niedziela, 24 maja 2015

CZARNA KURA O PÓŁNOCY

Inspiracją dla tego posta jest Tempo Giusto, która właściwie wspólnie ze mną zaczęła tworzyć nowe opowiadanie o naszej  Nadredaktor , szczaskanej na heban przez bałtyckie słońce. 
A więc: 

Była północ. Czarna Kura  (w skrócie CK) stała na rozstaju dróg. Nie bardzo wiedziała co  powinna robić CK o północy na rozstajach, ale coś jej się obiło o uszy (jeśli kury mają uszy), że to ważne. Z tego niezdecydowania zaczęła grzebać w młodym perzu. Gdy na chwilę oderwała się od szukania soczystych pędraków i spojrzała za siebie, jakby w nią piorun szczelił. Zobaczyła ... 

No właśnie, cóż mogła zobaczyć??? Czy też kogóż??? 

Żeby wam się lepiej myślało, to piosenkę bardzo ładną zapodaję, Pablopavo i Ludziki: Dancingowa Piosenka Miłosna



 I jeszcze "Koty" - coś o wiośnie:


proszę więc o odpowiedź: Co zobaczyła Nadredaktor Czarna Kura na rozstajach o północy????????????

czwartek, 21 maja 2015

HEJ GÓRY, NASE GÓRY...

Chciałam wam pokazać dzisiaj nasze góry w tym najpiękniejszym chyba miesiącu w roku.  Zdjęcia nie moje, mojej koleżanki, która przyjechała na krótki wiosenny urlop i odwiedziła Kasprowy Wierch i Dolinę Chochołowską.

Chociaż wiosna zawitała i do nas (co od wczoraj objawia się też wiosennymi burzami), w górach zima się nie poddaje.





  To ślady po zeszłorocznym halnym, tym, który wysiekł hektary lasów w Tatrach.



 A w dolinach już wiosna w pełni!!!

 I można zjeść po wycieczce pysznego moskola z oscypkiem i boczusiem:))) Mniam!!! Wyjaśniam, że moskole to placki z gotowanych ziemniaków , mąki i jajka, pieczone na blasze.


 I zobaczcie jak pusto... Jak w góry to tylko poza sezonem...

 Po moskolach zapiekany oscypek plus żurawinka plus Raphacholin czy co tam kto lubi.

Nawiasem mówiąc nie zabrakło na Kasprowym pseudo turystów w krótkich spodenkach , panienek w bluzeczkach na ramiączkach i rzemykowych sandałkach...  Przecież gołym okiem z dołu widać, że śnieg leży!!!





Tak czy owak, Tatry piękne o każdej porze roku.

poniedziałek, 18 maja 2015

Senne marzenie...

Mika coś pięknego i mądrego za chwilę napisze, tymczasem ja nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem Wałka śpiącego i śniącego. Musicie wiedzieć, że cały czas ruszał paszczą i nóżkami!



 I prezent od googla:


Życzę Wam równie pięknych snów i do zobaczenia za prawie tydzień!

niedziela, 17 maja 2015

Spadło z nieba...

A tak, z nieba, bladym świtem. Na zewnątrz świat ledwie szarzał. Jak zwykle wstałam o świtaniu, aby zamknąć Czajnika w łazience, bo zwyczajowo o tej porze zaczął swoje breweryje (szafa-kufer-łóżko i nazad). Spojrzałam w okno, a że ciemnawo jeszcze było, to pomyślałam, że mam zwidy i fatamrugane. Wyrypiam zapluszczone gały i nie wiem - sen to, czy mara? Na drzewie powiewa coś, co jest raz białe, a raz czerwone. I miota się. Ki czort? Pomyślałam, że to jakiś ptak, ale czerwony? Biało-czerwony i duży? Chyba tylko orzeł biały...
Przyznam, że przez moment zrobiło mi się nieswojo, bo zjawisko wyglądało bardzo dziwnie. Powstrzymałam się wszak przed postawieniem na nogi Ogniomistrza i wyszłam na gumno. A tam...
Na zdjęciu tego nie widać, ale zobaczyłam dwa baloniki w kształcie serca - jeden biały, jeden czerwony. Zadrżało i moje serce - cichy wielbiciel jak nic - przemknęło mi przez głowę. Przy balonikach coś powiewało. Ani chybi list miłosny! Drżącą jak serce dłonią sięgnęłam po ów liścik i wraz z balonami poleciałam do domu. O tej porze nocy i bez okularów listów miłosnych się nie czyta. Zwłaszcza w dojrzałym wieku. Sen z emocji mnie odleciał, z trudem wymacałam okulary i...
Jedna strona
I druga

