Ten post napisałam dla wszystkich, które przeżyły odejście swoich kotów. Ostatnio to była Kasia-Brujita, a trochę wcześniej Margaret i Dora. Chyba prawie każda z nas (a może nawet wszystkie) przeszła taką stratę i wie, jak to jest. Ja także znam dobrze to uczucie i dlatego, cóż, jak zwykle; napisałam wiersz. Taką pocieszajkę ♥
KOTY, KTÓRE ODESZŁY
W niebiańsko wygodnych łóżkach,
na chmurkach miękkich i białych,
jak na puszystych poduszkach
śpią koty. Duże i małe.
Słońce je muska po brzuszkach
(bo słońce zawsze tam świeci),
leciutko pieści ich uszka
i gładzi puszyste grzbiety.
Drzemiąc w błękitnych welurach,
cierpliwie na coś czekają
i tylko przez dziury w chmurach
na świat co i raz zerkają.
Potrafią sięgać głęboko
do naszych serc zasmuconych.
Łapką z nich troski wymiotą.
Albo machnięciem ogona.
I serca błogość wypełnia
i ulga, i miły spokój
na myśl, że będą tam czekać,
za progiem ostatnim. Koty.
16 listopada minie dziesięć lat, odkąd przeszedł przez Tęczowy Most.