Naturalnie maturalnie,
bo matury są teraz jednym z najważniejszych tematów. Ja zdawałam maturę blisko pół wieku temu. Matematyka była wówczas obowiązkowa, ale tylko pisemna. Mieliśmy mniejszą skalę ocen, nie można było dostać oceny celującej, a dwójka oznaczała, że się nie zdało.
Jak to było?
O tym, czy kasztany kwitną, czy nie, w ogóle nie myślałam, zresztą u nas
kasztany rzadko zakwitały w tym czasie, mało tego; bywało, że na początku maja
pojawiały się dopiero pierwsze liście na drzewach. Kasztany kwitły bliżej
połowy maja, w drugiej dekadzie miesiąca. Myślałam tylko o maturze i oczywiście
strasznie się bałam. Ale miałam dobrych nauczycieli. Wymagającą, ale umiejącą
wszystko dobrze wytłumaczyć matematyczkę i bardzo fajną polonistkę, która nie
hamowała inwencji i potrafiła pobudzać wyobraźnię. Historyk też był fajny, ale
ja wmówiłam sobie, że nie lubię historii i zdawałam ją tylko dlatego, że była
na egzaminach na studia.
Żeby sobie przypomnieć niektóre fakty i daty zajrzałam do swojego pamiętnika, przytaczam
więc oryginalne fragmenty dotyczące matury:
„5.V. Niedziela.
Jutro matura z polskiego. Wydaje mi się, że nic nie umiem. Strasznie się boję i
w ogóle czuję się okropnie.
(…)
7.V.Wtorek.
Wczoraj zdawałam pisemny polak. Tak się bałam. Ale tematy okazały się bardzo
łatwe. Ja wybrałam II temat: „Mój stosunek do ideałów i bohaterów epoki
romantyzmu.” Było w ogóle 5 tematów. Mam wrażenie, że mniej niż dostatecznie
nie dostanę, ale bardzo bym chciała dostać 4. Po prostu miałam 4 na dopuszczenie
i doprawdy, wstyd byłoby mieć 3 z pisemnego egzaminu. Jutro pisemna matma Jest 5 zadań – trzeba wybrać trzy (za trzy dobrze
zrobione - piątka). Mam nadzieję, że
zrobię chociaż dwa.
(…)
Z matmy zrobiłam trzy zadania. Trzy zadania dobrze! I zarobiłam piątkę. Z
polaka pisemnego 4. Z ustnego też. Najgorsza była ustna historia. Prawie nic
się przed egzaminem nie uczyłam, byłam „wyjątkowa noga”. Tylko szczęście,
wyjątkowe szczęście, mogło sprawić, że zdam maturę. I sprawiło. Dostałam
upragnione trzy. Uff! Kosztowało mnie to nieuczenie się histerię w
przeddzień i w dzień egzaminu. Poryczałam sobie solidnie. Ale wszystko O.K.!”
Były i zabawne momenty. Kiedy przyszłam do szkoły, żeby
sprawdzić wyniki egzaminu pisemnego, natknęłam się na moją polonistkę.
Ukłoniłam się oczywiście, a ona spytała groźnie: Jak się pisze „rząd”? Na co
bez zastanowienia odpowiedziałam: Przez „rz”! Okazało się, że napisałam z
błędem, przez „ż”. Nauczycielki, sprawdzając maturalne rozprawki, zaopatrywały
się w baterię piór i długopisów i niektóre błędy poprawiały. W końcu uczyły nas
przez cztery lata i wiedziały, jakie kto robi błędy, a trzeba pamiętać, że jeden
błąd ortograficzny obniżał ocenę o jeden stopień.
Z kolei podczas pisemnej matematyki
wyniki konsultowałam z kolegą, który siedział w rzędzie pod oknem, a ja
siedziałam trzy rzędy dalej, pod ścianą. Zdania rozwiązałam przed przerwą
śniadaniową, ale zostałam, bo były kanapki z szynką. A podczas przerwy nasz
woźny, rozdając kanapki, pytał: Kto chce ściągę? Kto chce ściągę?
To teraz wy, Kurki. Jak to było z waszymi maturami? Piszcie!
Moja matura, do której nie przystąpiłam była 38 lat temu, w liceum dla pracujących i miałam wybór, albo matura, albo zdrowe dziecko - siódmy miesiąc ciąży. Elwira urodziła się w lipcu, a ja nigdy, nie podeszłam do matury. Czy żałuję? Nie, to był taki czas, takie warunki i dwójka dzieci.
OdpowiedzUsuńPierwsza 😘 i dzisiaj widziałam kwitnące kasztany 🤗
UsuńŻycie układa różne scenariusze, a matura nie jest czymś niezbędnym, wszystko zależy od nas.
UsuńMatura, nie matura,
fajna z Ciebie Kura :D
Bogusia, przybij piątkę ! Ja w takim samym stanie byłam chyba w tym samym roku (85 ?) , tle że jednak podeszłam do matury w zwykłym liceum i zdałam całkiem dobrze, a urodziłam 10 lipca :) To były takie czasy, że abym mogła podejść normalnie do matury trzeba było zabawić się w teatrzyk- ja o ciąży w szkole nie mówiłam, a nauczyciele udawali, że niczego nie zauważają... Tylko moja wychowawczyni donosiła mi podczas pisemnego z historii kolejne bułki ze słowami- "jedz, ty się teraz musisz dobrze odżywiać" :) I ja też nie żałuję, fajnie, że Ty również sobie poradziłaś.
UsuńW 85 roku urodziła się moja córka, 4 kwietnia. Ale ja miałam wtedy 30 lat :)
UsuńNawet teraz się zdarza, że dziewczyny w ciąży mają trudności w szkole, więc w gruncie rzeczy ta zmowa milczenia była czymś bardzo pozytywnym.
Gdy maturę zdawać trza,
to o ciąży cicho sza!
Moja Coreczka urodzila sie tez w 85. Byla zaplanowana na po-egzaminach - konczylam 1 rok studiow w UK. Przez 1 semestr na 2 roku jezdzila ze mna na uniwerek co rano. Potem byly zmiany i dokonczylam studia 3 lata pozniej i gdzie indziej.
UsuńDla mnie matura to były takie zwykłe egzaminy, które trzeba było pójść i zdać i tyle na ten temat - nic nadzwyczajnego. Pamiętam, że zdawałam polski, matematykę, biologię i angielski. Podczas czterech lat nauki w moim liceum wymagania były zawsze tak wysokie, że matura to była formalność. Zdałam wszystko na pięć, i jeszcze wyszłam przed czasem. Bez nerwów.
OdpowiedzUsuńTeraz też myślę, że to zwykły, prosty egzamin i tak mówiłam moim dzieciom. Nas, niestety, straszono i kładziono ogromny nacisk na konieczność zdania matury, jakby oblanie matury miało być końcem świata. Za to chyba wyczerpałam na maturę wszystkie nerwy i do egzaminów na studia podeszłam zupełnie obojętnie, co poskutkowało znakomitym wynikiem i nagrodą za najlepszy egzamin na moim kierunku.
UsuńZwykłe egzaminy, nic nadzwyczajnego,
Usuńwięc, jak Nietutejsza, nie bój się niczego :D
Maturę zdawałam 45 lat temu i mocno mi się już zatarła w pamięci. Bardziej pamiętam okoliczności niż tematy, to znaczy mam przed oczami salę gimnastyczną i pamiętam jak byłam ubrana ;) I zdanie kolegi, widzisz tak żeś się bała, a dałaś radę :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że polski napisałam najlepiej z całej klasy, ale poziom mojej klasy z polskiego nie sięgał wyżyn ;) albowiem chodziłam do technikum budowlanego.
Z racji tego że chodziłam do technikum, to pisałam także pracę dyplomową, było to coś na temat form do prefabrykatów betonowych.
Jako przedmiot dodatkowy też wybrałam pisanie pracy, tematem była współpraca gospodarcza z zachodem, a dla przypomnienia, były to socjalistyczne czasy w naszym kraju. Obok mojej szkoły był FAT oni współpracowali z RFN, poszłam tam po materiały źródłowe i okazało się, że nie mogą mi wiele dać, bo to tajne materiały ;) Pracę jakoś tam napisałam i zaliczyłam.
Marija, choć techniczną maturę pisała,
Usuńto się i humanistką dobrą okazała.
Nie zdawałam matury.
OdpowiedzUsuńNasza Dora matury wcale nie zdawała,
Usuńale popatrzcie tylko, jak nam się udała :D
Hre,hreh, gupiam jak but, a juz z matematyki jak to teraz sie ładnie nazywa, dyskalkulia.
UsuńMogę być Anonimowy-Teresa Orka-też nie zdawałam matury.Byłam pierwszym rocznikiem,który mógł nie zdawać matury a mieć średnie wykształcenie.Kończyłam technikum wieczorowe dla pracujących a w trzeciej klasie owego technikum byłam w chyba w trzecim miesiącu ciąży.Byłam przy maturach jako...robiąca kanapki i pisząca ściągi.Roznosił wychowawca z zawodówki i paru innych.Historyk mi powiedział"generałowa to taka x zdaje maturę a "pani" nie?"a ja miałam pietra.Czy żałuję?Nie.Znam głupszych odemnie z tytułami. :)
UsuńChociaż przed maturą mocno się broniłaś,
UsuńRozumem nawet profesory przegoniłaś ;)
Kariera i klęska ,jako elementy składowe losu ludzkiego! Bosz ,pamiętam!43 lata temu to był temat z egzaminu ustnego z polskiego!A pisemny polski pisałam w formie pracy o Melchiorze Wańkowiczu i Jego Ziela na kraterze . Książka ,która na zawsze weszła we mnie.A Na ustnej z polskiego moja polonistka wredna nawiązała do pracy i zapytała ,jakie hasło reklamowe napisał Wańkowicz???????????Wiedziałam ,bo przeczytałam wszystkie Jego książki , właściwie reportaże .A matematyka ,jako że osioł ,to przy mnie gwiazda z liczenia ,zapisałam na 5 ,dzięki ściągom.Ale moja matematyczka powiedziała,no chyba nie myślisz ,że dostaniesz więcej niż 3!!!!!!!!!!!!To było boskie! Pytanie do Kur !Jakie hasło wymyślił Wańkowicz? I gwarantuję ,że Wszystkie je znają!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPfff... łatwizna. Cukier krzepi!
UsuńHano !Wiedziałam!Jesteś Mistrz!!!!!!!!!!!!!!
UsuńNo, wiem oczywiście. Jest też rozwinięcie, nie wiem niestety, czyjego autorstwa.
UsuńCukier krzepi - wódka lepiej.
Ja na ustnym z polskiego miałam coś z Oświecenia, chyba coś o Konarskim. Drugiego pytania nie pamiętam, a z gramatyki miałam podać definicję synonimu i przykłady. Pamiętam, że zdziwiłam się, że tak łatwe pytanie może być na maturze. Natomiast z historii nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że omal się nie wyłożyłam na Henrykach śląskich.
Margaret nas przepytuje;
czy maturę nam szykuje?
Ninko! Czapki z głów! Tak to podobno dołożyła warszawska ulica .Podobno to był przedwojenny szczyt zarobków ,tyle kasy ,za dwa słowa.
UsuńDora, nic wielkiego Cię nie ominęło.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam tytułu pracy z polskiego, ale było to coś z romantyzmu. Z polskiego byłam dobra, więc nie sprawiło mi to trudności. Gorzej z matematyką. Masakra. Do dzisiaj jestem debilem w tej dziedzinie i do dzisiaj śnią mi się różne klasówki z matmy. Zdałam wyłącznie dzięki ściądze przyniesionej mi przez - uwaga - WYCHOWAWCZYNIĘ. Ile mnie to wszystko nerwów kosztowało wiem tylko ja.
Hrehrehre, to tak jak mnie historia :)
UsuńHana, mimo nerwów zdała,
a więc świetnie się spisała :D
Ja się zawsze miałam za humanistkę, a matmę napisałam lepiej niż polski. I to samodzielnie. Był rachunek prawdopodobieństwa, który od początku ogarniałam i geometria przestrzenna, z którą nie miałam najmniejszych trudności, bo mam dobrze rozwiniętą wyobraźnię przestrzenną. Nie pamiętam, jakie było trzecie zadanie, chyba działania na wielomianach i właśnie to konsultowałam z kolegą, świetnym matematykiem. Okazało się podczas tych konsultacji, że wynik się zgadza :)
UsuńNinko , podziwiam. Ja nie mam wyobraźni przestrzennej za grosz,a pisałam z funkcji trygonometrycznych ,to koszmar pisać o czymś o czym się nie ma zielonego pojęcia!Dobrze,że umiem przepisywać .hihihi
UsuńAle pisać poprawnie przecinkowo ,to nie nauczę się chyba do końca życia!!!!!!!!!!!!!
UsuńMargaret, z przecinkami nie Ty jedna walczysz. Ja, na ten przykład, nadużywam.
Usuń😃😃😃
UsuńTeż nadużywam. I pomyśleć, że kiedyś obowiązywała interpunkcja deklamacyjna, można było sobie pozwalać.
UsuńA zdawałam jeszcze historię ,ale to była tylko przyjemność nie licząc zdenerwowania .
OdpowiedzUsuńJa też historię. Tylko dlatego, że z humanistycznych nie bardzo był wybór. A wybierałam się na romanistykę. Skutecznie zresztą.
UsuńA wiemy o tym ,że wiedza ,to nie ta książkowa ,tylko nasze całe życie i nic tego nie zmieni . Bo można być bucem mając tytuły profesorskie !Boszzz piszę na raty ,bo Bobisław mnie poganiał do sprzątnięcia kuwety!
OdpowiedzUsuńAle nie zapomnę miny mojego dziecka ,jak spotkałyśmy kilka lat temu rosjankę ,która usiłowała się w Holandii dogadać po rosyjsku !Szczenę zbierał dziecek z podłogi ,że mamunia się dogadała i odpowiedziała ,aż ta mnie uściskała! Nacja z małej litery ,bo tak teraz uważam .O
OdpowiedzUsuńŚwinte słowa, Margaret. Znam paru utytułowanych buców i wielu ludzi mądrych bez tytułów. Nie ma żadnej reguły.
OdpowiedzUsuńPS. Wtedy Wańkowicz jeszcze nie wiedział, że tak bardzo ten cukier nie krzepi.
Ja zdawałam w 1976 i też, jak Ninka, jako humanistka, ogromnie bałam się matmy. Okazalo sie, ze samodzielnie!!! rozwiazalam 3 zadania, czyli na 5. Z polskiego na 4, pisałam temat z oswiecenia. Ustny poszedł bardzob łatwo, ale najsmieszniejsze było to, ze miałam na ustnym podobny temat jak na wstępnym na studia, z "Granicy" Nałkowskiej. Dodam jeszcze, ze jedno zadanie z matmy, obliczanie granicy funkcji, przyśniło mi się w nocy przed egzaminem:)
OdpowiedzUsuńJednak powiem szczerze, ze bardzo się denerwowalam, zresztą zawsze na egzaminach tak było.
Wankowicz jeszcze wymyslil haslo, jesli mnie pamiec nie myli, Lotem blizej (chyba).
UsuńTo pisałam ja - Irmina
UsuńA potem ktoś uzupełnił: "...niż bezpieczniej".
UsuńTeż to slyszałam:)
UsuńIrmino, ja pisałam w 74. Aż mi się przypomniał Twój komentarz na temat piosenki, której pewnie nie pamiętamy. Sprawiałaś wrażenie, że myślisz, że jesteś tu najstarsza Jak widzisz nie. Zresztą my tu wszystkie młode duchem, a ja też na początku myślałam sobie, że ten Kurnik to takie fajne młode towarzystwo i czy aby na pewno tu pasuję :D:D:D:D:D
UsuńA propos Lotu; moja Ciocia i kuzynka pracowały na Okęciu i od nich usłyszałam rozwinięcie innego hasła reklamowego, "Lataj Lotem".
UsuńLataj Lotem!
Lepij zimo.
To ja, Hana.
UsuńOtóż Ninko, właśnie ten duch młody przez nas przemawia!
I to zapewne ten duch młody mnie kieruje, na ktore blogi warto zajrzec:)
UsuńIrmino ♥♥♥
UsuńHumanistki już tak mają,
Usuńże i matmę ogarniają :)
Hmmmm...... no cóż w Kurniku to chyba ja jestem najstarsza bo matura była w 1972r.
UsuńAle, ale, o maturach my tu dzisiaj.
OdpowiedzUsuńNiewiele pamiętam, przyznam się szczerze.
Wiem, że wszystko zdałam, no bo przecież inaczej na studia by mnie nie wpuścili, co nie?
Wiem, że był polski, matma, historia chyba, język jakiś? Jejku, przypuszczam, że mam jakieś świadectwo maturalne gdzieś, ale nie wiem gdzie...
Wiem, że ustnych matur się bałam. Na pisemnych, w ogromnej sali, było raźniej. No i ściągi kursowały, chociaż nie pamiętam już jak. I akurat z matmy i polskiego nie były mi potrzebne.
Bogowie, wróćcie mi pamięć!
Oj tam, oj tam :D
Usuń"Bo budzi się z nocy nowy dzień
Nieskalanie czyste niebo
Co było wczoraj odeszło w cień
Niepamięci niech się świeci
Cud
Niepamięci, cud niepamięci"
Agniecha pamięć gdzieś tam zagubiła,
Usuńpamięta tylko, że matura była ;)
Lepiej pamiętam studniówkę i komers. Beztrosko było. Najpierw musiałam napisać pracę nt. ekonomiczny i ją obronić, żeby mieć tytuł technika ekonomisty i móc podejść do matury. Maturę po prostu zdałam, żeby iść dalej w tym samym kierunku. To, co dla innych było nudne jak flaki w oleju, mnie akurat pasowało. Od razu wiedziałam, że biuro rachunkowe to jest to. I tak do dzisiaj. Dzięki temu żyję sobie jak mi pasuje i jestem dalej w stanie pasjonować się zmieniającymi się przepisami i rozliczeniami finansowymi dla tych, co szerokim łukiem omijają temat, ale płacą za to nieźle. Płacą i ponoć płaczą, ale jakoś łzy im nie lecą.
OdpowiedzUsuńZapomniałam napisać, że maturę zdawałam w 1983 r. a na ustną wybrałam j. francuski, bo akurat korespondowałam z Ahmedem z Tunezji poznanym przez czasopismo "Kontynenty" i koniecznie chcielibyśmy się spotkać w realu, co nigdy się nie udało. Potem on się ożenił, ja wyszłam za mąż i kontakt się urwał.
UsuńTo ja, Hana.
UsuńSabała, to Ty młoda koza jesteś.
Może i lepiej, że z Ahmedem nie wyszło? Te rachunki po francusku...
Moja mama od początku pracowała w księgowości i poza okresem rocznego bilansu chwaliła sobie tę pracę.
UsuńNasza Sabała od razu wiedziała,
z jakiego powodu maturę zdawała :)
Wiedziała tak na 90%. Ale plan był. Był i plan B. Zrobiłam uprawnienia na pilota wycieczek zagranicznych jakby tak iść w stronę biura podróży. Faktycznie rachunki po francusku byłyby skomplikowane.
UsuńJa w zeszłym roku, będąc w kraju uświadomiłam sobie, że od matury minęło 50 lat. Zatelefonowałam do koleżanki, która jeszcze raz obliczyła to 50-lecie i postanowiłyśmy z jeszcze jedną koleżanką zorganizować huczne obchody. Co się też udało.
OdpowiedzUsuńA maturę przeżywałam bardzo, bo domu była taka atmosfera, jak chcesz iść na studia bez matury?
Zawsze byłam dość nerwowa, więc maturę odchorowałam. Z matematyką poszło dobrze, z polskim jeszcze lepiej a najlepiej z geografią (takie same tematy miałam na egzaminie na studia).
Pamiętam, że z polskiego pisałam coś o pozytywistach, z matematyki głównie geometria wykreślna, z geografi zasoby ropy naftowej na świecie.
No i pamiętam jeszcze, że po maturze pojechaliśmy całą rodziną do Jugosławii i tam Tato kupił mi w nagrodę prześliczny ciemnorudy płaszcz zamszowy a po powrocie długie, jasnoszare futerko.
OdpowiedzUsuńPamiętam do dzisiaj jak się cieszyłam.
A za oknami kwitły kasztany na Plantach.
OdpowiedzUsuńTak tu cicho, Kurencje chyba próbują napisać coś na aktualne tematy maturalne (hrehrehre).
OdpowiedzUsuńZa rok będą moje maturalne złote gody :D
OdpowiedzUsuńFajne miałaś.
Bacha swoją maturę świetnie napisała
i za to wypasione prezenty dostała :)
ale
Skąd to "ale"? Nie chciałam go tu.
UsuńJa tam niczego nie dostałam. Widocznie rodzice uznali, że łaski nie robię .
OdpowiedzUsuńHanuś - to tak jak ja, żadnych prezentów za zdane egzaminy, nigdy. W domu była straszna bieda. A moja Mama zawsze mi powtarzała, że zdać - to jest mój za**any obowionzek. W głowie mi się nie mieściło, że może być inaczej. Więc nic za maturę, nic za wstępny na studia, nic za dyplomowy. Ale kiedy przyniosłam dyplom ukończenia studiów do domu, to Mama powiedziała: “Jestem z ciebie dumna!”, a ja pamiętam to do dziś 🙂
UsuńTo nie do końca były prezenty za zdane egzaminy tylko tzw. wyprawka w dorosły świat. Skończyły się mundurki szkolne. Moja Sis też taką "wyprawkę" dostała.
UsuńNo i okazuje się, że to ale było nie bez przyczyny, bo wierszyk nie do końca mówił prawdę :D:D:D
UsuńQuiz z tegorocznych pytań maturalnych : na 20 pytań tylko 16 poprawnie, buuuuuu, dostałam 4.
UsuńNinko, to ja głupio napisałam "w nagrodę" .
UsuńNietutejsza, u mnie biedy nie było, był zimny wychów i motywacja negatywna. Wolałabym biedę. Nikt i nigdy nie powiedział, że jest ze mnie dumny.
UsuńDokładnie tak samo było u mnie, Hano.
UsuńJa widziałam, że mama jest zadowolona, ale nie powiedziała tego wprost (teraz wiem, dlaczego). Zawsze miałam niedosyt, bo kiedy było dobrze, to zdarzały się czasem jakieś bardzo oszczędne pochwały, a kiedy coś zawaliłam, to zawsze mi to wyraźnie mówiono.
UsuńU mnie było wręcz na odwrót. Byłam córeczką tatusia. Mam 3 szt braci i oni byli trzymani w ryzach. Mnie wolno było prawie wszystko, ale oczekiwania rodziców i babuni były wysokie. Bałam się, że nie sprostam, ale za każde, nawet najmniejsze osiągnięcie dostawałam tyle pochwał i przytulasów, że motywacja była na 100%.
UsuńAgniecha, kurde, szkoda, nie?
UsuńBardzo szkoda.
UsuńDziewczynki Kochane ,przytulam,też tak miałam, teraz mogę Wam powiedzieć tylko ,że dobrze ,że nie skrzywdziło Nas to aż tak bardzo...........
UsuńHana - u nas wlasnie bylo na odwrot. Tyle, ze Mama sie czesto pieklila, ze jestesmy z bratem malo ambitni, choc nie krytykowala trojek, tylko jakby z zalem mowila - szkoda, ze etc etc. ale jednoczesnie zawsze wspierala moje wszystkie glupie pomysly, byla liberalna i zezwalala w sumie na czas spedzony na pingpongu a nie na matematyce, z kolezankami w kinie a nie nad polskim (choc kazde wypracowanie jej czytalam i pytalam o opinie), na pewno wiedziala, ze odpisuje zadania z matmy tuz przed lekcjami od Doroty, ze w zimie przeciez trzeba caly czas spedzic na lodowisku. Wpadala w oslupienie kiedy nagle brat albo ja dostawalismy piatki (u brata bylo w klasie maturalnej, bo dobre stopnie mu byly akurat potrzebne, a ja na studiach, bo w meblowym byly fotele bujane i nagroda rektorska, ta nizsza, wystarczy mi na fotel. Innej motedy uzyskania fotela nie bylo. Bida byla, ale umialam szyc i szylam sobie rozne wystrzalowe ultra modne ciuchy. Na drutach to samo. A szyc nauczylam sie przerabiajac rozne ciuchy. I Mama z tego tez byla dumna. Babcia tylko wzdychala, ze TAKIE krotkie sukienki nosze....
UsuńJesoooo
OdpowiedzUsuńW ogóle nie pamiętam zadań maturalnych, zdałam nawet nie najgorzej, choć 4 z angielskiego było dość naciągane. Nadrobiłam :)
I dostałam złoty pierścionek, najbrzydszy pierścionek świata. Został zrobiony przez taniego jubilera z Siedlec. Tata znalazł grubą złotą obrączkę, wystarczyło na 3 brzydactwa hue hue
Ja się wspomagałam zapiskami, choć dokładnie miałam zapisany tylko temat, który wybrałam na pisemnym z polskiego.
UsuńRybka pierścionek złoty dostała,
bo nie najgorzej maturę zdała ;)
Kurczę, Rybeńko, uroda wątpliwa pierdzionka nie jest ważna. Ważne jest to, że doceniono Twój wyczyn.
UsuńWreszcie ciepło i słonecznie. To praca na działce przez resztę tygodnia.
OdpowiedzUsuńJa matury nie chcialam robic, bo przeciez mialam wyjsc za maz. I juz! przejrzalam na oczy w nowy roku i jakby mi kto ostroge wbil w odwlok!!! Do uczenia sie matematyki moj rodzony brat mial metode - dac mi zadania i zamknac mnie na klucz w pokoju. Podzialalo, bo z matmy dostalam 4 a zpolskiego 3, hrehrheh. Do tego niemiecki i niejako zaocznie angielski, bo w szkole mialam wlasnie niemiecki i nie moglam normalnym trybem zdawac angielskiego (a szlam na anglistyke). Na niemieckim wlazl nasz dyro i niby taki zartownis zapdal mi pytanie, a ja nie zrozumialam - to do germanistki scenicznym szeptem mowie - co on mowi? Ona sie zrobila fioletowa, on ryknal smiechem (a nie byl z tego znany). Pytanie bylo (ciekawe skad wiedzial, bo NIKT nie wiedzial) kiedy sie wybieram za maz. Moja odpowiedz - nie jego sprawa. Kiedys. I najlepsze bulki na przerwie - z kielbasa kminkowa. Dlaczego jej juz nie robia? Obylo sie bez sciag, a podobno moje notatki i wszystkie rzeczy, ktorych sie uczylam, rozwiazywalam i pisalam, jak poszly w swiat, to mialy wziecie (mnie sie najlepiej uczy zapisujac. Mozolne to, ale u mnie zawsze dzialalo).
OdpowiedzUsuńRany - pamietnik! Pare razy probowalam i wychodzily mi bzdety. Nie cierpie wlasnej pisaniny czytac.
Zostawiłam pamiętniki tylko dlatego, żeby wypisać z nich daty niektórych wydarzeń. Już dawno chciałam to zrobić, ale jakoś mi nie szło. Teraz, skoro je wyciągnęłam z głębin szafki, zrobię to wreszcie i zostaną uroczyście spalone. Kiedy je pisałam, były dla mnie sposobem radzenia sobie z gwałtownymi, nie mającymi innego ujścia emocjami. Teraz mi się nie podobają, są zbyt osobiste, a momentami zbyt egzaltowane.
UsuńKrysia matury robić nie chciała,
Usuńbo przecież zaraz za mąż wyjść miała :)
Opakowana, Ty zawsze masz jakieś przygody, co nie?
UsuńNo ta to byla nad wyraz wesola, bo zycia od marca do matury i egz wstepnych w ogole nie mialam zycia, tylko sie uczylam jak wsciekla, tak mi poszlo w odwrotnosc malzenska...
UsuńNinko, nastoletni pamiętniczek musi być egzaltowany, taki to przywilej wieku. Może szkoda palić? W sumie to przecież świadectwo Twojego życia wtedy. Styl nie ma większego znaczenia.
OdpowiedzUsuńStyl stylem. Gorzej z tym, o czym pisałam ;)
UsuńJa wszystko spaliłam.
UsuńHano, dawno go nie czytałam. I tak miałam przejrzeć, to już przeczytam w całości i wtedy zdecyduję.
UsuńNa jubileuszu jeden z kolegów miał pamiętnik i czytał nasze wpisy, śmiechu było co niemiara.
OdpowiedzUsuńJak na uczennicę klasy humanistycznej przystało jako pisemny i ustny przedmiot dodatkowy wybrałam matematykę i w efekcie z pisemnej dostałam dopuszczający, czyli mierny, a z ustnej bardzo dobry ze zrobionym na brudno, ale nieprzedstawionym szanownej komisji zadaniem na celujący, za co mnie matematyczka ochrzaniła, a ja po prostu bałam się, że gdy zrobię to zadanie i okaże się, że źle, to obleję, a tak to chociaż może trójka wpadnie. Generalnie całą maturę zdałam na trzy, bo liceum to był taki czas, w którym ubzdurałam sobie, że nie warto się uczyć, bo i tak dobrej pracy to nie gwarantuje. Teraz, 27 lat po maturze, wiem, że to był błąd, choć pracę mam niezłą, taką, w której według opinii publicznej, nic się nie robi, tylko książki czyta i dokładnie wczoraj minęły mi 23 lata w zawodzie. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAnette, myślałam o takiej pracy, w której się tylko książki czyta i głupia, nie poszłam na bibliotekoznawstwo. A mogłam.
UsuńAnette mogłaby lepiej zdać,
gdyby się tylko przestała bać ;)
A ja, miedzy innymi, mam kwalifikacje bibliotekoznawcza. I w zawodzie pracowalam...pol roku. Ale potem troche czasu pracowalam jako baba od informacji (fachowych) i placili mi za czytanie...
UsuńTez podobala mi się praca w bibliotece, przesiadywałam u kolegi,rozmawialo sie o literaturze, zawsze ktos wpadl znajomy, faaajnie było.
OdpowiedzUsuńAnnette, strasznie zawiłe jest (było) Twoje maturalne rozumowanie. Przekombinowałaś:)
OdpowiedzUsuńCześć kurniku, w przerwie sniadaniowej wyciagnęłm gotowane jajo😃, jakie skojarzenie, wspomnienie? Kanapki , plus jajka, koszmar wycieczkowicza , podróżnika😃😃😃
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio, kiedy pociągiem jechałam do córki na majówkę, obok mnie siedziała para, państwo z pewnością po siedemdziesiątce. Po jakiejś godzinie wyciągnęli baterię kanapek, część z jajkami na twardo (co poczułam natychmiast), część z kiełbasą czosnkową (też poczułam), rzodkieweczki w pudełeczku, termos z kawą i drugi z herbatą, aż się głodna zrobiłam straszliwie :D:D:D
UsuńMoja bratowa (57 lat) uważa że wycieczka bez jajek na twardo to nie wycieczka ;) To taka tradycja "dla jaj" :) W majówkę jej córka (37 lat) pokazywała filmiki jak na popasie z wędrówki po Ślęży wpierniczją jaja na twardo, co by się stało zadość tradycji oczywiście ;)
UsuńNie dziwi mnie to, my też w podróż zabieramy pudełko z prowiantem, który głównie J spożywa. W skład wchodzą mielone, gotowane jajka, kabanosy, pokrojony w slupki ogorek,pomidory koktajlowe.
UsuńMnie raczej wywiałoby jak najdalej od nich😃
OdpowiedzUsuńNiestety, nie było miejsca, żeby się przesiąść, to było w piątek, 28 kwietnia, multum ludzi.
UsuńA czy do jajów była sól w papierku ,albo serwetce????Bo u mnie nie było jajczanych tradycji ,ale z podglądu pamiętam tę sól w papierku!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, moja pamięc soli nie zarejestrowała, my soli nie bierzemy😃
UsuńJasne, ze w papierku, troche nierowno urwanym....
UsuńJajka jajkami, ale moja babcia, matka ojca, w podróż pociągiem brała oprócz jajek również pieczonego kurczaka, a jeść zaczynała, jak tylko pociąg ruszył ze stacji. Nie byłam świadkiem, znam z opowieści. Mnie osobiście podróż pociągiem kojarzy się z kompotem rabarbarowym :D
OdpowiedzUsuńA to normalne, że głod przychodził od razu ,jak tylko pociąg , lub autobus ruszał😃😃😃 kurczak, ,mmm, no to uczta! Udka lub kotlety z piersi sama jadam. No ale w podroz ruszam z osobistym i autem, a nie komunikacją zbiorową. Ogolnie lubię wziąc rogala,lub jakiegos precla, jablko, mandarynki, banana.
OdpowiedzUsuńKurki Kochane ,mija dokładnie 42 lata co do dnia,zdania mojej matury z matematyki!!!!!!!!!!!!!Brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
OdpowiedzUsuńSzfystkiego naj najlepszego Margaret! Najlepsze jest to, że już,masz to za sobą😃😃😃
UsuńDzięki Doruś! Dokładnie ,całe szczęście!!!!
UsuńJa na moja maturę sie prawie spóźniłam 🙈
OdpowiedzUsuńDojeżdżałam pociągiem do szkoły i akurat tego dnia postanowił się spóźnić.
Biegłam ze stacji do szkoły jak szalona, wpadłam zziajana i czerwona, a moje nerwy sięgały Zenitu
Mimo, ze byłam dobra humanistka to jednak ta cała sytuacja mnie rozkojarzyla, nie potrafiłam się skupić …coś tam nabazgrolilam bez ładu i składu, wiec kiedy ogłoszono wyniki to z oceny 3 się cieszyłam.
Jako drugi przedmiot zdawałam biologię i tu poszło gładko, ze tak powiem, trafiłam w temat, zarobiłam 5 i zostałam zwolniona z egzaminu ustnego z biologii.
Ustny polski tez poszedł zdecydowanie lepiej, jeśli czegoś nie do końca byłam pewna to nawijałam świętej komisji miód na uszy uśmiechając się i podziwiając wybałuszone oczy mojej polonistki 😉
Orszulka
Gdyby się kolej tak nie opóźniła,
Usuńcała matura by na piątki była :)
Opowiem Wam Kury wczorajsza historie.
OdpowiedzUsuńMój Tato bardzo lubi wędrować po lesie, przeszedł dosyć długi kawałek i przysiadł sobie na pieńku.
Cisza, ptaszki śpiewają, strumień szumi aż tu nagle hałas się zrobił z jednej strony, patrzy, samica jelenia mknie, łamiąc gałęzie, a za nia goni wilk.Tato wciąż siedział na pieńku, wilk go zauważył, spojrzeli sobie w oczy przez kilka sekund, wilk zawrócił i poszedł w druga stronę.
I tak to cielnej łani/ bo one teraz są w ciąży/ zostało podarowane życie.
Orszulka
Ufffff dobrze że twój tato Orszulko nie miał babciowego czepka na głowie, kto wie jakby się ta historia wtedy potoczyła ;) To taki żarcik :)
UsuńTakie spotkanie z wilkiem to mocne przeżycie! Jakbym tak sobie siedziała jak twój tato, to pewnie spokojniej bym to zniosła, niż gdybym sobie szła, a on pojawił się znienacka.
No, proszę; wilk się nie rzucił na samotnego człowieka i go nie pożarł. Słusznie wierzę tym, którzy mówią, że wilki wolą unikać ludzi.
Usuń😱😱😱 Tato miał ogromne szczęście, bo mogłoby się to wszystko potoczyć zupełnie inaczej.
UsuńJa uważam podobnie jak Ninka.
UsuńMiałam podobną przygodę z niedźwiedziami, chociaż one nie wylazły z chaszczy, więc kontaktu wzrokowego ( z mojej strony ) nie było. Potem się okazało, że wylazłam na górę na taką łąkę, gdzie panowie z tego ośrodka wypoczynkowego wyrzucali różne resztki spożywcze coby niedźwiedzie zanęcić, i żeby turyści mogli je te miśki obserwować bezpiecznie z wysokiej wieży. A Agniecha chodziła sobie po tej łące, studiując resztki z ludzkiego stołu, i zastanawiając się usilnie dlaczego ten syf tam leży. Ale gdy usłyszała te ciężkie kroki w gęstwinie, obok ścieżki prowadzącej w dół, to jej się wymyśliło, że to mogą być niedźwiedzie, i może nawet nie do końca szczęśliwe, że im zaglądam w talerzyki. Więc potulnie, powoli, cichutko zeszłam w dół obok tych chaszczy.
Ludzie z ośrodka za głowę się złapali, gdy usłyszeli gdzie byłam na porannym spacerku wśród bieszczadzkich mgieł. Bezowo.
O madonno! Agniecho, dobrze, z emisie z Ciebie nie zrobily kilku Agniech. Dzis na insta ogladalam film, jak mama czarna niedzwiedzica przeprowadzala dwoje swoich malych przez droge. Jedno dziecko krnabrne, no wariat, a drugie maminej nogi by sie trzymalo caly czas. Bierze krnabrne w pysk i przenosii i to drugie leci za nia, przenosi drugie, to krnabrne odwraca sie i leci nazad przez droge. Podejsc w roznych formacjach bylo no ze trzy przynajmniej. Korek sie zrobil, bo wszyscy czekali na drodze patrzac jak ona sobie da rade ;)
UsuńOrszulko...ojacie. A czy wilki wszystkich atakuja rowno z zasady czy wybiorczo. Bo chyba wybiorczo jak Twoj Tato zostal oceniony jako niewart zachodu ;)
UsuńOrszulko, co za historia, jakie emocje musial Twoj Tato przezywać!
OdpowiedzUsuńJa na jego miejscu bym puściła w gacie 😉
UsuńOrszulka
Orszulko a w jakich to okolicach? Mam nadzieje ze nie w Bieszczadach.
OdpowiedzUsuńOkolice Jeleniej Góry, Izery
UsuńOrszulka
Bacha, Bieszczady są moje i tylko moje. Tylko ja jedyna w Kurniku, jestem z Podkarpacia hahaha
UsuńBezowo, z Malopolski ale wychowana w Z. to chyba półgóralka.
UsuńObudziła mnie dziś kukułka 😊
OdpowiedzUsuńKuku, kuku, kuku 😊
Orszulka
Czytałam kiedyś, że kukułki zaczynają kukać w czerwcu. Widocznie ocieplenie klimatu tak działa.
UsuńA ja słyszalam pierwszą kukułkę ze 3 tyg. temu.
UsuńJa słyszałam kukułkę 3 maja blisko Bełchatowa, w pobliżu chaupy mojego kuzyna słyszałam ją kilkakrotnie w ciągu dnia.
UsuńA ja w życiu nie słyszałam kukułki buuuuu
UsuńPoczytałam trochę i okazuje się, że można ją usłyszeć, kukułkę znaczy, od kwietnia do lipca. To pewnie trochę zależy od regionu, więc na południu wcześniej, bo tam wcześniej rusza wegetacja. Ja nigdy nie słyszałam kukułki na początku maja, raczej w czerwcu lub lipcu. Może nie miałam szczęścia ;)
UsuńU nas, uk, dzis kukala, a wczoraj latala nisko pustulka. Chyba - duze z bardzo trojkatnym ogonem z wcieciem i bialawe konce skrzydel. Cisza byla wsrod ptastwa po zywoplotach jak makiem zasial.
UsuńOgon jak u jaskółki ma tylko kania.
UsuńMiko-Moniko pamiętam ♥♥♥
OdpowiedzUsuńhttp://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2021/05/biegnij-moniczko.html
http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2021/05/fafelku-zaopiekuj-sie-mika.html
Serduszko dla Ciebie Mikus ❤️
UsuńOrszulka
Dolaczam sie ❤️
UsuńI ja wysyłam serduszko💙
OdpowiedzUsuńI ode mnie, Miko ♥
OdpowiedzUsuńW przyszłym tygodniu wreszcie będę w Z. i zaniosę Mice wszystkie serduszka.
OdpowiedzUsuńBacho - i pogadaj z Nia i zapytaj, jak tam z Ewa daja sobie rade w Patagonii.
UsuńOde mnie też, proszę, zanieś❤️
UsuńProszę, ode mnie też .
OdpowiedzUsuńI ja serduszko dla Miki posyłam. A co do matury to żadna z Was mnie nie przebije, bo zdawałam ją w roku..... 1966. Szkołę zaczęłam wprawdzie w wieku lat 6, ale to raczej niewiele zmienia. Boszszsz....
OdpowiedzUsuńto pisałam ja, MM
Ojtam, ojtam MM, wiek to tylko liczba.
UsuńMM wszystkie wyprzedziła -
- maturę pierwsza zrobiła ;)
Ninko; kocham Twoje rymowane komentarze!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńMM wszystkie wyprzedziła - za wcześnie się urodziła.
OdpowiedzUsuń😃😃😃😃
UsuńTen Anonim powyżej, to MM
OdpowiedzUsuńAutoironia to fajna sprawa ;)
UsuńOczywiście, że porozmawiam z Miką i zapytam jak im tam z Ewą i czy Tropik ma towarzystwo do zabawy (na pewno ma i może już biegać bez namordnika).
OdpowiedzUsuńZnikły czy jak?
OdpowiedzUsuńU nas bzy w końcu zakwitły.
Nie znikły, som :D
OdpowiedzUsuńU nas też kwitną, od tygodnia mniej więcej :) Już nawet sobie kupiłam, bo narwać nie mam gdzie.
Składam uprzejmny meldunek ,że moje maliniaki na balkonie mają pączki kwiatowe!!!!!!!!!!!!Jeden krzaczor odbija od korzenia ,a drugi rwie się do kwitnienia!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńBezdomny malinki 😋
UsuńOrszulka
Bendom 🙈
UsuńBezdomne to nie bo balkonowe 😊
Orszulka
maliniaki balkoniaki!
UsuńJa tradycyjnie obolała i spiąca,, wlasnie wreszcie się rozpadało, niech pada ,bo sucho bardzo.
OdpowiedzUsuńKurczę, ja też śpiąca. Chyba się zaraz odmelduję, z Rzon też.
OdpowiedzUsuńPada…
OdpowiedzUsuńA dzięcioł sobie upatrzył moja drewniana podbitkę pod dachem i tłucze od samego rana…
Orszulka
Nad Dadajem nastało prawieże lato. Żagle poszły w ruch. Jest cudnie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych żagli. Za mało umiem, żeby sama pływać, a nie mam z kim.
UsuńMąż i ja to wystarczająca ekipa, ale znajomi zawsze mile widziani.
UsuńZ mężem też byliśmy ekipą wystarczającą. Z tym że mąż był większością ekipy ;)
UsuńHeloł Kurniku, raz wiosna, raz lato, dzisiaj np.słonko i chmury, 17 st., noce chłodne często 4,5 st , dzis ma byc 8. Z każdym dniem ma byc cieplej. Dziś się dowiemy czy Starsza na 100 % bedzie miała wolne w niedzielę i poniedziałek, jesli tak, to jedziemy.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że już tak długo tu jesteśmy, ale to tylko złudzenie.
U nas wczoraj było 27 stopni, dziś 25. Miał według wcześniejszych zapowiedzi padać jakiś deszcz, ale już od kilku dni nie spadła ani kropla i dalej ma nie padać. No, może troszkę dziś w nocy, zobaczymy. Chmury są i nawet wyglądają deszczowo.
OdpowiedzUsuńWow, no to lato u Ciebie!
UsuńJa już doleciałam do K. i udało mi się mnóstwo spraw załatwić przez dwa dni, tylko wczoraj było ciepło a dzisiaj zimno, jutro znów ciepło. Nie lubięe takiej pogodowej huśtawki. Do Z. jadę w poniedziałek. A Hanuś czasem się odzywa?
OdpowiedzUsuń"Nie matura, lecz chęć szczera
OdpowiedzUsuńzrobi z ciebie oficera."
Jednak pomimo że przysłowie brzmi dobrze, i ładnie się rymuje, uważam, że mnie matura się przydała.
Rozkoszując się pierwszym omalże bezchmurnym, ciepłym porankiem, po upojnej nocy z oknem szczelnie zamkniętym - opary palonego plastiku wżerały się wręcz w płuca... Takie plusy ujemne mieszkania na wsi... Pozdrawiam wszystkie Kurki.
Mnie też się przydała :) Ale fakt posiadania albo nieposiadania matury nie służy mi do wartościowania ludzi. Tak samo jest z wyższymi studiami, z tytułami naukowymi, z piastowanymi stanowiskami. Sam fakt, że ktoś jest profesorem jeszcze o niczym nie świadczy. Może być przesłanką, ale nie determinantą ;););)
OdpowiedzUsuńZrozumiałam. :-D
UsuńAle ja lubię trudne słowa.
Agniecha, wymiatasz :D Uwielbiam Twoje komentarze ♥
Usuń