Nie raz i nie dwa rozmawiałyśmy tutaj o głupocie, braku odpowiedzialności, niedouctwie. A także o okrucieństwie, bezmyślności i znieczulicy. Sprowokowały mnie ponownie dwie sytuacje z wczoraj. Po prostu muszę, bo się uduszę. Pierwsza
z nich to fakt, który przydarzył się w życiu zawodowym Ogniomistrza. Aż garami
czaskałam ze złości.
Ogniomistrz zaprojektował mianowicie tabliczki do
eksponatów dla pewnego muzeum. Tabliczki mają być grawerowane w grubym szkle, a
więc bardzo kosztowne. Dostał treść do umieszczenia na owych tabliczkach z
adnotacją, że sprawdzona i ostateczna, można „puszczać”. Dodam, że nie jest rolą
Ogniomistrza wnikanie w sprawy merytoryczne, to oczywiste. Do niego należy
oprawa plastyczna i muzealno-historycznych niuansów znać nie musi. Rzuciłam
okiem na napisy i włos zjeżył mi się na głowie. Poza literówkami, znalazłam
trzy błędy gramatyczne, jeden ortograficzny i kilka rzeczowych – w nazwach
miejscowości. Np. zamiast wieś Lipa, było Lipno, zamiast Sasin, Sanasin itp.
Ponieważ przy każdej miejscowości figurowała nazwa gminy w jakiej dana miejscowość
leży, 10 minut zajęło mi sprawdzenie pisowni. Na 10 nazw 6 było błędnych!
Całość podpisana, a jakże, przez pracownika muzeum, który bierze za to pensję
przecież! Kłania się niechlujstwo, niedouctwo i kompletny brak
odpowiedzialności, bo przecież internet tam mają. Wyobrażacie sobie, co byłoby,
gdyby puścił to w takiej formie? Niemała kasa poszłaby się… Ale co to kogo
obchodzi? Wszak muzeum to budżetówka! A winnego szukaliby wszędzie, tylko nie u
siebie!
Drugie zdarzenie opisała Małgosia (KuferekMajuliki) w
komentarzach pod poprzednim postem.
Dwie sytuacje z pozoru kompletnie różne, a jednak
mające wspólny mianownik.
Zdruzgotana Małgosia napisała, że jakiś bydlak w biały
dzień, pod blokiem, utopił w beczce z deszczówką trzy kociaki. I nikt tego nie
widział, ani nie słyszał? I nie ma winnego? Jest, a jakże i to nawet dwóch –
ten (ta, to), który dopuścił się czegoś tak ohydnego, jak i ten (ta, to), który
to widział i nie zareagował.
Co się z nami (ludźmi) dzieje? Dlaczego obojętnie
przechodzimy wobec takich czynów i tym samym dajemy przyzwolenie na zachowania
tak bardzo odległe od tzw. moralności? Gołym okiem i na każdym kroku widać
niekorzystne zmiany – takie na przykład, jak przytępienie wrażliwości, brak
wyraźnych granic między dobrem, a złem, kompletny brak odpowiedzialności i gotowości
ponoszenia konsekwencji swoich działań. Zatraciliśmy zdolność odróżniania dobra
od zła? Nie potrafimy dokonać właściwego wyboru? Nie obchodzi nas czyjaś
krzywda? Nie ogarniam. Z jednej strony jest mnóstwo ludzi wrażliwych,
pomocnych, „moralnych”, a z drugiej jest ocean krzywdy i cierpienia istot
słabszych i bezradnych – głównie zwierząt, ale nie tylko przecież. Jak to się
stało, że to drugie jest w ofensywie? Mam swoją teorię. Taką mianowicie, że
postęp cywilizacyjny sobie, a moralność sobie. Rozjechało się. Przyszło nam żyć
w świecie popapranych wartości. Nadrzędnym celem jest bogacenie się, chora
rywalizacja o jakieś wyimaginowane dobra i wartości (czytaj kasę), pogarda dla
tych, którzy są mniej „zaradni”, starsi, biedniejsi, słabsi, chorzy. Światem
rządzi przeciętność, tyle że sprytna. Jakie będzie następne pokolenie? Z mojego punktu widzenia już nie powinno mnie to obchodzić. A jednak obchodzi i wkurza. I nie napawa optymizmem. Tylko nie
mówcie, że zawsze tak było. Nie było!
Zakończę słowami Alberta Schweitzera, który odbierając
pokojową nagrodę Nobla w 1952 roku powiedział:
„Człowiek stał się nadczłowiekiem. [...] Lecz ten nadczłowiek, obdarzony
nadludzką mocą, nie osiągnął poziomu nadludzkiego rozumu. W tym samym stopniu,
w jakim wzrasta jego moc, staje się coraz bardziej nędznym człowiekiem [...].
Powinniśmy zdać sobie sprawę, że im bardziej jesteśmy nadludzcy, tym bardziej
stajemy się nieludzcy”.
PS. Chciał nie chciał, zamiast interweniować w muzeum, poprawiliśmy napisy, ponieważ interwencja byłaby stratą czasu. A za zawalenie terminu byłby odpowiedzialny Ogniomistrz, nie ten muzealny dureń i darmozjad. To zachowanie asekuranckie, ale ja już mam w pompie dochodzenie słuszności i prawdy.
PS. Chciał nie chciał, zamiast interweniować w muzeum, poprawiliśmy napisy, ponieważ interwencja byłaby stratą czasu. A za zawalenie terminu byłby odpowiedzialny Ogniomistrz, nie ten muzealny dureń i darmozjad. To zachowanie asekuranckie, ale ja już mam w pompie dochodzenie słuszności i prawdy.
No i coś ładnego na koniec: