Ostatnio kilka razy trafiłam na różne dyskusje na temat poprawności językowej. Jeden z moich młodszych znajomych zapytał mnie nawet, po co to wszystko? Dlaczego powinno się przestrzegać zasad rządzących językiem? Trudno mi było na to odpowiedzieć jednym zdaniem, więc napisałam tekst na ten temat i wysłałam mu pocztą e-mailową. Kiedy wróciłam do tego tekstu, żeby się zastanowić, czy go zachować, czy skasować, znalazłam w nim kilka, no, może nie ewidentnych błędów, ale usterek. Poprawiłam je, uzupełniłam mój esej o kilka przykładów i wniosków i postanowiłam jednak wykorzystać. Tu, w Kurniku. Zaznaczam; nie jestem alfą i omegą, sama popełniam błędy i nie znam nikogo, kto mówiłby idealnie poprawnie, bo żadne wykształcenie błędami nie ochroni.
Zdjęcie wcale nie "od czapy", bo jest na nim chrząszcz, słowo trudne 😉
Język to
skomplikowany i stary system komunikacji, można nawet, trochę z przymrużeniem
oka, uznać go za organizm, bo żyje, ewoluuje, starzeje się, a nawet umiera.
Należy, rzec można, do pewnej grupy ludzi, niekoniecznie narodu. Język
odzwierciedla a jednocześnie warunkuje sposób myślenia i dowiedziono tego naukowo.
Gdyby założyć, że mogą istnieć dwie identyczne osoby i jedynym co je różni, jest
znany im język, to te dwie osoby prezentowałyby różny sposób myślenia. Wiadomo
też, że osoby znające dwa języki (lub więcej), np. dzieci, które mają
różnojęzycznych rodziców, są sprawniejsze umysłowo, lepiej rozwinięte
intelektualnie. A trzeba jeszcze powiedzieć, że im bardziej skomplikowany
język, tym bardziej skomplikowany sposób myślenia i odwrotnie.
Zasady rządzące językami są mniej lub bardziej rygorystyczne. W niektórych
językach bardzo sztywne, w innych dopuszczają pewną dowolność. Polski jest z
tych o sztywnych regułach.
Nie zajmuję się językiem naukowo, a na dodatek już dawno odeszłam z zawodu. Dla
mnie to tylko narzędzie komunikacji, ustnej i pisemnej. Jednak dużo czytam i sporo piszę. Kocham język
polski, cenię jego melodię i rytm, i całe to jego skomplikowanie. Lubię się
nim bawić, sięgać po archaizmy, budować długie zdania, używać wielu różnych
słów. Słownik wyrazów bliskoznacznych to mój najlepszy przyjaciel, prawie tak
samo dobrymi przyjaciółmi są słowniki: ortograficzny, poprawnej polszczyzny, języka
polskiego, wyrazów obcych - wszystkie mam i używam ich. Tak jak książek w
rodzaju: „Gdzie postawić przecinek” lub innych omawiających poprawność
językową. Na dodatek skłaniam się w stronę puryzmu językowego, więc trudno mnie
przekonać o konieczności np. upraszczania ortografii i ujednolicania pisowni.
Podam kilka przykładów słów, których jednolita pisownia narobiłaby zamieszania (trzeba jeszcze wziąć poprawkę na to, że w niektórych rejonach Polski
spółgłoska dźwięczna na końcu jest wymawiana dźwięcznie, a w innych
bezdźwięcznie):
bóg – Bug – buk
rów – ruf (dopełniacz od: rufa)
stóg – stuk
dróg – druk
Załóżmy, że stóg i stuk piszemy tak samo.
Na potrzebę tego założenia taka historyjka:
Było wczesne
popołudnie, słoneczne i gorące. Ptaki popiskiwały wśród krzewów, z niedalekiego
lasu dochodziło stukanie siekier drwali, na łące leżało wyschnięte już siano. Z
pobliskiej wsi szła drogą gromadka młodzieży, każdy niósł drewniane grabie.
Śmiejąc się i przekomarzając, poskładali siano i tak szybko jak przyszli –
zniknęli. Wszystko ucichło. Został tylko stuk.
I teraz konia z
rzędem temu, kto zgadnie, co zostało: stóg siana, czy stuk siekier, który
dobiegał z lasu, gdzie wciąż pracowali drwale?
A co się dzieję z odmianą, to już w ogóle woła o pomstę do nieba. Celownik
liczby mnogiej to porażka - kotą, kobietą, mężczyzną, jabłką, zamiast kotom,
kobietom, mężczyznom, jabłkom… O, jabłkom; a gdyby tak japkom, jak niektórzy?
Japkom może przecież oznaczać celownik liczby
mnogiej od japka (japa - gęba, morda,
zdrobnienie japka), czyli: komu? czemu? - tym japkom się przyglądam. No to na
co właściwie patrzę? Na owoce, czy na twarze? A takie zdanie: „Oni robiom
krzywde kotą.” pokazuje naprawdę często spotykane błędy.
Kolejna sprawa –
niewłaściwe używanie imiesłowu przysłówkowego współczesnego. Do dziś pamiętam,
jak polonistka w podstawówce zrobiła nam lekcję „Humor zeszytów”. Naszych
oczywiście. Największy wybuch śmiechu spowodowało zdanie: „Idąc, protezy
skrzypiały. Imiesłów „idąc” odnosi się do protez. Z tego zdania wynika, ni
mniej, ni więcej, że protezy sobie szły (same!) i skrzypiały. Poprawnie
byłoby: Kiedy szedł, protezy skrzypiały. Tak samo w zdaniu: Idąc do pracy,
padał deszcz. Deszcz szedł do pracy? No nie. Kiedy szłam do pracy, padał deszcz.
Albo mylenie rządu czasowników. Lubię oglądać programy wnętrzarskie. Czasowniki nadawać i dodawać są w
nich mylone nagminnie i to przez osoby,
które właściwie poza tym mówią poprawnie. I tak: nadawać styl, lekkość,
elegancję, ale: dodawać stylu, lekkości,
elegancji. Tymczasem z reguły jest odwrotnie, albo raz tak, raz siak. Używanie biernika zamiast dopełniacza i na odwrót jest nagminne.
To oczywiste, że przestrzeganie reguł językowych nas wzbogaca. Kiedy wiemy, co i jak napisać i powiedzieć, jesteśmy lepiej rozumiani, nie jesteśmy skazani na mówienie monosylabami, na używanie wciąż takiego samego, niewielkiego zasobu słów. Język daje nam poczucie tożsamości, poczucie ciągłości historycznej, na swój sposób zakotwicza w rzeczywistości. Nalegania na ujednolicenie reguł ortograficznych i gramatycznych to - przepraszam - ale zwyczajne lenistwo i lata zaniedbań To również zubażanie własnego umysłu. Kiedy ja się uczyłam w szkole, za trzy błędy w dyktandzie bezwzględnie dostawało się dwóję (jedynek wtedy nie stawiano), a kiedy uczyłam sama, mało kto to robił. A odmiana rzeczowników na pamięć? Pamiętam słowa nauczycielki: „Nawet jak was obudzą w środku nocy, macie to wyrecytować bezbłędnie!” . Byliśmy odpytywani do skutku, można było zarobić kilka dwój, a po zaliczeniu te stare się nie resetowały, jak byśmy dziś powiedzieli. I o ile z wieloma wymaganiami moich nauczycieli się nie zgadzałam i nie stosowałam ich w swojej pracy, to to, szczególnie teraz, po latach, wydaje mi się zasadne.
Nie sądzę, żeby kiedyś reguły, szczególnie ortografii, zostały mocno
ujednolicone. Może w jakichś
szczególnych przypadkach. Co innego np. pisownia łączna i rozdzielna, odmiana
niektórych wyrazów, rząd czasowników. Jednak każde uproszczenie to zmniejszenie
stopnia skomplikowania języka, a więc i sposobu myślenia. W jakimś artykule
profesor Bralczyk powiedział, że język nam się wzbogaca, ale mowa ubożeje. Nie
umiemy sięgać po zasoby naszego języka i czerpać z niego, żeby wyrażać się
pięknie i precyzyjnie. A czasem nie chcemy. A do tego wiele złego robi korekta komputerowa, bo jeśli słowo jest poprawne, tzn. nie ma w nim błędu ortograficznego, to program go nie podkreśli, bo nie rozumie tekstu.
Jednak nie demonizowałabym tej sprawy. W mowie potocznej, w rozmowach na żywo,
na komunikatorach, w prywatnych rozmowach, błędy po prostu się zdarzają i nie
ma co rozrywać szat nad nimi. Jednak w oficjalnych wypowiedziach, zarówno pisemnych,
jak i ustnych, należy się - i języka - pilnować. Bo język powinniśmy szanować, a
to oznacza staranność i poprawność. Nie rozumiem, że nie pojmują tego ludzie
określający siebie jako patriotów, a co to za patriota, jeśli kaleczy ojczysty
język?
Ja tez od czasu do czasu podejmuje temat u siebie, wiesz przeciez, ale to jak walenie grochem o sciane. I predzej tym grochem wybije sie w scianie wielka dziure niz ludzie zaczna szanowac jezyk. Mam wrazenie, ze jest coraz gorzej i bedzie jeszcze gorzej, skoro na pierwszym miejscu sa w szkolach rekolekcje i cnoty niewiescie, a dopiero potem cala reszta. Wykresla sie lektury, nauke wierszy na pamiec (bardzo pomaga!), a nacisk kladzie na rozpetanie nienawisci do ludzi rudych i elgiebetow. Gdzie tu czas na nauke i pokochanie jezyka polskiego?
OdpowiedzUsuńMasz rację. Nauczyciele muszą realizować program w okrojonym czasie i na naukę pięknej polszczyzny nie ma już miejsca. Ale co tu mówić o pięknej; niechby była chociaż poprawna!
