poniedziałek, 27 listopada 2023

ŚWIĘTO!!!

     No i masz! PrezesKura się ukrywa😉 i przegapiłyśmy szfystkie, a tu taka ważna sprawa! Coś mi od kilku dni chodziło po głowie i w końcu sprawdziłam, że właśnie 23 listopada przemknęła nam po cichutku, niepostrzeżenie, bez fanfar i szampana - tadam! 

       DZIESIĄTA ROCZNICA POWSTANIA KURNIKA!!!
                                               
FĄFARY!!!

                                Hano! Miko - gdzieś tam w Patagonii!

    Niech nam Kurnik trwa jak najdłużej, na co mam nadzieję zapracować memi własnemi rencami!

A teraz:

                                              jesienna róża

                                       letni tort brzoskwiniowy

                                

                                    i polewajcie, co tam chcecie!


P.S. Znajdzie się Kura, która pamiętała?

wtorek, 21 listopada 2023

TROCHĘ O MNIE

 

    


Najwyższa pora na nowy post, a ponieważ wciąż brak mi pomysłów, przyszło mi do głowy, żeby się trochę przed wami pochwalić i jednocześnie opowiedzieć, jak to się stało, że zaczęłam się bawić rymowaniem.
    Od czasów wczesnonastoletnich chciałam „coś” pisać. Próbowałam, owszem, ale nikt mnie nie zachęcał do działania w tym kierunku. Jakieś wierszyki, pamiętnik… chciałam pisać poważne, białe  wiersze, jednak okazało się, że zdecydowanie łatwiej idzie mi z mową wiązaną. Po raz pierwszy wyszło z worka przysłowiowe szydło, kiedy w klasie maturalnej mieliśmy napisać pracę na temat wojny, w dowolnej formie literackiej. Wtedy (przez brak pomysłów i czyste lenistwo) postanowiłam napisać wiersz; zero konkretów, czyste emocje, cztery zwrotki - a ile czasu musiałabym się męczyć z opowiadaniem! Polonistka postawiła pięć i tylko zapytała z wyraźnym zdumieniem: sama to napisałaś?
    Potem porzuciłam pisanie. Na długo.
    Jak wiecie, robię kartki. Jedne z pierwszych, które zrobiłam, to były kartki na Boże Narodzenie - malutkie choineczki wyszyte krzyżykami na starej kanwie, którą znalazłam w czeluściach szafy, muliną też wygrzebaną ze starych zapasów. Zdjęć oczywiście nie mam, wtedy telefony z aparatami nie były czymś ogólnie dostępnym. Narobiłam się trochę przy tych kartkach i nie chciało mi się już wymyślać życzeń, zawsze zresztą miałam z tym problem. Wiedziałam już wtedy, że w sieci można znaleźć wszystko, więc zaczęłam szukać jakichś wierszyków. Były, owszem, ale tak beznadziejne, że postanowiłam sama spróbować. Napisałam trzy albo cztery, wydrukowałam - wystarczyło tylko podpisać i przykleić na kartkę. Potem często pisałam życzenia imieninowe, urodzinowe i na inne okoliczności.
    W tym samym mniej więcej czasie, na przełomie mileniów (Ha! Jak to brzmi!) chodziłam z moimi dziećmi na zajęcia muzyczne, które prowadziła moja znajoma - Alicja zwana Lidką. Przychodziły na nie dzieci  z rodzicami, najczęściej z matkami, często śpiewaliśmy wszyscy razem, zabawa była pyszna (ta grupa stała się zaczątkiem dziecięcego zespołu „Niezapominajki”).  Ale nie tylko śpiewaliśmy. Lidka organizowała wieczory kolęd w okresie przedświątecznym, zakończenia sezonu przed wakacjami, a przez kilka lat Festiwal Piosenki Dziecięcej.
    Na którychś zajęciach Lidka  zaśpiewała nam piosenkę; była to stara, dziecięca wyliczanka, do której jedna ze starszych dziewcząt, przychodzących na lekcje indywidualne, skomponowała (przy pomocy prowadzącej) melodię i dopisała dwie zwrotki. Lidka zaproponowała nam, żeby dopisać więcej zwrotek. Oczywiście nikt się na to nie narwał oprócz mnie, bo od razu wpadł mi do głowy pomysł na rozwiniecie tego tekstu nazwanego roboczo „Diabełek” (pierwsza, oryginalna zwrotka i dwie ostatnie, dołączone najpierw, kursywą, mój tekst normalną czcionką):

Siedzi diabeł na stodole,
aż go słoma w tyłek kole.
Przypatrzcie się ludzie, święci,
jak ten diabeł tyłkiem kręci.

