wtorek, 10 czerwca 2025

POŻEGNANIE

 



        Dziś o czternastej żegnałyśmy wirtualnie Anię Bezową. Te z nas, które mogły, zapaliły dla niej  światełko i czuwałyśmy podczas pogrzebu na naszej grupie fejsbukowej. W imieniu nas wszystkich  Justyna kupiła ten piękny wieniec w kształcie serca. Na szarfie jest napis: "Aniu, nie zapomnimy. Będziesz na zawsze w naszych sercach. Rodzina z wyboru."

        Anka Rucianka napisała dla Ani pożegnanie:

    "Aniu Bezowo, zwołałyśmy się tu, aby odprowadzić Cię do Patagonii. Żebyś mogła tam odpocząć od bólu i zmartwień. Czekają tam na Ciebie bliscy. Wierzymy, że w Patagonii jest wspaniale, bo MUSI tak być, skoro nikt stamtąd nie wrócił. Ty już to wiesz, a my też kiedyś się przekonamy. Pewnie zastanawiasz się jak z wołankami? Staramy się, choć jest już inaczej. Gdyby w Patagonii był Internet, nadal byś nas wołała, nasza Anko Wołanko. Napisałam nie na czarnym, ale na czerwonym tle, bo wiem, że to Twój ulubiony kolor."
        
    Aniu kochana, żegnałyśmy Cię ze łzami i bólem w sercu. Wierzymy, że już jesteś spokojna i szczęśliwa. 


czwartek, 5 czerwca 2025

DLA ANI...

     Kochane Kurki, z ogromnym smutkiem zawiadamiam, że dziś, po ciężkiej chorobie, odeszła nasza Ania Bezowa. 






DLA  ANI

Żyłaś jak każdy. I kochałaś.

Cuda w twych rękach powstawały,

by innych nimi obdarować.

I pilnowałaś, by nas zwołać,

by każdy wieczór wspólnie płynął.

Wołanie ozdabiałaś rymem.

Ileż tych rymowanek było!

 

Aż doszłaś do strasznego morza,

gdzie wielkie fale - jedna groza,

druga ból, trzecia to cierpienie,

a czwarta męka. Każda w ciebie

biła, rzucała cię na ziemię.

 

Nagle się morze rozstąpiło

i poszłaś prostą, jasną drogą,

aż tam, gdzie słońce zachodziło,

gdzie inni jeszcze pójść nie mogą,

gdzie drzwi zamknęły się za tobą.

 

Popłyniesz księżycową rzeką

w gwiazd stronę, w mroczne, nocne niebo,

zatańczysz z wiatrem i z drzewami

nad ciemnym lądem, nad chmurami

i księżycowym srebrnym pyłem

w oczy nam zasmucone sypniesz…

Wspomnienia się  rozkruszą wszystkie

i łzy popłyną strumieniami.


Nie zapomnimy. Będziesz z nami.

 

Anko Wołanko, Aniu Bezowa - patrzę na szydełkowe cudeńka, które dla mnie zrobiłaś i łzy kapią na klawiaturę. Za wcześnie Ci wypadła podróż do Patagonii, ale pociesza mnie myśl, że może spotkałaś już Ewę, Monikę, Damę i Elę...
I nie martw się o Bezunię - czuwamy. 

P.S.
Dopisek pod wierszem od Hany.

wtorek, 3 czerwca 2025

JESZCZE RAZ URODZINY I INNE WYDARZENIA

   Miałam napisać trochę wcześniej, ale jakoś nie wyszło 😉  Różne rzeczy się na to złożyły, jednak już najwyższa pora na nowy post, bo pod starym nikt już nie komentuje 😟 Wszystkie nasze kurze pogdakuszki przeniosły się na fb. Ale ja wciąż chciałabym pisać i gdakać tu, i chciałabym, żebyście i wy tu gdakały.

    Z tymi urodzinami to jest tak, że w naszej rodzinie (rodzinie z przyległościami) od końcówki marca  do końca maja urodziny ma trzynaście osób (część już nie może ich obchodzić 😢 z niektórymi już nie świętujemy wspólnie). Statystycznie wypadałaby jedna impreza w tygodniu, tymczasem w jednym są dwie, a nawet trzy, w zależności od tego, jak się w tygodniu ułożą daty, a w innych nie ma wcale. Jednak jest nas mniej i ostatnio samoistnie powstała tradycja, że urodziny, szczególnie te okrągłe, świętujemy obiadem w restauracji.


W tym roku były aż trzy takie okrągłe rocznice. Nawet mi się to podoba, bo nie ma sprzątania i stania przy garach. Oprócz urodzin są jeszcze przecież w tym czasie  Święta Wielkanocne, majówka, Dzień Matki, a jeśli dodać jeszcze tylko jeden dzień, to i Dzień Dziecka. Można by świętować na okrągło, hrehrehre 😃
    A jeszcze miałam dodatkowe święto, bo mój wyjazd do córki zbiegł się z Międzynarodowymi Targami Książki. Choć było zimno i chwilami lał deszcz, ludzi były tłumy. Gościem honorowym targów była Republika Korei. Mieli piękne stoisko z fajną ekspozycją, a oprócz książek można było kupić pamiątki. Co ciekawe, dwa albo trzy dni przed wyjazdem z domu byłam w naszym Empiku i zobaczyłam kilka ładnie wydanych koreańskich książek, oczywiście w polskim tłumaczeniu. Trochę się zdziwiłam, a potem okazało się, że to przy okazji targów, bo te same książki i tam zobaczyłam.





    Udało mi się również zdobyć, dzięki znajomej, Małgosi, 
dedykację Hanny Bilińskiej-Stecyszyn  na jej książce "Grosik szczęścia".  Gdyby nie Małgosia, która zna autorkę osobiście, nic by z tego nie było, bo Pani Hanna podpisywała książki tylko do dwunastej. Małgosia zadzwoniła do niej i poprosiła o napisanie dedykacji, a kiedy dotarłyśmy na stoisko, książka na nas czekała.


Jeszcze czeka na przeczytanie. Jest w tej chwili trzecia w kolejce. Czwarta jest książka Marka Maruszczaka "Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć", którą dostałam na Dzień Matki.


    Przez te dwa miesiące z kawałkiem zaliczyłam też trzy wernisaże i dwa spotkania autorskie.
Pierwsze z Jackiem Panasem, dziennikarzem zajmującym się między innymi historią Olsztyna, a drugie z poetką, Mirą Linge- Cielecką.



    A jeszcze wcześniej, na początku marca, udało mi się spełnić jedno z moich marzeń, bo córka kupiła  bilety na koncert Michała Bajora! Niestety, odrobinkę się rozczarowałam; Michał Bajor nie zaśpiewał żadnej z moich ulubionych piosenek. Ale kupiłam jego najnowszą płytę i - oczywiście! - mam dedykację; nie tylko na tej, ale i na drugiej, którą wzięłam z domu, w razie gdyby nie było płyt do kupienia.



    Za dziesięć dni przyjeżdża córka i po raz kolejny będziemy wolontariuszkami  podczas biegu Citi  Warmia Run Challenge. I znów na ten czas zapowiadają upał, ale zobaczymy, to jeszcze dziesięć dni.  Wolałabym, żeby prognozy się nie sprawdziły, bo ja to ja, ale biegacze będą mieli ciężko, choć trasa jest fajna, prowadzi przez las, głównie w cieniu.

   Widzicie same; dzieje się dużo, ale choć z jednej strony wydaje mi się, że nie mam czasu, to z drugiej mam wrażenie otaczającej mnie pustki. Jeśli nie mam konkretnych planów, czuję się beznadziejnie. Jednocześnie odrzuca mnie od jakiegoś drobiazgowego sprzątania czy porządkowania szpargałów, co już dawno powinnam zrobić. Nie chce mi się chodzić na spacery, bo zielone tereny wkoło kurczą się w zastraszającym tempie i właściwie nie ma już w pobliżu nic podobnego do łąki. Ostatni łąkowy kawałek ogrodzono i coś tam budują. A tu wiosna pełną gębą, w końcu rozkwitły akacje i zaczyna kwitnąć jaśmin, wciąż jeszcze kwitnie głóg i gdzieniegdzie w cieniu widać resztki bzu Wszystko zielone,  bo w końcu częściej pada i jest naprawdę pięknie. Muszę sobie znaleźć nowe tereny spacerowe, bo poza Lasem Miejskim, nie ma fajnych miejsc, a las znam na pamięć i podczas spacerów nasuwa mi się zbyt dużo wspomnień.