wtorek, 2 czerwca 2015

Na gumnie bez (większych) zmian

Mówię, jak jest. W głowie mam chaos jakiś, żeby nie powiedzieć pustkę, ale to nic. Mika czuwa i obiecała PRAWDZIWY post, ale zanim to nastąpi, zapełniam lukę intelektualną i robię nowy wybieg, bo stary znów się zatkał. Dzień był dzisiaj piękny, że aż. Wyszłam rano z sokawką na gumno, oczywiście w piżamce, zasiadłam na ganku. Cisza we wsi panowała jak makiem zasiał, tylko ptaki się darły. Wystarczyło chwilkę posiedzieć, już jaszczurki opanowały ganek, jakby mnie tam wcale nie było. Wydawało mi się, że wszystkie zbrzuchacone!
Ciszą - po prawie 9 latach, ciągle nie mogę się "napawnąć" . Aż mi żal, że nie mogę się nią z Wami podzielić. Na zewnątrz jest prawie jasno, jest pełnia. Bardzo wysoko, na tyle wysoko, że ich nie słychać, latają samoloty i ciągną za sobą smugę spalin (niestety). Wygląda to, jak spadająca gwiazda.
Przedtem mieszkałam przy dudniącej dwupasmówce i lotnisku...
Ogniomistrz udał się był na plener malarski, co moja Mama skomentowała: "jeździ, jeździ, aż wyjeździ...". Wolę nie dociekać, co miała na myśli, na pewno dokonania malarskie. W tej sytuacji nie zawracam sobie ślicznej główki garami i wyżywam się twórczo na gumnie. To znaczy służba się wyżywa.
Dla odreagowania wizyty u Pani Księgowej w celu ustalenia zeznań w skarbówce, oraz dlatego, że od leżenia na hamaku i picia sokawki z cieniutkiej porcelany boli mnie kręgosłup, zabrałam się za bajzel wedle obory, powyciągałam stare kosze i trochę go zaaranżowałam:
Teren wedle obory to wieczny plac budowy. Leżą tam worki z cementem, deski, jakieś betonowe klocki, worki z ziemią, cegły, kupa piachu i diabli wiedzą, co jeszcze. Na razie uporządkowałam powyższy kawałek. Dalej postawię wiklinowy płot i zasłonię to badziewie, bo - nie łudźmy się - ono będzie tam zawsze.
Stary fotel mam zamiar "obrosnąć" tunbergią, ale dzisiaj w pobliskiej metropolii jej nie było. Pięknie kwitnie i oplata.
Potem siedziałam sobie na ławeczce pod czereśnią i napawałam się. Tak się napawałam:
W ślimaku rośnie mina i jest to pnącze mobilne. Można je przestawiać tam, gdzie w danej chwili będzie się korzystnie prezentować. Kijoszek z kukartką to resztki oznaczeń do podlewania (pod moją nieobecność) dla Ogniomistrza. Dał radę.
Jabłonie w sadzie mają milion owoców. Ktoś chce jabłuszka jesienią, albo dachówkę-karpiówkę? Za darmoszkę?
A to są kfiatki zakopianki. Dwa lata temu (już?) byłam u Miki. Rzeczone kfiatki rosły na poboczu, przy drodze na Gubałówkę. Jedne kwitły, inne przekwitały. Zebrałam nasiona, wysiałam wiosną do pojemników i posadziłam w ogrodzie. W tym roku zakwitną, już lada moment. Mają wielkie, żółte kwiaty i w ogóle są wielkie. Wyglądają jak topinambur, ale są gigantyczne! Może wie ktoś, co to jest? Dla mnie to są zakopianki:
Mam ponadto pytanie do Grażyny: jak to z niedźwiedźmi było? Bo aż się częsę!
Do Opakowanej: intrygują mnie kaczeńce wydłubywane widelcem. One nie występują na trawniku! Czyżby Opakowana miała na myśli mniszek, mleczem zwany? Jaskry może? A może w Jukeju kaczeńce rosną na trawnikach? Poza tym informuję, że widelec rzeczywiście jest przydatny w wydłubywaniu perzu, ale pojedynczych egzemplarzy. Mojego ugoru (patrz zdjęcie - to nie trawa, to perz, który ją udaje) to i widły nie zmogą.
W pewnym sensie odpowiedź dla Ninki: mam nadzieję, że ptaki w rurze wiedzą, co robią. Kiedyś na cmentarzu widziałam, a właściwie "słyszałam" takie gniazdo w starej pompie.
Skoro o faunie mowa, zobaczcie tego słodziaka u Mariolki. Robi Dziefczyna kawał dobrej roboty - karmi co dwie godziny, hrehrehre...
Nie wiem, co jest w tym gumnie. Siedziałam, słuchałam, patrzyłam i pomyślałam sobie, że jestem szczęściarą...
Czego i Wam życzę.

Suplement - misie z Gór Skalistych od Grażyny!



niedziela, 31 maja 2015

Niusy z gumna

Dawno niusami z gumna Was nie raczyłam, to trochę mogę. U mnie jak u Kretowatej. Panny służebne i ogrodnicy uwijają się, aż furczy. Ja tylko siedzę na ganku, ładnie pachnę, wymanikiurowanym paluszkiem pokazuję co i gdzie, a o poranku (nie za wczesnym), w powiewnej szacie, słomkowym kapeluszu i z koszykiem wdzięcznie przewieszonym przez ramię, ścinam kwiaty. Następnie zalegam na hamaku i piję sokawkę z cieniutkiej, porcelanowej filiżanki. A kiedy tak zalegam, widzę, że mimo suszy i dolce far niente, życie tętni. Na przykład w dziupli czereśni. Musiałam pilnować, bo Frodo zaintrygowany piskami lubił tam zaglądać. Dziupla jest akurat na wysokości jego pyska. Ale udało się, sikorki poleciały w świat:
Sikoreczki dla Grażyny
Albo w oborze:
Jaskółki dla Miki
Za tym kakuarem:


Niezły z niego pyton, co?
No i tak o:
Tajemnicze schody prowadzą na strych obory, gdzie gnieżdżą się kopciuszki. Bardzo się denerwują, więc nie robiłam im zdjęć.


Służba się uwija, ale kiedy naoglądam się ogrodów na różnych pinterestach i instagramach, to mam ochotę pogonić im kota. Efekt mnie zupełnie nie zadowala. Nawet dobrych zdjęć nie potrafią zrobić.
Na nowy (czerwcowy!) tydzień życzę Wam słońca, a sobie deszczu!

PS. Zagadka: gdzie jest perliczka?

czwartek, 28 maja 2015

RADIO TWÓJ PRZYJACIEL

Żeby wszystko było jasne: mam na myśli Polskie Radio, obchodzące właśnie swoje 90-te Urodziny, a nie żadne radia komercyjne, grające z playlisty i pędzące nie  wiadomo gdzie i po co.



Dobre, stare Polskie Radio, będące ostatnią ostoją SŁOWA , tak przytłoczonego przez OBRAZ, że ledwie biedne dycha w naszych mediach. Choć wydaje się być nieco archaicznym środkiem przekazu (90 lat!!!) nadal żyje i ma się świetnie. Potrafiło się znakomicie dostosować do ery Internetu i ułatwiło też słuchaczom nawiązywanie kontaktu ze sobą. Prawie wszystkie audycje mogą być odsłuchiwane ze strony Polskiego Radia i poszczególnych programów: Jedynki, Dwójki, Trójki, Czwórki. Nie ma więc musu pilnowania godziny emisji ulubionej audycji, wchodzisz sobie na stronę o dowolnej porze, odszukujesz audycję i odsłuchujesz ją albo robisz sobie swoją własną playlistę i potem zasiadasz i spokojnie słuchasz tego, co cię interesuje. Uwielbiam to!! Codziennie pod wieczór grzebię sobie po stronach radiowych programów i wynajduję audycje, które mnie interesują. Nie szukam muzyki, nie jestem zbyt muzyczną osobą, mam swoich ulubionych wykonawców, ale muzyka nie jest moją pasją. Szukam audycji o literaturze, sztuce, teatrze i filmie, rozmów z ciekawymi ludźmi. A oto moja playlista na dzisiejszy wieczór:
  • zapowiedź premiery baletu "Casanova" w Warszawie
  • rozmowa o e-bookach i ich wadach i zaletach
  • rozmowa z Tadeuszem Sobolewskim o  filmach dokumentalnych Andrzeja Titkowa
  • rozmowa o Andrzeju Turskim
  • rozmowa z profesorem Jerzym Bralczykiem
  • rozmowa z Umberto Eco i Pierrem Lemaitre
  • audycja o listach Marka Hłaski
Dzięki temu systemowi wiem jakie są najciekawsze premiery teatralne, że we Wrocławiu przeniesiono na scenę powieść Krajewskiego, że w Warszawie unowocześniona wersja "Lalki", wiem jakie dobre książki wyszły, wiem co ich autorzy chcieli przekazać czytelnikom, na co warto pójść do kina. Ale nie tylko to. Jest w radio wiele spotkań z mądrymi ludźmi, mówiącymi pięknie po polsku, którzy w różnych dziedzinach życia mają coś ważnego i ciekawego do przekazania. Z pisarzami, naukowcami, filozofami, twórcami. W naszym zagonionym życiu trudno znaleźć czas na słuchanie takich ludzi, dlatego szansa posłuchania ich WŁAŚNIE WTEDY, KIEDY MAMY CZAS, jest nie do przecenienia. Bardzo was zachęcam do znalezienia tej chwili oddechu w ciągu dnia i posłuchania choć jednej, krótkiej audycji na dowolny temat. 



Są oczywiście audycje , których trzeba słuchać na żywo, które są nadawane w interakcji ze słuchaczami (telefony, listy, sms-y). Dla mnie to przede wszystkim nocne audycje pana Dariusza Bugalskiego w nocnej Trójce, co drugi czwartek . Chyba właśnie dziś o północy to wypada. Bardzo lubię i cenię pana Bugalskiego, jego głos działa na mnie wręcz terapeutycznie:)) Jego programy są zawsze na bardzo ważne tematy i to tak sformułowane, że człowiek myśli: "Hmm, nigdy o tym w ten sposób nie myślałem..." Ćwiczą umysł i otwierają inne perspektywy, pozwalają uporządkować swoje myśli i poglądy. 

Inną z moich ulubionych audycji jest też "O wszystkim z kulturą" na Dwójce, wspaniałe rozmowy prowadzone często przez pana Jerzego Kisielewskiego, syna "Kisiela". Po śmierci profesora Bartoszewskiego znakomitą rozmowę prowadzili wspólnie z Michałem Komarem, "ghost writerem" profesora, rozmowę pełną interesujących wspomnień i zabawnych anegdot.

Zresztą w ogóle na Dwójce jest chyba najwięcej programów ciekawych dla mnie, to wspaniałe radio, choć chyba nieco nie doceniane.  Jedynka choć zawsze wydawała mi się nieco nudna i nie dla mnie, też oferuje dużo dobrego. Może się zestarzałam... Zawsze lubiłam Trójkę ale w sumie teraz jakoś nie ma tam zbyt dużo dla mnie, poza tym potwornie nachalne reklamy mnie zniechęcają. Oprócz audycji pana Bugalskiego słucham Powtórki   z Rozrywki (stare, dobre czasy!), Trzech Wymiarów Gitary i Biura Myśli Znalezionych. To ostatnie to rozmowy z wybitnymi zaproszonymi gośćmi z udziałem publiczności, można je też oglądać w Internecie na video, podobnie jak wiele koncertów. Były spotkania z Jerzym Trelą, Mają Komorowską, Zofią Kucówną, kapitanem Baranowskim. A najfajniejsze jest to, że wszystkie archiwalne też można sobie zobaczyć. 


Kończę ten nieco przydługi wywód o wyższości Słowa nad Obrazem i bardzo wszystkich zachęcam do poświęcenia chwili czasu na POSŁUCHANIE  czegoś, choćby krótkiego, choćby raz dziennie, choćby przed zaśnięciem... Wróćcie do radia, warto!!! 

wtorek, 26 maja 2015

Druga twarz Jastrzębiej Góry

Wygląda ona dokładnie tak, jak twarze wszystkich nadmorskich kurortów. Poza okolicznościami przyrody i kilkoma starymi domami, wszystko jest brzydkie. Pensjonaty o pretensjonalnych nazwach, nieliczne sklepy, knajpy w stylu pożal-się-Boże, o budkach z bele czym nie wspomnę, bo wszyscy dobrze znacie ten widok. Bałagan jest wszędzie - w architekturze zwłaszcza. Domy w najróżniejszej stylistyce, każdy innej wysokości i każdy zwrócony w inną stronę. Miasto wygląda jak budowlana samowolka. Jakieś to wszystko niedorobione, jakby niedokończone i niedomyte. Tak mają, czy nie starają się, bo cepry i tak przyjadą? Nie wiem, co o tym myśleć. Jeśli tak to wygląda przed sezonem, to jak tam jest w jego pełni? Chyba wolę nie sprawdzać. Wybrzeże jest tam nadzwyczajnej urody i to wystarczy. Zostawiamy gołąbki przed pensjonatem i idziemy nad morze:
Idziemy do zejścia na plażę (Sonic, miałaś rację w sprawie pingwinów!)
Nasza kolonia nie była dość liczna na zniżki...


Hmmm...
Mika, to dla Ciebie! Zwróć uwagę na rzęsy!
Sonic, widok z tarasu pensjonatu Victor, gdzie serwują pyszną sokawkę. Niegdyś z balkonu "Victora" śpiewał Jan Kiepura. Willa należała do rodziny Kuncewiczów
Wracamy z plaży przez śliczną, starą dzielnicę. Niewiele zachowało się tam starych domów, chociaż może coś przeoczyłam


"Kaszubka" z 1921 roku
 Piękne dzielnice tchną spokojem, jakby nie należały do tego samego miasta. Idziemy kawałek pod górkę i czar pryska:

Jeszcze zaliczamy najdalej na północ wysunięty kawałek Polski z obeliskiem cud urody. Czyż nie wygląda jak rodzinny grobowiec?


Żeby pochować beton z dostawą? To chyba jakaś jastrzębia mafia?
W sobotę przyjechała z Gdańska KolKa. Pogoda była do niczego, cóż więc było robić? Poszłyśmy do Domu Whisky - podobno w Polsce są tylko takie dwa. Mają tam 1800 gatunków whisky!


Cóż... kto by się oparł?

Spróbowałyśmy kilku - nie pytajcie jakich:)
Kiedy wracałyśmy do pensjonatu, zmierzchało. Chyba.