UsuńNauczyciele...moj brat poszedl do szkoly w 1957 roku, czyli mozna brac poprawke na TAKIE czasy jeszczre powojenne i braki kadrowe i tede. Pani poprawila brata jak mowil "poszedlem" na "poszlem". Rodzice sie dowiedzieli i oczywiscie brata poprawiali, a pani to poprawiala nazad na poszlem. Az moi Rodzice wzieli maluch na strone i mowia - dobra - w szkole moze byc poszlem, ale nie waz sie tak mowic w domu i na ulicy! I wtedy bedzie spokoj!!! i byl.
UsuńDzień dobry, chciałabym zapytać, co Pani sądzi o feminatywach, np. gościni, ministra itd?
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że kiedy zaczęły się pojawiać, nie bardzo mi się podobały. Wydawały się dziwaczne i niepotrzebne. Jednak zaczynam się do nich przyzwyczajać i myślę, że wejdą do powszechnego użytku, bo język przystosowuje się do przemian obyczajowych.
UsuńTo ja, Hana.
UsuńW kwestii feminatywów mam mieszane uczucia. Z niektórymi się zgadzam, z innymi nie. Niektóre rażą mnie sztucznością i wynikają z politycznej poprawności. Co nazw zawodów, zgadzam się, chociaż są i takie, których nie mogę przełknąć, np. chirurżka, psycholożka - moim zdaniem są nacechowane pejoratywnie. I co z pilotem? Pilotka? Ale już rzeczownik gość zawiera w sobie obie płcie i określenie kobiety mianem gościa nie jest niczym dyskryminującym. To forma gramatyczna i szlus.
Hana, podpisuję się pod Twoim komentarzem. Mysle tak samo:)
Usuńw mowie się tego języka nigdy NIGDY nie uczyło w polskich szkołach. błędy ortograficzne w mówieniu. Akcentowanie to Dramat, słychać w mediach i u profesorów na uczelniach DRAMAT. litościwie nie wspomnę o obecnej "elicie przy korycie" Teatralna.
OdpowiedzUsuńA to akurat nieprawda. Ja pamiętam, że uczono nas i prawidłowej wymowy, i akcentowania, i staranności dykcji. Jeśli chodzi o akcent, to masz rację, dramat. Ja lubię akcent na trzeciej sylabie od końca: FIzyka, MUzyka, BYliśmy, POszliśmy - to dodaje językowi finezji, nadaje mu piękny rytm, ale na nieszczęście już prawie nikt tak nie mówi, sama się często łapię na tym, że mówię fiZYka lub byLIśmy, doskonale zdając sobie sprawę, że mówię źle. Ale językiem rządzi uzus, co oznacza, że forma powszechnie używana staje się normą. Myślę, że akcent na trzeciej sylabie od końca wkrótce zaniknie.
UsuńP.S.
Błędy ortograficzne dotyczą tylko pisowni, z wymową nie mają nic wspólnego.
To ja, Hana.
UsuńUparcie akcentuję POszliśmy, BYliśmy. I nie mam zamiaru przestać, żaden uzus mi nie podskoczy.
Niestety, w tej chwili już nic, ale ja słyszałam lektorów przedwojennych i nie zdarzyło im się przeczytać herbata przez ch albo chrzest przez samo 😅
UsuńTak, różnice w wymowie między h i ch zanikły całkowicie. Tak jak ł przedniojęzykowo-zębowe.
UsuńNie wiem , jak tam kiedyś było, mówię co teraz jest w szkolnictwie. ależ oczywiście, że błędy ortograficzne dotyczą również języka mówionego, na przykład wymawianie samogłosek ę, ą ..proszĘ, mówiĘ piszĘ, szczególnie, przykre przy wierszu.. niektórzy mało sobie gęby nie połamią...to blad ort. w mowie.
UsuńNiestety mówienie i praca nad dykcją odbywają się TYLKO i wyłącznie na wydziale aktorskim, nigdzie indziej. Jest jeden poprawny akcent z wyjątkami. i tego się należy trzymać.
bezwzględnie. Kto to robi? poloniści? hehehe Teatralna.
Trudny temat poruszyłaś, bo najczęściej ludziom się nie chce pamiętać o zasadach wymowy, ortografii. Kiedyś ze mnie się podśmiewano, że nawet w esesmesach używałam dużych liter, przecinków i kropek. Teraz już ludzie przywykli, ale nie wszyscy. Nie jestem alfą i omegą i też potrafię robić błędy i językowe i ortograficzne, choć staram się zawsze sprawdzić tekst, który napisałam.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Córka mówi: po co używasz polskich liter? Na co ja odpowiadam, że piszę po polsku i dlatego ich używam. Jeśli w komentarzu trafi się błąd, to edytuję komentarz. Na blogu albo poprawiam błąd w odpowiedzi, albo, jeśli jest tego za dużo, usuwam komentarz i piszę go od nowa.
UsuńCieszę się, że napisałaś o szacunku do języka ojczystego. Mnie się flaki przewracają, kiedy słyszę, jak niektórzy ludzie maltretują język, którym mówią. I wcale nie są tego świadomi.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty, wrażliwa jestem na błędy wszelkiego rodzaju, one mi ten język szpecą i zniekształcają. A jest on przecież taki piękny, obfity, różnorodny i bogaty.
Dziękuję Agniecha.
UsuńMnie się też flaki przewracają, kiedy ludzie maltretują język, ale jeszcze bardziej mi się przewracają, kiedy mówią, że to bez znaczenia.
Noszszsz taka jego mać, nie mogę się zalogować i koniec. A niech go pokręci.
OdpowiedzUsuńTo ja, Hana.
Podpisuję się pod tekstem Ninki, to po pierwsze.
Nikt nie mówi bezbłędnie, zawsze coś się trafi i to normalne. Podejrzewam, że profesorowi Bralczykowi również. Jednak czymś innym, według mnie, jest zrobienie błędu czasem, a czymś innym to, co obserwuję dzisiaj. Te wszystkie "ciężko powiedzieć", "także" zamiast "tak że", "bynajmniej/przynajmniej" i masa temu podobnych to zwykłe niechlujstwo językowe. I widzę to wszędzie, nie tylko w internecie, ale także w prasie i literaturze! Nie wiem dlaczego tak się dzieje, nie jestem językoznawcą, tylko filologiem. Mam swoje podejrzenia: internet i całe to oprzyrządowanie telefoniczno-tabletowo-ajfonowe zrobiły swoje. Pisanie bez polskich znaków, wielkich liter i bez przecinków jest nagminne. Przestałam czytać takie wypowiedzi, bo nie mam zamiaru zgadywać, co autor miał na myśli. Wyjątkiem są oczywiście osoby spoza Polski, wiadomo, posługują się innymi językami i innymi znakami.
Piszę czasem (nie lubię) na telefonicznej klawiaturze i nie widzę problemu - potrzebna jest tylko odrobina uważności, nawet jeśli telefon wie lepiej.
Uwielbiam obserwowanie "języka ulicy", młodzieżowego żargonu (jak zwał, tak zwał). To dopiero jest jazda! Na tzw. ulicy widać, jak szybko ewoluuje język, normalnie z dnia na dzień. Niektóre żargonowe określenia są tak trafne i zabawne, że aż! Gdybym była młodsza, może popełniłabym jakąś pracę naukawą na ten temat.
Nienawidzę angielskich wtrętów na każdym kroku. Bywa, że są uzasadnione, ale rzadko. Języki zawsze się przenikały, pożyczały sobie różne formy i słowa, choćby taki abażur. Słowa zostawały, utrwalały się i w spolszczonej formie wchodziły do języka wzbogacając go. Normalna sprawa. Jednak czemu służy nazywanie wszystkiego co popadnie po angielsku? Idziesz ulicą polskiego miasta, a wokół masz szyldy, banery, reklamy i nazwy sklepów po angielsku. No nie rozumiem tego i już.
Ninko, zadałaś temat-rzekę!
PS. Kocham czasownik "skitrać". Zawiera wszystko, co trzeba. Jest dźwięczny i wdzięczny. A nawet malowniczy.
Hrehrehre! Temat-rzeka! Nawet użyłam w tekście tego sformułowania, ale wyrzuciłam, bo mi nie pasowało :D
UsuńKiedy byłam na studiach, a właściwie jeszcze przed studiami, bo podczas tak zwanych praktyk studenckich, opiekun naszej grupy opowiadał nam o tym, jak pisał pracę magisterską z grypsery :D
Zgadzam się z Tobą - młodzież ma inwencję. Wiele słów z języka młodzieżowego wchodzi potem do języka potocznego, choćby prywatka, impreza, jarać się czymś. A "skitrać" z grypsery się wywodzi i rzeczywiście, słówko jest pojemne :D
Kiedy zaczęłam surfować po sieci i zaglądać na blogi, zachwyciła mnie kreatywność w wymyślaniu nazw bogów i nickow. To też świetny temat na pracę.
A nie przyszło wam do głowy, że ludzie mówią i piszą niepoprawnie, bo nie są w stanie przyswoić sobie zasad naszego niełatwego języka?
OdpowiedzUsuńMamy pewne predyspozycje i zdolności. Ilu naszych elokwentnych rodaków, szczycących się swoją świetną znajomością zasad rządzących naszym językiem potrafi chociażby zaprojektować dom?
Humaniści ubolewają ale i rozgrzeszają się z trudności w opanowaniu nauk ścisłych, ale chcieliby aby całe nasze społeczeństwo perfekcyjnie opanowała zasady polszczyzny.
Mówię i piszę w miarę poprawnie, bo dużo czytałam, w szkole lubiłam te lekcje polskiego, na których dyskutowało się o literaturze, nie interesowały mnie te na których wtłaczano nam reguły dotyczące naszego języka. Za to świetnie radziłam sobie z fizyką ;)
Wiem o tym, że poprawność językowa ma duże znaczenie, jednak purystą językowym nie jestem, dla mnie od poprawności o wiele ważniejsza jest treść. Bo niestety kwieciste pełne swady wypowiedzi bardzo często są o niczym.
Poprawne przekazanie treści służy lepszemu rozumieniu :)
UsuńJestem humanistką, ale mam sporą wiedzę ogólną i nigdy by mi nie przyszło do głowy, żeby mówić, że coś jest mniej lub bardziej ważne. Pewne podstawowe zasady trzeba znać, w każdej dziedzinie. Jak odmianę przez przypadki. Jak tabliczkę mnożenia. Jak umiejętność odczytywania godziny na zegarze.
Ja nikogo nie zmuszam do kwiecistości, życzyłabym sobie tylko poprawności. I to nieprawda, że człowiek nie jest w stanie opanować zasad rządzących językiem. To są zaniedbania, niski poziom nauczania i lenistwo. To jest kwestia logiki, którą zyskuje się między innymi podczas uczenia się matematyki. To staranie się o przejrzystość wypowiedzi i unikanie niechlujstwa, mówienia byle jak. To praca jak w każdej innej dziedzinie. I nie twierdzę, że każdy zawsze musi mówić pięknie. Zacytuję samą siebie: "Jednak w oficjalnych wypowiedziach, zarówno pisemnych, jak i ustnych, należy się - i języka - pilnować."
Marija, nie wydaje Ci sie dziwne, ze kiedys czlowiek wyksztalcony, czy to inzynier, lekarz, calkiem niekoniecznie humanista, mowil dobra polszczyzna, bo wyksztalcenie obligowalo do mowienia dobrze po polsku. Teraz nagle mialoby sie to zmienic i mamy akceptowac rabladory, hatakumby i boleriozy w labolatorium, bo ktos ma niehumanistyczny doktorat? Ja mam sie nad takim smieciem litowac i akceptowac jego niewiedze i wszystkie mozliwe dys-y? Bo to inzynier, a nie humanista??? Ciekawe dlaczego kiedys, jeszcze 30 lat temu taka polska mowa byla nieakceptowalna przez kazdego wyksztalconego czlowieka. No ale teraz produkuje sie magistrow i doktorow na tasmie, nie dba sie o ich ogolna wiedze, ba, nawet usprawiedliwia ignorancje, bo jezyk to nie ich dziedzina. No wez! Gdyby przeczytali choc kilka ksiazek zamiast klikac w fejsbuki na telefonie, to i umieliby lepiej mowic po polsku.
UsuńMasz rację. kiedy rozpoczynałam studia, na naszym roku było ponad 60 osób i wszystkie mówiły poprawną polszczyzną. I to nie byli sami "miastowi", z naszego miasta było kilkanaście osób, a cała reszta z regionu, wiele osób ze wsi. Fakt, to były studia polonistyczne, ale miałam koleżanki i kolegów z różnych kierunków i nie zauważałam takich horrendalnych błędów, jakie dziś słyszy się nawet wśród osób wykształconych.
UsuńAniu uważasz, że tylko poprawność wypowiedzi jest taka ważna, a kultura wypowiedzi ważna nie jest? Nazwanie kogoś śmieciem tylko dlatego, że niepoprawnie wypowiada się w swoim ojczystym języku to jest w porządku?
UsuńPracowałam z małymi dziećmi przez 20 lat i wiem że można znaleźć takie metody dotarcia do każdego aby osiągnąć dydaktyczny cel bez obrażania jego godności, tylko że to nie jest łatwe, a czasami bardzo trudne jest!
Też uważam, że powszechność edukacji obniżyła jej poziom.
Nadal podtrzymuje opinie o tym osobniku, ktory doktorat zrobil w trzy miesiace i ktorego kazda wypowiedz zle o nim swiadczy. A Ty mozesz sobie myslec, ze brak mi kultury. Bo nie ma zadnego usprawiedliwienia nawet dla magistra, chocby po politechnice, ze nie wspomne o doktorze, kiedy szarga mowe ojczysta. To on powinien sie wstydzic i ten, ktory usiluje go usprawiedliwiac, nie ja.
UsuńMoim zdaniem kultura wypowiedzi obejmuje również jej poprawność. Miałam nawet taki przedmiot - kultura języka.
UsuńAle masz rację Marija. Jestem przeciwna nazywaniu kogoś śmieciem czy używanie, nawet jeśli ten ktoś nie jest osobą godną szacunku. Choć zdarza mi się używać obraźliwych epitetów, to staram się tego unikać.
Miało być: używanie obraźliwych epitetów.
UsuńUściślę. Epitetów obraźliwych używam w stosunku do osób publicznych, które gadają głupoty. Obecni rządzący dają mnóstwo okazji do tego. I nie tylko rządzący.
UsuńJest jeszcze jedna sprawa. Całkiem niedawno osoby szukające pracy w radiu czy telewizji musiały mówić poprawną, literacką polszczyzna i mieć dobrą dykcję. Takie np. kolokwializmy były wykluczone. Teraz osoby sepleniące i mówiące niepoprawnie są tam powszechne. Nie mówię o gościach, mówię o pracownikach, aktorach, dziennikarzach. Oni dają bardzo zły przykład. O politykach nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńHana dicit.
OdpowiedzUsuńMarija, z językiem się rodzisz i nie masz na to wpływu. To, w jakim stopniu poprawności będziesz się nim posługiwać, zależy od pierdyliona czynników. Od środowiska, w jakim się wychowujesz, od szkoły, do której chodzisz, od indywidualnych zdolności, możliwości, predyspozycji. Komunikowanie się w ojczystym języku jest jak oddychanie. Można nie mieć zdolności do opanowania języków obcych, jednak w sprawie poprawnego posługiwania się językiem ojczystym, każdy ma szansę.
Nauki ścisłe, architektura itd. to kwestia zdolności, jak i talent plastyczny na ten przykład. To siedzi w mózgu.
To jeszcze w sprawie możliwości opanowania zasad. Wcale nie trzeba się ich uczyć na pamięć, wcale ich nie trzeba wtłaczać do głów. Wystarczy dobry przykład i utrwalanie właściwych wzorców. Na przykład przez czytanie, o którym wspomniała Marija. Na poparcie tej tezy przykład, który dotyczy co prawda języka angielskiego, ale jest znamienny. Nasz nauczyciel angielskiego w liceum od pierwszej lekcji nie powiedział ani słowa po polsku. Nawet jeśli wprowadzał nowe słowa, tłumaczył je po angielsku. Nie mieliśmy żadnych lekcji gramatyki, tylko mówienie, pisanie, czytanie. Czasy i ćwiczenia z czasów też tylko po angielsku. No wszystko. I kiedyś nasz nauczyciel zachorował, a na zastępstwo przyszedł drugi anglista. Oczywiście po polsku sprawdził obecność, po polsku kazał wyjąc książki i po polsku kazał uczniowi z pierwszej ławki odmieniać zaimki dzierżawcze. Uczeń nie umiał. I następny uczeń też, i jeszcze ze trzy czwarte klasy, i wszyscy zarobili dwóje. Kazał nam wyjąć ćwiczenia i nagle się okazało, że wszyscy umieją odmieniać te zaimki. Jak widać, nie trzeba wiedzieć, co to jest zaimek dzierżawczy, żeby się nim prawidłowo posługiwać. I tak samo jest z każda inna formą wyrazów.
OdpowiedzUsuńNa następnej lekcji nasz anglista zapytał, skąd te dwóje, a kiedy mu wyjaśniliśmy, machnął ręką i w ogóle na nie zwracał uwagi.
Oj, z każdą inną oczywiście.
UsuńJeszcze innym tematem jest język polski za granicami. Mogłabym dluuugooo ale nie umieję;)
OdpowiedzUsuńJa jestem dumna z faktu, że moje dzieci mówią bez akcentu i poprawnie.
Ja chyba też pilnuję poprawności języka.
Ale to jest konkretny wysiłek
No właśnie. Chcemy mieć wszystko podane na tacy, a jak musimy nad czymś popracować, to jesteśmy skłonni twierdzić, że sprawa nie jest warta naszej pracy, bo jest nieważna i bez znaczenia.
UsuńBrawo, Rybeńko, szacunek:)
UsuńMoja córka tez mieszka za granicą, a jej dzieci mówią poprawną polszczyzną, choć czasem brakuje im słów, bo tam urodzone. Bardzo mnie to cieszy!
Jak wyzej pisalyscie, dużo więc zaleźy od środowiska, w którym się wychowujemy, od szkolý, którą się kończymy.
Mnie najbardziej razi, kiedy słyszę dziennikarzy, radiowych czy telewizyjnych, którzy mówią niedbale, nie przykładają wagi do poprawności językowej. A przecieź pracują "językiem", powinni dawać przykład. Dawniej to było nie do przyjęcia. Kiedy słyszę w radiu niektóre komentarze, takie zupełnie na luzie, to mnie bardzo razi!
Moje dzieciaki też mają problemy słowne ale to nie o to chodzi. Biorąc pod uwagę okoliczności to jest bardzo dobrze
UsuńNiedbalstwo, lenistwo, pośpiech, a i luki w nauce. Przecież teraz najczęściej słownik w telefonie pisze za ludzi, lub dyktują i wychodzą dziwne zdania.
OdpowiedzUsuńMnie wiele drażni, jednocześnie śmieszy, i wystawia laurkę o piszącym.
Ja cb ♥️ ,np.
Hrehrehre! ♥u2
Usuń😃😃😃
UsuńPodpisuję się oburącz pod tym postem.Nie przykładamy żadnej wagi do precyzji i kultury języka - przypuszczam, że większość nie rozumie,jakie to ważne.To,jak mówimy, często odzwierciedla to,jak żyjemy. W naszym coraz bardziej przaśnym społeczeństwie, źle są odbierani ludzie w jakiś sposób od tej przaśności odbiegający.Dotyczy to również języka.U nas wciąż elegancja,kultura,uroda( w szerokim kontekście)w niektórych środowiskach jest czymś nagannym.Oczywiscie przekaz też jest ważny - wszelką przemoc zaczyna się od słowa.
OdpowiedzUsuńNie przejmuję się tym, jak jestem odbierana. Staram się o poprawne wypowiadanie się, bo uważam, że tak trzeba.
UsuńCzy ktoś kto zaczyna zdanie od ja, mi, a więc jest purystą czy grafomanem?
OdpowiedzUsuńTo nie ma nic wspólnego z grafomanią ani z puryzmem. Zaimek "ja" jest zawarty w czasowniku w pierwszej osobie i jest nie tyle błędny, co niepotrzebny. To kalka z angielskiego. A od "mi" w ogóle nie powinno się zaczynać zdania; właściwą formą jest "mnie". Chyba że chodzi o nutę :D
UsuńNie mogę się zgodzić bardziej. Zgroza i nawet Osiecka w serialu ubierała sukienkę. A to taka prosta sprawa - położyłam na kanapie i położyłam się na kanapie. Kiedy opowiadałam o tym w pracy, koleżanka zdziwiona zapytała - serio ktoś się nad tym zastanawia?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem polski język jest w odwrocie, nikt go nie uratuje, bo kto? Jeżeli w TV pani mówi "te miejsce", to czego możemy się spodziewać? Zgroza. Pozostaje radiowa Dwójka i klasyka.
Ach, to ubieranie. Na dodatek sukienki na krótki rękaw.
UsuńSłyszałam różne opinie na temat Sablewskiej, więc żeby sobie wyrobić opinię, zaczęłam oglądać jej programy modowe. No i pani Sablewska mówi do pań, którym wskazuje właściwy (jej zdaniem) styl, "Ubierz to i wróć do nas." - kurczę i nikt jej nie poprawia? Nie ma tam żadnej osoby, która by wiedziała, jaka jest prawidłowa forma? Poza tym nie przyłapałam jej na innych błędach (nic straconego;)
Tu Hana.
UsuńCzajko, i półtorej tygodnia!
Ninko, poruszyłaś bardzo ciekawy temat. To rzeczywiście temat-rzeka. Są ludzie, dla których kultura języka nie ma znaczenia. Są tacy, którzy zwracają uwagę na to, jak kto mówi. Ja należę do tych drugich.:)
OdpowiedzUsuńWielokrotne gwałcenie bloggera nic nie dało i tak zrobił po swojemu, muszę pisać jako anonim. Ja czyli mła. Czytam i rozważam i tak mła się nasunęło - był sobie kiedyś kraj dwujęzyczny, tak mu się, znaczy temu kraju, he, he, he, zrobiło po tym kiedy go najechała taka grupka, która wiedziała że będzie zarządzać lepiej tą krainą ( sprawniej i bardziej dokładnie kraj ten wydoi ). Przyjezdna grupka nie była liczna ale na okres paru stuleci zaimplementowała swój język elitom tej krainy. Dawny lud tej krainy, będący na podobnym poziomie cywilizacyjnym co najeźdźcy, którego to ludu nie wybito, został zostawiony ze swoją " ubogą mową" w spokoju, nikt nad regułami jego języka nie pracował, bowiem ani uczenie ani pięknie się w nim nie wyrażano. Język robił co chciał, że tak rzecz ujmę. Po paru stuleciach w krainie do władzy doszła nie tylko rodzima dynastia ale i rodzime pospólstwo zaczęło pchać się na salony. Z tym swoim słabo rozwiniętym językiem, który na początku XVI wieku w porównaniu z językiem dawnych najeźdźców był mową przaśną, o regułach nadzwyczaj płynnych. Język dawnych najeźdźców przez kolejne stulecia uchodził za piękny i właściwy do wyrażania wszystkiego najwznioślejszego, przaśny obsługiwał zwyczajne życie i dopiero skręcał w stronę nauki i kultury. Byli najeźdźcy ze swojej macierzystej krainy stworzyli potężne państwo, którego kultura zostawiła trwały ślad w historii ludzi mówiących wieloma językami. Dawniej najechani stworzyli potężne państwo, którego kultura zostawiła trwały ślad w historii ludzi mówiących wieloma językami. Jednakże obecnie język byłych najeźdźców, którego gramatyka nie należy do najłatwiejszych, jest językiem znacznie mniej popularnym niż mniej złożony, z powodu historii swojego rozwoju, język najechanych. Dla cóś tam, cóś tam 360 milionów ludzi język angielski jest językiem rodzimym, dla coś tam, cóś tam 753 milionów ludzi na całym świecie język angielski jest tzw. językiem drugim. Oznacza to że na świecie mniej więcej 1,132 miliard ludzi posługuje się językiem, którego formy gramatyczne nie należą do specjalnie skomplikowanych. A konkluzja z tej zapodanej nadzwyczaj skrótowo historii języków francuskiego i angielskiego jest taka - przetrwa ten język, którego opanowanie reguł sprawia mniej trudności jak największej liczbie ludzi. Jeżeli język będzie opierał się na niemodyfikowanych regułach stanie się językiem martwym jak ta łacina. Czy się nam to podoba czy nie, reguły językowe będą ulegały zmianom, takim idącym w kierunku uproszczenia, a liczba znanych nam dziś języków będzie się kurczyć. Dlatego niezgoda na modyfikację zasad jest w zasadzie zgodą na zanikanie języka. Język najczęściej zmienia się oddolnie, odgórne zmiany to jest nowomowa. Pisała to mła, znaczy Tabazella.
OdpowiedzUsuńEwolucja języka to norma, język zmienia się ciągle, czy tego chcemy, czy nie. Obserwujemy te zmiany na co dzień. Kilka razy wspominałam o tym - w komentarzach i w tekście. Ale posługujemy się takim a nie innym zestawem zasad językowych, które nas obowiązują. Ja nie jestem przeciwna zmianom, ale ewidentnym błędom. I wiem, że ta walka z mnożącymi się błędami to poniekąd walka z wiatrakami. Mimo to mam nadzieję, że jednak nie będziemy dawać przykładu dziecią, tylko dzieciom.
UsuńA czytałaś może "Babel" - pięknie opisana jest odgórna rewolucja w Turcji - pisarze tureccy nie nadążali. Pewnie, język musi się zmieniać (myślę, że niedługo makaron dedykowany do zup będzie po polsku), moim zdaniem trzeba robić wszystko, żeby te zmiany odbywały się powoli. A teraz wzorce poprawnej polszczyzny są w zaniku i wszystko odbywa się bardzo szybko, nic dziwnego, że pojawiają się głosy o upraszczaniu I ułatwianiu.
UsuńAle jeszcze chciałam się odnieść do ujednoliceniu pisowni, chociaż to Francuzi powinni zacząć, ale to by odcięło ich od łaciny - no i właśnie, moim zdaniem to jest najważniejsze. Stogu że stukiem nie da się łatwo pomylić, podobnie jak nie ma wątpliwości, że w cukierni mamy pączki właściwe a nie (skądinąd prześliczne) botaniczne. Odcinamy się od pochodzenia, etymologii, odmiany. Z odmianą jest zabawnie, bo gdyby ujednolicić, to wtedy trzeba byłoby mówić "z Bukiem" skoro Buk. No i krufa, gdyby miała być uproszczona krufka. Co w sumie stwarza obrazek pełen uroku - dwie krufy dedykowane do mleka.
No, oczywiście, trochę to naciągnęłam, kontekst jest bardzo ważny. Nie pomylisz raczej zamku - budynku z zamkiem do drzwi. Ale w tej konkretnej sytuacji... Wyobraź sobie, że stoisz na łące tu stuk (siana) i tam stuk (siekier) - mogłoby dojść do pomyłki, choć by nie musiało.
UsuńI właśnie, zahaczyłaś o bardzo ważną kwestię, bo wraz z rewolucją w pisowni, miałaby się zmienić odmiana - to by było zamieszanie! Poza tym tracimy całe tło etymologiczne, które jest ważne jednak.
O! Przyszedł mi do głowy przykład a propos pączków: Jest imię Kalina. I ktoś woła do Ciebie: chodź, Kalina ma pączki! Nie sposób odróżnić w wymowie, czy litera jest mała, czy wielka, więc skąd wiesz, czy ktoś woła, żebyś sobie obejrzała pączki kaliny, czy do Kaliny na pączki?
Pierwsze moje skojarzenie to pączki z lukrem jednak.
UsuńCyferki miliardowe zapisane tak że mła sama ma trudności ze zrozumieniem co napisała. ;-D
OdpowiedzUsuń:DDDDD
UsuńTu Hana.
OdpowiedzUsuńTaba, moim zdaniem upraszczanie języka jest czymś innym, niż zaśmiecanie go. Nie mam nic przeciwko uproszczeniu niektórych form, jak choćby pisowni razem i oddzielnie, bo to rzeczywiście jest mało logiczne. Boję się jednak, że uproszczenie zaprowadzi nas do zubożenia.
Nie mogę pogodzić się z kwiatkami typu wziełem, półtorej złotego, stuł z pułkom itd. itp.
A co jest zaśmiecaniem? Gdzieś tak na przełomie drugiej i trzeciej dekady XX wieku pojawił się w prasie postulat żeby nowo odkryte substancje chemiczne nazywać życianami zamiast witaminami. Taa... Z góry było to skazane na niepowodzenie, tak jak by było zastępowanie polskimi odpowiednikami nazwy interfejs.Czerpiemy z innych języków, takich w których opisuje się zdobycze cywilizacyjne. To bardzo stary proces, polszczyzna pełna jest niemieckich naleciałości, które zaczęły się pojawiać wraz z rozwojem na naszych terenach miast w XIII wieku. Czy to zubożyło nasz język? Czy walka z zaśmiecaniem języka ma w ogóle sens? Kiedy mła była piękna i młoda ( teraz jest tylko piękna ) uczono ją że używanie wyrazu "czasami" jest takim samym rusycyzmem jak używanie zbitki "na zakładzie". Nie tak dawno moja znajoma pouczała syna że nie powinno się mówić "Mamy na sklepie", a potem rzuciła do mła "Czasami to Andrzejek mnie dobija". Mła poczuła się rozbawiona. Sama często stosuję kalkę z języków germańskich, zaimek "ja" ląduje na początku zdania. Coraz więcej ludzi to robi, w końcu będzie jak z tymi nieszczęsnymi "czasami" robiącymi za przysłówek "czasem" - przestanie to ludzi razić i stanie się poprawną formą językową. Co do wypaczanie sensu wypowiedzi przez homonimy czy polisemię - jak w każdym języku kontekst ma znaczenie, śmiem twierdzić że w polszczyźnie będzie miał znaczenie coraz większe. A tak w ogóle to co my nazywamy uproszczeniem jest wprowadzaniem nowych zasad, my odbieramy to jako zubożenie a to często gęsto zmiana, taka jak germanizacja języka ( nie mam tu na myśli wyłącznie języka sąsiadów, tylko całą grupę językową ). W komunikacji najważniejsze jest zrozumienie, dlatego jestem w stanie spuścić zasłonę milczenia nawet na półtorej złotego, he, he, he. Kiedy do mła mówią "Wciąg to z tego pierdolnika" to mła rozumie o co chodzi. ;-D
UsuńOczywiście zamiast w zdaniu zaczynającym się - "Co do wypaczanie ..."- powinno być powinno być prawidłowo napisane słowo "wypaczenia".
UsuńMła dużo racji ma. Tylko trzeba też odróżnić sytuacje swojskie od mniej swojskich. Zawsze zawodowo chodziłam na warsztat - taki klimat. Ale jeżeli w miarę ogarnięta osoba nie jest w stanie powiedzieć inaczej niż dedykowane, nie zna polskiego przeznaczone, specjalne, właśnie takie, to nie jest wzbogacanie języka ale jego ubożenie. Podobnie z ogarnianiem zresztą, nie ma teraz rozumienia, sprzątania, załatwiania, opracowania, jest tylko ogarnianie.
UsuńZ interfejsem to zupełnie inna sytuacja - jeżeli ktoś wprowadza nową technologię, to są dwa wyjścia, albo wymyślać nowe albo przejąć. Oba sposoby mogą być udane. Natomiast poprzez psucie języka rozumiem błędy i zastępowanie dziesięciu polskich określeń jednym. Oczywiście, młodzi mają tendencje takie - sama nie umiałam inaczej powiedzieć niż fajnie. Tylko teraz trudno znaleźć wzorce.
Piszesz o zrozumieniu - pewnie, nawet najbardziej logiczny umysł zrozumie ubieranie sukienki ale czy to jedyny wyznacznik jest? Kalego każdy rozumiał, ale przecież też chodzi o różnorodność, tradycję, piękno i ogólnie dobre samopoczucie.
I to powinno być zabronione - taki temat, kiedy ja w telefonie 😅 taki temat tylko na żywo przy piwie.
O, to, to! Różnorodność, tradycja i piękno! Sama na co dzień używam języka potocznego, czasem kolokwializmów, jakichś słówek rodzinnych, celowo błędnych, ale i tak mówię poprawnie, bo takim językiem mówiono u mnie w domu i wśród ludzi, z którymi się stykałam. Głównie takim, bo na przykład na wakacjach u cioci słyszałam piękną gwarę. Gdybym miała mówić do szerszego grona, na dodatek publicznie, gdybym miała cokolwiek powiedzieć w radiu lub telewizji, do uczniów w klasie, nagrać filmik, żeby go wrzucić do sieci - w takich i podobnych sytuacjach, mówiłabym dbając jeszcze bardziej o poprawność i piękno.
UsuńAlbo na warstat, na zakład pracy, taki uzus językowy, który staje się zwyczajem.Chociaż "poszłem" chyba się nie przyjmie, zbyt już razi;)
Usuńem.
Tu Hana. Nikt już nie chodzi DO siłowni!
UsuńHana, ale to ciekawe jest, że na siłownię tak, ale na teatr już nie. :D
UsuńDo Ukrainy. Razi mnie, bo dla mnie ta wersja nie jest poprawna.
UsuńPolitycznie poprawna, mnie też irytuje.
UsuńMoja Mama była polonistką, o zaśmiecaniu języka ojczystego nie było mowy, sprawdzane było każde moje wypracowanie (Sis. błędów nie robiła). Błędy wbijałam sobie do głowy żeby ich nie powtarzać. Niestety czasem używam niewłaściwych słów i Sis. mnie poprawia.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że wszyscy w rodzinie przedkładają książki nad e-book-i ( czasami trzy pokolenia siedzą z nosami w książkach). Hana, poznałaś M., który czytał coś wczesnym rankiem, to było chyba wtedy kiedy przyjechał po Mikę.
Niepoprawne wysławianie się razi mnie bardzo.
"Jednym słowem" ja też podpisuję się oburącz pod tekstem Ninki.
Dzięki, Bacha.
UsuńU nas w domu używano jednego błędnego czasownika, właściwie dwóch - włanczać i wyłanczać. Prawidłową formę opanowałam już jako dorosła osoba, kiedy miałam dzieci. W pracy pamiętałam o prawidłowej formie, bo ją znałam, ale tak normalnie to dopiero od jakichś 20 lat nie mam z tym żadnego problemu.
Hana.
UsuńNinko, w domu słyszałam mnóstwo źle używanych form. Oczywiście nie zawsze je dostrzegałam - jako dziecko nie mogłam wiedzieć, że są niepoprawne. To zmieniło się chyba w okolicach liceum. Moja Ciotka M. mówiła "schódki" i "rębać". A w domu też mówiło się "włanczać".
Tu Hana.
UsuńTak, Bacha, pamiętam bardzo dobrze. M. bardzo przypadł mi do gustu. Zaimponował mi, bo nie dość, że czytał, to czytał wcale niełatwą w odbiorze książkę, ale za Chiny nie mogę sobie przypomnieć tytułu.
Czasami jest mi po prostu przykro.Chyba jednak dalej jestem nadwrażliwa.
OdpowiedzUsuńAle kto mówi? I z jakiego powodu jest Ci przykro?
UsuńBardzo lubie zabawy jezykowe. Mieszanie stylow, zla ortografia (nazywam ja internetowa - np ide pracowac do sondu, zeby nie bylo, ze w ramach pracy zawodowej zrywam wisnie), wrzucane archaizmy...ale nie cierpie wrzucania (glownie) angielskich slow wtedy, kiedy jest zupelnie dobre polskie slowo. Wiem, ze to "polskie" to rzecz wzgledna, ale jestem przekonana, ze te slowa, dawne zapozyczenia z innych jezykow byly slowami, ktore nie mialy odpowiednikow w polskich (zaczym aise platac...hrehrehr). Dzis rano czytalam jakies komentarze gdzies i , zeby bylo modnie i na czasie i w ogole osoba wrzucila angielskie slowo, i niepoprawnie napisane i niewlasciwe (cos jak z ta anatomia weza na konfreencje, tlumacz opisal anatomie weza ogrodoweo, bo bylo sporo slow do wyboru w slowniku i pewnie wybral najladniejsze ;) ). Oraz koncowka "ł" - z toł ksiazkoł.
OdpowiedzUsuńjest jeszcze wiecej tego.
ale ale - tez dzis sie dowiedzialam (zapoznionam?), indo-europejskie jezyki wyszly ze stepow Armenii i wrecz czuje dume narodowa, bo po czesci jestem Ormianka (moze Ormiankoł albo Armenka...). Mala ta czesc, ALE i Gora Ararat tam i jezyki, no to hohoho ;)
A - i slyszalam na filmiku jednej celebrytki internetowej, takiej niby wyszlifowanej - do meza pytanie - a wzieles torbe? uszy mi penkli!
Grupy języków i ich pochodzenie musiałam znać, bo miałam to na językoznawstwie.
UsuńLudzie używają tylu błędnych form, że nie da się tego w krótkim tekście uwzględnić. Toł książkoł! Zupełnie o tym zapomniałam:D:D:D
To Hana.
UsuńAlbo tom książkom. Bardzo częste.
Witam Kochane!!!!!!!!Opakowana ,końcówka na oł Ormiankoł i pszyjaciółkoł !To jest coś co mnie przyprawia o dreszcze!Mój prywatny dziad co jakiś czas oddala sie od telewizorni ,mówić z Tobą nie da rady wytrzymać!Bo siedzę i poprawiam te nieszczęsne oł..............A ,z mieszaniem języka,mój prywatny dziecek mieszka w Niderlandach ,studiowała w Anglii ,i ostatnio szef poprosił ją o notatki..........Zapomniałam ,kończyła mechatronikę ,pracuje jako inżynier .I z jękiem prosił o pomoc ,bo dziecek nie uznaje różnic w językach i notatki robi w takim w jakim jej się pomyśli ,czyli mieszaninie polsko-angielsko -holenderskiej.........Boleję nad tym ,ale cóż..........Szef zobaczył i zażądał tłumaczenia ,bo on nie wie co to ma być.I jak wytłumaczyć?
OdpowiedzUsuńHrehrehre, Margaret, ja też poprawiam :D
UsuńBoszzzzzzzzzz ,jak zwykle zapomniałam! Maliny obie rosną! Jako,że jedna wczesna ,a druga jesienna ,to z pierwszej zjadłam pierwsze owocki ,a druga rośnie w sobie! Jestem dumna niesłychanie!!!!!!Hym i jeszcze coś.....Hanuś ,śniłaś mi się!!!!!!!!!!We śnie absolutnie nie wiem dlaczego wybrzydzałaś ,jak mogłam się tak wcześnie urodzić!!!!!!!!Zupełnie nie mam pojęcia ,skąd wzięłam Ciebie i dlaczego tak mówiłaś!!!!!!!!!!!!!!!Ale się cieszę ,że choć we śnie ,ale się spotkałyśmy!!!!!!!!!!Za błędy przepraszam ,a za interpunkcję to kłaniam się w pas ,bo wiem ,że walę byki!!!!!
OdpowiedzUsuńTemat podjęłam nie po to, żeby komukolwiek wytykać błędy, tylko żeby poznać Wasz stosunek do tych spraw.
UsuńTu Hana.
UsuńMargaret, rozczulasz mnie! Dawno nikomu się nie śniłam, chyba że o czymś nie wiem:)))
Też mi się śniłaś! Ale ja rzadko pamiętam akcje moich snów, więc konkretów nie podam.
UsuńNinko,absolutnie nie bierz tego do siebie!Jesteś tak delikatna i uprzejma w pisaniu ,że nigdy by nie przyszło mi to na myśl ,żeby mówić o wytykaniu!Jak mówi moja córka spoko! A Hanuś ,wiem ,że byłaś Ty ,ale byłaś jakaś bezosobowo-bezciałowa .......Normalnie Duszyca!!!!!!!!!!
UsuńZarumieniłam się :DDD
UsuńPomyślałam, że to Ty możesz brać moje słowa do siebie, z powodu tego przepraszania za błędy i interpunkcję ;)
Nie spotkałam się jeszcze z takim -oł, o którym pisze Opakowana.
OdpowiedzUsuńDora,posłuchaj polityków! mówią ,tak jak opowiada Opakowana. Mówioł, opowiadajoł i tym podobne kwiatki ,aż uszy więdną !Wiendnoł............
OdpowiedzUsuńTo raczej zniekształcenie sygnału transmisyjnego, mnie się też często wydaje, że słyszę w wypowiedziach dzisiej, tutej, piosęka itp.
Usuńem.
O nie,nie, nic z tego, nnie słucham i słuchać nie będę.
UsuńEm, obawiam się, że to jednak nie jest zniekształcenie sygnału.
UsuńTu Hana.
OdpowiedzUsuńAgniecha, Margaret, znak jaki czy co?
Politycy dzisiaj nie sygnał mają zniekształcony, a mózg.
Jeśli pytasz mnie, jak mam zinterpretować mój sen o Tobie, z którego nic nie pamiętam oprócz tego, że w nim występowałaś, to według mnie on mówi, że powinnaś mnie odwiedzić. Tu wróżka Agnieszuszka.
UsuńDokladnie ,to o mózgu. Hana, sny u mnie jakoś nie mają przełożenia na rzeczywistość.Jedynie w przypadku Bobisława mają , kiedyś śniło mi się ,że jestem ciężko chora ,nie mogę oddychać ,na jawie okazało się ,że mój chudziutki koteł ,niejadek ,zaległ na mnie i spał jak beton..........
Usuń"Dlaczego powinno się przestrzegać zasad rządzących językiem?"
OdpowiedzUsuńI nasuwa się następne pytanie, na które odpowiedź jest taka sama:
Dlaczego powinno się przestrzegać zasad rządzących ruchem drogowym?
Bo zapanuje burdel, chaos i zrobi się niebezpiecznie.
Sama prawda.
UsuńCo do ruchu drogowego, to za kazdym razem podjezdzajac do pasow mam chec wyskoczenia z automobilu, zlapania za kudly przechodniow, walniecie ich czerep o czerep i wrzeszczenia - czy jak jezdzisz autem, ty osle, i podjezdzasz do skrzyzowania to TEZ nie patrzysz na innych uzytkownikow drog???????? Juz przezyje idiotow kierowcow wpychajacych sie na piatego, tych co zmieniaja pasy z piatego na pierwszy, ale przechodniow i tych glupkow, co siedza Ci na ogonie - nie zdzierzam. I jeszcze przechodzacych przez przejscie jakby mieli tylko pol nogi.
UsuńOpakowana, mam zwyczaj pokazywać ręką kierowcy, że może przejechać zanim ja dojdę do pasów (czasami kierowcy się do mnie uśmiechają albo skiną głową) a jak widzę, że zaczyna zwalniać to szybko przechodzę na drugą stronę żeby nie musiał hamować..
UsuńNo wlasnie mi chodzi o kontakt, nawet oko w oko wystarczy czasem. Ja mam odruch machniecia reka albo kciukiem jak sie zatrzyma. Bo dlaczego nie!!! i jak ktos mnie wpusci w korku i jak ktos mi dziekuje blyskaja swiatlami, to macham reka i usmiechem! Nic nie kosztuje a duzo zmienia.
UsuńNo i już sierpień, obsuwa w koszeniu łąk, jak nigdy, idzie jak po grudzie. A malowane stare drzwi, wygladają jak malowane stare drzwi, ku niezadowoleniu, a przecież to bylo oczywiste.
OdpowiedzUsuńPiętrzą się różne sprawy, ogólnie średnio.
No, wiesz, czasem się nawet mówi: pomalowałam (coś) i wygląda jak nowe! Pewnie takie były nadzieje ;)
UsuńRęce coraz mniej sprawne, opalanie, szlifowanie, uzywanie roznych preparatów, by doczyscic do surowego drewna , później impregnować, pomalować lakierobejcą, to wszystko zajmuje czas,zdrowie, siły, a hektary do zrobienia. Wybralismy prostszą opcje i należało sie pogodzić z tym, że nie bedzie cudnie.
UsuńPo prostu stolarka od strony przedpokoju bedzie odswiezona, zamiast paskudnej brudnej żolci,bedzie biała, rozjasni przedpokoj i tyle. Musi to wystarczyč.
Panowie przyjechali kosić ,wiec jeden problem z głowy.
Dziś około piątej obudził mnie domofon. Albo śniło mi się, że zadzwonił. Rezultat jednak był taki sam, obudziłam z biciem serca i, nastawiwszy uszy, czekałam na ponowny dzwonek, no bo jak do mnie, to przecież zadzwoni jeszcze raz. Nic nie zadzwoniło, ale już było po spaniu. Dobrze, że wczoraj padłam wcześnie i nawet jestem wyspana - na razie;)
OdpowiedzUsuńJęzyk językiem, a pogoda też jest ważna. U nas wczoraj lało, a dziś na razie nie.
OdpowiedzUsuńOdpoczywamy po wizycie rodziny, jakoś zawsze tak jest, że odwiedziny, choć goście mili, kochani i absolutnie nieuciążliwi, wywołują w człowieku konkretne zmęczenie.
I trzeba będzie pójść do lasu, sprawdzić, czy może grzyby?
Hej. Też nie sprawdzaliśmy grzybostanu. Miało padać, ale nie padało cały dzień, dopiero na noc przez kilka minut.
OdpowiedzUsuńFajna pogoda, bo nie ma upałów.
Poszłam, sprawdziłam, ciągle za sucho. Parę kurek oślinionych i obgryzionych przez gołe ślimory. Smętnie, jak na razie. Może po zapowiadanej trzydniówce opadów coś się pojawi.
UsuńU nas na rynku pełno kurek, ale innych grzybów nie widziałam.
OdpowiedzUsuńA ja mam juz nowe kafelki w kuchni! w UK oczywiscie. NIEBIESKIE. Fuga bedzie biala, bo moje kafelki nie sa jakies zdecydowane i dobranie blekitnej/granatowej fugi na odleglosc moze sie okazac pomylka. Oczywiscie, jak duzo rzeczy, robimy zdalaczynnie ("Klucz pod w"). Do tego majster wynalazl hydraulika, bo nam cos w rogu kuchni przecieka z lazienki nad i bedzie to robione. Wrocimy do nowej kuchni! Wreszcie bede mogla nastawiac sobie niebieskich rzeczy w kuchni i pomalowac niebieska poleczke na przyprawy. i w ogole niebiesko. Choc, wyjezdzajac, musielismy zabrac wszysciusienko z blatow kuchennych i calkiem nam sie taki porzadek podobal...ale park maszynowy musi gdzies stac. Jeszcze wyjsciem jest wyjedzenie wszystkiego z takiej jednej glebokiej szuflady w szafce pod blatem. Wtedy czesc maszyn tam wlezie. A teraz tu zaczne inna porzadna wyrzutke, bo jak nie moge znalezc cukru-pudru to chyba juz niedobrze....
OdpowiedzUsuńOoooo, znaczy po fiolecie zostało już tyko wspomnienie i tak ma być! Brawo Opakowano, podziwiam nieustannie jak Ty dajesz z tym wszystkim radę. Dobra wyrzuta to jest zawsze świetny pomysł!
UsuńNietutejsza, ja puls na rece musze trzymac na dwa fronty, bo tam kafelki niebieskie zdalaczynne, tu boki dachu oraz pan Waldek od malowania. Nie portretow. Przynajmniej w Orange mielismy goscia, ktoren po angielsku smigal. W ogole z kimkolwiek (majstry rozne) zaczynam rozmawiac, to pierwsze pytanie - mowi pan po angielsku? Jak sie przyznaje (najczesciej niechetnie) to ja wtedy uciekam! a tak ogolnie daje rade, bo nie moge nie dac.
UsuńGratuluję bardzo!
OdpowiedzUsuńU mnie mocno pada na przemian z godziną słoneczka, wszystko co zielone zwiększyło objętość, dzisiaj robiłam dżem z czarnej porzeczki, przygotowałam dwa słoiki ale jakoś tak mało wyszło tego dżemu, że jeden wystarczył. Ogórki rosną tylko nie wiem jak je przechowywać tak ca przez jeden miesiąc. Są sposoby?
OdpowiedzUsuńBez mycia do lodówki, chyba jedyne wyjście. Chłodne ciemne miejsce wskazane.
UsuńDzięki Dora, bo nie będzie mnie ok. 3-ch tygodni a one wtedy właśnie dojrzewać będą i muszę zostawić instrukcję co z nimi robić.
OdpowiedzUsuńDzisiaj leje na całego i najbliższy tydzień tak się zapowiada. To deszczysko przesadza ze swoją obecnością, zamiast dojrzewać to wszystko mi gnić zacznie na działce. Chyba czymś przykryję.
Drogie kurki, zepsułam się, piszę jedną rękę, bo druga w gipsie. Potknęłam sie o wyższy krawężnik, upadlam na chodnik zlamałam wyrostek łokciowy.
OdpowiedzUsuńBida z nędzą.
Bida z nędzą, nędza z bidą,
Usuńwięc do Ciebie fluidy idą.
Życzcie zdrowia, drodzy moi,
niech się łokieć szybko goi.
To na poprawę humoru, mam nadzieję, że pomoże ♥♥♥
"SKS" wysyczała Dorka, wstając z trudem z feralnego krawężnika.
Usuń"PKP' odpowiedział z gorzkim zrozumieniem J., wystukując numer karetki w swym telefonie.
Ninko że😃😃
UsuńŻe???
UsuńCos sie omskło, jednym palcem piszę.
UsuńAgniecho, wstałam, otrzepalam się poczulam, ze z ręką coś nie tak, wiec zamiast załatwiać inną sprawę, poszłam do przychodni, czekajac na lekarza zadzwonilam do J..
OdpowiedzUsuńCo to PKP?
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała wiedzieć ;)
UsuńSKS = Starość Kurwa Starość! PKP = Pięknie Kurwa Pięknie!”
UsuńDoruś - współczuję ogromnie i przytulam! Niech się szybciuteńko goi. Czy masz tylko gips, czy zastosowano zespolenie? W jednym i w drugim przypadku - jak się już wszyściutko zrośnie - nie możesz zaniedbać rehabilitacji, to bardzo ważne.
UsuńW tym witzu "PKP" znaczyło "prawda, kurwa, prawda".
Usuńaaaa😃
UsuńNietutejsza,mam reke owinieta ttaka wloknina watowa, czy jak to tam zwal, na tym taką szyne gipsową, od krotkiego rekawka do kawalka dloni.calosc owinieta bandazem.
UsuńW Kurniku? Poczet Kur Polskich. Ha!!! Zrobilam krokodylki z rzepisu Mnemo, ze zmiana ilosci oleju, ilosci cukru i ilosci sproszkowanej ostrej papryki. A tak to ten sam rzepis ;) mniej oleju, mniej cukru i to calkiem sporo mniej i dodalam plastreczki swiezego chili. A czosnku na oko, bo lby czosnkowe kupione teraz sa gigantami. Zaraz sie zlapie za pierwszy sloiczek, bo zrobilam tyle, ze nie wlazlo do sloikow juz a zostal mi tylko jeden taki zupo-kompotowy, to troche glupio.... tak, ze przy okazji PKP polecam nasze rzepisy!
UsuńDawniej to były Polskie Koleje Państwowe ale teraz nie wiadomo co to może być.
OdpowiedzUsuńNo to napiszę, że po raz pierwszy tego lata porządnie się u nas rozpadało, jak się zaczęło rozpędzać wczoraj w ciągu dnia, tak padało całą noc, i teraz też, regularnie, nie za mocno ale ciągle. Trzeba będzie pójść nad rzekę i zobaczyć, jak tam wodo-stan. Uważając, by człowieka nie przewróciły galopujące pomrowy. :-D
OdpowiedzUsuńGalopujące pomrowy! Właśnie to sobie wyobraziłam, hrehrehre! :D:D:D:D:D
UsuńPatataj, patataj.
UsuńU nas z deszczem podobnie.14 st.
OdpowiedzUsuńDalej pada. Wiadra ślimaków wynosiłam z ogrodu wczoraj i przedwczoraj.
OdpowiedzUsuńDzisiaj trzeba będzie znowu.
Podobno Poznań i okolice zalane. Hanuś, nie podtopiło Cię?
OdpowiedzUsuńU mnie w nocy przechodziła potężna burza. Od piorunów było jasno jak w dzień. Zapowiadają dalsze opady ale ulewy na południu, może do mnie nie dotrą.
Olsztyn podtopiło w nocy z soboty na niedzielę. Burze były okropne. Ale u nas dużo wzniesień, więc tylko częściowo podtopiło.
OdpowiedzUsuńCieplej, słoneczniej, nie padało. J.zasuwa przy drzwiach, mokro , wiec rower poszedł w odstawkę.
OdpowiedzUsuńW piatek mam wizyte kontrolną , och, jak to trudno jedna reką coś robić, a ta do ruga pobolewa, przeszkadza, trzeba uważać, no i ubrania, chodze w 3 na zmiane, plus bluza, za duza, ale teraz w sam raz zeby narzucic na wierzch kiedy chlodniej. Mam wpisane 6 tyg., A dopiero w piatek minie tydzien.
Z każdym dniem o jeden dzień krócej. Kiedy mnie doktor kazał 5 tygodni chodzić o 2 kulach to myślałam że te tygodnie nigdy się nie skończą.
UsuńAle skończyły się.
Cierpliwości!
Dzięki Agniecho, pamiętam jak miałaś te kule. Jak teraz z kolanem?
UsuńCałkiem nieźle.
UsuńPozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAnnette ;-)
UsuńWeźcie Kury się zaktywizujecie. Dorka jedną ręką potrafi komentować, to te co mają dwie sprawne, tym bardziej mogłyby. Gdzieście się podziały, drobie miłe?
OdpowiedzUsuńInkwi pokazała swoje tarty z składnikami co to od ciebie dostała, wyglądały odlotowo, pewnie także tak smakowały :)
UsuńMnie też przesłała zdjęcia - warto było dać jej pozrywać te kwiaty. Pięknie wyszło.
UsuńMiałam to szczęście zjes po kawałku 😊
UsuńOrszulka
Ja ledwo egzystowalam w upale. Dzis jest lepiej, ale jak bum cyk cyk, ostatnie pare dni to jakas historia antyczna - nie wiem, co robilam - , wiem, siedzialam pode wiatrakiem i pozwalam sie omiatac powietrzem o tempreaturze tylko ciut nizszej niz to, co na dworze. Teraz sa 22 stopnie i pada wiec jestem w 7 niebie i nie wiem, w co rece wlozyc (do zadan opisanych nizej dodam sliwki w occie. Bo mam i sliwki i ocet, tylko gozdzikow musze szukac). Mamy nowe sikoreczki w karmniku.
UsuńHej, no własnie, kury się rozbiegły, moze pracuja, moze urlopują? Dlugi weekend się zbliża, pracujace zawodowo, może wybywają gdzieś, szykuje się upalik . Juz dzis widac wzmozony ruch,w korku stalismy zeby dojechać do przychodni.
OdpowiedzUsuńLokiec ok, w tym gipsie jeszcze 5-6 tyg.15 wrzesnia na kontrol, do tego czasu ma juz sie reka zrosnąć. Powalczylam z systemem, bo pani rejestratorka wie lepiej, i kolejny raz nie chce mnie zapisac na wizytę, chociaz p.doktor wyraźnie sie ze mną umawia i podaje termin.
Cierpliwości tez mi zyczył😃
Ja mam urlop przez cały rok ale na działce tyle do zrobienia, że wracam wieczorem i padam. J. nie ma już siły żeby cokolwiek robić, najwyżej coś tam przycina a ja już nie mam tych sił co jeszcze rok temu i co rusz muszę robić przerwy. Najgorsze, że nie jestem w stanie jej odchwaścić. Chyba się poddam i jak już wszystko zbierzemy to wtedy wypowiem wojnę chwaściskom. Jeżyny dojrzewają, będą dżemiki.
OdpowiedzUsuńDora, a która to ręka?
Lewa, na szczęście w nieszczęściu.
UsuńNie ma co odchwaszczać za wiele, dbaj o siły, znam to, robie do upadlego , a później cierpię.
Masz rację Dora, dzisiaj też było do upadłego ale od jutra tylko to co konieczne. A wracając (właściwie, wlokąc dziób) zakupiłam węgierki węgierskie(!) i będę jutro robić powidło bezcukrowe.
OdpowiedzUsuńNie przetwarzam, chcialam ukisic ogorki.Pierwszy sloj byl ok, ale za drugim razem wszystko sie zepsuło, zanim się ukisiło, bo malosolne u nas sa jadalne jak sa dobrze ukiszone. No to trudno, teraz nie dam rady, więc nie bedzie zapasów na zimę..
OdpowiedzUsuńSiedzimy z córką w domu, okna pozamykane, na zewnątrz pełne słońce. telefon mówi, że jest 33 stopnie w cieniu, ja myślę, że może być 1 - 2 stopnie więcej. Może później gdzieś wyjdziemy na jakieś lody ;)
OdpowiedzUsuńTo ja, Ninka; skubaniec, nie chce mnie zalogować.
UsuńUwaga, próba komentarza.
OdpowiedzUsuńNo, jest :DDDDD
Usuń😃😃smacznego Ninko.
OdpowiedzUsuńAgniecha wywołała mnie do tablicy, więc się aktywizuję. Mam takiego lenia w sobie, że nawet gdaknąć mi się niekce. PRZEPRASZAM WAS.
OdpowiedzUsuńGorąc, upał i tak to.
Obiecuję się poprawić ♥♥♥
Mnie w gorąc też nic się nie chce, więc czuj się usprawiedliwiona. :-)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńHej, u nas chlodniej po nocnej burzy, 20 st jeszcze nie ma.
OdpowiedzUsuńU mnie bez opadów ale dość chłodno +21,. Wybrałam się dzisiaj na rekonesans do IKEI i kilku sklepów w jej okolicy i jak zwykle nabyłam to po co nie poszłam ale tez potrzebuję. Po 5 godzinach (dojazd 2x40 min) znowu zmęczona do granic doczłapałam do domowej grzędy. Ze zmęczenia nie mogę zasnąć. No trudno, jutro wstanę koło południa. Tak to jest jak się nie ma samochodu a centra handlowe na peryferiach. Buuuuuu.....
OdpowiedzUsuńTo ptawda, ja na piechote mam ze 3 km, wiec spacerek zacny, jeszcze jak po drodze zaliczam sklepy i cmentarz.
OdpowiedzUsuńPogoda zmienna, troche popaalo, byla burza przedwczoraj, ale ja i tak wychodze sporadycznie, wiec mi wszystko jedno.
Teraz już 27 stopni, a prognoza w telefonie twierdzi, że 24. Chyba im się coś pokręciło. Na pewno jest więcej niż 24 stopnie i jest okropnie wilgotno. Wieszałam pranie na balkonie, a potem sprawdziłam termometr w kuchni - okno od północy, żeby nie było - 24 stopnie to jest chyba gdzieś w starej piwnicy, nie na zewnątrz.
OdpowiedzUsuńZapowiadają burze po piętnastej, ale wczoraj też zapowiadali i wszystko się gdzieś rozlazło. Miałam wyjść, ale bez konkretnego celu. Chyba mi się nie chce.
A u nas pada! Czasem bardziej czasem mniej bardzo....a juz mialam isc i pare rzeczy podlac, bo marnialy. Dzis bede robic dzem morelowy (bo kazdy lubi), kontynuowac konfitury wisniowe i gotowac DUZ kompotu z jablek i czegos tam - wczoraj mialam maraton - botwinke zrobic, salatke jarzynowa zrobic, wisnie wydrylowac. Myslalam, ze sie wyrobie w czasie trwania meczu finalowego mundialu kobiet, ale dzieee tam. No i szukalam pol dnia sloikow odpowiednich na te przetwory, bo - UWAGA! - zrobilam krokodylki (znowu) z rzepisu Cecylki. Po pierwszym razie uznalam, ze dam sporo mniej cukru, dodam pokrojone paseczki chili i dam o wiele mniej oleju. Za trzecim podejsciem (czyli teraz) sa takie jakie lubie, czyli ciut bardziej slone niz slodkie i nie oleiste, tylko kapke. I nie przesadnie ostre. Odkurzcie Kurki zakladke Rzepisy, bo sa ciekawe rzeczy!
UsuńJa wysłalam J. na warzywno owocowe zakupy na stragan, rzut berrtką, ale zanim bym się ubrała,...no i mam za swoje, kupił twarde , niedojrzale brzoskwinie, morele bo mu pani nakladała! morele,
OdpowiedzUsuńPomidorow wcale nie kupil, jedyne co ok to ziemniaki. Ja pierniczę, zla jestem, bo ja bym tego nawet okiem nie omiotła, poszlabym do warzywniaka kilka krokow dalej, tam tez jest wybor, no nic niech sobie sam to je.
Aleee, za to poodkurzał i pomył podłogi.
OdpowiedzUsuńBurz nie było. Może w nocy będą. Na razie spokojnie.
OdpowiedzUsuńMamy psa, który atakuje burzę! Rzuca się na grzmoty! Ludzie, co za dziwo.
OdpowiedzUsuńKira była bardzo specyficzna, nazywaliśmy ją kotem w psim ciele. A ten, choć wymiary ma jeszcze mikre, jest lwem, tygrysem i przytulanką w jednym. Cudo!
Kocham go.
Ach! To on, czy ona?
OdpowiedzUsuńOn.
OdpowiedzUsuńCium, cium, cium!
OdpowiedzUsuńDla rozweselenia Kurnika, co można zrobić jak się jest baaaardzo zmęczonym. No więc popatrzyłam na siebie wczoraj do lustra, wymęczony dziób, piórka szarawe, a niech tam wyciągnę farbę do piórek. Gdzieś w połowie farbowania zabrakło farby , więc sięgnęłam po nową.Jak mieszałam to obie miały neutralny kolor, dopiero gdy już prawie kończyłam to jakiś inny kolor zaczął wychodzić. Dostałam ataku śmiechu. Na szczęście różnica nie jest zbyt wielka.
OdpowiedzUsuńBacho jestes kobieta oryginalna. A od tzw Pewnego Wieku (co kto chce) mozna WSZYSTKO.
UsuńHeloł, jeszcze 25 st, duszno , wentylujemy sie balkonowo z kotami , męzuś se piecze chleb, ja go nie jadam, wiec sie nie wtrącam. Wykonałam za to obiad, kiedy on pracowal przy drzwiach.Lada moment malowanie drzwi bedzie za nami.Huraaaa!
OdpowiedzUsuńBacho, twraz to sa takie mixy, ombre, odwrocone ombre, balejaże, pasemka ze mozesz kombinowac i zawsze bedzie ok.ja obecnie farbuję beżowym blondem. Jedynue nie moge suszarkolokowka podwijac pod spód, i mam wlosowe wygibasy, trudno, moze pojde kiedys do fryzjera podciać, bo ciut ostatnio krzywo mi wyjszło😃😃😃
Dora, ja podtrzymuję mój naturalny kolor tj. średni brąz, czasami mieszam ze złocistym brązem. Mierzyłąm kiedyś, dawno temu peruki, żaden inny kolor nie pasuje do mojej karnacji, no i dobrze. Ostatnio sama trochę podcinałam piórka ale takoż średnio równo wyszło. Może w kraju odwiedzę fryzjerkę, a to już niedługo.
OdpowiedzUsuńMnie w brazach brzydko, postarzają mnie.
OdpowiedzUsuńOglądam w TV Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce, tam to dopiero można zobaczyć kolorowe włosy.
OdpowiedzUsuńO tak! I szafirowa szminke widzialam. Chyba na dziewczynie z Jamajki - te to wlosy maja dostosowane kolorem do aktualnego koloru koszulki!!
UsuńO ta szafirowa, chociaż ja widziałam granatową, szminka nie podobała mi się.
UsuńOj tak, tam to dopiero kolorowo, ale niektóre całkiem gustownie farbowane np. na żółto pod kolor żółtego podkoszulka. Kolorowe włosy jeszcze mogę przeżyć, cóż, taka moda wśród młodzieży . Natomiast, nie wiem jak kochane Kurencje ale ja nie cierpię tatuaży i kolczyków w nosie, na języku licho jeszcze wie gdzie. We mnie to budzi obrzydzenie, no może za wyjątkiem u Beckhama-przystojniaka bo jak jest w garniturze , a ostatnio tylko tak go widziałam, to nie widać tych tatuaży.
OdpowiedzUsuńU nas sa: tatuaze, kolczyk juz tylko w nosie i kolorowe wlosy. Dodatkowo Synus kiedys, mieszkajacy z owczesna dziewczyna zgodzil sie, niepatrzacy, na zuzycie reszty farby na jego wlosach...z szarego z polyskiem rudym, wyszedl bladoslomiany ale jakos jaskrawo przez pierwsza dobe. Potem sie uspokoilo, ale kiedy przyjechal do do,mu na mecz Newcastle, to mu narzeczona sprayem pomalowala na glowie czarne paski, dostosowane do strojow Newcastle. Mial na sobie koszulke w czarno biale paski, przyjechal do nas umeczony, padl na lozko jak stal, twarza w poduszke, wchodze i az wrzasnelam - na lozku jest duzy borsuk!!!! A moja przyjaciolka ma tatulaz na 3/4 plecow. Jak odzyla po turbulencjach, to zapisala sie do kolejki u najlepszej tatuazystki - czekala iles miesiecy, robota byla na dwa razy, tez znowu czekala i ma na plecach wspanielgo feniksa. Pasuje, choc zaskakujace. p.s. Beckham na mnie nie dziala, ubrany w tatuaze badz nie ;)
UsuńWlasnie zauwazylam u sebie powyzej ciekawa pisownie slowa "tatuaz". Cala Polinezja, siegajac do Hawajow, stoi tatuazami!
UsuńMnie tam to obojętne, jak lubią niech mają, czasem mozna się posmiać, bo bywaja dziwaczne tatuaże.
UsuńTatuaże tak mają że zmieniają się razem z ciałem na którym są zrobione. Jeśli więc wytatuowanej osobie zmienia się masa ciała to tatuaż się zniekształca, efekty bywają zaskakujące.
UsuńTatuaże tak, choć nie wszędzie. Po kiego licha tatuować gałkę oczną na przykład?
OdpowiedzUsuńSama bym sobie zrobiła jakiś niewielki tatuaż, ale po co właściwie? Można sobie nakleić sztuczny, zmywa się i nie ma szans się znudzić. A kolczyki to właściwie tylko w uszach. Nic więcej bym sobie nie przekłuła. Ale wolna wola, byle z umiarem, bo niektórzy potrafią wyglądać jak poduszeczki do szpilek bardzo zajętej krawcowej.
jednej rzeczy raczej nie lubie, to tych rozpychaczy do uszu. Juz wielokrotnie pisalam, jak ogladalam ogromna wystawe malarstwa w Paryzu, w scislej kolejce bedacy, przez ucho panka, co przede mna byl....ten pierscien w uchu mial taki ogromny, ze swobodnie mozna bylo przez to podziwiac dziela sztuki.
UsuńSkadrował Ci wizję, ten rozpychacz.
UsuńTatulaże, mamulaże i dzieciolaże, że pójdę słowotwórczym tropem.
Ja nawet dziurek na kolczyki nie mam i mam obrzydzenie, jesli ktos oprosi , zeby mu kolczyka zapiac , wlozyc w dziurke.
UsuńTeż nie mam dziurek na kolczyki, klipsów też nigdy nie nosiłam.
UsuńAgniecho😃😃😃🤣, oraz poka psiuńka.
OdpowiedzUsuńNie mam czasu!!! Bo mam psiuńka.
UsuńKiedyś pokażę.
Kiedyś to psiuniek nie będzie już taki rozkoszny, zmobilizuj się Agniecha i pokaż teraz, pięknie prosimy!!! :)
Usuń😃😃😃😃
OdpowiedzUsuńAgniecha, kontynuując: babułaże i dziadułaże? Hmmm...
OdpowiedzUsuńTo Opakowanej wina, nie moja! Ona zaczęła.
UsuńHrehrehrehrehre!
UsuńNieważne, kto zaczyna, ważne, kto kończy, ze tak strawestuję :D
UsuńNie konczcie! Przydalaby sie jakas zabawa znowu w Kurniku!
UsuńCo do tatuaży…
OdpowiedzUsuńNigdy nie zdecydowałabym się zrobić, natomiast rękaw tatuazowy na nogę sobie zakupiłam, niech zakryje to co stworzyli lekarze, przynajmniej w sukienkach do kolan i spodenkach mogę chodzić w spokoju, bez wścibskich pytan.
Cała noc nie spałam, co chwile jakieś atrakcje…
Orszulka
Musiałam zobaczyć, jak taki rękaw wygląda, choć trochę się domyślałam. Ale dotąd nie wiedziałam, że w ogóle jest coś takiego.
UsuńNo to musieli się ci lekarze napracować. Albo wręcz przeciwnie. Współczuję.
Ale z czego taki rękaw jest zrobiony?
UsuńCiekawe one, te rekawy...
UsuńCzyli big naklejka, no i fajnie, bo mozna wymienic jak sie znudzi, lub calkiem sie pozbyć .
OdpowiedzUsuńPopadalo w nocy, temperatura nizsza,ale dusznowato.
J.piecze sernik z nowrgo przepisu, mam nadzieję, ze bedzie smaczny , chociaz sernika takiego jak piekla moja mama nie udalo.mi się upiec, a taki lubie najbardziej.