czwartek, 29 czerwca 2023

BIBUŁA

   Kiedy pisałam post o maturach, zajrzałam do moich starych pamiętników i wtedy, w jednym z zeszytów, znalazłam bibułę. Taką do osuszania atramentu. Wtedy najwłaściwszym narzędziem do pisania pamiętnika wydawało mi się wieczne pióro i bibuła była mi niezbędna. 
   

    W chwili, gdy ją zobaczyłam, przemknęły mi przez myśli wspomnienia pierwszych lat w szkole. Nauka pisania - najpierw ołówkiem, potem obsadką ze stalówką (najlepsze były takie z krzyżykiem), a wreszcie, kiedy już się na to zasłużyło, wiecznym piórem. Bez bibuły się nie dało. Nawet jeśli się miało dobre pióro, tekst pisany atramentem odciskał się często na sąsiedniej stronie zeszytu. Nie wspomnę już o kleksach czy o innych katastrofach. 
    Przez trzy pierwsze klasy mieliśmy lekcje kaligrafii. Niestety, nie byłam uzdolniona w tym kierunku, a raczej chodziło o to, że chciałam jak najszybciej napisać to, co było do napisania i brakowało mi cierpliwości, żeby pisać starannie. A później goniłam piórem uciekające myśli i w rezultacie bardzo często miałam obniżane oceny za brzydkie pismo.
    Moja bibuła pochodzi z czasów szkoły średniej i jest, jak widzicie, okropnie zabazgrana, bo zastanawiając się, co mam napisać, zwykłam rysować różne esy-floresy, ozdobne literki i tym podobne. Czasem tak sobie bazgrałam na różnych karteluszkach podczas zajęć i, o dziwo, patrząc na te bazgroły, przypominałam sobie np. treść wykładu.
    Nie wiem właściwie, czemu nie wyrzuciłam tej bibuły, kiedy skończyłam pisać pamiętnik. To były - są - trzy zeszyty. Schowałam je głęboko do szuflady i zapomniałam, że bibuła jest w jednym z nich.
    Kiedy dużo później zaczęłam się zabawiać robieniem kartek i różnych innych rzeczy, postanowiłam na próbę ozdobić zeszyt. Zdecydowałam się na styl romantyczny: szare płótno, koronki, taki shabby chic. Kleiłam to wszystko przy pomocy rozcieńczonego z wodą wikolu i obciążałam zeszyt przy pomocy ciężkich encyklopedii. O ile pamiętam, jako izolację stosowałam folię spożywczą, żeby się wszystko nie posklejało. A zeszyt wzięłam taki niezbyt ładny, żeby mi go nie było żal, jak nic z tego nie wyjdzie. Ale wyszło i pomyślałam, że taki zeszyt nadawałby się na pamiętnik.
    Leży do dziś niewykorzystany.
   

    Teraz, kiedy wzięłam się zapisanie tego posta, wywlekłam jeszcze z pudła stare obsadki do redisówek i piórek i stalówki do tych obsadek. Oczywiście są z późniejszych czasów, a nie z moich szkolnych początków.
   

  

    Kto dziś używa bibuły? Pisze obsadką ze stalówką i używa atramentu? Teksty pisze się na komputerze, drukuje przy pomocy domowej drukarki. Zamiast pamiętników są blogi albo profile na facebooku czy innym portalu. A niedługo pewnie nawet nie trzeba będzie klikać w klawiaturę, tylko powiesz, a komputer zapisze.
 

EDIT:
Musiałam po prostu :)
Pamiętacie rysowanie szlaczków? I obowiązkowe robienie marginesów? Marginesy były zmorą początku roku szkolnego. Niektórzy nauczyciele wymagali ich od razu w całym zeszycie, a zeszytów z marginesami wtedy zwyczajnie nie było.

117 komentarzy:

  1. Pierwsza i dalej idę czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam przekleństwo pisania, najpierw ołówkiem, później piórem z obsadką. W mojej szkole były jeszcze w ławkach kałamarze. Później wieczne pióro, ale dopiero, za zgodą nauczyciela, od drugiej klasy. Wiecznym piórem pisałam do końca szkoły i już w dorosłym życiu. Pracodawcy tego nie lubili, bonie można było niczego u mnie poprawić. Córka też pióra używała do końca liceum, a na studiach przeprosiła się z ołówkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez byly kalamarze. Potem, jak juz ich nie bylo, to tam sie wrzucalo papierki od cukierkow i ogryzki... A w domu pisalam olowkiem albo kredkami. Wieczne pioro od 2 klasy? hohoho.:)

      Usuń
    2. I moja lubiła notować ołówkiem😃 Rysuje rowniez najchetniej olówkami.

      Usuń
    3. Kałamarze były, jasne, a pisanie piórem wiecznym nie pamiętam, od kiedy. Jednak trzeba było ładnie pisać, żeby dostać pozwolenie.
      Ja też lubię pisać ołówkiem, pismo wychodzi ładniejsze.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dar obserwacji, Dorka, Ty go masz ;)

      Usuń
    2. 😃😃😃 i Krysia Cornuet kaligrafuje, ale czy używa bibuły?

      Usuń
    3. Pomijam osoby zajmujące się kaligrafią; to jest sztuka, a mnie chodzi o zwykłych ludzi.

      Usuń
    4. A i Krysia Opakowana nie jest zwykła. Pamiętam, ze kiedyś już dyskutowałyśmy przy jakiejś okazji o atramentach.

      Usuń
    5. Nie nie jest zwykla ale jest wariatka ;)

      Usuń
  4. Wlasciwie nic mi nie zostalo z bardzo dawnych czasow...ale Ci zazdroszcze takich wspomnien. Mysmy zaczeli od razu obsadka i stalowka. Z krzyzykiem. Na 1 stronie kopiowania literek, w 1 klasie, w polowie strony wysmazylam kleksa mega. No ale papier na zeszyty byl chyba klasy V czyli same pazdzierze. Wieczne pioro chyba dostalam w 4 klasie, ale tez mialam dlugopis. Z ANGLII. Wszyscy mi zazdroscili. Byl na 3 kolory do tego. A potem dostalam od Mamy jej Watermana (lata 40te, od kogos dostala). Chyba w latach 70-80 zaczal sie rozlatywac i przepadl przy tych naszych przenosinach roznych. Czego odzalowac nie moglam i szukam dalej watermana 502. Inne nie wchodza w gre! Wlasciwie od 1. dnia pisalam zielonym atramentem (wszystko przez mistrza Ildefonsa). Potem dostalam od meza mego pioro nowoczesne, potem sobie o tak kupilam takie chinskie, jakie byly w mlodosci w papierniczych, potem dokupilam jeszcze ze 2 piora, potem odkrylam Lamy (w pieknych kolorkach) i mam cale pudelko atramentow, najnowszy nabytek to rozowo-czerwony atrament o zapachu rozanym. Odkrylam tez polska manufakture atramentowa - i nazwy i kolory sa swietne, a tak to kupuje probki (wystarczaja na kilka napompowan), dostaje probki na forum pior wiecznych badz kupuje cale, ale wole probki. Rozne piora i rozne stalowki pasuja do roznych atramentow i przez to do roznych celow. Angielskie atramenty Diamine...od nich oczoplas gotowy od reki. A - wbrew pozorom - bardzo lubie niebieskie atramenty i mam, bo jak mozna oprzec sie atramentowi w kolorze niezapominajki??? Tylko wyszly mi ...bibuly, bo oczywiscie mialam. Ja pisze recznie caly czas (jestem przysypana na codzien makulatura, papiurkami, zapisanymi kopertami etc etc). Bajki dla Krasnali pisalam recznie, uwaznie, zeby mozna bylo przeczytac, ale jak mi sie podlozyla Coreczka jako amator bajek, to poddalam sie i pisze na komputerze. Wszyscy zaintresowani maja po ok. 40 bajek pisanych reka, wiec wystarczy! Bajki spisalam dlugopisem, bo licho nie spi oraz ciezko dostac niedrogi papier, ktory nie przebija.

    Moze w ogole dlatego nie prowadze blogu, bo lubie pisac piorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piórem też lubię pisać, ale dopiero niedawno sobie znów kupiłam i odkryłam w papierniczym sklepie naboje z kolorowym atramentem. Wolałabym pióro na tłoczek, ale piszę tak mało, że tylko by się marnowało u mnie. Na dodatek w domu jest mnóstwo długopisów, choć nie kupuję ich już od lat. A ołówki mam jeszcze po moim ojcu, głównie te twarde, H4, nawet H6 chyba, bo miękkie dawno zużyłam do rozwiązywania krzyżówek. Nie lubię poprawiać długopisem, bo robi się bałagan, wolę zetrzeć niepasującą literę gumką i napisać na nowo. A ołówek najlepiej B2, bo nie zostawia wgłębienia w papierze i łatwo się ściera :D

      Usuń
    2. O taaaak, B2 - najlepszy. Wszystkie H byly do rysunku technicznego i uzywalam, jak bylam czeladnikiem na kreslarza architektonicznego.

      Usuń
  5. Ja zawsze bardzo lubilam pisac, mam ladny charakter pisma, podobny do pisma mamy i jej mamy, wszyscy ze strony taty mieli takie sobie pismo, a mojego ojca trudno bylo odczytac. Mnie nawet dlugopis nie zaszkodzil, nadal pisze ladnie, choc oczywiscie rzadko, coraz rzadziej recznie.
    Wszystkie moje zeszyty, pamietniki, pamiatki, stare listy i zdjecia poginely w przeprowadzkach, nie mialam gdzie tego trzymac, wiec bez zalu wyrzucalam. Wszystkie piora tez wyrzucilam, kiedy uznalam, ze nie bede juz pisac piorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam ładnie pisać późno. Starałam się naśladować pismo mamy, która pięknie pisała. Lubię się czasem pobawić pisaniem ozdobnych liter.

      Usuń
  6. Najpierw pisało się ołówkiem, później krótko piórem, koszmar to był, gumka potrafiła wypadać, atrament się wylewał ,no i te kleksy. Bibułki byly fajne, do każdego zeszytu dodawano. Później już długopisy, szykiem byly wielokolorowe, no i flamastry😃
    Ninko, bardzo ładny notes zrobiłaś, może go wykorzystasz teraz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pióro Parkera , ale atrament trzeba byloby kupić, no ale po co jak piszę w zasadzie tyle co nic.

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja pisałam najpierw ołówkiem, potem piórem + atrament, a potem "żaczkiem". Jak już zaczęłam pracować, koleżanka przywiozła mi z Gdańska wieczne pióro, bo u nas nic nie było. Nie umiałam za bardzo nim pisać, bo pisałam szybko, a piórem się nie dało. Długopis, to najlepszy wynalazek. Przez 25 lat pracy, dużo pisałam, prowadziłam księgi podawcze, to inaczej się nie dało, tylko ręcznie. Do teraz dużo piszę, wszystkie wołanki na Rzonach, najpierw spisywane są na karteluszkach. Bibuły były w cieniutkich, 16-kartkowych zeszytach, osobno też można było dokupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację z tymi bibułami. Tylko nie zawsze można było je dostać;)

      Usuń
  9. Też oczywiście zaczynałam od obsadki, stalówki i atramentu w kałamarzu. Pisania nigdy nie lubiłam i bazgrałam okropnie, może dlatego moja pamięć wyrzuciła z pamięci moje wieczne pióra.
    Jednakoż jako że chodziłam do szkoły budowlanej to pamiętam grafiony do kreślenia projektów https://pl.wikipedia.org/wiki/Grafion i to był koszmar, maczanie tego ustrojstwa w tuszu i kreślenie linii tak aby miała określoną grubość to była dopiero jazda!!! Redisówki też pamiętam, bo służyły do opisywania rysunków technicznych.
    A potem zaczęłam pracować w biurze planowania przestrzennego i na szczęście technika poszła do przodu i do kreślenia i opisywania projektów służyły już grafosy-"Grafos (gr. graphos) – przyrząd kreślarski w postaci pióra z wymienną stalówką. Pióro miało zbiorniczek na tusz kreślarki napełniany aplikatorem" Grafosy miały stalówki do kreślenia i do pisania, mam jeszcze w domu mały zestawik, jakby ktoś chciał to mogę podarować :)
    Najlepsze jednak i do pisania i kreślenia były i są rapidografy.
    W biurze tym plansze do opracowania projektu opisywało się "drukowanymi literami" i od tej pory jeśli mam coś napisać odręcznie to piszę "drukiem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze grafiony i rapidografy; nie moje, Jacka. Jakoś żal mi wyrzucić.

      Usuń
    2. A to to samo co Rotringi? Mialam caly komplet i pekalam z dumy :)

      Usuń
    3. Rotringi to markowe rapidografy, miała żeś powód do pękania z dumy bo mało kto takie miał :) U mnie w klasie tylko jeden kolega miał jakieś zwyklaki a on też pękał z dumy, one bardzo ułatwiały techniczne rysowanie.

      Usuń
  10. Aaaaa jak pisanie to przecież kałamarze ;) te najprostsze miały ciekawe kształty. Odziedziczyłam jeden po siostrze mego oćca i on zapoczątkował moją miniunią kolekcyjkę, bo na starociach kupiłam jeszcze kilka, a że mama od sąsiadki dostała malutkie plecione kapelusiki to pożeniłam ze sobą kałamarze z kapelusikami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeden kałamarz z atramentem, Pelikana. Ma trochę lat, ale nie jest bardzo stary. Pokazywałaś te kałamarze ba blogu, czy mi się tylko coś majaczy?

      Usuń
    2. Kałamarzy chyba nie pokazywałam.

      Usuń
  11. To ja, Hana, wywala mnie i już.
    I ja pisałam stalówką i atramentem z kałamarza. Te paluchy umazane atramentem! I te muchy w kałamarzach, co to chłopaki je tam wsadzali w ramach zalotów!
    Zawsze miałam pióro i pisałam nim aż do ery komputerów. Pióra gdzieś przepadły, a teraz ręcznie zapisuję tylko jakieś informacje, listę zakupów i chyba nic więcej.
    Ninko, też tak bazgrałam bez opamiętania podczas wykładów, potem w czasie zebrań w pracy i długich rozmów telefonicznych. Nadal to robię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. A wyglądało, jakbym grzecznie notowała :DDD

      Usuń
    2. Hrehre, właśnie! A rogi kartki aż się zawijały od tego bazgrania!

      Usuń
  12. Teraz lubię pióra kulkowe i długopisy żelowe.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej ! Pamiętam jak wycierało się pióro w bibułę... wspomnień czar ! Taki drobiazg - bibuła, a wracają wspomnienia: szkoła, bieg na lekcje, żeby się nie spóźnić, koleżanki, przyjaciółki, bazgroły w książkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak było, cały wachlarz wspomnień rozwinął się przede mną.

      Usuń
  14. No to ja jakiś przedszkolak jestem. My w szkole od początku pisali ołówkiem i długopisem.
    Żadnych piór, stalówek i kałamarzy nie było. Jednakowoż pisanie stalówką poznałam na zajęciach ZPT, a i na studiach plastycznych chyba też było małe przypomnienie. Redisówką pisałam, te linie cienkie i grube, trudne to było wszystko...Bibuły nigdy nie używałam a przynajmniej nie pamiętam..
    A pióra wieczne bardzo lubię, chociaż piszę ręcznie za mało, i atrament mi zasycha w środku i później trzeba to rozmaczać.
    Moje zeszyty szkolne od tyłu miały całe strony zabazgrane rysunkami nie wiadomo czego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wiadomo, że Ty przedszkolak jesteś ;)
      W zeszytach z tyłu nie mogłam bazgrać, bo narażałam się na uwagi albo, w przypadku bardziej surowego nauczyciela, nawet na dwóję. Zalecany był brudnopis, który też w zasadzie powinien być porządny. Zwykle był porządny z przodu, a z tyłu właśnie jakieś rysunki, bazgroły, albo wzorki z zamalowanych kratek.

      Usuń
    2. Uwagi były. No i zakaz wyrywania kartek z zeszytu. Wyrwałby człowiek te z tyłu i byłoby po kłopocie. Ale nie. Zakazano.

      Usuń
    3. Ale te zakazy gupie były w pip! Brudnopis porządny!? Jedno drugiemu przeczy.

      Usuń
    4. No fakt, kompletnie bez sensu.

      Usuń
  15. Nie pisałam piórem już ale w podstawówce mieliśmy jeszcze ławki z dziurkami pod kałamarze.

    O
    I widzę, że mój słownik w komórce nie ma słowa kałamarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słowniki w komórkach nie mają nawet czasem bardziej skomplikowanych form wyrazów.

      Usuń
    2. Chodzi mi na przykład o różne formy czasowników.

      Usuń
    3. Bo słowniki w komórkach tworzył półanalfabeta. Albo i cały.

      Usuń
  16. Dzień dobry. Kłania się czytelnik zaglądający, ale nie ujawniający się ;)
    To ja też z tych młodszych (chociaż wiek 50+++), od razu długopis. Nawet nie ołówek. Ale stalówki, pióra i obsadki pamiętam z domu, Tato jako nauczyciel ZPT w szkole średniej miał tego trochę. A nas z tymi wynalazkami też zaznajomiono na ZPT w podstawówce. I nauka pisania patykiem- tuszem ;). Ciągot do wiecznych piór nigdy nie miałam, chociaż miałam epizod pisania pamiętnika- piórem i czarnym atramentem. Generalnie bazgrzę, jak mam coś komuś napisać to się staram, ale kiepsko mi to wychodzi.
    pani z apteki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani z apteki - dziękuję, że się odezwałaś ♥ Skoro czytasz, to wiesz, że tu same młódki, te kalendarze oszukują na potęgę ;)

      Usuń
    2. Oooo, Kura sie ujawnia! Fajnie. Tylko, zeby nie bylo jak z Nietutejsza, co czytala od lat a ujawnila sie jako moja prawie sasiadka, a juz bylam spakowana na przenosiny na drugi koniec kraju!

      Usuń
    3. Nooo, to Wam się trafiło😃

      Usuń
    4. A pamiętacie jak poznałam Kingę Lawendową? Czytałam jej blog, podziwiałam lawendę i wtem! Okazało się, że mieszka 5 km ode mnie. Kurnik ma moc. Nadal.

      Usuń
  17. Ja też jeszcze 50+, ale 60 czyha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Wy jestescie kurczaki a my kwoki...cos nie tak ;)

      Usuń
    2. No i dobrze, kurczaki muszą być, żeby kurzy lud trwał 😄😄😄

      Usuń
    3. Ninko, pamietam. Szlaczki to chyba krótko były, tzn.w pierwszej klasie podst., Jak z,marginwsami było, to nie pamietam, byly zeszyty z,marginesami ale byly i bez.

      Usuń
    4. Dora, my rysowaliśmy szlaczki do końca trzeciej klasy. I trzeba było podkreślać temat lekcji, w starszych klasach też.

      Usuń
    5. Lubiłam szlaczki. Nawet teraz pamiętam i potrafiłabym narysować. Dziecinny ze mnie kurczak, co?

      Usuń
  18. Ninko, prawdę mówiąc nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Coś Ty, Agniecha! W szlaczkach można było dać upust! Miałam najpiękniejsze szlaczki w klasie, albo i szkole!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się dziwić - z takim talentem!

      Usuń
    2. Pisałam piórem na naboje. A potem długopisem. W liceum wróciłam do pióra, bo ładniej pisałam. Strasznie bazgrzę. A moja mama ma prześliczny charakter pisma. Wszyscy podziwiają do dziś . Mój mąż takie zgrabne, seksowne literki stawia. Na studiach, wykładowca oddał mi praz pracę, mówiąc : daję pani cztery z plusem, choć nie byłem w stanie tego przeczytać. 😀😉Kasia Alzacka

      Usuń
    3. Moja mama też miała piękne pismo, starałam się ją naśladować, ale gdzie tam. Umiem teraz pisać ładnie, ale muszę się starać. mama robiła to bez wysiłku.

      Usuń
  20. Ja tam miałam ładnie przez kilka pierwszych stron zeszytu, a potem coś takiego się robiło... i było nieładnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szkole pisałam brzydko, potem pismo mi się wyrobiło, ale do dziś mam kłopoty na czystej kartce, bez kratek, bo w linijkach, zawsze źle mi się pisało. Położyć przede mną czystą kartkę A4 i kazać mi napisać trzy linijki...literki zaczynają fruwać haha.

      Usuń
  21. Pamiętam bibułę, miałam kilka w różnych zeszytach, też przeszłam drogę ołówek, pióro zwykłe + kałamarz, pióro wieczne. I te marginesy, pamiętam, że "chude" zeszyty liniowane miały je.
    Niestety nie miałam lekcji kaligrafii i do tej pory piszę okropnie, nierówno, raz w lewo pochylone literki, to znów kładą się na prawą stronę, okropność. Najlepiej wychodziło mi pismo techniczne.
    A szlaczki to była zmora, nie znosiłam, dostawało się za nie stopnie, wyżej 4 nigdy nie dostałam.
    A poza tym codzienna praca na działce wykończyła mnie. Dzisiaj , tzn. wczoraj, na luzie w domu bo czułam, że z sercem coś nie tak a już raz miałam kłopoty. Starzeję się i nie wyrabiam, żeby to była moja to zupełnie inaczej bym ją zaprojektowała, żeby było lżej pracować. A teraz czeka mnie 11 dni w kraju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w czasach szkolnych nie miałam cierpliwości (nauczyłam się jej dużo później), zaczynałam ładnie, kończyłam byle jak.

      Usuń
  22. Czytam Was. Pływam po Mazurach jak co roku od maja. Oprócz zeszłego roku, bo się nieszczęśliwie połamałam. A w temacie posta to napiszę, że od ręcznie to ja piszę tylko listę zakupów. Ostatnio pisałam flamastrem, bo nic innego na pokładzie nie było🤣 To piszę ja Sabała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyń, Sabała!
      Też teraz mało co piszę odręcznie. Oprócz listy zakupów tylko życzenia na kartkach, bo mi się drukarka zepsuła :DDD

      Usuń
  23. Szlaczki tak, to był świetny pomysł, marginesy tak, pamiętam. Z kałamarzy to pamiętam tylko otwory w ławkach, bo jestem z epoki ołówka i długopisu. Niedawno się dowiedziałam, że ołówkiem powinno się zaczynać, bo ręka lepiej pracuje. Z piórem nigdy się nie zaprzyjaźniłam, chociaż mąż, miłośnik piór niejednokrotnie mnie próbował skusić. Niedawno dostałam od niego jedno i może teraz, jako emerytka, kto wie.
    Bardzo długo nie umiałam pisać od razu na komputerze, najpierw pisałam na kartce, potem przepisywałam, ale z czasem nauczyłam się, chyba jak mejle nastały.
    Ale zeszyty, ołówki, kredki u mnie w codziennym użytku. Ostatnio zaczęłam prowadzić Reading journal (angielska nazwa musi być, wiadomo, inaczej jest mniej ważny) i w sumie mam chyba dziesięć prowadzonych notesów różnej treści. Szlaczki zastąpiłam Washi tape. A notesy teraz i inne naklejki w ofercie tak ślicznej i bogatej, że można oszaleć. Nadrabiam szare czasy szkolne.
    Tak, i artykułach papierniczych to ja zwięźle nie potrafię. A kaligrafia w modzie jest teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czajko - tasma washi jest do wszystkiego!! a reading journal to prawie spis lektur ;)

      Usuń
    2. Fajny pomysł z tą taśmą, mam tego trochę. Myślałam o prowadzeniu takiego zeszytu. No, może...

      Usuń
  24. Dodam jeszcze w kwestii piór wiecznych, że chociaż ja do nich pałam ogromną miłością, to one do mnie już mniej, bo ja do pióra niewłaściwie jestem skonstruowana. Leworęczność nie idzie w parze z pisaniem wiecznym piórem, bo łapą trzymającą piór rozmazuje się to co się napisało. Albo trzeba rękę trzemać w powietrzu nad kartką, co na dłuższą metę jest niewygodne, oraz wpływa na piękno pisania negatywnie. Oraz drapie się stalówką po papierze, bo pisze się, jakby to rzec, pod prąd. Pewnego dnia, zachwycając się piórami w jakim internetowym sklepie odkryłam wieczne pióra dla leworęcznych. Nabyłam. I się rozczarowałam. Ale co tam. I piór kulkowe i długopis żelowy robią wystarczająco ładne kreski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurza twarz! Ale żem literówek nasadziła!

      Usuń
    2. A ja zawsze myslalam, ze pioro kulkowe to dlugopis - ma nakoncu kulke i po ang to ball point pen....to co u Ciebie robi za kulkowe bom ciekaw(sk)a

      Usuń
    3. Opakowana, "Pióro kulkowe wypełnione jest atramentem, natomiast długopis tuszem. Składnikiem bazowym atramentu jest woda, natomiast skład tuszu długopisu jest oleisty i gęsty. Ze względu na swoją lekką konsystencję, atrament pióra kulkowego dobrze się rozprowadza na kartce, bez użycia dużej siły nacisku na pióro." Z netu :)

      Usuń
    4. Agniecha, nie myślałam o tym, ale faktycznie, trudno leworęcznym z tym piórem.

      Usuń
  25. 😃😃😃 ja sie juz tak bardzo pilnuję, a i tak puszczam babole.

    OdpowiedzUsuń
  26. Donoszę, że od 6 rano pada deszcz, 16 st ,normalnie zimno😃
    No i tak, po truskawkach skoro taka pogoda, nawet nie ma co jechać jutro, no i ogólnie nie ma po co gdziekolwiek jechać. Można spać np.😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wczoraj prawie w srodku nocy dostalam zlecenie do sondu dzis. Tak, sondy w sobote pracuja - kolejka byla spraw ndo sali nr 2... wiec dzis skoroswit pognalam do miasta wojewodzkiego na 10. Wzielam sweterunio, bo bylo chyba 15 topni. a teraz nawet moze byc - cos 22.

      Usuń
  27. Ech... i kałamarzy nie ma. :-/ Odfrunęły z królikami a żał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są, można kupić atrament w szklanym kałamarzu. Chyba że chodzi Ci o te szkolne.

      Usuń
  28. Ja pamietam, ze w pierwszej klasie pióro u mnie było obowiązkowe i ołówek, żadnych długopisów absolutnie.
    Kredkami rysowałam szlaczki, uwielbiałam je rysować, dobieralam kolory, kształty, miło i z sentymentem to wspominam.
    Pióra używam do dziś, jako jedyna w pracy pisze piórem raporty pielęgniarskie.
    Pióro ze mną podróżuje wszędzie, ma swoje miejsce w torebce.
    Miałam również wielka słabość do piórników, kolekcja się z tego zrobiła, do dziś pozostał drewniany, wypalany na pamiątkę.Trzymam w nim ołówki i gumki.
    Zbierałam również temperówki, miałam ich cała kolekcje, różne były -motylki, pingwiny, smoki.
    Fajne czasy to były 😊
    A pamiętacie może naukę rysowania nut w specjalnym zeszycie do muzyki w pięciolinie ?
    Klucze wiolinowe, ósemki i już nie pamietam jakie jeszcze były 🙈
    Jedne były puste, inne pełne.
    A z jezyka rosyjskiego do dziś pisze A po rosyjsku, tak mi się spodobało 😊
    Orszulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubiłam pisać po rosyjsku.
      A nuty, krzyżyki bemole i inne klucze wiolinowe i basowe też lubię. Takie są ładne i eleganckie.

      Usuń
    2. Kiedys zrobilam synusiowi sweter w nutki....

      Usuń
    3. Orszulka, ja pamiętam wszystkie nuty. I pamiętam, jak się uczyłam pisać klucz wiolinowy - namęczyłam się wtedy! A kilkanaście lat temu robiłam kartę dla znajomej muzyczki. Rysowałam wtedy nuty taką grubą linią, a potem wycinałam małymi nożyczkami. Bo nie mogłam znaleźć w necie, żeby wydrukować.

      Usuń
  29. Jestem, czytam momenty, będę odpisywać w poniedziałek, kiedy wrócę do domu. Bo z telefonu to robota głupiego, jako że literki małe.

    OdpowiedzUsuń
  30. Oczywiście czytam komenty, choć może i momenty się trafią 😉😉😉

    OdpowiedzUsuń
  31. Pamiętam zeszyty do pisania nut, tak jak wszystko co pisałam też krzywo wychodziły te nutki, ogonki się chwiały, jedynie bemole wyglądały jako tako. Po rosyjsku, znaczy się cyrylicą do tej pory potrafię pisać i akcent mam podobno niezły, czego nie można powiedzieć o innych jękach, których się uczyłam, z francuskiego już ani me ani be, z angielskim różnie ale zrobiłam sobie kiedyś słownik angielsko-szwedzko-polski dot. mojej wąskiej branży.
    Opakowana, nie wyłączasz telefonu na noc? Chyba, że musisz być dostępna przez 24 godziny.
    O essu ale się rozlało, pada i wieje, ochłodziło się ale to dobrze, nie pamiętam kiedy tu tak solidnie padało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja, Hana. Dostałam się tu okrężną drogą. Nie dość, że jako anonim, to cudem pozwolił mi dziadowski bloger coś napisać. To piszę, że wymiękam, nie wiem o co cho? Z trudem weszłam w ustawienia, żeby ten durny spam usunąć. Chcę piórko, bibułę i kałamarz. Niech piekło pochłonie tę technikę.

      Usuń
    2. Bacha - nie wylaczam, ale jest na dole, a slubny jeszcze byl na dole i odebral. Ale - tak jestem niejako na duzurze permanentnie - dawniej jezdzilam do porodow o roznych porach dnia i nocy, tez na pogotowie, ale tych przypadkow wole nie pamietac :(

      Usuń
    3. Hana, piórkiem dysponuję. Kałamarz to nie problem, najgorzej z bibułą, muszę zasięgnąć języka ;)

      Usuń
    4. To ja, Hana.
      Wpuścił mnie dziadyga, ale anonimowo.
      Ninko, musi istnieć coś w rodzaju bibuły, choćby dla np. artystów, którzy w różnych technikach tworzą.

      Usuń
    5. Dzisiaj mi się śniła bibuła. Miała strukturę plastra miodu i pięknie chłonęła atrament.

      Usuń
  32. Kości zostały rzucone! Kosimy! Połowę areału jednakowoż, gdyby pogodzie się odmieniło, to zmatnuje się pół, a nie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  33. Cisza, spokój... Letnie roboty w polu i w ogrodzie? :D:D:D
    U nas na wieczór zapowiadają deszcz i burze, już się zaczyna chmurzyć. Wciąż jeszcze świeci słońce, ale światło jest przytłumione. Prawie 29 stopni, ale całkiem przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  34. No, jak na razie zagrzmiało raz, niezbyt głośno, ale wciąż słychać jakieś bardzo dalekie pomruki burzy. Za to zrobiło się niemal zupełnie ciemno. Wciąż jeszcze nie pada.

    OdpowiedzUsuń
  35. U nas caly dzien co chwile ulewny deszcz i porywiste wiatrzysko.17 st.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wreszcie pada, ale burza poszła gdzieś bokiem. A wiatr i u nas duży od rana.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zatrzymali my się dziś z Latającym na chwileczkę na pogaduszki z sąsiadami, obgadywali my, który gruby, który chudy itp., Latający rzekł sąsiadowi że on też brzuszek ładny sobie wyhodował, a sąsiad na to: "Każdy ptaszek ma swój daszek." :-D

    OdpowiedzUsuń
  38. Na co odpowiadają ci bez daszka:
    Im wiekszy daszek, tym mniejszy ptaszek😃😃

    OdpowiedzUsuń
  39. Dzien dobry, wyspanam do rozpuku, a i tak spalabym, jeszcze deszcz popaduje, ale po 12 juz ma byc slonecznie do poniedzialku😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas do dwunastej było słońce, potem zaczęło się chmurzyć, teraz całe niebo zaciągnięte, ale chmury cienkie. Podobno ma padać.

      Usuń
  40. Ptaszki pod daszkami, jaka ich wielkość widzą tylko zainteresowani ;)
    A dawniej, a pewnie i współcześnie, w niektórych środowiskach czy nawet i kulturach tusza świadczyła o zamożności ludzi.
    Dawno cuś o tym czytałam więc dokładnie nie pamiętam, ale w haremach na zlecenie posiadacza, specjalnie tuczono jego kobiety, aby świadczyły o jego bogactwie.
    Co ciekawe we własnej rodzinie też spotkałam się z takim podejściem. Kilkadziesiąt lat temu, w jakieś rozmowie, mąż kuzynki wyraził zadowolenie z jej okrągłych kształtów, mówiąc że mają za co dobrze zjeść. Ten mąż wyglądał przy niej jak połowa męża, niewiele wyższy od niej, no i o połowę chudszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Ogolnie starsze pokolenie , a szczegolnie panowie lubią/ lubili tzw. konkretne kształty kobiet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież - jak babcia mówiła; "dziecko jak ty zdrowo/dobrze wyglądasz", to ja jako wnuczka, wiedziałam, że czas się zacząć odchudzać. :-D

      Usuń
  42. Ja byłam szczuplutka i drobniutka do urodzenia Młodszej.

    OdpowiedzUsuń
  43. Gdy poszłam do podstawówki, to z okazji pasowania na ucznia dostaliśmy chińskie pióra z maleńką stalówką i gumowym zbiorniczkiem na atrament, którego nigdy nie mogłam wystarczająco napełnić. Bibuły nie używaliśmy, choć początkującym adeptom pisania piórem i pisania w ogóle bardzo by się przydała, a to pod dłoń którą pisaliśmy podkładaliśmy kartkę żeby nie zabrudzić zeszytu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  44. Oj pamiętam szkolne przygody z piórami. Raz pióro mi się zatkało, machnąłem nim, żeby siła odśrodkowa przetkała i zachlapałem atramentem całą ścianę w klasie. Ale draki żadnej z tego nie było. Szkoła średnia to był już tylko długopis.

    OdpowiedzUsuń