Dziś dla odmiany - hrehre - post o niczym. Wbrew temu, co dzieje się wokół, świat (przyrodniczo) pięknieje. Ptaki szaleją jakby nigdy nic, na świerku sójki budują gniazdo, w czym upierdliwie przeszkadzają im sroki,dzięcioły zielone dziurkują trawnik, bobry nad stawami otworzyły tartak chyba, las aż tętni życiem.
Blogger nie chce wkleić zdjęć jak ja chcę, bo wie lepiej. Nie mam siły z nim walczyć, są więc rozmieszczone od czapy.
Moje jezioro dzisiaj, tuż przed zachodem słońca:
Czyż te ich pozycje to nie propozycje?
Pojechałyśmy z kol. D. wywieźć śmieci do PSZOK-u, wróciłyśmy z kwietnikiem:
O! Pierwsza! Ale mi się trafiło!
OdpowiedzUsuńWiosna u nas czeka na deszcz. Jest okropnie sucho. Ale może to i lepiej, że roślinek jeszcze mało, bo podobno znów ma się zrobić zimno.
Kotu cudne, takie mięciutko przytulaśne :) A kwietnik Wam się trafił świetny.
Koty, oczywiście.
UsuńU nas też koszmarnie sucho i nie zanosi się na deszcz.
UsuńPrognozują deszcz po niedzieli.
UsuńOby! Nas zawsze omija. Tzn. Wielkopolskę.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńIle widze kotow? Cale DWA, bo wiecej ich nie masz.
OdpowiedzUsuńOraz mieszkasz w przepieknych okolicznosciach przyrody, tego jeziora to Ci szczerze zazdroszcze, uwielbiam jeziora najbardziej ze wszystkich wód.
AMP, gratuluję rozwiązania zagadki!
UsuńFakt, jezioro jest śliczne, czyste, choć nieduże. Wyobraź sobie, że Wałek za Chiny nie wejdzie do wody. Próbowałam wszystkiego.
Toyka wprawdzie lubi wode, chetnie wchodzi, ale pod warunkiem, ze ma dno pod lapkami, nie umie plywac. Chyba ja jakis zwyrodnialec musial wrzucic i ma traume. Kira plywala i aportowala z wody, Placzek tak samo.
UsuńAMP, niekoniecznie. Niektóre psy tak mają. Frodo też nie wchodził do wody, za nic.
UsuńTymeki Jota nie lubili wody a komondory,którewedług kynologów "instynktownie unikają wody", wchodziły po szyję a Lajos tylko tak zanurzony pij wodę ze stawu a wraz z nim owczarek szkocki Orwell.
UsuńNasz Darek trochu większy od pchły, tak kochał wodę, że każda kałuża była jego i nie tylko kałuża. Na szczęście do Odry się nie pchał, ale już do Oławy to i owszem. Jak przechodziliśmy koło tejże to zanim żem się spostrzegła już rozchodziły się kręgi na wodzie ;)
UsuńZa to Morus nawet w wannie trząsł się jak galareta.
Tak, nareszcie wiecej ptaków świergoli,,mlodych szpaczków na trawnikach duzo, i to slonko co teraz codziennie grzeje roslinki jest przyjemne.
OdpowiedzUsuńKwietnik ciekawy, a jaki fajny bylby drapak z niego😀
Dora, drapak byłby za niski trochę.
UsuńCzecia nawet!
OdpowiedzUsuńZachwycam się zieziorem, bobra na oczy nie widziałam, Tobie się zdarza?
No a koty przepieknie razem polegują, u mnie każdy osobno.
Tak, kilka razy udało mi się bobra przydybać. Raz nawet matkę z młodym.
OdpowiedzUsuńNigdy nie widziałam bobra na wolności, ale ślady ich pracy spotykam u nas nad Łyną, a i nad jeziorami się zdarza. Widziałam żywe bobry w jakiejś naukowej hodowli w okolicach Kadzidłowa.
UsuńNinko, bobrów tu dużo, bo dużo wody wokół - jezior, stawów, rzek i rzeczułek. Ślady w postaci pociętych drzew i gałęzi zostawiają wszędzie.
UsuńOkoliczności przyrody cudne, aż wzdycham. Żywizna też świetna
OdpowiedzUsuńBoguśka, żywizna zawsze świetna, w każdych okolicznościach.
UsuńCudnie tam masz Hanuś, cudnie. Widzę, że na ryby się wybrałyście z kol. D, bo dwie wędki.
OdpowiedzUsuńKociambry cudowne, tak razem wtuleni w siebie.
Obserwuj wiosnę i nam pokazuj. U mnie jeszcze daleko do wiosennych widoków, ale w sobotę zapowiadają deszcz, to moooże coś buchnie. Zero zielonej trawki, ani kfiatków.
Bezowa, zieleni się jeszcze nieśmiało, ale wyraźnie. Na ryby, nieee... toż to też polowanie w sumie.
OdpowiedzUsuńKociska lubią bardzo to kudłate legowisko. Ciągle tam zalegają. Albo razem, albo na zmianę.
Kociaki cuuudne . nic ich nie przebije ; nawet ta spokojna , piękna tafla jeziora ;)
OdpowiedzUsuńSama bym z nimi zaległa w kudłatym legowisku , ostatnio chętnie i ochoczo zalegam , gdzie tylko
się da ;)
Serwetę od Dośki podziwiam , tak jak wszystkie dzieła kurzych łapek ;) Sama jestem kwintesencją dwóch lewych w tej dziedzinie ; ale potrafię się pięknie zachwycać czyimś talentem.
POgoda rzeczywiście piękna tylko smog wyjątkowo paskudny , u Ciebie Hano , też odczuwalny ?
Spokojnej nocy Kurniku
Ajda, jeśli sąsiad nie nasmrodzi dymem z komina, smogu nie ma. Bywa w pobliskiej mieścinie, ale bywam tam tylko po zakupy.
UsuńTego mi było trzeba, tej ciszy u Ciebie, nostalgii, tych cudnych widoków. Z Twoich zdjęć emanuje wielki spokój i normalność, za co wiekie dzięki w tych trudnych czasach.
OdpowiedzUsuńGryzmo, jak nasza Ania Bezowa zdolniacha, że hej! Były sobie kotki dwa, aaaa... jak się tulą do siebie, są poprstu urocze.
Fajnie, że masz koleżankę D.
Tak, Ataner, spokoju tu nie brak, można zapomnieć o całym syfie. Teraz jest tu trochę ludzi, ale najfajniej jest zimą - prawie pusto.
UsuńAtaner, przy serwetuniach Dośki, to ja jestem mikroskopijny człowieczek.
UsuńZieziora konsekwentnie i stale, niezmiennie i niezmiernie zazdroszczę. Zdjęcie nr 10, moje ulubione, już oglądnęłam go setki razy!
OdpowiedzUsuńE tam..nie tyko zieziora, wszystkiego Ci zazdroszczę, kto mi zabroni zazdrościć. Hana miejsce Twoje na życie czarowne jest !
Grażyna, w zasadzie czarowne. Ma swoje wady, jak wszystko. Np. sąsiada zwanego spalarnią, który zadymia okolicę i przeszkadza mu szczekanie psa. Na szczęście nie mieszka tu, a tylko bywa, więc spoko. No i latem nie zadymia. Tak że w sumie życie tu czarowne jest, jak na letnisku!
UsuńTo ten, co szczekania nie lubi, to do tego pali oponami?????????????? o, lajza.
UsuńAaaaa! One tak pięknie się kochają? Czajnik z Malinką?
OdpowiedzUsuńNo, kochają się, ale bęcki też się zdarzają.
UsuńNo to rzeczywiście, nie da się już nie zauważyć - wiosna!
OdpowiedzUsuńNasza wiosna jak zwykle z rana zimnym oddechem nas owiewa. -3.
Ale par też u nas dużo. Para koparek nad budowanym mostem :-), para kaczek, którą przeganiamy znad stawu. Para kruków nad lasem. Para kani nad pastwiskiem.
Życie tętni.
Piękne te Twoje okolice.
Dlaczego przeganiacie kaczki?
UsuńBo mają zakaz pływania po naszym stawie.
UsuńDlaczego mają zakaz?
UsuńBo nasz staw powinien pozostać bezrybny, a kaczki potrafią ponoć na swych łapach, piórach i w ogóle, przenieść jakieś mini mini rybki czy też ikrę.
UsuńZa to żaby mogą i lubią. Mamy ich mnóstwo i różnych. Oraz traszki i zaskrońce wszelkich rozmiarów.
O, to nie wiedziałam.
UsuńBędę nudna z tym moim, ale masz tam pięknie.Szkoda mi Doliny z powodu podobnych krajobrazów. No, ale wszystkiego mieć nie można. U nas tez już troche wiosennie.Głównie ptaki wiosnę czynią. I to jak! Jazgot od czwartej nad ranem...Noce i poranki jednak mroźne. Zamarza woda dla owiec w pojemnikach.
OdpowiedzUsuńU mnie ciągle tosamo, czyli remont z przygodami.
Pieknego dnia!
Izydoru, niekończący się remont chyba jest wpisany w Twoje tamtejsze życie.
UsuńNa to wygląda.
UsuńIzydoru - Ty masz z remontem, ja z wyrzutkami. Ale od razu sie zgadzam - latwiejsza robote mam ;)
UsuńBardzo tęsknię za jeziorami o każdej porze roku. Rzeka jednak nie daje tyle radości.
OdpowiedzUsuńStojak rewelacyjny.
Macham tradycyjnie z podlasia Gryzmo vel Dośka
Coś Ty, Gryzmo!? Rzeka to dopiero jest frajda!
UsuńA ja mam i jeziora i rzekę na miejscu. Tzn. trzeba się kawałek przejść. Rzeka jest dość blisko. W ogóle rzeki są trzy, Łyna, Wadąg i malutka Kortówka, a jezior mamy w granicach miasta 16. Najbliższe leży tuż przy granicy cmentarza. Nazywa się Pereszkowo. To 10 minut spaceru od mojego domu, ale do kąpieli się nie nadaje.
UsuńNinko, to tam muszą być bobry!
UsuńNo toż mówię, że są, tylko ja nie spotkałam. Widziałam tylko ślady działalności - ścięte przez bobry drzewa, obgryzione gałęzie. Widziałam też coś, co mogło być żeremiem, ale z daleka, więc do końca nie wiem.
UsuńPiękne to nic wkoło ciebie Hanuś :)
OdpowiedzUsuńDwupak sierściuchowy jak mniut, oczywiście jak śpi nie robi przemeblowania ;)
Nasz Myko załatwił nam w tym tygodniu naprawę spłuczki...
Otóż mianowicie, hydraulicy we wtorek zamknęli nam wodę na kilka godzin bo przeprowadzali prace remontowe w piwnicy. Jak ją znowu odkręcili to poleciał taki rdzawy gid że uszkodził spłuczkę. Brat coś zaczął w niej dłubać, ale nie dawał rady, woda przepływała sobie przez spłuczkę nie zatrzymując się. Kazałam więc mu zakręcić dopływ wody i przyszykować wiadro.
Na drugi dzień okazało się, że nie ma zimnej wody, używałam więc gorącej. Koło dziesiątej zjawił sie hydraulik z prośbą, aby przestać korzystać z wody i nie spłukiwać muszli, bo im to spadnie na głowę...i wtedy do akcji wkroczył Myk! Rozsiadł się wdzięcznie na szafce i czarował. Fachura cały się rozpłynął i...zaczęliśmy rozmawiać o...kotach oczywiście. Okazało się, że ma dwa swoje, zaczął się nimi chwalić pokazując zdjęcia ze smartfona. Po jakiś 10 minutach zreflektował się że na dole czeka go robota, poszedł obiecując że do 12.00 skończą. Skończyli już po 13.00 i ponownie zjawił się ten sam hydraulik, myślałam że powie tylko że skończyli, a on pcha się do mieszkania i bieży do łazienki. Ponieważ moje jelita, domagają się częstych wypróżnień to w muszli czysto nie było, on chce spuścić wodę, więc mu mówię że zakręcone, bo spłuczka zepsuta. No i pan...rozkręcił urządzenie, wezwał kolegę z narzędziami, drugi pan też okazał się kociarzem, no i panowie hydraulicy naprawili spłuczkę!!! hehehe. Jestem przekonana, że gdyby nie wspólna miłość do kotów, to spłuczkę musielibyśmy naprawić sobie sami ;)
Marija, tak więc koty wymiatają!
UsuńNo to Myk zalatwil sprawe pozytywnie ;)
UsuńKociambry przesłodkie, kwietnik super. A ja znów rzadko wpadam bo pochłonęły mnie obchody ....lecia matury a organizujemy spotkanie z końcem kwietnia. Ja w międzyczasie muszę jechać do d S. (bom nadal w Krakowie) i szybko wrócić.
OdpowiedzUsuńBacha, z Tobą jak z Opakowaną - nigdy nie wiem gdzie jesteś.
OdpowiedzUsuńJa tez nie....
UsuńNo fakt, ostatnio się dość często przemieszczam ale pod koniec kwietnia powinno wszystko wrócić do normy czyli na kilka miesiecy w S.
UsuńNa rybach bylyscie? ;)
OdpowiedzUsuńKoty sie kokosza jak glupie, a ja dopiero dzis wracam miedzy zywych a i to dopiero od popoludnia. Praczka i okolicznosci towarzyszace spowodowaly w ciagu 4 dni spadek prawie 5kg, lazic nie moglam, z bezsily fizycznej, nie wiem, co sie dzialo dokola, glownie spalam. Pol lodowki trza wygarnac, kfijatki z wazona wywalic, chleb pewnie splesnial badz wysech na wior a dwa jajka na twardo, co zostaly (za duzo ugotowalam na paste jajowa na rodzinny piknik na cmentarzu), jak staly w garnuniu tak stoja. Zasmakowalam w sklepowej zupce (robia swieze i nie maja sztucznosci - jak to mozliwe). Przez 3 dni jadlam 4 banany dziennie - nie moge na cholery patrzec, pasta do zebow spowodowala tak straszny odruch wymiotny, ze sie za klate zlapalam,spalam okolo 16 - 18 godzin dziennie. A teraz dochodze do siebie choc letko troche jak jaki Slabomir jestem. Ament!
p.s. to na kwiatki - figlarne ;)
Opakowana przecież nie widziałysmy sie wiec Ci nie przekazałam rotawirusa, toczka w toczke miałam to samo, straszne to było, też żem schudła 3 kg, tez głównie spałam, wymiotowałam w końcu niczym ale odruchy były, lekki stan gorączkowy był, nie ustawałąm w pionie, trzy dni wyjete z życia nawet telewizytę lekarską miałam bo myslałam ,że zejde ze świata. Piłam jakies elektrolity i dostałam coś przeciwwymiotnego w postaci czopkow. Tez musiałąm wywalić pół lodówki bo nikt nie jadł, przekazałam choróbsko Venezuejlosowi, ale on jakby lepiej to zniosł. Tylko ma coś w rodzaju depresyi i slabowity z tego wyszedł, ja juz w pełni sił.
UsuńO matku bosku - moglysmy wrecz lezec w jednym lozku (mamy dwie lazienki o krok) i nie nudziloby sie nam w tych momentach niespania ;). Ja oczekuje po dniu dzisiejszym cudow, w srodku nocy obudzilam sie glodna jak dziki tygrys i o niczym innym nie moge myslec, jak kajzera z zerem, twarozek z ziolami i rzodkiewka, surowka kapusciana, surowka buraczana, grzybki w lekkim bialym sosiuku, pieczony kartofelek, barszcz ukrainski, oraz duzo winogron, jagodek i innych owocow (byle nie banany). Lecimy do Lidla za godzine, nie wie czy wytrzymam tak dlugo (chodzi o swieze kajzerki). Mnie slubny dowiozl do przychodni do pielegniarki coby brzucho pomiedlila i go posluchala. Machnela reka, dala nazwe czegos jakby mi do dzis nie przeszlo i wyslala dodom. Oj, biedne Wy oba....
UsuńMNie kazano dzwonić po pogotowie w celu kroplówki jeżeli bym już całkiem się odwodniła i zapadła w siebie..piłam wiec e strachu przed tą ewentualnością i siedziałam na tronie a nawet domagałam się pieluszki w razie nie zdążenia tam gdzie trzeba. Lekarce powiedziałam, że gdzybyn była w tropikach to podejrzewałabym cholere.
UsuńA gdzieżeś w Polszcze? czy w Jukeju Cie dopadło
W jukeju. W Nigerii wszyscy Europejczycy, ktorzy tam juz jakis czas byli, ostrzegli nas - bedziecie miec praczke wyscigowa w rowno 4 tyg po przyjezdzie. W drugie uroddziny Synusia (22.02) oba - on i ja - nawet nie mielismy sily zwlec sie z lozka i stanac w pionie....czyli bylismy rowno 4 tyg po przyjezdzie (slubnego chwycilo pare dni pozniej...mial ulgowo).
UsuńOpakowana, nie kumam. Co do praczki przywiezionej z Pl i doświadczonej w Jukeju ma Nigeria?
UsuńGrażyna,wyjeżdżasz do P? Na długo?
UsuńNigeria sluzy przykladem praczki, ktorej nie mozna przelozyc na inna date. A praczke zlapalam gdzies na cmentarnym pikniku. w lesie.
UsuńNo to mialyscie prze..wiecie co. Wspolczuję, najgorsza jest niemoc, mdlenie i kręcenie w glowie.
OdpowiedzUsuńOpakowana nie szalej tak z tymi pottawami, coby Ci za prędko nie zawaliły kich i zamiast przyjemnej sytosci pojawią się klopoty.
Dzis zjadlam mloda kapustke uduszona z kminkiem, listkiem, zielem, pomidorem z dokladka. I na koniec poszlam wsadzilam leb do sagana i wylizalam reszte. I mam sie bardzo dobrze. Uwazam POZA TYM, jadlam ostroznie i nieduzo na pozcatku, bo od razu bym wiedziala czy cos nie tak. No i jakies dzikie ilosci winogrom (slad weglowy jak jasna cholera, ale juz winogrona zostawie).
UsuńTak - ta niemoc to w polaczeniu tez z kompletnym zobojetnieniem na wszystko.
Opakowana, nie doświadczyłam dotąd czegoś takiego. Chyba mam szczęście.
UsuńMoich przedziwnych konsekwencji tej praczki i wycienczenia - to absolutna koniecznosc jedzenia winogron. Duzo i slodkich. Potem nagle - kwasne rzeczy - snily mi sie ogorki kiszone podlane sokiem, kapusta kiszona (na szybko, z cukrem), barszcz, no cokolwiek byle kiszone. Pojechalam do sklepu polskiego i kupilam - dwa woreczki ogorkow, kapsty kiszonej i politrowy woreczek soku z kiszonych burakow (normalnie srednio lubie). biegiem do domu - wypilam cale pol litra tych burakow, prawie caly sok spod ogorkow, do tego butelke soku pomidorowego, kanapka z serem i grubo krojonym ogorkiem kiszonym i kapusty z cukrem i popijajac sokiem spod kapuchy ugniatajac zawartosc widelcem, zeby sok wyszedl. I sie zaczelo...nie to, co myslicie, o nie! Ta TEN koniec w ogole nie mialo to wplywu poza straszliwym burczeniem, ale wszystkie te napoje sa oczywiscie slone, bo taka ich natura. Suszyc mnie zaczelo mniej wiecej od razu, wiec butelka wody mineralnej i litr soku jablko czy pomaran/mango - wiecej niz litr, bo rozcienczam woda tak 1: 4 badz 3. Coreczka mnie pytala jak pecherz zareagowal. A on....prawie nic. Wypilam to wszystko w jedno popoludnie i czesc wieczoru i git. Dzis dalej mam ciagoty kwasne, ale nie az takie - sok pomidorowy, wiecej kapusty i ogorki na kanapce. Ciekawe, co bedzie jutro..... P.S. Kupilam, na fali, butelke zakwasu na zurek i o malo nie kupilam wielkiej eleganckiej butelki samego soku kapuscianego (to na etapie, ze MUSZE i MUSZE JUZ!!!). Pani przy kasie mowi - cos nie tak...naprawde taka cena? sprawdza - naprawde taka cena. ekologiczny sok, ale zeby az tyle kosztowac? 7 i pol funta. Pomnozyc to przez 5.5 to wyjdzie, ze bylby to chyba najdrozszy sok, jak bym pila. W ostatniej chwili sie opanowalam, bo - jak bum cyk cyk, bylam wrecz gotowa to zaplacic zeby moc pic juz juz. Czyli praczka rzuca sie na glowe.
UsuńOpakowana, gdybym wchłonęła to wszystko co wchłonęłaś, byłabym umarnięta na śmierć.
UsuńNo wlasnie dalej sie dziwie, ze przezylam w bardzo odbrym stanie.
UsuńTeraz jestem w gorszym - w nocy nie spalam do po trzeciej...obudzily mnie drzwi front. - tynkarze. a potem maraton robotowy - najpierw 3 h ciurkiem, potem 2. Sniadania nie dali zjesc (zadzwonili za 10 dziewiata, a ja akurat pierwsza lyzke owsianki do geby pakowalam...). Miedzy zleceniami mialam niecale 15 minut. Pamietajac moja specjalizacje, to jestem nieco przyduszona niczem prasa hydrauliczna. nastawilam ras ras chili i kartofelki pieczone. ledwo zjem, to zbieram pare klamotkow i pedze do dzieci, bo jutro skoroswit wioze Coreczke do lekarza od borelio...zeby krew za straszne pieniadze pobrali. Powiem tylko, ze nasz nadworny pisarz zazalen napisal piekny list do przychodni K. zeby sie wstydzili odmowic jej kontroli watroby i nerek (TYLKO) na nasz nfz. Odmowili, swinie jedne, bo niby leczy sie prywatnie. A dlaczego leczy sie prywatnie? Bo borelio nie lecza na nfz. Kropka. Ponad pol dnia wyjete z zycia, dla mnie dodatkowo 50km (razem chyba ze 250 zrobie) wiecej-dalej, bo dojazd. Ktos upadl na glowe, ale nie wiem kto dokladnie. Chyba padne spac przezd zachodem slonca, bo prawde mowiac to ledno na oczy patrze. Ale dojade cala!!! obiecuje.
Oesu,Dziewczyny, ale się Wam trafiło cholerstwo. Dochodźcie do zdrowia!
OdpowiedzUsuńWszystkim dobrej soboty!
Pojechałam dziś na targ z mydłem i powidłem, ale prócz karafki, dzbanka, kubka i jakiejś małej posrebrzanej tacki nic nie przemówiło do mnie. Miałam więc wycieczkę do miasteczka M.,które lubię. W drodze powrotnej kupiłam parę bratków.
U nas Pchli Targ jutro. Na pewno zajrzę, bo wybieram, się na spacer w tym kierunku. Gorzej będzie, jak czegoś nakupuję - trzeba będzie zanieść do domu :)
UsuńNinko, po to się chodzi na pchli targ, co nie?
UsuńIzydoru, toż to całkiem niezły wynik!
UsuńW końcu nie kupiłam tak dużo i na spacer poszłam, miałam plecak. A mówiłam o zaniesieniu do domu, gdybym kupiła coś ciężkiego. Nie mogłabym nic kupić w drodze powrotnej, bo u nas targ maksymalnie do 13, a już przed 12 ludzie się zaczynają zwijać. A ja wyszłam przed 11, wracałam około 14.
UsuńChciałam donieść, że...PADA DESZCZYK. Możecie mi zazdraszczać.
OdpowiedzUsuńBezowa a co to jest "deszczyk" ? Chyba nie znam ....
Usuńsusza to tak , aż się kurzy
Pokropiło, jak kropidłem i poszło się bujać.
UsuńTo chyba wszedzie takie kropidlo. U nas tak jakby wrecz bylo pustawe.
UsuńU nas "coś" padało rano, zanim wstałam, ale było tego tyle, co kot napłakał. A około 11 wyszło słońce i po opadach. Teraz świeca gwiazdy, a powietrze jest ostre, w nocy będzie mrozek.
OdpowiedzUsuńPosiąpiło niedawno.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, a raczej mroźny, bo minus cztery było na wietrzeniu Gutka. Teraz piękne słoneczko, ale przydałby się solidny, dwugodzinny deszcz, żeby umyć ulice, bo kurzy się masakrycznie, a wczorajszy przelotny deszcz, ubrudził tylko auta.
OdpowiedzUsuńUdanej niedzieli🤗😘
A u nas słonecznie. Wiosennie. Łagodna pogoda.
OdpowiedzUsuńNatomiast Agniecha zrobiła sobie coś z kręgosłupem. Mogę chodzić tylko prosto, a pochylanie się jakby odpada. Nie jest to po raz pierwszy, ale nie pasuje mi w czasie. Skoro pod koniec tygodnia mam być operowana na kolano, to do tego czasu ten kręgosłupek musi dojść do siebie. No i, rzecz jasna, tyle jeszcze miałam zrobić przed operacją i chyba nic z tego nie będzie.
Cudny dzień!
Agniecha, chyba za dużo chciałaś zrobić przed operacją.
UsuńNo masz, chaliera! Myslisz, ze sie kregoslupek naprawi na pore?
UsuńChciałam wymusić na organizmie. Nie dał się. No to teraz mam za swoje.
UsuńJuż jest troszkę lepiej.
Agniechlo, ale pechowo. U nas też ladnie, slonecznie.
OdpowiedzUsuńAgniecha, trzymam za wydobrzenie kręgosłupa.I operację kulanka!
OdpowiedzUsuńGrażyna i Opakowana, współczuję .
Hana, widoki u Ciebie, jak na Kaszubach...I chałupka w kolorkach kaszubksich także.
Kasia - cos racja z tymi Kaszubami. wlasciwie wszystko, co potrzeba, Hana ma pod reka ;)
UsuńKasia, w końcu stąd na Kaszuby nie aż tak daleko!
OdpowiedzUsuńTwoje yin-yang koty jeszcze w wersji zimowej, że takie czyściutkie, czy one tak mają cały rok ? Moje już zamieniły się w szaraki i takie będą aż do jesiennych mokrości- nie ma to jak porządnie wytarzać futerko w piachu :) Serweta od Gryzmolindy cudna i pięknie pasuje kolorystycznie do firanki i narzuty.
OdpowiedzUsuńmp., moje koty czyściutkie, bo niewychodzące. Tu jest dużo lisów, są i wilki i trochę się o nie boję.
UsuńSerweta najpiękniejsza w całej UE. A na pewno jedyna w swoim rodzaju.
Poczytałam i gaszę, bo chyba wszyscy śpią.
OdpowiedzUsuńSkoro Bezowa gasząc światło zakończyła tydzień, to ja go rozpocznę w poniedziałkowy ranek. Dziś nareszcie nie było przymrozku i miło się spacerowało na porannym wietrzeniu.
OdpowiedzUsuńOd jutra rozpoczynam cztero tygodniową rehabilitację z ZUS-u. Zobaczymy, co mi dadzą za ćwiczenia?
Udanego dnia i tygodnia 😘💞
Najważniejsze, żeby rehabilitacja pomogła. Trzymaj się!
UsuńBoguśku, zaczynamy wew dwa! Bo ja od dzisiaj! Na razie siedzę w megaogonie i szczekam na rozpiskę, szczekam czeciom godzinę! Dbajom w Bydgoszczu o zdrowie mas!
UsuńJa nam fatalne godziny, bo po 12, bo psycholodzy wcześniej nie mogą.
UsuńWydolnościowe badania wyszły cieniutko, a i zaczęłam się męczyć w tamtych pomieszczeniach. Lekarka wręcz powiedziała, że jeśli będzie coś nie tak, to mogę rezygnować, żebym nie zrobiła sobie kuku, większego niż mam. Jako ciekawostkę, zapytała się kiedy miałam drugi raz covid, bo moje słabości na to wyglądają... Wrrr
O matku bosku.
UsuńMargaret, Ty też pokowidowa?
UsuńOmatkubosku, Bogusia, że powtórzę za Opakowaną. Nieźle Cię dojęło.
UsuńJa Hanuś fffszystko co sobie tylko życzysz! Pełen wachlarz!Covida to przerobiłam w kwietniu 2020 jako 67 w Bydgoszczu! A co !Ale ogólnie to kulanka mniem bolom,a nie można zrobić endoprotez u mniem.Bo primo grubas ,po drugie primo grubas na sterydach,po trzecie primo nuszka po zmiażdżeniu podudzia ,szans wielkich na przyjęcie endo nie daje(domniemany brak krążenia obwodowego),więc ratujem siem jak można.A po wirusie mam tylko niewydolność oddechową!!hihihi a tak to zdrowa jak byk!A i choróbsko autoimmunologiczne ,ale to pikuś,bo opanowane.
UsuńDziendoberek:)
OdpowiedzUsuńW ramach odreagowywania grzebie intensywnie w ogrodku (w moim punkcie na ziemi juz od tygodnia pelnia wiosny, rano co prawda zimnawo, ale od poludnia bardzo cieplo).
Magnolia zakwitla bez przeszkod przymrozkowych i wabi mnie przez okno do wstawania :)
Zeby sie zmeczyc fizycznie (co sie u mnie przedklada na psychicznie) posadzilam wczoraj kartofle, do wiader (zeby nie bylo, ze hektary obrabiam :)))))
Kwitnie sliwka, duze paki maja jablonka i czeresnia.
W grudniu posadzilam drzewko pigwy, pewnie jeszcze nie zakwitnie i nie bede wiedziala, czy mi sprzedali to co chcialam.... a chcialam taka duza zolta gruszkowata :)
Zobaczymy....
Jeszcze mam do wsiania duuuzo kwiatkow, a do dyspozycji malo powierzchni :(
Potem bede sie umartwiac podlewaniem :))))
Milego dnia Kurki ❤🧡💛💚
Basia, Wy tam macie dobry miesiąc w przód. U nas ciągle goło i szaro, nieznacznie coś się zieleni tu i tam. Sianie i sadzenie, to ho, ho, w polu!
UsuńA u mnie wiosna jeszcze za lasami.Ale ma to swoje plusy- bo kiedy gdzieś tam już zaczyna się lato to u mnie kwitną tulipany, brzozy w świeżutkiej zieleni, Trawa soczysta i pięknie zielona. Jezioro piękne, ale moje też nienajgorsze-Wigry!
OdpowiedzUsuńKociafraniu, a kudy mnie do Wigier (Wigr? Wigrów?)z moim bajorkiem?! Moje jezioro malutkie, choć urocze.
UsuńJa też lubię ten czas wczesnowiosenny, bo wydaje mi się, że przed nami duuużo letniego czasu.
Ach Wigry! Jak tam pieknie!!! Ale juz pewnie nad Wigry nie pojade.. za daleko i zdrowie nie pozwala... :(
UsuńPozdrow trzciny ode mnie, szczegolnie te w malej zatoczce, gdzie utonely okulary :)))
Cześć, popadalo w nocy, jeszcze mokro, śpalo sie doskonale.
OdpowiedzUsuńZachmurzone, nie pada ale jest ciężkawe powietrze...
OdpowiedzUsuńTu chwilę popadało po poludniu.
OdpowiedzUsuńKurna, pokropiło jak kropidłem i tylko umazało okna i szczałę. Kurzy się straszliwie, a ziemia jest jak skała. To nie wygląda dobrze:(
OdpowiedzUsuńZero deszczu, strasznie sucho. To co zaczęło kwitnąć jest małe, łodyżki króciutkie. Widziałam pierwsze mniszki (na bardzo nasłonecznionej skarpie), ale marniutkie! Wszystko chce deszczu.
OdpowiedzUsuńDziś było skrobanie autka, bo w nocy temperatura spadła do minus dwóch. Wrrr.
OdpowiedzUsuńGdzie ta wiosna???
Bogusko, u mnie, bo drzewa owocowe kwitna. Ale pewnie je zimne noce zetna, poza tym malo robaczkow jeszcze lata :(
UsuńNo coz, nadzieje na owocki mam, ale?......
Hellou!
OdpowiedzUsuńU nas miał padać śnieg ale jeszcze nie pada. Co prawda wygląda że może zacznie ale oby jak najpóźniej. Konia mamy do załadowania. Wychodzi na to, że za pomocą brygady inwalidów płci obojga i panienek, ale cóż. Takie życie.
Agniecha ma problem z kolanami i kręgosłupem.
Grzegorz nr 1 jest raczej sprawny, ale miewa problemy z krzyżem.
Grzegorz nr 2 też ale też miewa problemy z krzyżem.
Asią wczoraj koń kopnął w dupę.
Latający zgubił gdzieś swoją kondycję w bojach z rakiem.
Julia i jeszcze jedna dziewczyna są sprawne, zwarte i gotowe.
Myślicie, że damy radę? Ja myślę, że tak. Jak zwykle.
Możecie jednak kciuki potrzymać.
Pewnie bylo/jest tak, ze 10 osob stoi dokola, trzyma sie za brode, kiwa glowa i patrzy a jedna osoba dziarsko sobie daje rade (przy akompaniamencie dobrych porad)
UsuńChciałoby się, ale jednak nie. Dwóch pchało, dwie ciągnęły, jedna z boku zanęcała jabłkiem, a koń był po środku uspokajającym, więc i tak troszkę mniej żwawy niż zwykle. Jakoś poszło. Dojechał gdzie trzeba cały i zdrowy i już w boksie sobie siano je.
UsuńCzyli kun byl na glupiego Jasia....no ale przynajmniej sie udalo. Bez dodatkowego gryzienia kogokolwiek w cokolwiek.
UsuńOmatko, Agniecha, mimo ułomności, mniemam,że dacie radę. Pięć ułomności równa się jedna sprawność.
OdpowiedzUsuńA to nie mozna ładnie poprosić koniusia, koniusiu, wejdź proszę do przyczepy?
OdpowiedzUsuńTrzymam Agniecho, niech wszystko sie sprawnie uda, bez kolejnych uszczerbków na zdrowiu wszystkich zainteresowanych, dwie krzepkie kobiety to juz sukces.
To tak jak prosić kotka, by zjadł tabletkę, lub dał se obciąć pazurki, gdy ON na to nie ma ochoty.
UsuńTyle że kotek nie waży 200 kg.
No ale udało się?
UsuńOdpisałam już Opakowanej powyżej że tak, udało się.
UsuńDzieki, nie zauwazylam.
UsuńCzy juz torba spakowana, pićko i cos do czytania? Jutro na zabieg? POWODZENIA,niech wszystko pojdzie jak z płatka .
Sobota!
UsuńI na dodatek test na covid. Ciekawe jaki będzie wynik.
No cos takiego, myslalqm ze juz nie trzeba, no a wynik bedzie ok, bo dlaczegozby nie
UsuńNo i rozpadało się porządnie.
OdpowiedzUsuńCześć, nadal pada.
OdpowiedzUsuńPadało trochę w nocy. Teraz albo będzie padało, albo nie będzie. Brzydko i ponuro. No i zimniej zdecydowanie. Skrobię ściany na piętrze a tam zimno straszliwie, bo nie ma już sufitu i widać łupek na dachu i niebo spomiędzy łupków miejscami.
OdpowiedzUsuńOkropnie zimno i u nas.
UsuńJejku, Izydoru, nie masz jeszcze dość tego remontu? Podziwiam.
UsuńU nas tez zimno, nagle zrobilo sie plus 7,a ja juz przyzwyczailam sie do 15-16 stopni :(
OdpowiedzUsuńProtestujemy przeciwko tak niskiej temperaturze! Owinelismy sie w koce i siedzimy w betach, w temperaturze pokojowej 13 stopni, brrrrr!
Oczywiscie ja jestem winna, bo "kazalam" wylaczyc ogrzewanie, jak sie w domu za cieplo zrobilo...
A teraz trzeba znow przeprogramowac zegary w piecu...
No i co mi pani zrobi jak nie mam pani plaszcza??? :)))
😀😀😀
OdpowiedzUsuńU nas też zimno brrrr i pada.
OdpowiedzUsuńMam pytanie: znacie może jakiś dobry środek na zatoki? Mam uczennicę z tym problemem, coś by się przydało jej podać, a nie bardzo wiem co. Doradźcie proszę.
Ja używam wody morskiej w sprayu , moja córka chwali sobie ibuprom zatoki hipertonic.
UsuńUzywalam też Apicold spray.
UsuńDzięki Dora
Usuńwspomagająco srebro koloidalne na zatoki
Usuńsinupret, tylko sinupret - super ziolowy i skuteczny lek na zatoki. Nie jest tani (40-50 zl/opak).
UsuńKinia
Noo. Zima jakby. A tu auto na oponach letnich bośmy zbyt optymistycznie uwierzyli, że to już wiosna. A tu auto zepsuło się i trzeba na szybko coś zrobić, bo naprawdę, po tylu naprawach i kosztach, kiedy problem istnieje nadal, bo we warsztacie go znaleźć nie mogą, a kasa wydana na masę nowych części, to chyba nadszedł czas na zmianę pojazdu. A tu samochód zastępczy również na oponach letnich. A tu wyjazd do szpitala, a tu wyjazd do kliniki, a tu to i tamto przy czym działający samochód jest potrzebny... Dupa, powiadam wam, Kury. Ale światło w tunelu miga. Na szczęście.
OdpowiedzUsuńZaraz pójdę nakarmić ptaszęta, i napalę w piecu dla przyjemności.
Miłego piątku!
Agniecha, ja również już na letnich, bo jak robili hamulce, to stwierdziłam, że po co drugi raz zdejmować koła, kiedy można to zrobić od razu...
UsuńHrehre, ja jak zwykle opieszała w kwestii oponek. Przynajmniej raz wyszło na moje! Wprawdzie śniegu u nas na lekarstwo, ale zimno, że aż! Też się liczy, nie?
UsuńLiczy się!
UsuńMiłego, mimo wszystko!
OdpowiedzUsuńU nas biało, -2 i pada drobny śnieg.
Nie pada, nie pada, nic!!!
OdpowiedzUsuńA u nas biało łaciato. I lekko minusowo.
OdpowiedzUsuńWstałam rańcem, żeby zdążyć coś zjeść, bo niby 6 godzin przed narkozą należy być na czczo.
No to zaczynam pościć.
Trzymajcie za mnie kciuki od około 12.
Pa!
Trzymiem z całej siły Agniecha!!!
UsuńDobra, trzym się Agniecho!
OdpowiedzUsuńOk, trzymam ❤ :)
OdpowiedzUsuńO matku bosku - to sie chyba akurat dzieje. Mocno trzymam kciukaski!!
OdpowiedzUsuńJuz na pewno po wszystkiemu i Agniecha sobie podsypia.
OdpowiedzUsuńLeżę w szpitalnym wyrku, w pustym pokoju, w spokoju. Nie jest źle.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj! Fajnie, że się odzywasz.
OdpowiedzUsuńAgniecha, delektuj sie spokojem ile mozesz :)))
OdpowiedzUsuńOooo, Agniecha. Wlasnie - delektuj sie! Iles tam razy mialam narkoze/glupiego jasia i zawsze delektuje sie powolnym rozbudzaniem, przysypianiem i ogolnym lenistwem wrecz wymuszonym. Bylebys nie musiala jedzenia szpitalnego wciagac! A moze, na przekor, bedzie smaczne....
OdpowiedzUsuńAgniecha, czuwałam i trzymałam! I pomogło!
OdpowiedzUsuńChyba rzeczywiście pomogło.
OdpowiedzUsuńOdpoczywam. Obywam się bez przeciwbólowych jak na razie. Panie pielęgniarki są bardzo miłe.
Kolacją dała się zjeść, po całym dniu postu nie zwraca się uwagi na jakość posiłku.
Napisałam i idę dalej spać.
Uff.. Agniecha, jak bez przeciwbólowych to nie jest źle.
OdpowiedzUsuńKurencje kochane, ja na kilka tygodni w mojej dziupli. Ostanie dni były ścinające z nóg.
W środę, w nocy na czwartek (musiałam wstać o 3.00 no to nie spałam, potem cały bezsenny czwartek i już jak chciałam solidnie odespać to zbudził mnie telefon od koleżanki, że potrzebuje pomocy w pracy i czy mogłabym. No to tę (tą?) pomoc skończyłam o piątej rano w piątek. Potem okazało się, że jeszcze jest coś do zrobienia. Jak wczoraj padłam to wstałam dzisiaj o 12-tej z minutami. Cały wypoczynek w kraju licho wzięło. Dla poprawy samopoczucia przyjdzie do mnie jutro masażysta i zrobi mi chiński masaż. No to ide na spalną.
O matko, Bacha? Obylo sie bez halucynacji? Takie drastyczne niedospania moga powodowac halucynacje! No ale moze juz odespalas niedobory.
UsuńOpakowana, no właśnie nie wiem bo dziwne postacie zaczęłam widzieć na ulicy jak nad ranem wyjrzałam przez okno.
UsuńMnie raz halucynacja chyba obudzila. za kolkiem... Od wczesnego rana w deszczu dleko jechalam (od 5 rano), 5h, potem ponad 6h na nogach, zamiast nocowalc wsiadlam w auto i do domu, przestalo padac ale niemrawo bylo i ja tez. No i zobaczylam faceta, jak szedl poboczem autostrady. Az mnie poderwalo - w lusterku nikogo nie widzialam...on mnie chyba ostrzegl. Dojechalam do domu przed 9 wieczorem, jak stalam tak padlam spac.
UsuńCześć, dobrefo nowego tygodnia!
OdpowiedzUsuńCześć Kury.
OdpowiedzUsuńWsadzają mi nogę w maszynę i ona mi ćwiczy kolano. Co za postęp technologiczny! Samo się gimnastykuje.
Jeszcze parę godzin i do domu.
Czego to ludzie nie wymyslo!
UsuńNiesamowite! Jednego dnia grzebią ci w kolanie, pobierają pasmo wiązadła z fragmentami kości, wiercą dziurki, osadzają te fragmenty kości w dziurkach, mocują śrubami, zaszywają otworki w skórze brzydką czarną dratwą, a o 2 dniach dzięki tej maszynie masz kat zgięcia 90 st i wypuszczają cię do domu. Gdzie przez 6 tyg. będziesz pomykać o 2 kulach, obciążając zoperowaną nogę do 30 %.
UsuńTo rzeczywiście niesamowite!
UsuńBo jak ja miałam uraz wiązadeł barku w 1999 roku to zamiast mnie zoperować to wsadzili mnie na 5 tygodni w gipsowy pancerz, po wyjęciu mnie z niego, zakres ruchu mojej reki to było jakieś 5 cm w różnych kierunkach. Chirurg wypisał mi jeszcze tydzień zwolnienia, a na moje pytanie o rehabilitację odpowiedział: A będzie sobie pani poruszać ręką to się rozrusza, praca z dziećmi w przedszkolu...a cóż to za praca...
Dobrze że matka jednej z moich wychowanic była rehabilitantką w jednej z przychodni. Poszłam do innego chirurga po skierowanie, a ona załatwiła mi rehabilitację.
Agniecha niech się ci kulanko rozhula jak tra lala i nie robi już głupich kawałów!!!
Teraz to ja kolanku nie mogę robić głupich kawałów. Ale bardzo się staram.
UsuńAgniecha, teraz z górki, nie? Nie masz więcej kolan do operowania chyba? Jak mniemam?
UsuńWow, super!
OdpowiedzUsuńOjciec małej Zosi właśnie ma zabieg scalania żuchwy, to może też go szybko wypuszczą.
OdpowiedzUsuńMatko bosko, Dora - a ona byla rozcalona? Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńW trzech miejsach zlamana czy cos takiego. Mowili że bedą ciąć policzek od zewnątrz. Nie wiem czy ro drutowanie czyco .Nie znam sie na tym kompletnie.
UsuńOessu, a co onże biedak , po skałach nadmorskich łaził?
OdpowiedzUsuńPotracenie, ma rekę w gipsie no i ta zuchwę polamaną.
Usuńo matko....
UsuńSamochód go potrącił?
UsuńCześć, cieplej , i cos tam w nocy pokropiło.
UsuńTak,samochód. No i wyglada na to, że dziś juz wroci do domu.
Dora, co się stało?
UsuńLeje.... leje.... leje....
OdpowiedzUsuńNie marudze, leze pod kocykiem i czytam Chmielewska, niech sobie leje. Moje nowo posadzone drzewka (jablonki, pigwa, sliwka, grusza) zawiazuja nowe korzonki, az tu slysze jak sie cieszę z deszczu :))))
Wszystkie kury na grzedach pozasiadaly, tak jak u mojego sasiada, zadna nie wychyla nosa?
Pewnie sprzatanie pelna para idzie? :))))
Jakie sprzatanie? I tak sie zabrudzi ;))) a ja dzis dzien z Coreczka mialam i bylo tak faaaajnie.
UsuńOpakowana, sprzątanie do dnia z córeczką ma się nijak. Palmiarnia zakryta?
UsuńBasiu, a dzie tam leje! Marzenie... Sprzątanie? No weź...
