Słowa niech pachną tak
pięknie jak kwiaty
przy których ludzie
zginają kolana
jak przywaleni ogromem zachwytu
jeszcze niepewni czy ktoś ich nie zwodzi
Słowa niech będą niby wiejskie chleby
tak smaczne że wszyscy wyciągają ręce
by czeluście głodu nakarmić do końca
i dzięki temu wędrować najdalej
Słowa niech będą tak jak serca bicie
prawie niesłyszalne lecz przecież konieczne
i niechaj sprawią że życie codzienne
będzie się zmieniać w mistrzowską symfonię
Wacław Buryła
2. GOSIANKA
Zatrzymaj mnie, Panie,
W moje serce spokój wlej,
Ciągle rozbiegane
myśli uspokoić chciej.
Mój codzienny pośpiech
Ukój majestatem gór,
Ciało, wciąż napięte,
Niech rozluźni rzeki nurt.
Dajże mi odpocząć
W śnie spokojnym całą noc,
Pokaż mi, jak umieć
Z piękna kwiatów czerpać moc,
Z rozmów z przyjacielem,
Z dobrej książki paru stron,
Z miękkiej sierści zwierząt,
Którą czuje moja dłoń.
Zatrzymaj mnie, Panie,
Bym swe wnętrze poznać mógł,
By moje marzenia
Rosły w świetle gwiezdnych dróg.
Author: Wilfred A. Peterson, tłumaczenie: Nina
3. CUDARTEŃKA
I cóż winnaś poezjo, że nie dajesz chleba,
Że gdy kogo ukochasz – najczęściej ma kwiaty
Lub złoty laur na głowie, lecz na butach łaty
I zimą bez paltota liczy gwiazdy nieba?
[Aleksander Michaux, Wiersze]
"Kiedy jest poezja – poeci też są poezją. Prawdziwy poeta nie jest poetą. Prawdziwy poeta jest poezją."
(Edward Stachura "Fabula Rasa")
Dobranoc
Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy,
Dobranoc, niech odpoczną po łzach twoje oczy,
Dobranoc, niech się serce pokojem zasili.
Dobranoc, z każdej ze mną przemówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,
Niechaj gra w twoim uchu; a gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.
Dobranoc, obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc - chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc, zapięta.
- Dobranoc, już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc, nie dałbym ci zasnąć.
Adam Mickiewicz
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną,
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.
W dole - lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.
Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza,
I ta rwie się w chmurek stada...
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.
A spod sinej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.
Adam Asnyk
"Liść zakładnik"
W pokoiku na Ogrodowej
znalazłem nadczytany
przez myszy tomik poezji
(że nawet one też muszą
zachwycać się Villonem)
Między wierszami
"Wielkiego testamentu"
mieszkał liść
zakładnik
dawno przeszłej
jesieni
Udało mu się
Przecież tyle liści
przechodzi do zielnika
niepamięci
a on swą starość
spędził
między wierszami
i teraz jest mądry
prawie jak drzewo
Adam Ziemianin
Dobranoc
Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy,
Dobranoc, niech odpoczną po łzach twoje oczy,
Dobranoc, niech się serce pokojem zasili.
Dobranoc, z każdej ze mną przemówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,
Niechaj gra w twoim uchu; a gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.
Dobranoc, obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc - chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc, zapięta.
- Dobranoc, już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc, nie dałbym ci zasnąć.
Adam Mickiewicz
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną,
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.
W dole - lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.
Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza,
I ta rwie się w chmurek stada...
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.
A spod sinej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.
Adam Asnyk
"Liść zakładnik"
W pokoiku na Ogrodowej
znalazłem nadczytany
przez myszy tomik poezji
(że nawet one też muszą
zachwycać się Villonem)
Między wierszami
"Wielkiego testamentu"
mieszkał liść
zakładnik
dawno przeszłej
jesieni
Udało mu się
Przecież tyle liści
przechodzi do zielnika
niepamięci
a on swą starość
spędził
między wierszami
i teraz jest mądry
prawie jak drzewo
Adam Ziemianin
4. OPAKOWANA
Noc.
Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?
Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?
(K.I. Gałczyński)
Bajka o sześciu Tłumaczkach
Sześć tłumaczek w ramach nieuzgodnienia
tłumaczyło tę samą powieść w oparach natchnienia:
pierwszej wyszedł poemat oktawą,
drugiej coś ze sportu: "Kiszka, brawo!",
trzecia przywiozła powieść historyczną
pt. "Zamierzchłe czasy",
czwarta rewelację w trzech tomach (nieomal klasyk!),
piąta reportaż "Tam, gdzie był dół",
szósta - "O hodowli pszczół".
Pytanie
Skąd ta historia dzika?
Odpowiedź
Żadna nie znała języka.
Morał, czyli pouczenie:
Więc po co sięgać do oryginału?
Zamiast jednego, sześć dzieł powstało.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Leśniczówka Pranie, 1951
5. EWA2
"Dłoń
Dwadzieścia siedem kości,
trzydzieści pięć mięśni.
około dwóch tysięcy komórek nerwowych
w każdej opuszce naszych pięciu palców.
To zupełnie wystarczy
żeby napisać "Mein Kampf"
albo "Chatkę Puchatka"."
Wisława Szymborska
"Odjazd"
"Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli, i błękit przeźroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie
śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie..."
Bolesław Leśmian
"List do matki"
Zaczyna się tak:
"Żyjesz jeszcze, biedna stara matko?
I ja żyję. Pozdrowienia ślę.
Niechaj sączy się nad twoją chatką
To wieczorne światło w sinej mgle.
Mnie pisano, że ukrywasz trwogę,
Tęsknisz za mną, że cię trapi żal.
Że wychodzisz często znów na drogę
W swej salopie śmiesznej - patrzeć w dal."
Sergiusz Jesienin
"Odjazd"
"Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli, i błękit przeźroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie
śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie..."
Bolesław Leśmian
"List do matki"
Zaczyna się tak:
"Żyjesz jeszcze, biedna stara matko?
I ja żyję. Pozdrowienia ślę.
Niechaj sączy się nad twoją chatką
To wieczorne światło w sinej mgle.
Mnie pisano, że ukrywasz trwogę,
Tęsknisz za mną, że cię trapi żal.
Że wychodzisz często znów na drogę
W swej salopie śmiesznej - patrzeć w dal."
Sergiusz Jesienin
6, WESELNA PIEKARKA
"Uśmiechnij się do swoich myśli.
Uśmiechnij się do szarych,smutnych dni,
Najlepszy sen na jawie ci się wyśni,
bo wielka moc w uśmiechu szczerym tkwi.
Do ludzi-tych co nigdy się nie śmieją,
Co dzień,z nadzieją,pierwsza uśmiechnij się"
Wojciech Młynarski
7. KRETOWATA
Dni
Po co są dni?
W dniach mieści się nasze życie.
Jeden po drugim nastają
I budzą nas ze snu.
To w nich ma nam być dobrze;
Gdzie żyć, jeśli nie w dniach?
Ach, znaleźć na to odpowiedź,
A zaraz zjawia się ksiądz
I lekarz - obaj pędzą
W długich płaszczach przez pola.
Philip Larkin
8. MIKA
Dusza dobiera sobie Towarzystwo -
I - zatrzaskuje Drzwi -
Jak Bóg - ma w sobie prawie Wszystko -
a z Reszty sobie drwi -
Nie dba - że tłoczą się Rydwany
U jej pochyłych Bram -
Że na wytartym jej Dywanie
Przyklęka Cesarz sam -
Wiem, jak z nią jest - gdy z Rzesz wybiera
Kogoś Jednego - raz -
Zamyka się jak Śluza - zwiera
W sobie - jak Głaz -
Emily Dickinson
Berlin 1913
Dni utracone, ukochane!
Widzę Cię znów w Café du Nord
W mroźny, mglisty poranek.
Strach, słodki strach od stóp do głów,
Dygot błękitnych, czułych nerwów,
I sen był znów, i list był znów:
Mgła legendarnych perfum.
Lecz nie ma nie i nie ma mnie,
I nigdy w życiu mnie nie będzie.
Zostanę w liście, zostanę w śnie,
W tkliwej śnieżnej legendzie.
Nic o tym nie wiesz. Czekasz, drżąc.
Dzień sennie sypie się i szepce.
Ach, serce moje i młodość mą
W srebrnej nosisz torebce.
Wczoraj? A co to było? Tak:
Carmen, kareta, wino, walce…
Mignęło w oczach. Nie — to ptak,
Wyszyty na woalce.
Pusto i ciepło w tym Café.
Zima się w oknie szronem perli.
Nie przyjdę. Idź. Nie spotkasz mnie.
...Wielki, wielki jest Berlin
Julian Tuwim
9. GOSIA Z LUBLINA
Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
(Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.)
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
.Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem
K.K.Baczyński
10. MARIA NOWICKA
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną .
Naklombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem co dało mi duszę błekitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu .
Obnoszę po ludziach mój usmiech . i bukiety
Rozdaje i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety .
Co zamiast człowiekiem ,powinien byc wiosną .
I jeszcze fragment :
Jestem jak szampan lekki ,doskonały .
Jak koniak mocny,jak likier soczysty.
Jak miód w szaleństwie słonecznym dostały
I wyskokowy jak spirytus czysty .....
Kazimierz Wierzyński
Jestem kim jestem
Niepojętny przypadek
Jak każdy przypadek.
....Inni przodkowie
mogli być przecież moimi,
a już z innego gniazda
wyfrunełabym.......
.....W garderobie natury
jest kostiumów sporo......
...Ja też nie wybierałam, ale nie narzekam,
Mogłam być kimś
O WIELE MNIEJ OSOBNYM .
Kimś z ławicy ,mrowiska ,brzęczącego roju .....
....A co ,gdybym budziła w ludziach strach,
albo tylko odrazę ,
albo tylko litość?....
..Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy. ....
Mogłam być sobą -ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym .
Wisława Szymborska
11. KWIATY POLSKIE
"Trzy słowa najdziwniejsze"
Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.
Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.
Wisława Szymborska
12. ANONYMOUS i EWA
Cebula
Co innego cebula.
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebulą,
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokrętne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twor.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam sie aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
Wisława Szymborska
13. mp
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Andrzej Bursa
14. ELAJA
pIOSENKA O ROBAKU
To rzecz doprawdy niesłychana, żeby
Na taki pomysł zwykły robak wpadł:
Zapragnął naraz ujrzeć siódme niebo,
Zapragnął oddać komuś cały świat.
Od dawna tak dokoła było pusto,
Powszednie wszystko stało się i mdłe.
I wtedy robak stworzył sobie bóstwo
Na obraz i na podobieństwo swe.
Nie drżała ziemia, w niebie znak nie gorzał,
Tylko się lekko rozstąpiła mgła,
Kiedy ją wreszcie dnia szóstego stworzył
I ujrzał, jak w paletku lichym szła.
Czym prędzej, nie czekając na nic więcej,
Do domu swego zaniósł ją przez próg,
Pocałunkami ogrzał zimne ręce
I pantofelki stare zdjął jej z nóg.
A cienie ich zawisły ponad progiem.
Na dalszą drogę już nie miały sił.
Tak pięknie i tak smutne jakby bogiem,
Jakby człowiekiem każdy z cieni był.
Bułat Okudżawa
Stulecie — krótkie.
Słowo — znikome.
Co dla człowieka może być domem?
Jak ma i kiedy, i w jakiej głuszy
Rozkwitnąć różą krzew jego duszy?
Jakiż potrzebny zmysł człowiekowi,
By mógł na Ziemi się zadomowić,
Przemilczeć swoje, swoje powiedzieć
I przeistoczyć złość w miłosierdzie?
I jak mu się trafia na targowisku
Zbyt tanich mordobić, zbyt drogich uścisków,
W tym huku ognia i w pochlebstw dymie
Wybrać dla siebie miłość jedynie?...
Drasną go śrutem, krwią spłynie ciało:
A masz! Miłości mu się zachciało!
W raju znienacka zdzielą go pałą:
A masz! Miłości mu się zachciało!
A wciąż mu się trafia na targowisku
Zbyt tanich mordobić, zbyt drogich uścisków,
W tej palbie, w tym tańcu i w pochlebstw dymie
Wybrać dla siebie miłość jedynie!
Bułat Okudżawa
tłum. Józef Waczków
15. MNEMOSYNE
Dzieciństwo
Tak płynie długi szkolny lęk i czas –
oczekiwanie, ciąg rzeczy ponurych.
O samotności, o czasie przesmutny…
A potem w dal: gwar ulic nieustanny,
na wszystkich placach tryskają fontanny,
w ogrodach tak wielki zdaje się świat –
I przez to wszystko iść z miną pogodną,
inaczej niż inni chodzili i chodzą –
O czasie cudowny, o czasie płynący,
o samotności.
I na to wszystko się patrzeć uważnie:
panowie, panie; panowie i panie
i dzieci, tak inne i tak kolorowe;
i tutaj dom stoi, tam piesek na drodze
i ufność bezkresna i trwoga tajemna –
O smutku bez sensu, o śnie, o grozo,
o głębi bezdenna.
I tak się bawić: piłka, obręcz, pierścień,
w jasnym ogrodzie, co powoli blednie,
i jak się zdarzy, potrącać dorosłych
w ślepym i dzikim pośpiechu gonitwy,
wieczorem cicho, drobnymi, równymi
krokami iść do domu w zamyśleniu:
O pojmowanie coraz ulotniejsze,
o lęku, o brzemię.
I godzinami gdzieś nad wielkim stawem
z małym żaglowym stateczkiem uklęknąć;
zapomnieć o tym, że też inne żagle,
piękniejsze może, po tej fali przemkną,
i myśleć o twarzyczce małej i blednącej,
co z tego stawu wychynęła, tonąc:
O ty dzieciństwo, porównania zwodne.
O dokąd, dokąd?
8. MIKA
Dusza dobiera sobie Towarzystwo -
I - zatrzaskuje Drzwi -
Jak Bóg - ma w sobie prawie Wszystko -
a z Reszty sobie drwi -
Nie dba - że tłoczą się Rydwany
U jej pochyłych Bram -
Że na wytartym jej Dywanie
Przyklęka Cesarz sam -
Wiem, jak z nią jest - gdy z Rzesz wybiera
Kogoś Jednego - raz -
Zamyka się jak Śluza - zwiera
W sobie - jak Głaz -
Emily Dickinson
Berlin 1913
O, smętne, śnieżne nevermore!
Dni utracone, ukochane!
Widzę Cię znów w Café du Nord
W mroźny, mglisty poranek.
Strach, słodki strach od stóp do głów,
Dygot błękitnych, czułych nerwów,
I sen był znów, i list był znów:
Mgła legendarnych perfum.
Lecz nie ma nie i nie ma mnie,
I nigdy w życiu mnie nie będzie.
Zostanę w liście, zostanę w śnie,
W tkliwej śnieżnej legendzie.
Nic o tym nie wiesz. Czekasz, drżąc.
Dzień sennie sypie się i szepce.
Ach, serce moje i młodość mą
W srebrnej nosisz torebce.
Wczoraj? A co to było? Tak:
Carmen, kareta, wino, walce…
Mignęło w oczach. Nie — to ptak,
Wyszyty na woalce.
Pusto i ciepło w tym Café.
Zima się w oknie szronem perli.
Nie przyjdę. Idź. Nie spotkasz mnie.
...Wielki, wielki jest Berlin
Julian Tuwim
9. GOSIA Z LUBLINA
Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
(Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.)
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
.Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem
K.K.Baczyński
10. MARIA NOWICKA
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną .
Naklombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem co dało mi duszę błekitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu .
Obnoszę po ludziach mój usmiech . i bukiety
Rozdaje i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety .
Co zamiast człowiekiem ,powinien byc wiosną .
I jeszcze fragment :
Jestem jak szampan lekki ,doskonały .
Jak koniak mocny,jak likier soczysty.
Jak miód w szaleństwie słonecznym dostały
I wyskokowy jak spirytus czysty .....
Kazimierz Wierzyński
Jestem kim jestem
Niepojętny przypadek
Jak każdy przypadek.
....Inni przodkowie
mogli być przecież moimi,
a już z innego gniazda
wyfrunełabym.......
.....W garderobie natury
jest kostiumów sporo......
