piątek, 30 sierpnia 2024

LETNIA KARUZELA

    


Jak odpowiedziałam Kalipso (fajnie, że się odezwała), Kurnik działa, "czymiemy się grzędy" i do przodu 😃 Ale i mnie ostatnio życie pochłonęło, działo się dużo i w sprawach zdrowia (oczy jak zwykle), i w innych. Zaskakująco dużo działo się rozrywkowo, bo ukulturalniam się, jak tylko się da: wystawy, koncerty, spotkanie z dawnymi znajomymi z okazji pięćdziesięciolecia (o borze zielony!) rozpoczęcia studiów. Byłam na Święcie Ziół w olsztyneckim skansenie, a dzięki córce, która następnego dnia wylatywała na kolejną zagraniczną delegację, mogłam pójść na koncerty ostatniego dnia Green Festival. Było fantastycznie, świetni wykonawcy, bardzo dobre nagłośnienie, to był po prostu prezent od losu. 
I na koniec, w niedzielę (25.08) byłam na kolejnym, ostatnim już koncercie z letniego cyklu koncertów w parku Jakubowo (tym razem to była grupa "Żywioły", świetni muzycy, liderem jest rewelacyjny akordeonista, a w sobotę 31 sierpnia, czyli już jutro, jadę na Dzień Otwarty w toruńskim Azylu dla Królików. 

    Oglądałam również(jednym okiem) Sopot, a kiedy mnie coś zainteresowało, podkręcałam głośność w telewizorze. Czasem podśpiewywałam, czasem się wzruszałam, czasem było śmiesznie trochę 😉 Ale specjalnie czekałam na "Zegarmistrza światła" i szczególnie go odebrałam, bo po tyle osób ostatnio Zegarmistrz przyszedł... Tadeusz Woźniak odszedł nagle, a miał przecież osobiście zaśpiewać w Sopocie. Jego specyficzny, czysty głos z towarzyszeniem tylko prostych akordów gitarowych przejął mnie do głębi. Ja czuję w tym utworze przestrzeń, kosmos, życie i odchodzenie. Śmierć - nie jako jeden moment, ale dzianie się. Po raz kolejny zastanowiłam się, czy będę jasna i gotowa? Chyba jednak tylko nielicznym jest to dane.

    Spotkanie "z okazji" się udało, choć niespecjalnie miałam na nie ochotę, bo końcówka studiów to nie był dla mnie dobry okres i nie chodzi o same studia, których zresztą nie można oddzielać od całej reszty. Wyrzuciłam większość tamtego czasu z pamięci, jakby to się działo w poprzednim życiu. Spotkało się nas (z niemal siedemdziesięciu osób) niestety tylko jedenaścioro. Pamiętałam wszystkich czterech panów, co nie było trudne, bo było ich na roku tylko siedmiu czy ośmiu. Z siedmiu obecnych pań rozpoznałam od razu tylko trzy (co zabawne jedna z nich mnie w ogóle nie kojarzyła), inne dopiero po przypomnieniu nazwiska, a dwóch mimo to nie mogę sobie przypomnieć, tzn. skojarzyć nazwiska z wyglądem. Pozmieniały się dziewczyny, włosy pofarbowane, okulary, sylwetki całkiem inne. Na dodatek jedna z nich mieszka blisko i widywała mnie często w osiedlowym sklepie, ale nie była pewna, czy ja to ja i dlatego nic nie mówiła. Właśnie z nią zresztą wracałam do domu, bo nie zdecydowałyśmy się jechać z częścią towarzystwa na działkę jednej z koleżanek. A teraz powoli i niechętnie otwierają mi się okienka w pamięci... Nie wiem, czy tego chcę, choć niektóre wspomnienia są naprawdę fajne.

                                Na zdjęciu poniżej macie fanty na licytację i bazarek w Azylu 👯 👯 👯



    Dla Azylu w tym roku nie wykonałam niczego własnoręcznie z powodu problemów ze wzrokiem, ale przez cały czas zbierałam fanty: króliczki ceramiczne, króliczki maskotki, króliczki mydełka, króliczki pierścionki (mydełka i pierścionki ze skansenu), filcowe podkładki pod talerze, zeszyt z królikiem, 12 małych drewnianych klipsów ozdobionych króliczkami z tkaniny - fanty mnożyły się jak króliki, hrehrehre 😁 Oczywiście ograniczały mnie finanse, więc szukałam tanich okazji.

    Całe lato - szczególnie sierpień - kręciło się jak na karuzeli, aż się dziwię, dawno już tak nie było. Swoją drogą, ciekawe, jaka będzie jesień. Co prawda już 15 września najprawdopodobniej będę zajęta w obsłudze biegu VIII Ukiel Olsztyn Półmaraton, ale to przecież jeszcze kalendarzowe lato, więc do jesieni się nie liczy 😄😉

Edit 
Dodałam jeszcze zdjęcie balkonu,  troszkę się na nim zmieniło. Wyrzuciłam heliotrop, bo marnie rósł i dodałam dwa wrzosy. Jeden z nich, razem z drzewkiem szczęścia i ceramicznymi ozdobami utworzył kącik na parapecie.

Edit nr 2
Podczas Dnia Otwartego w Azylu dla Królików było bardzo fajnie. Spotkałyśmy się ze znajomymi, najadłyśmy ciasta i zostawiłyśmy sporo kasy, wywożąc w zamian fajne nabytki. Część rzeczy, które ze sobą przywiozłam, trafiła na stoisko do bezpośredniej sprzedaży lub na Bazylek, część na licytację, niestety nie miałam czasu popatrzeć co i gdzie. Wiem tylko na pewno, że ten jasnofioletowy królik miał dziesięciokrotne przebicie w stosunku do ceny, za którą go kupiłam, jestem bardzo zadowolona.

    
    To właśnie zestaw, który udało mi się zebrać 😃 Stop! Koszulkę kupiła mi córka, w prezencie 💝

136 komentarzy:

  1. Pierszaaa!
    Sporo z moich rówieśników już w zaświatach, wielu wyjechało. Mijam się z tymi , którzy tu pozostali, lub przyjeżdżają okazjonalnie. Zazwyczaj na ,, ooo, cześć, 😀,"
    Lato mnie tak umęczyło, że chętnie powitam ochłodzenia, zawsze to samo, przyjeżdżam i głównie siedzę w domu. Co mi z lata, jak jest za gorąco na choćby porządny spacer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratki, Dora!
      A wrzesień zapowiadają bardzo ciepły... Chociaż dziś w tv mówili, że świstaki wcześniej niż w zeszłym roku przygotowują się do zimy, więc może prognozy się nie sprawdzą. Pamiętasz, jak długo było ciepło zeszłej jesieni.

      Usuń
    2. Niedlugo wyjeżdżam , przypuszczam, że juz takich goracych dni nie bedzie, inny klimat jednak.

      Usuń
  2. Gdy przeszło 20 lat temu kostucha zamachała mi kosą nad głową absolutnie nie byłam gotowa na przyjście Zegarmistrza, stanowczo powiedziałam mu że nie mam najmniejszej ochoty na odejście z tego co znam w niewiadomą. Dużo kosztowało mnie to aby mój opór był skuteczny, no ale zaparłam się i jestem w dalszym ciągu Tutaj. Jednakoż terapie nowotworowe nie sprawiają, że po ich skończeniu jesteś nówki nie śmigana, wręcz przeciwnie, pozostawiają po sobie upierdliwe skutki uboczne. Dlatego to sytuacja w tej chwili wygląda tak, że gdyby macki jakiegoś nowotworu znów zechciały mnie schwytać to chyba bym nie zdecydowała się na terapie jakie oferuje medycyna. Zaczynam więc baczniej przyglądać się Zegarmistrzowi, no i szukam w sobie tej gotowości...

    Kalipso napisała u się ;)
    Smacznie napisała choć dość krótko :)
    https://entliczkowo.blogspot.com/2024/08/koniec-wakacji.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marija, nie szukaj, po prostu żyj. Myślę, że ta gotowość przychodzi sama w odpowiednim czasie. Albo nie przychodzi nigdy.
      Dzięki za link do Kalipso ♥

      Usuń
    2. O, dzięki Mania:)
      Ty od tego Zegarmistrza na razie stroń. Nie szukaj, nie szukaj. Bądź w gotowości, żeby następnego dyniaka zmajstrować, co Ci się w głowie stworzy. Wiesz, bądź taką... akuszerką własnych bajek:)

      Usuń
    3. Dziewczyny ja nie szukam Zegarmistrza, on przeca sam przyjdzie kiedy zechce, ino gotowości na spotkanie z nim, a to nie koliduje z życiem :)
      Kalipso a co do dyniaków i takich innych to jam cały czas jest w gotowości ;)

      Usuń
    4. A ja nie o szukaniu zegarmistrza mówię, ale o szukaniu gotowości. Ja nie czuję się nawet na to gotowa. Po kilku latach życia w stresie, strachu, smutku, a potem w żałobie zaczynam podnosić głowę i zwyczajnie się cieszyć różnymi rzeczami. Co oczywiście smutku nie wyklucza, on wciąż jest, ale inaczej. I radość jest inna. Zawsze martwiłam się na zapas i choć wciąż mi jakiś cichy głosik podpowiada, że przecież coś może walnąć, to jednak nawet jeśli walnie - co przeżyję, to moje. Raczej jestem gotowa na życie niż na szukanie gotowości do odejścia.

      Usuń
    5. I to jest właściwa postawa. Ja też staram się taką mieć.

