Dzisiaj wysługuję się moją osobistą Siostrą. Nie potrafię tak mądrze napisać o pomaganiu, a temat jest boleśnie aktualny.
***
Myślałam o czym w dzisiejszej sytuacji można napisać i o czym chciałoby nam się ewentualnie rozmawiać. I wymyśliłam, że może o tym, czym się właśnie w mniejszym lub większym stopniu wszystkie, w taki lub inny sposób, zajmujemy tzn. o pomaganiu. Pomaganiu innym. O tym, dlaczego to robimy, co nami kieruje. Przecież tak łatwo schować się w tłumie, siedzieć cicho, współczuć, narzekać na podły los, niesprawiedliwy świat, a nawet przed sobą samym usprawiedliwić niemożność działania troską o bliskich, ich dobro, nieuszczuplanie własnego interesu z myślą o nich (bo przecież nie o nas samych!).
A jednak duża część z nas, wbrew logice, oddaje osobom całkiem obcym część tego, co mogłaby spożytkować sama (lub jej najbliżsi). I mam tu nam myśli zarówno dobra czysto materialne, jak i niematerialne - własny komfort, czy emocjonalne zaangażowanie. Nie tylko kupujemy jakieś produkty lub bierzemy udział w rozlicznych kwestach na rzecz, ale udostępniamy nasze mieszkania, wspieramy duchowo, martwimy się, współczujemy i współodczuwamy, mamy kłopoty ze snem, popadamy w stany depresyjne itp. I to wszystko dla OBCYCH i przez OBCYCH.
Dla Darwina byłyby to zachowania samobójcze, przeczące zasadzie troski o przekazanie własnych genów.
Psychologia społeczna wyjaśnia ten fenomen między innymi zasadą wzajemności; pomagam, bo kiedyś sam będę potrzebował pomocy. W innym paradygmacie; „dobro powraca”.
U Hartmana znalazłam stwierdzenie, iż "(…) wielu ludziom wydaje się, że tylko korzyść może objaśnić działanie i obronić jego racjonalność” (Hartman, J. 2022. Warszawa, PWN, s. 129). W opozycji do takiego stanowiska pozostaje przekonanie o istnieniu zdolności do czystego altruizmu, którego sztandarowe przykłady to Korczak i inni ludzie ratujący Żydów z narażeniem własnego życia w czasie II wojny. Na szczęście pomagając dzisiaj, własnego życia nie narażamy.
A jednak z perspektywy koszuli która to koszula bliższa jest ciału, coś jednak poświęcamy, coś tracimy. Dlaczego więc to robimy?
Ciekawa Waszych przemyśleń, Wasza MM.
***
Poniższy obrazek nie ma wiele wspólnego z pomaganiem, chociaż nie do końca. Malowanie na pewno pomaga mnie - potrafię wtedy zapomnieć o bożym świecie.
Dla fejsbukowch Kur: obrazek można wylicytować tutaj. Dochód ze sprzedaży zostanie przekazany ukraińskiej rodzinie, która próbuje zacząć od nowa w Poznaniu.
Pierwzza
OdpowiedzUsuńDruga??
OdpowiedzUsuńBrawo pierwsza, brawo druga!
UsuńPomaganie mamy we krwi, ale niestety czasami wychowanie zaburza to wszystko. Ci, co pomagają często są po prostu tego nauczeni w domu, lecz nie można tego uogólniać. Zawsze mamy nadzieję, że skoro my pomagamy, to może ktoś nam kiedyś pomoże
OdpowiedzUsuńCzyli oczekujemy czegos w zamian?
UsuńOpakowana, to wtedy nie jest altruizm.
UsuńNo nie. A ma byc? (taka mala prowokacja ;) )
UsuńNi mom pojęcia.
UsuńTez nie wiem. Co to altruizm tak naprawde? To samo co empatia w akcji?
UsuńHana, niezależnie od wszystkich teorii które albo dowodzą istnienia altruizmu albo go negują,uważam że w zasadzie w każdym pomaganiu dopatrzyć się można jakiejś osobistej korzyści pomagającego. Spłata długu, jak mówicie, nadzieja na rewanż, wartości wyniesione z domu - jak pomagam to jestem lepsza, bo należy pomagać - w konsekwencji lepsze samopoczucie. Czasami te korzyści sa nieoczywiste na pierwszy rzut oka. Korzyść bywa tez bardzo odroczona w czasie. Potrafimy robić coś dobrego dla innych licząc na to, że kiedyś tam spotka nas za to nagroda (np. zbawienie wieczne). Wszystko to nie umniejsza oczywiście wartości pomagania jako takiego. Dla mnie nie motyw jest ważny, a efektywność.
UsuńU mnie splata dlugu jest jako nieswiadomy, pierwszy odruch, potem leci samo. chyba.
UsuńAltruizm wynika z empatii. Jeżeli ktoś jest w stanie odczuwać uczucia innych osób, to może być skłonny im pomagać.
UsuńMM, taki dowcip. Wszystko zostawiam potomkowi, chociaż mogłabym dać funduszowi hipotecznemu, bo ktoś będzie miał mi szklankę wody podać. A jak mi się akurat nie będzie chciało pić to co wtedy?
UsuńNie masz żadnej pewności, ani czy poda Ci szklanke wody, ani czy bedzie ci się chcialo wtedy pić😀
Usuńczecia.
OdpowiedzUsuńBrawo czecia!
UsuńPomagam, bo musze. Nie czuc sie dobrze, ze jestem taka dobra, ale musze. I splacam dlug prawie calego zycia. Dobroci, pomocy, wsparcia. Poszlo w geny, bo nasza Coreczka jest szybsza ode mnie w stawaniu w gotowosci do pomocy - pamietam, jak z nia szlam, jak miala chyba 5 lat, przed nami mniejsza dziecina upadla, a Coreczka sie wyrwala i poleciala pomagac i pytac co moze zrobic i glaskac.
OdpowiedzUsuńPomaganie, nawet to najprostsze, jest jak oddychanie.
Tak, a przynajmniej takie być powinno. Odruch, jak u Twojej 5-letniej Córeczki. Ona tego nie wykalkulowała żaden sposób.
UsuńNo wlasnie. widac, w jednych to siedzi jak odruch kolanowy, dla innych inaczej to dziala. I nie jest gorsze, bukbron!
UsuńOpakowana; odruch kolanowy jest wrodzony. a pomaganie chyba raczej nie. Myślę, że jeśli ono w nas "siedzi", jak mówisz, to dzięki socjalizacji. Twoja pięcioletnia córeczka miała ten odruch bo ją tego nauczyłaś, być może nawet nie do końca świadomie.
UsuńCzecia! Masz rację Bogusiu ,jak pięknie to brzmi ,pewne zachowania wynosimy z domu,pomaganie w szerszej postaci nie tylko ludziom ale i zwierzętom.Kopnięcie psa czy kota bez wyniesionej troski o człowieka czy zwierzątko ,przejdzie u takiego człowieka młodego czy starego bez echa.I czy jest to wyniesienie pajunka na balkon ,czy przygarnięcie kota ,czy pomoc komuś ,kto rozpaczliwie potrzebuje chociaż przytulenia to jest właśnie troska.Już słyszałam ,że Ukrainki zabierają łóżka w szpitalach,zapytałam ,a też idziesz rodzić? To zobaczyłam wielkie oczy .Wyszliśmy częściowo ze swojej strefy komfortu ,czy pomagając ,czy zajmując sie osobami ,które tego potrzebują i to jest czyste człowieczeństwo.Fufffffffff
OdpowiedzUsuńNo fuff jednak czwarta!Hihih
OdpowiedzUsuńSzwarta, Margaret, szwarta! Za to z przytupem.
UsuńNo, a jesli nie pomagamy, to dlaczego? Tu juz nie o koszuli czy o glowie w piasku.
OdpowiedzUsuńNie znam odpowiedzi, ale moze ktos cos powie. Bo przeciez nie chodzi o kase, a pomaganie nie jest obowiazkiem dla kazdego. W ogole nie jest obowiazkiem.
Nie wierze w powracajace dobro, co wiecej, zdaje sobie sprawe z tego, ze wdziecznosc jest nielatwa emocja i jest przez niektorych rzadko uzywana. Ludzie sa z natury raczej roszczeniowi i przyjmuja dobro jak cos naleznego. Ale pomagamy, bo tli sie w nas czlowieczenstwo, co nas rozni od zwierzat. Ja nie musze pomagac, a robie to, bo CHCE, bo mam taki wewnetrzny impuls. I tak jak Opakowana czuje, ze powinnam splacic dlug dobra, jaki dostalam od innych. Za to zupelnie nie potrzebuje widowni, poklasku, reklamy, dyskrecja to moje drugie imie.
OdpowiedzUsuńAMP, też nie lubię i nie poważam wątpliwego faktu, że dobro powraca. To takie stwierdzenie życzeniowe bardziej. Zło też powraca, niestety, i to chyba częściej. Bandytów i krzywdzicieli nazbyt często nie spotyka żadna kara i czynią dalej swoje zło. Jeśli pomagam, to odruchowo, bo ktoś tego potrzebuje. Zupełnie nie myślę co, kiedy i czy wróci.
UsuńAle bogini nie rychliwa, ale sprawiedliwa. Nie wychodzi jej czasem, ale czesto tak.
UsuńMoze to rzeczywiscie stwierdzenie zyczeniowe, ale lubie :)
AMP; jeśli już uogólniać, to nie zgadzam się z Tobą że ludzie są z natury roszczeniowi. No może z natury tak, ale w konsekwencji wpływów społecznych przynajmniej część z nas sie tej roszczeniowości pozbywa. I w rezultacie, jak wynika z wielu badan, duża część z nas nie tylko nie jest roszczeniowa, ale wręcz trudno nam przyjmować pomoc. Myślę, że również tu w Kurniku gdybyśmy sobie zadały pytanie czy łatwo nam prosić o pomoc i ją przyjmować, to wiele z nas odpowiedziałoby, że to jest trudne.
UsuńTu znow ja sie nie zgadzam, bo bez pomocy aniolow, ktore spotkalam na swojej drodze, do dzisiaj tkwilabym w Polsce. Nie mialam oporow prosic o pomoc i ja dostawac, tyle ze znam granice, nie naduzywalam, ale tez nie krygowalam sie prosic.
UsuńW moim przypadku prosba o pomoc nie dotyczy jedynie osob znajomych czy zaprzyjaznionych, jak trzeba, to i obcego poprosze i nigdy nie spotkalam sie z odmowa czy nawet niechetnym skrzywieniem twarzy. Wszystko zalezy, kto i o co prosi. Tyle tylko, ze ja zawsze jestem gotowa do pomocy innym, nawet bez proszenia. Ale podwojnie mi nieprzyjemnie, kiedy ktos o cos prosi, a ja nie moge, jak przy prosbie Hany o pomoc Ukraincom, nie pracowalam, kasa pustkami swieci, a osoba, ktora miala odebrac rzeczy od mamy, wypiela sie na wszystko i nawet nie zadzwonila. Ja zas nie mam auta, a na pleccach pralki nie zaniose, zreszta nie zostawilabym mamy na tak dlugo. Czuje sie wtedy podle.
Ja dodam tylko, nie tylko kto, o co ale i jak prosi.
UsuńOpakowana, myślę, że tak pomaganie, jak i niepomaganie ma wiele źródeł i przyczyn. Nie pomagamy z lenistwa, strachu przed odpowiedzialnością, skąpstwa, itp. itd. A pomagamy, bo tak? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńHana; a czujesz sie lepiej sama ze sobą jak komuś pomożesz? Jeśli tak, to to jest Twoja korzyść.
UsuńNo, MM. jakby nie patrzeć, tak. Ale, jednak, np. ratujesz kogoś w wypadku, gdzie nie ma czasu na nic, nie myślisz, rzucasz się na pomoc z narażeniem życia. Korzyść jest wątpliwa, bo możesz zostać bohaterem, ale możesz też zginąć.
UsuńHana; myślę, że trening w pomaganiu i profity jakie w związku z nim mamy od dziecka (wychowując sie w "normalnej" rodzinie)powodują, że u niektórych, bo przecież nie u wszystkich, tworzy się coś w rodzaju odruchu pomagania. I świetnie że tak sie dzieje.
UsuńTak sobie myślę.... Pokolenie 70 i wcześniejsze pamięta, jak nam pomagano. Dary, UNRĘ, paczki itp. I pamięta biedę, pustki w sklepie, a z drugiej strony taką bezinteresowną pomoc jeden drugiemu. Lata wojny, kryzysów nauczyły nas altruizmu i w krytycznych momentach geny się odezwą.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony liczymy, że jak nas coś takiego spotka, to bracia Słowianie i nie tylko wspomogą.
Z trzeciej poprawia to nasze mniemanie o sobie.
Z czwartej daje satysfakcję.
Pomaganie nie jest obowiazkiem.Dlaczego nie pomagamy? Z moich obserwacji - bo uważamy się za pępek świata, bo mamy taki charakter, że uważamy się za najbiedniejszych i najbardziej pokrzywdzonych.. Albośmy zarażeni tumiwisizmem, byle mnie dobrze było, reszta mnie nie obchodzi...
julia; myślisz że istnieje gen pomagania?
UsuńTak, myślę, że jest coś takiego jak genetyczna predyspozycja do....
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńBo zawsze jestem po strony ofiary,po stronie skrzywdzonego,a w przypadku wojny to już coś więcej niż zwykły odruch serca, to powinność.Tym bardziej,że Ukraina walczy przeciw tyranowi,który już podbił Czeczenię,Gruzję,Krym itd.Któremu marzy się imperium,może też jesteśmy na tej liście.
OdpowiedzUsuńCo prawda mieliśmy trudną historię z samymi Ukraińcami,ale w obecnej chwili schodzi to na dalszy plan.Może kiedyś nas przeproszą.
A my ich...
UsuńZ pomaganiem można powiazać dwa pojęcia, empatię i asertywność. Pomagamy bo taki mamy odruch serca, jest nam żal że komuś dzieje się krzywda. Jednak często zdarza się tak że nasze dobre serce jest wykorzystywane i ludzie żerują na naszej dobroci.
OdpowiedzUsuńDawniej było mi łatwiej pomagać tak bezwarunkowo. Jednak opiekując się demencyjną mamą, nie byłam wstanie z całkowitym oddaniem się nią opiekować, czułam się jakby jej oczekiwania i potrzeby pożerały mnie po kawalątku, dlatego starałam się jakoś wypośrodkować. Było to tak wyczerpujące psychicznie, że aktualnie w pomaganiu nie jestem wstanie przekroczyć komfortu psychicznego. Zaplątana ta moja wypowiedź ale nie potrafię jaśniej tego napisać.
Dodam tylko że łatwiej mi pomagać ludziom których znam niż całkiem obcym.