Tłumacz na gwałt potrzebny! Lidkaaa!!! Panteraaa!!! Niemiecki należy do języków, które są mi całkowicie obce - jak to języki. Operuję zasobem słów ze "Stawki większej niż życie". Aczkolwiek domyśliłam się, że kartkę należy odesłać. No i zaintrygowało mnie, rozgrzało do czerwoności słowo "konto" na pierwszej stronie. Może już nie muszę się martwić o to, czy będzie zlecenie, czy też nie? A może to niespodzianka od Oco-Lotto dla najbardziej zatwardziałych klientów? Wiem! To Pantera wysłała balony w charakterze gołembia pocztowego! Od trzech dni wieje z zachodu... 
No i tak to szczęście się do mnie uśmiechło!
W każdym razie balonom zwróciłam wolność, ale bez liściku:
Tu widać, że to serduszka

Poniższe zdjęcie nie ma nic współnego ze sprawą. To indyk dla Kalipso:



 I dragony dla Opakowanej:
Zdjęcie z ub. roku. Donica ma średnicę ok. 50cm. Tam są 3 begonie
PS. Pędźcie do Mnemo (klik), mniodzik i naleweczki rozdaje!
PS2. Balonowa kartka wysłana!
PS3. Z przykrością informuję Kury szfystkie, że od jutra do niedzieli włącznie mnie nie będzie, gdyż udaję się z Siostrą do wód. Honory domu oraz władzę absolutną sprawuje Mika.

piątek, 15 maja 2015

Z życia wzięte

Chce mi się wymieniać z Wami doświadczenia, ale nie mam siły wznosić się na intelektualne wyżyny, bo mnie gumno wyssało. Wczoraj byłam miastowa, za to dzisiaj wręcz przeciwnie. Otóż i moje pazureiry ręczne:
Uprasza się o litościwe nie powiększanie zdjęcia
Współczujecie mi? Nożne nie lepsze. W rękawiczkach mi gorąco i się zaparzam. Zakładam je kiedy absolutnie muszę. Boszszsz, jaką ja kiedyś byłam elegantką...
Przy okazji prac w okolicach furtki pogadałam z sąsiadką, której wnuk nosi okulary. Dla paddjerżanja razgawora zapytałam, dlaczego właściwie je nosi. Odpowiedź wymagała nie lada samokontroli, bo brzmiała ona: a bo jo wim, dysleksje mo, czy cuś...
Potem siano wiózł niejaki R. z ułańską fantazją i na kozim rynku pół przyczepy omsknęło mu się pod nasz płot. Przez wieś przeleciała jakaś usportowiona pani w obcisłych, pod którymi ewidentnie nie miała majtek. Strasznie jej się pośladki (nomen omen) majtały. Pewnie dlatego R. nie wyrobił na zakręcie, bo to było jakoś w tym samym czasie - widocznie przebiegła mu drogę.
Szedł także Kulawy od Patologii - nasze pieski za płotem dostawały szału, bo on o kuli chodzi i stuka, widocznie je to nakręca. Przekrzykując psie ujadanie towarzysko zagaił: sumsiotka, wypuś kejtry na tegu bażanta, bydzie na łobiod, hehehehe, ale un chudy jest, hehehehe... Ot, zwyczajne życie.
Wiecie, że Wałek od ponad tygodnia nie nawiał? A to dlatego, że z gałęzi z obciętego żywopłotu zrobiłam zasieki wzdłuż płotu, które poprzerastały zielskiem i nawet mysz się nie przemknie! Jestem z tą robotą mniej więcej w połowie, ale ta gorsza część już za mną. Pozostała część płotu ma gęstsze oczka i może nie będę musiała ciągnąć dalej, bo robota okropna. Ale luzem hasa chłopak z Frodkiem i nic!
Ogniomistrz rozpoczął prace techniczne zmierzające do wypięknienia części za domem, gdzie panuje wieczny bajzel: węże, wiaderka, szmatki jakieś, puste doniczki, słoiki, konewki - kto by z tym latał do obory! Postanowiliśmy więc coś z tym zrobić. Pokażę stan miejsca przed. Na "po" przyjdzie czas. Chyba.:
Reszta normalnie - zawalona robotą:
Czajnik ZAMIAST kur
Czajnik na szkle Kazimierza Sity

