Dopiero co umierałyśmy z gorąca, a tu myk! I połowa września za pasem. Możecie mi urwać ueb, ale jestem zadowolona. Nie z tego, że czas gna jak oszalały, ale z tego, że mogę normalnie funkcjonować, wyjść z domu, wsiąść na rower i nie zdychać z gorąca. Wiem, wiem, za chwilę będę piszczeć, że zimno, ciemno i do domu daleko, ale wolę zmarznąć, niż się gotować.
Czuję się w obowiązku rozliczyć się z Wami z kaski zebranej na tablicę dla Moniki. Zrobię to natychmiast (mailowo), jak tylko tablica będzie zamontowana. Bacha użera się, niestety, z niesłownym fachowcem, a że krąży (Bacha, nie fachowiec) między Krakowem a Szwecją, jest jak jest. Tak że proszę o jeszcze kapkę cierpliwości.
Czytam o wilczym horrorze u Izydora i jest mi podwójnie przykro - ze względu na owieczki Izydora i ze względu na wilki. Tylko patrzeć jak zacznie się bezmyślny wilczy pogrom, bez względu na miejsce, czas, warunki i całą resztę. Pójdzie po całości, obym się myliła. Nie zrozum mnie źle, Izydorze, żal mi wszystkich zainteresowanych.
Oraz nie mam zdjęć gumienka, bo z powodu suszy jest niewyględne. Wystarczy, że patrzę codziennie na ten obraz nędzy i rozpaczy. Pociechą są wiewiórki ogałacające orzech, który jakimś cudem ciągle daje radę i owoce.
I tak to. Poza tym żyję spokojnie dniem dzisiejszym, będzie, co ma być...
Chyba kury przechodzą szok termiczny….
OdpowiedzUsuńI tylko ja biedna, poskręcana i zabiegana zabiegami tu zaglądam….bo i tak sił na nic nie mam :((
Rabarbara
Niedługo zaczniemy grzać...i też będzie źle, bo drożyzna że szok!
OdpowiedzUsuńJa nie mam motywacji, bo gumienko nie wygląda dobrze, a na nic dobrego się nie zanosi. Dotacji na ciepło też nie dostanę, bo nie palę węglem. Pozostają ciepłe palketki, jak mawia Opakowana.
OdpowiedzUsuńTeż żyję dniem dzisiejszym, telewizji nie oglądam od dziesiątków lat, radia przestałam słuchać...no bo ten tego nie będę sobie ciśnienia niepotrzebnie podnosić i tak będę musiała sobie poradzić z tym co nastąpi, a że radziłam sobie do tej pory, raz lepiej raz gorzej, ale jednak...to pewnie poradzę sobie i tym razem.
OdpowiedzUsuńCo do upałów to prawie nie odczułam bo mało z chaupy wychodzę, a mieszkanie mamy takie że udawało nam się utrzymać w nim znośną temperaturę.
Tworzę sobie te moje dziwolągi i powolutku dochodzę do równowagi psychicznej...
A Bacha to krąży po Polsce, czy między naszym krajem a zagramanicą?
Nie wiem, Marija, gdzie jest teraz Bacha. Krąży, mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńJasne, że sobie poradzimy, zawsze sobie radzimy, nie? Tylko wolałabym sobie pożyć wreszcie, zamiast sobie radzić.
To już, Hana, jak mówią u mnie na wsi - nie ma na kiedy …….
UsuńRabarbara
Obawiam się, Rabarbaro, że w Twojej wsi mają rację.
UsuńOj, chyba maja rację.
UsuńSzok termiczny?
OdpowiedzUsuńCo niektóre kury zasuwają w ogrodzie, proszę Rabarbary.
I przymykają oczy, coby nie widzieć wszechobecnych ślimaków. Bo ile wiader dziennie mam zbierać skoro ciągle przypełzają nowe? I robią dziury w marchwi, selerze. I w ogóle wszędzie ich pełno, w lesie na grzybach na przykład.
Hana, a ja myślę, że żadnego pogromu nie będzie, chyba, że któremu stadu wilków się coś pomyli i uszkodzą człowieka. Kogo obchodzą jakieś owce, kozy czy krowy czy konie?
Ja też wolę temperatury zdecydowanie poniżej 30 st.
Łapuchny rozkoszne.
Agniecha, boję się bezmyślności i głupoty niełaskawie nam panujących. Będzie jak z wycinką lasów. Obym się myliła, albo lepiej żeby władzę trafił szlag.
OdpowiedzUsuńZ pewnością łatwiej jest wytłuc wilki, niż płacić rolnikom odszkodowania za zabite zwierzęta gospodarskie.
UsuńA w sprawie trafienia szlagiem, zgadzam się. Oby jak najprędzej.
Oby ich trafił wreszcie ten szlag! Oni nikomu nie płacą odszkodowań, chyba ż że znajomym królika.
UsuńA tym znajomym Inkwi ( ponoć, na pewno nie wiem, od kogo innego słyszałam ), to im uznano, że to wilki. A z nich tacy znajomi królika, jak z Ciebie albo mnie.
UsuńMoże A.K.zapłacą, bo facet był i uznał. Ja nie miałam siły robić stu zdjęć kawałkom, które z owiec zostały.
UsuńPopieram szlag wszystkimi ośmioma!Moimi dwoma ,Dziada i czterema Bobka ,co lubi wołowinkę..............
UsuńZaczynam mieć maniunią nadzieję. A właściwie nadziejkę.
OdpowiedzUsuńTe łapinki pod kołderka -coś przepięknego! ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńNapiszę, że u nas dziś wieje i słońce świeci.
OdpowiedzUsuńŁadnie.
Mam szczytne plany, ogród i obejście. Zobaczymy ile z nich uda mi się zrealizować.
Przyjemności, Kurki!
Plany też mam. Na razie sokawka z widokiem.
OdpowiedzUsuńDzien dobry, padało całą noc, teraz wiatr i słonko. Ciepło.
OdpowiedzUsuńMnie odpowiada umiarkowana pogoda , za gorącem nie tesknie, zawsze lepiej się ubrać niż rozebrać.
Otóż to, Dora. Poza tym na chłody mam fajniejsze ciuchy.
UsuńJa też😃
UsuńJa też!
UsuńKomentarz uleciał w kosmos więc tylko miłego dnia Kury!
OdpowiedzUsuńCześć Kury
OdpowiedzUsuńJa dziś bede robić syrop z melisy, syrop z mięty i syrop z lawendy oraz pastę z lubczyku do sloikow.
Nie czuje się ostatnio najlepiej, a zajęcia w kuchni zajmą mój mózg.
Orszulka
Orszulko a jak okłady z żywokostu, pomagają?
UsuńPoprawy samopoczucia ci życzę :)
Marija, okłady pomagają, chodze już stabilnie o kulach, czasami się puszczam bez kul ale do całkowitej formy jeszcze daleko.
UsuńMam dzisiaj kiepski dzien, wszystko mi wypada, ja się denerwuje i nakręcam…
Zrobiłam sobie herbatę z melisy, usiadłam i powtarzam sobie, ze spokój mnie uratuje.
Chociaż jak się patrze na to wszystko, co się wokół dzieje to gdzie tu być spokojnym…
Orszulko, tylko dystans i luźna guma w galotkach, bo zrobić innego, poza morderstwem? Cieszy mnie bardzo, że się puszczasz.
UsuńTak Hanus, puszczam się 😂
UsuńOrszulka
Super, Orszulko. Ile można się trzymać?
UsuńWe Wrocławiu słonecznie acz nie upalnie, czego i kurencjom życzę :)
OdpowiedzUsuńAby oderwać wasze myśli od trosk, opowiem Wam o ciekawym zachowaniu naszego kota Myka.
Kociurzysko nie lubi tłoku we chaupie, jak większość kotów. Toleruje napływ ludzi z zewnątrz tak do trzech czterech osób, przy większej ilości zaszywa się. Szczególnie zaś nie przepada za dziećmi.
Tytułem wprowadzenia napiszę, że w lipcu zostawiliśmy go pierwszy raz na kilka dni , bratanica przychodziła tylko go karmić. My zaś, to znaczy ja i brat z którym mieszkam, w tym czasie przebywaliśmy na łonie natury, między innymi z dwoma wnukami mojego następnego brata.
No i półtora tygodnia temu, przyszły do nas te obydwa wnuki ze swoją mamą. A nasze Myczysko przyczaiło się na krześle wsuniętym pod stół, na którym zalegał i ani myślał wiać. Starszy chłopiec sześcioletni, zaczął go szukać, ale na krzesło pod stół nie zajrzał. Przypadkowo odkrył go dwulatek, bo niższy od stołu. Wtedy kocur opuścił miejscówkę, wlazł na stół i nadstawił się do myźgania, dając mi do zrozumienia, że mam się zająć nim a nie jakimiś tam małymi intruzami!
Chłopcy z bratanicą, byli u nas przeszło dwie godziny, dzieciaki posłuchały mojej prośby i nie zaczepiały kota, a on cały ten czas przeleżał na okiennym parapecie, co wyglądało trochę jakby nas pilnował, do tej pory nigdy nie zalegiwał w tym miejscu.
Zastanowiło nas jego zachowanie, a wczoraj przyszło mi do głowy przypuszczenie jaka mogła być tego przyczyna.
Otóż wydaje mi się że zapamiętał zapach chłopców który wyczuł po naszym powrocie i jak oni przyszli to pilnował aby mu znowu nie ukradli jego ludzi :)
Uśmiałam się Marija 😊
UsuńMyk kontroler 😉
Orszulka
Bo koty to mądrale są!
UsuńNapiszę, że już nie wieje, nie świeci, ale sobie popaduje. Z malowania płotu impregnatem nici, z koszenia trawy nici, a za to szlifowanie drzwi wejściowych zdjętych z zawiasów się odbywa bez przeszkód.
OdpowiedzUsuńTeraz przerwa na małe conieco.
Agniecha, też poszalałam na gumnie, aczkolwiek z umiarem, zresztą wygoniła mnie paskudna mżawka. Alem poprzesadzała to i owo, tu i tam.
UsuńPierwsza!!!
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest fajny dzień. Siedzę na ławce w parku w dużym mieście i też jest fajnie. Cieszę się życiem i staram odganiać okropne stresy.
Buziaki:)
Rybeńko, u mnie w lesie odganianie dobrze idzie. Tak dobrze, że czasem z odganiania wychodzi głupawka, co też mi dobrze robi.
UsuńTwój blog wrócił. Ciekawostka informatyczna taka.
Blogger to ma teraz półrocze świra. Ci Ci mają srajfony np nie mogą się zalogować i są anonimami...
UsuńRybenko, no wlasnie ja się stałam Anonimem 🙈
UsuńOrszulka
I nie wiadomo, komu się poskarżyć ..
UsuńNo, masz, poszłam wcześniej spać, bo mnie zmogło, a tu nowy post.
OdpowiedzUsuńA dziś miało padać, ale jak dotąd nie spadła ani kropla i nawet słońce się pokazało, choć zachmurzenie miało być całkowite. Wykorzystałam ładną pogodę i ciepło - 18 stopni - i poszłam ogarnąć co nieco na cmentarzu, bo koło grobu rodziców mamy wyrosła istna dżungla. Szwagier stwierdził, że ma roundup i że trzeba zielsko nim potraktować. Wyraziłam sprzeciw, który ani na nim, ani na siostrze nie zrobił większego wrażenia, więc postanowiłam ich uprzedzić i odchwaściłam teren temi rencami za pomocą narzędzi ogrodniczych. Wysłałam siostrzenicy zdjęcie przez fb i kazałam pokazać matce, bo siostra fejsa nie ma.
Jestem padnięta, bo ogarnęłam też grób rodziców i Jacka. Tam co prawda nie było tak wiele do zrobienia, ale trochę chwastów wyrwałam, trochę roślinki przycięłam, postawiłam donicę z pięknym wrzosem i zapaliłam znicze, bo w niedzielę były imieniny Jacka, a jutro są jego urodziny. A w piątek minęło półtora roku od jego śmierci. I nie wiem czy dopiero, czy już. Czasem wydaje mi się, że to już strasznie dawno, a czasem, że zaledwie wczoraj. Ale wciąż jeszcze boli tak samo.
Znów pewnie padnę przed zbjurką, trudno, zresztą się zobaczy.
Przytulam cię mocno Ninka❤
UsuńDziękuję, Rybeńko ♥
UsuńI ja Ninko, też przytulam.
OdpowiedzUsuńDzięki, Hano ♥
UsuńNinko i ja dołączam do przytulen Ciebie ❤️
UsuńOrszulka
Dzięki, Orszulko ♥
UsuńBacha, gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńHana, piszę jeszcze raz bo mi koment gdzieś uciekł. No więc gdzie jestem i w jakim stanie to wiesz. Rozstroju nerwowego dostanę.
UsuńKurencje kochane krążę między Szwecją , Krakowem i Zakopanem. Aktualnie zbieram jabłka na działce mojej przyjaciółki i przerabiamy. Zamieniłam się w robaczka, który na każdy posiłek dostaje jabłuszko.
Powidła zrobione, teraz na przerób czekają porzeczki i jeżyny .
Dziefczynki 😊
OdpowiedzUsuńTonę w grzybach konkretnie prawdziwkach.
Mój Tato wczoraj mnie zaopatrzył tak, ze cała kuchnia to jeden wielki prawdziwek, a kuchnie mam raczej z tych dużych.
Pojechał w swoje miejsce, zebrał 5 koszy, potem już nie miał w co zbierać, to rozebrał koszulkę i w nią naładował, przyjechał z gołym torsem ;)
Gdyby jeszcze miał w co to by zbierał i zbierał, było tego tyle ze kosa można kosić
Mam dziś w domu przetwórnie 😊
To pisałam ja, Orszulka
UsuńEntuzjasta, ten Twój Tata! My stwierdziliśmy, że trzeba ekologicznie działać i nie więcej zrywać, niż na własne potrzeby na jeden raz. A te dość skromne są. No może po deszczu się wybiorę na jakiś większy zbiór, żeby zamrozić.
UsuńPowodzenia w przerabianiu, napisz, co z nich robisz.
Agniecha, susze, mrożę, marynuje, zrobię tez kilka past do chleba.
UsuńJak co roku cześć porozdaje i będę się cieszyć widząc uśmiech obdarowanego.
Orszulka
O, zaciekawilas mnie pastami do chleba, jak znajdziesz chwilke to poproszę o przepis.
UsuńWieczorem napisze Dorus 😊
UsuńOrszulka
Dzięki Orszulko♥️
UsuńDora, robiłam pasty z różnych przepisów ale ta smakuje mi najlepiej
UsuńWiec
1,5 kg grzybów
2 marchewki
1 cebule
Niecała 1 szklanka bulionu
Pół szklanki wytrawnego białego wina
1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
Ćwierć szklanki oliwy
Przyprawy - sól, pieprz, ostra papryka, może być tymianek, to już wg gustu
Grzyby kroimy na kawałki, marchewkę na plasterki, cebule na półplasterki - następnie przekładamy wszystko do garnka zalewamy bulionem i winem i gotujemy ok 45 min
Odstawiamy do przestygnięcia i miksujemy. Do zmiksowanej masy dodajemy oliwę i ponownie dusimy ok 15 min
Do masy dodajemy koncentrat pomidorowy, papryke i gotujemy jeszcze 25 min.
Po tym czasie grzyby powinny odparować i stać się gęste.
Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i gotujemy do czasu uzyskania przez nas pożądanej konsystencji
Ja gotowa pastę przekladam do wyparzonych słoików, zakręcam i układam na blaszce do pieczenia, wstawiam do piekarnika na temp 130 stopni i pieke je tam ok 30 min, następnie wyłączam piekarnik i zostawiam w nim słoiki do wystygnięcia
Czynności suchej pasteryzacji powtarzam przez kolejne 2 dni a potem już można spożywać :)
Pasta jest naprawdę smaczna, polecam i smacznego 😋
Zadziwiajace! Dziękuję, jak bede miala grzyby , to wypróbuję. Ale ze przecier do grzybow, no i ze grzyby się nie ślimaczą podczas blendowania, hmmm.
UsuńFajnie byloby mieć takie sloiczki.
No trochę się slimacza, jak to grzyby. Cudna jest pasta z opieniek
UsuńOne są twarde i się tak nie slimacza, zaraz powinny byc w lesie. Ja robie z opieniek takie ala flaczki:) dużo majeranku, przypraw zasmażka i mamy pyszne flaki bezmiesne
A to jeszcze napiszę, że wczoraj słońce jednak wyszło i udało się skosić trawę, i zaimpregnować część ogrodzenia, oraz poszlifować i zaszpachlować te drzwi, tylko potem szybko musiałam odejść, bo ta szpachla to jakaś chemiczna i mnię się w głowie zakręciło. No to dzisiaj będę już wew maseczce szpachlować.
OdpowiedzUsuńBo na bank będzie padać, według wszystkich prognoz oraz według nieba za oknem.
Ludzie, 5 koszy? Prawdziwków??? Takie rzeczy to tylko w bajkach!
OdpowiedzUsuńW Izerach Hanus bajki się zdarzają :)
UsuńOrszulka
Ninko,przeciętny czas zaloby to niby rok, więc to jeszcze malo czasu uplynęlo, chociaz z drugiej strony samotna codzienność wydaje się juz dluga. Tak ni się wydaje.
OdpowiedzUsuńNo, niby tak, ale taka zbitka okazji sprawia, że znów wszystko czuję mocniej. A poza tym , na pewno wiesz, że to nie tak, że nagle wszystko robi się jak dawniej, normalne. To powolny proces i nic już nie będzie takie samo.
UsuńOczywiście, jest i bedzie juz inaczej. ♥️
UsuńOrszulko! Jak są czyste i nierobaczywe, to wspaniale, ale pracy mnosteo i tak. Ja jak juz zbieram to trafiam na podgrzybki. Tylko raz przywiozlam kilka koszy i trudno bylo przerobić, rozlozylam prace na dwa dni. Część robilam w zalewie octowej, część zamrozilam , część zagotowalam i zawekowalam. No i suszylam, bo suszone zawsze potrzebne do uszek. W tym roku nie mam ani grzybka:(
OdpowiedzUsuńDora, tak się przyznam szczerze, ze wole podgrzybki, bo są bardziej aromatyczne.
UsuńJa przerabiam grzyby tak samo jak Ty.
Dziś zrobię ile sie da, myśle, ze dam radę i będę miała temat grzybowy na ten rok zamknięty
Orszulka
😃😃powodzenia.Az mi tu zapachniało!
UsuńDziekuje Kochana 😊
UsuńOrszulka
Agniecho mi to wszystkie te remontowe smarowidla śmierdzą.
OdpowiedzUsuńSlicne lapecki slicznie wystaja. Dzis zalozylam letnie luzne spodnie (w kontrascie do szortow, w ktorych od maja zyje). Troszku mi za cieplo, ale za to jestem boso ;) Ja tam coraz mniej narzekam na zimno lub mokro. Jedyne, na co zaczne narzekac, to brak zielonosci i kolorowosci, ale tu jest w sumie caly rok dosc zielono i prymulki oraz bratki, to u nas zimwoe kwiatki. Tez mi zal i owiec i Izydora i tez wilkow. U tesciowej synusia grasowal lisek chytrusek (ta tesciowa ma 6 kurek. To juz trzeci rzut i za kazdym razem zabezpiecza kurki coraz bardziej. Teraz ma dosc wysoki, przestawny plot zelektryfikowany, co kopie i zdaje sie, ze wreszcie z liskiem wygrala (sa slady, ze sie zakrada, ale w nocy, a na to nie ma rady, bo kurki zamkniete wrecz na klucz i musialby znac kod do wpukania). Ale w przypadku owiec to juz nie takie latwe. Do tego w srodku wsi!!!
OdpowiedzUsuńAle wracajac do suszy i lata etc etc - ilosci owocow na drzewach i krzewach, ktore widuje prawie codziennie z drogi (jadac w roznych kierunkach), to jestem zaskoczona iloscia - przydrozne jablnki uginaja sie pod ruianymi jablkami, dzika roza - cala czerwona, jezyny - czarne krzaki, czarny bez - krzewy zwieszaja czerwono-czarne glowy, sliwy barwia drzewa na czerwono-filutowo i tez sie uginaja. Za to na jednym debie nie widzialam ani jednego zoledzia. W polskim ogrodzie po paru latach wloskich orzechow w liczbie od 2 do 4, w tym roku przestalam liczyc ilosc, bo tak duzo. Za to malo winogron, ale ogolnie ta obfitoscia jestem zaskoczona. Pojade w jakas malo uzywana polna droge,, moze spotkam rajska jablonke - lubie gararetke z owockow.
Opakowano, tylko jedz z asekuracjom jakoms w tom mało użytkowanom polnom drogę bo Cię jeszcze kto porwie ;)
UsuńI co my TU zrobimy bez Ciebie :)
No w Anglii rzeczywiście zieloność jest, nawet róże niektóre kwitną :)
Orszulka
A dzie tam, tu nie porywajo!
UsuńNo to jestem spokojniejsza :)
UsuńJa tez się wybiorę w mało uczęszczane miejsce po jabłkabede suszyć i wieszać w kuchni jako ozdoba :) bo moja kuchnia ma wiejski stajl
Orszulka
Orszulka
Orszulko, swego czasu, zawiozłam ci taki ludowy wazon zielony, mam jeszcze jeden ino mniejszy, brązowy i pękaty. Ma takie same kwiatuszki wymalowane, tak że pasują do siebie. Chcesz go?
UsuńMarija, Twój wazon stoi, a w nim kfiatuszki 😊
UsuńPewnie, ze chce 😊
Orszulka
To znaczy że wazon jest twój Orszulko :)
UsuńJak trafi do ciebie to sobie jeszcze omówimy, może ty w końcu dotrzesz do mnie, a może ja do ciebie? Zarysowuje się taka szansa w październiku, może bratanek znajdzie dla mnie czas, chciałam dotrzeć do Lwówka, to byśmy objazdową pętelkę zrobili :)
Cudownie Marija😊
UsuńOd Lwówka nie jest do mnie tak daleko😊
Przyjezdzaj, zapraszam 😊
Jazda Kureiry, skok do kurowozu, któremu na imię MercBęc i jazda!
UsuńOpakowana, Ty tam, czy tu?
UsuńOpakowana o przydomku "In between".
UsuńSerdecznie dziękuję Orszulko za zaproszenie, ja się sytuacja wyklaruje to dam znać :) Czy @ ten sam co kiedyś?
UsuńHana mój bratanek jeździ 8 osobowym busem to taka namiastka MercBęca ;)
UsuńMarija moj @ uwojtkiewicz@wp.pl
UsuńOrszulka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOwocow az tak duzo nie widze, ale fakt, jablonki maja male jablka i duzo spadow, robaczywek. Jerzyny zgnily i nawet w sprawdzonych miejscach bylo ich duzo ale drobnych i niedojrzalych,,a teraz po deszczach juz po jezynach. Winogrona te male ciemne u szefostwa sa jak zawsze obfite.
OdpowiedzUsuńRozę tak maja piekne owocki, podjadam te duze z rozy rugosy.
Szefostwo ma jablonke ozdobna ,spadaja male zielone jabluszka,ladne do jesiennych ozdobek.
A, brstki, mialam napisac, że moja corcia ma pomaranczowe,kupila wiosną, najpierw w skrzynce na parapecie rosły, później przesadzila na rabatkę , obrywa przekwitle kwiatki, a one wciaz wypuszczajá nowe, jestem w szoku,ze tak dlugo i tak pieknie rosną!
OdpowiedzUsuńNoooo, ze dwa razy smignelo deszczem, 19 st, ale od jutra ma być chlodniej.
OdpowiedzUsuńChodzily za mną nalesniki, więc uamazylam, tradycyjne z twarogiem.
Umordowalam sie z kolejnymi dwiema zaslonami, bo sprzataczka wpasla w jakis zaslonowy szał😃 Powiem wam , że takie gotowce ,to potrafia byc kiepsko uszyte, te sie trafily ciut zwichrowane, trudno takie wymierzyc i podciać i, no sle cóż zrobilam, mam nadzieje że będą ok.
Hano, wnoszę o wincyj zdjęć zwierzyńca !!!
OdpowiedzUsuńDora, zrobiłam się nieprawdopodobnie leniwa.
UsuńBrzmi to dobrze. Kiedy czytam, wyobrażam sobie Hanę w formie ogromnego, zadowolonego kota, leżącego przy / na ciepłym piecu.
UsuńAgniecha, forma się coraz bardziej zgadza. Gorzej z piecem.
UsuńNie mieścisz się? Brakuje przypiecka pewnie.
UsuńNa przypiecku jeszcze się mieszczę, gorzej z szafą...
UsuńNie mieścisz się do szafy??? A po co chcesz w niej siedzieć? Oszczędność taka ogrzewania czy co?
UsuńW szafie zawsze cieplej niz na otwartej pszeszczeni. A jeszcze, jak kotki i Rudolf wejda i sie przytula, to juz w ogole goronc.
UsuńOwszem, nareszcie jest NORMALNIE. Nie żeby w Polsce, tylko tak... temperaturowo.
OdpowiedzUsuńFrau Be, gdyby tak odciąć całą resztę, byłoby super.
UsuńWpisałam się powyżej gdzie mnie nosi, chyba jeszcze jakiś ciepły kraj zaliczę na początku października bo tu się zrobiło zimno i wietrznie i deszczowo. Cud, że jabłka dojrzewają, chyba się przyzwyczaiły do klimatu.
OdpowiedzUsuńZaczęli grzać, kaloryfery lekko ciepłe. Zawsze coś.
Hallou Kurry.
OdpowiedzUsuńU nas ponurawo i zapowiadają opad. Przeżarłam się sosem grzybowym z makaronem.
Bo wczoraj Latający wypchnął mnie na grzybki. No i coś się znalazło, a potem trzeba to było częściowo zjeść. A zamiast zostawić na później, wciągnęliśmy wszystko.
I tak się zastanawiam, standartowa porcja spagetti to ponoć 100 g na osobę, a my zeszliśmy na 80 g, i to ciągle jest za dużo.
W kozie się pali. Kot na tarasie czeka na śniadanie. Pierwszy raz w życiu kupiłam słoiki do przetworów.
Miłego czwartku!
Co będziesz robić w te słoiki Agniecho ?
UsuńOrszulka
Agniecha wywalam słoiki do szkła, może zbierać dla cię i dla Inkwi? Mam gdzie składować.
UsuńOrszulko - sos pomidorowy do spagetti.
UsuńMario - nie, dzięki. Dorosłam do jednakowych słoików o właściwej dla mnie pojemności. Szczytny przykład Inkwi zadziałał.
To ja mam, Hano, odwrotnie - zdecydowanie wolę się przegrzać, nawet gdy oddychać nie ma czym, niż przemarznąć. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńO nie, w życiu!
UsuńHełoł, bardzo dzis zmienna aura, o 8 rano tęcza była.J.odjechał, a ja po chwili zauwazylam, ze moj plecak zostal w aucie. Dobrze,że byla sprzataczka, ona ma .nr. telefonu do J. Bo ja za chiny nie znam na pamięć. Poprosilam zeby zadzwonila ,no i wrocil się .Ufff, bylabym bez sniadania i telefonu i okularow.No i aura, co chwile deszcz,slonko ,wiatrzysko. No ale zrobilam co mialam zaplanowane.
OdpowiedzUsuńTsk piszecie o tych sloikach,że bym jakis zrobila,ale nie mam z czego😃
OdpowiedzUsuńDora ukiś eksperymentalnie jakieś kfiatki.
UsuńHreh,hreh.
UsuńZnowu mi uciekł koment, a ze już 2-ga godzina to dreptam na spalną.
OdpowiedzUsuńJest rano, i jest ciemno, góry zniknęły, pożarte przez granatowo-szare chmurzyska. Stado dostało torbę "suchego chleba dla konia" ( pamiętacie te metalowe pojemniki w blokach na każdym piętrze?). Konie stały sobie na łące i leżały, w zgodzie z dwoma sarenkami, które na mój widok raczej się zdziwiły niż przestraszyły. W końcu odbiegły w las, ale niezbyt się spiesząc. Niebieskie wory wystawione za bramę, rzut oka na niebieskie u sąsiadów upewnił, że się nie pomyliłam i faktycznie dziś jest "dzień papiera", u nas na wsi to raz na 2 miesiące, a ja raz przegapiłam, a raz nie odebrali bo był remont mostu a oni ponoć nie mają obowiązku chodzić dalej niż trzeba. Więc się trochę uzbierało.
OdpowiedzUsuńKocica prowadzi skomplikowane wojny podjazdowe z czarną z białą plamą kocicą sąsiadów, której chyba się podoba nasza miejscówka dla kota, i chciałaby się przenieść. Ich pieśni wojenne są dość przerażające. Ciągnik wciąż nie naprawiony, bo mechanik tym razem zachorowany. Czekamy. A obowiązki do wykonania czekają razem z nami.
Czekam też na słoiki do sosu, a nie czekam ( tylko jakoś się nie mogę zebrać ) na słoiki do zakiszenia czerwonej kapusty, oraz do ogórów konserwowych na ostro.
Pozdrawiam piątkowo!
Agniecha, aktywna jesteś do wypęku Chociaż rzec muszę, że wczoraj na gumienku odwaliłam spory kawał roboty i bardzo jestem zadowolona z siebie.
UsuńAktywna??? No co Ty. Ja tam widzę tylko, co NIE zrobiłam. Chyba muszę zmienić perspektywę i zacząć dostrzegać co ZROBIŁAM. Z pewnością samopoczucie będę miała lepsze.
UsuńU nas papierów nie zabieraja a mam sporo gazet, których chciałabym się pozbyć bo nie nadają się do spalenia w kominku
UsuńNo i taka polityka śmieciowa w naszej gminie, wogole to co dzieje się w tej naszej gminie to o pomstę wola 🙈
Pan wójt zakazał uzywania świetlicy wiejskiej, stoi pusta, nie wietrzona. Na gorze wsi zakazał odśnieżania, bo droga nie jest prosta, ludzie grzęzną w sniegu, ślizgają się autami, a podjazd tam to jeden wielki horror. A gdyby tak karetka miała tam dojechać albo straż ?
Pani Soltys, która sama siebie wybrała, bo nie było chętnych poza tym ze nic nie robi to traktuje wieś jak własny folwark, prowadzi antyniemiecka politykę.
Zrobiono taka tablice ze zdjęciami starych zdjęć poniemieckich mieszkańców, którzy tu kiedyś mieszkali w regionalnych ubraniach, nie pozwoliła tej tablicy powiesić
Dach na przystanku zarządziła mimo licznych sprzeciwów pomalować na bialo, po roku zrobił się szary i brudny
Sąsiad się wkurzyl kupił farbę brązowa i pomalował na własne koszty
Boszsz, gdzie ja mieszkam…
Orszulka
Orszulko, a to babsko się trafiło! Niestety spoleczność wiejska jest specyficzna, malo ludzi, nie ma chetnych do soltysowania,a jak są to czesto tacy wlasnie co niewiele chcą dobrego zdzialać.
UsuńNie spalasz papierów? Piątek deszczowy, sobota tez ma być podobna, a nawet z burzą.
OdpowiedzUsuńW ogole nie uzywam czerwonej kapusty, a kiszonej nigdy nie jadlam.
Czerwona, czyli modra, duszona z jabłkiem na maśle...Z goździkiem. Poezja.
UsuńA kiszona czerwona jest też bardzo smaczna.
Spalam papiery, ale trochę zostaje. I się uzbierało i do palenia, i do oddania - to już pół roku.
Ciagle robię podchody i jakoś nie realizuje planów. Nie lubię jablka w surówkach, no ale moze jak duszona, mam uraz bo tesciowie robili i była niesmaczna, jakas miekka,blada, z octem i w ogole i to nieszczesne jablko utarte .
UsuńPodpowiem jeszcze ,że papiery,kartony, dobrze sie nadsja na sciołkowanie, ale z pewnoscia to wiesz. Pól roku to sporo czasu.
Agniecha, powiedz detalycznie, jak robisz tę kapuchę na masełku.
UsuńPostaram się, ale nie teraz, robię zawsze z belgijskiego przepisu z książki a teraz nie mam weny na tłumaczenie. Ale obiecuję.
UsuńDora, niektóre papiery nieźle trują, bo są powlekane jakimś świństwem. No i farba drukarska truje. Właściwie tylko szara tektura się nadaje a i to nie każda.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Nie każdy papier dobry. Nie zapomnę sytuacji, kiedy u nas w gminnym sklepiku z gazetami starsza pani przede mną kupowała dwie sztuki "Wyborczej". I ktoś spytał, a czemu dwie? Padła odpowiedź: " A bo ona najlepsza na rozpałkę".
UsuńJa lubię gazety. Fajnie się palą. A szary papier gromadzę, i używam, ale dużo go nie ma.
Moja Mama kupowala od czasu do czasu Trybune Ludu - jak ja kupowala, to Pani Henia z kiosku pytala - ooo, a co? Sa sledzie w rybnym?
UsuńCiekawe czy mi sie uda wrzucic komentarz...od poaru dnie nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńNo! Halo halo, mowi sie! No i zapomnialam, co bylo na poczatku, a probowalam odpisywac na biezaco.
OdpowiedzUsuńSlubny pojechal na stare smieci spotkac sie z innymi starymi dziadami (on jest jako ten benaminek o ponad 10 lat mlodszy od nich, tamci powoli wymieraja niestety, wiec jak jestesmy na miejscu, robota go na lancuchu nie trzyma, to jedzie te 4 i 3/4 zeby z nimi popoludnie spedzic (tak sie spotykaja, raz na miesiac, od ponad 20 lat). No i do naszej ukochanej sasiadki ze starego domu pojsc w sobote rano. a tu wiadomosci....jeszcze w lipcu na whatsappie gadalysmy, ja jej wysylalam zdjecia Krasnali, dzieci (ona nasze dzieci zna od wieku mlodszego niz teraz maja Karsnale), pogadalysmy. Teraz, cos 2 tg temu do niej pisze i mam odpowiedz jej Corki ale z maminego telefonu. Otoz J przewrocila sie w domu. No zdarza sie, szczegolnie jak sie ma 77 lat, niby zszargane dosc zdrowie, ale ogolnie to zawsze byla wszedzie chodzaca, pomagajaca, remontujaca ciagle cos, kobita. I Mame zabralo pogotowie obadac w szpitalu, wiec przeswietlenie i usg glowy. A tu sie okazalo, ze ma duzego, zlosliwego, nieoperowalnego, rozlazlego guza w mozgu. I przerzuty. Czyli w ciagu 2 miesiecy tak od zera do tego. Ona wie, i wie, ze nic na to nie poradza, nie ma co jej meczyc chemia/radioterapia. Nie wiadomo czy i kiedy by wrocila do swojego domu, myla (mylom) jej sie rozne rzeczy i jest slaba. No kitowo zupelnie. Jutro sie dowiem od slubnego co i jak, bo albo do niej pojedzie, do szpitala, albo dowie sie czegos od corki.
Konczac na lepszej nocie - jako, ze slubnego nnie ma, to ugotowalam sobie skoroswit sagan zupy szczawiowej i zjadlam juz 3 michy...On nie lubie kwasnych zup, wiec albo robie ogorkowa albo szcawiowke. Dzis padlo na szczawiowke ;)
Opakowano - ogromnie szkoda mi twojej Somsiadki! Życie człowieka jest takie kruche…. i takie czasem nieprzewidywalne!
UsuńOj, to już druga chora sąsiadka, tym razem starsza. Smutno.
UsuńOjej, jaka przykra wiadomość o
OdpowiedzUsuńpani sasiadce, Krysiu.
Co do zup, to szczawiowa mniam, nie pamietam kiedy jadłam.
Ugotowalam rosół, i wyszlam posprzątać gruszki, upieprzyla mnie osa, zlało deszczysko, no ubaw po pachy, taka pogoda ,że co chwile pada. Wybralam troche lepszych gruszek i juz sa na patelni, bedzie maly sloiczek gruszkowego dżemu. Moze jeszcze uzbieram, , to trudne,bo sa juz podgnite od ukaszen owadow, lub spadajac roztrzaskują się, czasem sie uda kilka, to je zjadam.
Dobra gruszka nie jest zla. Uwielbiam takie w occie z odrobina gozdzika, ale na to musza byc takie nieco twardsze gruszeczki. Osa to koniec swiata, ja pare lat temu bylam uzadlona troche wyzej =lokcia, od wewnatrz - przez pare dni nie moglam zadnego wdzianka zalozyc! Przylozylas natke umiedlona???
OdpowiedzUsuńA ona mnie tak dziabnela przypadkowo, w wewnetrzna strone dloni, zadla nie zostawila, troche tylko piecze w tym miejscu.
UsuńW occie to sliwki robila moja tesciowa, jablka i gruszki byly w zalewie cukrowej,lub kompoty rowniez traktowane goździkami.
Ja do dzemiku dodalam trochę cynamonu, ale zapomnialam o soku z cytryny.
Ech, konfitura z gruszek wymiata. Miałam w poprzednim życiu gruszki i konfitur do wypęku. Chyba pojadę jutro na targ i kupię trochę. Narobiłyście mi ochoty.
OdpowiedzUsuńNie masz gdzies okazj do pozbierania spadow, na wsi mieszkasz, ludziska czesto nie zbieraja owocow, lub mają nadmiar, zorientuj się.
OdpowiedzUsuńRozmroziłam zeszłoroczne jabłka i rabarbar i upiekłam 2 placki. Oessu jakie dobre wyszły.
OdpowiedzUsuńPół jednego już nie ma. Taka to dieta bezcukrowa, która od 3-ch tygodni trzymałam. Muszę to kurze opasłe brzucho dotoczyć na spalną, bo znów 2-ga godz. się zbliża. Jutro znowu zbierać jabłka na działce chociaż ma być tylko +10 .
No to już dzisiaj jest to jutro. Co za dziw. Codzienny.
OdpowiedzUsuńU nas znowu przeddeszczowo. Kot się pcha do chałupy. No co za zwierzę bez wychowania. Siedzi na wycieraczce teraz i śpi na siedząco. Jak oczy otworzy, to się wpatruje do środka domu od razu. Miałam zamiar wybrać się na targ, ale ze względu na te chmury, jakoś mi się nie chce. Mało mi się chce ostatnio, przyznam się, i jakoś mi chandra dokucza. U nas we wsi taki fajny sąsiad odkrył w sobie chorobę, dwa dni temu przypadkowo rozmawiałam z jego dziewczyną i mi powiedziała, a wczoraj widziałam karetkę przed chałupą i go chyba zabrali do szpitala. Smutno czegoś.
Czasem to mi strasznie się czarno widzi wszystko, proszę Kur.
Życzę wiec światła w tę sobotę.
No właśnie. Dobrze że czasem. Częściej lub rzadziej, ale czasem a nie bez przerwy. Trzym się, Agniecha.
UsuńAgniecha, jeśli to sąsiad od lawendy to wczoraj zmarł :(
UsuńOrszulka
Osz cholera!
UsuńNo, tak, było na fejsbuku :( Strasznie mi przykro :(
UsuńU mnie pogoda w kratkę, bez sensu. Ani to dobry deszcz, ani to pogoda na ogrodowe hulanki. Byłam z Wałkiem w lesie, grzyba - poza mną - ani jednego. Jak żyć?
OdpowiedzUsuńUwidocznił się u mnie, jakiś blogowy brzyd, jak u MM do Rzon hahaha. Wpadnę potem.
OdpowiedzUsuńMnie deszcz cieszy, w Lubuskiem bardzo jest potrzebny. Trochę mnie dziś przegonił z lasu, ale i tak grzybów były dwie garstki, więc szału jeszcze nie ma. Zapasów suszonych z ubiegłego roku mam jeszcze tyle, że spokojnie mogłabym w tym roku sobie odpuścić, ale łażenie po lesie i szukanie grzybów to jedna z większych przyjemności , jakie znam :)
OdpowiedzUsuńZe zdobycznych jabłkowych spadów zrobiłam w tym roku musy w słoiki, ależ pychota wyszła , nie spodziewałam się , że takie smaczne będą.
Nie dajmy się smutkom i brzydom, `w kupie raźniej, jakby to nie brzmiało...
Kurczę, mp, u mnie susza aż trzeszczy, dosłownie. Myślę, że o grzybach mogę zapomnieć, chyba że sobie kupię, ale nie o to chodzi. Chodzi albowiem o to, by gonić króliczka:)
UsuńU nas leje!
UsuńI grzyby dziś zbierałam z bratem w deszczu, ale za to bez konkurencji. Ale wszystkie zabrał dla naszych rodziców, bo oni w Lubuskiem grzyba w tym sezonie pewnie nie zobaczą. Takie to dobre dzieci z nas się zrobiły - własne grzybki oddali starszym.
Cześć, byliśmy na spacerze i malym flomarku, kupiłam małą cukierniczkę . W drodze powrotnej sie rozlało , teraz znow slonko i tak juz,ktorys dzien z rzędu. 9 st.
OdpowiedzUsuńU nas dziś też słońce i deszcz, deszcz i słońce. Jakos tak wokół za dużo smutków. Teź mnie chandra dopadła i nie puszcza.
OdpowiedzUsuńA bo też, Izydoru, trudno się nie smucić w obliczu tego, co wokół. Robię co mogę, żeby mnie to nie zmogło. Jednak to bywa trudne - rozum sobie, a chandra sobie...
OdpowiedzUsuńDzień dobry, słonecznie, ale 7 st, mokro po deszczach okrutnie.
OdpowiedzUsuńDobrego nowego tygodnia! Kawa wypita, czekam z robotą aż bedzie cieplej i trochę mniej mokro.
Sprawdzę więc, czy z telefonu da się umieścić komentarz.
OdpowiedzUsuńTutaj w Dreźnie deszcz pada, ale drzewa wyglądają na szczęśliwe.
Ostatnio gdy byliśmy tu w czasie upałów, nawet wielkie drzewa miały zwisające liście.
Miłego dnia!
Powodzenia Agniecho, dobrych wiesci od lekarza! Do nas wlasnie zbliża się burza.
UsuńJutro znowu do Drezna, ale dziś było pozytywnie.
UsuńFajnie, Agniecha, cieszę się z Tobą.
UsuńJa tez!
UsuńA ja przemieszczam się z Synem z Krotoszyna w kierunku domu, od Krotoszyna wsiadła z nami mucha i jedzie, wysiądzie w Izerach to szok termiczny przeżyje ;)
OdpowiedzUsuńNo ale kto zabroni jej podróżować ;)
Orszulka
A coście w krotoszynie robili? Kiedys bywałam często w Krotoszynie. Na targu ipo nasiona traw. Robili mispecjalne mieszanki pastwiskowe.
UsuńOwieczko, byłam u siostry mojego męża na 3 dni.
UsuńMusiałam wyjechać z domu dla zdrowia psychicznego.
Zaczynam mieć wstręt do tego mieszkania w Ch.
A tak kiedyś kochałam to miejsce
Nie wiem co mi się stało, myślimy z mężem żeby posprzedawać co mamy i się wyprowadzić stad gdzieś na niziny.
Orszulka
O...aż tak? Ja z nizin na Pogórze a Ty na niziny. Może jednak nie?
UsuńOwieczko - az tak zle? Zaskoczylo mnie to, ze mozna az tak znielubic jakies miejsce...moze je inaczej pamietalas przez te lata.... Trzymam kciukaski, zeby Wam sie poukladalo wedle zyczen.
UsuńHmmmm Opakowana, Owieczka już się przenosiła teraz to Orszulka chce się przenosić.
UsuńOrszulko bardzo często nam się wydaje, że gdzieś tam...będzie bardziej przyjaźnie, tylko że nie ma miejsc idealnych.
A bywa i tak że to nie miejsce jest felerne, ale w nas jest niepokój i wtedy żadne inne miejsce tego nie zmieni, tylko trzeba dojść do porozumienia z samym sobą.
Dziefczynki, mnie tu nie było 16 lat…
UsuńWyjeżdżałam stad, co innego było, przyjechałam i przez ten rok nie mogę się pozbierać, bardzo dużo się zmieniło, a może to ja inaczej wszystko postrzegam ? W każdym razie nie czuje się tu szczęśliwa, wręcz mnie to wszystko przytłacza, nie chce mi się tu nic robić, moj zapał gdzieś uleciał.
No tak bywa czasem…
Orszulka
Jeśli czujecie , że chcecie się przenieść, to nie ma co gdybać, tylko łapać byka za rogi i szukać dobrego miejsca.
UsuńZgadzam sie z Dora, ale zrobcie sobie liste tego, czego chcecie, no i czego nie chcecie i gdzie mozna leciec na kompromis. Nam to wyszlo i nie zalujemy (tych kompromisow). I pojedzcie pobyc w takim wybranym miejscu, czy miejsce Wam odpowiada. Marija - nie ma miejsc idealnych, ale na przyklad ja - Koza - zawsze zerkam na trawe na nastepnej lace, bo jakas zielensza (na starosc to troche mija ;) ). Orszulka - 16 lat to duzo i swiat juz nie ten. A gdzies pode miastem, w ktorym jestescie, bo jak okolice ladne, to moze jednak...
UsuńMarija, może masz racje, może powinnam dać sobie czas aby wejść na stare tory i na nowo polubić to miejsce.
UsuńDom jest stary, mieszkają tu 3 rodziny a praktycznie nikt z nich oprócz mnie nie chce tu nic robić tylko patrzą na mnie, wiosna nasadziłam kwiatów żeby było ładnie, poprzycinalam krzewy, walczyłam z łopata, grabiami, nożycami i nikt mi nie pomógł, każdy przechodził i komentował z ironicznym uśmieszkiem, elewacja się sypie, jej remont wyceniono na 200 tys, to przekracza nasze możliwości finansowe i tak będzie stał ten dom w środku wsi obskurny i odrapany.
Sąsiad zbiera jakieś śmieci i to pieprznie tu, to tam, w dupie ma jakakolwiek estetykę, a mi ręce opadają
Ach, szkoda gadac wogole
Orszulka
Kurczę, Orszulko, myślałam, że jesteś szczęśliwa. Jednak w pełni Cię rozumiem, ja nie lubiłam starego Domu (tego, do którego musiałam wrócić po wiadomej historii) i rozpaczą przepełniała mnie myśl, że może utknę tam na dobre. Udało mi się ostatnim ślizgiem - ze względu na sytuację wokół. Dzisiaj nie byłabym w stanie szarpnąć Kuriozy, zmieniło się wszystko, głównie ceny. Tak więc trzeba to wszystko rozebrać na części, policzyć i rozważyć. Jeśli tak to czujesz, to nie warto się boksować, szkoda czasu.
UsuńA ja tylko Śląsk i, zwyboru, Warmia. Śląsk, bo to naszj dom rodzinny, a Warmia to nasz raj na ziemi. Lubimy jeziora, ale najbardziej kameralnie. Ale my od od 30 lat wiemy co chcemy. Trzeba przede wszystkim wiedzieć czego się w życiu chce i do tego dążyć. A jak się już to ma to to się wie, że to jest to.
UsuńDo Marii Nowickiej piszę. Nie ma co szukać, co się ma. Tylko trzeba o tym wiedzieć.
UsuńOpakowano, Orszulko, ja też koza, ale właśnie nie patrzyłam na tę trawę za płotem, dopiero teraz mi się zmieniło. A zawsze myślałam, że będę tu mieszkać do końca życia. Ostatnio dobiła mnie sąsiadka idiotka, inaczej jej nie potrafię nazwać. Ciągle przycinała rosnące pod balkonami krzewy, kompletnie bez sensu i bez znajomości rzeczy. Kilka razy zwracałam jej uwagę, grzecznie, żeby nie było, ale w tym roku przeszła samą siebie; wszystkie krzewy, jaśminy, krzewuszki, przycięła na około 40 cm, forsycję na jakieś 60, piękny, stary, kilkudziesięcioletni lilak wycięła do gołej ziemi (przy pomocy faceta z piłą mechaniczną, o czym dowiedziałam się od znajomej z sąsiedniego bloku), za to zostawiła (też przycięty, ale na jakieś 1,20 m) zwykły lilak, który de facto jest tylko podporą dla dzikiej róży, która była podkładką i kiedyś tam odbiła od korzeni tej szlachetnej. A dzikuskę zostawiła, bo jej się podoba. Dobrze jeszcze, że darowała sadzonym w tym samym czasie co krzewy, o których wyżej pisałam, ślicznym różowym różom.
UsuńJuż się nawet nie wściekłam, tylko mi ręce opadły i nagle pomyślałam, że chyba nie chcę tu mieszkać.
No wlasnie, bliskosc ludzi potrafi zatruc WSZYSTKO i czlowiek nie widzi piekna. Orszulka - uciekajcie nawet do lasu zamieszkac w szalasie. Jak przeczytalam, to krew mnie zalala na takich kretynow!!!!!!!!!!! Orszulko - chyba jednak nic nie poradzisz :((((( Ninka - chyba bym uciekla. O ile durna baba nie jest 100 letnia staruszka i moznaby sie spodziewac tego tam. Ale krzywde jaka zrobila - tego sie nie da odbudowac, o tak w dwa sezony. Chyba bym sobie postawila drzewo na balkonie i zarosla piecioklapkiem, zeby sie odgrodzic....
UsuńO, to jest myśl! Pięcioklapek! On szybko rośnie :D
UsuńNinka, wysiecze go babon zanim zdąży puścić wąsy. Masz jakiś pomysł na ucieczkę?
UsuńHano, pięcioklapek w skrzyni na balkonie, mieszkam na pierwszym piętrze :D
UsuńPomysłu na ucieczkę jeszcze nie mam. To tak mi się ostatnio urodziło, tydzień temu mniej więcej.
Leje od trzech dni.
OdpowiedzUsuńAno jak z cebra. I grzmociło i pioruniło, ale teraz tylko woda.
Usuńe tam, u mnie pokapuje niemrawo, śmich pusty.
Usuńu mnie sucho i podlewam.
UsuńDzisiaj podlałam ogród.
UsuńU nas nawet lało i gradobiło .
OdpowiedzUsuńA u nasz nic a nic. Znowu sucho. I slonecznie i wietrznie, czyli jeszcze suszej.
OdpowiedzUsuńA my dzis wreszcie nad morzem bylismy - po muszlach sie szlo. Nazbieralam, wbrew sobie, pol wora i porozkladam tu w ogrodku i w PL kolo ladowiska dla helikopterow (hrehrehrehree)
Co jestem nad morzem to malo muszelek, a też chciałam na skalniaku porozrzucać.
OdpowiedzUsuńBry wieczorową porą. Rodzinka moja w postaci Drugiego się zapowiedziała i już jest u nas na Warmii. Dżisus. My też już na lądzie. Jaka ja jestem przeszczęśliwa. Nic mi do szczęścia więcej nie potrzeba, czego i Wam Kureiry WSZYSTKIM życzę. Wiem, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Chciałbym żeby tak zostało. Kuriery Wszeliakie, żyjcie pełnią życia. Tak jak Wam serce dyktuje. Pa, pa na pewno. Zawsze Was czytam a Wy macie pisać. WSZYSTKIE!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń😃😃😃 milych chwil z rodzinką, axh jak ja bym chciala tak wespół,zespół, tęsknię za tskim swobodnym wspolnym czasem z corkami.
OdpowiedzUsuńDoruś, doceniam każdą minutę swojego poruszania się bez bólu. Po tym, co ostatnio przeszliśmy z Małżem, wiem, że jestem szczęściarą do potęgi. On przeżył a ja poruszam się w miarę sprawie. I popływaliśmy pod żaglami. I nasz Pierwszy i nasz Drugi dbają, żeby nam było świetnie. Mogę umierać jako przeszczęśliwy człowiek.
UsuńNo i tak trzymajcie Sabało!
UsuńOrszulko, no to faktycznie. Co innego, gdyby współmieszkańcy byli z Twojej bajki.
OdpowiedzUsuńU nas w okolicy była trochę podobna sytuacja. Rodzina mieszkała w sporym, poniemieckim domu, że wzgl. na niemożliwe do uregulowania sprawy spadkowe właścicieli było od groma, na remont nikt nie chciał płacić a mieszkańców nie było stać, w końcu w tej samej wsi zbudowali domek nowy taki jaki chcieli. A poprzedni dom stoi i się powoli rozsypuje. I trudno się dziwić ich rozwiązaniu.
Orszulko podepnę się pod Agniechę, jeśli współmieszkańcy są z innej bajki niż wy to lepiej stworzyć sobie miejsce w przyjaznym środowisku. Tylko że to nie jest dobry czas, tak jak pisze Hana, jakiekolwiek budowy i remonty są wielkim finansowym wyzwaniem.
UsuńMoja bratanica zaczęła się budować 4 lata temu, w Jordanowie, jej mąż dostał tam działkę od rodziny. Aktualnie są na etapie wprowadzania się właściwie na budowę. Bratanica zestresowana na maksa...
Tak że lepiej wszystko sobie dokładnie rozważyć!
Ale co to jest przyjazne srodowisko - troche jak ze szkola, w starym miejscu bylo kilka liceow, dzieci poszly do tzw najlepszej (nota bene...uwaga - katolickiej. Wiekszosc Polakow tu na sile pcha dzieci do katolickich szkol...). Synus uciekl z niej po 1 klasie maturalnej, Coreczka dotrwala do Bozego narodzenia w 1 maturalnej. Niby wszystko tak samo (mieli naprawde swietnego dyrektora), ale troche nauczycieli sie zmienilo, doszly nowe dzieciaki (tu nie kazde liceum ma klasy maturalne, bo obowiazek nauki jest do malej matury czyli 16 lat). Teraz i tego dyrektora nie ma i to chyba najgorsza szkola w oklicy, pod kazdym wzgledem. Czyli okolica moze byc przepiekna i spokojna, a wystarczy, ze sie sprowadzi po sasiedzku jakas lajza, vide: Nasza Prezesowa, ktorej dojezdzajacemu sasiadowi przeszkadzaja psy... Orszulko - nie wygrasz, zacznij szukac czegos (nwet tego szalasu w lesie, jako zatkajdziury, chocby po to, zeby uratowac klepki w glowie....albo wracaj do UK - zebys Ty wiedziala, jak u nas jest fajnie, tfu tfu przez lewe ramie)
UsuńMarija, jeśli sprzeda się dom i kupi/zbuduje nowy, to wyjdzie na jedno. Wszystko zależy od tego, za ile się sprzeda, a za ile kupi.
UsuńI ile trzeba wwalic w nieruchmosc w ramach remontow. Czytam blog faceta, co ma PONa. Wlasnie po latach mieszkania we Wloszech i Francji (ok 20 lat) wrocili do Szkocji. Kupili wiejska chalupe (musieli raz dwa, bo podobno jakis projektant mody z Paryza przejezdzal i zaczyl sobie kupic ich duzy wiejski dom. Dawal tyle, ze grzechem byoby odmowic. Ale i tak biedni nie sa. Niemniej jednak w 3 miesiace (albo i mniej) sprzedali, kupili i juz mieszkaja od paru tygodni w Szkocji (kolo St Andrews, czyli pieknie, ale w Szkocji wszedzie jest pieknie!). No i napisal wlasie, ze cos im zaczelo kapac. Przyszedl hydraulik i mowi, ze plastikowe rurki od prysznica i pod podloga czy w suficie zostaly zagospodarowane przez myszki polne - dom stal pusty pol roku. Podobnie zagospodarowany bardzo szczegolnie - myszki pozarly rurki.... Teraz nie tylko trzeba wymienic armature, ale zrywac podloge i tynki w lazience i dokola....
UsuńOpakowana, sąsiada ignoruję totalnie, na szczęście ostatnio jakoś rzadziej tu bywa. Mam go bardzo głęboko w pompce. W ogóle nastała przepiękna dla mnie pora roku. Letniki dawno wyjechały, cisza aż w uszach dzwoni, a do kol. D. można lecieć w piżamce. Bosko.
OdpowiedzUsuńO, superancko!
UsuńNo, Dora, trafiło mi się na końcówce:)))
UsuńNo co Ty, Hana, w samej piżamie, bez szlafroczka!? Chciałabym już skończyć z tymi jabłkami i pofrunąć znowu do kraju. Wena twórcza dusi się pod owocami.
OdpowiedzUsuńBacha, spoko. Nawet nad jezioro mogę lecieć w piżamce. Takie mam wytworne.
UsuńFaaaajnie. Jak jezdzilismy na Kaszuby i do chalupy przynalezal i spry zagajnik sosnowy (maslaki) i kilka brzoz i debow (wszystko inne) i sporo wysokiej trawy (kanie czyli grzyby sniadaniowe) i jeszcze kawal lasu, to z przyjaciolka skoro swit chodzilysmy na grzyby w pizamach i w kaloszach. Przez dlugie lata jak sie wpisalo w gugla Krysia Thompson i zdjecia to na 1 miejscu bylam ja nad gorka grzybow dzierzac duzego w dloni. Obie jestesmy, jako dowod, w pizamach :)
UsuńJest rano, zimno, mokro. W domu już nie zimno, bo ogrzewanie włączyliśmy. Chyba jeszcze ma zamiar spaść deszcz. Ja tu się, w piżamie jeszcze będąc, zastanawiam, czy by się nie wypuścić na grzyby. Kawa pomoże mi z pewnością w podjęciu decyzji.
OdpowiedzUsuńSpadła nam kratka z wyciągu kuchennego, na dworze, i już tam do niej zaglądają zainteresowani możliwi mieszkańcy. Latający już ją wciskał z powrotem, ale wylatuje. Trzeba będzie przykleić czymś bo inaczej sikorki skolonizują mi kuchnię.
Miłego dnia!
Sikorki sa fajne, Agniecho. Czy dla wszystkich by miejsca nie nastarczylo?
UsuńU nas chlodek wyrazny, szorty odkladam na kupe letnich szmat do schowania do nastepnej wiosny, ale przyjenie jest, wyraznie jest powyzej 19.5 i w salunie, bo kalafiory sie nie wlaczaja (ta temperatura to rzecz wzgledna, bo termostat jest w w/w salunie i od niego zalezy co sie dzieje w reszcie domu, w palmiarni jest 17 a w salunie 19.5 a w kuchni 20. A drzwi do palmiarni wlasnie otworzylam i pewnie sie wyrowna.
Siedze przykuta do telefonu, papieru i olowka i czekam na spoznione zlecenie. Moze nie zadzwonia....zapadlam na Wordle i Wordle - zgadywanka. Znacie? Jest wersja polska? Dzis kraj zgadlam od reki, choc z republika kongo mam niewiele wspolego. I jeszcze sie zastanawialam czy wstawic Kongo czy dem. rep. kongo. male litery, bo mi sie nie chce...
Mialo byc Wordle i Worldle (juz mi sie chce wstawiac duze litery)
UsuńNie wię o czem piszesz Opakowano, ale baw się dobrze.
OdpowiedzUsuńU nasz w chalupce też zimno jakoś , ale zagrzalo sie od piekarnika, bo J piekl ten swoj chleb. Ogrzewanie wlaczyl raz zeby sprawdzic czy wszystko ok, bo to ogolny piec jest na 4 mieszkania. Dzis rano bylo 3 st, o ósmej juz 4, a teraz sloneczko i ciepelko w nim przyjemne. Psy szefostwa wygrzewaja sie w wintergarden, a ja ide myc okna od zewnatrz, później czeka mnie sprzatsnie lisci i, zołedzi, i to bedzie koniec roboty na dziś. Do 16 zleci piorunem.
Dora - Wordle - trzeba zgadnac 5 literowe slowo. Masz 6 podejsc. Pokazuja sie na zielono litery, ktore w slowie sa i na dobrym miejscu, na zolto - jak sa w zlym miejscu. Czasem szalu mozna dostac, bo czlowiek gapi sie w klawiature, na 4 litery dobre, ale w zlych miejscach....hrehrher a Worldle, to trzeba zganac kraj, ktorego ksztalt jest namalowany. Z tym, ze nie jest to w skali, czyli np Chiny sa tak duze, jak Wyspy Cook'a,,, jak w ogole z niczym mi sie nie kojarzy, to patrze, jakie ma granice - jak proste linie i kat prosty czesto, to polnocna czesc Afryki, Bliski Wschod i szczelam w ciemno. I mowi mi, jesli nie trafilam, ile kilometrow dalej i w ktora strone mam myslce. Czasem biore pierwsze z brzegu panstwo, co mi przychodzi do glowy, bo wtedy mam orientacje, czy patrzec na druga strone globusa czy jestem blisko. Owszem, bylam raz blisko Tadzykistanu, ale do glowy mi nie przyszedl, tylko wszystko dookola. Wciaga jak cholera, ale madrze wymyslili, bo mozna tylko raz grac dziennie. A w miedzyczasie ogladam mapy. I spisy panstw na tej grze - niektore sa mi w ogole nieznane - Posiadlosci Antarktyczne Francji, luzno tlumaczac. Mnie usadzila Gwinea Rownikowa oraz Sahara Zachodnia. Owszem, slyszalam, ale nie na tyle, zeby pamietac. ;)
UsuńCo do tego ze slowami, to moja Coreczka gra w to poczwornie - ja bym zglupiala od reki. Jedno slowo mnie meczy!
Za to jak mózg pracuje!
OdpowiedzUsuńZwoje sie rozkrecaja i prostuja ;)
Usuń