niedziela, 26 lutego 2017

Słowo na niedzielę

Kochane Kureiry!
Skomplikowało mi się życie, tu dowala, tam się sypie, ówdzie skrzeczy. Jestem strasznie zmęczona. Nie chcę znikać bez słowa, jestem je Wam winna. Nie mam siły na nic, nie chcę pisać byle pisać, bo potem i tak nie daję rady odpowiadać na komentarze, które są przecież solą tego bloga. Wybaczcie mi, proszę, że je zamknę. Wiem i doceniam, że chciałybyście mnie pocieszyć i wiem, że jesteście tam zwarte i gotowe.
Gdyby Mika chciała i mogła mnie zastąpić, łamy są oczywiście otwarte.
Wrócę, oczywiście że wrócę. Nie wiem tylko kiedy. Ściskam Was i za pióra podejmuję.
Hana

środa, 22 lutego 2017

Z tęsknoty...

Kiedy patrzę na ogród o tej porze roku, muszę się uszczypnąć, aby uwierzyć, że to wkrótce się zmieni. Nie ma żadnych oznak wiosny, wręcz przeciwnie. Wprawdzie jest ciepło, ale buro, mokro i ponuro. Po połowę kół zarżnęłam się samochodem w błocie na własnym gumnie. Nie wiem jak i kiedy stamtąd wyjadę. A wyjechać muszę jutro, więc już teraz obmyślam strategię. Podłożyć pod koła dachówki? Deski? Niczego innego nie mam pod ręką. A leje w tej chwili jak z cebra, jutro będzie tylko gorzej. Cóż - takie uroki sielskiej wsi.
Szukałam w kompie czegoś zupełnie innego, a trafiłam na zdjęcia z lata ubiegłego roku. No i naszło mnie. Najpierw poleciałam oglądać inne ogrody. Trochę się tam ogrodowo zdołowałam, więc wróciłam na swoje - mentalnie i realnie. Pod kaloszkami ugina się, ciamka, kląska, zasysa i bulgocze, nawet pieski wychodzą na ganek i natychmiast zawracają. Bida i szarość z kątów wyłażą. Wokół mojej permakulturowej grządki walają się przez kogoś (?) rozwleczone farfocle, wokół karmnika wygląda jak w zaniedbanym zoo, ganek caluteńki upstrzony guanem, wszędzie pełno kory i drzazg z drewna do kominka, fruwają jakieś śmieci naniesione przez wiatr (i nie tylko). Widok jest przygnębiający. Byle do wiosny - chciałoby się rzec. Ona na pewno świat upiększy - przynajmniej w pewnej mierze i przynajmniej ten zewnętrzny. O resztę trzeba zawalczyć.
Nikt mnie nie powstrzyma. Podzielę się letnim gumnem - mnie podniosło kapkę na duchu. Może i Was podniesie? O ile ktoś podniesienia potrzebuje:)
Ps. Poszalałam ze zdjęciami.

























czwartek, 16 lutego 2017

MENAŻERIA KOLEGI W.

To ja, Mika. Piszę dziś na głównym blogu, bo mam duuuuużo pięknych zdjęć. Nie moich, kolegi W.  O nawiązanym na nowo kontakcie z kolegą z lat szkolnych pisałam w ostatnim wpisie w Zakątku, można tam wrócić i sprawdzić:)) Owóż kolega wraz z rodziną mieszka na wsi nieopodal Warszawy i posiada na stanie zwierząt mrowie a mrowie... Większość stałych mieszkańców, ale są i czasowe. Czasowe biorą się np z ZOO warszawskiego, gdyż żona kolegi jest tam wolontariuszką i dostaje np na przechowanie bociany, które z różnych powodów nie odleciały, albo są ranne. Tu zacytuję kolegę W., który napisał mi:
Mój  (nasz) stan posiadania na dzisiaj:
5 labradorów
3 ary ararauny
3 amazonki
2 patagonki
1 jeż europejski, wydarty żywcem z psiego pyska
1 bocian bez skrzydła
1 zaskroniec , tylko zimuje
3 koty
4 konie- 2 klacze i 2 wałachy
2 króliki
3 gołębie 
5 kur i 1 kogut w niepastelowym kurniku
1 syn
1 żona

Imponująca lista, nieprawdaż? Zwróćcie uwagę na kolejność listy... 

No to teraz proszę się wygodnie rozsiąść i podziwiać:))

Najpierw coś z dedykacją dla Agniechy!








  
Teraz maleństwa rzadkiej urody:







Na ostatnim zdjęciu Hakerek z mamusią a tu już podrośnięty na telewizji:)
Bardzo jestem zaradny:

A tu wujek: 
Teraz te co fruwają:




I te, co fruwać z różnych powodów nie mogą:


 Ale za to chodzą na spacery:
A tu po raz pierwszy wychodzą z woliery:

Tu żuraw dla Hany:

 I rozkoszny gość:
Odbywają się też zajęcia integracyjne i wspólne plażowanie:


Czasem zajrzy dziki gość:
Albo sąsiedzi:

No i na koniec, a jakże, dzikie kury z niepastelowego kurnika:


Macie dość??? Bo jak nie, to zapas zdjęć mamy duży...

Koty chodzą własnymi drogami i fotografować się nie lubią.

NO TO NA ŻYCZENIE DOKŁADAM JESZCZE TROCHĘ ZDJĘĆ: 



Lekcja latania:

To jest Lars:

Koleżanka amazonka:
 Samwieszkto:

 Tak sobie coś jemy...

 Bażant gościnnie:


 Ach, jak przyjemnie...

 Troszkę się zmęczyłem...


 Wolontariusze wypuszczają orła bielika nad Wisłą:

 Sóweczka w drugiej wersji:))


UWAGA: NA ŻYCZENIE NINKI SPECJALNE ZDJĘCIA KRÓLIKÓW!!!!

Zwane są pieszczotliwie pasztecikami , jak się domyślacie li i jedynie w przenośni:)))
Szary to samczyk 3 lata, brązowa to samiczka o rok młodsza.