środa, 20 listopada 2024

NA STARYM CMENTARZU, czII

  Ponieważ jutro wyjeżdżam na kilka dni i nie zabieram laptopa, postanowiłam zebrać to, co napisałyśmy, żeby było łatwiej dopisywać nowe kawałki. Na razie beż żadnych korekt i bez poprawek, no prawie, najwyżej jakiś przecinek, spacja, czy polska litera.

Skopiowało mi się to wszystko razem z tłem, ale nie umiem poprawić, a nie mam teraz czasu, żeby sprawdzać, co zrobiłam nie tak. Poprawię to wszystko, jak będę publikować całość, a na razie piszcie dalej, ja też pewnie będę coś dodawać w miarę możności :)

Hana

Jagoda musiała wyglądać nieciekawie, bo Inga spojrzawszy na nią, zakryła dłonią usta.
- A ty co? Ducha zobaczyłaś?
- Bardzo śmieszne - odparła Jagoda. Żebyś wiedziała. O mało nie zemdlałam, oni wyglądali jak żywi! I wiecie co? Durna jest ta nasza zabawa. Chciałabyś, żeby po śmierci ktoś ci skakał po brzuchu? Ja odpadam, a wy róbcie, co chcecie, ale jeśli ktoś tu do was zagada, to na pewno nie będę ja.
- Dobra, jeśli udowodnisz, że to ci się nie przyśniło, posprzątam tutaj każdy grób i posadzę kwiatki.
- Idziemy!
Grupka przyjaciół ruszyła w stronę najbardziej okazałego grobowca, a raczej resztek, jakie z niego pozostały.
Mgła gęstniała coraz bardziej.

Rybeńka

Ale nagle przypomniała sobie, że nie może uciec, bo wtedy na darmo świeczka zapalona. Przerażona do szpiku kości zatrzymała się i powolutku odwróciła i zaczęła iść w stronę opuszczonego grobu...Ktoś z kolegów krzyknął za nią, ale nie jakby owładnęła niewidzialna siła...

Ninka

Grobowiec z pewnością był kiedyś imponujący, a teraz świetnie nadawał się do ich celów. Łukasz natychmiast poczuł się w swoim żywiole. Wyciągnął aparat i zaczął rozstawiać składany statyw.
- Dobra! Ustawcie się! Ty, Jagoda stań na kamieniu po lewej, oprzyj się o tę kolumnę, Inga, ty usiądź obok, na pierwszym schodku. Reszta po drugiej stronie i z przodu. - montując sprzęt, wydawał kolejne polecenia.
Jagoda podeszła do kamienia i zatrzymała się.
- No, - ponaglił ją Łukasz - właź na miejsce!
- Nie mogę!
- Co?
- Nie mogę, bo tu nic nie ma. - powiedziała słabym głosem.
- Jak to nie ma; przecież widzę!
- To popatrz tutaj.
Podszedł i spojrzał; na miejscu kamienia była... nic nie było. Tylko plama nieprzeniknionej czerni.

Marija

Weszła w czerń, a ta czerń zaczęła powoli spływać nań a gdy oblepiła już ją szczelnie...ciepło wypełniło każdą szczelinę jej ciała...

burknęła w siebie:
-Et gupia, było się czego bać?
Przecież tu tak bezpiecznie.

Dora
Łukasz, potrzasnął ją za ramię.Jagoda, co z tobą, rusz się, robimy to zdjęcie i spadamy, zimno, i głodny już jestem!

Ninka

Jednak Jagoda stała jak wmurowana, ani drgnęła.
Nie, w tych ciemnościach nie było bezpiecznie. Usłyszała jakieś szepty, echa słów, stopniowo coraz wyraźniejsze: "Zdrada! Zemsta!" ... Zewsząd dobiegały odległe, stłumione krzyki i jakiś okrutny śmiech. Nic nie widziała, a macając wokół rękami niczego nie mogła dotknąć. Czuła, że otacza ją duża przestrzeń.

Ja-Ewa

Właściwie ja też bym coś zjadła, pomyślała Jagoda. Ssało ja w brzuchu, już dawno minęła pora na bardzo nawet spóźniony obiad. Przypomniała sobie, że wychodząc z domu, szybko wzięła z talerza w kuchni dwa gorące jeszcze racuchy. Zbiegając po schodach, wrzuciła je do czarnej torby.
- Komu racucha? komu? - zaskoczona zobaczyła niecierpliwie wyciągnięte ręce. Spojrzała na swoją brudną dłoń z nierówno poszarpanymi kawałkami placka. Pomyślała, że to bardzo niehigieniczne, ale kto wtedy myślał o zarazkach?

Rybeńka

Tylko zanim te ręce wzięły racuchy te zaczęły się zmieniać. Przybierać dziwne kształty... No to placek mi to twarz...Znajoma?? Nieznajoma?? Zaczęły tym twarzom rosnąć dziwne koślawe kończymy...

To nie mogło się dobrze skończyć...

ja-Ewa

Jagoda była pewna, że widzi twarz chłopaka, w którym się kiedyś kochała, a w tym czasie była prawie stale w kimś zakochana. Jak nie w jakimś znanym aktorze, to w chłopaku z basenu albo w tym nowym z klasy. Spojrzała jeszcze raz uważnie, choć całą postać trudno było objąć wzrokiem. I ta twarz ciągle inna... Ale to jednak on - chłopak z lodowiska.

Rybeńka

Ach, jak on na nią patrzył!! Gorący wzrok dosłownie ją rozbierał. Zaczęła drżeć i zmartwiła się, że dawno nóg nie depilowała. A majtki za nic nie pasowały do spranego stanika. Ech..

Ninka

Cofnęła się więc o kilka kroków i poczuła za plecami ścianę, nie gorącą bynajmniej. Ściana wciągnęła ją z cichym cmoknięciem. No i masz! Chłopaka nie ma, racuchów nie ma, tylko wielkie lodowisko. I wcale nie było jej już gorąco, tylko zimno okropnie. Chciała wrócić w tę ciepłą i, no cóż; bardzo przyjemną ciemność, ale ściany też już nie było.

Rybeńka

Z cichym westchnięciem rozejrzała się wokół szukając łyżew. Nie wiadomo o co, bo nie umiała na nich jeździć. Ale miała nadzieję, że w tym dziwnym świecie może wszystko jest inne niż w tym ciepłym. Nigdzie nie zauważyła łyżew za to tafla lodowiska zaczęła dziwnie falować...

Ninka...

 i pękać, a spod niej, przez szczeliny w lodzie, zaczęły się wyłaniać długie macki, które wyraźnie czegoś szukały. Czegoś lub... kogoś. Jagoda wrzasnęła głośno, kiedy jedna z macek natrafiła na nią i owinęła się wokół jej nogi. Nie miała jak uciec, bo macka nie chciała jej wypuścić, a lód coraz bardziej pękał.
- Co tu się dzieje?! - wrzasnęła Jagoda. - Ja chcę do domu!

Hana

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko nagle zniknęło. Macka ośmiornicy okazała się zwykłym bluszczem, który zaplątał się jej wokół kostki. Jagoda rozejrzała się wokół. Wszystko wyglądało jak przedtem, koledzy nadal skakali po nagrobkach, nawet mgła zniknęła. Dziewczyna wstała, zachwiała się lekko i wtedy to zobaczyła. Obok resztek grobowca leżała para nowiutkich łyżew.
- Oesssu, mam halucynacje i fata mrugane - pomyślała. Babcia chyba znów sypnęła czegoś do racuchów.

Ninka

Babci Lodzi (tej "starej czarownicy" jak mówił tata Jagody) często zdarzało się dosypać czegoś do garów. Czasem był to całkiem nieszkodliwy, choć niekoniecznie pożądany np. w ciasteczkach, majeranek, a czasem znacznie ciekawsze ingrediencje. - Ciekawe czym sypnęła tym razem - pomyślała Jagoda.

Hana

- O rany! - nagle ją olśniło. Biały proszek! Stał w miseczce na kuchennym blacie! Babcia twierdziła, że to proszek do pieczenia. Ten koleś, co to do niej przychodzi niby na pogaduszki, od razu mi się nie podobał... Babcia w jego obecności normalnie unosi się w powietrzu!
Jagoda snuła domysły i już prawie miała koncepcję. Jednak przypadkiem spojrzała na leżące nieopodal łyżwy, prawdziwe do bólu. I w jej rozmiarze. Znów obleciał ją strach. Schyliła się, podniosła łyżwy i nagle, tknięta jakąś myślą, wyprostowała się jak struna.
- Omatkubosku, przecież ten duch, ten... eee... jak mu tam... Herman, wyglądał jak ten babciny koleś! - Jagoda aż się zachwiała pod naporem przesuwających się w jej głowie obrazów.
Zszokowana przysiadła na nagrobku.
- Czy to znaczy, że koleś umarł w międzyczasie i teraz jest duchem, czy odwrotnie? Duch zmartwychwstał i jest kolesiem od babci? Wprawdzie był blady jak zjawa, ale mógł przypudrować się proszkiem do pieczenia - myśli kłębiły jej się w głowie. - A łyżwy? O co tu chodzi?

