W pierwszych słowach mego postu przepięknie przyjemnego życia życzę (po starszeństwie, w kolejności pojawienia się w Kurniku:
Basi (nie powiem Basze, bo nie brzmi to najlepiej), chodzi oczywiście o Bachę, która była najpierwsza.
Rabarbarze Ktoś, która wpadła jako druga.
I teraz nie mam pewności co do Basi i SaBały. Wydaje mi się, że zawitały mniej więcej w tym samym czasie, co oczywiście nie ma większego znaczenia.
Bądźcie szczęśliwe i zdrowe, kochane Basie!
Dla Was gil, który zawitał na gumienko kilka dni temu. Zdjęcie ciemne i przez okno, ale może trochę Wam rozjaśni tę wszechobecną ciemnicę:
Poza tym życie pomyka pomimo i wbrew, o czym nawet gadać się nie chce. Wszyscy jak mantrę powtarzają "byle do wiosny" i poniekąd z tym się zgadzam, z drugiej jednak strony obawiam się, że do tego czasu niewiele się zmieni - poza pogodą. No ale nie mam zamiaru siać defetyzmu, sam się sieje. Na tę ponurą - nie tylko meteorologicznie - jesieniozimę, dobre są kolory, ergo farby. Wszelkie farby. Nawet moja siostra MM złapała za pędzel, chociaż twierdzi (raczej słusznie), że talentu u niej za grosz i nawet kółka nie potrafi namalować. Jednak na wszystko dzisiaj (no dooobra, prawie na wszystko) jest sposób i MM zaczęła uprawiać malowanie po numerach. To trochę przypomina kolorowanki, ale tylko trochę. Jeśli ktoś nie wie co to, może sobie wygulać. MM daje radę, idzie jej to nader sprawnie i nawet się wciągnęła.
A propos, nie dajcie się nabrać, bo widziałam ogłoszenia w rodzaju "sprzedam obraz ręcznie malowany" za 200 i więcej złotych. Wygląda profesjonalnie i jeśli ktoś nie wie, nabierze się jak nic. To tak, jakbyście za cenę oryginału kupili kserokopię.
Teraz będę się chwalić i musicie wierzyć mi na słowo, że nie maluję po numerach! Zacznę od stołków, czyli ryczek, które przyleciały do mnie ze Szczecina, od Orki. Szukałam takich, które miałyby stosowną wysokość do komody, która w kuchni pełni funkcję stołu. Normalne taborety są zbyt niskie, a hokery zbyt wysokie. I takie właśnie ideały stały sobie u Orki i specjalnie nie były jej potrzebne. Przynajmniej tak twierdzi Orka.
Nie przywiązujcie się zanadto do tej wersji, gdyż nie powiedziałam w tej kwestii ostatniego słowa. Nie będzie to pakistańska ciężarówka, ale może półciężarówka albo chociaż dostawczak. Mus przełamać kapkę te niebieskości:
W międzyczasie od Sasa do Lasa:
 |
Jakieś miasto, gdzieś. Dostępny, akryl na płótnie, 40 x 30 cm
|
Z cyklu "Nie wszystkie koty w nocy są czarne":
 |
niedostępny, zasilił bazarek Za Moimi Drzwiami)
|
 |
niedostępny, zasilił mnie:)
|
 |
Niedostępne, bo tak:)
|
 |
Ptasi dyptyk, dostępny! Akryl na papierze, 14,5 x 10 cm (każdy z nich)
|
 |
Błękitny anioł, 70 cm, niedostępny
|
To jak, Kureiry? Do pędzli, szydełek, drutów i piór!