niedziela, 2 września 2018
Ekshibicjonistyczny post o zaufaniu
Postanowiłam dzisiaj zwierzyć się Wam z jednej z moich słabości. Otóż tak mam, że ufam ludziom. Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo z genów raczej nie, w każdym razie nie z tych wprost po Rodzicach, bo oni zbyt ufni nie byli. A ja mam tak, że na starcie Człowiek, jeśli nie zrobił przedtem niczego okropnego o czym bym wiedziała, zawsze wydaje mi się dobry i godny zaufania. A jeśli tak jest, to w relacji z nim staram się zrobić dla niego to co jest w mojej mocy, zwłaszcza jeśli jest on w trudnej sytuacji życiowej. Nie, nie spieszę z głupią pomocą nieproszona, nie narzucam się z nią, ale nie potrafię odmówić pomocy jeśli jestem mniej lub bardziej wprost o nią proszona. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ostatnio po raz kolejny dostaję w doopę za taką właśnie pomoc. A wcześniej – tu kilka przykładów: Zatrudniona przeze mnie pani do sprzątania, rzeczywiście w trudnej sytuacji życiowej prosi o zaliczkę na poczet kolejnych „sprzątań”. Po otrzymaniu owej nie zjawia się więcej. Kolejna pani, którą traktuję po koleżeńsku (inaczej nie potrafię, nie mam doświadczeń ze „służbą”), po pewnym czasie zaczyna tak odwalać robotę, że pod jakimś pretekstem rezygnuję z jej usług. Na domiar złego nie umiem jej podać właściwego powodu rezygnacji. Głupio mi. Pewna młoda, inteligentna kobieta, której skłonna byłam nieba przychylić z różnych, przede wszystkim emocjonalnych powodów, obdarza mnie epitetem „małego rozumku” bo pozwoliłam sobie zwrócić jej uwagę na pewną, oczywistą zresztą, niestosowność zachowania. I dalej mogłabym mnożyć przykłady, których w ciągu mego - dość już długiego życia - narosło wiele. Ostatnio zaś kobieta, dla której pomoc kosztowała mnie naprawdę dużo sił, środków, zaangażowania, również materialnego, nie mówiąc o emocjonalnym, okazała się niezdolna do rezygnacji nawet z odrobiny własnych przywilejów w imię zachowania choćby poprawnych relacji. Skończy się to źle i znów pozostanie osad.
Całe życie burzyłam się przeciwko stwierdzeniom typu „nie rób nic dobrego, a nie spotka cię nic złego” czy „jak masz miękkie serce, musisz mieć twarda dupę”. Ostatnio jednak jestem coraz bliżej tego, ażeby zastanowić się poważnie nad „mądrością” ludową tych powiedzeń. I bardzo mi z tym źle.
Wasza MM
Teraz mówię ja – Hana. Niestety, mam podobne doświadczenia. Najgorsze (dla mnie) w takich sytuacjach jest to, że ktoś, komu zaufaliście, robi jakąś straszną woltę, następnie odwraca kota ogonem, kłamie, przekręca fakty, a wtedy człowiek pogrąża się w piekle wątpliwości i zaczyna się zastanawiać nad swoimi zdrowymi zmysłami. I chociaż sytuacja jest oczywista, człowiek zadręcza się, wałkuje temat, miota się, podczas gdy druga strona nie widzi nic nagannego w swoim zachowaniu, a wręcz przeciwnie. I wciąga w swoje konfabulacje osoby trzecie, podczas gdy my nie mamy żadnej możliwości obrony.
Podobnie jak MM, ja również nie potrafię odmówić pomocy. Staram się to robić rozważnie i ostrożnie. Za każdym razem, po kolejnym paskudnym doświadczeniu obiecuję sobie, że to ostatni raz. Jednakże uważam, że przykrości (eufemistycznie rzecz ujmując) nie doznaje jedynie ktoś, kto nie robi nic i idzie przez życie jak tępa dzida albo inny taran. Nie da się tak funkcjonować, normalnie czujący, empatyczny człowiek tak nie potrafi. Pozostaje więc robić swoje i od czasu brać w doopę wkalkulowując to w koszty życia. To boli, ale wolę to, niż ze strachu przed rozczarowaniem nie udzielić pomocy tam, gdzie naprawdę może być potrzebna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ech:(((Siostry w niedoli...
OdpowiedzUsuńDlugo trwalo, pare razy zabolalo, ale nauczylam sie asertywnosci. Moje zaufanie do ludzi malalo z uplywem lat. Teraz umiem odmowic i nawet ugruntowac, dlaczego to robie: bo nie mam zaufania. Gdyby mnie bylo stac na pania do pomocy w gospodarstwie, umialabym wyrazic niezadowolenie z jakosci wykonywanych przez nia uslug, w koncu nie place jej za sama obecnosc i picie kawy. Nie bylo latwo stac sie osoba asertywna, ale jestem z siebie dumna, ze dalam rade.
OdpowiedzUsuńAMP, zaufanie nam podupada w miarę nabywania niedobrych doświadczeń. Z tego samego powodu uczymy się asertywności. Szkoda, że te lekcje bywają bolesne. Stąd tylko mały krok do zgorzknienia.
UsuńMnie również parę razy spotkało rozczarowanie. Bo ja też z tych, co z pomocą lecą natychmiast. Asertywności uczę się w dalszym ciągu. Już potrafię odmówić. Czasem jest też tak, że, że jeśli widzę, że ktoś próbuje mnie w jajo zrobić, to urywam kontakt, nie tłumacząc się dlaczego, i unikam. Aż do naturalnego wygaśnięcia kontaktów. Nie słucham opinii innych ludzi na temat różnych osób. Daję kredyt zaufania, ale tym, którzy na mój "pierwszy rzut okiem" budzą moje zaufanie. Na szczęście mam intuicję i "dar" do poznawania się na ludziach na "pierwszy rzut oka", natychmiast wyczuwam, czy menda, czy nie. Jestem też w swoich działaniach dość radykalna. Otóż kredyt zaufania się kończy definitywnie, i natychmiast, jeśli ktoś mi, czy komuś zrobi świństwo. Wtedy ma przechlapane u mnie do końca świata. Bo skoro raz zrobił, to na pewno nie ostatni. Ale jeśli ktoś jest w porządku i szczery, to serce, duszę i wentrobę mogę oddać, nie licząc na nic w zamian.
OdpowiedzUsuńEwa, też mam intuicję, ale ona czasem zawodzi na całej linii. Albo delikwent się dobrze maskuje. Ale jak juz wpadnie, to - podobnie jak Ty - skreślam.
UsuńAle gdybym zatrudniła kogoś do sprzątania, ooooooo!, to na pewno wyegzekwowałabym to, za co zapłaciłam, bo nienawidzę sprzątania, i wizja tego, że musiałabym po kimś, kto ma za to zapłacone poprawiać, przyprawiłaby mnie o szał :)
OdpowiedzUsuńtez ludowe "zrob komus dobrze kara cie nie minie"... sprawdzone i bolalo ... i jeszcze raz, i jeszcze... i co zrobisz? niewiele bo niegodziwe/nielojalne/podle/czy co tam przykre dopada przewaznie znienacka
OdpowiedzUsuńTrudno mi coś powiedzieć, bo nie mam ostatnio podobnych doświadczeń. Pomagam, jeśli mnie ktoś o to prosi,ludzie mi pomagają i to tak, że aż mi głupio, że dostaję tak wiele. Nauczyłam się odmawiać, kiedy jest to wbrew moim zasadom lub widzę, że jestem wykorzystywana. Odmówiłam kuzynce świadczenia w sądzie na sprawie rozwodowej, bo musiała bym kłamać albo mówić nie to, co widziałam, ale to, co ona mi powiedziała. Zerwałam koleżeństwo z jedną dość miłą znajomą, widząc jak traktują zwierzęta i na dodatek są myśliwymi. Kiedyś bym ryczała, teraz tylko wzruszam ramionami. Nie daję innym władzy nad sobą, tej emocjonalnej. Z pewnych powodów musiałam szybko i pewnie nauczyć się rozróżniać psychopatów czy narcyzów czy jak ich tam jeszcze nazywają - manipulatorów bez wyższych uczuć, skupionych tylko na sobie. Zdarzyło mi się kiedyś, że te zapłaciłam i tyle widziałam "fachowca". Od tej pory nigdy nie płacę z góry. Pozwoliłam sobie na bycie wredną, nie muszę być zawsze dobra, miła i do rany przyłóż, więc nie miała bym kłopotów z powiedzeniem sprzątaczce, co o niej myślę. Delikatnie i kulturalnie, ale zawsze prawdę. Aspiki z resztą zwykle mówią prawdę i nie mają zahamowań. Bo to nie jest tak, że jak robimy dobro, to dostajemy w dupę. Często, bardzo często mamy odpłacane dobrem jeszcze większym. Myślę, że jeśli ktoś ma doświadczenia z naciągaczami, jedno za drugim, to znak, że ma się czegoś nauczyć. Jak już odrobi lekcję, to ten ciąg ustanie. W sumie, mając identyczny punkt wyjścia, jak Marta - czyli ufając ludziom, udzielając im kredytu zaufania na starcie, dopóki niektórzy nie udowodnią, że nie są go warci, nie mam już od lat złych doświadczeń. Ale i owszem - oceniam ludzi, bo lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia. Czy z osobą solidną i szczerą, czy niestabilną psychicznie histeryczką, czy z kimś szczodrym i otwartym, czy z egoistą ciągnącym tylko do siebie. Najwięcej jest ludzi "w kratkę" hi hi hi.... Ale to, że wiem, jaki ten ktoś jest, to nie znaczy, że go przekreślam. Nie moja to sprawa, ja sobie żyję i daję żyć innym. Tylko postępuję w konsekwencji. Nie przywiązuję też za bardzo uwagi do tego, co ktoś mówi o mnie - to też jego sprawa, nie moja. A czasem ktoś chlapnie coś w chwili zdenerwowania i wcale tak nie myśli.
