Tak pięknie i pachnąco zapchałyście poprzedni wybieg, że i ja się dołożę. Byłyśmy (Marta, Olesa i ja) dzisiaj u M., mojego siostrzeńca i jego żony. Takie tam zaległe imieniny. Mieszkają oni w pięknym miejscu, parę ładnych kilometrów od Poznania. Lasy, łąki, ptaki... Pachnie, kwitnie, brzęczy i świergoli. Był i Stefan za płotem!
Ponadto są dwa kociska cud urody. Jeden to Amon - rezydent, drugi to Freya - a skąd Freya, no, kto zgadnie? Oczywiście Zza Moich Drzwi! To już ze 3 lata! Gosianko, specjalnie dla Ciebie kładłam się na podłodze, żeby fajne zdjęcia zrobić!
U M. jest wszystko to, czego tutaj mi brakuje. Nawet porządnego, tłustego pająka dla Lilki nie mam (znaczy się zdjęcia).
Latałam więc z aparatem jak nakręcona i rezultatem podzielę się z Wami. Boszszsz, jaki oni mają ogród! Nie ma tam żadnego trawnika, tylko rośliny. Istny ogród botaniczny, który ma zaledwie 4 lata! Oboje włożyli weń (i nadal to robią) ogrom pracy, zwłaszcza na początku, kiedy rośliny były maniunie. Ogród im odpłacił z nawiązką, zresztą co ja będę gadać. Na ich miejscu pobierałabym opłaty za zwiedzanie. Delektujcie się do wypęku:
 |
Spójrzcie jak pięknie stapia się z tym co za płotem |
 |
Tu też jest płot, ale zupełnie go nie widać |
 |
Z tej strony też się stapia! |
 |
Tu jest fruczak gołąbek, pośrodku! |
 |
Sztucznie go powiększyłam i jest zamazany, ale za to wyraźnie widać trąbkę. Nie widać za to skrzydeł, tak szybko nimi macha! |
 |
Trudno było go upolować - szybki jest! |
|
 |
A któż to się zafrasował? Grzmi, grzmi i nie pada... |
Pora na Freyę:
I na Amona:
Moje stado też nie od macochy. Spożywamy obiadek:
PS. Deszczu ani śladu.