niedziela, 31 marca 2019

Dwa koty, pierdylion zdjęć

Byłam w Kuriozie wczoraj, nic się tam nie zmieniło, uwierzcie mi! Robiłam to samo, czyli ogarniałam, zdjęć nie robiłam, bo byłyby takie same jak poprzednio. Dzisiaj - dla odmiany - częściowo na kolanach, sprzątałam tutejsze gumienko (a było co sprzątać) i bynajmniej nie skończyłam. Zmierzam do tego, że post wprawdzie będzie, ale od czapy, bo o kotach. Czajnik, na przykład, tak się przyssał do mojego prawego kolana, kiedy wróciłam z robót, że musiałam go pogonić, a on, zanim zwiał, złapał za moje kolanko zębami! Ale spokojnie, złapał lekko, poza tym miałam na sobie dość grube, robocze spodnie. Potem do tego samego kolana przyssała się Malina, ale ona tak bardziej miłośnie ocierała się o nie całą sobą. Musiałam mieć tam jakiś obłędnie fascynujący zapach.
Reasumując, nie mam siły na więcej, a seria zdjęć z różowego buduarku jest rozkoszna. Ostrzegam, że zdjęć jest dużo, ale każde inne. Gdyby komuś było mało (???), to mam ich więcej, hrehrehre!

 







 
















środa, 27 marca 2019

Pędzel w dłoń!

Pociągnę trochę wątek remontowy, skoro już zaczęłam. Nieco się też pochwalę, ale to za chwilę. Może znów kogoś do czegoś zainspiruję? Jak Bachę do przemalowania niepasujących mebli? Jak zaczęła meble przerabiać, tak nie może przestać. I bardzo dobrze!
Remont jako taki to nic miłego, wiadomo. Użeranie się z fachowcami, kurz, pył, pot, krew i łzy. Można jednakże się z nimi nie użerać i zrobić to bez nich. Nie mówię o kapitalnym remoncie z wymianą rur, okien i instalacji. Ale spokojnie i w pojedynkę można się pokusić o remont odświeżający (Bezowa, potrafisz i spodoba Ci się. Rymować też podobno nie umiałaś).
Ukochałam nad życie współczesne farby (użyłam lateksowych), bo ich jakość jest powalająca, a i praca z nimi to czysta rozkosz. No i ten wachlarz kolorów! Nie trzeba nigdzie latać, mieszać i kombinować. Można kupić przedtem maniunie próbki i ryzyko, że kolor będzie nietrafiony, jest żadne. I w dodatku bez problemu można oddać niewykorzystaną farbę.
Zrobiłam remoncik rok temu zupełnie samodzielnie i poza walorami estetycznymi, miał on dla mnie wartość terapeutyczną. A jaka to radocha i satysfakcja! Naprawdę, można to zrobić bez niczyjej pomocy, bez szukania fachowca, bez oglądania się na męża/syna/brata/kuzyna/wujka/szwagra. Facetom jest łatwiej, bo są (na ogół) silniejsi i wyżsi, ale to wszystko.
Całkiem inną sprawą jest remontowa męka wyboru - nie wiem, czy to nie jest gorsze niż cały remont. Już, już podjęłaś decyzję, wybrałaś kolorystykę, kupiłaś co trzeba i bum! Twoje oko pada na coś innego i następuje koniec świata, płacz i zgrzytanie zębów. Z tym jakoś (na razie) sobie radzę. Wiem, mniej więcej, czego chcę, sytuację będę ogarniać na bieżąco. Nie mogę zresztą inaczej, bo dopóki nie zacznę, nie mogę kupować "materiałów", bo nie wiem ani ile, ani jakiej grubości i szerokości umownie mówiąc. No bo tak: nie mogę teraz kupić np. drzwi, bo jeśli położę podłogę/panele, zmieni się wysokość w całym pomieszczeniu i drzwi trzeba będzie podcinać. Może nie, to tylko przykład. Nie mogę kupić kafelków do łazienki, bo nie wiem ile, ani umywalki, bo nie wiem, czy może zawisnąć w miejscu, o którym myślę. Itd. itp. Nie mam wątpliwości, że czeka mnie jazda bez trzymanki, ale czy widział ktoś przebudowę z trzymanką? Przyznam się, że chwilami doświadczam uczucia lekkiej paniki.
To teraz się trochę pochwalę. Za dwie dyszki kupiłam ostatnio w klamociarni sterany życiem gazetnik - nic nadzwyczajnego, ale z potencjałem. Jego forma jest mi znajoma, podejrzewam, że pochodzi z lat 70/80. Od razu wiedziałam jak będzie wyglądał.
Przed:


Po:

Na poniższym zdjęciu kolor jest bliższy rzeczywistości - to czarny antracyt:


Detal (walał się po szufladach od niepamiętnych czasów):

I takie drobiażdżki (MM to dla Ciebie!), skoro już miałam pędzel w ręce:

A teraz - uwaga - kolejne dokonanie Bachy! Mówiłam, że nie może przestać? Z tego co mi wiadomo, poleciała do stosownego sklepu po kolejną porcję farb!

Bachy szafka przed:
Bachy szafka po:

Kureiry, nie ma na co czekać, pędzle w pazureiry!

niedziela, 24 marca 2019

Naga prawda

Chcecie prawdy? Oto cała prawda i tylko prawda o willi Kuriozie. Będzie ostra jazda i hardcore bez upiększeń. Będzie raczej nudno, bo na razie nie ma co podziwiać, więc pokazuję jak jest. Dobrze zapamiętajcie te zdjęcia, bo więcej takich nie będzie! Będą w trakcie i po, amen.
Jak wiadomo, zbliża się godzina zero i coraz bardziej mnie to zajmuje. Do tego stopnia, że mam związane z tym sny. Dzisiaj na przykład śniło mi się, że udałam się do Gosianki, aby porozmawiać o kosztach remontu. Niestety, Gosianka nie miała dla mnie czasu, gdyż czyściła rewolwer. Miał on pomarańczowy kurek. Jakieś interpretacje? Bo mnie wyszło, że ani chybi zamorduję któregoś fachowca:)
Bardzo serdecznie dziękuję Ewie z Białegostoku, która pięknie i szczegółowo mi wszystko rozrysowała, a także kuzynowi Miki, J., który rozjaśnił mi w głowie w zasadniczych kwestiach budowlanych! Dziękuję! Bez Was byłoby mi dużo trudniej, a dzięki Wam pozbyłam się natrętnych i chaotycznych myśli i ruszyłam z miejsca. Mam nadzieję, że utrzymam kurs.
W taki to sposób blogowy świat płynnie przechodzi do realu.
Proszę, to willa Kurioza bez makijażu.
Kuchnia. Dziwicie się, że chcę coś z tym zrobić? Okno w dodatku od północy:

Łazienka, bez komentarza:
Sypialnia, w której wszystko jest krzywe. I nie ma jak się zadać do lepszego zdjęcia. Nie będę zrywać boazerii, tylko ja pomaluję. Zawszeć to dodatkowa izolacja:

 Salon, dla przypomnienia:

Ściana za kanapą będzie częściowo zburzona, za nią jest garaż, który będzie kuchnią. Zniknie też łuk Karwowskiego (w dodatku krzywy!), chociaż - jak się okazuje, w odróżnieniu od łuku - nie będzie to proste:

Z prawej łazienka (zostaje) i kuchnia, która będzie korytarzem, po lewej sypialnia i salon na wprost:

Uwaga, teraz będzie strasznie. Tutaj będzie kuchnia. Nie zdecydowałam jeszcze gdzie wybiję okno:

Tej ściany częściowo nie będzie. Za nią jest salon, chcę te dwa pomieszczenia połączyć. Całej ściany nie będę wyburzać, bo jest to ściana nośna i lepiej niech się dach trochę opiera tu i tam. Drzwi z prawej zostaną zamurowane. Prowadzą  z garażu do pokoju i to przejście zupełnie nie jest potrzebne, bo garaż będzie kuchnią przecież:

Przyszła kuchnia od zewnątrz (te duże drzwi). Okno po lewej to aktualna kuchnia. Tu gdzie okno, będzie wejście do domu, a kuchnia będzie wiatrołapem/sienią/korytarzem:
W ogrodzie jest więcej roboty niż sądziłam. Poza cięciem żywopłotu nikt chyba tam nic nie robił od dłuższego czasu. Ogarniam z grubsza, bo w czasie remontu panowie fachowcy i tak wszystko zadepczą.
Na pewno mam dużo szyszek:



I mchu. Jest malowniczy i romantyczny, ale po deszczu śliski jak lód:

Po:

Przed:

Tu będzie wielka donica z mnóstwem kwiatów. Balustrada z rur po prawej też zniknie. Nie wiem jeszcze czym ja zastąpię - wbrew pozorom tam jest wysoko:

Próba oczyszczenia skarpy:

Samosiejki są wszędzie. Taki desperado:

I koty, bo ładne. Nie mogę się zdecydować, więc puszczam wszystkie. Baran z tamtejszej klamociarni:





Serwer odrzuca zdjęcia Malinki, nie wiem dlaczego. Trudno, zawalczę z nim później.
To tyle na dzisiaj. Jeszcze parę dni i zacznie się hatakumba - że zacytuję klasyka.

A teraz wydanie specjalne! Podziwiajcie pierwszą w życiu metamorfozę mebli w wykonaniu Bachy. Nigdy tego nie robiła, prawda, Bacha? To dla wszystkich, którym wydaje się, że to jest strasznie skomplikowane. Nie jest. I w dodatku wciąga jak opium, Bacha poświadczy!
Szafa, która była biała, jest brązowa:

Skrzynia z brązowej, różowa. Tak, Bacha? Taki kolorek pasuje do zasłonek w kuchni!


Można? Można, że aż! Puszka farby i parę godzin zabawy, bo przecież nie roboty!
Bacha, powiedz Bezowej, że ta farba nie cuchnie. Bezowa się boi, że ją poddusi.

***
Propozycja dla Opakowanej, zresztą nie tylko! Po co podklejać krzesła filcem? Skarpetki można im dać!
Opakowana, toż to prawie mój pokrowiec na palec u dużej nogi!
źródło Pinterest