Kręci tyłkiem, podskakuje,
bo ta słoma strasznie kłuje.
Chciałby znaleźć coś miększego,
lecz jak zabrać się do tego?

Poradziły mu dwie panie,
żeby usiadł gdzieś na sianie,
ale w sianie były grabie;
nie wierz, diable, nie wierz babie!

Stary Maciej mu powiedział,
by na pieńku se posiedział,
ale drzazgi były w pieńku.
Oj, niedobrze, mój diabełku!

Wrzasnął diabeł wniebogłosy,
płacze, krzyczy pod niebiosy,
nawet wszystkich świętych wzywa!
Tak to czasem z diabłem bywa.

Święci z nieba w dół spojrzeli,
wielkim śmiechem wybuchnęli!
Oj, ty czorcie, nasz diabełku,
usiądź lepiej na krzesełku!

A na krześle była igła,
co spłatała diabłu figla.
Sekret taki tutaj zdradzę:
świętym ufać też nie radzę!

    Przyszedł rok 2003 i obchody 650-lecia Olsztyna, kiedy między innymi odbył się konkurs na piosenkę o Olsztynie. Został ogłoszony wcześniej, jesienią 2002 roku, i wtedy Lidka powiedziała do mnie: to ty mi napiszesz teksty! Wygłosiła to stwierdzenie z tak niezachwianą pewnością, że nie widziałam innego wyjścia, jak wziąć się do roboty. Powstały wówczas dwie piosenki: „Spacerkiem po Olsztynie” i „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Druga zajęła w konkursie III miejsce, a pierwsza zdobyła nagrodę publiczności. Lidka postanowiła pójść za ciosem i wydała płytę „Piosenki o Olsztynie, Warmii i Mazurach”. Na płycie znalazły się piosenki przez nią skomponowane, w tym obie konkursowe, a ja napisałam teksty do większości z nich. Nie ruszałam w zasadzie tylko jednej, a kolejną poprawiłam na tyle, że jestem z pewnością współautorką, choć nie zostało to zapisane oficjalnie. Inną z kolei napisałam, kiedy już powstały słowa refrenu, a autorstwo całości zostało przypisane mnie. Czyli wszystko się wyrównało ;) Brałam, razem z Dorotą, moją córką, udział w nagraniu tej płyty. W chórkach oczywiście.
    Powiem wam, że rozprowadzenie takiej płyty bez odpowiedniej reklamy i promocji to karkołomna sztuka. Kupowali w zasadzie znajomi, znajomi znajomych , rodziny i znajomi rodzin. Jeszcze w zeszłym roku kupiłam od Lidki płytę dla znajomej, która usłyszawszy ją stwierdziła, że musi to mieć.
    Dla Lidki napisałam też piosenkę-hymn dla dziecięcego zespołu „Niezapominajki” i teksty do tańców narodowych na trzecią z płyt tego zespołu. Ale płyty „Niezapominajek” (trzy) były już tylko dla dzieciaków i ich rodzin. Ja dostałam po jednej sztuce.

„NIEZAPOMINAJKI”

Małe skrawki nieba na ziemię opadły,
w gęstej trawie nad strumykiem cichutko przysiadły,
a w środku ukryły sto złotych pieczęci,
żeby różne ważne sprawy zachować w pamięci.
W co się kiedyś mama z prababcią bawiła,
jakie bajki i piosenki najbardziej lubiła,
jakich wierszy tata uczył się na pamięć,
jak po lekcjach na podwórku dokazywał dziadek.

Ref. Niezapominajki, tak się nazywamy,
o naszej tradycji nie zapominamy.
Dawne opowiastki i piosenki znamy,
nie zapomnisz nigdy o nas, gdy ci zaśpiewamy!

Niezapominajki, tak się nazywamy,
o naszej tradycji nie zapominamy.
Dawne opowiastki i piosenki znamy,
nie zapomnisz nigdy o nas, gdy ci zaśpiewamy!

 Cdn.

P.S.
Taki mi się zrobił kolaż ze zdjęć i nie umiem go poprawić. Płyty są w odwrotnej kolejności, niż powstawały. Licząc od lewej, czwarta i trzecia u góry, druga i pierwsza na dole.