Spoko, kury są przyklejone




Poniższe zdjęcie specjalnie dla Rucianki. Podrasuje się kapkę, albo i nie:
No i tak to. Wiecie, że to już piąteczek?

środa, 13 maja 2015

Wydanie specjalne - bardzo ważne ogłoszenie Opakowanej

Parafrazując Mrs Thatcher - BĘDZIEMY BABCIĄ!!!!!
Od 6 tygodni gniotę tę wiadomość w sobie i chwilami czułam się bliska wybuchnięcia niczem nadgryziony niewypał bądź mina morska....W prima aprilis dowiedzieliśmy się, że Berlińscy są w ciąży...parę dni później synuś napisał, że poszli na usg wcześniej niż regulamin przewiduje, bo F. się marnie czuła i  w ogóle...i usłyszeli - wszystko jest dobrze - oo, tu jest bijące serduszko............................................................................................................................................
………… a tu DRUGIE!!! Dwa koty w workach za cenę jednego! Na pierwszym usg widać małe niekształtne fasolki, za to na następnym mamy rozwój sytuacji: jedno wygląda jak GUMIŚ, a drugie jak ŻÓŁW. Od razu Kasik znalazł odpowiednie zdjęcie: 
No to M. i F. zaoszczędzą na nosidełkach czy tam na wózkach jeśli zastosują metodę żółwia.(źródło)

(źródło)
Co do Gumisia - jaki jest, każdy widzi.
Razem z Mamą F. w ubiegłym roku, przed ślubem naszych dzieci, uzgodniłyśmy, która co robi - ona głównie szyje, ja głównie robię na drutach...no i myślałam, że mam czas...a tu trzeba podwójnie,
hrehrehrehrehreher!
3 miesiące miną za parę dni, ale u F. w pracy wszyscy się poważnie martwią jej stanem zdrowia (musi dużo leżeć, poza tym , ahem, hoduje pawie, rhehrerhe), albo nie je, albo chce jeść cały czas, ogólnie marnie się czuje, ale zdaje się nudności zaczynają odrobinkę mijać, albo ona się przyzwyczaja....jeszcze trochę i kto wie - może nawet nam powiedzą (jeśli sami będą wiedzieć,bo już znałam takie wredne bachory co za Chiny Ludowe NIE POKAZAŁY) co one zacz!
Teraz Berlińscy muszą się zastanowić gdzie mieszkać...od dłuższego czasu mieszkają w naprawdę pięknym mieszkaniu, gdzie by się na pewno pomieścili, ale to CZWARTE piętro w starej kamienicy, czyli bardzo wysokie pokoje, czyli pierdylion schodów...oczywiście żadnej windy nie ma... na zamkniętym podwórku jest daszek na rowery, ale nie wiem czy jest wystarczający na podwójny wózek!!!
Mieszkania byłoby szkoda, ale przypomniała mi się szwagierka... musiała jechać na drugi koniec kraju, bo jej córka - też z bliźniakami i też w starej kamienicy, musiała dzieci wziąć na pierwsze szczepienia!!!!
Do mnie jeszcze nie dochodzi, bardzo powoli, że synek będzie tatusiem, jego jeszcze zupełnie świeża żonka - mamusią, ja będę babcią,  David - dziadkiem, a Kasik CIOCIĄ!!! A zupełnie nie dochodzi do mnie, że mogę o tym WRESZCIE trombić!
Teraz potrzeba kolektywnych kciuków Kurnika przez następne pól roku...drobiazg!!! Ciąże od bliźniaczych w górę są ciążami specjalnej opieki.
No to wracam do przeglądania Pinterestu oraz Ravelry pod kątem wzorów na druty dla niemowląt :)))

P.S. Bardzo się cieszę, że się mogę z Kurami tymi nowinami o wysiadywaniu jaj podzielić :)))
To mówiłam ja - Opakowana

Teraz mówię ja - Hana: Gratulujemy Berlińskim oraz przeszczęśliwej BABUNI in spe. Cieszymy się bardzo, z całych naszych kurzęcych serc! I oczywiście trzymamy pazureiry tak długo, jak będzie trzeba!

I jeszcze jeden PS. Oto wnuczek Koleżanki K. (w skrócie Kolki), która miesiąc temu przystąpiła do Klubu Oszalałych Babć. Zdjęcie na życzenie Gardenii, która Michasiowi udziergała przepiękny kocyk:
Michaś ma miesiąc! Wykapana Babunia, hrehrehre!
 I kolejny PS. Grażyna - w Klubie Oszalałych Babć od dość dawna. Oto Fofi Jużnieząbkująca, Terremotico czyli Trzęsienie Ziemi - po raz pierwszy dostała czekoladkę:


No to ja się podłączę jako cioteczna babcia i przedstawię ciotecznego wnuczka Bachy i mojego (Miki) , czyli Maksia:)))

Proszę uprzejmie:)))

wtorek, 12 maja 2015

Była u mnie...

Kretowata! Nareszcie udało się zgrać terminy i spędziłyśmy razem całą niedzielę, ledwo zdążyłam na wybory. Była także Księżniczka, ku radości Frodo i Wałka, turlali się jak równy z równym. Księżniczka zakochała się w tej ławeczce co wiecie:
Co chwilę chodziła sobie na nią popatrzeć. Niestety, było za zimno, aby na niej zasiąść z sokawką. Gdakałyśmy więc w domu, obgdakałyśmy sytuację społeczno polityczną (bez przesady), postępy Kretowatej w jeździe konnej (zadowalające), stan mojego uzębienia (aktualnie w trakcie renowacji, ale w gdakaniu nieprzeszkadzający), potępiłyśmy gluten, podziwiałyśmy sztyblety Kretowatej, obgdakałyśmy Was (trochę), uraczyłyśmy się pieczonymi warzywami z sosem czosnkowo-oreganowym i ryżem z imbirowymi piklami (a co!) oraz lodzikami waniliowymi (zamówienie Księżniczki), rozkminiłyśmy Kundla, a właściwie Kretowata sprawiła, że ja rozkminiłam. Kretowata wymieniła z Ogniomistrzem fachowe uwagi na temat techniki prac niezbędnych na gumnach Jej i naszym). To z grubsza. W szczegółach było świetnie, po raz kolejny wzruszam się, że takich fajnych ludzi poznaję dzięki blogowi. Byłyśmy tak zagdakane, że żadna z nas nie pomyślała o zdjęciach, którymi mogłybyśmy Was uraczyć. Mam tylko scenę czułego pożegnania z Wałkiem:
I z Frodo:
Tradycyjnie, Kretowata nie zabrała (ja zabieram od Niej miętę od ubiegłego roku) do posadzenia roślinek, których mam w nadmiarze, ani oregano, którego mam tyle, że mogłabym uruchomić suszarnię na skalę przemysłową. Ale to nic, mam pretekst, żeby się sprężyć i śmignąć z roślinkami i po ceratkę w lelenie. Kretowata zna źródło.
A zanim przyjechały Dziewczyny, Czajnik oglądał film o kotach:

A za płotem przechadzają się bażanty:
 



I kwitną bzy białe (to już na gumnie):

Bzy fioletowe:
Bzy bladolila:
I anemony:
A ja, nie bacząc na okoliczności przyrody, utwardzam gumno zdobycznymi młyńskimi (?) kołami:

I gotowe! Szkoda, że mam tylko trzy koła...