Bardzo smutno się zrobiło w Kurniku, chciałabym tą atmosferę trochę zmienić, pozostając poniekąd w temacie. Szukając w internecie natchnienia do napisania wiadomego wstępu, natknęłam się na przepiękną legendę o św. Rochu i jego psie Roszku. Legendę napisał francuski mnich, teolog i historyk literatury, Jean Quercy, żyjący na przełomie XIX i XXw.
Św. Roch jest patronem od wielu rzeczy, przede wszystkim od chorób zakaźnych (leczył ludzi z zarazy) ale jest także opiekunem zwierząt domowych. Jest także
Święty Roch patronem chorych, aptekarzy, lekarzy, rolników, więźniów, wędrowców i polskich weterynarzy. W kilku miejscach w Polsce są sanktuaria pod jego wezwaniem. A w Wielkopolsce w miejscowości Mikstat co roku 16 sierpnia odbywają się uroczystości odpustowe w dniu św Rocha. Po mszy o godz.8.00 odbywa się błogosławieństwo (poświęcenie) zwierząt. Ludzie dawniej przyprowadzali tylko zwierzęta gospodarskie, teraz jest wszystko: konie, krowy, świnie, owce, kozy, psy , koty, świnki morskie, chomiki, nawet rybki. Wyobrażacie sobie to wszystko na placu przed kościołem?? Aż mi się cieplej na sercu robi...
LEGENDA O ŚW. ROCHU
Święty Roch i raj dla zwierząt
Żył niegdyś święty Roch. Był to wielki święty, który
przemierzał drogi całego świata i leczył ludzi oraz bydlęta z wścieklizny.
Szedł zawsze za psem, który zwał się Roszek, a którego kochał bardzo, gdyż pies
uratował mu raz życie. Pies też był święty, na swój sposób. Lizał rany, które
pielęgnował jego pan. i rany zamykały się raz na zawsze.
Święty Roch i Roszek nigdy nie rozstawali, nie do pojęcia
był jeden bez drugiego, jak nie można pojąć dzwonu bez serca albo niewiasty bez
złośliwości.
Pewnego razu święty Roch umarł. Umierają
wszyscy, nawet święci. A po jego śmierci pies zaczął wyć i on też odszedł z
tego świata. Miał małą, leciutką duszyczkę, tak że dotarł do bram raju
równocześnie ze świętym.
Święty Roch zastukał kijem pielgrzymim i
wymienił swoje imię. Uzdrowił mnóstwo nieszczęśników, więc był pewien. że
wkroczy do raju główną bramą. Święty Piotr pospieszył, otworzył odrzwia o dwóch
skrzydłach, ale zaraz otworzył szeroko też oczy patrzące spod okularów. Za
cieniem świętego ujrzał cień psa.
- Precz mi stąd! Nie ma dla psów miejsca w raju!
- Trzeba jednak znaleźć temu psu jakieś miejsce - odparł
święty Roch. - Jesteśmy nierozłączni. Uratował mi życie i jest także na swój
sposób święty.
- Dajże pokój! Też mi opowiadanie! Także mnie pewien kogut uratował
duszę, skłaniając do skruchy. Czyż jednak przywiodłem go ze sobą, kiedy
przybyłem tutaj? Nie przywiodłem go nawet do wejścia, nawet w pobliże Aniołów
Bożych! Nie, mój drogi, kogut pozostał na zewnątrz, a ja wszedłem do środka.
Twój pies uda się do mojego koguta, ty zaś połączysz się ze świętymi, którzy
już na ciebie czekają! Idziemy! Mam dokładne rozkazy, jak ci już powiedziałem.
- Zatem trudno - rzecze uparty święty Roch. - Skoro Roszek
nie wejdzie do raju, nie wejdę i ja. Wolę psa, którego znam, od twojego raju,
którego jeszcze dobrze nie poznałem!
- Skoroś taki grubianin - wrzasnął święty Piotr, który
stracił panowanie nad sobą - idź sobie precz razem z twoim psem!
I poszli.
Co się stało z Rochem i Roszkiem? Tego
nie wiem. Sądzę jednak, ze podjęli swoją wędrówkę i że ich cienie dokonywały
cudów i uzdrawiały ludzi z wścieklizny.
