Ponad rok temu odszedł mój ukochany pies, Tropik. Jego piękne zdjęcie, zrobione przez Arteńkę, jest cały czas na prawym marginesie bloga. Był pięknym gończym polskim, bardzo inteligentnym, mądrym i kochanym. Takiego psa nigdy nie miałam i mieć nie będę, rozumieliśmy się bez słów. Poprzednie psy były też kochane, słodkie i mądre, ale ten błysk miał tylko On. I te cudne, myślące, bystre jasnobrązowe oczy... Od małego zdradzał dużą zaradność i umiejętność dostosowywania się do sytuacji, zawsze radosny i machający ogonem. Kochał wyprawy do lasu, spuszczony ze smyczy gnał jak szalony, jak to myśliwski, "poszedł w las". Wracał nieco zakłopotany własnym szaleństwem i nie do końca pewny, czy jesteśmy tam, gdzie nas zostawił. Potem następowało witanie i zwijanie się jak żmija w ósemkę oraz rżnięcie głupa "No przecież tylko chwilkę mnie nie było..." Był wierny, cierpliwy, znoszący z godnością wszystkie zabiegi medyczne i czekający na wszystkie moje powroty ze szpitala. Pamiętam, gdy wracałam po amputacji po 3,5 miesiącach nieobecności, tak bardzo śmierdziałam wszystkimi szpitalnymi zapachami, że biedak nie był pewny, czy ja to ja... Dopiero gdy przesiadłam się na swoje miejsce na łóżko, nastąpił wybuch szaleństwa, skakanie po głowie, piski, szczeki, wskakiwanie na łóżko i z powrotem na podłogę, nie mógł się bidula uspokoić. A całe te 3,5 miesiąca spędził sam w domu, moi przyjaciele i sąsiedzi doglądali go, wypuszczali i karmili, zabierali na spacery, ale większość czasu był sam... Cud, że nie zwariował.
Tęsknię za nim jak głupia, gdy mówię o nim głos mi się łamie i oczy się pocą, tak bardzo chciałabym, żeby był ze mną. Ale gdy przypomnę sobie ostatnie 3 lata przed końcem jego życia, ciągłą ostrą dietę, kroplówki, zastrzyki, zabiegi, to wiem, że teraz mu lepiej, że nic go nie boli i może hasać po lasach i łąkach, radosny jak szczeniak. Zresztą w jakimś sensie jest blisko, został skremowany i rozsypany po swoich ulubionych miejscach, a troszeczkę zachowałam w pięknym szklanym , zielonym flakoniku z korkiem w kształcie łzy... Codziennie go witam rano i mówię dobranoc , każąc mu pilnować domu i płoszyć myszy... I wiem, że on wie, że dalej go kocham. Czasem wraca do mnie w snach, raz był to sen tak realny, że czułam jego zapach i sierść pod dotykiem ręki... Na pewno wtedy mnie odwiedził.
W ciągu ostatniego roku dla poprawienia samopoczucia wróciłam do mojej ulubionej rodziny Durrellów. Coś komuś mówi to nazwisko? Może być różnie, bo zostało trochę zapomniane w ostatnich czasach, a bardzo niesłusznie. Najbardziej znani reprezentanci rodziny to pisarz Lawrence Durrell (zwany Larrym) i jego młodszy brat, Gerald (Gerry), zoolog, twórca nowoczesnych ogrodów zoologicznych oraz podstaw ochrony zwierząt a także oczywiście świetny pisarz, choć zupełnie innego rodzaju niż Lawrence. Oprócz nich była jeszcze siostra Margaret i trzeci brat Leslie, a głową rodziny była mama Louisa. Ojciec, który był inżynierem i budował mosty i koleje w Indiach zmarł, pozostawiając biedną Louisę z czwórką dzieci w różnym wieku i z różnymi problemami. A każde z nich było potężną i ekscentryczną osobowością.
Po śmierci męża Louisa wyjechała z Indii, które bardzo kochała, do zimnej, deszczowej Anglii. Cała rodzina jednak źle się tam czuła, chorowali, Gerry wychowany na swobodzie, nie mógł się odnaleźć w rygorystycznej angielskiej szkole, Larry musiał zarabiać na życie jako sprzedawca ubezpieczeń, sfrustrowany tym, że nie mógł rozwijać swego talentu literackiego, o którym był przekonany. Margot burzliwie przechodziła okres dojrzewania a Lesliego interesowała tyko broń palna. Na dodatek mama Louisa, przygnębiona wszystkimi problemami, zaczęła popadać w alkoholizm. Wtedy to Larry wpadł na genialny pomysł, żeby wyjechać do Grecji, na Korfu. Były to lata 30-te, życie tam było dużo tańsze a jasne słońce i wino dodawały radości życia. Ich kilkuletni pobyt na Korfu (byli tam aż do wybuchu wojny) barwnie, radośnie i z ogromnym, angielskim poczuciem humoru opisał później Gerry w trylogii "Moja rodzina i inne zwierzęta", "Moje ptaki, zwierzaki i krewni" oraz "Ogród bogów". Na bazie tych książek nakręcono filmy i seriale. Ostatnia, najnowsza wersja jest urocza, serial miał 4 sezony i pokazywany był na BBC First i na HBO. Jeśli ktoś ma HBO GO to w każdej chwili można po niego sięgnąć, zwłaszcza w chwilach przygnębienia i smutków listopadowych. Obsada aktorska jest wspaniała a klimat dawnych lat oddany z pietyzmem i wyczuciem, jak to u Anglików. W poszczególnych odcinkach przewijają się różni ekscentryczni przyjaciele Larry'ego z kręgów artystycznych, m.in. Henry Miller (ten od "Zwrotnika Raka"), z którym byli bardzo zaprzyjaźnieni. Mężem opatrznościowym całej rodziny był grecki kierowca Spiros, rozwiązujący z uśmiechem na ustach wszystkie problemy. Więcej nie opowiem, musicie przeczytać i zobaczyć.
Jeszcze trochę o Larrym Durrellu. Sporo Anglików do dziś uważa, że powinien był dostać nagrodę Nobla za "Kwartet Aleksandryjski" , dzieło jego życia. "Kwartet" to cztery tomy, noszące tytuły będące imionami. Rzecz dzieje się w Aleksandrii w latach 30-tych, łączy wątki uczuciowe, szpiegowskie i obyczajowe, tworząc żywy, pulsujący, kolorowy obraz ówczesnego życia , skomplikowanych i wielowarstwowych związków międzyludzkich i politycznych. A co najciekawsze, dzieło stanowi mozaikę. układankę, przedstawiając wydarzenia z punktu widzenia różnych osób, stąd imiona w tytułach. Całościowy obraz ukazuje się nam dopiero w ostatnim tomie, po drodze stopniowo ujawniając różne fragmenty rzeczywistości. Było to niesamowicie nowatorskie podejście a napisane tak pięknym i niezwykłym językiem, że momentami się zastanawiałam, czy to proza czy poezja. Taki sposób wykorzystywania języka to naprawdę wielka sztuka. Ogromna tu też zasługa tłumaczki, pani Marii Skibniewskiej. Sam Julio Cortazar przyznał, że "Kwartet" był inspiracją dla jego słynnej "Gry w klasy". Ja tam bym Larremu tego Nobla dała. Zwłaszcza, że w czasie wojny pracował dla angielskiego wywiadu:)
Gerald, obdarzony poczuciem humoru i lekkim piórem , napisał wiele książek o swoich podróżach i zwierzętach. Traktował je jako środek do zdobycia pieniędzy dla stworzenia swojego ogrodu zoologicznego, gdzie zwierzęta mogłyby żyć szczęśliwie, o ile to możliwe w niewoli. W końcu mu się to udało na wyspie Jersey, gdzie istnieje do dziś , prowadzony przez fundację Durrell Wildlife. Tam też został pochowany , gdy zmarł w 1995 roku. Jego postać i działalność była wielką inspiracją dla Richarda Attenborough, znanego nam wszystkim.