...Ja też nie wybierałam, ale nie narzekam,
Mogłam być kimś
O WIELE MNIEJ OSOBNYM .
Kimś z ławicy ,mrowiska ,brzęczącego roju .....
....A co ,gdybym budziła w ludziach strach,
albo tylko odrazę ,
albo tylko litość?....
..Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy. ....
Mogłam być sobą -ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym .
Wisława Szymborska
11. KWIATY POLSKIE
"Trzy słowa najdziwniejsze"
Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.
Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.
Wisława Szymborska
12. ANONYMOUS i EWA
Cebula
Co innego cebula.
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebulą,
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokrętne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twor.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam sie aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
Wisława Szymborska
13. mp
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Andrzej Bursa
14. ELAJA
pIOSENKA O ROBAKU
To rzecz doprawdy niesłychana, żeby
Na taki pomysł zwykły robak wpadł:
Zapragnął naraz ujrzeć siódme niebo,
Zapragnął oddać komuś cały świat.
Od dawna tak dokoła było pusto,
Powszednie wszystko stało się i mdłe.
I wtedy robak stworzył sobie bóstwo
Na obraz i na podobieństwo swe.
Nie drżała ziemia, w niebie znak nie gorzał,
Tylko się lekko rozstąpiła mgła,
Kiedy ją wreszcie dnia szóstego stworzył
I ujrzał, jak w paletku lichym szła.
Czym prędzej, nie czekając na nic więcej,
Do domu swego zaniósł ją przez próg,
Pocałunkami ogrzał zimne ręce
I pantofelki stare zdjął jej z nóg.
A cienie ich zawisły ponad progiem.
Na dalszą drogę już nie miały sił.
Tak pięknie i tak smutne jakby bogiem,
Jakby człowiekiem każdy z cieni był.
Bułat Okudżawa
Stulecie — krótkie.
Słowo — znikome.
Co dla człowieka może być domem?
Jak ma i kiedy, i w jakiej głuszy
Rozkwitnąć różą krzew jego duszy?
Jakiż potrzebny zmysł człowiekowi,
By mógł na Ziemi się zadomowić,
Przemilczeć swoje, swoje powiedzieć
I przeistoczyć złość w miłosierdzie?
I jak mu się trafia na targowisku
Zbyt tanich mordobić, zbyt drogich uścisków,
W tym huku ognia i w pochlebstw dymie
Wybrać dla siebie miłość jedynie?...
Drasną go śrutem, krwią spłynie ciało:
A masz! Miłości mu się zachciało!
W raju znienacka zdzielą go pałą:
A masz! Miłości mu się zachciało!
A wciąż mu się trafia na targowisku
Zbyt tanich mordobić, zbyt drogich uścisków,
W tej palbie, w tym tańcu i w pochlebstw dymie
Wybrać dla siebie miłość jedynie!
Bułat Okudżawa
tłum. Józef Waczków
15. MNEMOSYNE
Dzieciństwo
Tak płynie długi szkolny lęk i czas –
oczekiwanie, ciąg rzeczy ponurych.
O samotności, o czasie przesmutny…
A potem w dal: gwar ulic nieustanny,
na wszystkich placach tryskają fontanny,
w ogrodach tak wielki zdaje się świat –
I przez to wszystko iść z miną pogodną,
inaczej niż inni chodzili i chodzą –
O czasie cudowny, o czasie płynący,
o samotności.
I na to wszystko się patrzeć uważnie:
panowie, panie; panowie i panie
i dzieci, tak inne i tak kolorowe;
i tutaj dom stoi, tam piesek na drodze
i ufność bezkresna i trwoga tajemna –
O smutku bez sensu, o śnie, o grozo,
o głębi bezdenna.
I tak się bawić: piłka, obręcz, pierścień,
w jasnym ogrodzie, co powoli blednie,
i jak się zdarzy, potrącać dorosłych
w ślepym i dzikim pośpiechu gonitwy,
wieczorem cicho, drobnymi, równymi
krokami iść do domu w zamyśleniu:
O pojmowanie coraz ulotniejsze,
o lęku, o brzemię.
I godzinami gdzieś nad wielkim stawem
z małym żaglowym stateczkiem uklęknąć;
zapomnieć o tym, że też inne żagle,
piękniejsze może, po tej fali przemkną,
i myśleć o twarzyczce małej i blednącej,
co z tego stawu wychynęła, tonąc:
O ty dzieciństwo, porównania zwodne.
O dokąd, dokąd?
Rainer Maria Rilke
16. RIANNON
Mówisz mi, że cisza
bliższa jest uspokojenia niż wiersze
Ale jeśli w prezencie dam ci ciszę
bo ja znam ciszę
powiesz:
To nie jest cisza,
to nowy wiersz
i oddasz mi ją z powrotem
Leonard Cohen
17. IKA IWCIA
Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej - modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.
Przez niebo rozgwieżdżone, wpośród nocy czarnej,
To one pędzą wicher międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w ziemię, aż ludzkość wydała,
Na wieczny smutek duszy, wieczną rozkosz ciała.
Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia -
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
Jan Lechoń
18. Wiersz na moją (PrezesKury) cześć popełniony przez WieśniakaM.:
kuro!- do ciebie z kłęczek unoszę te słowa
pięknaś ty i piórna taką w pamięci zachowam
a choćby mnie żywot w dalsze wygnał lądy
gdzie barbarzyńskie ludy w mylnych trwając sądy
wychwalać będą strusie papugi rajskie ptaki
przekładać nad drób zacny gady płazy ssaki
ja z politowaniem jeno skinę dziobem
chowając się jak za tarczą tym cudownym słowem
- kura!- kura! - nad wszelkie stworzenie!
to tylko takie gadanie ...
a może i czcze- nie?;)
19. ALUCHA ( na Dzień Kobiet)
Portret kobiecy
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
[Wisława Szymborska]
pięknaś ty i piórna taką w pamięci zachowam
a choćby mnie żywot w dalsze wygnał lądy
gdzie barbarzyńskie ludy w mylnych trwając sądy
wychwalać będą strusie papugi rajskie ptaki
przekładać nad drób zacny gady płazy ssaki
ja z politowaniem jeno skinę dziobem
chowając się jak za tarczą tym cudownym słowem
- kura!- kura! - nad wszelkie stworzenie!
to tylko takie gadanie ...
a może i czcze- nie?;)
19. ALUCHA ( na Dzień Kobiet)
Portret kobiecy
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
[Wisława Szymborska]
Bar "Pod zdechłym psem"
OdpowiedzUsuńZanim się serce rozełka
Czemu, a bo ja wiem
Warto zajrzeć do szkiełka
W barze "Pod zdechłym psem"
Hulał po mieście listopad
Dmuchał w ulice jak w flet
W drzwiach otwartych mnie dopadł
Razem do baru wszedł
- Siadaj poborco liści
Siewco zgryzot wieczornych
Czemuś drzew nie oczyścił?
Kiepski z ciebie komornik
Lepiej byś z trzecim kompanem...
Zresztą, można i bez... -
Ledwiem to rzekł i już stanął
Trzeci mój kompan - bies
- Czym to ja się spodziewał
Pić z takimi jak wy
Pierwszy będzie mi śpiewał
Drugi będzie mi wył
Cyk, kompania na zdrowie
Pijmy głębokim szkłem
Ja wam dzisiaj o sobie opowiem
W barze "Pod zdechłym psem" -
I poniosło, poniosło, poniosło
Na całego, na umór, na ostro
I listopad pijany, i bies
A mnie gardło się ściska od łez
I poniosło, poniosło, poniosło
W sali uda o uda trze fokstrot
W koło chleją, całują się, wrzeszczą
Nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo
Przetaczają się falą pijaną
I tak do białego dnia
Milcząc pijemy pod ścianą
Diabeł, listopad i ja
- Diable, bierz moją duszę
Jeśli jej jesteś rad
Ale przeżyć raz jeszcze muszę
Moje czterdzieści lat
Daj w nowym życiu, diable
Miłość i śmierć, jak w tem
Wiatr burzliwy na żagle
Myśl poza dobrem i złem
Znów będę bił się i kochał
Bujnie, wspaniale żył
Radość, a nie alkohol
Wlej mi, diable, do żył -
Diabeł był w meloniku
Przekrzywił go - Żyłeś dość
To dlatego przy twoim stoliku
Siedzimy: rozpacz i złość
Głupioś życie roztrwonił
Życie to jeden haust
Słyszysz jak kosą dzwoni
Stara znajoma, Herr Faust?
Na diabła mi dusza poety -
Tak diabeł ze mnie drwi
- Wiersześ wylał niestety
Resztki człowieczej krwi
Zniknęli czort z listopadem
Rozwiali się. Gdzie? Bo ja wiem
A ja na podłogę padam
W barze "Pod zdechłym psem"
Szumi alkohol i wieczność
Mruczą - Zalał się gość -
A ja - Zgódźcie na drogę mleczną
Taksówkę, ja już mam dość
autor słów utworu: Władysław Broniewski
to byl jeden z ulubionych wierszy. Nie wiem dlaczego "byl"...moze dlatego, ze dawno nie czytalam....
UsuńTeż lubię...
UsuńMając 20 lat zaczytywałam się Broniewskim u góry mój wiersz ulubiony, tu w wykonaniu Michała Bajora : https://www.youtube.com/watch?v=XPFZ-GPG4Xs
OdpowiedzUsuńMarija, Broniewski czuł temat:) Wszak alkoholikiem był, co w niczym nie umniejsza jego zasług w poezji.
Usuń"Odjazd"
OdpowiedzUsuń"Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli, i błękit przeźroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie
śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie..."
Wiersz jest długi, dlatego zamieszczam tylko fragment.
Straszliwie mnie to rozrzewnia...
UsuńZapomniałam wpisać autora: Bolesław Leśmian
OdpowiedzUsuńPewność
OdpowiedzUsuńBył już taki egzamin z historii
kiedy naraz wszyscy uczniowie oblali.
I został po nich uroczysty cmentarz.
Nie ma pewności że to był egzamin.
Nie ma pewności że wszyscy oblali.
Jest pewność że został po nich uroczysty cmentarz.
Była już taka miłość.
Ale nie ma pewności że to była nasza.
Byli już tacy ludzie.
Ale nie ma pewności że to byliśmy my.
Były już takie latające pteranodony.
Ale nie ma pewności że to za naszych czasów.
Był już taki język.
Ale nie ma pewności że nim mówiliśmy.
Było już takie milczenie.
Ale nie ma pewności że to pomiędzy nami.
Był już koniec świata.
Ale nie ma pewności że to naszego świata.
I został po nim uroczysty cmentarz.
Jest pewność że został po nim uroczysty cmentarz.
Poznałam poezję Lipskiej poprzez słuchanie Grechuty;)
"Ulica szarlatanów"
OdpowiedzUsuńSzarlatanów nikt nie kocha.
Zawsze sami.
Dla nich gwiazdy świecą w górze
i na dole.
W tajnych szynkach piją dziwne
alkohole.
I wieczory przerażają
bluźnierstwami.
Wymyślili swe tablice
szmaragdowe.
Krwią dziewicy wypisali
charaktery.
Strachy w liczbach: 18,
3 i 4.
Przeklinamy Jezu - Chrysta
i Jehowę.
Szarlatani piszą księgi
o papieżach.
Zawsze w nocy mówią źle o
Watykanie.
Zawsze w nocy słychać szklane,
szklane łaknie:
płaczą gwiazdy zaplątane
w szkła na wieżach.
Kiedy miesiąc umęczony
wschodzi na nów,
alkohole z przerażenie
drżą słodyczą.
Nie pomogą alkohole:
W nocy krzyczą
łzy fałszywe szmaragdowych
szarlatanów.
Bardzo cicho i boleśnie,
jest nad ranem.
Dzwonią dzwony, świt pochyla
się w pokorze.
Odpuść grzechy szarlatanom,
Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym
szarlatanem.
Gałczyński oczywista :)
poczytałam, pozachwycałam się i mi miło się zrobiło ...bo ksiądz Wacław Buryło jest mi znany :) czasy dawnymi wręczał mi pierwszą nagrodę na organizowanym przez siebie konkursie poetyckim O Ludzką Twarz Człowieka :)
Kuferku, wygrałaś konkurs poetycki??? A mogłabyś , tego, ten wiersz twój...?
UsuńJulka
Usuń- Mamo co to jest wieczność ? – pyta moja córka, na mazurskim pomoście
bosą stopą tańcząc między łuskami słońca odbitymi w wodzie
i nagle przez pamięć, ruszają karawany rodzinnych pogrzebów
szlochają panny młode, wrzeszczą pulchne bety pełne cioć
świeżo chrzczonych prababć i kuzynów i biały włos na wietrze
wplątany w liść fiołka tańczy lekki i żywy, choć kogoś już nie ma.
Moja córka je gruszkę, słodka kropla sierpnia płynie
z różowej wargi na sukienkę w kotki, co biegają w jej świecie,
w którym nie ma czasu i granic, bo tak mały w bezmiarze
fantazji, gdzie od śmierci prawdziwszy jest Święty Mikołaj.
Złoty promyk loka owija o paluszek, jak zawsze, gdy mocno
rozmyśla o czymś ważnym mrużąc kocie oczy.
- Wieczność, to kiedy czekam, aż założysz buty.
Bardzo Proszę MIka :) konkursy Literackie to był kiedyś mój sposób na zwiedzanie Polski :) W zakopanym na konkursie im Tadeusza Staicha byłam trzy razy....
Jeżu, Małgoś, jaki piękny wiersz!
UsuńOBUDŹ SIĘ
OdpowiedzUsuńObudź się, moja duszo.
Nie wiem gdzie jesteś,
gdzie się ukryłaś,
ale proszę cię, obudź się,
jeszcze jesteśmy razem,
jeszcze droga przed nami,
naszą gwiazdą będzie
jasny rąbek świtu.
Adam Zagajewski
Mika, dla Ciebie: "Do młodych" Adama Asnyka
OdpowiedzUsuńSzukajcie prawdy jasnego płomienia!
Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg...
Za każdym krokiem w tajniki stworzenia
Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia
I większym staje się Bóg!
Choć otrząśniecie kwiaty barwnych mitów,
Choć rozproszycie legendowy mrok,
Choć mgle urojeń zedrzecie z błękitów,
Ludziom niebiańskich nie zbraknie zachwytów,
Lecz dalej sięgnie ich wzrok.
Każda epoka ma swe własne cele
I zapomina o wczorajszych snach...
Nieście więc wiedzy pochodnie na czele
I nowy udział bierzcie w wieków dziele,
Przyszłości podnoście gmach!
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!
Ze światem, który w ciemność już zachodzi
Wraz z cała tęczą idealnych snów,
Prawdziwa mądrość niechaj was pogodzi,
I wasze gwiazdy, o zdobywcy młodzi,
W ciemności pogasną znów!
Elaja, dziękuję ci bardzo!!! Choć z opóźnieniem:)))
UsuńZajrzałam do tej zakładki z poezją - większość tych wierszy bardzo lubię, baaardzo! Zastanawiam się, jaki jest mój ulubiony - chyba nie mam jednego :) Jak się zdecyduję, to napiszę.
OdpowiedzUsuńNinka, i co???
UsuńPiękne te wiersze. Poezja, w niej wieczność i pamięć pobrzmiewa. Zaglądajcie tu Kurki warto odświeżać pamięć. ♥
OdpowiedzUsuńKocham poezję. Mam wiele ulubionych wierszy, oto jeden z mojej młodości, uwielbiałam Broniewskiego, jak Marija.
OdpowiedzUsuńROBOTNIK Z RADOMIA
Nie wiem, co to poezja,
nie wiem, bo po co i na co,
Wiem, że czasami ludzie,
czytają wiersze i płaczą.
A potem sami piszą
mozolnie i nieudolnie.
By od dławiącej ciszy
łkające serce uwolnić.
A kiedy synka stracił
pewien robociarz z Radomia
O wierszu pomyślał z płaczem
i list napisał do mnie.
"Chłopczyk był śliczny jak róża,
dobre, kochane dziecko.
Wierszyk niech będzie nieduży,
nie religijny - świecki.
Nie wiem, co to poezja,
jest w niej, coś z laski Mojżesza;
Strumień dobędzie ze skały,
umie zasmucać i wskrzeszać.
Nie wiem dlaczego tak ciurkiem zapisało.
UsuńBezowa