Mówiono o nich na całym świecie. Papież,
który był sprawiedliwy, chciał ich jakoś wynagrodzić. Z Rocha uczynił z całą
ceremonią prawdziwego świętego i rozkazał, by w jego kościele wystawiono obraz,
na którym nowy święty byłby przedstawiony z psem. W gruncie rzeczy w ten sposób
kanonizował także Roszka, choć nie padło na ten temat ani słowo.
Kiedy wieść o tym doszła do raju, Ojciec
Wiekuisty kazał wezwać świętego Jana Chrzciciela, który był wszak pierwszym
świętym, i rzekł:
- Mamy więc zacną duszę imieniem Roch. Papież zrobił z niego
świętego, musicie go odszukać i sprowadzić tutaj. Chcę go zobaczyć i złożyć mu
powinszowanie. Trzeba też powiedzieć świętej Cecylii, żeby pomyślała o jakiejś
oprawie muzycznej.
Jan Chrzciciel biegał przez trzy dni i
noce, ale było to tak jakby szukał jaskółek w zimie. Wpadł w zakłopotanie i
pomyślał, że trzeba naradzić się ze świętym Piotrem.
Dobry klucznik nie zapomniał o historii
człowieka z psem. Kiedy usłyszał, że ów człowiek został naprawdę świętym i że
Ojciec Wiekuisty chce się z nim widzieć, trochę się strapił. Lękał się, że
spotka go kara za to, iż działa z własnej inicjatywy. Święty Jan, który miłował
wielce świętego Piotra, pocieszał go jak umiał i obiecał, że wszystko będzie w
porządku.
Wrócił więc przed oblicze Ojca
Wiekuistego i rzecze:
- Panie, wybacz mi głupotę. Od trzech dni i nocy szukam
daremnie naszego nowego świętego, ale nigdzie go nie ma. Trzydzieści lat temu
stanął pewnego wieczoru u bram raju, ale był z psem, a ponieważ święty Piotr
nie chciał wpuścić psa, święty Roch poszedł sobie i nie mam pojęcia, gdzie
przebywa.
Ojciec Wiekuisty zaczął rozmyślać, a
kiedy wszyscy w raju usłyszeli, że rozmyśla, zapadła cisza. Potem rzekł:
- No dobrze. Święty Piotr jak zawsze wykonuje sumiennie
swoje obowiązki. Ale święty Roch wróci, gdyż tego chcę. Zatrzyma sobie psa.
Pozwólcie wejść jemu i psu. Zrobię wyjątek.
Kiedy świętemu Piotrowi doniesiono o tym,
zmienił się na twarzy. Ładny wyjątek!
- Tak, tak - rzekł - pozwolimy wejść psu Rocha! Zobaczycie,
że w ślad za nim pójdą wszystkie zwierzęta, jakie były stworzone! Wkrótce nie
da się tu, w raju, mieszkać.
I z rozdrażnieniem otworzył tylną bramę,
ale nie chcąc patrzeć na psa, schronił się do stróżówki i poprosił Zacheusza o
zastępstwo. Zacheusz, który kochał bardzo zwierzęta, gdyż był niskiego wzrostu,
stanął na progu i krzyknął ile sil w płucach:
- Roszek do nogi! Chodź, Roszku, chodź, bo dobry Bóg chce
cię zobaczyć!
I oto stawili się Roch i Roszek. Święty
uśmiecha się z duma. wybija mocno krok sandałami pielgrzyma i odwraca się co
dziesięć kroków, żeby pogłaskać Roszka, który liże go po rękach i wymachuje
ogonem niby pióropuszem. Stawił się cały raj, aniołowie, cherubini,
archaniołowie, święci obojga płci, wszyscy tłoczyli się, żeby zobaczyć, jak
przechodzi pełen wdzięku piesek, który węszył miłe wonie raju i zdawał się
śmiać z ukontentowania.
Była to wspaniała uroczystość. O świętym
Rochu prawie zapomniano. Wszystkie pieszczoty, przysmaki, a nawet muzyka były
dla Roszka. A święty Roch, który tak kochał swojego psa. był nader zadowolony,
że jego samego tak zaniedbano.