UsuńPalmiarnia zakryta, otynkowana wew wnetrzu, pan elepstryk przyszedl i podlaczyl 7 swiatelek w suficiu - takie co mozna ciemniej-jasniej, taka lampa na scianie, kinkiet chyba, zamontowana nazad, teraz czekamy na pana malarza naszego, zeby skonczyl mu sie covid, do konca przyszlego tygodnia ma umalowac. Bo w niedziele wielkanocna zaprosilismy podstepem dzieci - chodzi tez o mocarnosc muskulow zieciaszka, bo mebelki zes salonu trza nazad poupychac, w poniedzialek wielkanocny przychodza dwie panie wypucowac dom poremontowo. My bysmy musieli juz zaczac zeby wszystko ogarnac, one maja to zrobic w jeden dzien. Potem ja bede zatryniac moje gratki w meblach w palmiarni, wysiac trzeba rozne rzeczy niech stoja tamze na parapetach a 24go zlatuje sie rodzina na rodzinny zlot. A dzien z Coreczka byl baaardzo fajny - mocno ostatnio cierpiala (borelio), leczenie nadal urywane (wyniki watrobowe dalej za wysokie na iles tam antybiotykow), co jest mocno przygnebiajace, wiec ja rozweselam :) zawsze mi fajnie z dziecmi moimi, a Coreczka od bardzo mlodego wieku lubila ze mna latac, jak ja zapytalam dlaczego nie z kolezankami, to powiedziala, ze one wszystkie razem sie tak nie wyglupiaja jak ja jedna, to ona woli ze mna.
UsuńHej, jakkie twm sprzatanie, kot na kolanach i czekam na kolezusię.
OdpowiedzUsuńA u nas już po deszczu, chociaż jakieś chmury się pokazują, ciemne takie. Wczoraj trochę padało, dziś nic. Roślinki złapały nieco wilgoci, ale to wciąż za mało. Ja nie sprzątam, chcę zrobić trochę kartek, choć kilka, bo dotąd nie miałam czasu ani możliwości; najpierw miałam kłopoty z okiem, potem, tego samego dnia, kiedy dostałam zastrzyk, przyjechał z Londynu syn, potem ja pojechałam do córki, a teraz to już czasu mało, zaraz trzeba wysyłać, żeby doszły do adresatów.
OdpowiedzUsuńSprzątać to będę w przyszłym tygodniu, tak normalnie - no, może okno w kuchni umyję (same szyby), bo jak zwykle najbardziej zapaćkane, a tam nie mam firanki. No i oczywiście trochę udekoruję mieszkanie.
Ninko, nade mną przeszła deszczowa nawałnica i nie posiadam się z radości. Pierwszy porządny deszcz od baaardzo dawna.
UsuńMieszkanie dekoruję co i rusz, to co mi tam święta!
To tak jak i ja, lubię dekorować, przestawiać.
UsuńOj, ja też dekoruję, zawsze mam jakieś dekoracje, ale świąteczne jednak są trochę inne; kuraki, królasy, kaczuchy, jajka, no i kwiaty:)
UsuńKwiatki mnie ruszają, i owszem, ale te koty, a zwłaszcza jeden...
UsuńU nas wysylanie kartek juz nie istnieje, kiedys owszem, ale teraz kuzynostwo wysyła sms i tyle.
OdpowiedzUsuńOkna , szyby, często przecieram magiczną sciereczką, wiec to roboty niewile. Kupiłam baranka chlebowego , jakies tam drobne ozdobki wyciagnęłam i już.
Nie ruszają mnie te święta, ani żadne inne zresztą. Zwłaszcza wobec ostatnich wydarzeń. Co tu świętować?
UsuńA ja lubie zajace i baranki, to co miałam sobie żałować. Każde świeta sręta są mi obojętne.
UsuńO, właśnie, lubię te wszystkie zające i baranki, więc je wyciągam z pudeł i ustawiam
Usuń:)
Wyciągajcie, Kureiry, do woli! Wszystko,co Wam sprawia przyjemność!
UsuńNic nie wyciągnę w tym roku. Zbyt niepełnosprawna jeszcze jestem.
UsuńA jak sie w ogole czujesz?
UsuńU mnie sypie, sypie, sypie, potem topnieje i znowu sypie no to wzielam sie za poprawki krawieckie. Masazysta obiecal przychodzic raz w tygodniu bo na wiecej mnie nie stac ale kregoslup czuje sie nieco lepiej. Nie mam zielonego pojecia skad te bole tak z gory na dol. Okna umylam miesiac temu to chyba wystarczy a Swieta i tak spedze poza domem tylko indyka z ananasem musze zrobic i upiec sernik albo mazurka.
OdpowiedzUsuńNiech sypie, Bacha, woda z tego będzie.
OdpowiedzUsuńTaż tak myślę, im wiecej śniegu tym więcej wody, na południu zawieje, odradzaja wychodzenie z domów.
OdpowiedzUsuńA ja ugrzęzłam w pitach.Tych do skarbówki, bo jeden zagraniczny do tego. Nic się z niczym nie zgadza. Mam dosyć. Juz wolę remont i odbudowę zawalonej ściany i inne tegotypu atrakcje.
OdpowiedzUsuńLeje i zimno.Błoto znów powyżej kostek. Jeszcze chwila i znów nas zaleje.
Jednakowoż dobrej soboty Wam życzę.
Izydoru - na nude nie narzekasz chyba.... jak nie urok, to praczka. Wyschnijcie chociaz!
UsuńA ja mam jechać 20-go do kraju i zakotwiczyć u Sis a tam od wczoraj covid, Brat sie widział z zarażonym, nie wiedzącym jeszcze, że chory i na wszelki wypadek robi sobie kilkudniową kwarantannę. To chyba namiot rozbiję u znajomych pod Wawelem ew. jakiś tani hotel. Na razie mam się nie martwić i czekać na wyniki testów Rodzeństwa. I po diabła te pseudoszczepionki jak i tak to paskudztwo nawet po trzech dawkach nie chroni, dobrze że zatrzymałam się na 2-ch dawkach.
OdpowiedzUsuńA poza tym cały dzię sypał a teraz stopniało, jutro ma być +9 .
Izydoru, a nie da się tego błocka zasypać żwirem i ubić?
Kochana, za jakis czas pewnie tak bedzie, ale pókijeszcze ryctrzeba koparamiibaaardzocięzki sprzet z tonami piaskowca wjezdża,to nie da się.Przy samym domu już miałam pięknie na kawałeczku i wjechał on.Pan w wielkim samochodzie wyładowanym kamieniem na odtworzeniem muru oporowego i skręcając wszystko zepsuł. Koleiny jak rowy. Mam trudną działkę w wąwozie i cztery budynki,zero pola manewru. Błoto jest wszędzie. Nie zasypiesz żwirem łąk.
Usuń