      Usuń
  3. My świeżo po odwiedzinach Zegarmistrza, mła teraz sprząta rzeczy Ciotki Elki i Włodzimierza. Smętne zajęcia. Kiedy skończę to się odstresowująco ubzdryngolę winsiem. Ech... Zazdraszczam tego kurtularnego sierpnia, chyba sobie wyjadę gdzie we wrześniu po tym sierpniu niełatwym, też się gdzieś ukurtularnie. Hym... a to podły ten heliotrop, paskudna roślinka. Idea króliczego azylu mła urzekła. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taba, wiem o Zegarmistrzu, czytałam. Współczuję. Nie napisałam komentarza, bo słów mi jakoś zabrakło.

      Usuń
  4. Slicznie masz na balkonie, znajdujesz czas na posiedzenie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas by się znalazł, ale nie w tym dzikim upale. Tam się można upiec żywcem ;)

      Usuń
    2. To jak u mnie , w,te upały , to tylko z rana, lub wieczorem jest ok.

      Usuń
  5. Patrzę z zachwytem na zdjęcie
    Uwielbiam balkony kwiatowe.

    Zdrowia Ninko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Rybeńko ♥️
      Ja też lubię takie balkony, staram się więc coś wymyśaić

      Usuń
  6. Nawiązując do pierwszego zdania, bardzo się cieszę:)))
    Uwielbiam „Zegarmistrza” – chodzi mi o piosenkę oczywiście. Żal, że Woźniak już nie zaśpiewa.
    Nigdy nie uczestniczyłam w spotkaniach klasowych albo z ludźmi z roku (takich to nawet nikt nie organizował), ale myślę, że to ciekawe doświadczenie i chyba kiedyś się skuszę.
    Okienka w pamięci – otwierają się czasami wbrew naszej woli, chociaż nie ma już po co i lepiej by było, jakby zostały zamknięte.

    OdpowiedzUsuń
  7. To było moje pierwsze takie spotkanie. Nabrałam w końcu pewności siebie i przestałam się bać krytyki😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam na 3 spotkaniach klasowych. Kilkanaście lat temu na spotkaniu z koleżeństwem z podstawówki i z technikum i kilka lat temu ponownie z kolegami z technikum.
      Na następne spotkania raczej bym się nie wybrała, bo to już całkiem obcy ludzie. Są takie dwie koleżanki z podstawówki które jak przypadkowo spotykam to sobie pogadamy.

      Usuń
    2. A ja spotykam się z niektórymi. W weekend odwiedzili mnie koleżanka i kolega z liceum, którzy są małżeństwem. Spotykamy się co jakiś czas. Bardzo ich lubię. Zjazdy to jednak coś innego. Z jednej strony jestem ciekawa, co słychać u tych ludzi, z drugiej boję się, że okażą się zupełnie obcy, jak pisze Maria. Może na następne spotkanie się wybiorę;)

      Usuń
  8. Na balkonie pięknie u cię Ninko, ale to tegoroczne lato mogłoby nie przesadzać z temi temperaturami, abyś mogła sobie na nim posiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już trudno będzie. Z tym latem. One coraz cieplejsze są.

      Usuń
  9. Piękne kwiatki masz na balkonie Ninko. Mnie nareszcie google pozwoliło się zalogować do Kurnika, ale niestety czasami robi kawały i wywala w kosmos. Ja uciekłam Zegarmistrzowi trzy lata temu i na razie nie chcę go spotkać, choć się czai za rogiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, czai się, czai, na dobrą sprawę od dnia naszych narodzin.

      Usuń
  10. Zasmucił nas ten Zegarmistrz, ale jesteśmy tu i teraz. Z tymi swoimi kwiatkami, balkonami i sprawami codziennymi. Mnie ostatnio prześladuje mem. Facet dobija się do drzwi, próbuje je otworzyć. Zza drzwi słychać głos - "Ja nie chcę iść do szkooołyyy!". Facet mówi: "Musisz, jesteś nauczycielem!".
    Jestem gotowa zabarykadować się jutro rano w łazience:) Lubię swoją pracę i uczniów, ale jak pomyślę o tym wirze spraw i obowiązków, w który zaraz wpadnę, to naprawdę chcę się schować.
    Kury, trzymajcie kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, trzymam z całej siły. Przez jakiś czas też pracowałam w szkole.

      Usuń
  11. Trzymam! Powroty z urlopu są bolesne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyjechałam na 10 dni do mojego północnego kurnika i od razu szok. Tylko 17 stopni i zimny wiatr. Od razu chciałam wracać, mimo upałów. Za duża różnica temperatur.
    Dzisiaj cały dzień zbierałam aronię bo dostałam od sąsiadów tips, że ptaki już krążą. Acha i dowiedziałam się, że są takie odmiany aronii, których ptaki nie tykają ale akurat nasze owoce im smakują. Pełne wiadro i jeszcze dwa pudełka, jutro robię dżem na miodzie.
    Co do tego Zegarmistrza to nie ukrywam , że bardzo się boję żeby nie przyszedł ale nie do mnie tylko do moich najbliższych. A jeśli by zajrzał do mnie to wygonię, jeszcze na jego wizytę nie jestem gotowa.
    No a co do spotkań ze znajomymi z liceum to, jak kiedyś wspominałam, byłam inicjatorką obchodow 50-lecia matury. Przyszło ok. 20 osób i było bardzo miło, oprócz jednej koleżanki nie spotkałam nikogo przez te 50 lat!! Nie poznałam dwóch kolegów i dwóch koleżanek. Chętnie spotkałabym się z nimi jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja klasa licealna też urządzała jakieś spotkania, o których dowiedziałam się po fakcie. Teraz chętnie bym się z nimi spotkała, ciekawa jestem ich losów. O niektórych osobach trochę wiem, bardzo niewiele jednak.

      Usuń
    2. Aroniowy szał Bachy😀 Nie jadłam dżemu aroniowego.Przemrażasz, żeby nie było goryczy? Piajałam soki z dodatkiem aroniowego i aroniówkę na bimbrze.
      Wybieram sie na polnoc i pakuje ciepłą odzież, bo nawet jesli bedzie kilka goretszych dni, to to nie to co tutaj.

      Usuń
    3. Dora, tak, przemrażam, dzisiaj zdołałam jedynie obrać z szypułek i wrzucić do zamrażarki. Jutro c.d. Aronia dwa lata temu jeszcze nie obrodziła, w zeszłym roku została ogołocona przez ptaszyska bo nie była zabezpieczona siatką. w tym roku gałęzie uginały się od owoców. Nigdy wcześniej nie robiłam dżemu z aroni, przeczytałam kilka rzepisów na "google". Może się uda.

      Usuń
  13. Dziękuję, kochane Kurki, za wsparcie. Teraz to się już rozpędzę i przebrnę jesień.
    Tez mam aronię w ogródku, ale chyba za mało na konfitury. Muszę jeszcze z tym poczekać.
    Ja mimo ciepła, przeglądam swetry.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kalipso, moja Mama była nauczycielką, pamiętam jak przy wyborze studiów powtarzała "tylko żebyś po nich nie została nauczycielką". No nie zostałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś podobnego swoim dzieciom mówiłam, chociaż jeszcze nie studentki:)))

      Usuń
  15. Zestaw z króliczkami jest bardzo ładny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kalipso :)
      Co do nauczycielstwa, moja mama bardzo chciała być nauczycielką, ale dziadek (mój, a jej ojciec) jej nie pozwolił i wylądowała w handlówce. Dlatego była zadowolona, że ja zdawałam na WSP, choć sądziła, że powinnam zdawać na biologię. A ja poszłam na polonistykę. Zrobiłam to z nadzieją, że nie jednak będę musiała uczyć. Cóż, stało się inaczej :)

      Usuń
    2. A to historia:) A ja od dzieciństwa do tego dążyłam. Już sama nie wiem, czy świadomie. Lubiłam panią od polskiego:)

      Usuń
    3. Aj, jednak nie będę! Jak się człowiek śpieszy... ;)

      Usuń
  16. Kiedyś, przez krótki okres, pracowałam jako asystentka na podstawowym kursie tutejszego języka. Dorośli uczniowie, mówiący 7-mioma różnymi językami, każdą lekcję przygotowywałam w domu a do wymowy wspierałam się komputerem. Chyba nienajgorzej mi poszło bo na koniec zaproszono mnie na tort a dziewczyny miały łzy w oczach. No to się pochwaliłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienie cudne! Byłaś rzetelną nauczycielką:)

      Usuń
  17. Jakie ładne wspomnienie Bacho.

    OdpowiedzUsuń
  18. Acha, wśród moich uczniów był jeden , który koniecznie chciał po zajęciach studiować ze mną Koran.
    Był dość natarczywy, a po kilku odmowach wogóle przestał przychodzić na lekcje.
    A ze spraw bieżących : 6 słoików dżemu aroniowo-jabłkowego a to tylko połowa tego co zebrałam. Na razie robię dwudniową przerwę, podobno aronia może leżeć w zamrażarce nawet miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hrehrehre! Koran studiować, dobre! W naszej kulturze zapraszało się na oglądanie znaczków, pokazywanie kolekcji płyt - to kiedyś; ciekawa jestem, na co się zaprasza teraz. Chociaż teraz pewne propozycje są mniej zawoalowane :D:D:D:D:D

      Usuń
  19. Ha,ha, jaki podryw!
    Pełnych słoiczków nieco zazdraszczam, ale nie mam owoców, więc nie robię przetworów. Może z niemieckich gruszek się uda, jesli w tym roku obrodziły i nie spadły jeszcze.
    Ninko, oj tak, muzyka byla dobrym sposobem. Tak mnie złowił mój J.Muzyka i góry😀

    OdpowiedzUsuń
  20. Różnie można podrywać:)
    Aroniowe konfitury na miodzie działają mi na wyobraźnię. Ja zrobiła tylko cztery słoiki pomidorów, ale jestem z siebie dumna;)
    U nas piekielnie gorąco. A ja przy tym złapałam wirusa i strasznie się dzisiaj męczyłam. Kuruje się jednak. Do jutra muszę się pozbierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, zdrowiej szybko!