Kiedy minęła pierwsza chwila radości, w
tłumie nastąpiło poruszenie i pojawił się święty Piotr z włosami w nieładzie,
spojrzeniem surowym i kluczami w dłoni.
- Panie - rzekł, zwracając się do Ojca Wiekuistego, który
uśmiechał się do Roszka skulonego u jego stóp. - Panie, oddaję ci klucze. Nie
będę odźwiernym dla psów.
A Ojciec Wiekuisty ciągle uśmiechał się,
nic nie mówiąc. Święty Piotr dodał:
- Panie, zresztą to niesprawiedliwe. Czemuż to pies świętego
Rocha ma być samotny? Skoro brama raz została otwarta, moim zdaniem, inne
zwierzęta też powinny tu wejść.
Ojciec Wiekuisty ciągle się uśmiechał.
Święty Piotr ciągnął:
- Panie, jeśli chcesz, bym nadal sprawował pieczę nad
kluczami, powinieneś wpuścić tu mojego koguta. Siedzi na wszystkich dzwonnicach
i wzywa grzeszników do pokuty. W ten sposób także można zostać świętym!
- Wpuśćmy więc i koguta - rzekł wówczas Ojciec Wiekuisty,
nie przestając się uśmiechać - będzie to kolejny wyjątek!
W tym momencie wybuchła sprzeczka.
Wszyscy święci, którzy kochali jakieś zwierzęta, zaczęli protestować i bronić
swojej sprawy.
- A moja gołębica? - mówił Noe. - Moja gołębica, która
przyniosła mi gałązkę oliwną?
- A kruk, który karmił mnie na pustyni? - rzekł Eliasz.
- A mój pies, który merdał ogonem? - żalił się Tobiasz.
- A oślica, która prorokowała, kiedym na niej siedział? -
wtrącił się Balaam.
- A wieloryb, który przez trzy dni gościł mnie w brzuchu?
- dodał Jonasz.
- A prosiaczek, który uratował mnie od nudy? - rzekł święty
Antoni.
- A łania - dorzucił święty Hubert - która niosła krzyż na
głowie?
- A brat wilk i bracia ptaki, i siostry ryby? - zabrał głos
święty Franciszek.
- A mul, który przyklęknął przed hostią - powiedział ten
drugi święty Antoni.
O, przyjaciele moi, zrobiło się doprawdy
niezłe zamieszanie. Ale Ojciec Wiekuisty, który ani na chwilę nie przestał się
uśmiechać, nakazał skinieniem ciszę i oznajmił:
- Ten pies, który przywarł do moich stóp, sprawia, że aż do
mego serca wzbija się, niby modlitwa, ciepło jego dobroci. Pokój zwierzętom.
Zwierzęta kochane przez świętych mają w sobie coś więcej niźli inne, mają jakby
duszę. Niechaj wejdą. Każdy z was wprowadzi zwierzę, które było mu
przyjacielem.
Ujrzano wtedy przedziwną procesję.
Zwierzęta cztero- i 'dwunożne, zwierzęta okryte sierścią i piórami, ptaki i
ryby, sunęły powoli ku tronowi Boga. I we wszystkich tych zwierzętach była
wielka dobroć, która jeszcze jaśniejszym czyniła splendor raju.
Jakiś młodziutki święty, który był
bardzo dowcipny, rzekł ze śmiechem:
- Wygląda to jak arka Noego! A święty Augustyn odparł:
- No właśnie! Arka Noego była obrazem raju! Jezus opuścił
wówczas swoje spojrzenie, które widzi wszystko, na tę zgromadzoną rzeszę, co
czciła Go bez słów, i rzekł:
- Nie ma tu jednak wszystkich. Brakuje osiołka i wołu, które
ogrzewały Mnie swoim oddechem, kiedy byłem malutki.
Więc osiołek i wół pojawiły się za
chwileczkę. Stały już bowiem przy wejściu, czekając na swoją kolej. A Jezus
pogłaskał je z uśmiechem.
J. Quercy, Świety Roch i raj zwierząt, w: Legendy
chrześcijańskie, wyboru dokonali, ks. S. Klimaszewski, L. Santucci, Warszawa
2010, s. 192-197.
I niech mi nikt nie mówi, że jest inaczej! A do
sanktuarium w Mikstacie też nasz apel wyślemy:))