Mario; myślę, że większości z nas łatwiej pomagać bliskim niż obcym. Socjobiologia wręcz twierdzi, że robimy to z biologicznego przymusu. Najchętniej pomagamy tym, którzy nam są najbliżsi aby ich geny (bliskie naszym) przetrwały i zostały przekazane następnym pokoleniom.
UsuńHanna, to jest szczególna sytuacja, powinność właśnie, a powinność to już nie jest taka dobrowolna, nazwałabym ją raczej przyzwoitością.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedyś prowadziłyśmy podobną dyskusję, tematem był altruizm. Pamiętam nawet swoją wypowiedź, ale teraz ona była taka trochę z przymrużeniem oka.
OdpowiedzUsuńPomagam, bo trzeba. Nie mam takiego odruchu, żeby pomagać natychmiast i bez zastanowienia (uznaję ten brak za swoja wadę i podziwiam osoby, które to potrafią), ale też i nie kalkuluję, na ile mi się to opłaca, czy też nie opłaca i nie oczekuję niczego w zamian. Nie umiałabym jednak zrezygnować ze wszystkiego, poświęcić się całkowicie. Zresztą nigdy nie rzucałam się w wir wydarzeń, zawsze byłam raczej obserwatorką. Wolę pomóc np. materialnie osobie, która potrafi pomoc zorganizować. Pomagam tak jak umiem i mogę. I tyle.
No i zgadzam się z Mariją - nie jestem w stanie w pomaganiu przekroczyć własnego komfortu psychicznego. Dawniej było mi łatwiej, tak się stało z upływem czasu.
UsuńJa też Ninko zawsze byłam obserwatorką, baczną obserwatorką i dzięki temu mogłam wspierać psychiczne tych którzy tego potrzebowali a nie potrafili o tym powiedzieć, a to też forma pomocy.
UsuńMasz rację Ninko. Rozmawiałyśmy o altruizmie. Pomaganie i altruizm to pojęcia o których nie da się dyskutować całkiem rozłącznie. Nie wiem dlaczego Twoje pomaganie, które nie jest "natychmiastowe i bez zastanowienia" uważasz za gorsze. Ja uważam je za lepsze, w tym sensie, że pewnie jest często bardziej efektywne od takiego "na hurra". A Twoje stwierdzenie "pomagam jak umiem i mogę" jest wręcz wzorcem do naśladowania. Najgorsze jest bowiem takie, które przekracza kompetencje pomagającego i jego możliwości. Wtedy to nie ma nic wspólnego z pomaganiem, a jest szkodnictwem. A jest tego trochę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Marto. Podnosisz mnie na duchu i tym samym pomagasz :)
UsuńJa też w pomaganiu nie przekraczam w sposób istotny swojego komfortu psychicznego. Może to jest racjonalizacja, ale wydaje mi się, że troska o siebie ma niebagatelne znaczenie w pomaganiu. Jeśli będę pomagać dużym własny kosztem, to pomoc nie będzie efektywna. No i szybciej przyjdzie wypalenie, a wtedy z pomocy nici.
OdpowiedzUsuńOpiekując się swoją mamą to właśnie miałam na uwadze, czułam że muszę zadbać także o swój komfort psychiczny, bo jeśli się załamię to nie tylko nie będę wstanie jej pomagać ale także i ja będę potrzebowała pomocy.
UsuńMM, to jak z tą maską tlenową w samolocie. Najpierw sobie, potem dziecku.
OdpowiedzUsuńZdam się na radę mojej Teściowej. Najpierw sobek, potem bobek, a potem bobkowe dzieci. Jak kto chce uratować dziecko jak najpierw nie uratuje siebie.
UsuńPomagam w zależności od sytuacji . Jeśli to sprawa nagła , wręcz dramatyczna , to z odruchu , bez zastanowienia ;
OdpowiedzUsuńjeśli przewlekła , z większej czy mniejszej potrzeby serca . A tę potrzebę widzę jako zdolność do współ-odczucia , z tym , który pomocy potrzebuje . I niektóre sytuacje poruszają mnie bardziej , inne mniej . Teraz jest szczególnie , bo rozmiar
przemocy poraża , widok uciekających i walczących , jest wstrząsający...I bardzo chciałabym dużo więcej pomóc ,
tak realnie i fizycznie , ale przyznaję blokuje mnie pandemia . Zostaje wspieranie materialne ale czuję wielki niedosyt , że to za mało .
Na wzajemność to bym liczyła , gdybym np podwoziła pracującą niedaleko sąsiadkę codziennie do pracy . Gdyby trwało to miesiące czy lata , to miałabym przekonanie , że w razie poważnej potrzeby mogłabym i na jej podwózkę czy inną drobną przysługę liczyć ; w innych sytuacjach nie mam żadnych oczekiwań ; super , jak ten któremu pomagam , oddaje innemu , kiedy już będzie mógł .
Pamiętam jak bardzo mnie kiedyś pomogłaś ❣
UsuńWłaśnie to miałam na myśli mówiąc, że pomagam jak umiem i mogę. Pisałam bardziej ogólnie, bo to, jak mogę pomagać zależy, co oczywiste, od różnych okoliczności. I masz rację, że są sytuacje, które poruszają bardziej.
UsuńRybcia , nie żartuj , to żadna pomoc była ;)
UsuńNinka , tak też uważam , że okoliczności różne bywają . Jako rasowa blondynka nawet nie próbowałabym pomagać
komuś z awarią samochodu , nawet na hol by było trudno , no chyba , że sam ogarnąłby te techniczne sprawy .
Teraz to wyjątkowa sytuacja i dlatego tylu chętnych do pomocy .
Nigdy, ale to przenigdy nie pomagajcie wbrew sobie. Lepiej powiedzieć nie, bo nie, bez podawania przyczyny.Prawdziwi uchodźcy dopiero do nas docierają. Na razie to była burżuazja.
OdpowiedzUsuńZaczniemy od końca, a potem się zobaczy.
OdpowiedzUsuńHana - obrazek jest żółto-niebieski. Kojarzy mi się jednak z pomaganiem bardzo.
A jak go sprzedasz, i kasę dasz na zbożny cel, to tym bardziej.
Dlaczego pomagam?
Próbując być jak najbardziej szczera, dobrze mi to robi na samopoczucie. Czuję się jakbym fruwała, ekstatycznie. Zwłaszcza przy takim pomaganiu odruchowym, gdy emocje - współczucie, emapatia są mocne. Więc może to jest fizyczne. Jak pomożesz, to ci się hormon szczęścia wydziela, więc chcesz to robić. Pomocowy haj.
Przy pomaganiu długotrwałym mniej jest tego, ale po prostu czuję się dobrze, pomagając. I czuję, że tak trzeba. Że to jest zachowanie właściwe. Moralne. Mało się w ostatnich czasach rozmawia o moralności.
Nie wiem, czy z domu tę konieczność pomagania wyniosłam, chociaż u moich starszych zachowania pomocowe nie rzucały się w oczy, albo o tym nie rozmawiali przy dzieciach...
Mam odczucie, że trzeba się dzielić skoro można, i przekonanie, że od podzielenia się z innym mi swojego nie zabraknie. I staram się nie mieć oczekiwań, że skoro jak komuś pomagam, to on się odwzajemni.
Ostatnio miałam taką dość zabawną sytuację. Przesłałam pieniądze na niebiesko-żółty zbożny cel, nabyłam przez internet leki do posłania na pewne przejście graniczne, gdzie była taka potrzeba. I pojechałam na zakupy do supermarketu. A przed nim stał taki sobie pan, co to czasem o pieniądze prosi. Najpierw zobaczyłam jak jakiś człowiek odgania go od swego samochodu. Przykro mi się zrobiło. Potem go mijałam a on zwrócił się z pytaniem, czy bym mu czegoś nie kupiła. A ja że może mu dam pieniądze, to sam se kupi. I ile. Zamyślił się... "A...ze 20 złotych by pani dała." Nie miałam drobnych to mu dałam więcej. Jaki ten człowiek był szczęśliwy! Podskoczył w miejscu, zaczął tańczyć. Śmiał się całym człowiekiem.
I teraz dlaczego.
Otóż w mgnieniu oka zauważyłam przelatującą myśl "skoro pomagam Ukraińcom, to czemu nie jemu."
Oraz zauważę, że przy pomaganiu innym staram się jednak pomagać w zgodzie z sobą. Np. w danej chwili zapłacę, prześlę rzeczy, ale nie przyjmę do domu. To dla mnie za dużo w danych okolicznościach rodzinnych.
Oraz dodam, że różne badania wykazują, że i zwierzęta pomagają sobie wzajemnie. Czasem nawet pomiędzy gatunkowo.
U nas w domu było mówione,że "lepiej dać,niż brać" i pewnego razu nasza nastolatka Kasia mówi ,że ona woli brać niż dać.To wtedy nasza Babcia tak ładnie wytłumaczyła Kasi,że jest takie powiedzenie ; jak się człowiek rodzi,to Pan Bóg daje mu dwa mieszki (sakiewki) i jeżeli z tego jednego mieszka przeznacza na dobre uczynki,to mu ten drugi mieszek zawsze napełni.A jeżeli na złe uczynki, to ten drugi mieszek mu utrąci i nic nie będzie miał.Teraz Kasia jest już dorosłą osobą i też pomaga potrzebującym.Pozdr.M
OdpowiedzUsuńCzasami pomagam, czasami nie. Nie zawsze moge pomóc, lub nawet jesli mogę nauczyłam się dystansować , więc
OdpowiedzUsuńbywam asertywna. Nie raz nie dwa przekonalam się, że moja pomoc tak na prawde nie byla potrzebna, lub odwrocila sie przeciw mnie, niexwyrywam sie zatem przed szereg.
Wolę pomagac bezposrednio, na miarę swoich mozliwosci, duze akcje odpuszczam.
Dora, każda(y) z nas nie raz przejechał się w życiu. To jest wkalkulowane w pomaganie. Dlatego wolę pomóc o raz za dużo, niż o raz za mało.
UsuńBeatus, qui prodest, quibus potest. I tak jest. Na pewno wychowanie ma duży wpływ na nasz modus vivendi i operandi w późniejszym naszym życiu. Wywodzę się z rodziny pomagających, karmiących i przygarniających ludzi i zwierzęta.Gdy byłam małą dziewczynką, dziwiłam się i brat się dziwił, że u nas tylu różnych obcych ludzi w domu i przy stole,że obce dzieci do moich dziadków zwracają się jak do swoich, że na piętrze naszego domu mieszkają tak po prostu obcy ludzie (dwie rodziny z gromadą dzieci), że niektóre z tych dzieci u nas jedzą i czasem śpią. Pamiętam, że byliśmy początkowo nawet obrażeni, bo jakże to tak... Wytłumaczono nam, że tak jest dobrze i tak trzeba, że jeśli można, to się pomaga tym, którzy pomocy potrzebują. Te dwie rodziny z dziećmi nie miały się gdzie podziać, mężowie byli alkoholikami, ciągle bez pracy, żony pracowały od świtu do nocy. Dziadek stwierdził, że jest już stary i może mieszkać na parterze więc piętro można oddać potrzebującym. Nie mieliśmy z tego tytułu żadnych gratyfikacji finansowych, to nie był wynajem czy dzierżawa. To była zwyczajna pomoc w potrzebie. No i tak poszło...Ludzie i zwierzęta. Pomagamy na różne sposoby na tyle,na ile możemy i komu możemy. Zawsze.
OdpowiedzUsuńMusiałam usunąć ze względu na braki odstępów między wyrazami. Ten stary laptop z niemieckim systemem
i dogorywającą klawiaturą mnie wykończy.
Mła ma wgrane pomaganie i to jeszcze takie że nie wolno oczekiwać wdzięczności bo to wtedy nie jest pomaganie tylko robienie dobrze samopoczuciu. Szkolenie Mamusi, wysokie standardy były. W dzieciństwie mła z powodu konieczności podzielenia się z Małgosią D. rarytetnym ananasem z puszki szczerze Małgosię D. znienawidziła, więc kupiono puszkę, otwarto i powiedziano żebym jak chce to zjadła w obecności onej Małgosi D. Dwa plastry zeżarłam i więcej nie mogłam tego jej spojrzenia znieść, resztę puszki wykończyła Małgosia D. Nadal jej nie lubiłam ale za całkiem cóś innego. Taka jakaś larwa z niej była. Tak uczono mła dzielenia się, mła miała wtedy z pięć czy sześć lat. Pomoc to dzielenie się.
OdpowiedzUsuńInną sprawą jest to żeby nie dać się wykorzystać, dlatego trzeba dzielić się mądrze, znaczy tak żeby pomoc trafiła tam gdzie naprawdę jest potrzebna. Zawsze tak jakoś jest że kole darowanego zakrzątną się cwaniacy a ludzie mocno pomocy potrzebujący nie mają siły przebicia. Dlatego nie na hurra a z głową, najlepiej dawać takim którzy wiedzą jak dotrzeć do tych najbardziej pomocy potrzebujących.
Taba, dlatego zebrałyśmy trochę kaski i przekazałyśmy Gardenii.
OdpowiedzUsuńA wlasnie - trzeba cos gdzies Gardenii?
UsuńNie odzywa się.
OdpowiedzUsuńJestem , jestem Kurki. Zgodnie z radą Taby gospodaruję rozsądnie naszą " Skarpetą" i dlatego na razie wystarcza na wszystko, co konieczne.
UsuńPrzepraszam, że się nie nie odzywałam, ale miałam wczoraj nockę i była ona dosyć intensywna. Między innymi koordynowałam dojazd do nas kolejnych 4 chłopców ( nowych uczniów)z Ukrainy. Musiałam więc odespać. Dojechała też nasza uczennica z Doniecka, na szczęście udało jej się wydostać. Bardzo się cieszymy kiedy wraca do nas kolejne nasze dziecko, a i kilku nowych też.Jesteśmy małą szkołą, więc wielu uczniów nowych nie będziemy w stanie przyjąć (po prostu zabraknie miejsc noclegowych) ale na ile damy radę to przyjmiemy. Ośrodek, obok którego mamy internat, też zapełniony, otworzono więc drugi tymczasowy, chociaż nie ma tam indywidualnych pokoi, tylko sala z łózkami. Można powiedzieć, że u nas już są zajęte miejsca i uchodźcy teraz zatrzymują się tutaj, żeby odpocząć dzień, dwa i jada dalej w Polskę. W każdym razie ludzie pomagają jak mogą. W Jarosławiu nawet nauczyciele mają pełnić nocne dyżury jako wolontariusze, bo tyle jest potrzebnych rąk do pracy. A władzunia jak zwykle podpina się pod hojność i życzliwość zwykłych ludzi. Szkoda gadać.....
Ale nie tylko my pomagamy. Dzisiaj spotkałam Pana z Włoch, który przywiózł część ludzi do nas, z Przemyśla. Znał włoski, rosyjski, ukraiński angielski, polskiego nie, ale dawał sobie radę. Nie chciał nic w zamian, tylko o kawę poprosił, bo u nas rano - 10 było. Wypił ( musiał się chyba nieźle zdziwić bo polska kawa , od włoskiej różni się jak dzień od nocy) i ruszył dalej.
I tak to wygląda Kurki.
To teraz jeszcze dowcip, który jest bardzo popularny u nas.
Putin poszedł do wróżki, żeby zapytać co go czeka:
- Co będzie w niedalekiej przyszłości?
-Widzę, że jedziesz limuzyną przez tłum, ludzie się cieszą, skaczą, ściskają z radości!
-I co? Macham do nich?
Nie, trumna jest zamknięta.....
Dowcip mnie nie tylko rozśmieszył ale bardzo , bardzo ucieszył :D
UsuńJak dobrze czytać , że tak dużo dzieciaków znajduje u Was schronienie i troskliwą opiekę . I jak kojąco brzmi w tej chwili " ludzie pomagają jak mogą" . Gardenia , podziwiam i chylę czoła ...
Dużo sił i spokoju dla Was wszystkich :)
Ajda, każdy dowcipy w tej parszywej sytuacji jest na wagę złota. Duch w narodzie nie ginie.
Usuńma optymistyczny wydźwięk ;)
UsuńTaaa, znam dowcipek ;) a ja widzialam zdjecie publicznego wiaderka na psie kuponiki, co to sa na ulicach i w parkach - narysowany byl P i napis na wiaderku POO TIN (puszka na kupony). Spodobalo mi sie.
UsuńGarde - jestes bohater! I cala reszta Was tam. Pisz, jak cos potrzeba dolozych, tez dla tych, co sa tylko na dzien-dwa.
Daj spokój Opakowana. robimy bo trzeba i tyle.
UsuńTak jak pisałam,na chwilę obecną pomoc jest zapewniona, dołożyłam tez coś od nas do ogólnej zbiórki. Najgorsze jest chyba to, że nikt nie umie przewidzieć, jak długo ta pomoc będzie potrzebna i wtedy może zasobów nie starczyć, a zryw dobroci się osłabi To będą najtrudniejsze chwile.
Ps. Dowcipów i u nas dostatek, większość to do druku niezbyt się nadaje:))
Gardenio, chapeau bas dla Was nauczycieli i wszystkich pomagających.Spokoju, sił i zdrowia dla Was i Waszych podopiecznych!
OdpowiedzUsuńGarde, wielki buziak.
OdpowiedzUsuńTo ja jeszcze napiszę. Córka dostała kontakt, do człowieka w moim mieście, który przyjął grupę Ukraińców (między innymi mistrzynię, czy wice mistrzynię w kajakarstwie, o ile się nie mylę), 10 osób. Dorota przygotowała ciuch i kosmetyki, ja ciut dołożyłam (ciut, bo szafy wyczyszczone - porządkując rzeczy po Jacku zrobiłam też czystkę w swoich), Pojechałyśmy jeszcze zrobić zakupy ( bielizna, kosmetyki i środki higieny), bo na pytanie co potrzebne facet powiedział: "wszystko". Zrobiłyśmy takie ostrożne zakupy, żeby potem móc kupić coś konkretnego. A kiedy córka sprawdziła adres, okazało się ,że to blisko mnie. Jeszcze mi nic nie piknęło. Podjeżdżamy, patrzę, a to zakład tapicerski, który nam odnawiał meble! I Dorota mówi, że facet ma na imię Mirek! Wyszedł do nas i okazało się, że to właściciel, młody facet, tak koło czterdziestki, niedawno rozbudował firmę i przyznam, że miałam go za takiego cwaniaczka trochę, a tu coś takiego! I powiedział, że jeszcze ma przywozić ludzi z granicy, więc spytałyśmy o te konkrety, że może bielizna, może jakieś środki higieny, może coś dla dzieci i jakie ewentualnie rozmiary, a on na to: "wszystko już mają". I gadaj tu z takim. No, ale jeśli nie dla tych, to morze tym następnym te rzeczy się przydadzą. Dorota oczywiście powiedziała, że jeśli trafi (on) na jakieś zwierzęta, to ona może zorganizować pomoc, oczywiście głównie króliki, ale inne też.
OdpowiedzUsuńMoże, a nie morze! Znowu! To chyba podświadomość, bo marzę o wyjeździe nad morze :)
UsuńEch, tez bym może wyjechała nad morze.
UsuńJa z Wami!
Usuńi ja. Dowolne morze moze byc. I dowolna pora roku czy co tam.
UsuńZabierzcie i mnie , kocham morze o każdej porze ; p
UsuńOjtam, Ajda, co się będziem rozdrabniać?! Jedziemy wszystkie !
UsuńTo ija z Wami!
UsuńA Bęc naoliwiony? Bęzyna nalana? Piknik naszykowany? koce wytrzepane? Wiaderka i foremki i pol litra zapakowane? Pilka plazowa nadeta? Koparka na grajdol doczepiona? Parawan zacerowany?
UsuńMam na wierzchu maty plażowe i strój kąpielowy. Wiaderko, łopatka i reszta chyba w piwnicy. Parawanu nie używam, ale parasol mam. Też łatwo dostępny :D
UsuńKoce , parawany , stroje kąpielowe .... hmmm , ja tam biorę grube swetry , kurtkę i czapkę i ciepłe rękawiczki
Usuń- benzyna nalana ;)
Bęc jest zawsze zwarty i gotowy! Boszzsz, jakby to było pięknie!
UsuńAjda - a to my sie wybieramy nad jakies zimne morze? Nie wiedzialam...;)
Usuńa to ja nie wiem . Nowa jezdem ; p
UsuńMoże być nad ciepłe , ale jedziemy samochodem , to nawet to ciepłe jeszcze niezbyt ciepłe . Mogę czapki i rękawiczki zostawić ale sweterek się przyda. Obojętnie jakie , byle morze :)
Bęc nas zawiezie gdzie trzeba...wolalabym nad jakies cieple i w ogole mi Sycylia chodzi po glowie. Srodziemne ogolnie zimne nie jest, a i odciski sobie mozna pomoczyc i piegi naslonecznic.
UsuńJeszcze mi sie rece trzesa....Jechalam do Lidla okrezna droga - przez tzw miasto, czyli jedna glowna ulice. Przy swiatlach dla pieszych samochod z otwartymi drzwiami i swiatlami na miganie, kolo samego przejscia, na jezdni grupka ludzi, juz mi troche slabo... I pierwszy odruch - zaparkowac i leciec czy bym sie przydala do pomocy jakiejkolwiek. Uznalam, ze moze nie, bo ludzie sa i to duzo i bede tylko przeszkadzac, bo wystarczy tych ludzi. Bylam w Lidlu i obok jakies 45 minut, zaczynam wracac - korek niezly. Dojezdzam do punktu, gdzie mozna zawrocic, idzie pan, zwykly pan, i ludzi zawraca - caly duzy kawal ulicy zamkniety. Pytam co i jak - nie wie, bo on przypadkowy, ale jest pogotowie. No to pytam, czy moze zaparkowac i leciec wczesniej i kierowcow przekierowywac na inne trasy (tez calkowiecie w korkach - u nas sa waskie stare ulice po bokach centrumu i jezdzi sie whadlowo w dobry dzien!). Gosciu na mnie popatrzyl - pani juz nie pierwsza co chce pomoc natychmiast, ale jest juz policja. Dlaczego nie pomyslalam sobie, jak jechalam DO Lidla? I taka jest moja wybrakowana pomoc :( ale machalam ludziom, jak chcieli skrecac na glowna, zeby zawracali. A mnie sie rece trzesa, ze cos sie stalo, ze po 45 minutach tam dalej jest karetka :(((( Po prawdzie, to bylam przy jakichs takich incydentach, gdzie pomagalam ...odganiajac ciekawskich, za co mi paramedycy dziekowali. Ale nie teraz.