OdpowiedzUsuńWiecie - to, co myślą i odczuwają inni wcale nie było dla mnie takie oczywiste, wręcz przeciwnie. Nie mam wrodzonych mechanizmów społecznych (a raczej w małym stopniu), więc długo dość nie mogłam się rozeznać, co jest grane). Potrzeby emocjonalne mam jak każdy, ale nie rozpoznawałam tych różnych gierek społecznych, kolejności dziobania, hierarchii w stadzie itp. Uczyłam się tego długo i żmudnie - studiując słowa-klucze (a raczej odzywki-klucze), mowę ciała, sposób wypowiadania się itp. Teraz się przydaje.
Gorzka, mądrze gadasz. Jednak nie chodzi mi o naciągaczy, bo aż tak naciągać się nie pozwalam, a o ludzi otaczających mnie na codzień, takich, których lubię, cenię i uważam za przyjaciół albo przynajmniej dobrych znajomych. I nagle dzieje się coś, czego nie pojmuję. To już nie jest niewdzięczność, a zdrada. Cięższy kaliber.
UsuńGorzka, i nie chodzi też o to, co tam ktoś gada na mój temat, bo to też mam w pompce. Chodzi o oszczerstwo.
UsuńAle temat na czasie jakby. Jestem z natury beznadziejnie ufna.I wiele razy sama pchalam się z pomocą.Odmawiac nie umiem za bardzo. Wygląda to jak tłumaczenie. Wiele razy dostałam w doope i wiele razy lykalam gorzkie łzy rozczarowania.Krag "koleżanek" sukcesywnie malał i już się tak nie wyrywam do pomocy. Nadal jestem ufna ale już uważam.
OdpowiedzUsuńOnegdaj w necie znalazłam taki tekst.Zapisałam treść,nie zapisałam kto to powiedział.
OdpowiedzUsuń"By poznać drugiego człowieka,wystarczy tylko raz zrobić coś wbrew jego woli"
Znacie takich ludzi?Bo ja tak,nawet tutaj.
Zgadzam się Orko z Tobą. Wiem, komu nie wolno się sprzeciwić.
Usuńoj tak....
Usuńa ja nie......
UsuńJa też wiem :-)
Usuńa ja dalej nie..
Usuńa mi jest przykro, bo to miejsce jest miejscem z założenia przyjaznym
Usuńsonic a czemu przykro ? To bardzo przyjemne miejsce :-) A że się wie co i jak, to nawet sprawia, że jest przyjaźniejsze :-)Wiesz, ta akceptacja i tolerancja działa ;-)
Usuńczasem dobrze wychodzić z założenie że mowa jest srebrem...
UsuńDlatego, że jest to przyjemne miejsce, miejsce akceptacji i tolerancji, jest tu tak wiele osób i trzeba o to dbać, by takim pozostało i wierz mi, nie musisz mi o tym przypominać
sonic :-)* no czasem można półgębkiem się pośmiać :-) to samo życie :-) bo można za bardzo polecieć w stronę poprawności tej, no...politycznej :-) Się rozgadałam w Kurniku, aż sama z siebie się śmieję. Już przestaję :)
UsuńA ja, tak jak Opakowana, nadal nie..
Usuńi podobnie jak Sonic, zasmuciło mnie to...
Orka wie i nie powie.
UsuńJa też nie wiem i nie powiem!
UsuńI ja też nie wiem, i też nie powiem! Powie ktoś?
UsuńO, z kompa mam awatarek z Franią, a ze srajfona z Kajcią. Niech to nikogo nie zmyli ☺
UsuńNie pytajcie Orki, bo nie powie. Lepiej żyć w niewiedzy, niż w konflikcie.
UsuńFaktycznie gorzko. Też się nacięłam parę razy, bo to funkcjonuje na zasadzie: skoro ja bym komuś jakiegoś świństwa nie zrobiła, to dlaczego om ma mnie.
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zastanawiała postawa mojej mamy: oddała by ostatnią koszulę,sama niechętnie przyjmowała pomoc i mnie mówiła, że nie ma nic za darmo, że za każdą pomoc trzeba kiedyś zapłacić.
Często spotykam się z postawą, a bo ja pomagałam, a mnie nikt nie pomógł. Czyli ktoś liczył na rewanż i tu wchodzimy na temat "bezinteresownej pomocy".
Myślę MM i Hano, że się z tego raczej nie wyleczycie, może tylko będziecie ciut bardziej ostrożne.
Zakończę cytatem Magdaleny Samozwaniec; "Jesteśmy dobrzy dla ludzi aby się sobie więcej podobać"
Moje klimaty :-) Hana, ja do Kurnika zaglądam już parę lat. Niezbyt regularnie, ale sporo. I pierwszy raz piszę, i oczywiście nikt ze mną się nie zgodzi, i jeszcze w diób dostanę, ale napiszę i tak.
OdpowiedzUsuńBo jak się pomaga, to się nic od obdarowywanego pomocą nie oczekuje. Że się zmieni, że nasza pomoc wpłynie uzdrawiająco na jego sytuację, że skoryguje jego wady, że człek się ocknie i objawienia dostanie, że ....można mnożyć co tam kto oczekuje. Niby nie oczekuje, ale oczekuje. A lubimy, bardzo lubimy jak pomagamy, żeby było widać efekty. A czasem efektem jest brak efektu i afektu :-)I obwiniamy boguduchawinnych ludzi, a powinniśmy własne, egoistyczne, ukryte pobudki obwiniać. Ludzie są jacy są. Głupi, chytrzy, egoistyczni, dobrzy, mądrzy, współczujący...cała paleta. Skoryguj własne wyobrażenia, własne projekcje na ludzi, a będzie OK. I Ludzie będą Ok. Tacy jacy są. Nie oczekuj. Pomóż i odejdź. Albo nie pomagaj. I nie obwiniaj, bo to twój wybór i twoje decyzje. Można dziobać :-) Ale niekoniecznie :-)
Ja tam Cie dziobac za to nie będę ;) Mądrze mówisz i już Oczywiscie, że oczekujemy, nawet tak podświadomie, chociaż wydaje się nam, że nie oczekujemy, ale przekonujemy się wtedy, gdy reakcja na pomoc jest inna, niż ta jaką my byśmy okazali ;) Wówczas powstają dysonanse, często błędnie przez nas rozmpoznawane, nazywane itd.
UsuńOgólnie życie jest słodko-gorzkie , ludzie są i ludziska , my też czasem robimy inaczej, niż byśmy sie sami po sobie spodziewali :)
Jednak pomaganie jest fajne, gorzej z przyjmowaniem pomocy, tutaj wiele osób nie potrafi tego zrobić, poprosić, lub zareagować po neutralnie czyli przesadnie dziekując, lub nie dziękując w ogóle.. żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi mi o to, ze ktoś komu w czymś pomogliśmy ma dziękować, chodzi mi o to, że ciężko takiej osobie odnaleźć się w tej sytuacji
MM, Hanuś, mam nadzieję, ze w przyszłości wszystkie Wasze tego typu relacje nie przysporzą Wam złych doświadczeń
Anno ...mysle ,ze bardzo sie wpasowuje w Twoja wypowiedz powiedzenie weezuelskie ( moze latynoamerykanski)
Usuń"Haga bien i no mires a quien"
czyli
rób dobrze i nie patrz komu...
No proszę, nikt nie dzióbie :-) Otóż totuż :-) Rób dobrze i nie patrz nikomu ...
UsuńFaktycznie ciężej przyjmować pomoc. Ale to też tylko nasze projekcje :-) Poplątanie z pomyleniem na tej planecie ;-) Pozdrawiam dziewczyny :-)
Czołgiem Bzikowa! Fajnie że zagdakałaś! Zgadzam się z Tobą, jak najbardziej (zwłaszcza w sprawie poplątania z pomyleniem, hrehrehre). Jednak wydaje mi się, że trzeba też brać pod uwagę kaliber sprawy i - oczywiście - kontekst. Bywa przecież tak, że nie chodzi "tylko" o przykrość i niewdzięczność, ale także o bardzo konkretne i bolesne konsekwencje dotykające osoby udzielającej pomocy. I zupełnie niespodziewane.
UsuńSonic, przysporzą, na bank. Nie da się tego uniknąć. Możesz przecież dostać parasolem w ueb od staruszki, którą właśnie przeprowadziłaś przez przysłowiową ulicę. Bo się okaże, że staruszka ma 53 lata, hrehrehre! Chodzi o to, że z tego rodzaju niewdzięczności można się pośmiać, ale bywa tak, że wręcz przeciwnie. Boszszsz, jakie to skomplikowane...
UsuńI jeszcze brac pod uwage nature pomocy. Ja prawie cale zycie mialam pomoc ze strony roznych ludzi i zroznych pwodow. a moze to byla pomoc dla mnie posrednia, bo naszej rodzinie pomagano. No to ja tez pomagam, bo mam dlug. Mozna mnie nabrac, ale nie czesto. Nigdy bym nie zyrowala. NIKOMU, wiec prosze mnie nie prosic, hrehrher. I nie pozyczam pieniedzy. w zasadzie unikam ytuacji, ktore by mnie postawily w takiej sytuacji. a pomoc, po ktorej oczekuje sie, ze ktos sie zmieni przez to...to juz mi minelo bardzo dawno temu.
UsuńCześć Hana, oczywiście, że to trudne wsio. I trudno przewidzieć konsekwencje naszych decyzji pomocowych. No tylko podkreślę : naszych decyzji. Nikt nas nie zmusza, same pchamy się po te lekcje. Jak taki nadgorliwy uczeń co ciągle ręka w górze :-) Ja tak miałam :-) Borzezielony, ale obrywałam, bo czasem pomocą właśnie, było NIE POMAGAĆ :-) Harda lekcja jak mawia mój syn. I wcale to nie zależało od kalibru sprawy, drobne pomocowe gesty, potrafiły mi pierdyknąć lawiną kamieni na głowę.
Usuńopakowana...ja się muszę jeszcze zastanowić nad tym długiem...W domu moim zawsze było coś za coś. Jak coś ci ktoś, to zawsze ty musisz coś. Ja nie wiem. Czy ja muszę się odwdzięczać? Kalkulować gdzie tu oddać? Nie wiem, a może po prostu wziąć i żyć? Muszę pomyśleć...
Anna B. nie kalkulowac gdzie tu oddac. absolutnie nie, bo to troche na sile. raczej jak sie nadarzy okazja. Tesc mojego synka jest taki, jak u Ciebie w rodzinie. Kogos zna, to zna i jest ok, ale jak poprosi o przysluge, albo ktos sam z siebie cos mu zrobi/pomoze, to on bedzie sie wyginal i nieba przychylal w zamian i nie wywaza, ze jak my mu zawiezlismy zelastwo do samochodu, to on rownowartosc jakby w zamian, nie, u n iego jest dozywotnio ;)
Usuńale ogolnie to wziac i zyc, ale majac w pamieci dobro, co go trza pchnac naprzod w jakims momencie. u mnie to wlasnie robienie malych przyjemnosci komus. Tak po prostu. A jak odbiorca to odbiera to juz jego....problem, hrehrehre. Ci co mnie znaja, to znaja. trudno sie nauczyc bezinteresownosci, ale mozna.
opakowana...no właśnie. Bo takie odwdzięczanie się to raczej brak ufności, stawianie barier. Nieumiejętność przyjęcia pomocy bez potrzeby odwdzięczania się, wynika chyba z niskiego poczucia własnej wartości. Bo nie zasługuję...może tak.
UsuńDrobne przyjemności, okazje do posłania dobra dalej. Tak, masz rację. W nurcie życia zawsze coś się przydarzy i można to dobro podać dalej. Eh...uczymy się :-) No dziewczyny ruszyły tym postem kurnik :-)
Znaczy roztrzepaly sciolke...
UsuńBzikowa, moja Mama miała obsesję rewanżowania się. M.in. dlatego rzadko podejmowała gości, bo potem trzeba się rewanżować. U Mamy z wiekiem robiło się to coraz bardziej upierdliwe i męczące, bo każdy, najdrobniejszy nawet gest kogoś z zewnątrz musiał być "zrewanżowany". Dochodziło czasem do sytuacji bardzo niezręcznych, wręcz kuriozalnych. Ja tego nie mam (aż tak), ale też nie mogę powiedzieć, że nie mam żadnego problemu z przyjmowaniem. Bo mam, aczkolwiek niewielki i pod kontrolą (na razie).
UsuńRewanż za pomoc jest nez sensu! Moim zdaniem.
UsuńHana, ja się grzebię, a raczej wygrzebuję z depresji. Długoletniej. I od trzech lat siedzę w tematach z poczuciem wartości i nie tylko. Generalnie jak nie umiesz przyjąć i musisz się odwdzięczać, to znaczy, że ktoś (najczęściej rodzice) kochał cię warunkowo. Jak będziesz grzeczną dziewczynką, to mama/tata będą cię kochali. To oczywiście bardziej złożone. Ale ogólnie tak działa. A potem idziesz w życie i ciągle się starasz zasłużyć na wszystko z głębokim jak rów marjański przekonaniem, że nie zasługujesz jednak na nic. I taki durszlak jesteś, ile by miłości tam nie wlać, to wszystko przecieknie, bo uważasz, że nie zasłużyłaś. I musisz się bardziej starać. Kółko się zamyka. Strasznie ciężko to sobie uświadomić, wierz mi. A jeszcze ciężej zmienić to nastawienie. Że mogę być kochana, taka jaka jestem. A jeszcze wcześniej dojść jaka naprawdę jestem, a jak sobie tylko wyobrażam, że jestem. To tak w skrócie :-)
UsuńTaaa, ja też zawsze pomagałam jeżeli mogłam aż poczułam się wykorzystywana i manipulowana. Przede wszystkim nie znoszę ludzi, którzy proszą o pomoc w sprawach, które sami mogą załatwić a nie robią tego z czystej wygody bo wiedzą że jak poproszą to inni nie odmówią. Sama mam taką zasadę, że proszę o pomoc tylko wtedy gdy czuję się kompletnie bezradna. Niedawno zaangażowałam się w pomoc starszej osoby, trochę finansowo też, załatwiłam mnóstwo spraw i co usłyszałam?, że wlaściwie to wszystko jest nie tak jak ona by chciała, a kwota jaką musiałam zapłacić za pewną usługę : oj nie przesadzaj to taki drobiazg (zależy dla kogo), nie została mi zrócona. I na tym zakończyłam nie tylko pomoc ale i kontakt.
OdpowiedzUsuńAnko Bzikowa; całkiem sie z Toba zgadzam. Prawdziwie pomagający nie oczekuje wdzięczności, ale może przecie oczekiwać że w d... nie dostanie w zamian?
UsuńO to, to, Marta, to właśnie miałam na myśli wypowiadając się wyżej.
UsuńBacha, to chyba jedyna droga na toksycznych ludzi. Zerwać kontakt.
UsuńMartaMarta 2 no to jednak jest oczekiwanie :-) A jak coś się spodziewasz, to możesz się rozczarować. Trudna sztuka. Ale podoba mi się strasznie opowieść Anki 2 o trudnych nauczycielach. Jak wsio uważasz za lekcję, to łatwiej. I wtedy zadajesz sobie pytanie: co ja się nauczyłam pożytecznego dla mnie od tego hardego nauczyciela? Od jakiegoś czasu pełznę już ta drogą i jakby lżej....Co nie znaczy, że tyłek czasem nie boli :-)
UsuńBzikowa, tu się z Tobą nie do końca zgodzę. W wypowiedzi Marty to kwestia raczej semantyczna. Kurczę, jak to sprecyzować? To nie jest oczekiwanie, że się nie dostanie w łeb czy inną część ciała. Po prostu pomagając, nie zakładam takiej sytuacji, a więc nie oczekuję tego, co się zdarza. A to się zdarza i mam poczucie niesprawiedliwości (jako jedno z wielu "poczuć" w takiej sytuacji). Może Marta powinna była napisać, że człek nie spodziewa się, że dostanie w czapę? A nie że oczekuje, że nie dostanie? No proszę, jak elegancko zagmatwałam.
UsuńHana, ja kapewu :-) Jak masz poczucie niesprawiedliwości, znaczy jednak coś założyłaś. Coś oczekiwałaś. Że nie dostaniesz w łeb ogólnie. Nie spodziewasz się, coś jednak cię pierdyknie, masz kupę przykrych uczyć, czyli w podświadomości miałaś jakieś założenia. Inaczej nie byłoby tych uczuć. Nie chodzi o to by ich nie mieć, bo to strasznie trudne. Chodzi o to by rozumieć, że je masz i nie wymagać, by ludzie działali zgodnie z twoimi założeniami. Bo nie będą. Nawet nie wiedzą,że je masz :-) Mają swoje.
UsuńGdzieś tu jakaś kura napisała, że ona nic nie oczekuje od ludzi, tylko żeby byli na poziomie :-) I oni spełniają ten warunek, każdy jest na swoim poziomie ;-) A ona na swoim :-)
A ja napisze cos co nam, moimi rodzicom i mnie, bardzo pomoglo w postrzeganiu niewdziecznych ludzi. Krotko o tym co nam sie przydarzylo. Od lat mieszkamy na emigracji, rodzice dorobili sie kilku domow na wynajem, ktore wynajmuja studentom. Wszystko to bylo oplacone ciezka praca. Studentami opiekuja sie jak wlasnymi dziecmi, mebluja pokoja jak trzeba, sa caly czas pod telefonem aby wpuscic do domu jak taki jeden z drugim zabaluja i w srodku nocy zgubia klucze, sa w kontakcie z rodzicami. I trafil sie jeden gagatek co studentem nie byl, jakims sposobem podpisal umowe a moim ojcem na minejsza sume obiecujac ze roznice bedzie placil w gotowce. A jak tata poszedl po ta roznice, to sie wszystkiego wyparl, a jak kazalismy sie mu wyprowadzic to wzial moich rodzicow do sadu i zawiadomil organy rzadowe ze probujemy go na sile wyeksmitowac. To co sie dzialo potem to byl armagedon dla moich rodzicow. Koniec koncow zostal sadownie wyeksmitowany tylko dzieki temu ze byl poszukiwany przez policje i go w koncu zlapali. Po calej sprawie rodzice czuli sie tak, jakby po nich walec przejechal. I jak tu od nowa ufac ludziom? Cala sprawe skwitowal sasiad, ktory zajmuje sie naukami wschodu. Powiedzial, ze kazdy z nas spotyka na swojej drodze zycia przyjaciol i nauczycieli. Nam trafil sie twardy nauczyciel. Najpierw nas to wprawilo w oslupienie (oczekiwalismy niedowierzania, przerazenia w oczach, wspolczucia) a nastepnie rozbroilo, no bo co mozna bylo zrobic. Teraz gdy trafiaja nam sie niemile przypadki, mowimy sobie - kolejny nauczyciel sie trafil i to nas autentycznie rozbraja. Lekcja zostala jednak dobrze zapamietana i niestety nie jestesmy juz tak ufni.
OdpowiedzUsuńAnka, czołgiem w Kurniku! Kradnę przypowieść o nauczycielu! Zaufanie to ciężka sprawa. Bez niego żyć się nie da, ale jak to zrobić, żeby je mieć do ludzi, ale nie dać się oszukać? Obawiam się, że to niemożliwe.
UsuńHana, no pewa. A ja stara/stala kura jestem tylko malo sie odzywam. :)))
UsuńJa też stara kura jestem, pierwszy raz się odezwałam. Opowieść o nauczycielach cudna. Biorę jako drogowskaz :-) Dziękuję :-)
UsuńZnaczy lykowate i tylko na rosol sie nadawacie????????????????
Usuń:-) ja stara, ale tłuściutka...to nie wiem :-)
UsuńBzikowa na potrawkie!
Usuń:-))))))
UsuńPotrawkie z groszkiem!
UsuńKiedyś pojechałam na miejsce wypadkuczyjs samochód stuknal w samochód kogoś z mojej rodziny. Pojechałam żeby zapytać czy nie trzeba pomóc. Miałam aparat bo wtedy dużo robiłam zdjęć, mówię zróbcie sobie bo może będą potem potrzebne. Po jakimś czasie dowiedziałam się że "przyjechałam Bo się cieszyłam że im samochód szlag trafił. Do dziś nie mogę tego toku myślenia zrozumieć.I w stosunku do tych osób nigdy bez prośby nie wyrwe się z pomocą.
OdpowiedzUsuńI nie zrozumiesz, Masza, nie ma się co łudzić.To teorie spiskowe, a snują je ludzie z kompleksami.
UsuńI strasznie glupi!
Usuńbiedne WY :( nie jest słodko zbierać cięgi za dobre serce, później to tkwi jak zadra za paznokciem
OdpowiedzUsuńElaja, to nawet nie chodzi o tzw. dobre serce. Taka była sytuacja, to się robiło co trzeba i koniec. Trzeba było pomóc, bo albo rybka albo akwarium i już. No cóż...
UsuńPrzypomniało mi się jeszcze jedno porzekadło (chińskie chyba) "Nienawidzimy tych, którym powinniśmy być wdzięczni". Jest w tym ziarno prawdy według mnie.
OdpowiedzUsuńZgadza się, nie lubimy tych wobec których mamy dług wdzięczności, taki co to nie wiadomo jak spłacić.
UsuńEwa2, nie do końca zgadzam się z Chińczykami. Jestem wdzięczna bardzo wielu ludziom i to mi nie przeszkadza w lubieniu ich, wręcz przeciwnie. Jak bum cyk. Wam jestem wdzięczna za mnóstwo spraw na ten przykład - już Wy tam wiecie jakich. I co? I lubię Was, bardzo lubię!
UsuńBo w Kurniku chińskie przysłowia się nie do końca sprawdzają. My wierzymy, że ktoś pomógł bo mógł i chciał i nie oczekuje niczego w zamian (oprócz lubienia oczywiście). Bywa jednak tak że pomoc bywa dużego kalibru, a obdarowany nią nie może sobie poradzić z uczuciem wdzięczności i niemożnością rewanżu. Dlatego rozumiem jeśli ktoś pomaga nie ujawniając się.
UsuńEwa- moja rada na niemoznosc rewanzu i radzenie badz nie z uczuciem wdziecznosci - kazdy COS moze. nawet jesli jest to upieczenie ciasta badz zrobienie skarpetek na drutach, to bedzie cos, a dobro trzeba pchnac dalej, bo przeciez nie kazdy oczekuje rewanzu. naprawde.
Usuńczłowiek uczciwy i empatyczny nie podejrzewa drugiego o złe intencje i stąd te rozczarowania i poczucie krzywdy, gdy zostanie wykorzystany,
OdpowiedzUsuńale i tak nie warto być podejrzliwym bo czy chcemy, aby nam ktoś nie ufał i uważał, że mamy od początku złe intencje? Dobrych ludzi jest więcej:) pozdrawiam!
Otóż to, Klarko. Tak jak napisałam w poście - to ryzyko trzeba wkalkulować w życie.
Usuńi kupic sobie parasol na ewnetualna zawartosc kakuaru comoze byc wylana na leb, cedzak na glowe, jak beda walic po glowie oraz patelnie w spodnie, na te utwardzana dupe....
Usuńmnie moja pani do sprzątania okradała a jak taka pierdołowata, że zamiast ją skonfrontować podobnie jak Ty, zwolniłam ją pod innym pretekstem
OdpowiedzUsuńniesustannie ufam ludzim, moje znajome koleżanki się ze mnie czasem nabijają, bo każdego usprawiedliwiam i nie widzę oczywistego chamstwa i kłamstwa
mimo, że czasem dostaję po dupie, nie cierpię z tego powodu, niech sie martwią oszuści, kłamcy, pieniacze, oni muszą być ze sobą 24/7
Rybeńko, po dupie dostaję, a jakże, ale chamstwo widzę. A kłamstwo doprowadza mnie do białej gorączki - zwłaszcza takie "w żywe oczy". Przez kłamstwa zbyt wiele zawaliło mi się w życiu. Przez wyrafinowane kłamstwa, dodam, bo naiwna trochę jestem, ale nie aż tak.
Usuńa ja chyba nieuleczlnie, że tak powiem, zawsze to mnie skądś wykpują a nie odwrotnie:ppp
UsuńRybeńko, zawsze jest szansa, że jak Ci się nagromadzi, jak się kiedyś odwiniesz, to wióry poleco!
Usuńaaa, nieee, raczej nie, to nie w moim stylu
Usuńmam swoją klasę, nie zniżam się do pewnego poziomu:)))
Rybeńko, samo może się wypsnąć!
Usuńw sumie:)))
Usuńa wtedy to już nie moja wina, jak samo:pp
Rybeńko, może nawet dostałabyś gustowny kaftanik?
UsuńTylko, że oni się wcale nie martwią, bo uważają, że są cwani i głupiego wyrolowali. Jeśli ktoś jest oszustem to jest i chyba mu z tym dobrze. Chyba że go złapią i musi zapłacić.
OdpowiedzUsuńEwa2, bywa i tak, że ten ktoś uważa się za ofiarę i kompletnie nie widzi swojego udziału w sprawie. To chyba najgorsza wersja.
UsuńZgadza się. A umiejętność przyjmowania pomocy też jest cenna. Jeśli mogę chętnie pomagam, ale sama prosić to mam opory. W błahych sprawach owszem, mogę z siebie zrobić "małą bezradną idiotkę", ale to nie o tym rozmawiamy.
UsuńCzołgiem Kureiry! Strasznie mądrze wszystkie gdaczecie, że aż nie ogarniam - przynajmniej chwilowo. Dopiero wróciłam do domu, nakarmiłam stado i odpaliłam stację dowodzenia.
OdpowiedzUsuńPS. U Mamy constans.
OdpowiedzUsuńTo jest dobra wiadomość :) BDB
UsuńTo dobrze!!!