      Usuń
    2. Kalipso, życzę zdrowia. Nie licz na to, że szybko minie, ja chorowalam tydzień, męża też liznęło i yaki jest ni w ta ni tamtą,oslabiony, rozbity, chocoaz katar niby minął. Choróbsko lubi się ciągnąć.

      Usuń
    3. Liczyłam na cudowne ozdrowienie, ale się nie dało. Dopiero teraz powoli odpuszcza. Dziękuję, Kurki*

      Usuń
  21. O tak , z tym podrywem to różnie bywa. Kiedys zdębiałam, (to było jakieś 20 lat temu) jak podszedł do mnie na przystanku metra mężczyzna (o prezencji całkiem, całkiem ) i zapytał wprost: " może wybrałabyś się ze mną na rejs do Finlandii"? Słowo daję, że zaniemówiłam, nie rzucam się w oczy, w okularach, raczej drobna kura, przeciętnie ubrana. Podziękowałam za zaproszenie i grzecznie odpowiedziałam, że mam inne plany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkała mnie podobna nieco przygoda; szłam do domu z siatami zakupów (całkiem niedawno, zimą), kiedy w pobliżu restauracji, niedaleko mojego domu, zaczepił mnie nobliwy starszy pan i zaproponował obiad w tejże restauracji. Przyznam, że zdębiałam. Wykręciłam się grzecznie, mówiąc, że niestety nie mogę i dodałam: "ale dziękuję bardzo". Strasznie mi się chciało śmiać. A pomijając wszystko inne, nie miałam najmniejszej ochoty na obiad z zupełnie obcym facetem, po prostu nie.

      Usuń
    2. Ciekawe, co by było gdybyś odpowiedziała, ok, płynę! 😀

      Usuń
    3. Dora, sama jestem ciekawa 😄

      Usuń
    4. Mogłoby być ciekawie:) A może wprost przeciwnie...

      Usuń
  22. Ninko, no wiecie co, żeby tak zaatakować kobietę obiadem! 😀

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetnie to ujęłaś, zostałam zaatakowana obiadem 🤣🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może trzeba było się zgodzić? Zabawna sytuacja, nie powiem.

      Usuń
  24. Dotarłam na północ , pada deszcz.
    Ogrodek marny, zarosnięty, ale sa pomidorki, kilka zjedliśmy , ale sa i jeszcze zielone. Piekny slonecznik wyrosł, ale sie polamał:(

    OdpowiedzUsuń
  25. U nas dzisiaj padało. I jakoś tak ucieszył mnie ten deszcz. Jest chłodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też padało, prawie przez cały dzień, a temperatura spadła o 10 stopni. I dobrze, bo było już okropnie sucho.

      Usuń
  26. To napiszę, że u nas 8 st plus oraz pada drobno a gęsto.
    Dziury w piwnicy pierwszej zacementowałam przed deszczem, dren w drugiej piwnicy odetkałam również przed deszczem. Pompę w pierwszej piwnicy na wszelki wypadek jednak postawiłam. Teraz czekamy na grzyby.
    I palę w kozie, bo już można a nawet trzeba. Jest cudownie, mówię Wam, Kury, odżyłam. Zdecydowanie nie jestem Kurą letnią.
    Miłego dnia, chociaż to 13 i piątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okurczaki, a u nas 20 stopni i nie padało, a nawet wyglądało słońce!
      A w piątek trzynastego może być miło, bo dlaczego nie?

      Usuń
  27. W klodzku rano bylo 3 st. Wody wzbierają, na pewno podtopienia będą, sa takie miejsca,ktore zalewa rególarnie przy wiekszych opadach. Studzienki przestsja przyjmować wodę, wiec duzo kałuż, tski stan na teraz , opisu koleżanki .
    Tu z kolei dzis nie pada i ma sie pogoda poprawiac, noce zimne, rano bylo 6 st.teraz 14.

    OdpowiedzUsuń
  28. W środę dotarłam do K z przeszkodami bo pz Katowice, dluuuuugie czekanie na autobusy, potem dojazd z przeszkodami no i gorąco. Na szczęście M. Czekała ze śniadaniem. Ogółem 36 godzin bez snu, bo leciałam nocnym. Caly czwartek i piątek załatwianie różnych spraw. Na szczęście pozytywnie. Dopiero dzisiaj odsypiam. Padam zmęczonym dziobem na tablet .Od wczoraj pada, wczoraj wieczorem lało, ok. 17 stopni. Teraz mus na drobne zakupy. Chwilowo deszcz się uspokoił i tylko lekki. Wkładam na pióra pelerynę i na pobliski targ.
    Kurencje na włościach, mam nadzieję że Wasze grzedy suche, oparły się ulewom tzn. nie zostały podtopione a tylko nawodnione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, u nas nawet specjalnie mocno nie padało, a dziś ledwie mży. Ale na południu niewesoło.

      Usuń
  29. A u Ciebie na balkonie nadal slicznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Znów się odrobinkę pozmieniało, wrzucę zdjęcie przy okazji.

      Usuń
  30. W mojej kochanej małej ojczyźnie powódź, bardzo się martwię o rodzinę, przyjaciół, dom:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz wieści na bieżąco, od rodziny, znajomych. Niech będzie dobrze.
      U nas też jest niebezpiecznie. Oby do poniedziałku.

      Usuń
    2. Widziałam, co się dzieje, masakra :(

      Usuń
    3. Okropne to znowu - jakie masz wiesci na biezaco?

      Usuń
  31. Cześć Kury, dziś leje od godziny ( w nocy nie padało ), nasza rzeczka wylała już przedwczoraj, i tak se chodzę nad nią co godzina i sprawdzam poziomy. Jak przetrwamy do wieczora to będzie dobrze. Tak więc możecie trzymać kciuki za nas, oraz za innych zagrożonych. Zaraz lecę płoty odciągać na wyższy teren, coby woda ich nie zabrała. Konie na szczęście na wysokich pastwiskach. Sąsiedzka pomoc działa, wczoraj otrzymaliśmy worki z piaskiem w razie czego, a wcześniej z szybkością światła przeładowywaliśmy ogromną kupę porąbanego drewna sąsiadów z terenu potencjalnie zalewowego na wyższe miejsce. Napalę w piecu, bo zimno i ciemno, dopiję kawkę i idę ciągać ogrodzenia. Pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora Agniecha serdeczne myśli ślę.
      Moje skrzyżowanie zazwyczaj zalewane suche na szczęście.

      Usuń
    2. Kurczę, trzymajcie się ♥

      Usuń
    3. Agniecho - i jak jest dzisiaj? Trzymajcie sie w miare sucho!

      Usuń
  32. Tutaj lało okrutnie, z małymi przerwami, do wczesnych godzin rannych, tunele nieprzejezdne, rzeczka koło domu gdzie chwilowo zamieszkuję, leży w małym wąwozie ale po drugiej stronie gdzie niskie zakole, wylała i wlała się do parku, domy na szczęście bezpieczne. Dzisiaj słońce, wiatr i dość zimno ale jutro znowu ma padać.
    Agniecha, oessu, jak sobie poradzisz z tym płotem. Oby nie trzeba było go przesuwać. Zaciskam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  33. Częściowo poradziłam sobie z płotem sama, a z resztą płotu poradziła sobie rzeczka - zabrała go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haracz wobec tego już zapłacony, resztę niech zostawi w spokoju.

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że na tym się skończy. Agniecha, trzymam kciuki, żeby już było spokojnie.

      Usuń
    3. Kurde, trzymajcie się tam!

      Usuń
    4. A jednak...niby rzeczka a Herkules :(

      Usuń
  34. Szkoda , że w ramach pomocy sąsiedzkiej nikt się nie zjawił. Ale dom bezpieczny?
    Pytanie odbiegające od tematu 'zalewa nas': czy jest wśród Kurencji mająca swoją grzede w Warszawie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest kilka Kurencji warszawskich, ale tu rzadko zaglądają ostatnio, raczej na fb można je dorwać.

      Usuń
  35. Trzymajcie się, dobre myśli Wam wysyłamy 💚💚💚

    OdpowiedzUsuń
  36. Great tee shirt.
    www.rsrue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Teraz kierujemy nasze dobre myśli w stronę Psa w Swetrze i Mariji z Wrocka. Dmuchać, Kury, a mocno, żeby woda opadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecho, jak u Ciebie?

      Usuń
    2. Dmucham i mam nadzieje, ze Biskupin nie zalany.

      Usuń
    3. Opakowana, jak na razie Odra rozpływa się po polderach, a gotowość ludzisków jest wielka, czuwają. Są patrole które obserwują podstawę wałów w razie przecieków będą obkładać folią i piaskiem.

      Usuń
  38. Dziękuję wszystkim za kciukasy, w dalszym ciągu potrzebne, oby wytrzymały wały i urządzenia które trzymają wodę w ryzach.

    OdpowiedzUsuń
  39. Kurzęta, u nas już po. Jest dobrze. Jak będę miała chwilkę, to może wrzucę parę zdjęć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja też piszę uffff, Agniecha mam nadzieję, że jedyna szkoda to ten częściowo porwany płot. Ponieważ nie słucham żadnych wiadomości to jednego nie rozumiem: czy nie było możliwości wcześniejszego ostrzeżenia ludzi o opadach i nadchodzącej powodzi żeby mogli przynajmniej część dob ytku ocalić .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były ostrzeżenia o bardzo dużych opadach deszczu i możliwości powodzi. Jednak trudno prognozować co do godziny. Poza tym większość ludzi wolała czekać do ostatniej chwili albo próbowała jakoś bronić swoich domów. Inni mieli nadzieję, że może jednak nie zaleje. Rozmawiałam kilka dni - trzy albo cztery - przed powodzią na temat ewakuacji (nie mojej, oczywiście, bo u nas nie było żadnego niebezpieczeństwa) ze znajomymi i z córką, ale sama nie wiem, co bym w takiej sytuacji zrobiła.

      Usuń
    2. Ja też nie wiem. Pewnie spakowałabym i wysłała dzieci w bezpieczne miejsce, a sama bym się łudziła.

      Usuń
  41. No tak, zawsze ma się nadzieję, że może mnie to nie dotknie a potem bywa za późno.
    A ja znowu jutro rano na północ, a za trzy tygodnie z powrotem i tak przez najbliższe 3 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję i życzę, żeby te podróże były spokojne.

      Usuń
  42. Hej,hej, pogoda barowa, wieje i czasem leje, jesień po całości.
    Bacho napodrożujesz się, ja to zazwyczaj od maja do listopada, ale bywa że i do świąt BN .Zobaczymy jak to teraz będzie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Kalipso, ja lubię podróżować tylko nie przepadam za pakowaniem się😒 i tęsknię do ciepłego kraju i ciepłej słonej wody ale w tym roku nic z tego nie będzie. Na razie od wczoraj paskudna pogoda i cały czas leje, kropi, leje, kropi i tak na zmianę. Wichur przy tym spory, postracał jabłka z drzewa i dwie taczki nadgniłych do wyrzucenia. Tylko gdzie????? Radzą mi do lasu coby sarenki skorzystały.

    OdpowiedzUsuń
  44. U mnie pogoda podobna.
    Tak, z tymi owocami , że do lasu dobry pomysł, jesli masz blisko las.

    OdpowiedzUsuń
  45. Dora, działki są otoczone lasem i sarenki się tam często pokazują, zresztą po domami też.
    Ja mam obłęd jabłkowy, jabłka na stole, jabłka w torbie na kółkach, jabłka przerabiane w duuuuużym garnku i na głębokiem patelni, oessu, nie da się tego przerobić, zwłaszcza, że nadal spadają i pada to kolejne gniją, mam dodatkowe dwa worki zgniłek. Jedno pudło zdrowych już zapakowane, chyba owinę plandeką żeby nie zmarzły.
    Za to przykryte cukinie i sałata rosną mimo niskich temperatur, bo nocami to tak koło 0 stopni ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  46. U nas na wiosce rosną starutkie jabłonie, malo kiedy nadają sie do jedzenia, natomiast sarenki mają co jeść😃
    Pudlo ze zdrowymi najlepiej gdybys mogla schowac do jakiegos pomieszczenia. Ach, od razu mi sie przypominaja pudla w stodole moich dziadkow, jablka przekladane papierami, a gruszki w szufladach starego kedensu.Mmmmm, były przepyszne, nawet jak juz sie pomarszczyły.

    OdpowiedzUsuń
  47. "Jabłuszko, jabłuszko, jabłuszko pełne snu" - kto pamięta? Dziś to już nie te same jabłka. Widział ktoś prawdziwą malinówkę? Niekształtną, z białym miąższem przecinanym różowymi żyłkami... Ja nie widziałam już od dawna. Ani landsberskiej, ani ananasówek, ani boikenów... Niedawno jeszcze można było kupić kosztele, ale w już od paru lat nie trafiłam.
    Lubię jabłka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenkę pamiętam :) A najbardziej mi żal prawdziwych malinówek to były moje ulubione jabłka, zjadałam koło kilograma dziennie jak był ich sezon, kosztele też bardzo lubiłam.

      Usuń
    2. Ja też pożerałam malinówki. Kosztele nie bardzo lubiłam, ale Jacek je uwielbiał.

      Usuń
    3. Więc tak. Landsberska, boiken, malinowka zostały posadzone u nas około 15 lat temu i od paru lat owocują.

      Usuń
  48. Ja pamietam! Ninko, sa jeszcze nka stare odmiany drzew owocowych, sa tez pobierane nasiona, by wyhodować nowe. Nasza starutka poniemiecka papierówka niestety w tym roku juz poległa:(
    Tu z kolei na niemieckim,,gumnie" jest stara jabłonka, owocuje, chocisz ma duzo drobnych jabłek, ale smaczne jesli zdaza dojrzeć. Taka wlasnie jabłon mieli moi dziadkowie, pamietam wyglad i smak tych jabłek! Nazwy jednak nie znam.
    W ogrodzie dziadkow bylo dużo jabloni, wszystkie pyszne i poniemieckie. Niestety nie przetrwały do teraz, a ostatnia sliwa renkloda tez już nie tak dawno odeszla do krainy wiecznych śliw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na podwórku bardzo obficie i dorodnie owocuje grusza która na pewno ma 50 lat ale zapewne znacznie więcej. Tylko że grusza rośnie w środku miasta, wkoło bardzo ruchliwe ulice, no i jest bardzo wysoka, owoce więc spadają i rozbijają się o ziemię.