Nie łudźcie się, to nie koniec opowieści o Durrellach. Już nie dziś, ale na pewno ciąg dalszy nastąpi. Moja fascynacja przybrała bowiem formę łańcuchową, po serialu obejrzałam na YT różne filmy dokumentalne o nich, rozmowy z aktorami i twórcami serialu ,plenery Korfu. Niedawno wyszła książka biograficzna "Durrellowie z Korfu", zawierająca mnóstwo materiałów z rodzinnych archiwów, anegdot i opowieści. Oczywiście połknęłam. Poszłam też dalej w stronę Henry Millera, ale o tym potem.
W ramach grochu z kapustą teraz sprawy osobiste. Ten czas milczenia i wycofania był jak zawsze zależny od mojego zdrowia i samopoczucia. Z różnymi przypadłościami się borykałam, jednymi znanymi, innymi mniej. Gorsze te mniej znane, bo ze znajomymi wiadomo jak postępować. Jedną nowością się z wami podzielę, bo może się komuś przydać. Otóż na wiosnę miałam spory problem z cieknącą raną na nodze i mój ulubiony ortopeda podsunął mi terapię, której jeszcze nie próbowałam, a mianowicie serię zabiegów w komorze hiperbarycznej. Nie mylić z kriokomorą, to całkiem co innego. Najpierw spanikowałam, bo pan dr wymyślił, że mam być 2 miesiące w Krakowie i codziennie jeździć na zabieg, co oczywiście było niewykonalne z wielu powodów, ale potem okazało się, że otworzyli to prywatnie i u nas. Odpłatnie oczywiście , ale ponieważ dopiero zaczynali to udało się wytargować cenę promocyjną na 20 zabiegów, Dzięki pomocy kochanej rodziny i przyjaciół udało się to zrobić, no i powiem, że efekt był nadspodziewanie dobry, przestało cieknąć i się ładnie podgoiło. Zabieg polega na wtłaczaniu pod dużym ciśnieniem tlenu do organizmu, co poprawia ukrwienie tkanek i wspomaga gojenie. Ma również różne inne zastosowania, można przeczytać w necie. Mnie również bardzo poprawiło krążenie w nogach.
Potem był dół, czyli zerwanie mięśnia pod łopatką z potężnym wylewem, pół osoby miałam w kolorze ciemnego fioletu, jak bakłażan vel gruszka miłosna. Ale po 2,5 miesiąca już mogłam ręką ruszać:)))
Teraz, tfu, tfu, tfu, chyba pomału wracam do życia, dostałam nowy lek biologiczny na rzs i czuję się lepiej. Mam więcej energii i siły a w połączeniu z pewnym środkiem przeciwbólowym czuję się jakbym była na jakimś speedzie albo się amfy nażarła. Muszę uważać, żeby jakichś głupot nie narobić:) Ale na razie o tym ciiii, to dopiero początek terapii.
No, to chyba na dzień dobry wam wystarczy???
Kury śpią wiec ja pierwsza podziękuję , ze napisałaś
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za terapie i przesyłam bardzo duzo dobrej energii :)
badz zdrowiutka Miko !
O, cieszę się, że jeszcze jest jakaś nocna kura ! Chyba się jeszcze nie znamy, tym bardziej mi miło i dzięki za dobre słowo.
UsuńJa tez podziekuje za to ze napisalas, ciesze sie ze okolicznosci sprzyjaja. Bardzo wspolczuje utraty Tropika. Moj Kacper odszedl 2 lata temu i dopiero teraz potrafie mowic o nim bez placzu (czasami). Tez mi sie snil tak realistycznie jakby przy mnie byl. Jestem przekonana ze kilka razy obudzil mnie rano. No coz, 13 lat razem swoje robi. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTropik miał 14,5, to kawał czasu... Pozdrawiam ciepło.
Usuńkomora hiperbaryczna! jak dobrze, ze znalazl sie sposob na Twoje noge. To bardzo dobra wiadomosc.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisalas o Durellach, korci poszukac tego co polecasz!
Mam nadzieje, ze bedziesz czesciej na blogu!
A Tropik...eh! poznalam tego szlachetnego pieska!
sciskam Cie o wczesnym poranku!
Ja ciebie też ściskam, latająca kuro!
UsuńTak pieknie napisalas o Tropiku... wrocily wspomnienia o Kirze, bo takiego psa jak ona juz nie bede miala nigdy wiecej. Toya jest kochana, ale nigdy tamtej nie dorowna.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale zawsze wydawalo mi sie, ze gruszka milosna to awokado i az musialam sprawdzic. No i niespodzianka, to rzeczywiscie baklazan. A awokado to tez wprawdzie gruszka, ale smaczliwka. Niech ich szlag! Cale zycie czlowiek sie uczy. :)))
Ciesze sie, ze u Ciebie bardziej optymistycznie, ze czujesz sie lepiej i ze wracasz na memlon blogowy. Myslalam o Tobie, bo ostatnie wiadomosci byly juz dosc dawno.
Wiesz, wydaje mi się, że każdy miał tego Jednego Wyjątkowego psa, którego nigdy nie zapomni i z którym był związany jak z żadnym innym...
UsuńCieszę się, że Twoje życieweszło w dobrą fazę.
OdpowiedzUsuńFioletowy to piękny kolor, tylko ta niesprawność kończyny... Dobrze, że już lepiej. i jak dobrze, że masz myślącego lekarza.
Pamiętam, że o Durrelach już kiedyś pisałaś, i że należałoby przeczytać. Może tym razem.
Duże zdrowia na teraz i na zapas!
I już pisz, bo chociaż Hana pisze świetnie, to Ty piszesz równie świetnie.
Dzięki Agniecha, postaram się częściej mobilizować. Tobie dużo zdrowia i energii na tą ciemną jesień.
UsuńMiko, cudownie, ze napisałaś i jesteś w dobrej formie!
OdpowiedzUsuńTaka, jak Twój Tropik, była moja Jota. Już takiej suni mieć nie będę. Wszystkie moje psy kochałam, ale Ona była wyjątkowa. Zeszłego roku odeszły moja dwa "niedźwiedzie". Został mi tylko rudzielec Orwell.
Uwielbiam familię Durrell.
Mam nadzieję, że teraz będziesz nas raczyć swoimi postami. Stęskniłam się. Pozdrawiam gorąco!
Owieczko, wielkie dzięki za komentarz, ja też się stęskniłam...
UsuńDoczekałam się, a to najważniejsze. Całkiem uporządkowany ten Twój groch z kapustą. O familii Durrell się nie zgadało, wypadało by sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZdrówka i do zobaczenia.
Jeszcze będzie okazja, na pewno:))) Będę dzwonić.
UsuńOj bidulko się po tych lekarzach i leczeniach nachodzisz!!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że ten biologiczny działa. Mi niestety nie mogą was i jadę na metatreksacie:/
O piersią czytałam że łzami w oczach...
Rybeńka, ten twój smartfon to ma inwencję:)) Czemu ci nie mogą dać biologicznego?
UsuńDomyślam się, że "piersią" ma oznaczać piesa:)
O jessooooo
UsuńTak się k9nczy pisanie przed kawom!!!
Piesie!!!
Bo onkologicznym nie dajom:/
Ojej, sorry... Na Metotreksacie długie lata jechałam i było nieźle, teraz zresztą też biorę razem z biologicznym. Dość dobrze go znoszę.
UsuńDziewiata - wydluzam podjuma i lece czytac.
OdpowiedzUsuńOooo, Mika, jak dobrze, ze piszesz! i tyle teraz wiemy. Za terapie (wszystkie, ahem, lacznie z tymi przeciwbolowymi) trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPsina...to juz bedzie 7 lat jak nie ma Sally, a odczucia podobne, smycz dalej wisi w przedpokoju, Coreczka ma zdjecie psiny w telefonie i na rocznice ja wspominamy na wesolo. 16 lat z nami bya, ostatnie dwa coraz smetniejsze, przez te 4 wylewy. I dalej smutno.
Rodzina Durrell -1. raz to Kwartet (byl lektura na studiach) i w ogole nic nie pamietam!
2. Rodzina byla straszliwie dysfunkcjonalna, co wypycham z glowy i pamieci, bo serial na Kurfu UWIELBIAM i okropnie zalowalam, ze skonczyli. Ale moze to i dobrze, bo glosy krytyki sie pokazaly, ze w ostatniej czesci serialu bylo coraz slabiej. Nie dla mnie. Dla mnie wszystkie 4 czesci byly baaardzo fajne.
Gerald zdecydowanie mial wielki wklad w swiat zwierzat i umial o tym pisac. Tez lubie. Na Jersey nie bylam....jeszcze ;)
Chyba, jak sie da, obejrze serial jeszcze raz. Keely Hawes ....chyba najbardziej ja lubie wlasnie w roli Luizy. Cacuszko ta rola.
Kurfu to chyba jakas inna wyspa, hrehrherher
UsuńU mnie też smycz i obroża wiszą w sieni...
UsuńJak chodzi o serial, to dla mnie też wszystkie części były cudne. I naprawdę, jak mam zły dzień, to sięgam po któryś odcinek:) Keely Hawes też uwielbiam, ostatnio widziałam ją w serialu "Lato szpiegów", o okresie zimnej wojny, też była świetna i cały serial bardzo stylowy. Angielski tytuł to "Summer of Rockets".
Oooo, popatrz - ten miniserial mi minal. pewnie w PL bylam i nieuwaznie odgladalam, co sie dalo na BBC. A ten serial to i rezyser dobry i obsada takze samo. A z m/w tych czasow czytam wlasnie Goodbye Budapest - czasy troche wczesniejsze niz to Lato szpiegow, Wegry 1956 i co przedtem. Dobrze napisane, juz nawet nie marudze za bardzo, ze pacjenci sie nie stawiaja, jak mam tlumaczenie, bo sobie czytam! Druga ksiazke tej samej aUTORki mam o budowie berlinskiego muru...w sumie pewnie przez to, ze wlasnie byla 30 rocznica jego zburzenia.
UsuńMusze poczytac o komorze hiperbarycznej, bo moze Coreczce by sie przydala.....
Ciekawe te książki pewnie . Jak serial gdzieś dorwiesz, obejrzyj koniecznie. Klimat ma niesamowity.
UsuńCo do komory, to myślę, że na pewno by córcię wzmocniła. Poczytaj.
Komorę hiperbaryczną chyba stosują głównie przy rozległych poparzeniach, jak widać nie tylko, to dobrze, że Ci pomogła ta terapia i że ze zdrowiem idzie ku lepszemu!!! Trzymam mocno kciuki za wszystkie Twoje terapie, niech to Twoje zdrowie przestanie się w końcu wygłupiać i wyjdzie na prostą!!!
OdpowiedzUsuńTropiszcze, to wspaniały psiur był i na pewno tam gdzieś za Tęczowym mostem zawsze będzie o Tobie pamiętał tak jak Ty o nim :)
Tak, początkowo po oparzeniach, ale spektrum zastosowań jest bardzo szerokie, nawet ponoć pomaga przy autyzmie. Pozdrawiam ciepło!
UsuńMika, aż mi się łza zakręciła w oku z radości, że jesteś i na wspomnienie Tropika. Nigdy nie zapomnę, jak trzeba było go zachęcać, by wskoczył na łóżko. Nie, żeby nie chciał, bo chciał, tylko należało odprawić stosowny rytuał:)
OdpowiedzUsuńKsiążki Geralda Durella przeczytałam wszystkie i to nie raz. Co nie znaczy, że nie przeczytam po raz kolejny. Chyba są u córusia.
Hej Hanuś, też się cieszę, że jestem i że mogę być:) Uściski!!!
UsuńMarija, komora hiper pomaga - jak się okazuje - na wiele rzeczy. Np. na stawy lub słuch. Otrzaskałam się z tematem, bo moja sąsiadka (stamtąd) chodziła przez dłuższy czas. Na słuch nie pomogło, ale poprawił jej się wzrok i ogólne samopoczucie.
OdpowiedzUsuńMiko; tak dobrze, że znowu tu jesteś.Oby jak najczęściej. Twoje wspomnienie o Tropiku wywołało moje wspomnienia o moich które odeszły...Ciesze się z poprawy Twego stanu zdrowia - trwaj chwilo! Durella nie czytałam, albo nie pamiętam (co tez możliwe) - wstyd - przeczytam. Pozdrawiam Cię baaaardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj koniecznie, zakochasz się, zobaczysz. Gorąco pozdrawiam!
UsuńTropik jest w Tropikowym Miejscu Specjalnym i w gruncie rzeczy jest z Tobą Miko. Przeca cały czas o nim myślisz, jak się o swoich odeszłych myśli to oni tak jakoś do końca nie odchodzą. Są z nami bo żyją w tym dziwnym czasie który uważamy za przeszłość. Durrelle dobrze robią, nawet nie wiem czy nie lepiej niż komora hiperbaryczna. Podniesienie na duchu poprzez kontakt z dobrym pisarstwem to jest to! No ale komora zaraz za tym, też słyszałam o jej dobrym wpływie. Trzymaj się ciepło Miko i szlifuj formę jak ten brylancik. :-)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie Taba, to prawda, że myślą przywołujemy tych, którzy odeszli. A na jesienną deprechę należałoby w komorze hiperbarycznej czytać Durrella i przegryzać czymś pysznym:)) I to jest wykonalne, bo komora jest na tyle wysoka, że można w niej siedzieć i czytać.
OdpowiedzUsuńTropiczek, lobuziak kochany od malego mial takie niewinne oczka "niemozliwe, ja nabroilem?!" Kochana slodzizna byla i dobrze ze caly czas jest w domu i odstrasza te male szare straszydla..
OdpowiedzUsuńOgladalam jeden odcinek filmu o Durrellach sprawdze czy moge obejrzec na YT bo mnostwo filmow mam blokowanych albo poszukam w kiegarnach "z drugiej reki" i przeczytam. Musi bardzo niezwyczajna rodzina. Kiedys o niej wspominalas. Nawiasem mowiac moi znajomi wlasnie planuja przeprowadzke do cieplego i slonecznego (i duzo tanszego) kraju.
Mikus, dobrze ze przy tej nowej kuracji nie musisz co miesiac jechac do szpitala.
No, najbardziej męczące to te jazdy były. Buźka!
UsuńMiko❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńNiech dobra Twa kondycja trwa a nawet jeszcze się polepsza!
Mój J.korzysta z normobarii,też ma pomagać na wiele schorzeń, ale i od razu ma robioną akupunkturę, więc trudno bedzie stwierdzić co mu pomaga, wzrok ponoć mu się polepszył.
Dziękuję Doro. A co to ta normobaria, bo nie wiem?
UsuńPoczytaj dr.Jan Pokrywka, Normobaria.
UsuńStanęłam w kolejce do Twoich słówek to przyszła i na mnie kolej. Dzięki za inspirację powrotową do Durrella, bo faktycznie warto. Szkoda, że Twoje zdrowie takie przykrości robi. Oby jak najmniej ich było, bo kolejka na Twoje literki dalej się ustawia. Też dołączę do koncertu życzeń dla Ciebie. Zdrowia, zdrowia i zdrowia.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za życzenia, mam nadzieję, że literek będzie więcej:)
UsuńCieszę się, że się odezwałaś i to z dobrymi wieściami o zdrowiu. Od razu poszukałam informacji o tym leczeniu i okazuje się, że u nas też jest dostępne, muszę namówić swojego K. na serię zabiegów na jego problemy zdrowotne. Dobrze tak poczytać relację z pierwszej ręki, a nie od rzekomych pacjentów, dzięki.
OdpowiedzUsuńRozumiem tęsknotę i pustkę po odejściu Tropika, mojego Snurka nie ma już kilka lat i nadal nie zdecydowałam się na kolejnego psa, tak bardzo bolało rozstanie, mam 3 koty i one muszą mi wystarczyć. Durella czytałam bardzo dawno temu, chętnie do niego wrócę. Trzymam kciuki za utrzymywanie się dobrej formy i częstszą Twoją obecność w Kurniku :-)
Pisałam o tej terapii właśnie dlatego, żeby się komuś przydało, mam nadzieję. K. namow koniecznie.
UsuńJa już też nie zdecyduję się na kolejnego psa...
Miko, jak fajnie, ze sie odezwalas. Tak wzruszajaco napisalas o Tropiku, niewatpliwie byl wyjatkowy. Kazdemu z nas spocily sie oczy, doskolnale pamietam Twoja walke o niego.
OdpowiedzUsuńZdjecie zrobione przez Artenke, cudne!
Duzo zdrowka Kochana i jak dobrze, ze masz wokol siebie ludzi na ktorych mozesz liczyc.
Moc usciskow przesylam:)
Bardzo dziękuję i też ściskam!
UsuńWitam Cię Miko i cieszę się, że zdrówko się prostuje.
OdpowiedzUsuńTropiś...miał piękne i szczęśliwe życie u Twojego boku, jak mój Hip, za którym tęsknię.
Witaj Bezowo, za Tropikiem i tak tęsknię...
UsuńMiło się czytało Twój wpis Miko, mimo, że smutne wspomnienia Tropika. Będę monotematyczna - zdrowia i jeszcze raz zdrowia Ci życzę i czekam, tak jak inne Kury, na Twoje kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie:)
UsuńFajny film obejrzałam u D. Mroczny, mocny i dobry. "Słodkich snów" na Kulturze. I piłam rakiję. Ale tylko trochu.
OdpowiedzUsuńNigdy nie piłam rakiji... Dobre?
UsuńPiłam oryginalną w Bułgarii, to właściwie odmiana bimbru, częstował gospodarz własnym wyrobem. Odpowiednio zrobiona całkiem dobra.
UsuńCiekawe czy to jak slivoicija , a moze zupelnie inaczeej sie pisze, bardziej po polsku, w Rumunii i strasznie mocne to bylo. zabilo smak czegokolwiek, ale ja jestem cienki bolek...
UsuńUwielbiam Gerrego :) I całą Rodzinę :) Kilka lat temu pojechałam z przyjaciółmi na Korfu szukać śladów Durrellów. Znalazłam Truskawkową Willę (można wynająć pokój), Biały Dom, gdzie Larry mieszkał z żoną, byłam na Esplanadzie, widziałam Mysią Wyspę, na którą płynęła Margo i lotnisko, które fascynowało Teodora (mnie też :)). To było wspaniałe, zobaczyć Korfu, chociaż na pewno tak inne niż prawie 100 lat temu...
OdpowiedzUsuńAneta
Ależ ci zazdroszczę! To fantastyczne , zobaczyć te wszystkie miejsca, w których żyli. Teodor to jedna z moich ulubionych postaci z tych opowieści.
UsuńOjej...minus jeden w powietrzu a odczuwalna -7, paskuda umiarkowana. To chyba juz zima! Pozdrawiam kurnik, wszystkie spiom a przeca juz siodma!
OdpowiedzUsuńW ten moroz..brrr...wybieram sie wczesnym popoludniem na film Almodovara "Bol i blask", ale dobrze ze w Muranowie, bo metro podjezdza pod same drzwi.
Ja sie obudzilam o 7, wyjrzalam oprzez okno (lalo), wrocilam spac (bo otworzylam troszku ino jedno oko) i - o dziwo - zasnelam do 8.30. Dalej lalo. Musialam isc po kilka rzeczy do sklepu. Lalo, zmoczyli mi sie duzo mnie, bo bardzo drobny deszcz ale straszliwie gesty, wiec kazdy podmuszek wichurku zawirowywal tym deszczem. Wrocilam, przegryzlismy cos i slubny uznal, ze do roboty sie nie nadaje (a ma sporo), siedlismy z ksiazkami, on zaczal chrapac, ja prawie zasypialam, chrapy mnie obudzily, wiec poszlam do komutra. I pada dalej i bardziej mgliscie jest. W tym tygodniu chyba tylko jeden dzien byl bez deszczu....
Usuńa di kina chodze tyko, jak jestesmy w PL...co jest???????????
Dzień dobry. Już nie śpię od 7, ale kot zażyczył sobie poleżeć na memłonie to zostałam w łóżku.
OdpowiedzUsuń2 stopnie i paskuda wróciła umiarkowana. planów na razie nie mam, bo ostatnio nie udaje się zrealizować, na ambitne kino coś ostatnio nie mam ochoty.
podobno nie jest ten film taki ambitny a wrecz odwrotnie, Almodovor opowiada o sobie i w sposob nadspodziwewanie normalny i ludzki, no, jestem ciekawa.
UsuńCiekawam twojej opinii, koleżanki były zachwycone i mówiły, że piękny.
UsuńJak to Almodovar i nie ambitny???
UsuńCześć Kurki. U nas słońce i + ale nie chce mi się pójść do termometru i sprawdzić. W każdym razie stopą bosą sprawdziłam, że szronu nie ma. I prawie że sama siebie przekonałam, że wdepnęłam w psie gie, ale to tylko święta ziemia była przez dżdżownice nieco wzruszona. Bardzo przyjemnie się chodzi boso po zimnym, jak się już człowiek samemu sobie przestanie dziwić, dlaczego to robi. Przyjemnej soboty !
OdpowiedzUsuńWyszlam sobie w cienkiej pizamce na moj miniogrodek przy zerowej temperaturze w celu wyrwania bratu roslinki, ktora chce przechowac w domu z zimie na drugi rok , bo chce ja rozplenic na swojej dzialce.Ale na boso nie probowalam..moze sprobuje?
UsuńChciałam kiedyś w latach licealnych katar złapać żeby nie iść do szkoły, postałam na podwórku boso w pryzmie śniegu i nic mi nie było.
UsuńJa do zwierząt rano zawsze w piżamie, ale przy domu mam raczej koleiny błotne więc bosa nóżką nie stąpam.
UsuńWłasnie przybyli studniarze. trzy wielkie maszyny. cały Hof zajęty. Od poniedziałku będzie armagedon. A już było spokojnie. Jeszcze dekarze mnie czekają, jeśli w tym roku przyjdą (oby).
Udanej soboty!
Współczuję armagedonu, ale grunt, że roboty ruszają i idzie do przodu.
UsuńU mnie przepiękne słonce, ale zimno.
Naprawdę Durrellowie :)???
OdpowiedzUsuńBosze, jak ja ich pokochałam, chyba w piątej klasie, jak dostałam do ręki "Moje ptaki, zwierzaki i krewni". Przez całe moje już 50+ życie czuję, jakby to moja rodzina była. Wracam na Korfu bardzo często, jak mam doła. Serial był przecudny, dwa razy obejrzałam. Niespełnione marzenie, pojechać na Korfu. Ale zobaczymy, może spełnię.
Wszyscy my tacy sami jesteśmy jednak. Czasem mnie to zadziwia.
Zdrowie potrzebne jest. Życzę ci z całego serca poprawy. I optymizmu. Czasem trzeba posiedzieć w dołku, ale w końcu się z niego wyłazi. I to jest bardzo ok :)
O rany, Bzikowa, tak się cieszę, myślałam, że to tylko ja taka wariatka na punkcie Durrellów. Jedź na Korfu jak tylko się da i zdrowie jest ok! Dzięki za miłe słowa:))
UsuńCześć, udanej soboty kurencje przemiłe, my juz wyszykowani i pora w drogę, jeszcze dopijam kawę.Słonecznie. Tam ma byc poniżej 10 st codziennie.
OdpowiedzUsuńSzerokiej drogi Dora! I nie dawaj się melancholii!
UsuńDobrej podróży i trzymaj się!!!
UsuńGladkiej jazdy. odetchnij gleboko, bierz wyjazd na klate i mysl, ze szast prast i bedziecie wracac!
UsuńDzięki. Juz po niemieckiej stronie, drogi pustawe to sie na razie jedzie szybko.
OdpowiedzUsuńCo do komory to ta normobaria jest ponoc lepsza od hiperbarycznej.
Staraj się Doro cieszyć tym że Niemce to nie Antarktyda. ;-) A w ogóle to nie wiem jak u Was Kurencje ale u mnie jest dupiasta sobota późno listopadowa. Chyba naprawdę czas na Durrellów.
OdpowiedzUsuńminął dzień...prawie. Udało się posprzątać, załatwić to i owo, w południe świeciło słońce ale chłodny watr powiewał.
OdpowiedzUsuńTrochę mi leń przeszedł, nawet sałatkę sobie zrobiłam. Teraz mam dylemat: kartki czy książka.
Miłego wieczoru Kurki.
Ksiazka!!!!! Jaka salatka? ja jutro zrobie z sera plesniowego, selera naciowego, gruszki, odrobinki cebuli i odrobinki majoneziku - chodzi za mna ta salatka jak jaki szpieg od kilku dni!
UsuńU nasz jakby przestalo padac, ale bylo juz pod wieczor tAK ogolnie mokro w powietrzu i na ziemi, ze rownie dobrze mogloby padac....
U nas był piękny, słoneczny dzień. Leń mnie dopadł i nie robiłam nic.
UsuńSałata lodowa, roszponka, pomidor, mozzarella kulki, czosnek, sok z cytryny, odrobina oleju.
UsuńBiore! Mam resztki 25letniego octu balsamicznego, to psikne
UsuńMy z Hana miałyśmy dzisiaj dzień dość masakryczny. Ja od rana na wykładzie dla kobitek - przyszłych opiekunek niepełnosprawnych i starych, które to kobitki zjechały z różnych okolic Poznania i nie tylko i po godzinie wykładu mam telefon od Hany, że z Mamą źle. Do odbycia pozostałe 4 godziny wykładu. Hana dojechała do Mamy, ja, pozostając w kontakcie z nią dokończyłam wykład (łatwo nie było), po czym obie spędziłyśmy czas z Mamą. Kolejne pogotowia, sterydy, tleny, antybiotyki itp. Teraz jesteśmy w domu, pod telefonem, a Mama w miarę stabilna, jeśli o stabilności tu jeszcze można mówić. No i tyle. Czekamy...
OdpowiedzUsuńOesu, Dziewczyny. Szczerze współczuję. Dobrze, że choć trochę ustabilizowana. Dzielne jesteście. Ciepłe myśli wysyłam.
UsuńWysylam tez jak najlepsze mysli dla Was.
UsuńOj dziewczyny,trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się Dziewczyny, przytulam.
OdpowiedzUsuńWspieram jak mogę, rozumiem i przytulam...
OdpowiedzUsuńNo i się porobiło! Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńDziewczynki, trzymajcie się, wspieram dobrą myślą ♥♥♥
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo Wam współczuję.........
OdpowiedzUsuńRabarbara
Po nocy dzień, mam nadzieję, że lepszy. Jestem przy Was myślami.
OdpowiedzUsuńU mnie brzydka mgła przyprawiona paskudą i prawie zero.
Dobrego dnia.
Tez mysle o Hanie i Marcie...trzymajcie sie, dobrze, ze macie siebie nawzajem!
OdpowiedzUsuńTutaj paskuda umiarkowana, 1 stopieniek, w Krakowie widze, ze jest gorzej. Buzka czerwona i zla.
dobrego dnia!
Bylam w kinie na almodovarze. I ciagle go przewijam w sobie. Dla mnie pieknie opowiedziane zycie rezysera, czytelnie, bez udziwien, przychylnie dla tych , ktore w nim uczestniczyly, zycie wzlotow i upadkow, retrospekcja czytelna i dla mnie pieknie przeplatajaca sie...wiele przejmujacych scen, ktore pozostaja w pamieci, wydawaloby sie niewiele znaczacych a jednak wyraznych i zapadajcych w pamiec, chocby taka scena gdzie mlodej matce, ktora gra Penelope Cruz wypada mydlo z reki, przy praniu bielizny w rzece i kamera piesci te scene...takich scen . ktore wydawalyby sie niewiele znaczace jest wiele i sa po mistrzowsku pokazane. Bardzo duzo w filmie wrazen estetycznych, cudnie pokazane ludzkie uczucia, delikatnie, nienachalnie... jego homoseksualizm! pokazany wzruszajaco, cieplo, pieknie...
OdpowiedzUsuńi mozna wiele o tym filmie, a najpiekniejsze w nim, dla mnie, byly oczy, oczy bohaterow, ktore tak wiele wyrazaly, oczy Banderasa w roli Sebastiana i oczy Leonarda Sbaraglia jako Federica ..ojej!
Poza tym wnetrza, mieszkanie rezysera, mocne w kolorach, nawet jaskinia, w ktorej mieszkal jako dziecko, cudne. I dialogi dramatyczne, czasem mniej a czasem z wysmakowanym poczucien humoru. Duzo by pisac...warto film zobaczyc i wychodzi sie z kina pozytywnie naladowanym.
MUSZĘ ZOBACZYĆ!!!
UsuńKOniecznie Mikus!
UsuńGrażybko, kocham Almodovara, wiec oczywiscie byłam w kinie by obejrzeć jego najnowsze dzieło( chciałam napisać ostatnie, ale zmieniłam słowo, bo mam nadzieję, że to jego nie ostatni film!!) i mam takie same przemyślenia. A ta scenografia i jego mieszkanie- cudo!!!!!
UsuńBanderas dał z siebie wszystko. Polecam obejrzenie tego filmu kazdemu, kto jeszcze nie widział.
oj tak...warto bardzo zobaczyc, a juz z kin ten film znika.
UsuńJa ciagle widze oczy i Banderasa i Sbaraglia...
Cześć Kurki, piękny poranek, szron i słońce.
OdpowiedzUsuńDużo fluidów ślę w stronę Hany i MM. Niech będzie lepiej. Niech będzie co ma być.
Dobrej niedzieli.
Dzien dobry, 4 st a odczuwalna 0, pochmurno i mgliiście.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia kurki. Skoczymy na flomarkht do Kiel, to moze i do portu na spaxer,,jak,aie nie rozpada.
Film mam nadzieję obejrzeć, och ilw jak mam filmow ciekawych do ogladnięcia,,spisuje na kartce tytuły.
OdpowiedzUsuńDzięki Kurki za dobre myśli. Mama przespała spokojnie noc i w tej chwili jest, jak na tę sytuację, stabilnie. Kroplówka i sterydy zaaplikowane wczoraj przez pogotowie zrobiły swoje. Nie mamy w tej chwili nic innego do zrobienia, jak być z nią jak najwięcej i czekać na następny kryzys. Jeszcze raz dzięki. Hana się nie odzywa bo jest jeszcze bardziej zdoopiała niż ja.
OdpowiedzUsuńMM, Hano, przykra kolej rzeczy,ta starość w chorobie. Myślę o Was ciepło,wpieram jak mogę, bo musicie być przygotowane na wszystko.
OdpowiedzUsuńSlemy dalej worki fluidow i dobre mysli. Trzymajcie sie, bo trzeba.
OdpowiedzUsuńMiko, Cieszę się, że się jesteś z nami :)
OdpowiedzUsuńHano, Marto, ściskam i przesyłam dobre myśli.
Ściskam, Ninko:)
UsuńCiepłe myśli Kochane.
OdpowiedzUsuńGrażynko,potwierdzam recenzję,wysublimowane zdjęcia,dialogi i w ogóle kocham hiszpański i włoski wykwint,portugalski też;)
OdpowiedzUsuńNo i sala Zbyszek,powrót do młodości.Stary poczuł się jakby trafił w nastrój lat 60-tych.
Zaliczyłam już dziś wola park,tłumy ciągną zewsząd.
Miałam gościów jak mrówków,opiłam się chianti i prosecco, i nie wchodzę na wagę;)
Hana i MM życzę cierpliwości i spokoju.
Miko,Tobie zdróweńka,fajny tekst;)
Hanna..a kiedy bylas? moze wczoraj! Tak sala Zbyszek..
UsuńHanno, dzięki. Fajnie, że film wam się podobał, ja nie widziałam jeszcze, ale wszyscy znajomi zachwyceni też. Mmmmm, chianti, sącząc sobie od niechcenia...
UsuńByłam Grażynko na 14,czyżbyśmy się otarły o siebie?:))
UsuńZerknęłam,że masz na blogu nowy reportaż,muszę się później wczytać,ale zalatana jestem,chyba się rozerwę jak ta żaba.
Mika,może nam się trafi okazja by posączyć wspólnie winko..:))
No to sie otarlysmy o siebie...no ciekawe! moze mnie zbesztalas, bo umowilam sie z kolezanka, ktora nie widzialam jakis miesiac, i w czasie reklam strasznie plotkowalysmy opowiadajac sobie nowosci, i ktos obok mnie zwrocil nam uwage dosc mocno, przeprosilysmy i potem siedzialysmy jak trusie. to Ty? hrehrehre
UsuńNie,..widocznie jakiś miłośnik lekram;))
UsuńTeraz sobie przypomniałam,było jakieś szuru-buru,ale myślałam,że ktoś coś zgubił i nurkuje pod fotelem.Mnie ślubny wywlókł wysoko na koronę.A on nic nie zarejestrował.
Pozdrawiam;)
Jestesmy na plazy,jem fryty i popijam kawą,nie majo tu prawdziwej rypki tylko filety, nic fajnego na flohmarku nie bylo.
OdpowiedzUsuńNa plaży? a nie wieje zimnem strasznem?
UsuńDora, a w Tych Niemcach, to gdzie Ty bywasz?
UsuńWiało, ale i tak fajnie, nawet male fale były.
UsuńNad Zatoką Kilońską.
Nadaję fluidy na wszystkich falach, oby się udało. U nas w Odzi paskudnie, mam nadzieję że w Poznaniu pogoda bardziej ustabilizowana i choć trochę lepsza. Buniole.
OdpowiedzUsuńBłeee, niby plusowo ale zimna zgnilizna, mgła, przez chwilę nie było paskudy, spacer się nie udał bo wróciła i zmarzłam.
OdpowiedzUsuńHana i MM ciepło o Was myślę i ślę fluidy.
No masz, a u nas słonecznie, tylko chłodno.
UsuńMika, jak dobrze Cie czytać. Bardzo mi przykro, że Tropika już nie ma. Miałam szczęście, że go poznałam. Dobrze, że są lekarze, którym się chce pomyśleć , jak pomóc choremu jak mu ulżyć.
OdpowiedzUsuńKorfu mamy w planach, więc trzeba by z książką pod pachą pojechać. Ściskam mocno!
Hej Kasiu, też się cieszę z powrotu:) Na Korfu tylko z książką! Uściski!
UsuńHana, Marta, sił życzę i myślę ciepło.
OdpowiedzUsuńOjej, nie zajrzałam wczoraj wieczorem i nie wiedziałam o Mamie, przykro mi bardzo. Trzymam kciuki i ściskam was obie dziewczyny bardzo mocno, oby sytuacja jakoś się wyrównała.
OdpowiedzUsuńMam informację dla tych co w Krakowie i dla tych co w Warszawie. Otóż fundacja "Centaurus", która robi mnóstwo dobrego dla psów, kotów i koni, organizuje wielkie targi dobroczynne dla zwierząt. Można kupić ciekawe prezenty i wspomóc zwierzaki. Można też oddać na targi swoje rzeczy. W Krakowie to będzie 1 grudnia w Starej Zajezdni a w Warszawie 21 grudnia w Pałacu Kultury. Bardzo zachęcam, to niezwykle porządna fundacja.
OdpowiedzUsuńCzytałam o niej i się wybieram.
UsuńO, super, to zdasz relacje, mam nadzieję:)
UsuńU mnie był piękny, słoneczny dzionek, chociaż troszkę wiało. Coś moje Podkarpacie odstaje z pogodą, od reszty. Od jutra ma być załamanie i będzie brzydko.
OdpowiedzUsuńHanuś i MM, ślę w Waszą stronę najcieplejsze myśli.
Mikuś, jak dobrze znów Cię czytać.
OdpowiedzUsuńLezka mi sie zakręcila, gdy czytałam o Trpisiu ♥ moja Lulka była z nami niespełna półtorej roku, ale takiego psa już nie będę mieć. Stoi u mnie w witrynce w swojej szkatułce i tak stac będzie po wsze dni, może ją ze sobą do gorbu zabiorę? To jakieś wyjście. Cieszę się, że zdrowie trochę lepiej!!! Ale lekturą mnie zaciekawiłaś. Nie mogę tylko zrozumieć jaki tytuł ma ten serial. Napisz proszę, chętnie obejrzę, potem może, jak nie zapomnę, to poczytam sobie. Buziaki dla Ciebie i całego Kurnika♥
Dzięki, Sonic. Serial się nazywa "Durrellowie", na BBC szło jako "Rodzina Durrellów". Na HBO Go jest pierwsza wersja.
UsuńDzień dobry w poniedziałkowy ranek. Za oknem pochmurno i około trzech stopni na plusie. Siedzę przed gabinetem ortopedy, dziś ostatni zastrzyk w nadgarstek. Zobaczymy, jak dalej będzie. 😯
OdpowiedzUsuńUdanego dnia i tygodnia dla Wszystkich, szczególne myśli dla Hany i Marty 😍
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńSzaro, buro, 2 stopnie, paskuda umiarkowana. Dobrego poniedziałku, Hanie i MM dobre myśli.
Dzien dobry, tu podobnie, odczuwalna 3 st.
OdpowiedzUsuńPomyślnego tygodnia!
