Pomysł na ten tekst powstał zaraz po konkursie u Pantery, ale zapisałam go dopiero teraz. W nastrój już was wprowadziłam poprzednim postem, to teraz czytajcie.
Aż tak strasznie jak w wierszu już nie będzie, może później 😉
Zapadł już zmrok. Zewsząd
napływała gęsta, wilgotna, zimna mgła. W ciemniejszych zakamarkach, między
starymi, wysokimi drzewami i wśród poplątanych gałęzi dawno nieprzycinanych
krzewów zagęszczała się jeszcze bardziej, stając się nieprzenikniona. Latarnie
na niedalekiej ulicy zmieniły się w mgliste kule, a dźwięki przejeżdżających
samochodów stały się stłumione i niewyraźne.
Na starym cmentarzu przy kościele paliło się już trochę zniczy, ale ludzi nie
było tu wcale. Pewnie byli wcześniej, kiedy jeszcze było widno, a jutro wybiorą
się na inne cmentarze, bo tu było mało
nowych grobów. Większość była stara, zupełnie zniszczona, z niektórych nie
pozostały nawet fragmenty obramowań.
Eryk przeciągnął się, aż mu chrupnęło w kościach. Niespokojny, jak zwykle tego
dnia, odezwał się do sąsiada:
- I co?
- Nic, przecież widać. - odparł tamten zniechęcony i umilkł, słysząc zbliżające
się śmiechy. Grupa młodzieży szła przez cmentarz, wygłupiając się i
przekomarzając. Nic sobie nie robili z tego, że zakłócają zmarłym spokój. Kiedy
przeszli, Eryk odezwał się znowu:
- Cała ta dzisiejsza młodzież jest okropna. O, słyszysz? - Kolejna grupka przebiegła
obok, przeskakując przez murki i urządzając slalom między grobami.
- Strasznie się zrobiłeś nieżyciowy, Eryczku! - Herman zachichotał złośliwie.
- A dajże spokój! Znowu się w tym roku nie uda!
Przez jakiś czas nic nie mówili. Kiedy rozległy się kolejne śmiechy i
pokrzykiwania, Herman tylko westchnął, a Eryk skrzywił się z niesmakiem.
Jagoda odłączyła się od grupy. To Inga namówiła ją, żeby razem z jej kumplami
poszli na stary cmentarz. Mieli się przebrać, ale nie chcieli chodzić i prosić
o cukierki; nie byli już dzieciakami. Zamiast tego wymyślili, że będą sobie robić zdjęcia przy starych nagrobkach. Miało byś tajemniczo i trochę strasznie. Jagoda wymyśliła sobie fajny strój; zrobiła twarz na blado, usta umalowała ciemnoczerwoną szminką, gładkie, czarne
włosy rozpuściła, a jedno pasmo zabarwiła na biało jednorazową farbą w piance. Do
tego czarny golf i dopasowany, długi, czarny płaszcz. Lady Morticia Addams jak
żywa. Tuż przed wyjściem jakiś impuls kazał jej wrzucić do torby, czarnej
oczywiście, całe opakowanie tealightów.
Kiedy dołączyła do reszty, powitały ją aprobujące gwizdy. Inga i jej kumple też
się przebrali, za zombie. Inga w wystrzępionych czarnych tiulach, chłopaki w poszarpanych
pelerynach i płaszczach. Wyglądali wszyscy świetnie. Niestety, kiedy znaleźli
się na cmentarzu, chłopakom coś odbiło. Zaczęli się strasznie wygłupiać. Chowali się za drzewami i nagrobkami, a potem wyskakiwali z ukrycia,
wrzeszcząc. Jagodzie wcale się to
nie podobało. Niedawno zmarła babcia Jadzia, mama ojca, i dziewczyna wyobraziła sobie, że to właśnie nad jej grobem odbywa się ta
kretyńska zabawa. Halloween Halloweenem, ale co za dużo to niezdrowo, więc Jagoda została sama całkiem z tyłu. Znów poczuła dziwny impuls, który kazał jej wyjąć z torby opakowanie z tealightami. Zaczęła
zapalać światełka i rozstawiać je na grobach. Obejrzawszy się po chwili pomyślała,
że te malutkie, chwiejne płomyki wyglądają o wiele bardziej tajemniczo, niż
zwykłe znicze. Zadowolona wyjęła kolejną świeczkę.
Herman usłyszał ją pierwszy. Szła powoli i ostrożnie między grobami, często się
zatrzymując i starając się stąpać tylko po dzielących je ścieżkach. Jej kroki
były lekkie i ciche. Obaj z Erykiem znieruchomieli w oczekiwaniu. I wreszcie najpierw
jeden, a potem drugi zobaczył, jak ciemność nad nimi się rozjaśnia.
- Idę pierwszy. - Eryk powoli wydostał
się na zewnątrz. Dziewczyna właśnie prostowała się po zapaleniu światełka. Jej
wzrok padł na mglistą postać. Zamarła na chwilę. Chciała krzyknąć, ale nie mogła wydobyć głosu.
- Boisz się? - spytał Eryk. Jagodzie przyszła do głowy chyba najbardziej idiotyczna z możliwych odpowiedzi: "Nie, zażyj tabaki." Jej dziadek podśpiewywał sobie tak w przypływie dobrego humoru.
Tymczasem obok pojawiło się drugie widmo. Poczuła zimno na nosie i policzkach, zaczęły marznąć jej dłonie. Poczuła, że trzęsie się ze strachu.
- Ja jestem Herman - odezwał się drugi duch - a to Eryk. Nas nie musisz się bać. Tutaj to nie my jesteśmy groźni. My tylko chcemy Ci podziękować za zapalenie świeczek na naszych grobach. Twoje światełka pozwolą nam
odejść w spokoju tam, gdzie już dawno powinniśmy się znaleźć. A ty? Jak masz na imię?
- Jestem Jagoda - ledwie to z siebie wydusiła. - Ale dlaczego…
- Jeszcze tu jesteśmy? To nasza kara. Kiedy żyliśmy sobie, młodzi i beztroscy
- a dawno to było - urządzaliśmy sobie przed Wszystkimi Świętymi zabawy w straszenie ludzi przechodzących po zmroku
przez cmentarz. Pewna staruszka omal nie
umarła przez nas na serce, a kilkoro innych ludzi tak się wystraszyło, że jeszcze długo nie mogli dojść do siebie. No i po śmierci okazało się, że musimy
odpokutować winy. Nasza kara miała się skończyć, gdy po upływie stu lat ktoś, kto o nas nigdy nie słyszał, zapali świece na
naszych grobach.
- I pod warunkiem, że ten ktoś nie ucieknie z wrzaskiem na nasz widok - dodał Eryk. - A z roku na rok było trudnej, bo coraz mniej ludzi tu przychodziło. Teraz
możemy w końcu odejść. - Duchy patrzyły gdzieś w dal. - Już widać naszą drogę... Dziękujemy ci...
Głosy ścichły do szeptu, zmieszały się z szumem liści zrzucanych przez wiatr, a
niewyraźne postacie wtopiły się w powoli rozwiewającą się mgłę.
Jagoda pomyślała, że nie uciekła tylko dlatego, że przerażona nie mogła się ruszyć. Stała przez chwilę, wciąż drżąc i zastanawiając się, czy to wszystko widziała
naprawdę. Tak czy siak, nikomu o tym nie powie, wzięliby ją za wariatkę. Spojrzała na swoją dłoń. Ściskała w niej jeszcze jeden tealight. Czym prędzej postawiła go na najbliższym nagrobku; zachował się z niego tylko krótki fragment obramowania, a na dodatek przecinała
go wydeptana przez ludzi ścieżka. Postawiła świeczkę na samym jej środku i szybko pobiegła w stronę widocznych na końcu długiej alei kolegów.
I dopiero teraz się zacznie (jak z pewnością niektórym przyszło do głowy). Tyle że zostawiam to wam. Liczę na
to, że zgodnie z kurnikową tradycją włączycie się do zabawy. Można pisać po
jednym zdaniu, można całe fragmenty, można tylko sugerować rozwój akcji. Niech
będzie i strasznie i śmiesznie. Romantycznie albo prozaicznie. Lirycznie, a nawet
tragicznie. Wiadomo, że kierunku i efektu nie da się przewidzieć, ale przecież
o to chodzi. No to, Kurencje, do roboty!
Przeczytałam, ale ja nie umiem ani wierszy, ani prozy 😁
OdpowiedzUsuńE, tam, nic nie trzeba umieć, czasem wystarczy sugestia, pomysł, co mogłoby być dalej.
UsuńHym... mła się wydawa że to jest kompletna opowieść. :-D
OdpowiedzUsuńTaba, faktycznie, jest. Chyba przedobrzyłam.
UsuńAle rozwinąć zawsze można. Napisać drugą część. Na przykład okazuje się, że granica między światami, i tak cienka tego dnia, a na dodatek jeszcze osłabiona przejściem tych dwóch duchów, nie stanowi wystarczającej zapory dla różnych dziwnych istot. widzę tu duże pole do popisu.
Opowieść o Księciu Przypływów też była(moim zdaniem) skończona, a popatrz tylko, co się tam wyprawiało. Ja tam wierzę w inwencję Kur.
I przyznaję, miałam obawy, że ciut za mocno tę opowiastkę zamknęłam, ale, jak powiedziałam, wierzę w Kury.
UsuńJagoda musiała wyglądać nieciekawie, bo Inga spojrzawszy na nią, zakryła dłonią usta.
OdpowiedzUsuń- A ty co? Ducha zobaczyłaś?
- Bardzo śmieszne - odparła Jagoda. Żebyś wiedziała. O mało nie zemdlałam, oni wyglądali jak żywi! I wiecie co? Durna jest ta nasza zabawa. Chciałabyś, żeby po śmierci ktoś ci skakał po brzuchu? Ja odpadam, a wy róbcie, co chcecie, ale jeśli ktoś tu do was zagada, to na pewno nie będę ja.
- Dobra, jeśli udowodnisz, że to ci się nie przyśniło, posprzątam tutaj każdy grób i posadzę kwiatki.
- Idziemy!
Grupka przyjaciół ruszyła w stronę najbardziej okazałego grobowca, a raczej resztek, jakie z niego pozostały.
Mgła gęstniała coraz bardziej.
Kureiry! Nie wierzę, że duch w Was aż tak podupadł!
OdpowiedzUsuńNo, Hano! Szacun!
OdpowiedzUsuńPrzywracasz mi wiarę w kurzą moc♥️
Ekstra!!! Ja z tych z ograniczonymi możliwościami pisania: krótko, zwięźle i na temat:(
OdpowiedzUsuńTo możesz chociaż podsuwać pomysły, jak coś ci przyjdzie do głowy.
UsuńAle nagle przypomniała sobie, że nie może uciec, bo wtedy na darmo świeczka zapalona. Przerażona do szpiku kości zatrzymała się i powolutku odwróciła i zaczęła iść w stronę opuszczonego grobu...Ktoś z kolegów krzyknął za nią, ale nie jakby owładnęła niewidzialna siła...
OdpowiedzUsuńTo ja pociągnę kawałek, może ktoś, coś...
OdpowiedzUsuńGrobowiec z pewnością był kiedyś imponujący, a teraz świetnie nadawał się do ich celów. Łukasz natychmiast poczuł się w swoim żywiole. Wyciągnął aparat i zaczął rozstawiać składany statyw.
- Dobra! Ustawcie się! Ty, Jagoda stań na kamieniu po lewej, oprzyj się o tę kolumnę, Inga, ty usiądź obok, na pierwszym schodku. Reszta po drugiej stronie i z przodu. - montując sprzęt, wydawał kolejne polecenia.
Jagoda podeszła do kamienia i zatrzymała się.
- No, - ponaglił ją Łukasz - właź na miejsce!
- Nie mogę!
- Co?
- Nie mogę, bo tu nic nie ma. - powiedziała słabym głosem.
- Jak to nie ma; przecież widzę!
- To popatrz tutaj.
Podszedł i spojrzał; na miejscu kamienia była... nic nie było. Tylko plama nieprzeniknionej czerni.
O, kurczę, Rybeńko, zaczęłyśmy pisać równocześnie. Ale to nic, wystarczy zmienić kolejność i dodać ze dwa słówka:)
OdpowiedzUsuńAlbo odjąć :D
UsuńNo i teraz nie wię co kontynuować 😄
UsuńCo chcesz, się potem zredaguje :D
UsuńWeszła w czerń, a ta czerń zaczęła powoli spływać nań a gdy oblepiła już ją szczelnie...
OdpowiedzUsuńciepło wypełniło każdą szczelinę jej ciała...
Usuńburknęła w siebie:
-Et gupia, było się czego bać?
Przecież tu tak bezpiecznie.
Łukasz, potrzasnął ją za ramię.Jagoda, co z tobą, rusz się, robimy to zdjęcie i spadamy, zimno, i głodny już jestem!
OdpowiedzUsuńDobrze kombinujecie, ale porozwijajmy trochę wątki. Dora, to będzie super na koniec historii. Idę do Mariji.
OdpowiedzUsuńAlbo nie, dobrze jest. To lecę dalej.
UsuńJednak Jagoda stała jak wmurowana, ani drgnęła.
Nie, w tych ciemnościach nie było bezpiecznie. Usłyszała jakieś szepty, echa słów, stopniowo coraz wyraźniejsze: "Zdrada! Zemsta!" ... Zewsząd dobiegały odległe, stłumione krzyki i jakiś okrutny śmiech. Nic nie widziała, a macając wokół rękami niczego nie mogła dotknąć. Czuła, że otacza ją duża przestrzeń.
Właściwie ja też bym coś zjadła, pomyślała Jagoda. Ssało ja w brzuchu, już dawno minęła pora na bardzo nawet spóźniony obiad. Przypomniała sobie, że wychodząc z domu, szybko wzięła z talerza w kuchni dwa gorące jeszcze racuchy. Zbiegając po schodach, wrzuciła je do czarnej torby.
OdpowiedzUsuń- Komu racucha? komu? - zaskoczona zobaczyła niecierpliwie wyciągnięte ręce. Spojrzała na swoją brudną dłoń z nierówno poszarpanymi kawałkami placka. Pomyślała, że to bardzo niehigieniczne, ale kto wtedy myślał o zarazkach?
Tylko zanim te ręce wzięły racuchy te zaczęły się zmieniać. Przybierać dziwne kształty... No to placek mi to twarz...Znajoma?? Nieznajoma?? Zaczęły tym twarzom rosnąć dziwne koślawe kończymy...
UsuńTo nie mogli się dobrze skończyć...
Hrehrehre!
UsuńTo było oczywiście poza tekstem :D
UsuńA ja jestem wściekła na mój słownik
UsuńOdkąd telefon mi naprawili...
Jest słownikiem specjalnej troski
Szlag mnie trafia, bo nawet jak uważam a uważam to żyje swoim życiem 😡😡😡
A blogger do tego pomnaża 🤐
UsuńJagoda była pewna, że widzi twarz chłopaka,w którym się kiedyś kochała,a w tym czasie była prawie stale w kimś zakochana.Jak nie w jakimś znanym aktorze,to w chłopaku z basenu,albo w tym nowym z klasy.Spojrzała jeszcze raz uważnie,choć całą postać trudno było objąć wzrokiem.I ta twarz ciągle inna... Ale to jednak on - chłopak z lodowiska.
UsuńAch, jak on na nią patrzył!! Gorący wzrok dosłownie ją rozbierał. Zaczęła drżeć i zmartwiła się, że dawno nóg nie depilowała. A majtki za nic nie pasowały do spranego stanika. Ech..
Usuń😂😂😂
Usuń:D:D:D
UsuńO cholera, to on nie żyje? Na lodowisku się utopił, czy co?
OdpowiedzUsuń:D:D:D
Usuń😂 Pewnie tak.. lodowiska jak kąpieliska - bywają niestrzeżone..
UsuńDziś już nie mam weny. Aw nocy śniło mi się, że ktoś zhakował Kurnik i wszystko było po islandzku, więc nic nie rozumiałam. I nie można było komentować i w ogóle nic zrobić. A w ogóle to skąd ja wiedziałam, że to po islandzku?
OdpowiedzUsuńNo, już byki robię; miało być "A w". Późna pora. Ani weny, ani logiki :D:D:D
UsuńŚmieję się w głos z tego snu:))))
Usuń😄😄😄😄😄
OdpowiedzUsuńCofnęła się więc o kilka kroków i poczuła za plecami ścianę, nie gorącą bynajmniej. Ściana wciągnęła ją z cichym cmoknięciem. No i masz! Chłopaka nie ma, racuchów nie ma, tylko wielkie lodowisko. I wcale nie było jej już gorąco, tylko zimno okropnie. Chciała wrócić w tę ciepłą i, no cóż; bardzo przyjemną ciemność, ale ściany też już nie było.
OdpowiedzUsuńZ cichym westchnięciem rozejrzała się wokół szukając łyżew. Nie wiadomo o co, bo nie umiała na nich jeździć. Ale miała nadzieję, że w tym dziwnym świecie może wszystko jest inne niż w tym ciepłym. Nigdzie nie zauważyła łyżew za to tafla lodowiska zaczęła dziwnie falować...
Usuń... i pękać, a spod niej, przez szczeliny w lodzie, zaczęły się wyłaniać długie macki, które wyraźnie czegoś szukały. Czegoś lub... kogoś. Jagoda wrzasnęła głośno, kiedy jedna z macek natrafiła na nią i owinęła się wokół jej nogi. Nie miała jak uciec, bo macka nie chciała jej wypuścić, a lód coraz bardziej pękał.
Usuń- Co tu się dzieje?! - wrzasnęła Jagoda. - Ja chcę do domu!
UsuńJak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko nagle zniknęło. Macka ośmiornicy okazała się zwykłym bluszczem, który zaplątał się jej wokół kostki. Jagoda rozejrzała się wokół. Wszystko wyglądało jak przedtem, koledzy nadal skakali po nagrobkach, nawet mgła zniknęła. Dziewczyna wstała, zachwiała się lekko i wtedy to zobaczyła. Obok resztek grobowca leżała para nowiutkich łyżew.
OdpowiedzUsuń- Oesssu, mam halucynacje i fata mrugane - pomyślała. Babcia chyba znów sypnęła czegoś do racuchów.
Hano, świetnie! Cos podobnego miałam na myśli, ale Ty to zrobiłaś genialnie!
UsuńPaczaj, Ninko, duch w narodzie nadal się telepie!
UsuńAno telepie się, super!
UsuńBabci (tej "starej czarownicy" jak mówił tata Jagody) często zdarzało się dosypać czegoś do garów. Czasem był to całkiem nieszkodliwy, choć niekoniecznie porządany np. w ciasteczkach, majeranek, a czasem znacznie ciekawsze ingrediencje. - Ciekawe czym sypnęła tym razem - pomyślała Jagoda.
OdpowiedzUsuń- O rany! - nagle ją olśniło. Biały proszek! Stał w miseczce na kuchennym blacie! Babcia twierdziła, że to proszek do pieczenia. Ten koleś, co to do niej przychodzi niby na pogaduszki, od razu mi się nie podobał... Babcia w jego obecności normalnie unosi się w powietrzu!
OdpowiedzUsuńJagoda snuła domysły i już prawie miała koncepcję. Jednak przypadkiem spojrzała na leżące nieopodal łyżwy, prawdziwe do bólu. I w jej rozmiarze. Znów obleciał ją strach.
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńBomba! Tylko tak dalej!
OdpowiedzUsuńNiech no inne Kury też się biero do roboty!
Mysle, ze to Herman i Eryk Babci podsuwali dobroci....hrehrherh ja nie umiem w pisartswo , ale namieszac umiem ;)
OdpowiedzUsuńOpakowana, pomysł też się liczy :D
UsuńSchyliła się, podniosła łyżwy i nagle, tknięta jakąś myślą, wyprostowała się jak struna.
OdpowiedzUsuń- Omatkubosku, przecież ten duch, ten... eee... jak mu tam... Herman, wyglądał jak ten babciny koleś! - Jagoda aż się zachwiała pod naporem przesuwających się w jej głowie obrazów.
Zszokowana przysiadła na nagrobku.
- Czy to znaczy, że koleś umarł w międzyczasie i teraz jest duchem, czy odwrotnie? Duch zmartwychwstał i jest kolesiem od babci? Wprawdzie był blady jak zjawa, ale mógł przypudrować się proszkiem do pieczenia - myśli kłębiły jej się w głowie. - A łyżwy? O co tu chodzi?
Czy my jesteśmy połączone telepatycznie, Hano? Właśnie zamierzałam obsadzić Hermana w roli tego babcinego kolesia :D:D:D
UsuńNinko, w Kurniku wszystko jest możliwe!
UsuńTo przez Opakowaną, zasugerowała nam, hrehrehre :D
UsuńNo, mowilam, jak glupi pomysl, to na pewno ja ;) Koles moze przypudrowal sie INNYM bialym proszeczkiem...
UsuńNo nie, nie mógł umrzeć w międzyczasie, przecież mówił coś o stu latach. Czyli przychodził jako duch?! A ten chłopak z lodowiska. Też jest duchem? Gdzie on teraz jest właściwie? To on dał mi te łyżwy, czy jak? - gubiła się w domysłach. - Chyba muszę z kimś pogadać. Ale z kim? Poradzić się babci, czy zwierzyć się Indze?
OdpowiedzUsuńAle może najpierw nałożę te łyżwy i zobaczę, co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńJak pomyślała, tak uczyniła. Nadmieńmy, że były to łyżwy do jazdy figurowe na lodzie, bialutkie, ze sznurówkami.
Nogi Jagody, zupełnie nieproszone, zaczęły wykonywać posuwiste ruchy, jej ręce, jej całe ciało okreciło się w eleganckim piruecie.
OdpowiedzUsuńJagoda westchnęła z zachwytem.
"Nie wiedziałam, że to potrafię, pomyślała."
W tej samej chwili jej nogi już odrywały się od ziemi. Jagoda, tańcząc, wirowała już nad cmentarzem, z góry obserwując czubki głów swych znajomych.
"Nie, no, kto by zgadł, pomyślała, że Czesiek ma łysinę w tak młodym wieku, taki jest wysoki, to z dołu nigdy nie zwróciłam uwagi...."
Zobaczyła z góry, że Łukasz wciąż usiłuje ustawiać towarzystwo i robić zdjęcia, zobaczyła samą siebie, siedzącą na nagrobku. Jej piruety przybrały zawrotne tempo. Spod łyżew pryskały białe drobinki szronu, czy może śniegu. Skręcały się w większy z każdą chwilą wir, który w końcu stał się wielką trąbą powietrzną. Z jej środka wyprysnął Daniel (wreszcie przypomniała sobie imię poznanego na lodowisku chłopaka) w białym połyskującym stroju. Był ogromny. Pochylił się nad Jagodą i ogłuszającym, zwielokrotnionym tysięcznymi echami głosem zapytał uwodzicielsko: - To co? Pójdziemy na lodowisko? - Jego głos zdawał się odbijać od wnętrza czaszki, aż Jagoda zamknęła oczy, złapała się za głowę i jęknęła. Nie chciała żadnego lodowiska, chciała, żeby się to wszystko uspokoiło.
OdpowiedzUsuń- Dosyć! - krzyknęła.
- Przestań wrzeszczeć. - usłyszała gderliwy, choć dziwnie brzmiący głos własnej babci. Otworzyła oczy. Znów siedziała na nagrobku, a tuż obok, w suchych liściach, mościła się wielka czarna kwoka. Teraz zrozumiała, czemu ten głos był dziwny - przypominał gdakanie.
- Babcia? To ty? Jak to zrobiłaś?!
- Nie takie rzeczy się robiło -odparła babcia. - Dobrze że pomogłaś Hermankowi, chociaż trochę mi szkoda, był bardzo pomocny. Eryczek też, choć on taki trochę nieogarnięty był. Ale bardzo romantyczny... - Babcia westchnęła smętnie. - Ale teraz słuchaj uważnie. Powiem ci, co masz zrobić.
No wiec, przyjdzie do mnie paczka. I tylko ty mozesz ja odebrac, pamietaj.
UsuńŚwietna historia. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńCzyzby zginal moj dopis sprzed paru minut???
OdpowiedzUsuń