OdpowiedzUsuńOpakowana; fatalne jest to, że im więcej ludzi tym o pomoc trudniej. Znana zasada - zrzucania na siebie nawzajem odpowiedzialności. Zaleca się wręcz, że jeśli potrzebujesz pomocy będąc w grupie ludzi to zwróć się do konkretnej osoby. Ale to tak całkiem na marginesie.
OdpowiedzUsuńJuż Wam Kurki mówiłam, że jesteście wspaniałe? Tzn. jesteśmy. Wczoraj mnie tu nie było, bo nie mogłam. Dzisiaj jak czytam to wszystko co napisałyście o pomaganiu, to aż serce rośnie.
Więcej KURNIKÓW, a świat będzie lepszy!!!!!!!!!!!!
Tylko najsamprzod jakie DDT potrzebne na wytrucie roznych karaluchow. Od razu opoprosze wywrotke tego DDT.
UsuńMM - jak sie robi kupa ludzi w jakims celu - np jak dzis w miescie, to automatycznie, dosc szybko (bo stuacja taka) - zaczyna dzialas funkcja grupy - forming, storming, norming i performing. Mam tlumaczyc z zagranicznego?
Hrehrehre, Opakowana, same słowa to zrozumiałam, ale sięgnęłam sobie do źródeł, słusznie jak się okazało myśląc, że to konkretna koncepcja dotycząca powstawania i działania grup.
Usuńowszem, owszem, wszystko prawda, co nie? I dotyczy wszelakich grup, nawet tych, ktore trwaja pare godzin! Do tego dochodza role w grupach....
UsuńOpakowana; nie myślałam o zasadach działania grupy. To inna kwestia. Na marginesie tego o czym pisałaś miałam skojarzenie z poszukiwaniem pomocy przez jednostkę w anonimowym tłumie.
OdpowiedzUsuńAnonimowy tlum w momencie kryzysu przechodzi przez te stadia tez. Tak mi sie wydaje. Formuje sie grupa i formuja sie role grupowe. Zaaawsze ciekawe.
UsuńUsmiechnij sie, jezeli mieszkasz w .... Preżemyszel
OdpowiedzUsuńBiedni Niemcy maja problemy z polskim jezykiem.
Nie zrozumialam co w tv powiedzieli, musial mi maz przetlumaczyc, ze chodzi o Przemysl (on juz potrafi prawie poprawnie powiedziec).
Sciskam wszystkie kurki ♡♡♡♡♡
Dzień dobry, piekny ,słoneczny dzień, pomóżcie sobie i wykorzystajcie co daje.
OdpowiedzUsuńWykorzystaliś. Grzaliś się na tarasie, pierwszy raz w tym roku!
OdpowiedzUsuńWspaniale. Mnie ta nagle wiosenna pogoda oslabila, tak szlam, szlam,i jakos tsk zmeczylam się tym iściem😀 zNiby za cieplo, pozniej jednak czapka, bo zaczelo powiewać, dwie godzinki włóczęgi, juz nie chcialo mi się dlużej.
UsuńA my jestesmy bez dachu w palmiarni. Ale jest cieplo.
Usuńja też z mokrą jeszcze głową wyległam na taras tak koło 14:00 i było cudnie ciepło. A ptaki jak śpiewają
Usuńw mieście o 5:00 rano (tzn wieczorem bo to był wieczorny spacer ). Tylko ten zbrodniarz wojenny powoduje , że wiosna nie cieszy jak zwykle ... no i pandemia (wcale nie w odwrocie )
Spokojnego wieczoru
Opakowana, ale tak z nieboskłonem nade głowo? A jakby deszcz?
UsuńNie cieszy, Ajda. Tkwi w głowie cały czas, jak wrzód.
UsuńHana - niebosklon widac, a owszem, za drzwiami do domu wlasciwego. Drzwi rozsuwane z salunu do palmiarni nie sa zamkniete na klucz, bo i tak nikt sie nie przecisnie po naskaladanych na kupe meblach i krzeslach luzem, po zwinietym dywanie i wazonach w szufladzie luzem. Mam zdjecia, to Ci przysle.
UsuńOjej, dlaczego bez dachu?
UsuńDzien dobry, zgodnie z prognozą nadal slonecznie i ciepło, chociaz powietrze zimne.
OdpowiedzUsuńSobrefo tygodnia.
Dobrego oczywiscie.
OdpowiedzUsuńU nas też ładnie. Chociaż już 3 godzinę siedzę w środku budynku i czekam na różne badania przedoperacyjne. Brrrr.
OdpowiedzUsuńAjaj.
UsuńTrzymaj się, Agniecha.
UsuńCzyzby mnie cos minelo? Tak czy siak - 3m sie!
UsuńAgniecha będzie miala naprawiane kulanko,miala wyznaczone terminy. Zdaje sie teraz tylko artroskopia, a później więzadło.
UsuńA ja myslalam, ze to juz po...w jakiejs przeszczeni rownoleglej wyraznie jestem...
UsuńJestem po ale i przed.
UsuńMiało być w dwóch etapach. Pierwszy był we wrześniu chyba. Teraz, czyli pod koniec marca będzie etap drugi czyli rekonstrukcja wiązadła.
Ano widzisz ,pokićkałam juz, z powodu tej odleglosci w czasie.
Usuńo jesssu, duzo roboty. Artystycznej.
UsuńU nas jest przepięknie, ale kręgosłup mi odmówiłposłuszeństwa prawie zupełnie. A ty tylko "góry", schody, schodki...
OdpowiedzUsuńIzydoru, znow się przeforsowalaś?
OdpowiedzUsuńU nasxnie az tak pieknie,bo malo łba nie urwie, jak dla mnie niezbyt sprzyjajaca pogoda, bo nie wiadomo jak sie ubrać.
Wiosenny poranek proszę Kur. Świeży i pachnący ziemią. Ptaszęta drą dzioby. Na ulicy cisza i spokój, bo przecież rozebrali nam most więc nikt nie jeździ tą drogą skoro nie ma nią dokąd dojechać. Oprócz ludzi, którzy nie wierzą znakom drogowym. A potem zawracają na wąskiej drodze po ciemku, wpadają w rów i dają Agniesze okazje do spełniania dobrych uczynków za pomocą samochodu z hakiem oraz liną.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego wtorku - musiałam się upewnić, najpierw patrząc na komputer, a potem na kalendarz papierowy.
Slonecznego wtorku, Agniecho :)
UsuńJa wiem, kiedy jest poniedzialek, musze wiedziec, bo trzeba w poniedzialek wieczorem śmieci wystawic! :)))
Ja tez po smieciach wiem - sasiadka jest wyrywna. No i wiem, ktore smieci wystawic.
UsuńOooo! Spojrzałam za okno - właśnie zaczyna się chmurzyć i słonecznie raczej nie będzie. Niemniej jedna zaraz wybywam załatwiać sprawy różne.
OdpowiedzUsuńJednak!
UsuńCześć, dziś cieplejsze, miłe powietrze, troche słonka,otworzylam okno kotom, a one popatrzyly, powachały,pokrecily się i ...poszły spać.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. Wszyscy się sprężają i pomagają jak mogą. Ale ja mówię pas. Zrobiłam, co umiałam i nic więcej.
OdpowiedzUsuńCześć, popadało i już się rozpogadza.Moj balkonowy lilak ladnie przezimował, ma pąki, ufff.
OdpowiedzUsuńWitajcie ponownie Kurencje, dawno się nie odzywałam ale oczy po zabiegu nie pozwalały.
OdpowiedzUsuńJa żyję jakby w bańce od której się wszystko odbija ale pozwala mi to bez emocji i z dystansem patrzeć na zaistniałą sytuację. I doszłam do wniosku, że jeżeli państwo ma pomóc to nie kosztem własnych obywateli, jaki by nie był powód naplywu imigrantów. Uważam, że tylko część z tych ludzi naprawdę potrzebuje pomocy finansowej. Przykład moze drobny dlaczego my musimy płacić za parking a Ukraińcy, którzy przyjechali własnymi samochodami parkują za darmo. Dlaczego tyle setek tysięcy zostaje u nas a nie jedzie dalej na na zachód? Dlaczego rząd nie podaje jakie kwoty otrzymał z Unii na pomoc dla imigrantów. Co będzie jak Niemcy zamkna granicę?
Odruch, żeby pomóc w pierwszych tygodniach jest naturalny, ale jeżeli coraz więcej uciekinierów będzie do nas napływać to ludzie będą tym w końcu zmęczeni. No i ilu nowych obywateli przybędzie jeżeli każdy dostanie pesel? Wiem, że to co piszę nie jest popularne ale uważam ,że uciekinierzy powinni dostawać wyłącznie tymczasowe zgody na pobyt (chyba, że maja tu rodziny), możliwość pracy, opiekę zdrowotną, pomoc psychologów w razie potrzeby. O innych moich przemyśleniach nie piszę bo obawiam się ,że bloger by mnie wyrzucił a czarno to widzę.
Z tego co wiem - oni dostają tymczasowe pesele. Ale to fakt, rząd nie ma porządnego planu działania i najwięcej to tylko gada. Za to moja znajoma, która pracuje w administracji medycznej, musi zasuwać jak mały samochodzik. Dzwoniłam do niej w poniedziałek i powiedziała mi, że nie wyjdzie z pracy przed północą. I to nie jest jednorazowy przypadek.
UsuńA poza tym to piękne słońce ale mnie nie wolno przebywać w słońcu nawet w ciemnych okularach jeszcze przez jakieś dwa tygodnie. No i cieplutko.
OdpowiedzUsuńJest dużo rozsądku wtym co piszesz. Ale nie spodziewasz się chyba rozsądnych działań od aktualnego rządu? Oni są dobrzy w dzieleniu społeczeństwa oraz w dzieleniu kasy (tak by płynęła do własnej kieszeni).
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia!
Bacho kuruj oczy, nie jestes sama w swoich przemysleniach.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej pogodę mamy piękną. A ja budzę się prawie codziennie w głębokim dole, a potem z niego mozolnie wyłażę. Tym razem to dół typu: nic mi się nie chce. Na dodatek jeszcze przychodzi ktoś, kto powinien być dla mnie życzliwy (i w gruncie rzeczy jest) i zadaje mi takie pytania: co ty za leginsy masz na sobie? Albo: po co ci tyle desek (do krojenia)? Normalnie bym się śmiała, albo jakoś zażartowała, może nawet nieco złośliwie, ale w takim nastroju mam ochotę na wielkie: CO CIĘ TO OBCHODZI? I z trudem się hamuję.
OdpowiedzUsuńNo nic, idę sobie na rynek, może mi przejdzie.
Ninka, jak ja Cię rozumiem. Ale pracuję nad sobą. Coraz bliżej jestem tego, by takiej osobie odpowiedzieć: spierdalaj.
UsuńA dlaczego właściwie się hamujesz?
OdpowiedzUsuńAgniecha, bo to moja siostra, jedyna poza dziećmi, no i jeszcze siostrzenicą (która na szczęście nie odziedziczyła charakteru po mamie), bliska osoba, jaka mi pozostała. Jak jej wywalę prawdę, na dodatek bez hamowania się, to ona się zwyczajnie obrazi. A ja nie chcę zrywać z nią kontaktu, w końcu to moja siostra.
UsuńW ten sposob nie dowie sie, że sprawia Ci przykrość.
UsuńNinko, powiedz co myslisz, przeciez powiesz prawdę, co komu do tego jak sie ubierasz, ile masz desek itp.lub prosta odpowiedź bo chcę,bo lubię i tyle.
OdpowiedzUsuńNo nie, dziewczyny, ja to mówię; że takie leginsy mi się podobają, że mam tyle desek, ile chcę. Ale chodzi o to, że mnie to dołuje dodatkowo, takie szukanie okazji, żeby się do czegoś przyczepić. Przy tym ona nie robi tego złośliwie, ona po prostu nie rozumie, że takie rzeczy mogą sprawiać przykrość.
OdpowiedzUsuńMoze musisz sie uodpornic na takie zachowanie.
UsuńNa ogół jestem odporna - w końcu znam ją nie od dziś. Tylko jak to się zbiega z marną formą psychiczną, to wtedy jest kaszana.
UsuńJesli ona nie rozumie,to nie mozesz oczekiwac,ze sama zgadnie.Moze sprobuj jej to wytlumaczyc, tak na spokojnie, powiedz ze sprawia Ci przykrosc takimi pytaniami.Nie powinna sie przeciez obrazic za szczera rozmowe z wlasna siostra.
UsuńSzczerosc i dobra komunikacja to podstawa.
UsuńCzasem warto się zastanowić czy postawić na szczerość i ewentualne zerwanie kontaktów, czy tkwić w toksycznej relacji i się dołować. Osobiście wybrałabym szczerość i konsekwencje jakie by nie były.
UsuńNoo. A tym bardziej, że czasem zbiera się człowiek do takiej rozmowy, mając w tyle głowy, że to może być koniec kontaktów, a tu się okazuje, że wychodzi konstruktywna dyskusja i robi się lepiej. Uczciwość popłaca.
UsuńNinko, obawiam się, że na ten typ zachowań nie ma rady. Jeśli to ktoś obcy, można olać, ale w takim przypadku to kicha...
OdpowiedzUsuńOtóż to, ten typ tak ma. Jak mówiłam, potrafię sobie z tym radzić, ale wobec tego, co się w moim życiu ostatnio zadziało i co się dzieje na świecie, mam nie za dobrą formę psychiczną i łatwo mnie rozstroić.
UsuńFajnie, że mam braci i do tego porozrzucanych po świecie 😆
OdpowiedzUsuńGrunt to Rodzinka. Nie chciałabym być jedynaczką. Mam braci bliźniaków.
UsuńCo tu tak pusto?
OdpowiedzUsuńAż tak pomagacie?
Hej, nie ma mnie bo chodzę. Wczoraj pogrzeb sąsiadki,później szwedanie się z kolezusią. Dziś też nachodzilam 10 tys krokow, teraz odpoczywanie.
OdpowiedzUsuńA ja dziś na rozmowie z anestezjolożką na temat znieczulenia. A potem zaleganie przed telewizorem na zmianę z pedałowaniem na rowerze treningowym. Na dworze wiatr pn-wsch. Uch jak zimno.
UsuńNo, wieje mroźnym wiatrem, cienka czapka byla za cienka i dobrze, że mialam w torebce cieplejszą.
OdpowiedzUsuńJakos nie lubie pedałować na stacjonarnym, a przydaloby się.
Kiedy operejszyn?
Jak jak już zacznę, to nie mam problemu z pedałowaniem.
UsuńOperejszyn w piątek. Jak test wyjdzie ujemny.
Miłej niedzieli!
U mnie też zimno, ale za to pięknie. Buduję w ogrodzie suchy mur, nie wiem po co. Żeby mieć kreatywne zajęcie?
OdpowiedzUsuńNiedziela pięknie słoneczna. Będzie piękna, bo tak!
OdpowiedzUsuńAgniecha, się pomaga, ale nie aż tak, głównie zdalnie. Niebieski obrazek poszedł za 500!
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńA to pięknie!
UsuńMiłej! Po zimnej nocy rzeźki , sloneczny poranek.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego pedalujesz z chorym kulankiem to nie wiem.
Słonce, ale ziąb straszliwy. Dwie kury mi ukradli lisi lub jastrzębie. W sumie już 6 do 0 dla nich.
OdpowiedzUsuńW domu mam już pobojowisko. Zerwaliśmy sufit na piętrze w jednym pokoju. Roboty huk, fachowców nie ma żadnych a pomocnicy się wykruszyli. Zostałam sama z tym rozpierdzielem. Nie da się za bardzo mieszkać. Ale kiedys trzeba było zacząć. A teraz każda robota trochę pomaga "na głowę". Oczywiście się pomaga w miarę mozliwości.
Tak czy owak niedzieli miłej mimo wszystko!
Cześć Kurki.
OdpowiedzUsuńOstatni tydzień sprawności, więc staram się zrobić wszystko co się da, zanim zostanę kulawą inwalidką o kulach.
Fajna pogoda. Przycinamy drzewa w ogródku oraz inne krzaki.
Dobrego poniedziałku!
Cześć w pierwszy dzien wiosny, słonecznie nadal, niebo błękitne, pięknie.
OdpowiedzUsuńNo i zadzwonili do mnie z Kliniki, że doktor zachorował i operację przekładamy na za tydzień. Wrrrr.
OdpowiedzUsuńO, to jeszcze zdążysz mnie nawiedzić w tym tygodniu.
UsuńO masz, tez bym sie wkurzyla.
UsuńZ jednaj strony wkurzenie, z drugiej zadowolenie, bo więcej rzeczy uda mi się wykonać zanim mnie nadetną.
UsuńTeż prawda
UsuńMelduję się. I mam takie przemyślenia, że jakby baby nie miały dzieci to by walczyły jak faceci a mo2nawet lepiej. Faceci muszą walczyć. A oni lepiej się opiekują potomstwem. Wiem po sobie. Dlaczego tak odpychamy swoje rodziny a opiekujemy się obcymi. Wolę mieć swoją Rodzinę przy sobie niż obcą.
OdpowiedzUsuńPomagam jak umiem, ale tylko swoim znajomym. Zorganizowana pomoc przez fundacje mnie przerosło. Mamy Rodziny u siebie i nic nie chcemy, oprócz pomocy Państwa.
UsuńCześć, Sabało, nie zawsze rozumiem Twoje skroty myślowe, co znaczy że macie rodziny u siebie, przyjeliscie do swojego domu? Czy chodzi ogolnie o sytuacje w kraju?
OdpowiedzUsuńTeż wolę mieć swoją rodzinę przY sobie i jej pomagać, wiadomo.
Kobiety są waleczne, czy mezczyźni są lepszymi opiekunami dzieci, polemizowałabym.
Fakt, jestem chaotyczna, ale tak wygląda moje całe życie. Mamy synów i może dlatego zostawiłam ich wycbowywanie Małżowi. I się sprawdził w 100 %. Mamy Rodziny u nas firmowo i domowo tam, gdzie nas nie ma, znaczy nie zamieszkujemy aktualnie. Moja baza jest na Śląsku. A resztę udostępniam. Dla naszych, ukraińskich pracowników i ich Rodzin
UsuńDzięki!
UsuńMoże to też być wqurw. Bo Małż po covidowym leczeeniu ma zabieg na ropowicę, którą nabył po źle zapodanym wenflonie, zamiast do żyły to pod skórę przez 4 dni. Oba my są po szpitalu. Było ciężko. Mnie wypuścili a Małż nabył ropowicę. Dlatego mam wqurw.
UsuńPonoć już teraz jedzie na zabieg. Tak mi doniosło pielęgniarstwo. Ponoć operują dniami i nocami. Mam nadzieję, że nie straci ręki.
UsuńLedwo żyję. Stres jest potężny. Ale nasze Synki są tu i teraz. Porzucili wszystko dla nas.
UsuńŻeby było śmieszniej to jesteśmy po wszystkich szczepieniach covid i na grypę.
UsuńSabało! Niech się uda z Małża ręką.
UsuńTez bym się wściekła w takiej sytuacji.
Okurczaki! Trochę późno, ale i tak trzymam kciuki za dobre gojenie.
UsuńSabało, grubo, wracajcie do zdrowia.
UsuńOj, Sabało kciuki trzymamza Was a Małża szczególnie!
UsuńDzięki wielkie za słowa wsparcia. Czekamy na efekty zabiegu. Mamy nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
UsuńSabala - trzymam kciuki za szybkie wyzdrowienie Was obydwoch.
UsuńZaraz się przekonam czy dzisiaj jest tak cieplo ,jak prognozują, pogoda niezmiennie sloneczna, ale były minusy w nocy.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie dziś i chyba ciepło, ale ja cały czas wewnątrz. Poprzednicy tak powycinali konstrukcję ryglową ścianki działoweji tak polepili betonem, że się była prawie cała zawaliła przy próbie wyjęcia obrzydliwej metalowej ościeżnicy.Ściana w resztkach a ościeżnica i tak siedzi mocno przybetonowana do tych resztek.
OdpowiedzUsuńW nocy było minus 5.
Co my tu dziś mamy - środa! Zapowiadają 18 st. Byłoby miło.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego dzionka, Drobie!
Dzień dobry, zapowiada się kolejny piękny wiosenny dzień, ja cieszę się z tego, że syn przyleciał choć na tych kilka dni :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystkich przeciwności losu - dobrego dnia, Kurki!
Tak,tak, a mnie się chce spać chyba na ta okoliczność.
OdpowiedzUsuńMroźne dzień dobry! Trawa biała od szronu i nawet w szklarni z sałaty spadały odrobiny lodu zamiast rosy. Ale słońce świeci a w powietrzu pachnie wiosną.
OdpowiedzUsuńDzień dobry w słoneczny czwartek. Od wczoraj posługuję się taksówkami, bo pędzidło poszło do warsztatu na wymianę opon, a okazało się, że i hamulce trzeba wymienić. Dziś będzie zrobione. Przynajmniej mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńUdanego dnia🤗
Hej, kolejny śliczny, ciepły dzień.Wczoraj bylo wyjatkowo ciepło, co skwapliwie wykorzystałam i wrocilam do domu po zachodzie słonca.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem co to za roznica dzis czy poniedzialek, skoro znosi sie obostrzenia to juz natychmiast.
W kazdym razie nie będą mnie juz wkurzali ochroniarze przy wejsciu do niektorych sklepów.