cudArteńka igra z naszą ciekawością i cierpliwością i
wystawia nas na próbę, blogger znów się przytkał – jak żyć? W oczekiwaniu
grudziądzkich rewelacji pozbierałam japka i zrobiłam z nich mus, następnie
oddałam się próżniactwu i lekturze – jak to w niedzielę. Zajrzałam do mistrza
Rabelais, którego dosadność zawsze wprowadza mnie w dobry humor. No i
niezmiennie podziwiam translatorski kunszt Tadeusza Boy-Żeleńskiego. Tym razem
znalazłam dla Was sposób na niepożądaną ciążę. Otóż:
„(…) Pożądliwość cielesną można powściągnąć za pomocą pięciu środków:
- Za pomocą wina.
- Nic słuszniejszego –
rzekł brat Jan – kiedy dobrze zaleję pałę, nie chce mi się nic więcej, jeno
spać (tu zgadzam się z Mistrzem – mnie wystarczy jeden kieliszek, zwłaszcza
czerwonego). Przez nieumiarkowanie bowiem
zażycie wina przychodzi w ciele ludzkim niejakie oziębienie krwi, zwolnienie
nerwów, rozcieńczenie esencji nasiennej, przytępienie zmysłów, niepewność
ruchów: co wszystko jest przeszkodą dla aktu rozrodczego (…).
Po drugie, za pomocą
niektórych ziół i roślin, które czynią człowieka oziębłym, wyzutym z sił i
niezdatnym do czynności płodzenia. Doświadczenie wskazuje nam tu nimfieński
nenufar, konopie, powój, tamarix, mandragorę (…) storczyk polny, skórę
hipopotama i inne, które (…) przez swoiste własności mrożą i niwelują nasienie
rozrodcze albo też rozpraszają duchy, które powinny je zawieść do miejsc
przeznaczonych od natury, albo zaczopowują drogi i przewody, przez które
nasienie dobywa się na zewnątrz (…).
Po trzecie – ciągnął Gałeczka
– przez wytężoną pracę. Z niej bowiem przychodzi tak znaczne wyczerpanie ciała,
iż krew, która jest w nim rozmieszczona dla odżywienia każdego członka, nie ma
czasu ani ochoty, ani możności wytwarzania tej wypociny nasiennej i nadmiaru
owego kosztownego przesączu (…).
Po czwarte, przez
pilne zatopienie się w naukach. Przez to bowiem przychodzi niesłychane
wycieńczenie sił ducha, tak iż nie zostaje nic, co by zdolne było skierować do
właściwego miejsca wypocinę rozrodczą i spęcznić ów nerw jamisty (…). Spójrzcie
na wygląd człowieka pogrążonego w studiach. Ujrzycie, jak wszystkie arterie na
szyi i czole napięte są niby struna na kuszy, aby mózgowiu dostarczyć pod
dostatkiem substancji dla napełnienia komórek zdrowego rozumu (…).
Po piąte, przez
czynność weneryczną.
- Tum was czekał –
rzekł Panurg – i to wybieram dla siebie (…) niech używa, kto chce.”
Tu nie mam pewności, co Mistrz miał na myśli poprzez „czynność
weneryczną”. Jeśli to, co myślę, to brak tu konsekwencji, bo pisze dalej:
- Widzę tu oto w
Panurgu – rzekł Gałeczka – męża kształtnej budowy ciała, umiarkowanych soków
humoralnych, dobrej kompleksji duchowej, w wieku dorzecznym, w czasie pomyślnym
i w statecznej chęci ożenienia się: jeśli napotka białą głowę o podobnej
temperaturze, spłodzą razem dzieci godne jakiegoś zamorskiego królestwa”.
A może nie dotyczy to żon, bo one muszom?
Cytowane fragmenty pochodzą z książki „Gargantua i
Pantagruel” Francois Rabelais w przekładzie Tadeusza Żeleńskiego.