czwartek, 14 września 2023

O KSIĄŻKACH

 




Jak napisałam w którymś komentarzu, kompletnie wyprało mnie z pomysłów na posty. Nawet miałam kilka, lecz wyleciały mi z głowy. Próbuję coś pisać, jednak nic mi się nie podoba, więc na razie zachowuję te teksty na później, może się wyklarują.

Ale… w piątek byłam na targu i (jak zwykle) musiałam obejrzeć stoisko z używanymi książkami. Wpadła mi w oko książka Moniki Szwai „Stateczna i postrzelona”, wzięłam ją i zapytałam, czy nie ma więcej książek tej autorki. Okazało się, że jest jeszcze jedna, „Gosposia prawie do wszystkiego”. Kupiłam obie. Powoli zbieram sobie kolekcję, bo bardzo książki Szwai lubię. Monika Szwaja pokazuje w nich takie fajne podejście do życia, optymizm, otwierające się możliwości i sprawia, że człowiek czuje chęć do działania.  Główne bohaterki (i bohaterowie) jej powieści przeżywają trudne chwile, ale zawsze jakoś wychodzą na prostą. Chcą, żeby świat był lepszy, ale nie moralizują. Są  przyzwoitymi ludźmi, mają poczucie humoru, pasje, talenty, ale są różni, jak różni są ludzie wokół nas i spotykają ich różne, nie zawsze dobre rzeczy. Zawsze jednak promieniuje z tych książek podskórny optymizm, pozytywny stosunek do życia i ludzi. Ja osobiście po przeczytaniu jakiejkolwiek książki Szwai czuję się taka… przytulona.
Taki sam  optymistyczny podtekst mają książki naszej Mariolki, Joasi Kupniewskiej (mam dotąd dwie najnowsze). Po lekturze jej książek czuję się podobnie i myślę sobie: będzie dobrze! Niedawno jeszcze z równą ochotą czytałam książki Małgorzaty Musierowicz, ale jakoś mi się przejadły. A może po prostu z nich wyrosłam? W końcu to książki dla młodzieży J
Przez lipiec i sierpień przeczytałam dziewięć książek Moniki Szwai (te na zdjęciu, wszystkie z drugiej ręki lub za grosze kupowane z jakimś czasopismem) i wszystkie Chmielewskie, które mam (34 sztuki). Część z nich kupiłam sama, część dostałam od siostry, która pozbywała się nadmiaru książek podczas przeprowadzki do nowego mieszkania. Swoją drogą większego, niż miała dotąd. Przeczytałam jeszcze kilka innych książek - niektóre to prezenty, jedną kupiłam na Bazylku, kilka to powtórka starych lektur. I dwie książki w czytniku, kiedy byłam u córki (okazało się przy tym, że nie taki diabeł straszny, hrehrehre). A muszę wam powiedzieć, że teraz czytanie nie jest dla mnie łatwe ze względu na kłopoty ze wzrokiem. Czytam przy pomocy dużej lupy, takiej wielkości zeszytu. Albo dwóch par okularów.
Wybieram do czytania książki optymistyczne, podnoszące na duchu, a unikam poważnych, mówiących o trudnych sprawach, brutalnych, pesymistycznych. Wolę lekki, ale nie byle jaki romans, kryminał, no i bardzo szeroko rozumianą fantastykę. Lubię poezję, ale dawno nie zaglądałam do moich książek z wierszami, choć czasem sobie powtarzam w myślach te wiersze, które znam na pamięć.
No i sporo czytam w internecie - na Facebooku, na blogach.
Jestem bardzo ciekawa, co aktualnie czytacie albo co chcecie przeczytać. Ja planów czytelniczych na razie nie snuję, mam nadzieję, że sobie odbiję później.

Edit:
Muszę jeszcze uściślić; wszystkie te książki, o których mówiłam, przeczytałam przynajmniej po raz drugi, większość z nich po raz n-ty. Żeby poprawić sobie nastrój.