sobota, 1 czerwca 2024

NA DZIEŃ DZIECKA

      


  


         Z okazji dzisiejszego Dnia Dziecka postanowiłam was trochę rozbawić i napisałam taki wierszyk:

  LETNIE ROZKOSZE

Ranek wstawał wśród śpiewów ptaszęcych
łąka świeżą pokryła się rosą,
więc pobiegłam, by pośród traw gęstych
o świtaniu brodzić stopą bosą.

Niecierpliwie zrzucając sandały,
tak mówiłam: Już, już! Chwilę jeszcze!
Ale nagle me ręce omdlały…
Zaraz, zaraz, zaczekaj; a kleszcze?!?!?!

I do tego zapewne komary
nad traw mokrych uniosą się gąszczem,
a komarom-krwiopijcom do pary
różne mrówki wylegną i chrząszcze!

Gdy za chwilę łąka trochę przeschnie
pszczoły, osy, szerszenie i trzmiele,
pośród kwiatów kolorowych, letnich,
będą sobie urządzać wesele!

Wielkie szczerej żałości wezbranie
z oczu mych wycisnęło łez krople.
Ach, nie dla mnie bieganie świtaniem
po tej trawie świeżą rosą mokrej!

Jak na łące kosą nieruszonej
 mogę ulec natury rozkoszom,
gdy wśród kwiatów rosą osrebrzonych
niebezpieczeństw roje się panoszą?

Cóż, sandały z powrotem założę,
i do domu pójdę krokiem równym.
Przyrodniczy film obejrzę sobie.
Z komentarzem Krystyny Czubówny.

        Proponuję wam zabawę, bo jak Dzień Dziecka, to trzeba się bawić. Napiszcie o swoich przygodach z owadami, a może pokusicie się o jakieś wierszyki o owadach? Krótkie, mogą być dwuwiersze, czterowiersze, lepieje, limeryki, fraszki - co tam komu w duszy gra.
A poza tym mam wrażenie, że ktoś kiedyś napisał o Czubównie w podobny sposób, ale nie mogę sobie przypomnieć kto i gdzie. Może wy kojarzycie?


        

85 komentarzy:

  1. Dzień dobry, nie kojarzę niestety.
    Wesoly wiersz napisałaś, chodzić gołą stopą po trawie niezbyt często mi się zdarza, pewnie zaraz bym się natknęła na ostry kamyk,patyk czy cos innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, to miał być taki kontrast, między rustykalnym marzeniem a rzeczywistością. Szkoda, że o patykach i kamykach nie pomyślałam...

      Usuń
  2. Az mna fszczaslo od samego czytania, a po calym czlowieku rozpelzlo sie jakies swedzenie, zawsze tak mam, kiedy slysze lub czytam o insektach, o wszach wystarczy mi pomyslec, zebym zaraz miala swedzenie glowy.
    Raz na wczasach w Karwicach
    rumieniec zakwitl na licach,
    bo kleszcz wkrecil sie w jadra.
    I badz tu, babo, madra,
    jak chlopu przeszla chcica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ja też tak mam z tym swędzeniem, wystarczy, że na przykład zobaczę komara :D
      Limeryk boski, oplułam lapka :D:D:D:D:D

      Usuń
    2. Limeryk zdecydowanie zadziorny.

      Usuń
    3. A tak przy okazji, znam sytuację podobną do opisanej w Twoim limeryku. Byliśmy całą rodziną w lesie i brat Jacka miał ma sobie bermudy z szerokimi nogawkami. Łaził po krzaczorach i między paprociami, a kiedy wrócił do domu, okazało się, że oblazły go nimfy kleszczy i powbijały się dokładnie tam właśnie, w jądra. Jego żona usuwała je pęsetą, kilkanaście sztuk. Długo nie daliśmy mu o tym zapomnieć :D:D:D

      Usuń
    4. To stalo sie mojemu dziadkowi, wlasnie w Karwicach kolo Drawska Pomorskiego.

      Usuń
    5. O, proszę, nie tylko wiersz ale i prawdziwa sytuacja, super!

      Usuń
  3. Komar.
    Bzyk - styk - wrzask - plask
    Tydzien drapania - czas unikania!
    A bzy pachnialy dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak wierszyk zabawny, taki plastycznie bardzo sugestywny ;)
    Uprzytomnia jednak jak daleko ludzie odeszli od natury. Kilka lat temu widziałam chłopaka tak na oko siedemnastolatka, jak wpadł w panikę bo na ręce wylądowała mu biedronka. Ha, nawet gdyby to była ta azjatycka i go ugryzła to przecież nie powód do takiej histerii.
    Niby kochamy zwierzątka, ale najbardziej te "słodkie", efektowne, kolorowe, ale robale to be. A przecież podstawą pożywienia tych słodkich są przecież te ohydne robale, no i wybijamy tę ohydę i dziwimy się że coraz mniej tych "słodkich" na świecie ;)
    Z moich przygód z owadami, to raz osa wlazłam mi do nogawki szerokich spódnico-spodni, siadłam na niej no i użarła mnie w udo, bolało przez kilka dni.
    Nastolatką będąc piłam kwaśne mleko i w trakcie któregoś tam łyka odkryłam że, wraz z mlekiem połknęłam...muchę, wyplułam ją z obrzydzeniem, hmmm a może nie powinnam wszak gdzieś tam w dalekim świecie ludzie jedzą robale, no bo coś muszą jeść, bo nie mają pełnych żarcia hipermarketów ;)
    Hehehehe mało wesołe to co napisałam, ale tak mi się na refleksyje zebrało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęsknię do czasów, kiedy biegałam po lesie, nie zastanawiając się nad kleszczami i innymi żyjątkami. Zresztą z wymienionych w wierszu tylko kleszczy się boję. Komary, mimo swojej dokuczliwości, nie są szkodliwe jak dotąd.

      Usuń
    2. Komary tygrysie zbliżają się.

      Usuń
  5. Mam pewną przygodę z...owadami. Pojechałam z tatem do jego rodziny, a oni mieli ule. Dzieciak, który w życiu nie widział ula, wzięłam patyczek i pogmyrałam w otworku, na efekty nie trzeba było czekać. Jedna siekła mnie pod okiem, a kilka zaplątały się we włosy. Tak się darłam, że cała okolica mnie chyba słyszała. Oczko oczywiście zapuchło. Taka mądra była Ania, mając 8 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, popatrz, a moja babcia, mama mamy, opowiadała, jak mama poszła do pasieki i znaleźli ją wsadzającą patyk w otwór w ulu. Pszczoły ją obsiadły, ale żadna jej nie użądliła. mama miała wtedy jakieś cztery-pięć lat.

      Usuń
  6. Przypomniała mi się sytuacja z owadem. Za blokiem, który jest za naszym, rosła piękna, duża wierzba płacząca (niestety, została wycięta). Kiedyś, wracając do domu, śpieszyłam się, żeby uciec przed burzą i szłam bardzo szybko, czasem nawet podbiegając i oddychałam otwartymi ustami. Kiedy przebiegałam pod wierzbą, wpadła mi do ust zwisająca na długiej nici gąsienica i zanim się na dobre zorientowałam, już ją połknęłam. Była mała, ale jednak... nie było odwrotu :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Z owadami przygody jakieś pewnie były, ale nic szczególnego nie zapisało mi się w pamięci. Za to przygoda z ropuszką - i owszem. Usiadłam sobie kiedyś w trawie nad jeziorem i chłonęłam widoki. Nagle poczułam, że coś mnie smyra po zadku ode spodu. Zerwałam się jak oparzona, a tam dorodna ropucha właśnie wychodziła spod ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może chciała mnie pocałować w...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nadzieją, że zmienisz się w... w co właściwie? Trzeba by pomyśleć. Bo zależy, czy to był ropuch, czy ropucha.

      Usuń
    2. Ninko, no właśnie do dzisiaj mnie to dręczy, a było to dość dawno.

      Usuń
    3. Bo jeśli my uważamy, że ropucha to coś paskudnego, to logicznym się wydaje, że ropuchy mają podobne zdanie na nasz ( ludziów ) temat. I aby uratować nas z tej ohydnej postaci, całują w zadek, abyśmy się przemienili w cudowne ropuszki. Z pewnością mają bajki na taki temat.

      Usuń
    4. Pewna dama w swym pięknym ogrodzie
      postanowiła odpocząć w chłodzie.
      Usiadła na gołej ziemi
      i nagle pomiędzy pośladkami swemi
      poczuła, że coś jej wchodzi.

      Rymy nieidealne, ale publikuję.

      Usuń
    5. Ninko, miałam się zamienić w niezłą doopę, a tymczasem i wtem się zestarzałam. Ściema i tyle.

      To ja, Hana.

      Usuń
    6. Ale tam. Ropucha za mało Cię pocałowała i tyle.

      Usuń
    7. Agniecha, może tak być. Tym niemniej fakt jest faktem.

      Usuń
    8. Dziewczyny, Wy to jesteście :D:D:D
      Bardzo fajny limeryk Ci wyszedł, Agniecha :D

      Usuń
  9. Uuuuu..., kiepsko u mnie z twórczością. Ale co do owadów to kilka miesięcy temu w hotelu w gorącym kraju dopadły mnie komary, a że głupio było pokazywać na recepcji nogi całe w czerwonych swędzących plamach, więc zrobiłam zdjęcia i pokazałam jak to dbają o gości, zaraz dostarczono jakieś psikadło tyle że na muchy a nie komary. Na działce z kolei pełno mrówek, o essu jak sie ich pozbyć? Boso nie idzie biegać bo by zaraz mi kurze łapki obsiadły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudna sprawa z tymi mrówkami, bo są przecież pożyteczne, chociaż faktycznie mogą przeszkadzać.

      Usuń
  10. Bacha, podaj mi proszę mailem Twój nr telefonu, żebym mogła go wpisać do kontaktów, które zeżarł mi w całości poprzedni telefon. Nie odbieram nieznanych numerów (domokrążcy i naciągacze), a coś czuję, że mogłaś do mnie dzwonić.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ninko, u mnie też masa mrówek na gumienku. Wystarczy postawić na ziemi cokolwiek, natychmiast pod spodem jest mrowisko. Daję im przestrzeń i spokój, ale czasem machnę grabiami bez morderczych zamiarów i po mrowisku. A one wtedy błyskawicznie zbierają dobytek i przenoszą się w inne miejsce. I tak w kółko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Grób moich rodziców i mężów - mojego i siostry - jest grobem ziemnym. W ostatnich latach ciągle mieliśmy mrowiska pod zniczami, przynajmniej pod jednym. Ponieważ siostra rzadko chodziła na cmentarz, to mrówki sobie tam żyły, bo ja je zostawiałam w spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas osy często budują sobie gniazda w niepraktycznych dla nas miejscach. I potem jest kłopot. Bo one mogą agresywnie się zachować w obronie swego gniazda, umieszczonego w skrzynce na listy ( od lat, ale nie co roku budują ), albo w skrzynce od licznika elektryczności. W szklarni też budują, ale to troszkę inny gatunek, z takimi bardzo długimi nóżkami, i jakieś spokojniejsze są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam znaleźć, co to może być za owad, ale jest tego tałatajstwa kilkadziesiąt gatunków, więc tego... za długo by zeszło ;)

      Usuń
    2. A kiedy wpisałam "osa z długimi nóżkami " to mi pokazywało jakieś gąsieniczniki itp.

      Usuń
  14. A na działce wszystko ładnie rośne oprócz pomidorów, nie chcą się "puszczać" i rabarbar ma jakieś rude plamy. Mus sprawdzić na googlach jak go ratować bo uwielbiam dżem rabarbarowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżem rabarbarowy? Dotychczas jadłam tylko mieszane, np. rabarbar z truskawkami. Ale gdzieś czytałam, że rabarbar można jeść tylko do końca czerwca chyba(?), bo potem ma za dużo szczawianów. A w tym roku wszystko wcześniej wyrosło.

      Usuń
    2. Ninka, mój rabarbar dopiero rośnie ale wyżebrałam trochę od sąsiadki, która ma go tyle, że nie zdąży zebrać i już jej kilka zakwitło. Rabarbaru nie mieszam z niczym, lubię taki kwaśny, chyba, że robie szarlotkę jabłkowo-rabarbarową, pycha.
      Poza tym u mnie na razie nie padało, a jak tam pozostałe grzędy, nie podmokły?

      Usuń
    3. U nas spokojnie było, trochę pogrzmiało i popadało, ale bez przesady. Ale u innych Kurek już nie było tak różowo, np. u Mariolki podtopiło.

      Usuń
    4. A u Hani grad zniszczył szkółkę, o ile się nie mylę.

      Usuń
  15. Tu popaduje , nie mozna juz na suszę narzekać, obecnie zimno, upałow jako takich jeszcze niw było, chociazdla mnie osobiscie powyzej 24 to juz upał, a taki sie pojawil kiedys tam. Czerwiec na razie w sam raz, nawet zimno. Jak jest w kraju to mam zdawkowe informacje, ale też nieźle padało przez ostatni czas.
    Od niedzieli mozna zbierwć truskawki, ale przez ulewne deszcze to pewnie niezbyt jest co zbierać, jeszcze nie byliśmy.
    Nie wiem kiedy teraz sie gdziekolwiek ruszymy, bo J. jutro ma operacje, wszystko zalezy jak bedzie sie goiło i jqk będzie się czuł.

    OdpowiedzUsuń
  16. Poszło jutro bedzie w domu, tak uzgodnil, żeby mógl sam wrócić samochodem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Juz w domu, czuje się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super że czuje się dobrze, ino niech teraz uważa na siebie. Mój tatulo wychodził z tego założenia że po operacji to on jest nówka nie śmigana i od razu brał się na nowo za dźwiganie, no i pod koniec życia całe jelita miał po za jamą brzuszną, była to pośrednia przyczyna jego śmierci. Operacji na przepuklinę miał 4, początkowo to one pachwinowe były...
      Możesz J napomknąć o moim tatusiu jakby za bardzo aktywny się robił, a rodziciel mój wiadereczko węgla na 3 piętro wnosił z flaczkami na wysokości kolan niemalże. W wypisie szpitalnym po śmierci ma napisane przepuklina kolanowa.

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Mój ojciec to niezwykle drastyczny przypadek, ale on uważał że prawdziwy facet to taki który pracuje fizycznie i się nie oszczędza. Pierwszej przepukliny dorobił się po trzydziestce, mieszkaliśmy na 5 piętrze starej kamienicy a on na opał węgiel na górę wnosił w 50 kilowych workach. No i tak jak już napisałam, po operacji uważał że jest już zreperowany i żadne ograniczenia go nie obowiązują. Niech twój J nie szaleje.

      Usuń
    2. Nie ma zamiaru szaleć😃

      Usuń
  19. Tak to jest z niektórymi po operacjach i nie tylko. J. ma tylko 32% wydolności jednej komory serca i jest b. słaba. W zeszłym roku było 40 %. Nie wolno jej się schylać, dźwigać itp. a ona jakby chciała się przenieść na drugą strone pracuje na działce i robi rzeczy, które ja stopniowo bym zrobiła. Niestety to jest ten typ, że jak coś jej wpadnie do głowy to musi być od razu zrobione. Po wczorajszym dniu zbuntowałam się. Jej wybór jezeli chce się wykończyć. Próbuję tak zmienić działkę, żeby było jak najmniej pracy , niestety jest to syzyfowa praca. Poddałam się i tylko pilnuję wszystkich upraw. Noszę sie z zamiarem zrezygnowania ze współpracy od jesieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się dogadać z kimś takim. Ale żeby daleko nie szukać, mój mąż po zawale wynosił z bratem straszliwie ciężki lastrykowy parapet, całe szczęście znosili go schodach na dół. Ale nie mogłam przetłumaczyć, że nie powinien tego robić.

      Usuń
  20. Ninka, tylko, że ona ma drugą komorę całkowicie padniętą, więc jest w stanie ledwo żywym i sama sobie pogorszyła stan serca przez ostatni rok . Zamiast cieszyć się tym, że jeszcze zostało jej trochę czasu to skraca go sobie. No cóż, nic na to nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Trudno, nic nie poradzisz, niexda się upilnować i decydować za kogoś.

    OdpowiedzUsuń
  22. Boreliozę w sobie noszę
    mogę sprzedać za "poproszę".
    Nóżek osiem mam malutkich,
    oczek dwoje mam słabiutkich,
    węch mój jak u labradora,
    sława jak terminatora.
    Niejeden opiewał wieszcz
    jaka groza to ten kleszcz.
    Wąpierz traw to me miano
    krętek paskudny to me wiano.
    Śledzę ja ciebie z ukrycia,
    nie masz ofiaro ze mną życia.
    Dopadnę, się wgryzę, okropnie zajadzę,
    taki już jestem, nic na to nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
  23. O! Przypomniała mi się przygoda mojej córki. Kilka lat temu, wracając wieczorem do domu (w Warszawie), została "napadnięta" przez dużego, wolno poruszającego się chrząszcza, który na niej usiadł. Trochę się wystraszyła, bo wcale się tego nie spodziewała, a kiedy się rozejrzała, okazało się, że jest ich cała chmara; łaziły po ziemi albo ciężko unosiły się w powietrzu. Wtedy usłyszała chrupanie i zobaczyła jeża. Jeżyk zrobił sobie z chrząszczy kolację i chrupał zawzięcie jednego po drugim, bo złapać takiego delikwenta nie było trudno. Już w domu dowiedziała się, że to rohatyniec nosorożec, duży owad, jeden z największych u nas, ale dla człowieka zupełnie nieszkodliwy. w kolejnych latach chodziła w to samo miejsce, ale aż tylu nigdy ich nie widziała, a czasem nie było ich wcale.

    OdpowiedzUsuń
  24. Może jeże większość schrupały? A u mnie dzisiaj okazało się że wiekszość moich ukochanych cukini zjadły paskudne ślimaki i dobrały się do fasolki . Chyba weredy uodporniły się na wszelkie środki przeciwślimakowe. Spróbuje jeszcze z czosnkiem. No i znowu muszę posiać, wcześniej czy później wyrosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałoby być dużo tych jeży :D Jeże (z pewnością to wiesz) jedzą też ślimaki, ale przy tym raczej mlaskają, a nie chrupią :D:D:D

      Usuń
  25. Niezły pomysł z tym jeżem ślimakożernym, zajrzę do zoologicznego w jakiej są cenie. Tylko jak go przekonać do "obsługi" tylko jeden działki? A może to mądre zwierzątko i zrozumie, że teren jest ograniczony?

    OdpowiedzUsuń
  26. Czy nasza Prezessa ma dziś urodziny?
    Jeśli tak, to wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  27. Dla Jej Wysokości Kurencji I dołączam troszkę spóźnione życzenia, coby przede wszystkim zdrowie dopisywało a reszta się wtedy spełni.

    OdpowiedzUsuń
  28. Siedzę na spalnej grzędzie w Kurniku i cisza dookoła, burze nie szaleją , a jak tam u Kurencji, które nie zdażyły sie schować przed ulewami? Czy któras ucierpiała?

    OdpowiedzUsuń
  29. Podobno na Śląsku było okropnie. Odezwijcie się, Kurki; czy wszystko w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  30. U mnie nadal bezburzowo. Pogoda przepiękna, niebo bez jednej chmurki. Dzisiaj "w gościach" bo tu święto (trochę przed czasem) najdłuższego dnia roku. Właśnie wróciłam i sprawdzam czy u Kurek burze nie szaleją. Odezwijcie się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pustki w Kurniku, choć - z tego co wiem - nikogo nie zalało. Tylko najwierniejsze Kurki czasem coś gdakną.
      A pogoda i u mnie spokojna i przyjemna.

      Usuń
  31. Pierwszy dzień lata słoneczny i ciepły, drugi (dziś) zaczął się burzami. Poszłam wczoraj na rynek, licząc na jakieś kwiaty z ogródków, w końcu był piątek, ale nic nie było. Tylko jedna pani miała dwie czerwone lilie i jedną lilie złotogłów. Teraz żałuję, że jednak nie kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Czytałam prognozy na stonie lubuskich ławcow burz, alerty do mnie nie przychodzą. Sledzę co tam w kraju i ufff, nic niebezpiecznego się nie wydarzyło, cos tam pogrzmialo,popadalo, ale zadnych ekstremów.

    OdpowiedzUsuń
  33. U nas nic strasznego się nie działo pogodowo.
    Były burze, ale nie jakieś przesadne, no i troszkę popadało, a to pozytywne.

    OdpowiedzUsuń
  34. U mnie trochę popadało wczoraj ale od dzisiaj ciepło a od jutra wręcz goraco. I tak ma być przez 3 tygodnie. Kącik zacieniony pod jabłonką przygotowany. Woda do podlewania jest (ona nawet pitna) więc w razie potrzeby jest czym się ochłodzić. Krem ochronny nabyłam, może "30"-tka wystarczy, żeby przy okazji trochę opalić się tak na kolor słabej kawy z mlekiem bo blada kura ze mnie a niestety na razie, wbrew zwyczajowi , do ciepłych krajów się nie wybieram nawet na tydzień. Ceny zaporowe. Jak fajnie mieć ten kawałek ogródka.

    OdpowiedzUsuń
  35. Dobrze, że u was w porządku, Kurki.
    Ja nie mam kawałka ogródka, tylko kawałek balkonu. Piszę: kawałek, bo ocieplenie budynku zeżarło mi co najmniej 15 centymetrów szerokości, a więc od ściany do barierki mam około 65 cm, musiałabym zmierzyć dokładnie. mamy u nas biedronkowy outlet i niedawno kupiłam sobie za całe 15 zeta dywanik zewnętrzny, na balkon właśnie, i zonk, nie zmieścił się bo miał 75 cm! I nie znalazłam czasu przed zabiegiem usunięcia zaćmy przynieść z piwnicy mebelków balkonowych (piszę: mebelków, bo małe som), a teraz jestem uziemiona, do połowy lipca nie wolno mi dźwigać. Ale kwiatki rosną, choć niedużo ich przy okazji pokażę :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Hej,hej, wrócilo lato na kilka dni, 27 st dzisiaj a jutro wiecej ,ale ma być burzowo. Komary i inne podgryzacze się uaktywniły.

    OdpowiedzUsuń
  37. U nas dziś było 30 stopni, gorąco, jutro ma być podobnie. Chyba polecę po zakupy bladym świtem :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  38. A jeszcze dodam, że w sobotę i niedzielę, kiedy jest u nas ważny bieg masowy - Citi Warmia Run Challenge (WRC) też ma być tak gorąco. Biedni biegacze!

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie powinni biegać w takim upale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biegli w gorszym, sama widziałam. Pierwszy bieg mojej córki, tzn. pierwszy, w którym brała udział jako zawodniczka - 35 stopni w cieniu. 5 kilometrów biegła prawie godzinę. Ale trasa była fajna, nad jeziorem i głównie w cieniu. Teraz będzie podobnie.

      Usuń
    2. A Dorota tym razem w obsłudze biegu ;)

      Usuń
  40. Dla mnie to niepotrzebne narażanie zdrowia, mozna termin przesunąć .

    OdpowiedzUsuń
  41. Wiersz pierwsza klasa, te w komentarzach również. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń