Pierwszy nius jest taki, że elektryk się zjawił o 7.30 rano i zrobił co trzeba. Nawet kasy nie chciał! Okazało się, że to jednak bezpiecznik, ale nie ten, który samemu można wcisnąć, tylko jeden z tych, który się tajniaczy i nie widać, że się przepalił. Przedlicznikowy, czy cuś. W każdym razie obeszło się bez pogotowia energetycznego. A ponieważ zostałam wydarta z łóżka o barbarzyńskiej porze, cóż było robić - ruszyłam na gumienko. Sprawia mi to nieziemską radochę, gdyby kręgosłup nie piskał, robiłabym chyba w nocy też...
Kopię, grabię, czyszczę, odchwaszczam, sadzę, podlewam i latam w tę i nazad z różnymi akcesoriami, których u mnie dostatek.
Aż mi głupio, kiedy czytam o Waszych zmaganiach, ukradkowych spacerach i szczęściu z powodu możliwości wyniesienia śmieci. Wirus jakby tutaj nie istniał, tylko pani od wody przyjechała w maseczce. Elektryk też - po jego wizycie spryskałam klamki, wtyczki, drabinę, a i tak mam poczucie, że te wszystkie zabiegi o kant rozbić można. Wkrótce i ja będę musiała przywdziać przyłbicę, bo zapasy mi się kończą.
Póki co chwalę się postępem prac na gumienku. Zdjęcia w przypadkowej kolejności, tak mi je zrzuciło i nie mam siły z nimi walczyć.
Na początek pińcetna - i bynajmniej nie ostatnia - wersja studziennej dekoracji:
Trumienki, czyli skrzynie na uprawy. Na razie gromadzę stosowne akcesoria i byłabym chora, gdybym nie unurzała pędzla w farbie. Na następnym zdjęciu trumienki przed pędzlem. Na fotce tego nie widać, ale w realu niebieskie bardziej wtapiają się w ogród, wbrew pozorom:
Przed pędzlem:
Ktoś wszedł mi w kadr:
Kawałek suchego murku od frontu. Dacie wiarę, że sama turlałam te kamienie zza willi?
No i te zasieki:
Donica też jest zasiekiem:
Duża różnorodność zasieków:
Taki prezent przywiózł mi dzisiaj pan Paweł. Już z ziemią. Zgadnijcie co zrobię ze stojakiem?
Zważywszy, że w tym miejscu ział wykop pod rurę do łazienki, z murku jestem zadowolona. Roślinki się umocnią to i zasieki znikną:
Niespodziankom nie ma końca. Umyśliłam sobie wzdłuż chodnika szałwię omszoną, ale pod spodem trafiłam na beton. Tylko dwa miejsca były wolne, więc mam tylko dwie szałwie. Posieję/posadzę tam coś z płytkimi korzeniami:
Kawałek skarpy, którą wyczyściłam z trawy i perzu, ale marnie to wygląda. Kocham żagwin, może sobie poradzi:
Taką budkę zrobiłam dzwonkowi, żeby nie zamakał. Najładniejszy dzwonek w całej wsi, co nie?