Ponieważ mam pewien niedosyt w staczaniu się, nie wszystkie Kury się stoczyły, nie wszystkie podania zostały przyjęte i blogger się blokuje, jestem zmuszona powtórzyć apel: Staczajmy się dogłębniej, dokładniej i do końca!
Ponadto moje osobiste prawie stoczenie się natychmiast przyniosło zamierzony efekt w postaci zamówienia na portret stoczony od Gosianki. Można? Można!
 |
Prawie stoczona Gosianka z inwektywami na ustach goniąca swoje koty do lasu |
 |
Doszczętnie stoczona Tempo Giusto idąca na flondre ze sztachetą wyrwaną z płotu |
W związku z totalnym upadkiem moralnym świata, Opakowana i ja
postanowiłyśmy się stoczyć póki czas. Jesteśmy ponadto sfrustrowane, że
mimo wysiłków nasza sztuka nie sprzedaje się tak, jak powinna. Sztuce
jest bowiem potrzebny upadek i skandal - czasem wręcz trudno to
rozróżnić. My zaczniemy od staczania się. Skandal przyjdzie sam.
Staczanie się jest procesem dość długotrwałym, jednak przy odrobinie
dobrej woli można go nieco przyspieszyć.
Historia sztuki jasno pokazuje, że wybitni twórcy w mniejszym, lub
większym stopniu uprawiali proceder staczania się. Każde dziecko wie, co
wyprawiał Dali dla autopromocji, że Van Gogh obciął sobie ucho i
nadużywał wszystkiego, Gaughin lubiał tłuste kobitki, nadużywał i
zadawał się z 14-latkami, Toulouse-Lautrec był dzieckiem spokrewnionych
ze sobą rodziców, przez co cierpiał na chorobę genetyczną - był karłem,
żłopał absynt litrami i zadawał się wyłącznie z dziwkami, bo inne nie
chciały z nim gadać, Picasso poniewierał kobiety swego życia oraz nie
interesował się swoimi dziećmi, że o ekscesach poetów Młodej Polski nie
wspomnę, ani o ówczesnej awangardzie plastycznej na pejotlu, burzącej
wszelkie normy i w sztuce, i w życiu. I wszyscy nadużywali czego się
dało: absyntu, haszyszu, heroiny. I proszę - dopięli swego! Wiadomo,
jakie ceny osiągają płótna Van Gogha, Picassa i innych skandalistów.
Staczanie się ma swoje konsekwencje: zwalnia od odpowiedzialności, a
nawet wzbudza litość i wyzwala chęć pomocy - będziemy naturalnie
korzystać z takich odruchów otoczenia. Czasem obrazimy się na świat,
będziemy miały doua (nie mylić z dołem) i pozwolimy się z niego wyciągać
za pomocą pozytywnych, markowych bodźców. Nie pogardzimy też szantażem
emocjonalnym, by przystąpić do różnych działań hulaszczych, takich jak:
nadużywanie drogich trunków, jaranie marychy (sorki Marija!),
nieumiarkowane jedzenie lodów i oglądanie łzawych melodramatów,
wydawanie nie swoich pieniędzy na buty i torebki, zaciąganie długów,
uwodzenie (i porzucanie) młodych mężczyzn, niekończące się dyskusje z
koleżankami, nocne imprezy z koleżankami i kolegami, zawieranie
przypadkowych znajomości w pubach, niedotrzymywanie obietnic, zawalanie
terminów, obiecywanie poprawy (szantaż emocjonalny). A kiedy już
sięgniemy dna moralnej nędzy, wydziaramy sobie gustowny rzucik na
plecach, ramionach i nóżkach oraz zrobimy sobie piercing. Musimy się
pospieszyć, bo Ślubny Opakowanej wyjeżdża. Ona musi się stoczyć do
przyszłej środy. Liczymy na Wasze wskazówki.
Będziemy miały swój dół, który z grubsza i w zarysach wygląda tak:
Zapraszamy wszystkich chętnych. Jednak pod pewnymi warunkami:
- udokumentowany hulaszczy tryb życia (wyciągi bankowe, skargi sąsiadów, protokoły policyjne, itp.)
- nadużywanie wszystkiego, co określa się mianem "używki" (świadectwo lekarskie mile widziane)
- nierzond (opcjonalnie)
- imprezowanie (bilety wstępu, zaproszenia, rachunki, itp.)
Zgłoszenia i inne propozycje przyjmujemy w komentarzach.