sobota, 16 czerwca 2018
Już nic nie muszę!?
Uwaga, dziś gościnnie nadaje MM:
Jakiś czas temu wycofałam się z pełnej aktywności zawodowej. Uff, odetchnęłam. Nie macie pojęcia, jak cieszyłam się z tego braku przymusu. Rany – myślałam sobie po przebudzeniu. Jestem wolna. Po raz pierwszy w dorosłym życiu. Nie czeka na mnie stos prac do poprawienia, wykład do przygotowania, a i napisać coś „odkrywczego” by należało, bo publikacji zabraknie i zwolnić mogą. Przez całe zawodowe życie miałam poczucie, że coś wisi niezrobionego (bo wisiało). Nigdy nie było tak, że coś skończyłam i kropka, mogę dać sobie luz. Jak nawet go sobie dawałam, to kosztem poczucia winy, że coś odkładam na później. Taka robota. I nagle – nic nie wisi. Nie wzięłam jednak pod uwagę, że człowiek (czyli konkretnie ja) ma tak, że musi sobie jakiś „nawis” wyprodukować. I co? Zaczęło nade mną wisieć coś, co zidentyfikowałam jako „ambiwalencję w zakresie motywacji”. Inaczej mówiąc – konflikt pragnień. Kiedy jesteśmy w pełni aktywni zawodowo i rodzinnie, to mamy najczęściej konflikt między powinnością, a pragnieniem. A kiedy powinności się kurczą, do głosu dochodzi konflikt między różnymi pragnieniami. I to jest dopiero męczące, bo odpada właśnie poczucie powinności, które z reguły u normalnego człowieka z pragnieniem (jeśli jest ono z powinnością sprzeczne) wygrywa. Tak więc czynnik zewnętrzny (wymagania otoczenia) przestaje pomagać w wyborze. I musisz człowieku sam, zupełnie sam, zdecydować co robisz. I znowu coś MUSISZ. Nie myślcie, że narzekam. W dalszym ciągu w pełni doceniam możliwość takiego życia, jakie mam teraz. Ale pomyślałam sobie, że tak naprawdę nigdy nie uwalniamy się od tego „muszę”. I daję Wam słowo, że czasami tęsknię do tego, żeby ktoś, coś, przymusiło mnie do decyzji.
Mówią i piszą, że problemem emerytów jest niemożność zapełnienia wolnego czasu. Ja bym problem nazwała inaczej. To czasem niemożność podjęcia decyzji jak ten czas zapełnić, czy raczej zdecydowania czego tak naprawdę pragniemy czy chcemy. Czyli dylemat wyboru, a nie braku.
A więc Kury Jeszcze Nieemerytki (KJN) – nie łudźcie się, że potem to już będziecie całkiem wolne, nicniemuszące. Myślę, że dalej będziecie MUSIAŁY – w najlepszym razie – wybierać. To też męczy. A dzisiaj nie mogłam wybrać czy wziąć się za porządek w ogródku, bo chłodniej, czy lepiej oporządzić szafę, posprzątać w łazience, czy poczytać książkę. No więc siadłam i napisałam to co widzicie. I dalej nie wiem co z dalszą częścią dnia. Bo wszystkiego mi się chce i nie chce. Ale przecież NIC NIE MUSZĘ?!
Znam kogoś, kto nic nie musi. Nie ma konfliktu pragnień, ani ambiwalencji:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OOOOOOOOO,idem czytać:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie bede pierwsza, strasznie mi muli lapek.
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Za 8 miesięcy, a jak dobrze pójdzie to krócej, stanę przed lustrem i powiem do odbicia "JUŻ NIC NIE MUSZĘ" i nie będę żałowała tej decyzji.
UsuńJa tylko muszę...zaspakajać potrzeby Pandy a całą resztę mogę kiedy mi się chce:)
OdpowiedzUsuńOrka, i nie dręczy Cię poczucie, że to powinnam, tamto trzeba by i owo czeka na zmiłowanie? Ja to mam bez przerwy i nie potrafię się od tego uwolnić.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa. Tak mam i gdyby nie to, że MUSZĘ do wnuków, to bym się tak długo zastanawiała nad wyborem tego co chcę, że nic by z tego nie wyszło. Bo skoro nie muszę sprzątać, to może zrobię to jutro, muszę wyjść po chleb, ale co to za wyjście itp. Marazm murowany, więc się ZMUSZAM żeby nie spleśnieć, bo samo babciowanie to trochę za mało.
OdpowiedzUsuńo, to, to Ewa2 - czasem tak długo sie zastanawiam czego chce, że wieczór mnie przy tym zastaje.
UsuńMarta, normalna rzecz...
UsuńTęsknię do tego momentu, choć, jak mówi moja Sis (emerytka) emerytura to wrota szeroko otwarte do starości. Podobno, jeśli człowiek ma jaką/jakieś pasje to się nie nudzi nigdy. Może u Ciebie Marto to tylko kwestia przestawienia z biegu na krok spacerowy? Wiem jedno, jak chodzę do pracy jestem bardziej zorganizowana. Siedziałam pół roku w domu i w zasadzie niczego nie zrobiłam, a miałam takie plany. Teraz latam od nowa biegiem, ale, jak się sprężę to diabłu łeb bym urwała. Uczę się nie mieć przymusu i nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś tam nie zrobiłam.
OdpowiedzUsuńMasza; jak chodzi o nudę, to nie znam tego uczucia. Wrecz trudno mi zrozumieć jak można sie nudzić. Masz rację, że człowiek najlepiej sie organizuje, jak ma dużo do zrobienia. Znam to i ja.
OdpowiedzUsuńGadałam dzisiaj z koleżanką i też doszłyśmy do wniosku, że jak człowiek miał obowiązki, to umiał nawet wygospodarować czas na przyjemności i dawał radę. Chociaż tak jak pisze MM nie raz i nie dwa marzył o tym żeby nie musieć. Ale nawet codzienne czynności MUSZĄ być zrobione, bo przecież umyć się muszę. Myślę, że prócz pracy trzeba jeszcze coś mieć, wtedy emerytura nie prowadzi do marazmu.
OdpowiedzUsuńMiałam koleżankę, która po przejściu na emeryturę usiadła w fotelu i nie mogła się pozbierać do aktywnego życia.
Ewa2, czy ja wiem, czy trzeba coś mieć? Zawsze jest coś ciekawego do zrobienia. Do kina można pójść, do muzeum, czy choćby książkę poczytać. Coś jest w gupim powiedzeniu, że człowiek inteligentny się nie nudzi. Zawsze znajdzie sobie coś absorbującego. Choćby internet. Chciałam poczytać dzisiaj o kukułce i utonęłam w ptasich obyczajach!
Usuńewa2 - ja tam myć siem nie muszem, ale lubiem i kcem. Choć czasem mi sie nie chce. I tak bywa.
OdpowiedzUsuńJa to się czasem nie myję:)
OdpowiedzUsuńSpokojnie z ta emeryturą, zaraz wróci do starego znaczy do muszenia. Muszenie nie jest związane z pracą tylko z predyspozycjami jednostki, że się tak brzydko wypiszę. Jak ktoś ma ciągoty do muszenia to one mu z nadejściem emerytury nie przejdą, muszenie tylko ewoluuje. Tzw. klasyczne przykłady osobników muszących to w mojej familii Cio Mary i mój własny Tatuś. No musi być mus bo jak tak bez musu?!;-) Osobniki muszące są na ogół osobnikami ogarniającymi real, układającymi porządnie w kostkę czas i w ogóle niezłymi organizatorami. A ja jestem domową opozycją, jak tylko czuję że nie muszę to naprawdę nie muszę wyczynowo!;-D
OdpowiedzUsuńTaba, muszenie wciskano nam w dzieciństwie wszędy i na każdym kroku. Przecież NAPRAWDĘ nie muszę np. sprzątać i nie sprzątam jak mi się nie chce, ale czuję dyskomfort, cholera mać. I z tym sobie nie mogie poradzić.
UsuńStaram się nie czuć dyskomfortu w sprawie sprzątania i zazwyczaj mi się to udaje, chociaż powinnam w końcu gruntowniej odgruzować chaupe ;)
UsuńA ja kiedyś nie musiałam, a teraz muszę...gotować obiady ;)
OdpowiedzUsuńMarija, mnie też takie coś dopadło po 50-siątce i trwa nadal. To znaczy nie muszę, że muszę, ale muszę, bo chcę.
UsuńMnie gotować chce się bardzo rzadko, ale wskazane jest aby mama jednak zjadła coś innego niż pieczywo z cukrem, to jej ulubione jedzonko, a jak sprawdza abym przypadkiem do zup za dużo warzyw nie wrzuciła ;) A to ona uczyła nas kiedyś jeść warzywa...
UsuńEch, Marija, lekko nie jest...
UsuńMarija, a to Cię dojęło!
OdpowiedzUsuńA ja odwrotnie, kiedyś musiałam, a teraz nie muszę, co skwapliwie wykorzystuję. Jest sezon na truskawki, czereśnie, morele, bób, fasolkę. Zjadam kilo truskawek i pełnam, jak bąk. Tylko sikam jak najęta:)
UsuńMasza, Wu też zjada tylko truskawki? Czy radzi sobie chłopina we własnym zakresie?
OdpowiedzUsuńWu zjada truskawki, ale woli bób, albo całego kalafiora. Lubi też surowy, więc czasem zje bez gotowania:)Robię obiad czasem tylko raz w tygodniu, albo i nie. A to kanapki sobie ciachniemy, a to sałatkę z pomidora z mozarellą. Jak go przyciśnie to sobie smaży frytki.A ja mu wyżeram.
UsuńCzyli człowiek musi, bo inaczej się udusi 😉
OdpowiedzUsuńO to, to, Lidka! I mamy podsumowanie!
UsuńNie chodzi mi o to, że brak przymusów zewnętrznych (praca, rodzina itp)prowadzi do marazmy, nudy i czego tam jeszcze, ale raczej o to, ze tak naprawde nie jesteśmy w stanie od przymusu sie uwolnić, bo on zawsze pozostaje, choćby w formie przymusu wyboru tego czego pragniemy.
OdpowiedzUsuńmarazma ładnie mi wyszła, ale o marazm chodziło oczywista
OdpowiedzUsuńKurczę, Marta, ja czasem pragnę kilku rzeczy naraz i to dopiero jest męka! Zaczynam kilka, żadnej nie kończę i umieram z frustracji!
OdpowiedzUsuńTo też mam! Kilka srok za ogon :)
UsuńNo właśnie - i gdzie tu ten emerytalny marazm ja siem pytam?????????
UsuńNajbardziej lubię obecnie potrzebę polecieć na starocie albo do lumpka na szkiełka:)
UsuńMasza, szczęśliwie mieszkam w oddaleniu od centrum miasta, bo też bym latała. Ostatnio prześladuje mnie potrzeba jazdy do Czacza. Pretekstem jest drapak dla kotów.
UsuńHana - co do srok za ogony - zaczynanie i nie konczenie, to wez pomysl z innego kata - i co? swiat sie zakonczyl? Ktos przyleci i urwie leb? najczesciej nie, wiec odpusc poczucie winy. mi odchodzi. powoli. ale odchodzi. za zakonczenie czegos nagradzam sie!!!
UsuńMasza, to chyba też rodzaj przymusu. Jeszcze trochę, a zamieni nam się w natręctwo...
OdpowiedzUsuńTo chyba pomieszanie niezorganizowania, z lenistwem, z potrzebą zrobienia czegoś innego ( a zajrzę sobie na FB, co tam Kury nagdakały). Czasem tak moałam w pracy, już miałam się zabierać, żeby usiąśc i zrobić coś pilnego, ale...najpierw sobie zrobię kawy, zrobiłam i już miałam się zając, ale...ktoś zadzwonił, pogadałam, no to się biorę, ale może by jeszcze fajkę zapalić, poleciałam, ufff no to teraz, ale nie!!! Kawa zaczęła działać, trzeba siku...i tak przez godzinę:)
UsuńMasza, ale to ładne, uśmiałam się
UsuńMarta, ja mam tak codziennie i codziennie mogę Cię rozśmieszać!
UsuńMyślę, że podświadomość w takich momentach kazała mi robić wszystko tylko nie to, co miałam zrobić, dlatego ta seria działań pozornych tak się wydłużała:) W domu robię tak samo. Czasem przez kilka godzin.
UsuńMasza, piątkę przybij, znam to od podszewki. To tzw. aktywność pozorowana.
UsuńMasza - w 8godzinnym dniu pracy jest sie tak naprawde produktywnym ok 4 i pol godziny (srednio, oczywiscie, z enie dotyczy to kazdego, ale srednia tak wypada), z wiatrem i zgorki to tak do 5 godzin.
UsuńSpoko, Hana, jeśli nie nabawiłas sie nerwicy natręctw przed 40 - tką, to raczej nie masz szans
OdpowiedzUsuńCoś Ty, Marta? Naprawdę? Nie wiedziałam, że tylko młódki łapią natręctwa! I co, one im zostają do usr... śmierci i się z wiekiem nasilają, czy jak?
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Wy ale się przymusu kurnikowego nabawiłam. Jeśli chodzi o nudę to się ze sobą nie nudzę, chociaż nie uważam abym miała zbyt interesujące wnętrze. Co do chcenia czuję dyskomfort, bo dzisiaj książki nie wzięłam do ręki, tylko prasówka w tramwaju i internet. Wobec powyższego czuję , że muszę się oddalić i jeszcze sobie poczytać w łóżeczku.Dobranoc.
OdpowiedzUsuńKsiążkowego przymusu nie mam za to mam spacerowy, u mnie spacerowa jest niedziela, choćby mi się nie wiem jak nie chciało to muszę wyjść ;)
UsuńJa też mówię dobranoc :)
Ewa2, czekaj jak zaczną mądrzy ludzie pisać rozprawy na temat nowego uzależnienia ludzkości: od Kurnika! Hrehrehrehre!
UsuńA, przymus czytania w łóżku też posiadam. Bez tego nie zasnę.
Nooo, choc z jedna strone. Dzieci tez takie mam, jak nie bylo co czytac (jak bylismy poza domem i wszystko juz bylo przeczytane), to trzeba bylo im czytac opakowania rozne - a to makaron, a to sklad cukierka jakiego na papierku po nim itepe.
UsuńOwszem, Hana, a jak im zostaną (na ogół zostają), to do usr.. I jeszcze lubia sie nasilac.
OdpowiedzUsuńI ja mam przymus czytania wew łóżku. Więc też się oddalam. Dobrej nocy - bez przymusu życzę
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry, to ja też odpadam. Trochę się poprzymuszam do tego i owego, chociaż jużem wykąpana, to jedno natręctwo z głowy. Dobranoc!
OdpowiedzUsuńZa chwilę się przymuszę do powieszenia prania...pralka kończy swoje zadnie.
UsuńMasza, jeśli zadnie, to koniecznie powieś. Przednie mogłyby zaczekać.
OdpowiedzUsuńHa, ha... chyba zadnie, bo to prześcieradła.