Ninka

No nie, nie mógł umrzeć w międzyczasie, przecież mówił coś o stu latach. Czyli przychodził jako duch?! A ten chłopak z lodowiska. Też jest duchem? Gdzie on teraz jest właściwie? To on dał mi te łyżwy, czy jak? - gubiła się w domysłach. - Chyba muszę z kimś pogadać. Ale z kim? Poradzić się babci, czy zwierzyć się Indze?

Agniecha

Ale może najpierw nałożę te łyżwy i zobaczę, co się wydarzy.
Jak pomyślała, tak uczyniła. Nadmieńmy, że były to łyżwy do jazdy figurowe na lodzie, bialutkie, ze sznurówkami.Nogi Jagody, zupełnie nieproszone, zaczęły wykonywać posuwiste ruchy, jej ręce, jej całe ciało okreciło się w eleganckim piruecie.
Jagoda westchnęła z zachwytem.
"Nie wiedziałam, że to potrafię, pomyślała."
W tej samej chwili jej nogi już odrywały się od ziemi. Jagoda, tańcząc, wirowała już nad cmentarzem, z góry obserwując czubki głów swych znajomych.
"Nie, no, kto by zgadł, pomyślała, że Czesiek ma łysinę w tak młodym wieku, taki jest wysoki, to z dołu nigdy nie zwróciłam uwagi...."
Ninka
Zobaczyła z góry, że Łukasz wciąż usiłuje ustawiać towarzystwo i robić zdjęcia, zobaczyła samą siebie, siedzącą na nagrobku. Jej piruety przybrały zawrotne tempo. Spod łyżew pryskały białe drobinki szronu, czy może śniegu. Skręcały się w większy z każdą chwilą wir, który w końcu stał się wielką trąbą powietrzną. Z jej środka wyprysnął Daniel (wreszcie przypomniała sobie imię poznanego na lodowisku chłopaka) w białym połyskującym stroju. Był ogromny. Pochylił się nad Jagodą i ogłuszającym, zwielokrotnionym tysięcznymi echami głosem zapytał uwodzicielsko: - To co? Pójdziemy na lodowisko? - Jego głos zdawał się odbijać od wnętrza czaszki, aż Jagoda zamknęła oczy, złapała się za głowę i jęknęła. Nie chciała żadnego lodowiska, chciała, żeby się to wszystko uspokoiło.
- Dosyć! - krzyknęła.
- Przestań wrzeszczeć. - usłyszała gderliwy, choć dziwnie brzmiący głos własnej babci. Otworzyła oczy. Znów siedziała na nagrobku, a tuż obok, w suchych liściach, mościła się wielka czarna kwoka. Teraz zrozumiała, czemu ten głos był dziwny - przypominał gdakanie.
- Babcia? To ty? Jak to zrobiłaś?!
- Nie takie rzeczy się robiło -odparła babcia. - Dobrze że pomogłaś Hermankowi, chociaż trochę mi szkoda, był bardzo pomocny. Eryczek też, choć on taki trochę nieogarnięty był. Ale bardzo romantyczny... - Babcia westchnęła smętnie. - Ale teraz słuchaj uważnie. Powiem ci, co masz zrobić.

Opakowana

No więc, przyjdzie do mnie paczka. I tylko ty możesz ja odebrać, pamiętaj.


66 komentarzy:

  1. Zerknęłam; wena wam uciekła? Liczę na to, że w weekend się uruchomicie :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. - Ale ja nic z tego nie rozumiem, wytlumacz mi co tu sie dzieje, i dlaczego. Babciu ?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dora, mus przeczytać poprzedni wpis, ja właśnie to robię to może i wena przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bacho , to moj dalszy ciąg opowiadania.😄

    OdpowiedzUsuń
  5. - Wszystko zrozumiesz, kiedy otworzysz paczkę i zobaczysz, kto ją przysłał. To ci rozjaśni umysł, kochana wnusiu. I pamiętaj, ze tylko ty ją mozesz odebrać, nikt inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, Irmino, fajnie, że się włączyłaś🙂

      Usuń
  6. Ojciec wiedział co mówi nazywając babcię czarownicą, widocznie znał jej możliwości. Musiała nieźle dać mu się we znaki - pomyślała Jagoda.
    Ustawicie się w końcu do zdjęcia, bo już odechciewa mi się tej zabawy, powiedział zirytowany Łukasz, Jagoda skąd wzięlaś tą czarną kwokę, weź ją na ręce, będzie super zdjęcie. Jagoda podniosła ostrożnie "kwokę", "tylko delikatnie - zaskrzeczała babcia - bo wrócę do normalnej postaci". Łukasz wreszcie mógł zrobić zdjęcie, Jagoda postawiła babcię delikatnie na ziemi, czarna kwoka nagle zniknęła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bacha, świetnie, czujesz bluesa🙂

    OdpowiedzUsuń
  8. Jagoda poszla do domu, z wielkim zawirowaniem w glowie...a tam! O bogini....Rodzice (wlasciwie Mama) szaleja i rwa wlosy z glowy, bo Babcia jak wyszla na bazarek rano, tak jeszcze nie wrocila i nikt nic nie wie, a juz ciemno i, o jezu, moze sie zgubila...nie, ktos ja napadl, nie, dostala zawalu, przeciez juz ciemno. do kogo dzwonic? Jagoda ugryzla sie w jezyk zanim powiedziala, ze widziala sie z Babcia na cmentarzu w tej dziwnej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  9. Opakowano, babcia niezyjaca od niedawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o cholera, cos mi minelo, rheherehr szkoda, bo ladnie zaczelam platac watek...

      Usuń
    2. A czemu niby babcia ma nie żyć, Dora? O ile wiem, nic jej nie jest.
      Opakowano, dobrze jest, nie przejmuj się :)

      Usuń
    3. Tak napisałaś Ninko.

      Usuń
    4. Cytuję: Jagodzie wcale się to nie podobało. Niedawno zmarła jej babcia i dziewczyna wyobraziła sobie, że to właśnie nad jej grobem odbywa się ta kretyńska zabawa.

      Usuń
    5. A, kurczę, bo potem Hana napisała o dosypywaniu przez babcię czegoś do racuchów, trop podchwyciły inne Kury, a i mnie się to wydało fajne. Mogłaby to być druga babcia, wszak zwykle mamy dwie ;) Uściślę albo zmienię na ciocię, żeby nam się nie myliło. Co wy na to?

      Usuń
  10. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja dziś nic nie wymyślę, jutro spróbuję. Dziś jestem niewyspana i zmęczona. Obudziłam się w środku nocy, tzn. o 4.30 i nie mogłam zasnąć. Córka leciała do Danii i musiała wyjść o 6 z domu, a ja wracałam do siebie pociągiem. No i teraz ledwo siedzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdy ma dwie babcie, to załóżmy, ze to ta druga przeniosła się na tamten świat, bo przecież ta robiła racuchy i czegoś dosypywała.
    Czy wyście oszaleli? Byliście na pięterku sprawdzić czy babci nie ma w jej pokoiku? Mama z tatą popatrzyli na siebie lekko zdezorientowani: nie widzieliśmy, żeby wchodziła do domu.
    Przecież latacie jak opętani po domu, do sąsiadów - brnęła Jagoda- może właśnie wtedy weszła, przecież w lodówce są zakupy z bazarku. Rodzice oniemieli, ekhm..... no tak, faktycznie, nie wpadliśmy na to żeby szukać babci w lodówce tzn. żeby rozejrzeć się za zakupami. Jagódko, kochanie to idź i zajrzyj do pokoiku na górze, bo my już nie mamy siły. Jagoda cicho stąpając podeszła do drzwi i delikatnie nacisnęła klamkę, babcia pogrążona w głębokim śnie lekko pochrapywała, na poduszce leżały dwa czarne pióra. Odetchnęła z ulgą i zeszła do kuchni.
    "Babcia chrapie, aż miło, zbudzę ją jak kolacja bedzie gotowa. "
    Jagoda postanowiła porozmawiać z babcią następnego ranka. Przecież ja też byłam jakby w dwóch miejscach, na cmentarzu i na lodowisku i fruwałam. Może coś w genach? Żeby tylko babcia nie nauczyła mnie jak się czyta cudze myśli bo chyba bym oszalała, ale to przemieszczanie się z miejsca na miejsce w różnych postaciach to całkiem fajne. I w czasie? Hmm..... Obym tylko nie musiała za każdym razem iść na ten cmentarz, Jagoda wzdrygnęła się.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to mamy drugą babcię :D Edytuję pierwotny tekst. To będzie matka ojca Jagody, bo przecież o własnej matce nie mówiłby "ta stara czarownica", hrehrehre.
      A twój fragment super, znów mam odczucia telepatyczne :D:D:D

      Usuń
    2. Gotowe! Może jeszcze dodam drugiej babci imię, żeby wszystko było jasne.

      Usuń
  13. Jednak skoro o tamtej babci mowil stara czarownica i nią w
    postsci czarnej kury potkala się Jagoda ...to ta babcia to inna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli o tej zyjacej tak mowi i wszystko jasne, a tamta to babcia Lodzia. Moze obie babcie sie przyjazniły i wspolnie kucharzyły , tej zyjacej zdarza sie mylić ,mieszać przyprawy i skladniki, bo Lodzia byla zananą wszystkim wysmienitą restaurstorka?
      Moze i zyjacej nadaj imię ?

      Usuń
    2. Nadałam, jedna, ta żyjąca, to Lodzia, druga, nieżyjąca, to Jadzia. Możecie zmienić, jak chcecie :D

      Usuń
  14. Kolacja przebiegła nadzwyczaj spokojnie, tylko mama Jagody spytała babcię, gdzie była.
    - A, poszłam do Malarczykowej.
    - Do tej wa.... - tata Jagody ugryzł się w język - do tej wróżki? A po co?
    - No przecież nie po wróżby! Malarczykowa to moja stara znajoma, pogadałyśmy sobie...
    - A o czym, babciu? - zapytała Jagoda pozornie niewinnie, ale patrzyła na babcię uważnie.
    - A o życiu, wnusiu, o życiu. I o starych znajomych - westchnęła babcia i puściła do Jagody oko, tak żeby rodzice tego nie widzieli. Jagoda prawie się zachłysnęła herbatą i już wiedziała. Obie, babcia z Malarczykową, musiały coś nawyprawiać. Jednak przy mamie i tacie nie dało się babci pociągnąć za język, trzeba było poczekać do jutra, kiedy rodzice pójdą do pracy. Zastanawiała się tylko, dlaczego babcia kazała jej odbierać paczkę; czyżby się dokądś wybierała?
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przepraszam; powinnam napisać, że jeszcze jeden dzień, przecież jest właśnie Halloween, więc jutro święto, wszyscy będą w domu. I paczka też nie przyjdzie. Podczas redagowania poprawię.

      Usuń
  15. Babcia Lodzia szybko uciekła do swojego pokoju, tłumacząc się zmęczeniem, a i Jagoda, wykończona przeżyciami na cmentarzu, poszła do siebie. Ale spać nie mogła, bo wciąż od nowa myślała o tym, co się wydarzyło i zastanawiała się, jak to było możliwe. W końcu zasnęła, nawet nie wiedząc kiedy.
    Następnego dnia po śniadaniu zadzwoniła do niej Iga.
    - Słuchaj, Jagoda - - powiedziała. - Rozmawiałam z chłopakami i ustaliliśmy, że dziś nie idziemy na cmentarz wieczorem. Jakoś dziwnie było. Ale umówiliśmy się w sobotę u Łukasza, żeby obejrzeć zdjęcia.
    - To dobrze, ja mam na razie dość cmentarz. A jeszcze dziś obowiązkowo trzeba iść. Dobrze że nie na ten stary...
    - No -zaśmiała się iga - ale musimy pogadać.
    - Dobra - Jagoda wiedziała, że Iga jej nie daruje tej rozmowy. - Zdzwonimy się.
    - A do Łukasza przyjdziesz?
    - Tak, ciekawa jestem, jak wyszły zdjęcia. A w myślach dodała: Ciekawe, czy jest na nich czarna kura.

    OdpowiedzUsuń
  16. We czwartek trzeba było - niestety! - iść do szkoły. Jagoda miała na dziesiątą. Słyszała, jak rodzice wychodzą z domu. Zaspana wyszła ze swojego pokoju i od razu natknęła się na babcię, która złapała ją za rękę i półgłosem powiedziała: - Jagódko, ja muszę wyjść. Pamiętaj o paczce!
    - Babciu, ale szkoła!
    - Nie pójdziesz! Napiszę ci usprawiedliwienie!
    - Ale babciu, powiesz mi w końcu, co to wszystko znaczy?
    - Nie teraz, nie mam czasu - drzwi za babcią zamknęły się z hukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a teraz niech ktoś wymyśli co ma być w tej paczce i czego Jagoda ma się dzięki temu dowiedzieć, bo ja nie mam koncepcji.
      Opakowano! Ty z tą paczką zaczęłaś, więc?

      Usuń
  17. Hrehrehre... Opakowana wymyślaj zawartość paczki . Może Magiczny kryształ nadprzyrodzonych mocy"? (MKNM w skrócie).

    OdpowiedzUsuń
  18. Jagoda czekała na paczkę, ciekawa, co w niej będzie i dlaczego akurat ona ma ją odebrać.
    O 11.00 przyszedł listonosz i zostawił przesyłkę. Kartonik był niewielki, podłużny. Jagoda zadzwoniła do babci Lodzi, żeby poinformować ja o paczce. Babcia kazała natychmiast otworzyć paczkę i schować jej zawartość do szafy, żeby rodzice nie widzieli.
    Kiedy Jagoda otworzyła pudełko, zaniemówiła. Były tam trzy czarne pióra podobne do tych, które widziała na cmentarzu. Pióra czarnej kury/babci Lodzi..nie wiadomo czyje. Jagodzie zakręciło się w głowie z tego wszystkiego. Co znaczą te czarne piora i dlaczego tylko ona mogła otworzyć paczke,???
    Ponownie zadzwoniła do babci Lodzi z pytaniem:
    - Babciu, dlaczego to ja miałam otworzyć te przesyłkę, dlaczego rodzice nie mogą się o niczym dowiedzieć i co znaczą te pióra?Kim ty jesteś, babciu???
    Babcia kazała milczeć, o niczym nie mówić rodzicom, a wszystko mi wyjaśni wieczorem na cmentarzu. Mam przyjść, kiedy zrobi się ciemno.
    Powiedziała jedynie Jagodzie, że paczka została nadana przez szefową firmy "Dzika kura w Pastelowym Kurniku", a pióra pomogą jej przetrwać czas do wiosny. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo to sprawa życia i śmierci. Rodzice są starymi marudami, będą smecić, a ona, młoda dziewczyna, na pewno ją zrozumie, podobnie jak Iga i Łukasz zrozumieli Mularczykową.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uuuu! Super! To będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń
  20. Znaczy się babcia mus ma kontakt z Kurnikiem , tylko nie widzę jej na grzędach. Strach mnie obleciał bo to sprawa zycia i śmierci.
    Wena chwilowo uleciała bo dostałam zlecenie na uszycie spódnicy meksykańskiej kelnerki rozlewajacej Tequilę. Już drugi dzień szyję. Njgorszy ten pas z pojemnczkami na kieliszki. Ale już kończę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też szyję - dla siostry, obiecane krasnoludki na choinkę. Wkurzyłam się, bo chcąc, żeby były takie bardziej wypasione, użyłam dość sztywnego, srebrzystego materiału i za bardzo przycięłam szwy, więc wszystko mi się rozlazło. Ta tkanina nie nadaje się na takie malutkie ubranka, jutro wybiorę coś innego, ale na moją wenę źle to wpłynęło. Nie mam pomysłów.

      Usuń
  21. Nawet nie chwyciłam za szydełko i nie wiem, czy to zrobię. Dziś słonko się pokazało, więc pdwóch dniach wyjdę z domu się dotlenić. Chcę upiec pierniczki, na razie wertuję przepisy.

    Nie wiem w którą strone potoczy się ta opowieść😄

    To kiedy mamy spotkać się na cmentarzu Lodziu, czy już wyjaśniłaś Jagódce po co nam te pióra? Upiekłam już nasze ciasteczka, a Ty nie zapomnij zabrać piór.


    OdpowiedzUsuń
  22. I pamiętaj, żeby zabrać też te dwa pióra z poduszki! Ma być pięć. I żebyś się nie przeistoczyła w coś dziwacznego zanim spotkasz się z Jagodą, bo jeszcze dziewczyna zemdleje ze strachu.
    Ja też nie wiem , w którą stronę potoczy się ta opowieść, a wszystko przez tą przesyłkę i to jeszcze z Kurnika.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jagodę nosiło po całym mieszkaniu, nie mogła usiedzieć na miejscu. Z jednej strony wcale nie chciała iść wieczorem na cmentarz, z drugiej strony bardzo chciała się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Było jeszcze wcześnie, do wieczora daleko, a rodzice mieli wrócić do domu dopiero za kilka godzin, więc dziewczyna postanowiła jeszcze raz obejrzeć paczkę. Wyjęła z szafy pudełko i otworzyła je. Ostrożnie obejrzała pióra i delikatnie położyła je na biurku. Dobrze się domyślała, w paczuszce coś jeszcze było; jakieś stare pożółkłe kartki, zapisane staroświeckimi, starannymi literami. Atrament już trochę wyblakł, ale pismo było wciąż wyraźne. Zaczęła czytać:
    „Ja, Maryjanna Amelia Nawrocka, spisuję niniejszą historyję, żeby zaświadczyć, że wszystko, co się stało, najprawdziwszą jest prawdą. Piszę takoż dla tych niewiast, które w przyszłych czasach okażą podobne do moich talenta. Babka moja, Leontyna Nawrocka, po której ja sama talenta owe odziedziczyłam, spisać mi to wszystko nakazała, bo wzrok ma już słaby i pisać jej trudno. Zasię mnie ów obowiązek powierzywszy, spokojną się stała, że historyja owa zapomnianą nie będzie i pomocą następczyniom naszym posłuży.
    Roku pańskiego 1862, we Wigiliję Wszystkich Świętych, na prośbę babki na cmentarz się udałam, żeby świece na grobach zaniedbanych zapalić. Ciemno już było i mgła gęsta przyszła. Już do domu wracać miałam, kiedy nagle…” Jagoda zobaczyła, że pozostałe kartki były czymś zmoczone i pismo się rozpłynęło. Tylko w niektórych miejscach zostały pojedyncze wyrazy: „jeszcze”, „kara”,” pokuta”, „wybawienie”. Czasem to były tylko fragmenty: „ucie…”, gę…y”… Jagoda się zdenerwowała, bo liczyła na to , że czegoś się dowie, a tu masz, nic z tego! Jeszcze tylko na ostatniej stronie znalazła zapisek zrobiony przez jej babcię Lodzię:
    „Ja, Leokadia, znam treść tych zapisków, bo przeczytałam je, zanim razem z tym, co sama tu napisałam, się zniszczyły i obiecuję odtworzyć je jak najdokładniej.
    20 grudnia 1971 roku.”
    Więcej nic nie było, tylko kilka pustych kartek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze dodam przed tekstem Bachy fragmencik, żeby zachować logikę wydarzeń.

      Jagoda siedziała nieruchomo, trzymając w rękach kartki. Nie włączyła nawet sobie ulubionej muzy, co robiła zwykle, kiedy była sama w domu, więc wokół panowała niczym niezmącona cisza. Dźwięk esemesa niemal poderwał ją na równe nogi. Esemes był od babci: "Przyjdź na stary cmentarz. Spotkamy się o 19 przy tym dużym grobowcu".

      Usuń
  24. Jagoda była jednym wielkim znakiem zapytania:
    Skąd ten dokument i pióra znalazły sie w posiadaniu szefowej Dzikiej Kury w Pastelowym Kurniku?
    Kto to jest?
    Czemu dla babci tak ważne jest odtworzenie tekstu?
    Dlaczego tylko ją w to wtajemnicza?
    Zaraz dostanę migreny. No dobrze idę na cmentarz, tylko muszę tym razem zabrać ze soba mocną latarkę. Chociaż jak babcia tam będzie to nie mam się czego bać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, babcia zawsze obroni :D:D:D
      Fajny kawałek, wieczorkiem spróbuję dalej pociągnąć, teraz nie mam czasu.

      Usuń
    2. No i chyba dziś nie dam rady. Głowa mnie boli i spać mi się chce. Pomysłów kilka mam, ale trzeba to NAPISAĆ!

      Usuń
  25. Coraz trudniej wymyślić dalszy ciąg, na cmentarzu musza w koncu paśc jakieś konkrety😄

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jagoda uzbrojona w latarkę zbliżała się do cmentarza. Im bliżej była, tym bardziej odczuwała dreszczyk emocji. Tym bardziej, że zauwazyła majaczące się w oddali kolorowe cienie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Co tam się dzieje? Czy babcia już jest? Jagoda prawie biegła. Na dodatek niewiele widziała, bo znów była mgła i latarka właściwie nie bardzo pomagała. Jednak Jagoda dobrze znała stary cmentarz, więc trafiła na umówione miejsce bez większych problemów. No, może parę razy się potknęła. A raz wpadła na jakieś krzaki.
    Kiedy zbliżyła się do grobowca, zobaczyła nie tylko babcię; była też Iga, Łukasz, Czesiek i jeszcze dwóch kolegów Igi, którzy byli z nimi wtedy, w Halloween, a do tego jeszcze Malarczykowa!

    OdpowiedzUsuń
  29. Jagoda zobaczyła ich wszystkich i już, już miała zapytać, o co w tym wszystkim chodzi. Aż tu nagle zza krzaków zaczęły wyłaniac się kolejno piękne kobiety na czele z Szefową Pastelowego Kurnika. Hana wygladała zjawiskowo z piórami zatkniętymi we wlosy. Cmentarne światełka odbijały się w jej kolorowej cudnej spódnicy. Następnie wyłoniły się Dora, Bacha, Agnieszka. Potem dobiegły Opakowana i Pantera razem z Nineczka, z nastroszonymi fryzurami i też piórami we włosach. Anette z Rybenka i ja -Ewą oraz Marija wyszły zza starego grobowca ze świecami, a Irmina wystraszona podeszła do Jagody i spytała, czy poznaje Kurejry, czy słyszała kiedyś o nich i ich ukrytych talentach. Jagoda przypomniała sobie, że widziała zdjęcia tych kobiet u babci Lodzi w sypialnianej szafce w szufladzie... Co to wszystko znaczy???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, hrehrehre, boskie!
      Mnie co prawda ciągnęło do bardziej poważnych klimatów, ale, jak zwykle, jestem otwarta na wszelkie propozycję :D:D:D

      Usuń
  30. Wszystkie kobiety, choć ubrane trochę jak na Woodstock (dawny Woodstock; dzieci kwiaty i te sprawy), a trochę jak na bal przebierańców, kolorowe (tylko Pantera cała na czarno), z niezwykłymi fryzurami, wyglądały jak jakieś szamanki, a na ich twarzach malowała się niezwykła powaga. Widać było, że przybyły - nie da się tego określić inaczej - z ważkiego powodu.
    - Nooo... widziałam zdjęcia. Ale takie zwyczajne. Babcia kiedyś coś mówiła o jakimś kurniku, ale myślałam, że o takim zwykłym - Jagoda zarumieniła się zawstydzona. - Więcej nic nie wiem
    - Jesteśmy przyjaciółkami Leokadii, a także Wiktorii - powiedziała Hana wskazując Malarczykową. _ takimi bardziej wirtualnymi, ale jednak. Niejedną akcję pomocową w realu przeprowadziłyśmy.
    Zza pleców Hany wyłoniła się Gorzka Jagoda, mówiąc: - Sprawa jest poważna. Okazuje się, że po kądzieli odziedziczyłaś rodzinne zdolności i dlatego w czasie Halloween udało ci się przerwać i tak cienką zasłonę między światami. Pomogłaś wprawdzie odesłać Herman i Eryka tam, gdzie ich miejsce, ale kiedy oni przechodzili przez bramę, tutaj przedostało się to, co wcale nie powinno do naszego wiata trafić. Teraz musimy to coś odesłać z powrotem i zamknąć przejście. A ty musisz nam pomóc.
    - Ale po co jeszcze Iga? I chłopaki?
    - Byli obecni podczas otwarcia przejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj! Literówki i inne takie poprawię później :D

      Usuń
  31. Sprytnie to wymyśliłaś Ninko.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jagoda uświadomiła sobie, że to co widziała w swoich wizjach, musiało być przejawem działania tego "czegoś", co przedostało się do naszego świata. I że Malarczykowa ma na imię Wiktoria. Nie miała o tym pojęcia.
    Musimy utworzyć krąg - powiedziała babcia. - Jagoda, przyniosłaś pióra?
    - Tak, mam je - Jagoda podała pióra babci. Na to wszystkie Kury z Kurnika wzięły się za wyjmowanie piór ze swoich włosów i również podawały je babci, która zaczęła melodyjnie skandować jakieś dziwne słowa. Jagoda ich wcale nie rozumiała. Kiedy wszystkie pióra znalazły się w rękach babci, ta, nie przestając mówić, uniosła je nad głowę i podrzuciła w górę. Pióra, opadając na ziemię, zaczęły wirować coraz szybciej i szybciej, aż w końcu utworzyły sylwetkę wielkiej czarnej kwoki. Kwoka uniosła dziób do góry, zapiała jak kogut i zniknęła. W zapadłej ciszy pióra powoli opadały w dół. Utworzyły krąg, który otaczał czarną plamę, taką samą, jaka wciągnęła Jagodę do środka. Wkoło narastał niski odgłos, od którego aż wibrowało powietrze.
    - Chwyćmy się wszyscy za ręce! I nie puszczać! - Zawołała Naczelna Kurejra. Jagoda poczuła, jak za jedną rękę łapie ją babcia, a za drugą ktoś inny, nie widziała kto, bo wciąż wpatrywała się w czarną plamę. Zewsząd w kierunku plamy zaczęły się ściągać kolorowe światełka i łącząc się tworzyły nad nią czerwonawą poświatę. Dźwięki stawały się coraz wyższe, a światło coraz jaśniejsze i kiedy wszyscy już mieli ochotę zatkać sobie uszy, czarna plama pochłonęła światło i sama zniknęła, a dźwięk urwał się, jak ucięty nożem.
    - No i po krzyku - babcia zatarła ręce.
    -T o co, teraz do mnie na herbatkę? - spytała Malarczykowa.
    - Może na wino wredne? - zaśmiała się Hana.
    - A pewnie, mam zapasik! - odpowiedziała Malarczykowa, tak samo zadowolona jak babcia. - I pogadamy, chodźcie! Całe towarzystwo ruszyło w kierunku wyjścia z cmentarza, starsi zadowoleni i odprężeni, a młodzież ze znakami zapytania w oczach.
    - Ale babciu - Jagoda pociągnęła Leokadię za rękaw - powiesz mi wreszcie, co tu się stało? I co się w ogóle tu dzieje?
    - Cierpliwości, wnusiu, już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  33. Widzę, że pisanie całkiem siadło; wiem, czas nie jest sprzyjający. Wobec tego zbiorę wszystko do kupy i napiszę zakończenie. no, chyba że ktoś jeszcze chce coś dodać. Ale czekam góra trzy dni ;)
    Opublikuję w jednym poście. Chcę zrobić miejsce na post świąteczny :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Kompletna pustka w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ninko , że tak powiem do brzegu... Bo rozwleczemy, ale w kilka osob nie uciągniemy za wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, Teraz wszystkie zajęte świętami i nie tylko, niestety :(
      To będę kończyć.

      Usuń