Dzisiaj panowie skończyli dach - dosłownie w momencie, gdy zaczęło padać. Ma się to szczęście! Początki wyglądały dość przerażająco:
Wydostanie się z domu było problematyczne, ale towarek w pół godziny znalazł się na dachu. To było przedwczoraj, a dzisiaj już po robocie. Zdjęcia nowego dachu będą naturalnie niezwykle interesujące - jak tylko pożyczę aparat.
Wewnątrz Kuriozy nadal króluje chaos. Ciągle nie mam szafy i regałów w kiszeczce za kuchnią, więc wszystko z szafy oraz kiszeczki nadal w kartonach. I ciągle wszystkiego szukam. Znajduję (o ile w ogóle) oczywiście w ostatnim kartonie czy innej szczynce. Możecie sobie wyobrazić, jaki to generuje bałagan. Bolą mnie od tego nogi i Wałek jest nerwowy, bo najpierw się kręcę jak g... w przeręblu i w końcu zaczynam używać słów. A Wałek nie lubi, widocznie ma jakieś doświadczenia z poprzedniego życia. Sama przeprowadzka to pikuś, ogarnianie tego to jest dopiero wyzwanie. Co z tego, że kartony opisane, jeśli wygląda to tak: kuchnia/szkło/szuflady/inne. Zwłaszcza "inne" jest szalenie precyzyjnym opisem. Od razu wiadomo co jest w środku. Przy następnej przeprowadzce zrobię szczegółowe listy do każdego kartonu.:)
Poza tym napawam się, trochę chodzę tu i tam - o ile akurat czegoś nie szukam. Jutro przyjdzie stolarz i jest szansa, że powiesi szafki i półki w łazience, bo mimo nikczemnych jej gabarytów nijak nie mogę się w niej odnaleźć. Wszystkie akcesoria leżą w pudełkach gdzie się da: na parapecie, umywalce, na podłodze.
No i tak to.
![]() |
Jedyny znaleziony grzyb, za to dorodny, w nadobnej rączce koleżanki D. |
![]() |
To coś pośrodku to puste gniazdo. Ogromne, może orle? |
![]() | |
Co za beznadziejne zdjęcie. Pośrodku korzeń wyglądający jak leżąca krowa. Wrócę tam z aparatem |