UsuńOstatnio, w trudnym dla mnie okresie, koleżanka z pracy, która nie raz i nie dwa szukała mojego wsparcia i zawsze je otrzymywała- dowaliła mi tak, że wzburzyło to nie tylko mnie, ale całe grono znajomych. Skwitowała to słowami " wiem, że przez jakiś czas będę na cenzurowanym...". Teraz się do mnie nie odzywa ... A jej problemy dopiero się zaczynają...BDB
OdpowiedzUsuńOmatko, BDB, po co ludzie to robią? Z głupoty? Zawiści? Złości? Chciałabym to pojąć. Warto zaprzepaścić dobrą relację po to, aby upuścić sobie żółci i kapnąć jadem?
OdpowiedzUsuńNajczęściej mają jakieś swoje racje i święcie w nie wierzą.
UsuńJeśli chodzi o koleżankę z pracy, to kiedyś wmanewrowałam swoją w bardzo nieprzyjemną sytuację.
W przedszkolu najczęściej grupę prowadziły dwie nauczycielki. Tak się złożyło, że ja swoją grupę przez 3.5 roku prowadziłam sama, z rożnych powodów. Strasznie dużo pracy wsadziłam w tą swoją grupę, ale miałam duże osiągnięcia, więc miałam także satysfakcję. W drugim półroczu "zerówki" doczekałam się drugiej prowadzącej, a ona...
A ona mając lepszy ode mnie kontakt z rodzicami, zaczęła spijać śmietankę z mojej kilkuletniej harówki! Pół roku do wakacji minęło raz, raz wypuściłyśmy dzieciaki do szkoły.
Od nowego roku zaczęłyśmy we dwie pracę z 3-latkami. Obie byłyśmy ambitne więc robiłyśmy dużo, rezultaty były widoczne, tylko, że ona całą zasługę przypisywała sobie. A we mnie powoli narastał żal i gniew.
Przepracowałyśmy tak roczek, a w następnym, aby nie czuć się przegrana postanowiłam coś z tym zrobić.
Aby pokazać jak wygląda nasza praca, organizowałyśmy zajęcia otwarte, dwa razy w roku szkolnym. I ja z tą moją koleżanką umówiłam się w ten sposób, że ja zrobię pierwsze w pierwszym półroczu, a ona potem następne. Zrobiłam to celowo, bo wiedziałam, że jak zrobię swoje samodzielnie bez jej pomocy, to jak przyjdzie jej kolej, to ambicja nie pozwoli jej zwrócić się do mnie o pomoc. chciałam aby rodzice zobaczyli tylko moją pracę, a potem tylko jej. Opracowałam zajęcia i przeprowadziłam, wyszły super!
Przyszła pora na jej zajęcia. Opracowała konspekt, pokazała mi go i ja już wiedziałam, że dzieciaki rozwalą jej te zajęcia, bo ona po prostu nie radziła sobie z dyscypliną w grupie. Jednak jako "dobra koleżanka" zaproponowałam jej pomoc, którą odrzuciła. No i stało się tak jak przewidywałam. Dzieci na zajęciach robiły co chciały, nie słuchając jej zupełnie. Wmieszała się w to dyrektorka, która ją hospitowała, nagadała jeszcze rodzicom.
A ja no cóż...miałam satysfakcję!!!
A koleżanka po zakończeniu roku...przeszła do innej placówki.
Tak oto uczyłam się asertywności...
Marija, zrobiłaś to w białych rękawiczkach. Może to koleżankę czegoś nauczyło?
OdpowiedzUsuńHana, nie sądzę, plusem było to, że uwolniłam się od współpracy z nią.
UsuńMarija, może przynajmniej, jeśli nie naukę, dostała nauczkę?
UsuńTacy spijający śmietankę są niebezpieczni, mogą zepsuć dużo. Też miałam taką koleżankę, która lubiła się podpinać pod cudze inicjatywy.
OdpowiedzUsuńEwa2, chyba każdy miał lub ma kogoś takiego w kręgu otaczających go osób.
OdpowiedzUsuńTemat poderwał do gdakania kury, które tu pierwszy raz widzę na oczy :). To dobrze. Temat rzeka. Tyle odczuć ile osobowosci. A dodatkowo życie każdego z nas nieco inaczej potrafi ukształtować nasze postawy wobec pomagania czy bycia rolowanym. Jednak są pewne stałe elementy. Po pierwsze: pomaganie jest fajne :). I po drugie: bycie osobą empatyczną, wrażliwą i ufną wiąże się niestety z pewnymi, nazwijmy to, trudnosciami. Ja od dawna wkalkulowuje ryzyko twarde, np. zaliczek czy kasy w ogóle, więc ograniczam do kwoty, którą w myslach mogę stracić ot po prostu lub odmawiam, kiedy ryzyko jest za duże. Akurat to jest najłatwiejsze. Najtrudniejsze jest to o czym pisze m.in. Hana. Kłamstwa, których się nie spodziewasz, kłamstwa, których długo nie jesteś w stanie rozpoznać własnie dlatego, że jak ci się wydaje nadal masz przed sobą przyjaciela. Świadomość, że tak dałam się podejść czasami zamienia się w zgorzknienie czy wręcz traumę jeśli przez to zmienia się nasze życie. Większość z nas potrafi sobie jednak radzić z tym i szybko znajdujemy optymalne wyjście. Ja przynajmniej tak mam ale i tak "przerobić" to muszę.. nie ma siły :)
OdpowiedzUsuńNo, to "przerabianie" jest najgorsze. Dlatego ten, który mi to fundnął przesrane ma na zawsze.
UsuńA mnie autentycznie wpiernicza najbardziej dwulicowosc i gadanie za ludzkimi plecami.. zdarzalo sie, ze do mnie dochodzily informacje o mnie, ktore byly nieprawdziwe i strasznie bolaly, bo to byla zwyklaniesprawiedliwosc... a co do wszystkiego opisanego powyzej, to moje dzieci zostaly przeze nas ZLE wychowane, bo dostawaly zawsze w dupe od innych dzieci, a potem doroslych...na szczescie juz nie pozyczaja kasy ani nie pomagaja jak placzliwie ich ktos o to prosi, ale nie calkiem. po prostu nie angazuja sie w 100%. Owszem, pomagaja i wspieraja ale nie w calosci....
OdpowiedzUsuńOpakowana, to nasze pokolenie tak zostało wychowane. W przypadku jakiegoś konfliktu - obojętnie czy to był nauczyciel, sąsiadka, czy koleżanka z podwórka. Rodzice nie brali nigdy mojej strony, z góry zakładali, że to ja nie mam racji, zwłaszcza w konfrontacji ja-jakiś dorosły. Po prostu z założenia, jako dziecko, NIE MOGŁAM mieć racji. I tak to się wlokło za mną, że wszyscy inni mieli rację, tylko nie ja. Teraz już tak nie jest, ale jednak czasem to się czka.
UsuńSkąd ja to znam...
UsuńBacha, pewności nie mam, ale dzisiaj młodzi rodzice są już inni. Też robią błędy, to oczywiste, ale chyba traktują dzieci sprawiedliwiej i bardziej po partnersku. Co ma swoje wady i zalety.
UsuńA mi ojciec kazał "oddawać". Kiedy przychodziłam popłakana z podwórka, że ktoś.. coś to tatka kazał mi oddawać. Natychmiast. Matka oczywiscie nie akceptowała metod ojca ale mi ta jego szkoła się przydała. Nie dawałam sobie "fizycznie" w kasze dmuchać. No w końcu był chłopakiem z Woly a potem z Pragi a tam obowiązywały proste zasady.
UsuńMnie życie w pewnym momencie, dało tak w doopę, że stałam się bardzo nieufna. Za czyjąś naiwność zapłaciłam zdrowiem i 4-letnim kredytem. Ważę każde słowo w realu, żeby nie odwróciło się przeciwko mnie. Pomagam, jeżeli tylko mogę, ale nie poproszę o nic, słowo mi się łamie w gardle, nawet w stosunku do najbliższych. Przynajmniej w pracy mam spokój, nikt się pode mnie nie podpina, jak u Mariji, bo zawsze pracowałam sama.
OdpowiedzUsuńBezowa, to już ciężki kaliber i podpada pod przestępstwo. To coś więcej, niż nadużycie zaufania. Biedna...
UsuńBezowa, mam upierdliwego kuzyna, który ma zwyczaj pożyczać pieniądze i ich nie oddawać. Całą rodzinę obskoczył i padło też na mnie. Przyszedł pożyczyć 50 zł na benzynę, że niby do domu nie dojedzie. Gdyby chciał więcej, nie dostałby. Wiedziałam jednak, że za 5 dyszek będę go miała z głowy. I tak się stało.:) Mam spokój.
UsuńZgadza się, przestępstwo, ale szukaj wiatru w polu...Zdrowia mi nikt nie zwróci.
UsuńJak tu pisać o pogodzie, kiedy temat rzeka i taki trudny.
OdpowiedzUsuńAle lato trwa, chociaż dni już krótsze, pachnie jesienią, kasztany lecą, dzieci do szkoły poszły. Słońce lekko przymglone, poranny chłodek, 19 stopni, wiatr powiewa umiarkowanie.
Niech Wam żadna ludzka paskuda nie zakłóci poniedziałku.
Oj, Kurki, ale temat! Nic do meritum nie dodam, ale mam swój problem; jestem empatyczna, wyczuwam nastrój i emocje, więc od razu mnie dręczy niepokój, kiedy coś się psuje w relacjach. Na dodatek, po różnych rozczarowaniach w stosunku do ludzi jestem zbyt wycofana, często brak mi otwartości i ostatnio chyba przez to i w konsekwencji przez różne niedomówienia, tracę sympatię osoby, na której mi bardzo zależy. W każdym razie coś się dzieje niedobrego i nie wiem, jak to odkręcić. Najprostsze co mi przychodzi do głowy to szczerze porozmawiać. Ale wchodzi tu w paradę moja niechęć do narzucania się i fakt, że ta osoba zdaje się unikać kontaktu. A to wszystko się na mnie fatalnie odbija, bo ciągle wałkuję w głowie temat, a nawet nie mogę spać.
OdpowiedzUsuńTo jak myślicie: przyprzeć do muru i wyjaśnić sytuację?
Absolutnie. Powiedz co czujesz. Uda się, nie uda. Ale wyjaśnisz sytuację. Od siebie dodam, że zbytnia empatia nie jest dobra, a w dodatku zdarza się nam pomylić uczucia. Swoje z cudzymi. Wbrew pozorom, to częste. Paczysz na bezdomnego, siedzi pod ścianą, z pochylona głową...myślisz: biedny, na pewno głodny, może coś go boli...A bezdomny myśli: jeju, jak fajnie posiedzieć w słońcu i nic nie robić, taki fajny dzień :-)A to ty czujesz się biedna i głodna...może głodna przytulenia, może ciepła ze strony kogoś, może uwagi...Świat jest skomplikowany :-) Pogadaj z człowiekiem :-)
UsuńWyjasnic sytuacje. jak mozna, to napisz wstepnie email, taki skrot dlaczego chcialabys sie spotkac z osoba. Wtedy pilka jest w polowie boiska tamtej osoby i ona musi sie ustosunkowac. I wtedy bedziesz wiedziala .....czy warto. I napisac, ze walkujesz i ze nie spisz, bo to Ci wisi na duszy.
UsuńOpakowana ja bym nie uprzedzała o temacie,gdyż ktoś zagadnięty znienacka nie jest przygotowany i przez to bardziej szczery.
UsuńMnie się wydaje,że zaproponować kawę a wcześniej przemyśleć w jakim miejscu.Czy u siebie czy na neutralnym gruncie na mieście.Nastepnie być przygotowanym na odmowę,bo jeśli odmówi spotkania to żeby Cię Ninko nie zatkało;)
Jeśli zaś się zgodzi spotkać to zagaić small talk a potem przejść do tematu i przede wszystkim słuchać.Nie odpowiadać na gorąco, tylko zostawiać sobie furtkę przemyślenia.Bo można palnąć i żałować potem.
Pozdrawiam
Ja pomagam, czasem źle czynię bo tak bez pytania tylko z poczucia że trza. Oczekiwań wielkich nie mam bo zdaję sobie sprawę że to głównie moja potrzeba za takim działaniem stoi. Tak mnie charakter kształtowali w dzieciństwie starając się jakoś przykryć te złoża egoizmu i egotyzmu, które u mła widzieli że teraz tak mnie się porobiło. Trza pomóc bo zwierzęta, bo dzieci, bo choroba, no to pomagam. Ale prowadzenie jakiegokolwiek biznesa wymaga działania typu winien i ma, nie ma zmiłuj bo inaczej człowiek pójdzie z torbami i pociągnie za sobą innych. Jest pewna suma do której pozwolę się naciągać ( choć wiem że jestem naciągana, to jest jakby wkalkulowane w spokój mojego sumienia ) ale powyżej tej kwoty zamieniam się w lodzermenscha. Takiego który spokojnie, z prawem po swojej stronie choć bez sądu ( nauczyłam się ) przetnie wrzód z dnia na dzień i pozbędzie się np. takiej matki z trójką dzieci która jest w ciężkiej sytuacji materialnej. Narzekań nie ma bo w sytuacjach podbramkowych zawsze gromko i publicznie zadaję pytanie " A co by Pani zrobiła, lub Pan zrobił będąc na moim miejscu i z czego zapłaciłaby lub zapłaciłby Pan podatek należny państwu?". Pieniędzy utraconych nie egzekwuję, szkoda czasu i atłasu no i wkalkulowane w koszty osobiste ale opinia bezwzględnej, dwulicowej ( bo niby taka miła ) suki i tak jest mła wyrabiana. Z drugiej strony są ludzie którzy nie mogą się nadziwić że też tak się człowiek ( znaczy ja ) "dał zrobić". Szczerze pisząc na jednego i drugiego typu zdania na mój temat mam po równo wylane, niewidzialna ręka rynku reguluje kwestie zaufania a moje sumienie nie jest obciążone brakiem empatii, czy inszymi uczuciami coby przeszkadzały mi żyć. Pomogłam na ile mogłam ale więcej nie mogę i już. W sprawach czysto emocjonalnych nauczyłam się że dostaję dokładnie tyle ile ktoś jest mi w stanie dać, a że lubię ludzi po całości ciepłych a nawet gorących to szukam takowych od letnich lub tylko miejscami ciepłych się oddalając. Nasze zawody wynikają z powodu naszych wyobrażeń o ludziach, dlatego dobrze nie wyobrażać sobie za dużo w tej kwestii tylko brać co dają a samemu dawać co się może. Są insze pola na których można wyobraźni folgować, to ludzkie poletko lepiej uprawiać w zgodzie z realem. :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Cieszę się że z mamą idzie w dobrym kierunku, po szoku przychodzi etap mrówczości znaczy pracka z rekonwalescentem. Uwaga - rekonwalescenty bywajo krnąbrne!;-)
A ja tam od ludzi niczego nie oczekuje. znaczy oczekuje, ze beda na poziomie . Z innymi sie nie zadaje.
UsuńTaba, kiedy tak to się właśnie toczy! Biorę co dają i daję co mogę. Czasem tylko biorcy biorą za dużo, jak to biorcy. Na ogół ich rozpoznaję i ucinam co trzeba. To nierozpoznanie boli - nie dlatego, że oczekuję wzajemności, a dlatego, że ono rozczarowuje.
UsuńŚwiadomie nie daję się naciągać nawet na złotówkę i nie pamiętam, czy kiedyś to mi się przydarzyło. Pewnie tak, ale to były drobiazgi w rodzaju baby żebrzącej na chleb, a wychodzącej ze sklepu z piwem. Częściej są to "naciągactwa" emocjonalne. Trudniej je rozpoznać.
No,ale temacik!
OdpowiedzUsuńDwa tygodnie temu cudem uniknęłam "atrakcyjnej" propozycji banku;)W ostatniej chwili wrócił mię rozum.
A teraz dzisiejsza scenka z lidla:przede mną stał i wcinał ciacho (takie francuskie z owocami) młody grubas, na ladzie położył drugie ciacho i puszkę z piciem.Obserwowałam czy zapłaci za tamto pożarte, ale nie! Bez żenady i spokojnym obliczem zapłacił za dwie rzeczy.A jeśli robi to zawsze? Dlatego taki gruby.
Problem stary jak świat.A wystarczyłoby niewiele,choćby nie kradnij..,nie cudzołóż..,nie mów fałszywego świadectwa i mielibyśmy raj na ziemi.W naszych czasach dochodzą jeszcze techniki oszukiwania czyli jak złapać klienta.
Muszę wymienić kilka okien, czekam właśnie na ofertę.Ciekawam na ile mnie skasują;)
Naszła mnie taka refleksja, że to konsumpcjonizm zabija etykę zawodową!
UsuńDawniej solidna robota miała gwarancję znalezienia nabywcy, a teraz jest tyle towaru na rynku, że za wszelką cenę trzeba go wcisnąć klientowi. Nie liczy się solidność wyrobu tylko moda, po co w takim razie produkt ma być solidny skoro po jednym sezonie przestanie być modny i TRZEBA kupić nowy, bo taki niemodny to przecież niemożebny obciach. Zalewa nas więc masa efektownych bubli
Marija, w samo sedno.
UsuńHanna, i nie doniosłaś na tłuściocha? Chybabym nie wytrzymała. Pewnie myślał, że kradzione nie tuczy.
UsuńDarowałam Hana;)
UsuńMógłby powiedzieć, oh zapomniałem, albo się wyprzeć( sklep będzie miał to na kamerach).Niech mu się wydaje,że jest cwany.Nie moja broszka nie moje sumienie.
Niemniej zawsze mnie zdumiewa,że ludzie zdawałoby się ogarnięci,ostentacyjnie pobrzękujący kluczykami do samochodu odwalają taką patologię.
Ja sie daje zrobic w jajo, ale czasem zajarze wczesniej lub w trakcie i zdąże zaoponowax lub sie wycofac i bywam niemiła.
OdpowiedzUsuńDzien dobry zaczynamy nowy tydzien , oby byl dla,nas wszystkich pomyslny.
Ja przez wiele lat pozwalałam, na to, żeby mnie wykorzystywano, tak byłam nauczona w domu. Zmieniło się to, po śmierci Męża, gdy ja potrzebowałam pomocy, a chętnych do niej nie było. Musiałam sobie sama dać radę i dzięki temu, wiem teraz na kogo mogę liczyć w trudnej sytuacji. Jest dobre powiedzenie - chcesz liczyć na kogoś, licz na siebie....
OdpowiedzUsuńBoguśka, jest jeden plus tej sytuacji, a właściwie dwa - ci co zostali przy Tobie i to, że wiesz, że dasz radę.
UsuńDzień dobry Kurniku :) Pogoda piękna i nie muszę iść do pracy- nic nie muszę, tylko dbać o siebie i mieć wszystko w ... ;) oczywiście żarcik taki :). Raportuję więc krótko- jestem na urlopie zdrowotnym- dostałam więcej niż chciałam bo całe 12 m-cy i jeszcze reprymendę,dlaczego tak późno! A dzisiaj niespodziewanka- za moimi plecami i bez mojej wiedzy i zgody wcześniejszej, załatwiono mi 10 dniowy pobyt nad morzem. Dojazd w cenie, Łazy podobno ciche i spokojne. Nie miałam i nie mam ochoty jechać, ale nie ma odwrotu. Dzieci zaopiekują się Bellą . Wyjazd już w środę o 6.30. Syn odstawi mnie do autokaru i odbierze po przyjeździe. Nie wiem czy będzie internet, właściwie nic nie wiem. Idę przecierać pomidory, bo nie poczekają :)Odezwę się jeszcze potem; ciekawe jak dziś rehabilitacja pani Mamy ? Hana albo Marta zdadzą relację mam nadzieję :) pozdrawiam -BDB
OdpowiedzUsuńo matku bosku...urlop zdrowotny jak lalunia, podrobisz wszystko, co uciekalo przez palce z braku czasu. i odpoczniesz imozesz rzeczywiscie o siebie dbac! Mam nadzieje, ze zmienisz zdanie na temat nadmorza jak tam dojedziesz. Tego Ci zycze i nawdychania sie powietrzem morskim poza sezonem!!
UsuńBDB, kochane dzieci! Jedz i odpoczywaj, czyli spaxeruj duzo, sluchaj szumu fal, jakies robotki moze powstaną, obrazki tkane kamykami i muszelkami.
UsuńBDB, to Ci na pewno dobrze zrobi! Zmiana klimatu, zmiana otoczenia, zmiana wszystkiego. Jedź i wdychaj i oddychaj. Zaczekamy.
UsuńI najważniejsze, tłumów nie będzie a pogoda piękna, więc wdychaj i oddychaj.
UsuńRelaksjuj się kobietko, miłego odpoczynku życzę!
BDB,odpoczywaj pełną sobą.Wyczyść mózg i ciało i ciesz się tym co jest i będzie.Dobrego i owocnego odpoczynku.
UsuńJest takie powiedzenie, że człowiek uczy się przez całe życie i to jest święta prawda. Wydaje nam się, że z wiekiem jesteśmy mądrzejsze, dojrzalsze, pewnie tak, ale przed pewnymi zachowaniami ludzkimi nie jesteśmy w stanie się obronić.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to jest nasza naiwność, czy ufność ale nie chcę tej cechy się pozbywać, wyrafinowanie i cwaniactwo jest mi obce i dobrze mi z tym.
Ataner, jasne że się nie obronimy. Tak było, jest i będzie (o ile świat jeszcze trochę przetrwa). Trzeba tylko znaleźć ten złoty środek...
UsuńCzołgiem Kureiry z wieczora. U nas i u Mamy bez zmian, co jest dobrą wiadomością. Mama dzisiaj parę godzin siedziała w łóżku, nie leżała plackiem. Nie chce jeść i to nas martwi, aczkolwiek już tak bywało. Każda z nas będąc u niej dzisiaj wepchnęła jej na siłę trochę jogurtu i parę łyżeczek zupy. W sumie się nazbiera:)
OdpowiedzUsuńJakiś syropek na apetyt może dawaj. To klasyka wśród starszych osób. Ja kilka razy w roku się z tym niejedzeniem zmagałam. W sumie niezłe wieści :)
UsuńLilka, na razie bez paniki. Wczoraj jadła, dzisiaj nie. Tak już było. Odwodniona nie jest, dostaje płyny w kroplówce.
Usuńaaa to ok, póki jest kroplówka to spox
UsuńKroplówka czyni cuda, to jak zupki i jogurty w jednym. Dobrze, że jest dobrze!
UsuńCitropepsin mam dwie sztuki , taki syropek, slać?
UsuńSłać Dora, będziem wdzięczne.
UsuńDora, za zwrotem kosztów. Adresik masz?
UsuńOk, jutro rano poleci.
UsuńAdresa mnie jakiegos trza , dajcie namiary na maila, Hana masz do mnie maila..
UsuńZa darmoche wysylam !
UsuńDora, zaraz Ci poślę adresik. I żeby nie było, że mam kłopot z przyjmowaniem pomocy, dziękuję i przyjmuję z wdzięcznością! Może chociaż koszt przesyłki?
UsuńMisiaku, jak zaczyna się Twój adres mailowy, bo nie mogie znaleźć!
Usuńdora_67@poczta.onet.pl
UsuńDajcież spokój z kosztami!Zastanawiam sie jak przesłać,zeby nie stłukli po drodze,ale juz mam pomysła:)
UsuńDora, owiń w kordłę;)
UsuńTemat żywy dla mnie bardzo, bo mnie regularnie robią w konia różni tacy. Ot, dziś np miałam mieć spotkanie w sprawie... dwóch kotków! Ależ się ucieszyłam, durna. Niestety skończyło się na umówieniu się, a potem nastała cisza... To sprawia, że nawet już nie cieszę się, gdy pojawia się szansa...
OdpowiedzUsuńPS. A jednak się ucieszyłam, kurna! Ktoś do mnie napisał w tym momencie, aaaaaaaaaaa!!!
Gosia, w tym co robisz, jesteś na to narażona bardziej niż ktokolwiek. W dodatku ludzie nie mają oporów, bo są anonimowi albo tak im się wydaje.
OdpowiedzUsuńHej Kurki; pisząc ten krótki pościk pod wpływem chwili nie spodziewałam sie takiego odzewu. Tak wiele mądrych myśli zawarłyście w swoich komentarzach, że aż słów mnię brak. I wypada przeprosić, że sie nie odzywałam od wczoraj. Tak wypadło, że czasu nie miałam, a raczej miałam czas całkiem swój i tylko dla siebie. Wybaczcie. I jak miło powitać na blogu całkiem nowe Kury, a w każdym razie takie, które do tej pory się nie odzywały!
OdpowiedzUsuńZhakowali nam Szfystkie Rzony Stefana na FB. Nie można wstawiać komentów , buuuu :(
OdpowiedzUsuńNo kurde no, tez wlasnie sie dziwie co jest grane
OdpowiedzUsuńKurcze, co Wam tam zrobili?
OdpowiedzUsuńKtos zawirusował chyba
OdpowiedzUsuńaaaaa no własnie!!! ale to nie na Rzonach, nigdzie mozna dac lajka, ani napisać żadnego komcia! myślałam, że mi konto zawiesili, ale widać globalna awaria !!!!
Usuńi dobrze, niech szlag trafi FB ! to źródło wszelkiego zła ! hejtu i kłamstw !
zaczniemy pisać do siebie listy ! :P
O! Sonic, tak zrobimy, jestem za!
Usuńhttps://expressilustrowany.pl/co-sie-dzieje-z-facebookiem-awaria-facebooka-na-calym-swiecie/ar/12570130
Usuńto info z godzin popoludniowych, na całym świecie był problem
a u nas teraz
Za to Kurnik jest i chodzi, i o to chodzi :P
Właśnie też próbowałam i nie można nic napisać. Dobrze, że tu zajrzałam, myślałam, ze to u mnie tylko.
UsuńNie panikujcie jeszcze, chyba mają jakąś awarię bo u mnie fb w ogóle nie działa.
UsuńA moze to koniec świata?
No panic, ale zdziwko strzeliło
Usuńteż tak pomyślałam, że może Ruscy odcięli i wojnę wywołaja, odcinając nas od informacji :/
UsuńSonic, weź i nawet tak nie myśl!
UsuńSpokojnie Kury-Rzonki, trza przeczekać, a jakby co, zrobi się od nowa.
OdpowiedzUsuńJa tam listy pisać mogę, a nawet lubię. Staroświeckie na papierze też, tylko znaczki drogie.
OdpowiedzUsuńEwa2, może nawet kupię sobie pióro? Kiedy jeszcze pisałam NORMALNIE, pisałam piórem. I zorganizujemy sobie własną pocztę.
UsuńHana, pióra nie kupuj, mam parę prezentowych całkiem albo prawie nieużywanych
UsuńMnie zdarza się pisać PIÓREM normalnie. I dziwię się Wam, KURY, że tego nie robicie.
Usuńi ja piórem pisałam, a teraz aż strach się bać takie kulfony bazgrzę jak nie przymierzając kura pazurem
UsuńAgniecha, nie mam co pisać! A jak się coś trafi, to piszę piórem kulkowym, też lubię.
UsuńAtaner - trzeba ćwiczyć - ćwiczenie czyni mistrza.:-)
UsuńHana, no co Ty. Napisz wpis piórem, zeskanuj i wrzucaj ;-)
Nie no,chyba naprawio
OdpowiedzUsuńRuskie albo Chińczyki atakujooooo!
OdpowiedzUsuńBędzie przyrost naturalny, bo co tu robić bez fejzbuka?
OdpowiedzUsuńi co niektóre załapią się na 500+, czy cuś:)
UsuńPaczaj, Ataner, dzisiaj moja Mama powiedziała mojej Córce, że jestem w ciąży i źle ją znoszę. Coś jest na rzeczy. Będę druga niepokalanie poczęta!
UsuńHana, ale z kiem bendziem przyrastać?
OdpowiedzUsuńZ byle kim, MM - najważniejsze nie zapalać światła.;-)
UsuńAga młoda nie jezdem, ale z byle kim to niekce:)
UsuńAgniecha, no nie, tak całkiem z bele kiem, to nawet po ciemku nie za bardzo.
UsuńAtaner, ja nie kce z bele kim, bom stara!
Usuńwszystko juz działa, panikary:))))
OdpowiedzUsuńAgniecha do MM. Pismo święte mówi : "Nie rzucaj pereł przed wieprze." Nie zawsze się zgadzam z autorami świętego tekstu, ale tym razem - tak.
OdpowiedzUsuńAgniecha; nie do końca rozumniem. Czy te perły to komentarz do posta czy do czegoś co potem?
OdpowiedzUsuńKomentarz do wpisu.
UsuńDzięki Agniecha, tak myślałam. ja też sie zgadzam.
UsuńPoczytałam i dziękuję za wsparcie ;) na fb wieczorem nie wchodziłam i teraz się o awarii dowiedziałam :) Bardzo się cieszę że stan pani Mamy się nie zmienia i daje Dziewczynom kapkę odsapki. Pomidory prawie skończone, pranie w pralce i jeszcze Rabarbara do mnie zadzwoniła :)- dzień zaliczony ! Dobranoc Wam ! BDB
OdpowiedzUsuńOj, Marta, Ty jesteś perłą! I nie rzucaj się przed wieprze!
OdpowiedzUsuńA jak już się rzuci, to niech sobie chociaż na niej zęby połamią. :-)
UsuńAgniecha, to majo jak w banku.
UsuńBDB, teraz tylko pakowanko i w drogę!
OdpowiedzUsuńOj, Hana, żem perłą to wiem.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście temat rzeka i jak widać z odzewu, temat istotny. Z tym pomaganiem to skomplikowana sprawa, tak dla jednej jak dla drugiej strony. Ja piszę z pozycji osoby, ktora pomoc otrzymuje, chociaż w możliwym wymiarze staram się też jej udzielać. Sytuacja jest taka, że od pomocy innych jestem uzależniona (w sensie dosłownym, a nie psychicznym) i też nie jest mi z tym dobrze. Też miałam zakodowane, że trzeba się odwdzięczać i staram się to robić chociaż na małą skalę, ale czasem nie ma jak. W komentarzach pojawił się pogląd, że lepiej pomóc jak ktoś poprosi a nie pchać się samemu z tą pomocą. W niektórych sytuacjach pewnie tak, ale wierzcie mi, prosić o pomoc też nie jest łatwo, czasem by się wolało, żeby ktoś coś zrobił samorzutnie, a nie żeby ciągle prosić.
OdpowiedzUsuńZa pomaganie z własnej woli czy też z poczucia dobrze spełnionego obowiązku też mi się w życiu oberwało, a pigułka braku jakiejkolwiek wdzięczności (a nawet były pretensje) była bardzo gorzka i siedzi we mnie do dziś.
Miło, że odezwały się nowe-stare Kury:))
A ja się wk....na całego. Remont będzie torowiska z przyległościami i ma trwać ROK!!!! Rok udręki w autobusach, bo zamkną cały ciąg ulic, którymi jeździły tłumy ludzi. 6 linii tramwajowych będzie wyłączone. Teraz to jeszcze mogę te 5 kilometrów do rynku dojść ale w zimie na dyżury nie zawsze się da.
OdpowiedzUsuńWiem, że remont potrzebny, ale takie ślimacze tempo?
Nie dość, że fejsa odcięli, to w Kurniku też miałam problem. Czytałam komentarze i w pewnym momencie mysza przestała działać i ta lapkowa i moja bezprzewodowa. Wyłączyć się go nie dało, zamknęłam na ostro i mi się zresetował. Teraz po półgodzinie - działa Kurnik.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPochmurno, 18 stopni, w nocy padało. Dobrego dnia.
Dzien dobry,dzis juz pochmurno.
OdpowiedzUsuńWczoraj bylam w lerła i wyobrazcie sobie , E sa tam cudne clematisy, pelne bordowe, malutkie kwiatki maja, i taki sliczny pelny cieniowany , cos jal wysylalam kiedys zdjecie na fejsie,ale cena tez odpowiednia,chociaz sadzonka niezbyt bujna,ok30 zl za sztuke
Ewo, to przechlapane z tym remontem, a moze dadza zastepcza komunikacje autobusowa i bedzie ok?
OdpowiedzUsuńA, napisalas , ze bedzie jazda autobusami, no ttak, ale objazdy, skoro tyle ulic zamknietych, no co poradzisz, ale rozumiem zlość.
OdpowiedzUsuńWitajcje Kurki! Piękny bedzie dzień, słońce, choc nad ranem było tylko 5 stopni na plusie i trochę zimno miałam w pokoiku. Mój elektryk Matuzalem, czyli Pan Tadeusz "robi" mi już od 3 miesięcy prąd. W związku z tym całymi dniami go nie ma. Końca tej roboty nie widać, bo Tadeusz znika co jakiś czas. Muszę więc, jak dziś, nadrabiać zaległości czytelnicze w Kurniku.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Mama w niezmiennie dobrej formie. Z tym jedzeniem u mojej było podobnie. Niech będzie tylko lepiej! A Wam sił i cierpliwości.
O zaufaniu, o pomaganiu, przyjmowaniu pomocy możnaby pisać i pisać... W mojej rodzinie pomaganie wysysano z mlekiem matek a nawet ojców. Wychowani na Senece i jego "trzeba abyś żył dla innych, jeśli chcesz życ dla siebie" pomagali wszystkim na prawo i lewo. Niejednokrotnie dostawali za to po głowie, szczególnie mocno od tych, którym ufali i wręcz uratowali ich egzystencję. Zaufanie do drugiego człowieka, niesienie pomocy z potrzeby serca jest chyba jednak nieuleczalne. Tak więc i ja pomagam, gdy mogę, czasem potrzebuję pomocy (nie są to sprawy życia i śmierci, ale bez pomocy trudno), ale nie umiem poprosić, to jest trudne bardzo. Pomoc, jeśli się zdarzy, przyjmuję z wdzięcznością.
Wszystkim Kurom i Kogutom dobrego dnia i takiego tez tygodnia!
To może jeszcze ja :) Tak sobie myślę,że wdzięczność czy raczej "wdzięczność"różne formy przybiera.Zdzisława Beksińskiego zamordował chłopak z rodziny,którą od lat Beksiński bardzo wspierał - finansowo i nie tylko.Beksiński w jakimś wywiadzie mówił,że nie potrafi być asertywny,odmawiać,targować się,bo...to takie mało eleganckie jest:)Przymykał więc oczy wcześniej na różne rzeczy,drobne kradzieże,udawał,że tego nie zauważa.
OdpowiedzUsuńMy też różnych pomagierów mamy..:):)
Pozdrawiam wszystkich!
Otóż to, ja-Ewo. Przymykamy oczy na różne sygnały, bagatelizujemy je, bo wydają nam się nieistotne, nieważne albo boimy się zwrócić uwagę, albo wreszcie dlatego, że tak jest nam wygodniej. A to poważny błąd. Z czasem uświadamiamy sobie boleśnie, że te sygnały były, ale na ogół jest za późno.
OdpowiedzUsuńA wienc...
OdpowiedzUsuńZa okna wyliczyli mniej niż się spodziewałam,dali spory rabat.Miła niespoździanka!
No i Kury...chyba jesień się zbliża.Wczoraj zajrzała w okienko sikoreczka, tam gdzie je zwykle dokarmiam;)Rzuciłam się wydłubywać orzechy, które już.. już.. będą spadać.Przy tym oknie rośnie wielki milin na którym siadają ptaszki.Milin jeszcze w najlepsze kwitnie, ale liście lekko już pożółkłe.
To miłego..