U mnie tez szaro i +4. To sie pochwale, ze przez dwa dni zlikwidowalam 10 nabitych do granic wytrzymalosci segregatorow z papierzyskami od 2004!!! Niszczarka kwilila z przemeczenia a to co musialam podrzec oslabilo wydatnie moje kurze lapki. Oczywiscie nie wszystko musialam niszczyc i drzec. Jutro ciag dalszy az do skutku ale to juz tylko pudla, jakies stare gwarancje itd. itp.Postanowilam troche przemeblowac dziuple to jeden mebel mus precz.
OdpowiedzUsuńBacha jestem pełna podziwu dla Ciebie. Ja mam też tego tyle, że mi słabo, a już część zlikwidowałam trzy, cztery lata temu.
UsuńBrawo!! Brawo!!
UsuńUwielbiałam książki Geralda Durrella i marzyłam o Korfu, które podobno nie przypomina już tego z lat 30. Sentyment jednak trwa... podobnie jak moja niechęć do podróży, niestety. Dzięki za przypomnienie o panach D., miło wspominam.
OdpowiedzUsuńZdaje mi się, że jak już się ktoś w Durrellach zakochał, to sentyment na całe życie zostaje.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Acha, bylam dzisiaj w klamociarni ciuchowo-meblowo-ksiazkowej, niestety Durrellow nie bylo, musze isc do znajomego antykwariatu.
OdpowiedzUsuńSzukaj, ale jak będziesz w Krakowie to bez problemu przez internet dostaniesz.
UsuńTo chyba tak zrobie, zamowie przed wyjazdem tak, zebym dostala w trakcie pobytu.
UsuńWybaczcie nieobecność, Mama odeszła wczoraj. Nie skladajcie nam kondolencji proszę. Wiem, że jesteście z nami.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, Hanuś, dopiero dziś przeczytałam twoją prośbę, wybacz :(
UsuńHano,MM, jesteśmy i wspieramy duchowo w tym smutnym czasie❤️❤️
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńCześć kurniku.
OdpowiedzUsuńW tych smutnych chwilach dla Hany i Marty, jak i ich bliskich, to pisanie o zwykłej codziennosci jest takie nijakie. A moze jednak sprobuję.
Mokrawo tu nadal, pochmurno, mgliście, ma padać, a jesli nie to nadal będę sprzątać liściory.
Codzienność istnieje i chociaż też mi niezręcznie dołożę swoje.
OdpowiedzUsuńOd niedzieli ani promyka słońca, szara, niezmienna czapa nad miastem, mgła, 3 stopnie i paskuda. Listopadowa beznadziejność, może się odmieni, miejmy nadzieję.
No patrz, a u mnie jednak cały czas słonecznie! A w nocy pięknie widać Pas Oriona na niebie.
UsuńPrzykra wiadomość,jednak życie toczy się dalej,"ci odlatują,ci zostają.."
OdpowiedzUsuńMój tatko też zmarł w listopadzie i ten miesiąc jakoś pogłębia smutek.
Bo za oknem szaro i mglisto.Zdążyłam się ściąć rano ze Starym,nie słucha mnie się;)
Dobyłam drabiny i mam zamiar myć żyrandol oraz szafę w holu,tylko nie mam weny.Eh..
Moja Mama też w listopadzie, a Tata w październiku, ciężkie te jesienie...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA u nas coś jakby słoneczko próbuje przebić się przez szarość.
OdpowiedzUsuńWczoraj przezwyciężyłam bezwład i poleciałam na Kiermasz Bożonarodzeniowy, tylko bez aparatu, bo on ciężki a ja zakupy miałam zrobić. Na kiermaszu kupiłam trochu takich tam i a jakże, dzwoneczek dla siebie ;) Dzwoneczek bardzo nietypowy :)
Cześć, spokojnego dnia Kurniku.
OdpowiedzUsuńU mnie deszczowo, jade do pracy i bede sztukować, bo w deszczu na zewnatrz nic nie zrobię, ale umyję szklarnię od wewnątrz, bo szyby zielone.
Hej.
OdpowiedzUsuńSucho ale mgła i paskuda na czerwono, 3 stopnie. Dobre myśli wszystkim.
Dzień dobry w czwartkowy ranek. Za oknem słońce, plus 5.
OdpowiedzUsuńWczoraj udało mi się załatwić wszystko, co miałam załatwić dziś, ze stwierdzeniem, że będę miała spokojne dwa dni...Taaa... Wczoraj odebrałam pismo z Urzędu Miasta, a dziś ma gonitwę w związku z tym. Najgorsze w tym jest to, że muszę jeździć komunikacją miejską, bo w śródmieściu jest tragedia z parkowaniem. Wrrr.
Spokojnego dnia dla wszystkich zaglądających.❤
Też się przywitam w deszczowy dzień, paskudnie i niemiło. Wczoraj udało mi się pozałatwiać sprawy, bo było ładnie,a dziś siedzę w domciu.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się zdrowo.
Pusto i cicho tu od poludnia. Czyzby kurencje ustawialy sie w kolejkach? U mnie typowo listopadowo, wlasciwie swiatlo mus swiecic przez caly dzien), no to nadal likwidowalam papierzyska i wynioslam troche absolutnie nieprzydatnych "przydasi" no i pomoglam znajomym przy wyjezdzie w cieple kraje (trzeba bylo im wszystko wydrukowac). Ale jakos mi tak smutnawo..... Dreptam na spalna
OdpowiedzUsuńDzień dobry, mimo, że dziś Andrzejki, to wcale mnie to nie cieszy, bo zapowiadają śnieg i mróz, a ja tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńGutek szaleje z piłeczkami, a idę do wanny się odmoczyć ze złego humoru. Spokojnego dnia.
8 stopni, nie ma paskudy, Ewus w krakowie tez nie ma! podobno jutro to nawet ma pośnieżyć!
OdpowiedzUsuńCześć Kureczki, u nas pada i kolor dominujący to szarość. Dość ponuro wizualnie, ale nie narzekam. Wczoraj za to spędziwszy przemiły wieczór z Rogatą i Inkwi ( bo Rogata miała urodziny ). I wiedźmy trzy wybrały się z tej okazji do kina. Było bosko.
OdpowiedzUsuńCzego życzę wszystkim Kurkom.
Gratulacje!!! duzo szczescia i zdrowia!dla Rogatej!
UsuńO, Rogatą ściskam urodzinowo! Na czym byłyście w kinie?
UsuńU nas - tradycyjnie, od tygodnia - pada.
OdpowiedzUsuńInkwi - zestaw zasadniczy!!! Plus poinsettia w ozdobnej doniczce. Najlepszego!!
OdpowiedzUsuńInkwi jako prezent? Nie traktujesz Ty jej zbyt przedmiotowo?:-)))
UsuńEee, to hcyba raczej Rogatej zestaw a Inkwi pozdrowienia, kwiatkow nigdy dosc to i dla Inkwi wystarczy.😀
UsuńPrzedmiotow - na pewno, jubilatke przeprawszam, wyrywam z rak doniczke i zestaw z rak Inkwi, napuszam uzywany juz kwiatek i przekazuje w odpowiednie rece. az mi sie beret z antenka przekrecil!
Usuńp.s. przestalo lac, wyszlo wsciekle slonce i powoli schniemy.
Dziękuje, dziękuję. Dziś świętuję nadal.
UsuńIzydoru Rogaty, zdrowia, radości i sił do remontów!!! Buziaków moc i siła!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńTrochę jaśniej i wiatr nareszcie wywiał paskudę. Wczoraj wieczorem buźka była na czarno.
