No to przyszedł. Mamy wreszcie ten nowy rok. Chciałoby się powiedzieć: I co z tego? Dla mnie ta data jakoś przestaje być przełomowa. Kiedyś naprawdę uważałam, że coś się zmieni, że będzie lepiej, inaczej niż dotąd, byłam podekscytowana otwierającymi się nowymi perspektywami. Od pewnego czasu już tak nie myślę. Przekonałam się, że życzenia, żeby nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego, jakoś się nie spełniają, szczególnie w sensie ogólnym. Świat staje się coraz mniej bezpieczny, coraz bardziej zagrożony, a ludzie robią coraz więcej rzeczy dziwnych i strasznych. Wiem oczywiście, że moje odczucia są spowodowane również zalewem informacji, wszelkich i ze wszystkich stron. Jeszcze całkiem niedawno wiedzieliśmy tylko o tym, co zdarzało się blisko nas, teraz mamy cały świat podany na tacy, dosłownie cały: dobro i zło, piękno i brzydotę, radość, nadzieję, smutek, rozpacz, miłość i nienawiść. Jednak to złe wyłazi nieustannie na pierwszy plan, jest bardziej, jak mówią, medialne i działa przytłaczająco.
Dla mnie osobiście zeszły rok był lepszy od poprzedniego. Minął już okres tej najgorszej, najbardziej rozpaczliwej żałoby, uspokoiłam się trochę i przestałam reagować na wszystko jak przestraszony królik. Zaczęłam pozwalać sobie na przyjemności bez poczucia winy - czas przecież kurczy się w tempie zastraszającym; np. dobrze pamiętam pisanie zeszłorocznego posta noworocznego i wydaje mi się, że od tamtego dnia upłynęła zaledwie chwila.
Jednak - oglądając i słuchając pięknego i optymistycznego Koncertu Noworocznego z Wiednia - mimo wszystko na koniec życzę Wam, żeby ten rok był naprawdę lepszy, szczególnie dla Was osobiście. Życzę Wam zdrowia, z pewnością je cenicie, niech więc będzie jak najlepsze. Życzę osiągnięcia celów, od tych małych i pozornie łatwych, do wielkich i trudnych. Życzę codziennych radości, miłości i harmonii wokół. Niech wasze drogi będą proste, bez wybojów i przeszkód. I żeby za rok Kurnik wciąż działał w niezmienionym, a nawet może powiększonym składzie 💗