Z okazji dzisiejszego Dnia Dziecka postanowiłam was trochę rozbawić i napisałam taki wierszyk:
LETNIE ROZKOSZE
Ranek
wstawał wśród śpiewów ptaszęcych
łąka świeżą pokryła się rosą,
więc pobiegłam, by pośród traw gęstych
o świtaniu brodzić stopą bosą.
Niecierpliwie
zrzucając sandały,
tak mówiłam: Już, już! Chwilę jeszcze!
Ale nagle me ręce omdlały…
Zaraz, zaraz, zaczekaj; a kleszcze?!?!?!
I do tego
zapewne komary
nad traw mokrych uniosą się gąszczem,
a komarom-krwiopijcom do pary
różne mrówki wylegną i chrząszcze!
Gdy za
chwilę łąka trochę przeschnie
pszczoły, osy, szerszenie i trzmiele,
pośród kwiatów kolorowych, letnich,
będą sobie urządzać wesele!
Wielkie
szczerej żałości wezbranie
z oczu mych wycisnęło łez krople.
Ach, nie dla mnie bieganie świtaniem
po tej trawie świeżą rosą mokrej!
Jak na łące kosą nieruszonej
mogę ulec natury rozkoszom,
gdy wśród kwiatów rosą osrebrzonych
niebezpieczeństw roje się panoszą?
Cóż,
sandały z powrotem założę,
i do domu pójdę krokiem równym.
Przyrodniczy film obejrzę sobie.
Z komentarzem Krystyny Czubówny.
Proponuję wam zabawę, bo jak Dzień Dziecka, to trzeba się bawić. Napiszcie o swoich przygodach z owadami, a może pokusicie się o jakieś wierszyki o owadach? Krótkie, mogą być dwuwiersze, czterowiersze, lepieje, limeryki, fraszki - co tam komu w duszy gra.
A poza tym mam wrażenie, że ktoś kiedyś napisał o Czubównie w podobny sposób, ale nie mogę sobie przypomnieć kto i gdzie. Może wy kojarzycie?
A poza tym mam wrażenie, że ktoś kiedyś napisał o Czubównie w podobny sposób, ale nie mogę sobie przypomnieć kto i gdzie. Może wy kojarzycie?
Dzień dobry, nie kojarzę niestety.
OdpowiedzUsuńWesoly wiersz napisałaś, chodzić gołą stopą po trawie niezbyt często mi się zdarza, pewnie zaraz bym się natknęła na ostry kamyk,patyk czy cos innego.
No wiesz, to miał być taki kontrast, między rustykalnym marzeniem a rzeczywistością. Szkoda, że o patykach i kamykach nie pomyślałam...
UsuńAz mna fszczaslo od samego czytania, a po calym czlowieku rozpelzlo sie jakies swedzenie, zawsze tak mam, kiedy slysze lub czytam o insektach, o wszach wystarczy mi pomyslec, zebym zaraz miala swedzenie glowy.
OdpowiedzUsuńRaz na wczasach w Karwicach
rumieniec zakwitl na licach,
bo kleszcz wkrecil sie w jadra.
I badz tu, babo, madra,
jak chlopu przeszla chcica.
Masz rację, ja też tak mam z tym swędzeniem, wystarczy, że na przykład zobaczę komara :D
UsuńLimeryk boski, oplułam lapka :D:D:D:D:D
Limeryk zdecydowanie zadziorny.
UsuńNinka kazala. :)))
UsuńA tak przy okazji, znam sytuację podobną do opisanej w Twoim limeryku. Byliśmy całą rodziną w lesie i brat Jacka miał ma sobie bermudy z szerokimi nogawkami. Łaził po krzaczorach i między paprociami, a kiedy wrócił do domu, okazało się, że oblazły go nimfy kleszczy i powbijały się dokładnie tam właśnie, w jądra. Jego żona usuwała je pęsetą, kilkanaście sztuk. Długo nie daliśmy mu o tym zapomnieć :D:D:D
UsuńTo stalo sie mojemu dziadkowi, wlasnie w Karwicach kolo Drawska Pomorskiego.
UsuńO, proszę, nie tylko wiersz ale i prawdziwa sytuacja, super!
UsuńKomar.
OdpowiedzUsuńBzyk - styk - wrzask - plask
Tydzien drapania - czas unikania!
A bzy pachnialy dalej...
Hrehrehre, dobre!
UsuńTak wierszyk zabawny, taki plastycznie bardzo sugestywny ;)
OdpowiedzUsuńUprzytomnia jednak jak daleko ludzie odeszli od natury. Kilka lat temu widziałam chłopaka tak na oko siedemnastolatka, jak wpadł w panikę bo na ręce wylądowała mu biedronka. Ha, nawet gdyby to była ta azjatycka i go ugryzła to przecież nie powód do takiej histerii.
Niby kochamy zwierzątka, ale najbardziej te "słodkie", efektowne, kolorowe, ale robale to be. A przecież podstawą pożywienia tych słodkich są przecież te ohydne robale, no i wybijamy tę ohydę i dziwimy się że coraz mniej tych "słodkich" na świecie ;)
Z moich przygód z owadami, to raz osa wlazłam mi do nogawki szerokich spódnico-spodni, siadłam na niej no i użarła mnie w udo, bolało przez kilka dni.
Nastolatką będąc piłam kwaśne mleko i w trakcie któregoś tam łyka odkryłam że, wraz z mlekiem połknęłam...muchę, wyplułam ją z obrzydzeniem, hmmm a może nie powinnam wszak gdzieś tam w dalekim świecie ludzie jedzą robale, no bo coś muszą jeść, bo nie mają pełnych żarcia hipermarketów ;)
Hehehehe mało wesołe to co napisałam, ale tak mi się na refleksyje zebrało ;)
Tęsknię do czasów, kiedy biegałam po lesie, nie zastanawiając się nad kleszczami i innymi żyjątkami. Zresztą z wymienionych w wierszu tylko kleszczy się boję. Komary, mimo swojej dokuczliwości, nie są szkodliwe jak dotąd.
UsuńKomary tygrysie zbliżają się.
UsuńMam pewną przygodę z...owadami. Pojechałam z tatem do jego rodziny, a oni mieli ule. Dzieciak, który w życiu nie widział ula, wzięłam patyczek i pogmyrałam w otworku, na efekty nie trzeba było czekać. Jedna siekła mnie pod okiem, a kilka zaplątały się we włosy. Tak się darłam, że cała okolica mnie chyba słyszała. Oczko oczywiście zapuchło. Taka mądra była Ania, mając 8 lat.
OdpowiedzUsuńNo, popatrz, a moja babcia, mama mamy, opowiadała, jak mama poszła do pasieki i znaleźli ją wsadzającą patyk w otwór w ulu. Pszczoły ją obsiadły, ale żadna jej nie użądliła. mama miała wtedy jakieś cztery-pięć lat.
UsuńPrzypomniała mi się sytuacja z owadem. Za blokiem, który jest za naszym, rosła piękna, duża wierzba płacząca (niestety, została wycięta). Kiedyś, wracając do domu, śpieszyłam się, żeby uciec przed burzą i szłam bardzo szybko, czasem nawet podbiegając i oddychałam otwartymi ustami. Kiedy przebiegałam pod wierzbą, wpadła mi do ust zwisająca na długiej nici gąsienica i zanim się na dobre zorientowałam, już ją połknęłam. Była mała, ale jednak... nie było odwrotu :D:D:D
OdpowiedzUsuńZ owadami przygody jakieś pewnie były, ale nic szczególnego nie zapisało mi się w pamięci. Za to przygoda z ropuszką - i owszem. Usiadłam sobie kiedyś w trawie nad jeziorem i chłonęłam widoki. Nagle poczułam, że coś mnie smyra po zadku ode spodu. Zerwałam się jak oparzona, a tam dorodna ropucha właśnie wychodziła spod ziemi.
OdpowiedzUsuńMoże chciała mnie pocałować w...?
OdpowiedzUsuńZ nadzieją, że zmienisz się w... w co właściwie? Trzeba by pomyśleć. Bo zależy, czy to był ropuch, czy ropucha.
UsuńNinko, no właśnie do dzisiaj mnie to dręczy, a było to dość dawno.
UsuńBo jeśli my uważamy, że ropucha to coś paskudnego, to logicznym się wydaje, że ropuchy mają podobne zdanie na nasz ( ludziów ) temat. I aby uratować nas z tej ohydnej postaci, całują w zadek, abyśmy się przemienili w cudowne ropuszki. Z pewnością mają bajki na taki temat.
UsuńPewna dama w swym pięknym ogrodzie
Usuńpostanowiła odpocząć w chłodzie.
Usiadła na gołej ziemi
i nagle pomiędzy pośladkami swemi
poczuła, że coś jej wchodzi.
Rymy nieidealne, ale publikuję.
Ninko, miałam się zamienić w niezłą doopę, a tymczasem i wtem się zestarzałam. Ściema i tyle.
UsuńTo ja, Hana.
Ale tam. Ropucha za mało Cię pocałowała i tyle.
UsuńAgniecha, może tak być. Tym niemniej fakt jest faktem.
UsuńDziewczyny, Wy to jesteście :D:D:D
UsuńBardzo fajny limeryk Ci wyszedł, Agniecha :D
Uuuuu..., kiepsko u mnie z twórczością. Ale co do owadów to kilka miesięcy temu w hotelu w gorącym kraju dopadły mnie komary, a że głupio było pokazywać na recepcji nogi całe w czerwonych swędzących plamach, więc zrobiłam zdjęcia i pokazałam jak to dbają o gości, zaraz dostarczono jakieś psikadło tyle że na muchy a nie komary. Na działce z kolei pełno mrówek, o essu jak sie ich pozbyć? Boso nie idzie biegać bo by zaraz mi kurze łapki obsiadły.
OdpowiedzUsuńTrudna sprawa z tymi mrówkami, bo są przecież pożyteczne, chociaż faktycznie mogą przeszkadzać.
UsuńBacha, podaj mi proszę mailem Twój nr telefonu, żebym mogła go wpisać do kontaktów, które zeżarł mi w całości poprzedni telefon. Nie odbieram nieznanych numerów (domokrążcy i naciągacze), a coś czuję, że mogłaś do mnie dzwonić.
OdpowiedzUsuńDobrze czujesz
UsuńNinko, u mnie też masa mrówek na gumienku. Wystarczy postawić na ziemi cokolwiek, natychmiast pod spodem jest mrowisko. Daję im przestrzeń i spokój, ale czasem machnę grabiami bez morderczych zamiarów i po mrowisku. A one wtedy błyskawicznie zbierają dobytek i przenoszą się w inne miejsce. I tak w kółko.
OdpowiedzUsuńGrób moich rodziców i mężów - mojego i siostry - jest grobem ziemnym. W ostatnich latach ciągle mieliśmy mrowiska pod zniczami, przynajmniej pod jednym. Ponieważ siostra rzadko chodziła na cmentarz, to mrówki sobie tam żyły, bo ja je zostawiałam w spokoju.
OdpowiedzUsuńU nas osy często budują sobie gniazda w niepraktycznych dla nas miejscach. I potem jest kłopot. Bo one mogą agresywnie się zachować w obronie swego gniazda, umieszczonego w skrzynce na listy ( od lat, ale nie co roku budują ), albo w skrzynce od licznika elektryczności. W szklarni też budują, ale to troszkę inny gatunek, z takimi bardzo długimi nóżkami, i jakieś spokojniejsze są.
OdpowiedzUsuńChciałam znaleźć, co to może być za owad, ale jest tego tałatajstwa kilkadziesiąt gatunków, więc tego... za długo by zeszło ;)
UsuńA kiedy wpisałam "osa z długimi nóżkami " to mi pokazywało jakieś gąsieniczniki itp.
UsuńA na działce wszystko ładnie rośne oprócz pomidorów, nie chcą się "puszczać" i rabarbar ma jakieś rude plamy. Mus sprawdzić na googlach jak go ratować bo uwielbiam dżem rabarbarowy.
OdpowiedzUsuńDżem rabarbarowy? Dotychczas jadłam tylko mieszane, np. rabarbar z truskawkami. Ale gdzieś czytałam, że rabarbar można jeść tylko do końca czerwca chyba(?), bo potem ma za dużo szczawianów. A w tym roku wszystko wcześniej wyrosło.
UsuńNinka, mój rabarbar dopiero rośnie ale wyżebrałam trochę od sąsiadki, która ma go tyle, że nie zdąży zebrać i już jej kilka zakwitło. Rabarbaru nie mieszam z niczym, lubię taki kwaśny, chyba, że robie szarlotkę jabłkowo-rabarbarową, pycha.
UsuńPoza tym u mnie na razie nie padało, a jak tam pozostałe grzędy, nie podmokły?
U nas spokojnie było, trochę pogrzmiało i popadało, ale bez przesady. Ale u innych Kurek już nie było tak różowo, np. u Mariolki podtopiło.
UsuńA u Hani grad zniszczył szkółkę, o ile się nie mylę.
UsuńTu popaduje , nie mozna juz na suszę narzekać, obecnie zimno, upałow jako takich jeszcze niw było, chociazdla mnie osobiscie powyzej 24 to juz upał, a taki sie pojawil kiedys tam. Czerwiec na razie w sam raz, nawet zimno. Jak jest w kraju to mam zdawkowe informacje, ale też nieźle padało przez ostatni czas.
OdpowiedzUsuńOd niedzieli mozna zbierwć truskawki, ale przez ulewne deszcze to pewnie niezbyt jest co zbierać, jeszcze nie byliśmy.
Nie wiem kiedy teraz sie gdziekolwiek ruszymy, bo J. jutro ma operacje, wszystko zalezy jak bedzie sie goiło i jqk będzie się czuł.
No to niech się wszystko uda, ślę fluidy i zdrowia życzę.
Usuń😘
UsuńI jak poszło z J.?
OdpowiedzUsuńPoszło jutro bedzie w domu, tak uzgodnil, żeby mógl sam wrócić samochodem.
OdpowiedzUsuńTo super :)
UsuńJuz w domu, czuje się dobrze.
OdpowiedzUsuńTo super że czuje się dobrze, ino niech teraz uważa na siebie. Mój tatulo wychodził z tego założenia że po operacji to on jest nówka nie śmigana i od razu brał się na nowo za dźwiganie, no i pod koniec życia całe jelita miał po za jamą brzuszną, była to pośrednia przyczyna jego śmierci. Operacji na przepuklinę miał 4, początkowo to one pachwinowe były...
UsuńMożesz J napomknąć o moim tatusiu jakby za bardzo aktywny się robił, a rodziciel mój wiadereczko węgla na 3 piętro wnosił z flaczkami na wysokości kolan niemalże. W wypisie szpitalnym po śmierci ma napisane przepuklina kolanowa.
O matko!
OdpowiedzUsuńMój ojciec to niezwykle drastyczny przypadek, ale on uważał że prawdziwy facet to taki który pracuje fizycznie i się nie oszczędza. Pierwszej przepukliny dorobił się po trzydziestce, mieszkaliśmy na 5 piętrze starej kamienicy a on na opał węgiel na górę wnosił w 50 kilowych workach. No i tak jak już napisałam, po operacji uważał że jest już zreperowany i żadne ograniczenia go nie obowiązują. Niech twój J nie szaleje.
UsuńNie ma zamiaru szaleć😃
UsuńTak to jest z niektórymi po operacjach i nie tylko. J. ma tylko 32% wydolności jednej komory serca i jest b. słaba. W zeszłym roku było 40 %. Nie wolno jej się schylać, dźwigać itp. a ona jakby chciała się przenieść na drugą strone pracuje na działce i robi rzeczy, które ja stopniowo bym zrobiła. Niestety to jest ten typ, że jak coś jej wpadnie do głowy to musi być od razu zrobione. Po wczorajszym dniu zbuntowałam się. Jej wybór jezeli chce się wykończyć. Próbuję tak zmienić działkę, żeby było jak najmniej pracy , niestety jest to syzyfowa praca. Poddałam się i tylko pilnuję wszystkich upraw. Noszę sie z zamiarem zrezygnowania ze współpracy od jesieni.
OdpowiedzUsuńTrudno się dogadać z kimś takim. Ale żeby daleko nie szukać, mój mąż po zawale wynosił z bratem straszliwie ciężki lastrykowy parapet, całe szczęście znosili go schodach na dół. Ale nie mogłam przetłumaczyć, że nie powinien tego robić.
UsuńNinka, tylko, że ona ma drugą komorę całkowicie padniętą, więc jest w stanie ledwo żywym i sama sobie pogorszyła stan serca przez ostatni rok . Zamiast cieszyć się tym, że jeszcze zostało jej trochę czasu to skraca go sobie. No cóż, nic na to nie poradzę.
OdpowiedzUsuńTrudno, nic nie poradzisz, niexda się upilnować i decydować za kogoś.
OdpowiedzUsuńBoreliozę w sobie noszę
OdpowiedzUsuńmogę sprzedać za "poproszę".
Nóżek osiem mam malutkich,
oczek dwoje mam słabiutkich,
węch mój jak u labradora,
sława jak terminatora.
Niejeden opiewał wieszcz
jaka groza to ten kleszcz.
Wąpierz traw to me miano
krętek paskudny to me wiano.
Śledzę ja ciebie z ukrycia,
nie masz ofiaro ze mną życia.
Dopadnę, się wgryzę, okropnie zajadzę,
taki już jestem, nic na to nie poradzę.
Świetnie! Cudowny, zabawny wiersz!
UsuńCudownie, Tabaazo.
OdpowiedzUsuńO! Przypomniała mi się przygoda mojej córki. Kilka lat temu, wracając wieczorem do domu (w Warszawie), została "napadnięta" przez dużego, wolno poruszającego się chrząszcza, który na niej usiadł. Trochę się wystraszyła, bo wcale się tego nie spodziewała, a kiedy się rozejrzała, okazało się, że jest ich cała chmara; łaziły po ziemi albo ciężko unosiły się w powietrzu. Wtedy usłyszała chrupanie i zobaczyła jeża. Jeżyk zrobił sobie z chrząszczy kolację i chrupał zawzięcie jednego po drugim, bo złapać takiego delikwenta nie było trudno. Już w domu dowiedziała się, że to rohatyniec nosorożec, duży owad, jeden z największych u nas, ale dla człowieka zupełnie nieszkodliwy. w kolejnych latach chodziła w to samo miejsce, ale aż tylu nigdy ich nie widziała, a czasem nie było ich wcale.
OdpowiedzUsuńMoże jeże większość schrupały? A u mnie dzisiaj okazało się że wiekszość moich ukochanych cukini zjadły paskudne ślimaki i dobrały się do fasolki . Chyba weredy uodporniły się na wszelkie środki przeciwślimakowe. Spróbuje jeszcze z czosnkiem. No i znowu muszę posiać, wcześniej czy później wyrosną.
OdpowiedzUsuńMusiałoby być dużo tych jeży :D Jeże (z pewnością to wiesz) jedzą też ślimaki, ale przy tym raczej mlaskają, a nie chrupią :D:D:D
UsuńNiezły pomysł z tym jeżem ślimakożernym, zajrzę do zoologicznego w jakiej są cenie. Tylko jak go przekonać do "obsługi" tylko jeden działki? A może to mądre zwierzątko i zrozumie, że teren jest ograniczony?
OdpowiedzUsuńCzy nasza Prezessa ma dziś urodziny?
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to wszystkiego najlepszego!
Ano ma ;)
UsuńDla Jej Wysokości Kurencji I dołączam troszkę spóźnione życzenia, coby przede wszystkim zdrowie dopisywało a reszta się wtedy spełni.
OdpowiedzUsuńSiedzę na spalnej grzędzie w Kurniku i cisza dookoła, burze nie szaleją , a jak tam u Kurencji, które nie zdażyły sie schować przed ulewami? Czy któras ucierpiała?
OdpowiedzUsuńPodobno na Śląsku było okropnie. Odezwijcie się, Kurki; czy wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńU mnie nadal bezburzowo. Pogoda przepiękna, niebo bez jednej chmurki. Dzisiaj "w gościach" bo tu święto (trochę przed czasem) najdłuższego dnia roku. Właśnie wróciłam i sprawdzam czy u Kurek burze nie szaleją. Odezwijcie się!
OdpowiedzUsuńPustki w Kurniku, choć - z tego co wiem - nikogo nie zalało. Tylko najwierniejsze Kurki czasem coś gdakną.
UsuńA pogoda i u mnie spokojna i przyjemna.
Pierwszy dzień lata słoneczny i ciepły, drugi (dziś) zaczął się burzami. Poszłam wczoraj na rynek, licząc na jakieś kwiaty z ogródków, w końcu był piątek, ale nic nie było. Tylko jedna pani miała dwie czerwone lilie i jedną lilie złotogłów. Teraz żałuję, że jednak nie kupiłam.
OdpowiedzUsuńLilię miała :D
UsuńCzytałam prognozy na stonie lubuskich ławcow burz, alerty do mnie nie przychodzą. Sledzę co tam w kraju i ufff, nic niebezpiecznego się nie wydarzyło, cos tam pogrzmialo,popadalo, ale zadnych ekstremów.
OdpowiedzUsuńU nas nic strasznego się nie działo pogodowo.
OdpowiedzUsuńByły burze, ale nie jakieś przesadne, no i troszkę popadało, a to pozytywne.
U mnie trochę popadało wczoraj ale od dzisiaj ciepło a od jutra wręcz goraco. I tak ma być przez 3 tygodnie. Kącik zacieniony pod jabłonką przygotowany. Woda do podlewania jest (ona nawet pitna) więc w razie potrzeby jest czym się ochłodzić. Krem ochronny nabyłam, może "30"-tka wystarczy, żeby przy okazji trochę opalić się tak na kolor słabej kawy z mlekiem bo blada kura ze mnie a niestety na razie, wbrew zwyczajowi , do ciepłych krajów się nie wybieram nawet na tydzień. Ceny zaporowe. Jak fajnie mieć ten kawałek ogródka.
OdpowiedzUsuńDobrze, że u was w porządku, Kurki.
OdpowiedzUsuńJa nie mam kawałka ogródka, tylko kawałek balkonu. Piszę: kawałek, bo ocieplenie budynku zeżarło mi co najmniej 15 centymetrów szerokości, a więc od ściany do barierki mam około 65 cm, musiałabym zmierzyć dokładnie. mamy u nas biedronkowy outlet i niedawno kupiłam sobie za całe 15 zeta dywanik zewnętrzny, na balkon właśnie, i zonk, nie zmieścił się bo miał 75 cm! I nie znalazłam czasu przed zabiegiem usunięcia zaćmy przynieść z piwnicy mebelków balkonowych (piszę: mebelków, bo małe som), a teraz jestem uziemiona, do połowy lipca nie wolno mi dźwigać. Ale kwiatki rosną, choć niedużo ich przy okazji pokażę :)
Hej,hej, wrócilo lato na kilka dni, 27 st dzisiaj a jutro wiecej ,ale ma być burzowo. Komary i inne podgryzacze się uaktywniły.
OdpowiedzUsuńU nas dziś było 30 stopni, gorąco, jutro ma być podobnie. Chyba polecę po zakupy bladym świtem :D:D:D
OdpowiedzUsuńA jeszcze dodam, że w sobotę i niedzielę, kiedy jest u nas ważny bieg masowy - Citi Warmia Run Challenge (WRC) też ma być tak gorąco. Biedni biegacze!
OdpowiedzUsuńNie powinni biegać w takim upale.
OdpowiedzUsuńBiegli w gorszym, sama widziałam. Pierwszy bieg mojej córki, tzn. pierwszy, w którym brała udział jako zawodniczka - 35 stopni w cieniu. 5 kilometrów biegła prawie godzinę. Ale trasa była fajna, nad jeziorem i głównie w cieniu. Teraz będzie podobnie.
UsuńA Dorota tym razem w obsłudze biegu ;)
UsuńDla mnie to niepotrzebne narażanie zdrowia, mozna termin przesunąć .
OdpowiedzUsuńWiersz pierwsza klasa, te w komentarzach również. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDzięki ♥
Usuń