środa, 17 grudnia 2025

PRZEDŚWIĄTECZNIE

     To jeszcze nie jest post świąteczny, bo mi mało świątecznie jakoś. Czyli po prostu mam doła.  Niby dekoruję, niby sprzątam trochę... Staram się rozłożyć te wszystkie czynności w pozostałym do świąt czasie, żeby potem nie paść ze zmęczenia. Bo przecież Wigilia u mnie, a robię to wszystko sama; córka przyjeżdża dopiero we wtorek rano, a z siostrą dzielimy się tylko gotowaniem. 

    Byłam na świątecznym jarmarku, zaliczyłam dwa koncerty i wspólne śpiewanie kolęd. Koncerty bardzo dobre - nasz dżezowy Warmia Swing, o którym już wspominałam, zagrał  (jak to się mówi) swoje na wysokim poziomie, a na drugim koncercie dali czadu Trebunie-Tutki. Można nie lubić góralskiej muzyki (ja akurat lubię), ale nie sposób odmówić im profesjonalizmu i charyzmy. To zespół folkowy i cała ta góralszczyzna jest pięknie podrasowana. Dali cudny koncert, z częścią kolędową, zaproszeniem do wspólnej zabawy z turoniem chodzącym między publicznością, podśpiewującą miedzy zwrotkami refren: "Kłap, kłap, kłap, idzie cap"  (udało mi się nawet poklepać turonia po grzbiecie). Było też trochę tańca. Bardzo mi się podobał głos wokalistki, moim zdaniem nietypowy.
Do śpiewania kolęd się oczywiście przyczepię, bo prowadzący muzycy nie zadbali o to, żeby trochę dopasować tonacje do niezbyt wprawnych głosów, ale i tak było miło.
Inne koncerty sobie odpuściłam, a w niedzielę świętowałam imieniny przy kawce z ciachem. Byłyśmy z siostrą i siostrzenicą w bardzo fajnej kawiarence, gdzie maja rewelacyjne ciasta, szczególnie bezę - teraz w sezonie zimowym bezę dacquoise.



    Jednak to wszystko - i przygotowania, i jarmark, i imieniny - dzieje się jakoś poza mną, nie pochłania mnie jak kiedyś. Tak już było po odejściu Jacka, a teraz przyczyna jest ta sama. Jeszcze o tym nie pisałam, ale odeszła moja przyjaciółka Lidka, ta z którą współpracowałam przy pisaniu piosenek. Pisałam o tym tylko na fb i nie chcę się za bardzo rozpisywać. W kwietniu Lidka przewróciła się, w mieszkaniu, i złamała kręgosłup w trzech miejscach. Nie mogła wstawać, wszystko trzeba było przy niej robić. Kiedy ją ostatnio odwiedziłam, była już w dużo lepszej formie, siadała, oczywiście z pomocą, a nawet przy pomocy opiekunek wstawała z łóżka, żeby np. zjeść na siedząco posiłek, czy zagrać na pianinie. Miała nawet zaplanowaną rehabilitację, choć i tak ćwiczyła trochę z opiekunkami. 26 listopada opiekunka przyszła jak zwykle rano i nie mogła Lidki dobudzić. Lidka odeszła, nie odzyskując przytomności.

Tego dnia sypał u nas przepiękny śnieg, a ja napisałam wiersz.


Lidce

Otwierasz oczy

patrzysz przez okno
na sypiący śnieg

wysoko
tam skąd spada
widzisz
jaśniejący w łagodnym świetle
najwspanialszy
biały
fortepian

zrywasz się z łóżka
lekka
nieważka
w zachwycie
przeskakujesz
z płatka na płatek
coraz wyżej
i wyżej

żeby zagrać...

 

Olsztyn, 26.11.2025r.


    I teraz znowu jestem w tym stanie, kiedy nic tak naprawdę nie cieszy i na dodatek nic mi się nie chce robić. Zrobiłam na przykład tylko cztery kartki świąteczne, kreatywność mi okropnie siadła. Przejdzie mi, wiem, ale na razie jest trudno. Po raz kolejny przekonałam się, że lepiej niczego nie odkładać.
Ja odłożyłam "na przyszły tydzień" odwiedziny u Lidki...


    Zdjęcia trochę od czapy - wioska barstuków -  świąteczna instalacja pod Wysoką Bramą, w dziurze z odkrytą w wyniku badań archeologicznych rondelą. Były plany odizolowania tego wykopaliska przez położenie płyty z pancernego szkła, ale chyba funduszy zabrakło. Obiekt ma być zabezpieczony i zakopany z powrotem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz