Jak wiadomo, zbliża się godzina zero i coraz bardziej mnie to zajmuje. Do tego stopnia, że mam związane z tym sny. Dzisiaj na przykład śniło mi się, że udałam się do Gosianki, aby porozmawiać o kosztach remontu. Niestety, Gosianka nie miała dla mnie czasu, gdyż czyściła rewolwer. Miał on pomarańczowy kurek. Jakieś interpretacje? Bo mnie wyszło, że ani chybi zamorduję któregoś fachowca:)
Bardzo serdecznie dziękuję Ewie z Białegostoku, która pięknie i szczegółowo mi wszystko rozrysowała, a także kuzynowi Miki, J., który rozjaśnił mi w głowie w zasadniczych kwestiach budowlanych! Dziękuję! Bez Was byłoby mi dużo trudniej, a dzięki Wam pozbyłam się natrętnych i chaotycznych myśli i ruszyłam z miejsca. Mam nadzieję, że utrzymam kurs.
W taki to sposób blogowy świat płynnie przechodzi do realu.
Proszę, to willa Kurioza bez makijażu.
Kuchnia. Dziwicie się, że chcę coś z tym zrobić? Okno w dodatku od północy:
Łazienka, bez komentarza:
Sypialnia, w której wszystko jest krzywe. I nie ma jak się zadać do lepszego zdjęcia. Nie będę zrywać boazerii, tylko ja pomaluję. Zawszeć to dodatkowa izolacja:
Salon, dla przypomnienia:
Ściana za kanapą będzie częściowo zburzona, za nią jest garaż, który będzie kuchnią. Zniknie też łuk Karwowskiego (w dodatku krzywy!), chociaż - jak się okazuje, w odróżnieniu od łuku - nie będzie to proste:
Z prawej łazienka (zostaje) i kuchnia, która będzie korytarzem, po lewej sypialnia i salon na wprost:
Uwaga, teraz będzie strasznie. Tutaj będzie kuchnia. Nie zdecydowałam jeszcze gdzie wybiję okno:
Tej ściany częściowo nie będzie. Za nią jest salon, chcę te dwa pomieszczenia połączyć. Całej ściany nie będę wyburzać, bo jest to ściana nośna i lepiej niech się dach trochę opiera tu i tam. Drzwi z prawej zostaną zamurowane. Prowadzą z garażu do pokoju i to przejście zupełnie nie jest potrzebne, bo garaż będzie kuchnią przecież:
Przyszła kuchnia od zewnątrz (te duże drzwi). Okno po lewej to aktualna kuchnia. Tu gdzie okno, będzie wejście do domu, a kuchnia będzie wiatrołapem/sienią/korytarzem:
W ogrodzie jest więcej roboty niż sądziłam. Poza cięciem żywopłotu nikt chyba tam nic nie robił od dłuższego czasu. Ogarniam z grubsza, bo w czasie remontu panowie fachowcy i tak wszystko zadepczą.
Na pewno mam dużo szyszek:
Po:
Przed:
Tu będzie wielka donica z mnóstwem kwiatów. Balustrada z rur po prawej też zniknie. Nie wiem jeszcze czym ja zastąpię - wbrew pozorom tam jest wysoko:
Próba oczyszczenia skarpy:
Samosiejki są wszędzie. Taki desperado:
I koty, bo ładne. Nie mogę się zdecydować, więc puszczam wszystkie. Baran z tamtejszej klamociarni:
Serwer odrzuca zdjęcia Malinki, nie wiem dlaczego. Trudno, zawalczę z nim później.
To tyle na dzisiaj. Jeszcze parę dni i zacznie się hatakumba - że zacytuję klasyka.
A teraz wydanie specjalne! Podziwiajcie pierwszą w życiu metamorfozę mebli w wykonaniu Bachy. Nigdy tego nie robiła, prawda, Bacha? To dla wszystkich, którym wydaje się, że to jest strasznie skomplikowane. Nie jest. I w dodatku wciąga jak opium, Bacha poświadczy!
Szafa, która była biała, jest brązowa:
Skrzynia z brązowej, różowa. Tak, Bacha? Taki kolorek pasuje do zasłonek w kuchni!
Można? Można, że aż! Puszka farby i parę godzin zabawy, bo przecież nie roboty!
Bacha, powiedz Bezowej, że ta farba nie cuchnie. Bezowa się boi, że ją poddusi.
***
Opakowana, toż to prawie mój pokrowiec na palec u dużej nogi!
źródło Pinterest