UsuńMasza, to jest litrówka anatomiczna.
OdpowiedzUsuńAaaaa, jak LITRÓWKA to rozumiem:)
UsuńSwiadoma emerytura?
OdpowiedzUsuńJa mam taki przedpokoj emerytury, jak jestem w daczy, bo tam nie mam obowiazkow poza tymi codziennymi, srednio wypelnianymi. Strasznie latwo jest zbijac baki ( a moze puszczac?). Czasem sie zastanawiam, jak to bylo, ze jak dzieci byly male i wieksze, to ja siadalam np do maszyny i szylam az furkotalo, a teraz przenosze szmaty z fotela na stol, ze stolu na schody i sobie obiecuje, ze jutro to juz NA PEWNO sie za to zlapie....
Jak jestem w UK to mam robote (ktorej mam zero, tej zarobkowej, w daczy), ktora mnie zmusza do akcji. Niestety roboty jest o wiele mniej, odpadl jeden kontrakt firmie no i tak. To tez sionka emerytury.
Nigdy w zyciu sie nie nudzilam i nie wiem jak to jest. Ale od kazdego emeryta slysze, ze planuje duuuzo robic/zrobic a potem sie okazuje, ze jest zajeta/zajety caluski dzien a zrobila malo...moja Mama twierdzila, ze robila wszystko tylko wolniej, bo cialo nie nadazalo za glowa i pomyslami.
wkracza tez zarzadzanie czasaem wlasnym, ze sie tak wyraze. nie mozna za malo sobie planowac, bo, jak pisze Ewa - splesniejemy. za duzo - zostaje frustracja i wywieszony ozor. ALE dochodzi sie do stanu, ze owszem, zaplanuje sie rozne rzeczy, ale jako, ze nie ma musu zewnetrznego, to prawie cala lista zadan moze sobie isc i sie bujac. Dla mnie ta swiadoma emerytura to bedzie swiadomy wybor...przyjemnosci. Nie musze osiagac bogini wie czego i moze jakbym chciala isc szukac wiewiorek w parku to moze mi sie odwidziec w ostatniej chwili i zostane w domu przejrze wszystkie zdjecia Krasnali. Albo wytre kurze na parapetach i od razu poczuje sie niezwykle szlachetnie. albo zamiote w kuchni i tez sie bede czula szalchetnie. Bo przeciez tak naprawde moglabym posiedziec i poczytac... Z tym czytaniem to mam tak, ze nigdy w zyciu w zasadzie nie siedzialam w ciagu dnia zeby poczytac ksiazke...zawsze to byly kradzione chwile i doczepione do czegos. Niedawno odkrylam (w tym przedpokoju emerytury) jaka wielka przyjemnoscia jest czytanie w ciagu dnia.
p.s. nagla potrzeba robienia czegos innego niz sie powinno to w ogole od wieku nie zalezy, ani od ilosci wolnego czasu...pamietam, ze jak mialam sie uczyc do egzaminow, to musialam...no musialam robic pierdylion innych nie czekajacych zwloki rzeczy, az mialam noz na gardle i sie uczylam. ale jak tylko skonczylam to musialam odczulic sie i np malowalam plot albo wieklie drzwi frontowe w domu. albo kopalam w ogrodku, rhehrehr.
a aktywnosc pozorowana bez wyrzutow sumienia to jest to!
Dzień dobry :) mówię ja, Rabarbara, kura-emerytka ;))).
OdpowiedzUsuńNooo, MartaMarta, temat wrzuciłaś nieletki.....
Choć ja, mimo iż de iure emerytka od lat trzech to życiowo usadziło mnie w przedsionku ;)) jak to ujęła Opakowana, bo ledwiem zaczęła rozmyślania co to zrobię jak nic hiphiphurra!! nie muszę, okazało się, że właśnie muszę (choć, oczywiście też i chcę !!) . Teraz znowu rozmyślam, bo już za chwileczkę, już za momencik, czyli za 74 dni mus się kończy !
Chwilka, wychodzę teraz, wrócę ! cdn nastąpi ;).
Miłego dnia Kurniku! Bez musów ! (chyba że truskawkowych ;)) )
Rabarbara
Przez cale zycie czlowiek jest do czegos przymuszany i nie wyobrazam sobie, ze emerytura cokolwiek zmieni w tej kwestii. Umyc sie musisz, bo zaczniesz smierdziec, zrec musisz, bo umrzesz, a wiec musisz pojsc po zakupy, ugotowac, zmyc naczynia. Musisz placic podatki, bo skad rzad wezmie na utrzymanie hordy przestepcow i nierobow.
OdpowiedzUsuńPrzez cale zycie musisz robic dobra mine do zlej gry, bo cie ludzie znielubia. Musisz zyc, choc to na szczescie jest odwracalne i albo slepy los przetnie twoja nic zywota, albo jakis kolorowy frustrat przestepca, albo masz jeszcze jeden wybor, pomoc sobie sama. Nielatwe, ale wykonalne.
Emerytura nie chroni w najmniejszym stopniu przed muszeniem, zawsze i do konca zycia bedziesz cos musiala. Moze tylko nie bedzie juz trzeba wstawac w srodku nocy.
He, he Panterko, właśnie MUSZĘ wstawać w środku nocy, czasem nie raz...
UsuńDzień dobry Kurki. Poczytałam wasze komentarze i widzę, że taką pozorną aktywność też mam, zwłaszcza przed wykonaniem czynności, której nie lubię. Lubię sobie zrobić listę rzeczy do zrobienia, miłe jest potem skreślanie tego co się zrobiło.
Pogoda piękna, słońce i ciepło, szkoda że bez wiatru, bo będzie duszno. Poszłabym gdzieś, ale nie mogę się zdecydować gdzie. Wieczorem idę na występ wnuka.
Miłej niedzieli.
Widzisz, Ewa, Ty masz duzo musow, ale milych wielce musow - np wystep wnuka.
Usuńa ja sie myje, bo chce!
i nie zmywam naczyn. ooo, co to to nie!!!
Świenta prawda,MM.
OdpowiedzUsuńWczoraj też tak miałam,siedziałam we fotelu i przywoływałam te powinności,oglądałam je ze wszystkich stron, one już drżały przed moim surowym spojrzeniem,bo wiedziały co mogę...
I nic..Żadnej nie złapałam za kudły.. ty,mendo!..marsz do pralki, a ty!kopa i bierz się za łazienkę!Całkiem bezwolna była moja wola.
Jeno psu uwarzyłam.I napawałam się ciszą domu,samotnością,bezruchem,lenistwem i tęsknicą jakowąś.Kocica była wniebowzięta że pańcia taka czasowa.Bo JA mogę!
Ale ktoś obok mnie drażni takim zachowaniem.Jeden meczyk,drugi.Jedna kawka, druga,czecia.Ludzie,ile można się wałkonić;)
Pogoda jak marzenie.
Leżcie se dziś Kury,pępuszkiem do góry.MM nas rozgrzeszyła.
Pa.
To ja wczoraj tak mialam - pierwszego meczu obejrzalam pol drugie i przysnelam. potem sie zastanowilam, co na obiad. wyliczylam, na ktory mecz nie chce spac, hreherhehre jedlismy i robilismy co nam sie chcialo wokol meczow...ale wybralam najlepszy mecz do ogladania - kocham Islandie!!! w takich sytuacjach, od zawsze - robie na drutach, bo samoo gladanie czegokolwiek to dla mnie za malo. z nerw robi sie szybciej, czyli przez mecz Islandia - Argentyna zrobilam duzy kawal krasnalowego sweterunia. same korzysci i bardzo mi sie podoba, ze byl fajny mecz i fajny sweterunio. zupelnie nieambitnie i mozna mnie uznac za walkonia ;)) p.s. pranie wywloklam z pralki i powiesilam. nie zaplesnieje! hurra! ogolnie robi sie cieplej, bo przez ten tydzien bylo tak sobie - raz popadalo, ale bylo jakos parno i nie za cieplo. powiesilam pranie w domu, bo wygladalo tak sobie i na drugi dzien zalatywalo i bylo zawilgle, bleugh! a co do sprzatania, to dom najlepiej omiesc wzrokiem.
Usuń:))))
UsuńŻe też nie wpadłam na to,że można omieść zwzrokiem!
Jak nasi grajo to z nerwów ogryzam wargi i policzki od wewnątrz,paznokcie jakoś mi nie smakują;)
Niech nam żyje Prezeska!
UsuńHano, życzę Ci zdrowia i pomyślności, a nade wszystko spełnienia marzeń, tego domku czy to białego,czy z cegły czerwonej czy może ze stylowych bali,jaki się trafi, i grontu na gumno rozległego.I miejsca cichego,coby ani jeden samolot nie przeleciał i płotu zwartego,by żaden somsiad nie karmił piesów.I osobistego szczęścia,i byś była zawsze piękna,zdrowa i bogata!!
A tymczasem byś się cieszyła tym co masz.Buziaki!
Dzień dobry, Kurniku :)
OdpowiedzUsuńMM- opisujesz to, co pewnie większości nam doskwiera
A teraz wszystkie Kury MUSZĄ złożyć naszej Hanie życzenia urodzinowe :)
Hanuś, 100 lat w zdrowiu i pomyślności!!! oraz domku białego wymarzonego z najpiękniejszym gumnem świata :)
O to to! Naszej Prezesowej gorace zyczenia krolowania nam dlugo i wesolo!! i zdrowia i kontynuacji nie posiadania siwizny i pociechy z cudusiow! i neirobstwa bez konsekwencji i poczucia winy wtedy, kiedy chcesz!!! i wielu ciekawych projektow malunkowych znajdywanych w krzakach badz na ulicy. I spokoju ducha. na Rzonach juz polecialam ze zestawem zasadniczym o raz wiazanka, teraz dokladam skrzyneczke owocow prosto z krzaka/drzewa/od krowy do korzystania biezacego!!
OdpowiedzUsuńKureiry nie muszą składać życzeń, one kcom składać bo majo wewnętrzną potrzebę. :-) Myślę że w ogóle tzw. wewnętrzna potrzeba schodząca się z koniecznością wykonania jakiejś czynności to przepis na brak zmęczenia łobowiązkiem, przymusu wykonywania i w ogóle niedogodnościowania. I dlatego teraz z wewnętrznej potrzeby wykonam łobowiązek wypicia porannej kawy z Ciotką Elką. ;-)
OdpowiedzUsuńAaaaa... no tego... Dobrego zdrowia, długiego życia z tym zdrowiem, słodkiego gumienka i czego tam jeszcze się zapragnie! :-)
UsuńTaba, no nawiązywałam byłam do posta MM
Usuńoczywista oczywistość, że Kury chcom składać życzenia :))))
to sama przyjemność
i bardzo podobają mi się poniższe życzenia Rababrbary- niech Hana żyje tyle ile chce ;))))))
To nie wewnetrzna potrzeba chyba a wewnetrzna chec!
UsuńSoniku, a ja zrozumialam zyczenie Rabarbary, ze to na teraz, ze teraz moze miec KTORE KCE urodziny, a nie to, co jakis gupi kalendarz pokazuje! czy sie myle?
Usuńcholera...o bialym domku zapomnialam. w tych zyczeniach....no.
OdpowiedzUsuńSto lat, albo i więcej!!!!!
OdpowiedzUsuńMM - ta pierwsza część to o mnie. Robię w tym samym biznesie i to mnie wykańcza, bo jest w tej chwili gorsze niż praca w korporacji. Tęsknię za rozterkami ambiwalentnymi. Może dożyję.
Piesie; właśnie dlatego z roboty zrezygnowałam, choc nie musiałam. Bo właśnie porobiło sie gorzej niz w korporacji. Punkty, punkty, punkty, niewazne za co, byle uzbierac odpowiednia ilość, wejście do sal wykładowych z kartą magnetyczną żeby mozna było sprawdzić kiedy wchodzisz i wychodzisz, niekompetentni przełożeni, ale za to wierni tym co trzeba, długo by mówic. Dodam, że nie piszę o uniwersytecie poznańskim. Tam jeszcze nie jest tak źle.
UsuńA dożyć rozterek ambiwalentnych warto - bywaja bardzo przyjemne, a i twórcze czasami.
o matku bosku...to uwazam moja hute wielomiejscowa za raj! i jeszcze jak sie ciesza jak mnie widza!! ho ho!
UsuńHana - lat tyle ile Ci się będzie chciało, w najpiękniejszych okolicznościach gumienka, pod bezpiecznym dachem małego białego, z dala od zgiełku :)). !!!! I oczywiście wśród stada kur z cudownego kurnika :)))!!!
OdpowiedzUsuńRabarbara
Kureiry Kochane! Dziękuję za Wasze życzenia. Moja bliźniacza natura każe mi się cieszyć, że jeszcze i martwić, że już - to trochę tak jak z tymi wszystkimi motywacjami i obowiązkami:))) Słowem, osiołkowi w żłoby dano...
OdpowiedzUsuńMały biały mam dokładnie zwizualizowany i jak tylko go gdzieś namierzę, będę wiedziała, że to ON! Dziękuję i ściskam Was moimi pojemnymi ramiony!
Domku nad jeziorem, przybywaj! Dla Naszej Kochanej Prezeski!
OdpowiedzUsuńHano, zdrowia, szczęścia, radości i miłości!♥
Zgłaszam że komputer mi wariuje. Obawiam sie że musze oddać go do przeglądu i będe bez połączenia z Kurnkiem, nie mówiąc o reszcie świata. Nie wiem jak dam radę. W kazdym razie gdybym sie nie odzywała, to znaczy że nie mogę. Teraz mam tak, że jak go włączam, to za każdym razem mam emocje czy sie uda. Właśnie sie udało i wieczorem też spróbuję. A teraz jadę do Hany czcić TEN DZIEŃ.
OdpowiedzUsuńPrzewiduje drgawki, jak przy cold turkey.... a jak jadziesz do Hany, to ona ma dzialajace internety, to dacie do kupy rade. Zycze Wam libacji dowolnych. i wykwintengo jedzenia-picia. Badz - kontrastowo - moze gzika wykwintnego ;)
UsuńMiłego świętowania.
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńNie mam problemu z nicnierobieniem jak nic nie muszę , oddaję się temu z zupełną swobodąi czcią, bywa , że nawet bez mycia i upycham nogą manele w szafę, lub przykrywam kocem, hrehrehre. W końcu zawsze po niemuszeniu następuje jakies muszenie.
OdpowiedzUsuńtez perwersyjnie lubie czasem mycie ograniczyc do tzw minimum - tu zeby szastr prast, tam przetrzec szuszuszu, tak przeplukac - plask plask i juz. Dora - noga jest dpbra w upychaniu! az strach potem otworzyc szafe... przypomnialo mi sie, co slubny mi jakis czas temu powiedzial - jego wspomnienie z pierwszej wizyty u mnie w domku. to byl zwal ciuchow na fotelu, tak przerzucone przez oparcie fotela - no co?? za czyste zeby wrzucic do prania a nie wystarczajaco swieze, zeby zatrynic w szafie. sam teraz tak robi. od miszcza sie nauczyl, hrehreehrehr. czyli jednak te zwaly szmat zroobily pieronujace wrazenie, ale nie az tak, bo lada moment bedziemy obchodzic rubinowe wesele....
UsuńOpakowana,fotel to dobry patent,mam wieszak w sypialni,ale na fotelu obowiązkowo kładę.
UsuńZresztą zobacz tu,ponad 100 komentarzy i każdy se chwali.
https://demotywatory.pl/2091750/Fotel
Oglądałaś mecz? Miemce przerżnęły z Meksykiem;))
Dobra jesteś,ja rubinowe za 5 lat;)
No jasne, ze ogladalam....piekne bylo, ale Islandia wymiata w ogole!!
Usuńna tym fotelu na demotywatorach to cos malo tych szmat.....maloo...
Opakowana, bo to meszczyznowe szmaty są, zauważ ;).
UsuńBarbara
a to od razu ma byc malo i porzadnie rozwalone na meblu? po prawdzie to moje byly ladnie powieszone na fotelu - takie warstwy geologiczne...
UsuńDla solenizantki zestaw obowiązkowy, wskazany szampion i truskaweczki, bawta sie i celebrujta.Ciumm, cium.
OdpowiedzUsuńHanuś, Stefanowi Bażantowi, Twemu bliźniakowi już życzyłam, więc i Tobie - samych dobroci i spełnienia marzeń. Sto lat w zdrowiu.
OdpowiedzUsuńOjej wlasnie wrocilam z wojazy i okazuje sie, ze dzis swieto Hany!!! niech Ci sie wiedzie pod kazdym , przez Ciebie upragnionym, wzgledzie...sciskam!
OdpowiedzUsuńHanuś kochana! Stooooooooooo lat!!!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będę kiedyś na emeryturze, na razie częściej byłam na umowę o dzieło, a etat od paru lat, więc póki co wypracowałam sobie podobno 150 zł, tak mi wyliczyli. Wiec nawet nie mam co planować. A zresztą kto wie, co będzie. W ogóle o tym nie myślę.
OdpowiedzUsuńa pracowalam pare lat dla urzedu miasta, w tlumaczeniach. dostalam list o emeryturze od nich - 7 pensow tygodniowo...
UsuńOpakowana, pens do pensa i uzbiera się dyspensa... hrehrehre...
UsuńDobre!:)
Usuńnie sadze, bo mi to pewine opodatkuja, hrehrehhre
UsuńKureiry, raz jeszcze dziękuję za życzenia. Poświętowaliś, pojedliś i popiliś i nawet dostałam prezenty! Dooobra, to już będę obchodzić te urodziny:)))
OdpowiedzUsuńmoze trzeba nadrobic i mozesz miec urodziny ze dwa razy do roku...
UsuńWszystkiego dobrego Hana:) w pięknym miesiącu się urodziłaś, zazdroszczę 😊
UsuńA co będziesz sobie żałować!
OdpowiedzUsuńhej Kurki, ale to była dziwna niedziela, przegadana i prześlęczana przy monitorze. Zdołałam się wyrwać na 4 kilometry, ale za to zwieńczenie było super. Wnuk grał w spektaklu, pięknie mu poszło, jestem dumna. Idę zgrywać zdjęcia, pewnie połowa do wyrzucenia, bo po ciemku, z daleka i w ruchu.
OdpowiedzUsuńGratuluję wnuka:)
UsuńPatrzta, włączył sie pieron za pierwszym razem. Urodziny obejdzione (od obchodzić), grzecznie bardzo, bo z napitków oczywiście nici (samochód). Jubilatka w zwiazku z tym takoż grzeczna, ale za to podjadły sobie dobrze. Teraz trzeba by na hreczkę albo cóś. Ale w końcu musieć nie musim, co nie?
OdpowiedzUsuńKurki, zróbcie cos żeby popadało - klęska u nas!!!!!!!!
Doskonały opis tego, co wszystkie (większość) z nas czeka:) Marto, bierz przykład z kotów - wyglądają na szczęśliwe:)
UsuńMusim, Marta, musim...
OdpowiedzUsuńMartaMarta niekce Cię denerwować, ale u mnie przed godziną zaczęło popadywać. Nie są to jakieś ulewy, ale listki i trawkę umyją. W minionym tygodniu popadało dobrze. Dlaczego Was tak omija?
OdpowiedzUsuńHano- wszystkiego dobrego, a najwięcej- dobrych ludzi wokół. Marzenia się spełniają, choć czasami lepiej nie rozśmieszać Najwyższego. A co do emerytury- czasami 4 godziny przekreślą wszystko, więc chyba trzeba żyć tak jakby świat miał trwać wiecznie, ale i tak, jak by każdy dzień miał być tym ostatnim...Trochę się spóźniłam :) BDB
OdpowiedzUsuńBDB; czasami to jest tylko 0,5 godziny....
UsuńHanuś, już po północy, a więc z okazji wczorajszego święta twego dobra wszelakiego! Zdrowia, radosci, kasy, domku białego z gumnem wspaniałym. No i czego tam sobie sama winszujesz w głębi duszy twojej. Ściskam bardzo mocno! Buziaków milion.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńSzare niebo, ciemno, nie ma wiatru,20 stopni i dalej spać mi się chce.
Dobrego poniedziałku, a komu potrzebny deszcz, niech pada.
Jednak muszem wstac a nie chcem...za oknem troche chmurno ale chyba ciepelko panuje. Zaraz brat mnie wyciagnie na kafffke tradycyjnie. juz zostaly tylko dwie takie kaffki, ojej jak szybko przelecialo.
OdpowiedzUsuńHelou, niech pada wieczorem, bo chlopaki pojechali kosic na wioske.Niebo zachmurzone, moze i cos sie wykluje, nawet wiatr powiewa, mila odmiana od wczorajszego ciepełka. Udanego tygodnia kurki!
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! Jeszcze raz dziękuję za życzenia i niech się spełnią!
OdpowiedzUsuńWyobraźcie sobie, że trochę w nocy popadało. Mało, ot, zrosiło, ale zawsze to coś.
Od rana ratuję pisklęta kosa na jabłonce. Dwa (były 3) wypadły z gniazda i nie są to jeszcze podloty. Owszem, piórka już mają, ale tylko na ogonie i skrzydłach trochę, poza tym są gołe i ślepe. Jeden z nich nie przeżył, niestety. Drugiego udało mi się włożyć do gniazda (z wysokiej drabiny i z narażeniem) i wtedy zobaczyłam, że na dole gniazda jest dziura. Boszszsz, aż się zapociłam z emocji. Co robić w takiej sytuacji? Wzięłam "nieczynne" gniazdo z bluszczu i wetknęłam je między gałązki, od spodu. Na razie trzyma. Widzę tam ruch, ale nie wiem ile dziobów - jeden, czy dwa? Rodzice są. Nie wiem, czy ten z ziemi przeżyje? Nie wiem jak długo leżał...
Rany Julek,szkoda ptasząt,dobrze,że psy nie wytropiły.Może dorosłe jakoś zaklajstrują tę dziurę.Miałaś akcję ratunkową..
UsuńDeszcz chyba od Ciebie Hana do nas dotarł,teraz ciutek popadało.Wróciłam z miasta,użyłam jak w piekle,gorąc niemożebny;)
Aaa..i już wiem czego zapomniałam,miałam bup kupić i oczywiście skleroza .. z tego upału chyba.
Narka Kurki, pa.
Ten deszczyk to byl prezent od Kur!
Usuńaz tez wypiekow dostalam. zdawaj sprawe, co i jak, dobra?
Pisklak wypadł drugi raz i to na moich oczach! Zawisł na gałązce! Dobrze że mam długą drabinę, a i tak z ledwością sięgam. Nie wiem jak on to zrobił, dziura załatana, trzyma się moja konstrukcja. Rodzice przylatują, ruch tam jest, ale nie wiem nadal ile dziobów, czy ten z rana przeżył:(((
OdpowiedzUsuńCzołem Kurki, chciałam się tylko przywitać. Troszkę popadało, ale duszno strasznie. Wróciłam od lekarza, cała zgrzana, chociaż było tylko 21 stopni.
OdpowiedzUsuńLedwo żyję, tak duszno. Trochę popadało, ale niewiele i wcale nie jest lepiej. Zapowiadają 30 stopni, przyjdzie pomęczyć się jeszcze trochę. Jutro przyjdzie wreszcie pan do komputera.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru.
Dusznawo, nie pada.Może sie uda ptaszynie, a może chora i ją rodzice z gniazda eliminują?
OdpowiedzUsuńPokazał się kolejny ptasi gówniarz - tym razem ewidentnie podlot, więc nie ruszałam. Olesę musiałam prawie trzymać, bo koniecznie chciała ratować. Podlota podejrzewam o inny adres, w TYM gnieździe są niemowlaki. Mam nadzieję, że są.
OdpowiedzUsuńTrzymiem kciuki coby im wszystkim udało się wyrosnąć na porządne...ptaki :)
UsuńHana, nie chcę tu jakichś smętnych wizji roztaczać, ale skoro on wypadł drugi raz z umocnionego gniazda, to może rodzice uznali go za słabszego i go wywalają? Często tak jest u zwierzaków niestety.
UsuńMarija, ile mnie to nerwów kosztuje...
OdpowiedzUsuńW rękawiczkach neutralnych olofaktorycznie ( ale znam mądre a skomplikowane słowo, co?) te ciapciaki przekładasz?
UsuńAgniecha, akurat miałam czas o rękawiczkach myśleć! Kosom zapach nie robi, najwyraźniej.
UsuńA to dobrze, że nie robi im zapach.
UsuńU mnie upadłymi ptaszętami zajmuje się kot lub pies. Następnie należy usunąć zwłoki lub ich części. Natura się nie patyczkuje.
o jezu, cala w nerwach jestem......
OdpowiedzUsuńAch Kurencje,
OdpowiedzUsuńwróciłam z wojaży a tu szefowa wzięła i się urodziła. Wszystkiego najlepszego po czasie. Nie będę się wysilać bo przecież mądre ptactwo wszystko już powyżej napisało. Pożyczę tylko dużych, przyjemnie szeleszczących dżdży nad gumnem.
W odniesieniu do przemyśleń MM - niby nie muszem, a często czuję że muszem. I gnębi mnie, i gniecie ( chyba jak u Hany) i strasznie dużo energii schodzi na takie nieprzyjemnie doznania. Ale chyba zaczynam wygrywać z tą cząstką zagmatwanej podświadomości i męczy mnie coraz mniej.
Ach - książeczka już czeka. Lecę czytać! Do jutra!
Kurki; dziękuje za prezent w postaci deszczu. Wy to macie moc. A z tymi pisklakami to horror jakiś.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurniku :)))
OdpowiedzUsuńKolejny pięknie słoneczny i tu chyba nadal bez dżdżu.
Agniecha - budzę ;)!!
Względem musieć-nie musieć to najbardziej nie lubiłam musieć się spieszyć, teraz oczywiście też ciągle coś robię szybko i z czymś się spieszę ;)) ale ta świadomość, że NIE MUSZĘ .... :)))))
Barbara
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńTeż mi się zdarza wstać ciut wcześniej. Chmurzy się i 20 stopni, bez wiatru. Dyżur mam dzisiaj wcześniej. Miłego dnia.
Ahoy Kurry!
OdpowiedzUsuńOdwołaliśmy sianokosy, bo niby w czwartek ma być opad mokry. Ciekawe, czy rzeczywiście coś spadnie...Słońce świeci, chmury też są, konie się pochowały.
Miłego dnia!
U mnie słonecznie,piorę,sprzątam,ochędożam, cała mokra jezdem.I łokieć mię boli,może nadwyrężyłam?
OdpowiedzUsuńI cała w nerwach,dziś nasi grajo!Nawet pifko kupiłam.
Agniecha, zrób sianokosy,wnet zapłaczą niebiosy.Niech Ci popada przed;)
Nie sprzątam, nie piorę, nie spociłam się jeszcze. Ustaliłyśmy z Martą, że mam ambiwalentny dysonans, hrehre. Brzmi bardzo mądrze, prawdaż? No więc ja go mam.
OdpowiedzUsuńPrzy gnieździe cisza, nic się nie dzieje. Czarno to widzę. Chyba się nie udało, cholera mać.
Wrecz mozna zadraszczac tego dysonansa.
Usuńja dzis poczulam sie szlachetnie i zamiotlam podloge na polowie dolu - tam, gdzie duzo swiatla i widac, przedpokoju polowe olalam, przy drzwiach zamiotlam, bo widac. nie pralam i wiecej nie sprzatalam.
nie napocilam sie, ale zrobilam koleslawa i marynuje kotleciny. ogorek czeka na obrobke. ale to po meczu.
jakby moze malenstwo ptasie znowu wylecialo to bylyby jakies slady?
30 stopni w cieniu, nie ma czym oddychać.
OdpowiedzUsuńSpociłam się zanim do domu dolazłam. Któryś kot zrobił wielką kupę i nie zagrzebał w żwirku, a okna nie otworzę, bo w domu 24, czyli deczko chłodniej.
Może jednak ptaszki są? Szkoda by była wielka.
podejrzewam, ze zycie i ruch zamiera wlasnie na dwie godziny. I pewnie ptaszki i muchi tez przestana latac chwilowo....
OdpowiedzUsuńPróbowałam oglądać mecz, nie na moje nerwy. Idę robić naleśniki na jutro dla wnuczek. Osiedle wymarło, pusto wszędzie, meches od komputera jeszcze nie przyszedł.
OdpowiedzUsuńo matku bosku...az fstyt ogladac....
UsuńMoże mnie zlinczujecie, ale dobrze im tak - że przegrali. Milionery rukwa ich ćma. Dobrze im tak za ten psi holokaust.
UsuńKto lepszy, ten wygrał. I tyle. Mnie to ani ziębi ani grzeje.
UsuńNawet nie spojrzałam na ekran. Natomiast napawałam się ciszą - ani jednego dźwięku poza odgłosami natury przez bite 1,5 godziny.
Tez tak mam.... i sie ciesze, choc ogolnie pilke mam gleboko w pompie...
UsuńMagda w Plewisk
Każdy piłkarz, bez względu na narodowość powinien odrobić swoje w schronisku.
Usuńja pilke ogladam i sie denerwuje i podniecam, ale TA polska druzyna to moze grac dobrze, ale mozliwe, ze tylko w reklamach. jaki psi holokaust? ja nic nie wiem, bo siedze pod tym swoim guazem .
UsuńPan był, naprawił i hula, pewnie do czasu.
OdpowiedzUsuńNa mecz szkoda było czasu i nerwów.
Helou Kurniku drogi.Nosi mnie wewnetrzznie, dopada jakis dół,caly ten przyjad tu mnie frustruje i przygnebia, ale wcalw nie, zeby tam bylo lepiej, bo tez odczuam bezsens i chcialabym zniknąć. No ale coż,jestem bo muszem, jakos tak :) Nadrabiam miną. J.mnie denerwuje, wizja wyjazdu wisi nad głową. Co do pogody to cieplo, ale nie upalnie, dzis bylam na wiosce, dzicz , gryzace gzy i inne robactwo, ech..
OdpowiedzUsuńDora, zmiana tak na Ciebie działa. Tam byłaś zadaniowa, a tu teściowa, szwagier i inne przyjemności...
UsuńI to idzie falami, co nie, Dora? czasem przemieszczanie nie jest takie, a czasem wszystko czlowieka denerwuje i sie zapiera....a na dol, to, wiesz, drabinka w kwiatki poleci. Wprawdzie jest jedna, ale jak to w trojce murarskiej - podaj cegle.
UsuńOpakowana, to głębszy dół, trudno będzie wyleźć. Na dzisiaj to chce nic nie musieć własnie,a niestetyż życie woła, przymusza i przydusza.Szlag:( No a jeszcze dobija mnie to ,że cudze oczekwania co do mnie są i nie ma zbytnio mozliwosci ich olać:(
UsuńNiestety, ptaszków nie ma. Co gorsza, nie ma też matki. Ojciec przylata z robalami w dziobie i czeka. Nie wiem co się stało, może jakaś kuna? Popłakałyśmy się obie z Olesą, nie mogę spokojnie na to patrzeć. Wiem, że przyroda się nie obcyndala, że selekcja, łańcuch pokarmowy itd. ale to nie na moje nerwy.
OdpowiedzUsuńTo nie pocieszające :( tylko tak z mojej wiedzy - nie masz w pobliżu srok? One niestety są bandyty i potrafią niszczyć gniazda małych ptaszków :(..... w przyrodzie okrutna wre walka....
UsuńBarbara
Rabarbara, wiem, ale żal okrutny mnie ściska. Srok nie ma, ale są kuny:(
UsuńNam z gniazda z frontu domu sroka wyleciala przed nosem (Coreczka mnie wola w pewnym momencie, ze sroka na plotku, wiec pognalysmy przegonic ale solidnie, wyszlysmy, sroki nie ma...ale wlazla w tuje...) z pisklakiem w dziobie. splakalysmy sie okrutnie i mowienie, ze to pewnie dla jej dzieci nic nie dalo :/.
UsuńALE mimo tego, ze w koncu kwietnia w powoju na murku z tylu domu przestalo sie dziac cokolwiek, to jednak na poczatku czerwca co ja pacze? pierwsza rzecz to podlot na ziemi (znaczy wiedzialam, ze cos sie dzieje, bo doniczki zdemolowane, ziemia wysypana etc), opierzony ale belejak, zaraz ktory rodzic z robakiem , a pozniej - pozniej nie bylo podlota, ale za to rodzice dodom niesli garmazerke. W sumie to wszystko wiem, bo jak rodzic ma robaka i niesie dziecku to nie leci prosto do gniazda - siada na plocie albo na takiej duzej doniczce, albo za lisciem na dachu szopki i sie rozglada czy wrog nie czyha, dopiero potem lci do bachorka. czyli MAMY jednak dziecko. i bardzo sie ciesze, bo u nas niestety grasuja sroki, koty i jarzabek.
Hana - tez bym plakala, w koncu to dziecko i Zycie. a co do selekcji, to nie zapomnie na webcamie bocianim dwoje rodzenstwa bocianiego wyrzucilo najmnieje trzecie pikle z gniazda. Juz nie wpsomnie o tym, ze uzurpator przylecial, kiedy tatko - bocian polecial o jedzenie dla zony, bo ona na jajach siedziala , i usilowal wyrzuciec wszystkie jaja z gniazda. na szczescie wrocil bocian wlasciwy i przegonil drania. podobno sie zdarza tak i uzurpatory wtedy bara bara z pania bocianowa i biedny tatko zasadniczy wychowuje ine swoje dzieci! a taka bitwa bocianow okropnie wyglada - same skrzydla i dzioby....
UsuńJa tak mam jak moj kot przynosi mi myszy i inne takie, ale upolowany krecik dal mi nadzieje, ze przestane sie potykac o kopce olbrzymy...ale i zal byl..
OdpowiedzUsuńMagda z Plewisk
Magda, mnie żal każdej myszki i robala:(
UsuńHana, ta kuna to całkiem prawdopodobne. Mogła jej łupem paść i matka, która nie odstąpiła młodych. Żal doo..ę sciska, tez sie przywiązałam do tej rodzinki. No i tak to juz jest na świecie, jak mówiłam mojemu synowi kiedy był mały i nie umiałam mu odpowiedzieć na jakieś bardzo zasadnicze pytanie.
OdpowiedzUsuńMarta, kuna albo jakiś dzikawy kot, to wydaje mi się prawdopodobne, bo gniazdo jest jakieś roztyrpane. Ja go nie naruszyłam z całą pewnością. Utkałam tylko stare gniazdo od spodu nie ruszając tamtego. A ono od góry jest potyrpane. Może już ktoś/coś się do niego wcześniej dobierało i dlatego te pisklaki co i raz wypadały? Mimo wszystko nie mogę pozbyć się poczucia, że zrobiłam więcej szkody niż pożytku.
OdpowiedzUsuńNo jak Hana, roztyrpałas gniazdo od góry? No weź przestań z poczuciem winy - zrobiłaś zdecydowanie więcej niz mogłaś, a nawet powinnaś, wziąwszy pod uwagę łażenie po drabinie.
UsuńDam tylko znak, że byłam. Gaszę i życzę dobrej nocki.
OdpowiedzUsuńSzkoda ptaszeczków, ale tak to już jest niesprawiedliwie na tym świecie.
Otóż to, Bezowo.
OdpowiedzUsuńCześć Kury z rana. Odsłaniam zasłony, zaglądam se przez okno, co tam na polu, termometr wskazuje 16 st. Zachmurzone. Sucho jak pieprz. Konie na łące się pasą. Idę załączyć jakoś wodę, a potem do koni albo kawka. A potem coś by poplewić...
Mogłoby popaaadać.
Deszczu popadaj!
Ciepłe dzień dobry. Na niebie błękit i od czasu do czasu białe obłoki. Już ponad 20 stopni, ma być upał. Dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńHalo Kury,
OdpowiedzUsuńno to pokazały nasze gwiazdory co umiejo.Od tygodni dziennikarze nakręcali machinę,robili wielkie halo.Gwiazdory mieli utajnione przed publiką treningi,łolaboga,przerost formy nad treścią.I co?Ciśnienie mnie skakało,chodziłam zkątawkąt,z krzesła na fotel i odwrotnie,rwałam włosy.I ci niekumaci sędziowie skunciś!
A następny mecz piękny!Rosja-Egipt,faraony walczyły do końca,aż się chciało oglądać.Echhh..
Pogoda bez zmian czyli słońce i lazurowo.Letę do lidla kupić psu mięcho,mimo upałów nie narzeka psina na brak apetytu;)
Miłego dzionka
Powinni im premie uciac i zakazac granie w reklamach, rhehrehr.
Usuńa u naaasz jakby czasem slonko i cos 13 stopni. mnie wystarczy jak na rano. za dnia dochodzi do 20. w porywach. tez mi wystarczy.
Dzień dobry,ponoc nadchodzi ochłodzenie, tu juz i wcozraj i dzisiaj jest calkeim ok, bez wielkiego upału. Tymczasowosc mnie rozwala i nie wiem z tego wszystiego co ja mam robic, endokrynologa mam 5 lica,wiec jeszcze chwila, wczesniej musze badania zrobić. Jutro do Wro,znów ekuz uaktualnic. na wiosce pokonczyc ,co sie zaczeło, bedzie sporo agrestu,porzeczek, jednen krzak borówki szlag trafił,zero lisci i owoców,a drzewko nie uschnięte. Na drugim sa owoce. Melisa szaleje,wiec zebrałam sporo. Maliny rosna, owocowac beda pozniej, ale ogólnei,to ogródek za maly, bo sie wszystko rozrosło, trzeba powiekszyc albo co, ale kiedy?
OdpowiedzUsuńPech od rana, a co będzie dalej? Poszłam na pocztę, wystałam się w kolejce i okazało się, że portfel został w domu. Zapomniałam kupić połowę rzeczy, na termometrze już 29 od północy, czeka mnie przemieszczanie się tam i z powrotem z dwojgiem dzieci, nie udał się farsz do naleśników, to duszne powietrze i piekące słońce mnie wykańcza. Chcę nad morze!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEwo, to miejmy nadzieję, że wyczerpałaś limit pecha na dziś i następne dni.
OdpowiedzUsuńWitajcie. Wstałam wprawdzie prawą nogą, ale humor mam wisielczy. Coś życie zaczyna mnie kopać z wszystkich stron naraz.
OdpowiedzUsuńNie daj się, najlepiej mu odkop. Będzie dobrze.
UsuńTak jest! Odkop!
UsuńPoza tym zgłaszam niniejszym, że czuję się jak ugotowana. Nie patrzę na termometr bo po co. Susza aż parzy, a prognoza na 2 tygodnie raczej bezdeszczowa. Od jutra wozimy wodę ogierom, bo na pastwisku wysycha już staw i powoli nie będą miały co pić. U klaczy jeszcze coś w stawach chlupie, ale znowu trawę słońce wypala i choć pić będą miały co, to z jedzeniem może być gorzej. Ale się nie martwcie, Kurki, mamy jeszcze rezerwowe pastwisko. Klęska żywiołowa nam się szykuje w powiecie czy jak?
Agniecha, klęska u nas już jest. Rolnicy wystąpili o odszkodowania. Strasznie się martwię o zwierzaki wszelakie, nie tylko hodowlane. Poję kogo mogę, ale przecież to kropla w morzu. Chociaż ogrodowa ropuszka wyglądała na zadowoloną. Jak bum cyk mam wrażenie, że podstawiała się pod ogrodowy wąż.
UsuńO,jak to, zapowiadaja deszcz i ochlodzenie w calym kraju od soboty.
OdpowiedzUsuńOchłodziło się, z 31 spadło na 29, już jestem chora od tych upałów, źle je znoszę.
OdpowiedzUsuńNie chwal dnia przed zachodem, ale udało się jednak dopaść poczty bez kolejki, przywieźć, nakarmić i zaopiekować dziecka, nawet całego obiadu mi nie zjadły, co będzie z pożytkiem bo pochłonę mniej kalorii.
Teraz będę leniuchować. Miłego wieczoru.
ewa2 - podziwiam, ale masz zdrowie.
Usuń27 teraz, w miare bylo xhlodno w domu, ale teraz nagrzane mury oddaja cieplo.
OdpowiedzUsuńOj, Kureiry, coś nisko latamy - czyżby na deszcz? Upał i susza wykańczają wszystkich, to na pewno ma wpływ na nasze funkcjonowanie. Gumienko podlewam i tylko czekam na zakaz, aż dziw, że jeszcze nie ma. Jestem rozlazła ogólnie i bez pałeru.
OdpowiedzUsuńPousychały albo śpiom...
OdpowiedzUsuńja sie nie odzywam, bo sie boje...u nasz cos 16 stopni, wichurek i ogolnie przyjemnie. do tego wczoraj w nocy popadalo. na tyle, zbey gumienko podlac... no i okrutnie mi sie spac chce....
UsuńPousychały...
UsuńCierpiOM...
UsuńPamietacie o tym?
OdpowiedzUsuńhttp://fajna-baba-nie-rdzewieje.pl/10-przykazan-antykorozyjnych-dekalog/
Prawie uschłam, żebym chociaż od tego uschnięcia schudła...Śpię też, morzy mnie jak tylko usiądę, chyba się poddam. Z 10 przykazań parę jest mi bliskie i kłopotów z przestrzeganiem nie mam, z niektórymi gorzej, a z akceptacją całkiem źle.
UsuńJeszcze nie pousychały, ale im blisko. Na jutro jakies straszne burze zapowiadają - z wichurem i gradem. Jeszcze tego trzeba, żeby na te biedne roslinki jeszcze jakieś gradzisko spadło.
OdpowiedzUsuńDzień dobry :)
OdpowiedzUsuńDziwnie jest, wczoraj zobaczyłam pod jarzębiną opadłe, pomarańczowe owocki. A czerwiec dopiero po połowie !
Barbara
O Kurka!
UsuńCodzienne sprawozdanie meteo.
OdpowiedzUsuńTempertura w cieniu - 22.
Rosa - brak.
Wiatr - ciepły - wieje.
Zaraz wyruszam nawadniać.
Chlodnego, mokrego dnia!
Hej z rana (późnego). 20 stopni w cieniu, błękit, słońce, wobec prognoz chyba sobie odpuszczę spacery.
OdpowiedzUsuńDeszczu życzę bez dodatkowych efektów.
Mnie sie wydaje, ze pora na jakis meteoryt, zeby buchnal w Ziemie, wybil rozne dinozaury i zaczelo sie wszystko od nnowa...ta pogoda tak zwiastuje, za duzo dziwnego sie dzieje. Kuniec.
OdpowiedzUsuńpees. Kontarstowo moze jakis rozgrzany lodowiec zjechac nam na leb....
No upał,upał jeszcze, ale zapowiadają ocholdzenie do 13-15 st, wiec zobaczymy.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak u Ciebie, ale u nas zapowiadają ochłodzenie BEZ deszczu.
UsuńWłaśnie, ma być ochłodzenie bez opadów. Bo że coś burzowo nagle przeleci to nic nie daje. Wyparuje w drodze :(. Agniecha, macie swoją studnię głębinową ? Barbara
UsuńSpoko, od zawsze.
UsuńTylko na różnych pastwiskach nie koło domu bazowaliśmy na naturalnych zbiornikach wodnych a tu proszę, wyschły.
Cześć Kury,
OdpowiedzUsuńna razie upalnie,pies ziaje,ale pono mają przyjść burze.To niefajnie,burz nie lubię i boję się,żeby nie uszkodziło sieci elektroenergetycznych aboco! A dziś takie fajne mecze.
I gotuję obiadek,a kuchnię mam elepstrycznom.Kuleżanka przyjedzie na kominki;)
Miłego wam, niech pada bez burz.
Na północy 13 stopni! Pada!!!
OdpowiedzUsuńTego samego Kurkom życzę! :)
33 w cieniu, trochę chmur, na szczęście wiatr się lekki ruszył. Powietrze aż parzy, padłam po 3 kilometrach, które musiałam przejść. Idę na malunki, tam mają klimatyzację.
OdpowiedzUsuńU mnie, jak u wszystkich - gorąco, 30 w cieniu, ale dosyć powiewa i nie ma takiej strasznej duchoty. Pranie w pół godziny wyschło za balkonem. Czekam z utęsknieniem ochłodzenia.
OdpowiedzUsuńEwo,ja Cie podziwiam, w tej temperaturze,to wymiekam, niby sie nie nachodziłam ani nic,ale ciagniem nie łózko.Az kawe pije,moze troche sie ocknę.
OdpowiedzUsuń