      Usuń
    2. Renklody są przepyszne, mniammmm.

      Usuń
    3. Dora, tak, są, ale nie u nas na rynku, o sklepach nie wspominając.

      Usuń
  49. Niestety nie mam dodatkowego pomieszczenia żeby tam przechowywać jabłka. Mam kilka pudeł tekturowych, włożę jedno w drugie, kazde jabłko owinę papierem , położę na wierzchu grubą warstwę papieru i przykryję trzecim pudłem. Wystawię na balkon (zadaszony) i postawię na stoliku przy oknie. Podobno mrozy mają nas omijać, to może przetrwają przynajmniej do Świąt. Powidło się dzisiaj smaży. Skusiłam się i otworzyłam mały słoiczek z dżemem z czarnej porzeczki, pychota.
    No i wreszcie zaczęli grzać bo jest tylko kilka stopni powyżej zera i wieje zimny wiatr. Muszę porządkować działkę ale dłuzej jak dwie , trzy godziny nie wytrzymuję.
    Kurencjo Agniecho odezwij się co na Twojej grzędzie.

    OdpowiedzUsuń
  50. Kurencja Agniecha ma za dużo pracy.

    OdpowiedzUsuń
  51. Od wczoraj leje, z ostatnimi jabłkami gigant-szarlotka będzie upieczona, a ja rozejrzałam się po mojej grzędzie "co by tu zmienić"? Kolejne książki do których na pewno nie będę wracać wystawię, może ktoś woli mieć w ręce kstążkę niż czytać w komputerze. Kolejne przydasie wyciągam z szafy, dowiedziałam się, że jest tu sklep (nie komis), w którym kupują używane i nowe rzeczy no i pudło ze starymi papierzyskami zlikwiduję. Będę mieć przynajmniej złudzenie, że grzęda trochę większa.
    A poza tym miła sytuacja miała miejsce na działkach. Otóż przed przyjazdem z kraju poszłam do fryzjerki i mocno podciełam włosy (z reguły mam takie ro ramion a teraz 2 cm od ucha), znajoma z sąsiedniej działki zauważyła to i usłyszałam: o, ściełaś włosy, jak fajnie wyglądasz, sama obcinałaś? (wrrrrrrr.........)

    OdpowiedzUsuń
  52. hrehre, ale mi się pląta, ma być: przed wyjazdem z kraju

    OdpowiedzUsuń
  53. Hehe, ja też przed wyjazdem z kraju bylam u fryzjerki, juz nieco odrastają, sa krotkie , ale musze za uszy i tak dawać ,bo,inaczwj wygladam jak bym sama je obcinala😃😃

    OdpowiedzUsuń
  54. Nigdy nie odważyłam się sama obciąć sobie włosów, ale obcinałam koleżankom :). Mam już zaklepaną wizytę u mojej fryzjerki, na koniec października.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już z 5 lat sama obcinam sobie włosy. Jestem coraz bardziej zadowolona z moich umiejętności fryzjerskich, z usług fryzjerek zawodowych zaś nie bardzo byłam zadowolona. Bo przez dziesiątki lat szczygła mnie mama, miała do tego dryg i słuchała moich wskazówek. Nawet grzybka potrafiła wystrzyc na mojej głowie. Jak przestała dawać radę, to ja ją strzygłam, sama zaś zaczęłam chodzić to fryzjera, ze dwa trzy lata to trwało, a potem przejęłam strzyżenie moje w swoje ręce ;)

      Usuń
  55. Zimno drogie kurki, zimno, a jak zimno to sie nic nie chce ( jak goraco również), jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
  56. Oj zimno, zimno, znajoma namawiała mnie dzisiaj na wizytę u niej ale nie tylko zimno ale i deszczowo więc zabrałam się za gotowanie, sprzątanie przydasi z balkonu i manicure bo w czasie działkowych porządków połamały mi się paznokcie. Jutro bez względu na pogodę jadę na działkę bo sąsiad-działkowicz obiecał załadować nam do samochodu workim ze zgniłymi jabłkami, chwastami itd.
    Mam nadzieję, że samochód J. wytrzyma obciążenie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ja na koniec lipca ścięłam włosy. U fryzjera, bo już nie jestem tak odważna, żeby zaufać amatorom albo sobie samej:))) I jakoś mi tak brakuje długich włosów. Dzisiaj byłam na gali z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Dostałam dyplom pochwalny, a teraz ruszam do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  58. Gratuluję!
    Mam wrażenie, że fryzjerzy tez amatorzy, trudno trafić na dobrego, ale mozw dlatego że mam cieniutkie włosy, trudno o fajną fryzurę.

    OdpowiedzUsuń