Miałam napisać trochę wcześniej, ale jakoś nie wyszło 😉 Różne rzeczy się na to złożyły, jednak już najwyższa pora na nowy post, bo pod starym nikt już nie komentuje 😟 Wszystkie nasze kurze pogdakuszki przeniosły się na fb. Ale ja wciąż chciałabym pisać i gdakać tu, i chciałabym, żebyście i wy tu gdakały.
Z tymi urodzinami to jest tak, że w naszej rodzinie (rodzinie z przyległościami) od końcówki marca do końca maja urodziny ma trzynaście osób (część już nie może ich obchodzić 😢 z niektórymi już nie świętujemy wspólnie). Statystycznie wypadałaby jedna impreza w tygodniu, tymczasem w jednym są dwie, a nawet trzy, w zależności od tego, jak się w tygodniu ułożą daty, a w innych nie ma wcale. Jednak jest nas mniej i ostatnio samoistnie powstała tradycja, że urodziny, szczególnie te okrągłe, świętujemy obiadem w restauracji.
W tym roku były aż trzy takie okrągłe rocznice. Nawet mi się to podoba, bo nie ma sprzątania i stania przy garach. Oprócz urodzin są jeszcze przecież w tym czasie Święta Wielkanocne, majówka, Dzień Matki, a jeśli dodać jeszcze tylko jeden dzień, to i Dzień Dziecka. Można by świętować na okrągło, hrehrehre 😃
A jeszcze miałam dodatkowe święto, bo mój wyjazd do córki zbiegł się z Międzynarodowymi Targami Książki. Choć było zimno i chwilami lał deszcz, ludzi były tłumy. Gościem honorowym targów była Republika Korei. Mieli piękne stoisko z fajną ekspozycją, a oprócz książek można było kupić pamiątki. Co ciekawe, dwa albo trzy dni przed wyjazdem z domu byłam w naszym Empiku i zobaczyłam kilka ładnie wydanych koreańskich książek, oczywiście w polskim tłumaczeniu. Trochę się zdziwiłam, a potem okazało się, że to przy okazji targów, bo te same książki i tam zobaczyłam.
Udało mi się również zdobyć, dzięki znajomej, Małgosi, dedykację Hanny Bilińskiej-Stecyszyn na jej książce "Grosik szczęścia". Gdyby nie Małgosia, która zna autorkę osobiście, nic by z tego nie było, bo Pani Hanna podpisywała książki tylko do dwunastej. Małgosia zadzwoniła do niej i poprosiła o napisanie dedykacji, a kiedy dotarłyśmy na stoisko, książka na nas czekała.
Jeszcze czeka na przeczytanie. Jest w tej chwili trzecia w kolejce. Czwarta jest książka Marka Maruszczaka "Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć", którą dostałam na Dzień Matki.
Pierwsze z Jackiem Panasem, dziennikarzem zajmującym się między innymi historią Olsztyna, a drugie z poetką, Mirą Linge- Cielecką.
A jeszcze wcześniej, na początku marca, udało mi się spełnić jedno z moich marzeń, bo córka kupiła bilety na koncert Michała Bajora! Niestety, odrobinkę się rozczarowałam; Michał Bajor nie zaśpiewał żadnej z moich ulubionych piosenek. Ale kupiłam jego najnowszą płytę i - oczywiście! - mam dedykację; nie tylko na tej, ale i na drugiej, którą wzięłam z domu, w razie gdyby nie było płyt do kupienia.
Za dziesięć dni przyjeżdża córka i po raz kolejny będziemy wolontariuszkami podczas biegu Citi Warmia Run Challenge. I znów na ten czas zapowiadają upał, ale zobaczymy, to jeszcze dziesięć dni. Wolałabym, żeby prognozy się nie sprawdziły, bo ja to ja, ale biegacze będą mieli ciężko, choć trasa jest fajna, prowadzi przez las, głównie w cieniu.
Widzicie same; dzieje się dużo, ale choć z jednej strony wydaje mi się, że nie mam czasu, to z drugiej mam wrażenie otaczającej mnie pustki. Jeśli nie mam konkretnych planów, czuję się beznadziejnie. Jednocześnie odrzuca mnie od jakiegoś drobiazgowego sprzątania czy porządkowania szpargałów, co już dawno powinnam zrobić. Nie chce mi się chodzić na spacery, bo zielone tereny wkoło kurczą się w zastraszającym tempie i właściwie nie ma już w pobliżu nic podobnego do łąki. Ostatni łąkowy kawałek ogrodzono i coś tam budują. A tu wiosna pełną gębą, w końcu rozkwitły akacje i zaczyna kwitnąć jaśmin, wciąż jeszcze kwitnie głóg i gdzieniegdzie w cieniu widać resztki bzu Wszystko zielone, bo w końcu częściej pada i jest naprawdę pięknie. Muszę sobie znaleźć nowe tereny spacerowe, bo poza Lasem Miejskim, nie ma fajnych miejsc, a las znam na pamięć i podczas spacerów nasuwa mi się zbyt dużo wspomnień.
Pierszaaa! Przeczytałam, ale sil brak na solidny komentarz. Dobrze, że dużo i cirkawie się dzieje, z czego korzystasz!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Dorciu. Ważne, że w ogóle napisałaś komentarz ♥
UsuńBędę cykać komentarzami😃 Uważam, że to swietna nowa świecka tradycja u Was nastała, że świętujecie w lokalu, miło , przyjemnie i nie trzeba stać przy garach!
UsuńJa nie mam z kim obecnie, kolezusie jak i ja raczej nie swiętują, spotykamy się z kol R. urodzinowo, ale tak bez jakiegoś szczegolnego celebrowania, z kol.G w ogole, tylko kol.W wyprawia urodziny , nie zawsze sie zalapujemy, no i wlasnie ona tradycyjnie , stoly zastawione, goscie, uroczyscie, a juz szczegolnie jak jakas pelna rocznica.
A w moim otoczeniu od zawsze obchodziliśmy imieniny a nie urodziny. Jeśli już urodziny to bardzo kameralnie w gronie najbliższych, a imprezowało się imieninowo, w gronie znajomych a także i w pracy. Kiedyś strasznie dawno temu miałam pracowy imieninowy zwyczaj związany z moimi ubiorowymi preferencjami. Aktualnie już co najmniej od 30 lat śród swojej garderoby nie posiadam ani jednej sukienki a także spódnicy. Ostatnią sukienkę mama uszyła mi na wesele brata, były to lata osiemdziesiąte, potem miałam już tylko dyżurne spódnice które to zakładałam od wieeeelkich okazji i jedną z takich okazji były imieniny w pracy ;)
OdpowiedzUsuńAktualnie także dorośli z mego otoczenia w różny sposób czczą imieniny, a jeśli urodziny to dzieci.
U nas w domu obchodziliśmy i urodziny, i imieniny, choć imieniny hucznie, a urodziny dyskretnie, ale zależało również od wieku. Urodzinowo świętowały dzieci do osiemnastki. Potem obchodziło się imieniny, a na urodziny było skromniutko; życzenia, ewentualnie jakieś ciasto.
UsuńTeraz za to jest odwrotnie, taki trend ogólny :D:D:D
UsuńO urodzinach pamiętamy tylko z moją Sis nawzajem. Oczywiście dzieciaki obchodzą i urodziny i imieniny. Tak jak u Marii zawsze obchodziliśmy w rodzinie imieniny. Niestety trudno nam się spotkać aby je obchodzić rodzinnie a właściwie mnie jest trudno bo rzadko trafiam z przyjazdem na czyjeś imieniny. Sis urządza je w domu, Brat zaprasza do restauracji. Ja czekam na zdalne życzenia i prezenty. Co do prezentów, to zawsze lubiłam je dawać, zwłaszcza najmłodszym i patrzeć na ich buźki rozjaśnione uśmiechem jak spełniały się ich ciche życzenia.
OdpowiedzUsuńNinka, zazdroszczę tych koncertów i wernisaży bo tu posucha, a do kraju kolejny przyjazd w sezonie ogórkowym, mimo to po cichu liczę, że może coś się będze działo. A na razie działka na okrągło. J. nadal nie nadaje się do jakiejkowiek pracy na działce i nie tylko. Przekonana w końcu, że może jednak pójdzie do lekarza, wylądowała od razu w szpitalu z przedziwnymi wynikami, które 4 razy powtarzano. Mam nadzieję, że lekarze dojdą do przyczyny i wyleczą ją, niech przynajmniej leżakuje na tej swojej ukochanej działce.
O urodzinach i imieninach już napisałam wyżej, pod komciem Mariji, a co do różnych wydarzeń, to ja ich po prostu szukam. Nie wyobrażam sobie zamknięcia się w domu, we własnym towarzystwie. Jacek wypełniał dużą część mojego świata, teraz muszę to miejsce zapełnić sama, a na całe szczęście miałam własny świat i własne zainteresowania, które po prostu rozwijam. I do tego nowy partner wciąż jeszcze nie wchodzi w grę. Chyba że trafi mnie tzw. grom z jasnego nieba, co wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, że tak to ujmę (ą,ę, hrehre).
UsuńNinko i podziwiam Cię, że Ci się chce, że wciaż się rozwijasz. Co do partnera, to może trafi Ci się jakiś fajny przyjaciel, po prostu ktoś z kim poszlabyś na koncert, do teatru, restauracji, na spacer, czy pojechala na wycieczkę.
Usuń❤️
OdpowiedzUsuń♥
UsuńHelu, to ja, Hana.
OdpowiedzUsuńNapisałam wczoraj, że elektryczny(lub nie) rower/hulajnoga/małe autko ułatwiłby Ci wypady na memłon przyrody, ale komentarz zniknął.
Co do partnera, a raczej jego braku, nadal upajam się wolnością i nie zrezygnuję z niej. Na tego typu związki jestem zamknięta na głucho.
Wiesz, ja chyba też. Nie wyobrażam sobie OBCEGO faceta w moim życiu. A jeszcze ci z mojego pokolenia na ogół wymagają, żeby ich obsługiwać. Poza tym - a kiedyś rozmawiałam o tym z dawnymi koleżankami - kobiety jakoś dbają o siebie, starają się dobrze wyglądać, a faceci wyglądają jak dziady, nie ma na czym oka zawiesić. To takie obserwacje z ulicy, hrehrehre :DDDDD
UsuńOczywiście nie dotyczy to wszystkich. Ale łatwiej spotkać elegancką starszą kobietę niż eleganckiego starszego pana.
UsuńTu Hana.
UsuńNinko, śmiem twierdzić, że 90% facetów 60+ to zapuszczone dziady, zwłaszcza jeśli nie mają żony, która o niego dba. A jeśli mają żonę, to dziękujemy.
Tak jest, dziękujemy i to z daleka ;)
UsuńZ kolei tacy co żony nie mają, potrafia być zapatrzonymi w siebie dupkami, znam takich dwóch, tylko ja,ja i ja, jaki to jestem piękny i mądry😃
UsuńJa niedawno rozważałam zakup elektrycznego rowera ew. skutera, szybciej docierałabym na działkę, myślałam też o małym autku ale zapomniałam już jak się powadzi, prawo jazdy mam ale całe wieki nie siedziałam za kierownicą i boję się zaczynać od nowa.
OdpowiedzUsuńPytanie do Kurencji-artystek: czy kryształy można pomalować, bo nie chcę wyrzucać a coś bym w nich zmieniła. Zakupić nikt nie chciał.
Ja też mam prawko, ale nie jeździłam tak długo, że bałabym się. Śmiałam się niedawno, że do auta wsiądę wtedy, kiedy wystarczy nacisnąć guzik, a resztę ono zrobi samo :D:D:D:D:D
UsuńNie znam się na tym za bardzo, ale spróbowałabym pomalować taką transparentną farbą do szkła, taką witrażową. Mogłyby ciekawie wyglądać; ciemnozielone, kobaltowe, purpurowe...
UsuńNinko, to musialabys kupić teslę.
UsuńHana.
UsuńNinko, kupujesz parę jazd, resztę załatwia córka gdzieś na bezdrożach i już.
Moja bratanica zrobiła tak prawo jazdy, jej brat dawał jej lekcje jazdy gdzieś na uboczu ona wykupiła tylko kilka jazd i zapłaciła za egzamin, zdała za pierwszym podejściem. Ja robiłam prawo jazdy w osiemdziesiątym roku, ale właściwie nigdy nie prowadziłam aut. Aktualnie najbardziej obawiałabym się problemów z orientacją w terenie, szczególnie w mieście, orientowanie się w znakach, prawidłowych reakcji na różne sytuacje na drodze.
UsuńMalowałam na biało, zdaje się, że była to farba akrylowa, ale jednak tych malowanych się pozbylam. Polubiłam oryginały niektórych używam, część stoi w gablocie ze szkłem, zamirzam też mieć kilka w łazience .
OdpowiedzUsuńA malowałaś od środka, czy od zewnątrz? Bo efekt w zależności od tego byłby zupełnie inny.
UsuńOd zewnątrz.
UsuńJeszcze nie malowałam bo mam je w kraju. Chciałabym pomalować od zewnątrz. To poszukam tych farb witrażowych.
OdpowiedzUsuńW każdym sklepie dla plastyków albo w internecie.
UsuńKupiłam swego czasu kilka rzeczy szklanych które były kolorowe, a potem okazało się, że to przezroczyste szkło malowane na zewnątrz farbą. Niestety farba nietrwała była oblazła od wilgoci. Tak że ten tego Bacha jeśli chciałabyś te pomalowane kryształy używać w kontakcie z wodą, to malowanie może być nietrwałe, no ale nie musi, ja szkła nie malowałam więc nie mam doświadczenia. Chociaż właściwie bardzo dawno temu dostałam od koleżanki z Niemiec farby żelowe window i na grubej foli zrobiłam witrażowy abażur, nie wiem jednak jak by się to to zachowała w kontakcie z wodą. Trwałe jest bo abażur ma już kilkanaście lat.
UsuńBajor... Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńBajor :)
Usuń