Ciepło, prawie dziesięć stopni. Śniegu nie chcę, wybieram się jutro na kiermasz.
Udanego piątku.
E tam...Ewuniu,..bialy sniezek, taki puchaty, nie jest zly!
UsuńGrażyna, tylko nie śnieg. Może być w górach, byle nie w mieście i na drogach, bo ja jutro do huty, a w soboty i niedziele drogowcy śpią, a nie czyszczą.
UsuńHejka, słonko troche rozjaśniło dzień, ale wiatr hula, czyli, znow nawieje fuul liściorów, ale może i zdmuchnie te, które jeszcze trzymają się gałązek.
OdpowiedzUsuńMinus 2 i rozjasnilo sie za oknem - pierwszy snieg pobielil szarosci, ale na chodnikach juz ciapa i blocko.
OdpowiedzUsuńHej, słonko zaświeciło przez chwilę, wiatr powiał, a teraz chmury i pada, ale temperatura nadal 10 stopni.
OdpowiedzUsuńDobrej reszty dnia.
Tu juz 1 st. W nocy ma być -2.
OdpowiedzUsuńRano mialam lod na oknie samochodowym, ale cienki, niemniej jednak temperatura byla tak 1 do 3 stopni w porywach slonka. a teraz juz znowu raczej 1, a my jesc wsrod ludzi idziemy - nie chce mi sie robic czegos jakiegos z robakami morskimi dla slubnego, a ze jego urodzinki, to niech ma co chce, bylebym siedziala z wiatrem.
OdpowiedzUsuńNajlepszego dla męża!
UsuńKurcze juz -2, brrr. Wszystkiego najlepszego dla mężusia Opakowano, smacznego!
OdpowiedzUsuńDziekuje Wam w imieniu!
UsuńWczoraj lało, dziś pod chmurą, ale nie jest zimno i dziś wiaterek hula. Nie jest źle.
OdpowiedzUsuńU nas mocno wiało, ale przebłyski słońca były.
OdpowiedzUsuńPewnie znowu ostatnia dreptam do spalnej. Slysze lekkie pochrapywanie. Caly Kurnik spi. Zeby tylko zadna Kurencja nie wstala za wczesnie bo mam bardzo lekki sen i potem juz nie zasne.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńHana i MM przytulam....
2 stopnie, wiatr, nie pada, ale od południa chmurzyska bure idą i przysłaniają nieśmiałe przejaśnienia. Na targi się wybieram, trzeba się ciepło ubrać i chyba przeprosić z czapką.
Udanej soboty życzę.
Cześć Kurencje, u nas ostre słońce i zaraz lecę na targ jak ewa2. W nocy jakieś zagmatwane sny mnie nawiedzały, z wątkami kryminalnymi, gołymi chłopami i ich kochankami, koniami w bardzo dziwnych zaprzęgach oblepionych dyniami, ale były też przyjemne momenty, bo co se polatałam, to moje. W snach latać umiem bardzo dobrze, pochwalę się. Czego życzę każdej Kurze.
OdpowiedzUsuńHiii, a ja ostatnio jechałam pociągiem do W-wy na spektakl z panią Agatą Kuleszą i potem jak wracałam to ją spotkałam na ulicy i zaprosiłam do domu na kawę. A w domu był piesio gończy, ale nie Tropik. A pani Kulesza miała potem monodram w Bukowinie Tatrzańskiej...
UsuńZnaczy się we śnie? Bo może jednak na jawie?
UsuńWszystko we śnie, łącznie z moim maszerowaniem na dwóch nogach:))
UsuńDzień dobry, z czapką już się przeprosiłam odkąd tu przyjechałam. Bylo -3, jest 0st., szron się ściele.powiesiłam na drzewie jedzenie ptaszkom, to i koty bedą miały ciekawszy widok z okna.
OdpowiedzUsuńDobrej soboty wszystkim.
Agniecho jaki emocjonujący i kolorowy sen!
OdpowiedzUsuńMnie sie niedawno śniła polska,kadrs piłki nożnej😀😀😀
Slonce i -3 ale i tak mi cos smetno, brak ochoty na wyjscie a mus po drobne zakupy, no to zobacze czy jeszcze sa tlumy w sklepach czy juz skonczylo sie to szalenstwo zakupowe. Dobrze ze ja tylko do spozywczego.
OdpowiedzUsuńZimno i buro cały dzień. Wyraziłam protest do Bezy, że na balkon to ja z nią nie pójdę, otworzyłam jej całe okno. Coś na jutro obiecują przebłyski słońca, to się wybiorę na cmentarz.
OdpowiedzUsuńZimno, ale słonecznie prawie. Zaliczyłam fajne targi, ale trochę mi zmarzły ręce. Teraz obiadek, a na deser kawka z domowym serniczkiem.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru.
Mmmm, serniczek... Co fajnego kupiłaś? U nas spadł śnieg i zimno bardzo.
UsuńWłaśnie zgrałam zdjęcia, cudeńka będą na blogu, a kupiłam sobie miód spadziowy, prezent dla mamy zięcia imieninowy, kolczyki (całkiem niepotrzebnie) i ślicznego drewnianego konika do kolekcji córki. Pogoda była w miarę, nawet nie padało chociaż straszyło i 5 białych płatków spadło.
UsuńBędę oglądać. A serniczek sfotografowałaś?
UsuńTaaaa poszlam do sklepu spozywczego i nie uwierzycie, bylam w kilku i w zadnym nie bylo niesolonego masla! Pierwszy raz mi sie to zdarzylo odkad tu mieszkam. Ale nic to, zalapalam sie na black friday w tzw. Hobbyshopie i to bez kolejki - nabylam farbe do kolejnego przemalowywania!!! No coz: "nie to to tamto" jak mawial pan ? w serialu Dom. Chcialam tez nabyc serniczek w dobrej cukierni (ponoc domowy) ale za cene jednego kawaleczka to bym upiekla sama mala tortownice.. Totalnie powariowali tu z cenami.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, żeby u was czegoś nie było? Może na zimę robią tylko solone?
UsuńMoże troszkę przyhamuj z tym przemalowywaniem po całości? Nie lepiej wypróbować na kawałku i potem podjąć decyzję?
To farba którą już używałam,położe tylko jeszcze jedną warstwę a potem woskiem . Odświeże stol w kuchni. Szafy już nie ruszam bo nie mam siły
OdpowiedzUsuńojej już 4.30 a ja jeszcze nie śpie
Branoc
.
Dzien Dobry! spiom? w stolycy tylko 1 stopien i paskuda umiarkowana. Ewus u Ciebie minusowo i paskuda tez umiarkowana, ale Twoje umiarkowanie gorsze co nieco niz nasze warsiawskie. Zarazilas mnie patrzeniem na paskudy!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauwazylam, ze to 1 grudnia. To juz grudzien?
UsuńJuż chwilę nie śpię, Wstać się nie chciało bo chłodno. Słonko świeci ale już chmurki się pokazują. Czas zmienić kartkę w kalendarzu. Mam nadzieję, że powieje wiatr i paskudę przegoni, grudniowe spacerki trzeba zacząć.
OdpowiedzUsuńTeż już od godziny nie śpię, co dla mnie jest niebywałe, zwłaszcza w niedzielę.
OdpowiedzUsuńZa oknem słonecznie i -4. Już nastawiłam na niedzielny rosół i przyszłam do Was. Po obiadku pójdę na spacerek.
Buziaki.
Dzien dobry, mrozu nie ma,bo szronu nie widać, slonka tez nie ma, nad morzem może być siwa mgła, no ale zobaczymy.Póki co J. makowe ciasto produkuje ze specjalnego rzepisu , a ja będe pić kawkę.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli!