W pierwszych słowach donoszę, że Wałek znów ma uśmiech olśniewający, aczkolwiek lekko szczerbaty, a z paszy pachnie mu fiołkami. Akcja przebiegła sprawnie i bez problemu. Odebrałam psa rześkiego, jakby nigdy nic.
W drugich słowach donoszę, że także u mnie wreszcie padał deszcz. W skali mikro mojego gumienka to spora dawka wody, jednak w skali makro Wielkopolski to kropelka bez znaczenia. Jest koszmarnie sucho, widać to zwłaszcza w lesie. Dzisiejszy (nie śmiem marzyć, ale może i jutrzejszy?) deszcz przynajmniej kurz przyklepie na kilka dni. A ludność cieszy się, że mamy piękną pogodę. Ja też się cieszę, bo jest fantastycznie pięknie, jednak radość podszyta jest strachem. Do szału doprowadzają mnie prognozy meteo wyrażające ubolewanie, że np. weekend zapowiada się, NIESTETY, deszczowo. Takie gadanie powinno być zabronione, bo w kwestii katastrofalnej już suszy nic się nie robi. Jak się betonowało całe hektary miast i wsi, tak betonuje się dalej, wyrzyna się lasy w - nomen omen - pień, bobry odsądza się od czci i wiary, tępi się co się da (poza siekierami i piłami). Ameryki niby nie odkrywam, jednak okazuje się, że dla sporej grupy, i owszem. Dzisiaj usłyszałam, że w sąsiedniej wsi ktoś kupił sobie 500-metrową działkę ROD, zabetonował ją CAŁĄ i położył tam sztuczną trawę. Bywa tam podobno rzadko (to po kiego grzyba mu ta działka?), więc kto miałby to kosić?
Nie znam przepisów, ale coś mi brzęczy, że to nie jest dozwolone w takim wymiarze. Jeśli tak jest, to kto na to pozwolił? Właścicielowi przepięknej działeczki życzę, żeby zalało go po dach. Informacja pochodzi z wiarygodnego źródła, ale przejadę się tam - muszę przekonać się osobiście. Widziałam już coś takiego na podpoznańskim osiedlu, ale to był tylko kawałek, a nie całość. Widać to jakiś nowy trynd.
Wczoraj na fb trafiłam na wpis pt. "Ratunku!!! Mrówki w ogrodzie! Jak się ich pozbyć?" I tu sypnęły się światłe porady czym je wytruć szybko i skutecznie.
Zawsze w takich razach zadziwia mnie to, że można być aż tak krótkowzrocznym głupkiem. A jeszcze bardziej mnie to wkurza.
Tymczasem na moim jaśminowcu pojawiło się mnóstwo mszyc, a wraz z
nimi - mrówki. Przygotowałam sobie czosnkowy zajzajer podobno skuteczny w
tępieniu mszyc. Miałam wątpliwości, czy aby nie zaszkodzi mrówkom. Nie
zdążyłam go jednak użyć, bo mszyce zniknęły. Widocznie mrówki skutecznie
je wydoiły...
No dobra, więcej nie narzekam. Moje gumienko rozbuchało się i rozkwita. Mam wrażenie, że od wczoraj, po nocnym deszczu wszystko urosło.
Zawsze chciałam mieć przy domu lipę. I mam. Sama przyszła:
Rodgresja kasztanowcolistna, którą posadziłam w ubiegłym roku, a ona zmarniała i zniknęła. Wtem:
Rododendrony wyglądały marniutko i proszę jak zakwitły:
Słynna studnia:
Ujęcie "przed", tuż po zakończeniu prac nad elewacją, jesień 2019:
I dzisiaj. Zobaczcie, jak urósł dąb-samosiejka i wierzba mandżurska pomiędzy jałowcami:
Znów pada!!!
Pierwszaaaa
OdpowiedzUsuńNo brawo Bezowa, brawooo!
UsuńHanuś, jak Ty masz tam przepięknie...
UsuńPierwsza ! U mnie też pada :) Nawet tęcz była nad lasem, cudo.
OdpowiedzUsuńmp, szum deszczu to ambrozja dla moich uszu. Kto by pomyślał?
UsuńHana - to przyjeżdżaj do mnie! Tutaj codziennie pada!
UsuńTiaa, tez myslalam żem pierwsza.
OdpowiedzUsuńCzecia tez mogie być.
Jest cudnie Hanuś, robo ty moc, ale warto, bajeczka po prostu a studia majstersztyk.
Ach, Dora, ona, studnia ta, się jeszcze rozbucha i rozkwitnie!
OdpowiedzUsuńNooo, ale juz robi wrazenie. Khm, konary czy tez gałęzie robią formę i nietuzinkowość. Lubię takie cuda . Ale moglyby byc i jakiws metalowe i dru iane i wiklinowe.
UsuńCo do deszczu to zyczę, tskiego jak trzeba gestego i niech popaduje nocami. Zielonośc od razu bujniejsza i widać radość zycia. Mam wrazenie, ze tego roku jest bardziej, intensywniej wyrasta i kwitnie wszystko , moze przez ten brak przymrozkow wiosennych.
OdpowiedzUsuńDora, wysnułam teorię na temat bardzo w tym roku pylących świerków. Że w ten sposób bronią się przed suszą. Wydają pierdylion zarodników, żeby przetrwać.
UsuńNo dobra, Bezowo, spadam, na drugie, wiedziałam, że jak zacznę pisać, to ktoś mnie ubiegnie :) Cieszę się, że Wałek zniósł dentystyczne tortury bezproblemowo. Wypiękniało Twoje gumienko przez te parę latek bardzo, trochę wilgoci jednak musi tam być , skoro hosty tak ładnie się rozrastają. Ciekawa jestem, jaką wielkość osiągnie rodgersja. U mnie mszyce też jak zwykle okupują jaśminowca, kalinę i zauważyłam , że lubią też moją lokatę kapitału- posadzoną jesienią czeresienkę. Mam zajzajer z łusek cebuli, czosnku i odrobiny wrotyczu, ale nie zrobił na mszycach specjalnego wrażenia. Deszcz mnie też dziś uradował niezmiernie ;)
OdpowiedzUsuńmp, rodgresja ciekawi mnie niezmiernie, bo zdążyłam o niej zapomnieć oczywiście. Cud, że jej nie stratowałam i nie przekopałam. Ma już pąki i czekam zaintrygowana, co z nich wyrośnie/zakwitnie. Mszyce, a raczej ich brak, zaskakują mnie w tym roku, nie ma ich. Normalnie jaśminowiec i wiele innych było oblepionych (były oblepione? Nigdy nie wiem) dziadostwem. Ciekawostka.
UsuńSą u mnie, w przyrodzie nic nie ginie... Ale latoś omijają wiciokrzew, widać jaśminowiec i czereśnia jednak smaczniejsze. Co do zagubionych/zapomnianych nabytków ogrodowych też mam podobnie- często mnie zaskakują jakieś niespodzianki, a zbyt leniwa i nieporządna jestem, żeby prowadzić dzienniczek i mapki nasadzeń. W zeszłym roku zaskoczyła mnie werbena patagońska, w tym cudna paproć i tulipany botaniczne , chyba z holenderskich zakupów z Tabaazą. Łagodzą trochę żal po tych roślinach, które zniknęły.
UsuńPięknie Ci wszystko rośnie i gumienko kuriozowe, coraz piękniejsze! A u mnie jarzębinę złamał wiatr i mam łyso przed oknem. A kiedyś tak pięknie mi kuchenne okno dekorowała... Ostatnio już nie bardzo, bo durnie od przycinania ją załatwili.
OdpowiedzUsuńU nas też pada, nareszcie, mam nadzieję, że i jutro popada. No i wieje, chociaż się trochę uspokoiło teraz.
Ale zielono! I jak porosło. Deszcz to teraz zbawienie. Ja sobie uświadomiłam, że parasolkę składaną wkładam do torby jakieś dwa razy do roku. Kiedyś, jeszcze może w XX wieku nie do pomyślenia.
OdpowiedzUsuńLilko B. tęsknię! Możesz być bez parasolki!
UsuńHre hre. No i ja! Pomyślimy, może koniec czerwca?
UsuńLilka, no weź, dopiero???
UsuńJak dopiero? To jakby zaraz :)
UsuńNo niby taaak...
UsuńNinko, wczesna wiosna na gumienku wyglądała nędznie bardzo. Martwiłam się, dałam mu krowiego nawozu, może dlatego tak ładnie poszło? No i podlewam, choć z drżeniem wszystkich członków, bo i wody mało wszędzie m- wiadomix - a i rachunek przyjdzie zapłacić...
OdpowiedzUsuńGdyby durnie nie rżnęli bezmyślnie Twojej jarzębiny, może dałaby radę.
Cudne to wszystko u Ciebie, aż Ci zazdraszczam 😍😍😍
OdpowiedzUsuńTeraz znów mam ulewę za oknem, a nie mogło by spokojnie, rzęsiście popadać przez osiem, dziewięć godzin w nocy, tak przez dwa tygodnie, co najmniej...
Mogłoby, Boguśka, ale przez osiem, dziewięć miesięcy, przynajmniej w Wielkopolszcze. To mogłoby nas uratować.
UsuńNo,wlasnie.
OdpowiedzUsuńNie ma za co, naprawde. Bo chyba masz swiadomosc, ze to ja naslalam ten deszcz. U nas tez pustynia, a jak juz troche chmur najdzie, to zaraz traby powietrzne albo potopy.
OdpowiedzUsuńZdjecia przed i po robia gigantyczne wrazenie, no az sie wierzyc nie chce, ze to te same miejsca. Villa prezentuje sie coraz lepiej w tej feerii zieleni, jest naprawde pieknie u Ciebie. Slynna studnia za chwile zupelnie zniknie (ona jest w ogole czynna, jest tam woda, zeby w razie nieszczescia miec co pic?)
Chyba juz ostatecznie udalo Ci sie tam stworzyc DOM, wewnatrz i na zewnatrz, jest bardzo przytulnie i chce sie tam zyc.
Ten fragment o betonowaniu i kładzeniu sztucznej trawy mnie po prostu zabił :((
OdpowiedzUsuńMnie też; to nie do pojęcia!
UsuńGłupków nie brakuje. Moja ciotka np. pryska swinstwem tzw trawnik,no to tskie koszone chwascidelko jest, a raczej bywa, bo jak spryska to wiadomo. Obok rzecz jaksna rosna warzywa krzaki owocowe, truskawki... Tlumaczylam ja, tlumaczy,jej wnuczka, ze to nie mozna, ze truja sie jedząc, ale gdziez tam, nie pomaga.
UsuńNo masz swój kawałek raju Hanuś, co prawda nie spadł ci on z niebie, ale sama go sobie tworzysz, no ale przecież to lubisz :)
OdpowiedzUsuńA lipka jak ci podrośnie to siędniesz sobie pod nią i fraszki będziesz pisać, a może satyrę?
W Wysokich Obcasach wyczytałam dzisiaj o "leśnych kąpielach" to taka zorganizowana przez terapeutów działalność mająca na celu ludziska wyluzować, no i za którą trzeba zapłacić. Tak to zapatrzeni w smartfony ludzie zapomnieli jak samodzielnie trafić do lasu i jak się tam maksymalnie wyluzować, muszą zapłacić aby im któś pokazał cóż w tym lesie przyjemnego można by robić i że to może dawać radość.
Betoniarz wybetonował swoją posesję i nie zauważa że wkoło ma leśne terapie, może jak będzie miał stan przedzawałowy to któś mu je zaleci, ponoć w Kanadzie i kilku innych krajach lekarze przepisują leczenie lasem.
Marija - lesna kapiolka jako zdrowa rzecz zostala wymyslona przez Japonczykow i nazywa sie shirin yoku (nie jestem pewna piwosni). Moze nie tyle wymyslili, ile dali temu nazwe ;)
UsuńKrysia ja absolutnie nie neguję zdrowotności leśnych kąpieli, tylko uważam, że sama mogę sobie taką kąpiel zorganizować bez terapeutycznego przewodnika. Po prostu intuicyjnie będę robić w lesie to co mnie zrelaksuje i wyciszy. Uważam że moja intuicja da sobie radę i to lepiej od takiego opłaconego terapeuty ;)
UsuńA gdzie jest Czajnik? :> Dawno go nie było w różowym!
OdpowiedzUsuńPięknie wszystko rośnie. Tak niewiele czasu potrzeba, aby twój trud i pot tak pięknie rozkwitł. Oby deszcz nawiedzał Cię regularnie! U mnie pada często, zieleń bujna, do domu znów wlała się woda tradycyjne przy nawalnym deszczu.
OdpowiedzUsuńWczoraj usnęła już na zawsze jedna z moich zasłużonych owieczek. Aranka, czyli Złota (z węgierskiego), córka Abigail. Mam więcej tych staruszek i pewnie Aranka rozpoczęła wędrówkę na niebiańskie owcze pastwiska.Smutno bardzo
Współczuję, Izydoru :(
UsuńPrzykro, przytulam Izyforu. To ile miala lat?
Usuń12 lat. Mogłaby jeszcze pożyć.
UsuńIzydoru - przytulam mocno! Szkoda owieczki!
UsuńOj, smutno ! :(
UsuńIzydoru, dużo masz owieczek.Jak godnie pożegnać każdą z nich? Dajesz radę?
UsuńWałkowi hollywoodzkiego uśmiechu gratulujemy, najważniejsze że narkozę zniósł z godnością. Mła prezenterzy pogody wkurzają od lat 10, wówczas do mła pierwszy raz dotarła ta radosna promocja kretynizmu w typie "Tyle słońca w całym mieście". Niestety do świadomości ludzi dociera się za pomocą kasy, jak się tyle słońca przełoży na cenę chlebka to w końcu dotrze że w deszczowy weekend też można odpocząć, nawet na powietrzu bowiem człek swego czasu wymyślił parasol i płaszcze przeciwdeszczowe oraz kalosze. Co do tego palantego od sztucznej trawy, zabetonowanie całej działki jest niezgodne z przepisami, zdawa mła się że udział tzw. biologicznie czynnej powierzchni nie może być mniejszy niż 20%. Chyba nawet tego nie znoszą miejscowe plany zagospodarowania terenu. Co do sztucznej trawy to mła będzie okrutna - zakupujący takie cudo zdawa się mła osobą która nie może myśleć bo nie ma czym. No defekt taki. Co do otoczenia Kuriozy to rośnie zielone, oj rośnie. :-D
OdpowiedzUsuńTaba, Wałeczek zniósł akcję nadzwyczajnie, odpukać. Cały od tego jakby wyładniał wręcz.
UsuńKretyn od sztucznej trawki prędzej czy później poczuje na własnej skórze, że cosik skiepścił, nie ma siły. Jak mu się te betony rozgrzeją... A przepisy? No są, ale nie dla każdego.
Otoczenie Kuriozy i ona sama nadrabia ten defekt. Rośnie jak szalone.
Gumienko bajkowe, dla niego tą szarą zimę warto przeczekać.
OdpowiedzUsuńSzarą zimę w zasadzie też lubię, bo wtedy czekam na wiosnę:)
UsuńO, wpuścił mnie! To napiszę dalej, tak sobie myślę, że wiele z nas bez tego gumna czy guminka by uschła na wiór. U mnie mrzy od wczesnego ranka, jest tylko 9 stopni. Taki deszczyk lepszy niż ulewa bo ziemia sie nasączy. Moja po ulewie mokra na 2-3 cm, twraz może dojdzie głębiej. Obrałam lilje z poskrzypek, jak one te lilje w lesie znajdują, wyniosłam z 10 pomrowów. Mszyc nie było tylko kilka listkow róż zaczyna się zwijać. Oberwałam. Krowie gówienko jest bardzo dobre dla roślinek też podsypuję. Mnemosyne vel Cecylka
OdpowiedzUsuńMaszaMnemoCecylko, nie mam ślimaków! Mam za to igliwie i szyszki i niech to będzie wskazówką dla posiadaczy nadmiaru ślimorów. Może nie wygrabiaj tak igliwia?
UsuńZ wiosny grabię bo wszystko dywanem igłowym przykryte to by mic tam nie urosło, leśniej części nie tykam. Kolorowe ślimaczki nie są grożne, zistawiam, ma z nich pożytek jeż bo pelno pogryzionych skorupek. A te czarne węże wynoszę hen, choć mi mówią do wody z solą go bo złoży 80 jajec i będzie plaga.
UsuńNo rzeczywiście, roślinkom wystarczyło trochę deszczu żeby się rozbuchały. A jak Wałeczek wchodzi na hamak? nie za krótkie nószki?
OdpowiedzUsuńBacha, nie wchodzi, nie ma szans, chyba że go wniosę.
UsuńWszystko takie wielkie, bujne, zielone...
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć w tę zagrażającą suszę.
Agniecha, a jednak. Dobrze popadało, ale to wystarczy na chwilę dla mojego gumienka, dla host, bodziszków itp. Reszta schnie. Cisy, japońska wiśnia, sosny... Nie podleję lasu.
UsuńNo paczta ludzie! Wpuściło mnie na komentowanie :)
OdpowiedzUsuńU mnie byla straszna burza z ulewa, nalalo mi do beczek, ale już koniec tej przyjemności, znow slonce pali...
No to musze do chwasciorow, pozdrawiam ♥︎♥︎♥︎
Basiu, popadało i u mnie, ale żeby zaraz do beczek, to nieee...
UsuńDzień dobry, wyspacerowalismy się, w botanicznym cos tam kwitlo, cos uschlo, cos bedIe kwitlo, ale i tak przyjemnie. Nareszcie mozna bylo wejsc do
OdpowiedzUsuńpalmiarń, niby w maskach , ale bylo malo ludzi, to jak bylismy sami , mialam maske sciagnietą.
Potem nad morze, no i do domu. Sloneczko coraz bardziej swieci na wieczór, a podobno jutro może padać,hm.
A widzisz, Dora, nie jest źle!
UsuńCudnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam deszcz. Od małego byłam Deszczową Panienką. A propos Twojej lipy: zawsze chciałaś ją mieć przy domu, no to przyszła sama. A ja zawsze chciałam mieć dom. No to nie mam nadal. Jak to działa, do wuja pana?!
OdpowiedzUsuńNie wiem, Frau Be. Lipa przyszła, ale dom tak nie do końca sam...
UsuńJak cudnie tam u Ciebie Hanuś! Ja też chcę mieć taki ogród, ja też!
OdpowiedzUsuńNietutejsza, to nie jest trudne, tylko wkurzające, bo mus mieć cierpliwość i czas.
UsuńO rety! Jak sie u Ciebie wszystko rozroslo! a to lipa a nie buczyna? Dlaczego moje ogrody nie chca wygladac jak Twoj?
OdpowiedzUsuńNo i gratuluje deszczu!! i pees. studnia jest niezwykle elegancka!
UsuńOpakowana, za gratulacje w sprawie deszczu8 dziękuję, bo to to jest coś! Deszcz ten.
UsuńA dlugo byl? Bo u nas na tyle, zeby zrobic roznice. Takze w poziomie wody w stawie, moze zaby nie wyschly...
UsuńDzieńdoberek Kurki!
OdpowiedzUsuńU nas wiosna bucha. Co prawda z rana z paszczy para leci, bo na termometrze jedyne 5 st. Ale za to już teraz ciepłe słoneczko, wiaterek powiewa, ptaszęta świergolą, kot się do nich skrada...
Piła motorowa powarkuje w oddali. Nowy most jeszcze nie gotowy ale już jest... Za 2 tygodnie nie będziemy musieli robić ponad 10 km objazdu za każdym razem gdy wyjeżdżamy z naszego obejścia.
Bzy pachną.
Miłego dnia!
Agniecha, z paszczy to Wałkowi leci - fiołkami i różą ostatnio. Żadnej pary, poza tą w ręcach:) Piła łańcuchowa nie powarkuje, bo łańcuch się obluzował.
UsuńGratuluję mostu.
Bzy przekwitły.
Się zgadzam!! Trawniki to zło!! Nie wiem co zrobić, żeby ludzie przejrzeli na oczy. Na razie są chwasty, zapuszczenie, wszystko musi być równo przycięte, jak wykładzina. No i tuje dookoła. Jak tapeta. Są różne akcje w temacie bioróżnorodności, może wreszcie się przemieni. O, powinni wprowadzić konfiskatę kosiarek. Tylko ci, którzy mają stadion piłkarski mogliby mieć albo sobie kupić. Jednak człowiek nie powinien być wolny, bo w swojej wolności przeważnie jest głupi.
OdpowiedzUsuńO nie Czajko! Człowiek powinien być wolny, ale dobrze wyedukowany.
UsuńPrzyznam się, że my mamy kosiarek 3. Małą, dużą oraz do łąk i pastwisk.
Niestety, koncepcja łąki kwietnej wewnątrz obejścia nie jest do zaakceptowania dla mojego ukochanego ( ordnung muss zein czy cóś ). A i ja doceniam krótką trawę w lecie ( nasza okolica w gzy obfita, one gryzą bardzo boleśnie i w długiej trawie się ukrywają).
Wyedukowani są w mniejszości. :)
UsuńNo wiem, ja miastowa jestem i łatwo mi mówić, że giez też człowiek;)
"Do serca przytul psa
UsuńWeź na kolana kota
Weź lupę popatrz pchła
Daj spokój pchła to też istota
Za oknem zasadź bluszcz
Niech się gadzina wije
A kiedy ciemno już i wszyscy śpią
I matka śpi ojciec śpi babcia śpi córka śpi żona śpi
Zapylaj georginie..."
Co do pchły mam już wątpliwości, co do gza to w ogóle....
O nie,nie, pchly, komary, meszki, gzy nie są ną liscie mojej tolerancji na krwiopijców.
UsuńA my w tym ogrodzie mamy duzy trawnik, przycinany codziennie przez samobiezna maszyne. Pochodzi sobie, troszke zetnie, scinki zostawia. A ile zabawy z trawnikiem maja ptaszki rozne, ktore u nas sa codziennie - wrobelki i wszystkie podobne, golebie i sroki. Razem z gawronami zatryniaja jakies jedzenie (albo udaja) w trawie. Robaczkow ciekawych tam multum, dla kazdego starczy. W chwili obecnej w zupelnej symbiozie zyja dwa golebie z...machina scinajaca ;). A ludzie na trawie: leza, graja w badmintona (beda grac) oraz w krokieta (beda grac, bo nam samym sie nie chce). Tak, ze nie zuo zadne a ladny kawalek zieleniny!!
UsuńAgniecha - na innym kawalku terenu wysialam nasiona laki kwietnej w ilosci wystarczajacej na cos 75 metrow kwadr, a tam jest raptem ze 30. Ciekawe czy cos wzjedzie poza koniczyna, bo widzialam tam podejrzane towarzystwo ptasie. Moze dosieje. Na razie w ub. roku jesienia byly tam wywalane rozne przekwitle kwiatki. Oczywiscie ZADNA malwa nie raczyla wzejsc! Moze wysiej tak dyskretnie, mimochodem i udawaj, ze to samosiejki ;)
Czajko, ostatnio czytałam, że gzy też przenoszą boreliozę. Więc wont. Nie mam trawnika w sensie zielonej, równiutkiej murawy, zresztą nigdy mnie to nie nęciło. Kiedy zaczęłam ziemne roboty wokół Kuriozy, uderzyło mnie to, że podczas kopania i sadzenia roślin nie spotkałam żadnego robala, żadnej dżdżownicy, pędraka, niczego! Kompletna martwota. Teraz spotykam dżdżownice i inne żyjątka ziemne, a dzisiaj wykopałam (i zakopałam jak skarb) ROSÓWKĘ! Dla niewtajemniczonych, jest to ogromna dżdżownica, 10 razy większa i grubsza od zwykłej dżdżownicy. Skarb!
UsuńOpakowano, nie muszę nic wysiewać. Nasz trawnik składa się tylko częściowo z trawy. On jest krypto łąką kwietną.
UsuńOpakowana, przecież trawnik był, jest i będzie i nic w nim zuego. Chodzi o to, żeby nie robić z niego dywanu bez życia, pryskanego 2 x dziennie przeciwko wszystkiemu, żeby bukbroń jakaś koniczynka nie zakłóciła wrażeń estetycznych. Wszak nie to w trawie piszczy.
UsuńRozumię i mamy sliczna koniczynke to tu to tam w trawniku, tyle, ze ja kosi Robbie the Robot. Czerwona mam w truskawkach. Nadaje koloru.
UsuńA co do trawnikow to jest nagonka na trawniki, takie w stylu angielskim. Rowne, rowno przycinane. U nas to rzecz oczywista i w ogole, wiadomo. A trawnik angielski trzeba traktowac nalezycie - u nas tylko walowac nie ma komu, ale to srednio wazne. Wiec wiekszosc ludzi ma slabe pojecie co to ten trawnik jest, jaki, co z nim robic etc. No i zalezy tez ile on arealu zajmuje - jak bysmy mieli polowe naszej dzialki, to bylby proporcjonalnie mniejszy. Owszem mozna miec sama trawe, ale tez trzeba ja nalezycie traktowac - jak nie jest koszony regularnie, to NIE wyglada jak dzika naturalna laka, ze sie tak wyraze. A trawa parkowa, ktora chyba jest u Agniechy I u nas, tam, gdzie sa owocki i miejsce na ognisko i w drodze do kompostow, to TAM wlasnie szaleja i pajaki, i owadki, i dzdzownice i te jej dosc obrzydliwe kuzynki a i kwiecie jest jakie chce byc. Koszona pare razy do roku. Dzis tam pojde po szczaw, bo jest sliczny. Pojde tam, idac po naszej rowno i krotko skoszonym trawniku, majac jakies tam wrazenia estetyczne, hrehrehrh
Skrajności nigdy nie są dobre.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, rozśpiewany ranek, ptaki świergolą, koty im odpowiadają. Blogi poranek, bo nie muszę jechać do pracy, a tu mogę cos porobic kiedy mi sie podoba. W czwartek świeto, wiec tez luz.
Dora, fajnie masz całkiem póki co, nie?
UsuńDora - dlugo bedziesz miec taki blogostan?
Usuń♥♥♥ dla Kurek.
OdpowiedzUsuń♥♥♥ Dla Bezowej :)
UsuńU mnie sucho jak cholera:(((. I zimno.
OdpowiedzUsuńSiedzę na działce od maja do września, co dla większości jest dobrodziejstwem a dla mnie, niewdzięcznej, dyskomfortem. Wolę mieszkanie w bloku z balkonem i okolicznościami przyrody, kiedy najdzie mnie chęć, a nie całodobowo. Ciemność nocy bezksiężycowej mnie straszy, owadów nie znoszę, kleszcze mnie uwielbiają, a na dodatek nasze koty wdają się w awantury z miejscowymi, co jest dodatkowo stresujące. Doceniam otaczające piękno, zachwycam się roślinkami i ptasimi trelami, patrzę w niebo (dziś zachmurzone) i myślę sobie: ciesz się tym co masz, stara krowo, nie szukaj defektów, nie marudź, polub i leć pielić! I wtedy np.pszczoły się roją i krążą, brzęcząc złowieszczo, nad ogródkiem a ja w podskokach pędzę do domu. A w domu pachnie stęchlizną, której nie potrafię pozbyć się ani polubić. Od sześciu lat tak mam, bo po spotkałam starą, niezardzewiałą, miłość sprzed potopu, która, w osobie obecnego ślubnego, uwielbia swoją działkę na Kujawach, gdzie sieje, sadzi, pieli, podlewa, pielęgnuje pasiekę, a w odpowiednim czasie przetwarza zbiory. Dodam, że ma mój sezonowy małorolny liczne wady a ja posiadam także kilka zalet. Pozdrawiam serdecznie i, przyznam, liczę na rady w sprawie stęchlizny :)
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja, Hesia, czemuś niepodpisana z automatu.
OdpowiedzUsuńKup Hesiu takie "domki", byly kiedyś w Biedrze. Jest plastikowy domek i taki granulat w woreczku, który wstawiasz w domek, on wchłania wilgoć a nadmiar skapuje do tego domku. Jeden pewnie nie wystarczy, kilka trzeba, bo stęchlizna to wilgoć. W pogodę otwieraj szeroko okna i drzwi i przepalaj w piecu codziennie. Koleżanka to stosyje i zapach zdecydowanie się zmniejszył. Też postawiłam u siebie.
OdpowiedzUsuńHesiu, można kupić takie urządzenia (nie pamiętam jak się nazywają - osuszacz?), które włącza się do prądu i one zasysają wilgoć=zapach stęchlizny. Są bardzo efektywne. Gdy kupiłam Kuriozę, która stała zamknięta przez parę lat, używałam tego i codziennie zbierało to to ok. 1l wody do pojemnika. Na szczęście Kurioza jest sucha (piach!), a smrodek i wilgoć były "powierzchowne", wynikające z niewietrzenia.
UsuńDziękuję. W sklepie ogrodniczym znalazłam coś pod nazwą HumiStop. Podobno pomaga, będę wypróbowywać. H
UsuńA u nas popadało.
OdpowiedzUsuńBył u nas do źrebaka jeden Pan Inspektor Koński, co jednocześnie jest rolnikiem i mówił, że jego zboże już właściwie uschło.
Niefajnie.
Popadało i ma jeszcze padać. Chyba pójdę zobaczyć, co na to ślimaki, i co na to rzodkiewka.
OdpowiedzUsuńu nasz slimaki pognaly do kociego zarcia, a rzodkiewki szaleja! bo tez popadalo. w nocy. chwilowo nie pisze duzych liter, bo trzymam kanapke, ktora ma na wierzchu rzodkiewke i musze na nia uwazac, wczoraj gonilam ja po podlodze niz jadlam
UsuńNasza rzodkiewka miła i oswojona okazała się. Nie ucieka, daje się zjeść.
UsuńJa nie mam miejsca na warzywnik,niestety, ale już jem rzodkiewkę z zaprzyjaźnionego ogrodu.
UsuńPrzed wyjazdem do Polski J. wysiał rzodkiewkę, trochę w peczek i troche normalnie w rządku. Liscie owszem wyrosły, ale rzodkiewek widzę że tylko kilka z tego bedzie.
OdpowiedzUsuńMam piękny szczypiorek i wagon rukoli.
OdpowiedzUsuńSzczypiorek i ja mam i lubczyku po kokardę, zabiore do PL do zamrozenia, jak zawsze. Salata posadzona, ale powoli rosnie, kupilam koper to trochę wysieję.
UsuńO rany co tu się porobiło?, że muszę się anonimowo wpisywac, Bacha Co za s..... mnie wyrzucił"
OdpowiedzUsuńNo, udało mi się wrócić.
OdpowiedzUsuńU mnie lało wczoraj!!!!
OdpowiedzUsuńSzczęściara...
UsuńHeloł po poludniu.Wiatrzysko , ale nie pada. Oglądnęłam Wielkie kłamstewka, chłopaki śpią, a ja regeneruję gnatki, popsikałam bolace miejsca specyfikiem i czekam na efekty😃
OdpowiedzUsuńKupilismy dziś za bezcen dwie filizanki i
fajną cukierniczkę.
Pogoda pofyrtana, ni pies, ni wydra. Ani nie pada, ani słońca nie ma. Ciemno przez cały dzień. Co się zapocieknę do malowania balustrady na tarasie, to pokropi bez sensu. Pożytek z tego żaden, a robota leży odłogiem.
OdpowiedzUsuńByłam dziś na cmentarzu, zaniosłam kwiaty dla mamy (w poniedziałek była rocznica śmierci, a dziś wiadomo) i trochę ogarnęłam grób. Hosty tak się rozrosły, że nie było widać dwóch całkiem dużych zniczy! Trzy razy złapał mnie deszcz, a za tym trzecim razem miałam szczęście, bo byłam już bardzo blisko domu, a popadało solidnie.
OdpowiedzUsuńU nas pada. Dość zimno jest. Owce ostrzyżone (od tygodnia), nie bardzo mają ochotę na pastwisko iść.Mnie też nie ciągnie na zewnątrz. Następne dwie róże mi padły. Angielskie. Reszta jako tako,niektóre mają dużo pąków.
OdpowiedzUsuńUdanego dnia!
+10 i leje. W Świeradowie deszcz nie mieścił się w rynnach. Ale dobrze że pada, bo sucho już było.
UsuńMoje róże też kiepskie. Liście zwinięte w rurki na co niektórych. Nie pryskam. Zobaczę, co z tym będzie. Myszowate zjadają nasiona bobu pod ziemią, nie przejmując się, że od góry przyczepiona jest do nich cała roślina.
Wieje i leje, chwila przerwy i znow leje, i tak ma być teraz czesto. chyba zacznę ogladac Downton Abbey i chwyce za szydełko.
OdpowiedzUsuńGdzie się podziały?
OdpowiedzUsuńLicho wie, uprawiaja ogrodki lub sex😉😀a może jedno i drugie!
OdpowiedzUsuńOgródki, Dora, wyłącznie ogródki!
UsuńOjtam ojtam ;)
UsuńA u nas dzis ok 15 i pol stopnia w...domu. Lodowato, raz slonecznie raz deszczowo za oknem. Siedzialam dzis z godzine i podgladalam rodziny sikorkowe (chyba dwie rodziny) - dzieci sie zakokosily na stole za oknem, a rodzice ganiali 2 metry do karmnika z luskanym slonecznikiem. Roboty kupa... a przy drugim karmniku, wedle duzej sosny i wierzby - golab, czasem kos i straszna kupa wrobelkow. Ale mi blogo.
OdpowiedzUsuńMnie corka Mlodsza wyslala zdjecie dudka, ktory na ich łące się pojawil i wyszukiwał robali. Ach, jaka atrakcja taki dudek.
UsuńDora, u mnie też bywają. Chociaż rzadko.
UsuńOpakowana, u mnie tylko zimno. Bo deszcz, umówmy się, jest raczej umowny. Gołębie u mnie rozrabiają, aż miło. Takie robią zamieszanie na świerku, że pióra leco, dosłownie. I nie wiem, czy to miłość, czy wręcz przeciwnie, bo nie zawsze je widzę. Tylko słyszę, no i te pióra...
UsuńZrob sobie prioropusz i baw sie w Indian!! Znaczy mialas deszcz dekoracyjny?
UsuńJak przywrocic nick? Mialam takie fajne tulipany a blog mi skasowal i znowu wrzucil na anonyma. BACHA
OdpowiedzUsuńU mnie tez pada caly dzien ale niezbyt mocna.Bacha
OdpowiedzUsuńTu sie rozpadalo po 18 tej.
OdpowiedzUsuńBacha, nie wiem, trzeba się od nowa zalogować?
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj był cudny dzień - słoneczny, ciepły, spokojny. Wybrałam się do Centrum Ogrodowego i kupiłam piękna olbrzymia donicę w jedynie słusznym, niebieskim kolorze, oraz takie śliczne maleńkie rośliny, które maja liliowe kwiaty w kształcie dzwoneczków. I konwalie, pięć doniczek konwalii. I jeszcze doniczkę rumianku. Jutro posadzę to wszystko w ogrodzie przed domem.
OdpowiedzUsuńPokażesz? Wiesz, że konwalie są bardzo ekspansywne?
UsuńOczywiście że pokażę, ale tu na blogu nie ma jak, więc na FB. Jutro w dzień zrobię fotki. Konwalie sa na razie bardzo mizerne, więc muszę je na razie objać specjalna opieka, żeby się wzmocniły. Będa rosnać w donicach. Uwielbiam konwalie!
UsuńSa ekspansywne - mialam zapach pod oknem we Wroclawieu (dluuuugi szpaler kolwalii) i mam zapach tu - przy frontowych drzwiach. Z nieduzej kepki tu, w pare lat, rzeczywiscie sie rozlazlo!! :) czyli otwieramy drzwi frontowe i pieknie pachnie, otwieramy drzwi na taras i cudnie pachnie (ten taki drobny bezik). Gdzie bylas Nietutejsza. Tak z sentymentu regionalnego pytam. i czy w Chester-le-Street dalej dziala targ? tam w soboty byly kwiatki.
UsuńOpakowano - byłam w Clays Garden Center, o rzut beretem od Twojego niegdysiejszego domu. Maja tam bardzo duży wybór doniczek, i roślinność też piękna, ale droga. Natomiast jeśli chodzi o targ w Chester-le-Street to nie wiem, bo nigdy tam nie byłam (w Chester-le-Street znaczy nie byłam nigdy, bo nie miałam powodu).
UsuńWspaniale, aż zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńChyba pójdę pozaglądać pod liście paproci, czy się jakaś konwalia nie czai.
OdpowiedzUsuńU nas wczoraj lało, dziś słońce. Poza tym zimno. W kozie palę z rana, bo przecież nie będę pod koniec maja załączać ogrzewania. U nas też różne ptaki gniazdują i wyczyniają dziwne rzeczy. Z horrorystycznych, znalazłam 4 sztuki piskląt sikorzych nieżywych. Chyba się wandal jaki czy barbarzyńca dorwał sikorkom do gniazda. Poza tym sielankowo żaby drą się wieczorem zamiast słowików. A ślimole w natarciu. Podejrzewam, że Rabarbara posłała swoje na zachód, i właśnie dotarły. Mamy też inwazję ubiegłorocznych ziemniaków. A pomyśleć, że byłam pewna, że je wyzbierałam co do ostatniej minimini bulwki. A na ziemniakach - stonka.
Zimno strasznie, ale nie palę w kominku, bo przecież to koniec maja. Masztalka jest zimna "sama w sobie" a teraz jeszcze zimno na zewnątrz. Dziecko wyjechało. Jaskółek przybywa,innych ptaków mamy dużo.Kopciuszki tradycyjnie majagniazda w drugim domuna pietrze.Zostawiam tam otwarte drzwi. Gołębie stacjonują na lipie. Dziś otwarte domy przysłupowe w regionie.Chyba się gdzieś blisko wybiorę na wycieczkę.
OdpowiedzUsuńUdanej niedzieli!
O, jaka okazja poogladać domy! Udanej wycieczki.
UsuńSprawdzam nick
OdpowiedzUsuńUff, odzyskany
OdpowiedzUsuńJak tego dokonalas?
UsuńDora, już nie pamiętam, od paru miesięcy pamięć mi słabnie prawie z miesiąca na misiac a podobno to nie jest skleroza wg mojej pani doktor. To co?
UsuńChlodno ale nie pada, drzewa za oknem tak się rozbuchały zielenią, że aż ciemnawo w pokoju, idę na spacer pozachwycać się bzami. Izydoru, co to są domy przysłupowe?
OdpowiedzUsuńU nas huśtawka pogodowa. Byłam na urodzinach siostrzenicy, przed obiadem. Teraz jestem już po obiedzie i liczę na jakąś słoneczną godzinkę chociaż, mam zamiar iść na spacer.
OdpowiedzUsuńCześć! Pol dnia bylo 14 st, czyli ciepło i ladnie. Pospacerowalismy nad morzem, jak wracalismy to juz zaczelo popadywać, teraz juz regularnie leje, J niepocieszony,bo chcial rowerować, zjadl nalesniki i śpi.
OdpowiedzUsuńDlugo mnie tu nie było. ale byłam w podróży portugalskiej a teraz mam brata kanadyjskiego wiec tezem zajęta. Ale wczoraj nie..wiec w okienku wolności skorzystalyśmy z Opakowaną i poleciałyśmy do ogrodu Botanicznego w Powsinie a tam nas zatkało z zachwytu...Opakowana jest jeszcze zatkana bo siedzi cicho...odezwij się i wyraź Twój zachwyt bo t to zrobisz jak trza z wielka ilością słów i dygresji... Wczoraj było raczej słonecznie dzisiaj pada i pada
OdpowiedzUsuńUsiluje odpowiadac, ale dziwnie sie blogger zachowuje. Masz racje - od kolorkow w Ogrodzie, i zapachow, dech zatyka. a u nas jedno czerwone zakwitlo, mus, ze to, ahem, piwonia....trzeba bedzie isc jeszcze raz, jak cos jeszcze tlumnie zakwitnie. A wczoraj troche trzeslam portkami, bo dzic mi pani doktor laserowala dzyndzyk na powiece na jednym oku, drugi TUZ pod rzesami na drugim, z kremem znieczulajacym (cyrk, bo wlazl do oka...) i z rozpedu wylaserowala mi jeszcze pare malych, na zywca...ja to mam szczescie do dermatologicznych zabiegow na zywca. ale wrocilam juz dodom, JESZCZE nie wygladam jakbym brala udzial w rewolucji i juz przestalo piec. byle tylko nie zerknac do lusterka. Mazowski nic nie powiedzial na temat mojej cudownej transformacji...
UsuńA ja siedze, za oknem deszczyk lekki, a na tacy karmnikowej siedzi dzieciol w czerwonym bereciku i czerwonych majteczkach. Czego wiecej chciec? moze drugiego dzieciola w czerwonym bereciku i czerwonych majteczkach.... rozmarzylam sie.
OdpowiedzUsuńOdże do mego postu i zobacz to co wczoraj zobaczyłaś...a dziecioła Ci zazdroszczę Czyżbym musiała jednak zacząć karmić ptaki ..zaprzestałam po zimie.
UsuńNo ale trzeba karmic...
UsuńI żeby mili dużo dzieci?
OdpowiedzUsuńHej, noe pada, moze na tyle podeschnie ze jutro bedzie sens jechać i grzebać w trawsku .
OdpowiedzUsuńU mnie wrobelki niedaleko okna latają i swiergoczą.
OdpowiedzUsuńU nas była burza, gradobicie i ulewa. Wczoraj tez, ale bez gradu. Na gumnie jeziora. Połamało kwiaty. Do d...y z taka pogodą.
OdpowiedzUsuńA u nas to nie wiemy. Nie było nas. Po powrocie zauważyliśmy mokrość wszędzie.
OdpowiedzUsuńSpędziliśmy dzień w samochodzie. A z tego chyba 3 godziny w korku na autostradzie. Że też człowiek musi robić rzeczy za którymi nie przepada, po to by mógł robić inne, które lubi...
Agniecho, no!
OdpowiedzUsuńIzydoru, Ty już przywyknij, że u Ciebie mokradła.
Z komentarzami dzieje sie cos dziwnego....
OdpowiedzUsuńA co?
OdpowiedzUsuńZauważywszy po inspekcji ogrodu, że liście poniszczone, wygląda, że i u nas grad był.
OdpowiedzUsuńJak pisalam, to co piata litere bylo widac i na guzik "opubliku" musialam na slepo najezdzac...
OdpowiedzUsuńOżesz!
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam wróble wraz z młodymi zakokoszone w jaskółczym gnieździe!
OdpowiedzUsuńGradu nie było, był przez jakieś 5 minut ulewny deszcz. Nie wiem jakim cudem zieleń wygląda, jak wygląda. Znaczy pięknie i nadzwyczaj bujnie.
U nas w co najmniej dwóch miejscach ptaki gniazdują w zasięgu kota. Trochę się boję, czy im się uda...
OdpowiedzUsuńRaz, dwa trzy, próba mikrofonu. Znaczy klawiatury.
OdpowiedzUsuńNie wpuszczało mi komentarzy, wrrr...
OdpowiedzUsuńLeje. Zimno. Ciemno! A chciałam się brać za kartkę. Chyba sobie przesunę stół pod samo okno, może coś z tego będzie.
No co, no nic nowego, pada, mży, pada, mokrość i wilgoć .
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że gdzieś widziałam te rodgresje, no i dziś patrzę - są! Rosną u nas na kwietnikach w centrum miasta. Nie wiedziałam dotąd, jak się nazywają, teraz wiem :D
OdpowiedzUsuńJaki sliczny dzien dzis! i chyba mlode sikorzatka wreszcie odpuszczaja rodzicom karmia sie same!
OdpowiedzUsuńA,ja przeczytalam , że para bocianów stracila swoje pisklęta, i taka jestem wkurzona, ze nie mozna jakos pomóc , żeby takie sytuacje nie mialy miejsca.Najpierw zdaje sie przez wichure część jaj wypadlo, a te biedne co sie ostaly teraz jakis intruz zaatakował. Sa kamery, ludize obserwuja, a nie ma sposobu by zabezpieczyc gniasdo?
OdpowiedzUsuńJednak mają jedno pisklę i jedno jajo. Teraz byla interewncja,bo maly zlapal grzybice od wilgoci.
OdpowiedzUsuńA , nie jajo bylo obumarle, wiec jeden bocianek jest.
OdpowiedzUsuńO matku bosku, Dora, bocianie dramaty! Dobrze, ze jedno male jest. Rodzice bociani potrafia czystke robic w gniezdzie, jak rowniez mocniejsze pisklaki wobec najslabszego, konkurent pana Bociana potrafi przyleciec w zaloty do pani Bocianowej co siedzi na jajach, a akurat pan Bocian polecial po walowke i dziobem wszystkie wywalic a potem dobrac sie do pani Bocianowej. Jesli pan Bocian wroci za wczesnie to dochodzi do dzioboczynow okrutnych.
OdpowiedzUsuńPrezesowo - jak MM i jej remonta?
OdpowiedzUsuńOpakowana, remonta szczęśliwie zakończone. Bez nawalanki i zgrzytów. Wyszło bardzo pięknie, zwłaszcza zielona ściana, na którą MM namówiłam, a łatwo nie było.
UsuńBezsenność mi wróciła. Nawet deszcz mnie nie usypia, a pada równo co drugi dzień. Wczoraj słońc e to harowałam na działce. Ale z tym koniec na kilka tygodni bo znowu lecę do kraju. Czy któraś z Kurencji nie potrzebuje pomocy w ogródku?
OdpowiedzUsuńA o bocianich dramatach słyszałam. Nie można by tak zabierać z gniazd tego najsłabszego i do ptasiej kliniki coby go uratować? Żeby tak własne dzieci traktować zamiast troszczyć się bardziej niż o te zdrowe.
Natura obstawia najsilniejszych. I chyba nie powinno się jej przeszkadzać, bo mam wrażenie, że ona wie lepiej niż my, co robi.
OdpowiedzUsuńU nas po deszczu słońce, a po remoncie nowiusieńki most. Co za ulga.
Ślimole w ataku. Pewne rośliny trzeba będzie posiać po raz drugi, niestety...
Powszechnie wiadomo że bociany mają w swój życiorys wpisane długie i wyczerpujące wędrówki, muszą więc być zdrowe i silne. Jeżeli rodzice będą tracić energię na opiekę nad jakimś bidokiem, nie wyżywią należycie tych zdrowych, cały lęg będzie słabszy i może nie dać rady w przelocie. To tak dla przypomnienia :)
OdpowiedzUsuńNasza matka natura aby trwać tak to sobie urządziła...
Prawda, prawda, prawda.
UsuńNo to ja jakims cudem zyje bo slabizna zawsze ze mnie byla ale Rodzice jakos mnie zatrzymali tylko czasem wzdychali. Fakt, ze sie na ten swiat nie pchalam bo podduszona pepowina sie urodzilam a troche trwalo zanim do zycia mnie lekarze doprowadzili.
OdpowiedzUsuńZnowu jestem jako anonim, zwariowal ten Blogger. To ja Bacha pisalam
OdpowiedzUsuńZnowu wrocil nick, co sie tu dzieje?
OdpowiedzUsuńCzesio Kureiry, trochę mnie nie było, a trochę byłam. Dzisiaj zaliczyłam spływ z atrakcjami w rodzaju "przenosek" kajaka w wodzie po pas. Uprzedzam pytania - woda jest ciepła. Kol. D. i ja dałyśmy radę, jak zwykle. I jak zwykle z politowaniem patrzyłyśmy na młodziaki, które dawały ciała w najprostszych sytuacjach i miotało nimi od brzegu do brzegu.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że będzie foto-reportaż.
UsuńFajowo musiało być.
No wiadomo, że Wy z Kolezanką D. zaprawione w spływach. Zapytam za Agniechą, czy foty będą?
UsuńZe tak powiem - ojacie (to z wrazenia)
UsuńIzydoru, Agniecho, nie będzie fotoreportażu, niestety. Z poprzednich eskapad wiem, że zabieranie aparatu/telefonu mija się z celem, bo zawsze można się wykopyrtnąć. A wyciąganie aparatu ze schowka i robienie zdjęć jednocześnie trzymając wiosło, to tak średnio. Musiałabym leżeć na dziobie, pachnieć i robić zdjęcia, a i to byłoby trudne, bo nurt wartki, nie powiem i kursu mus pilnować. Jeden fałszywy ruch i lądujesz w trzcinach (pół biedy) lub na mieliźnie (trza wyleźć z kajaka i go przepchnąć).
UsuńPrzypuszczem, że nie bylo komu focić naszą mistrzynię spływu i przeprawy.
OdpowiedzUsuńHano, jesteście the best!
Nie było, Dora. Ja też nie wzięłam aparatu, bo już wiem, że to jest ryzykowne. Dzisiaj nawet nic mnie nie boli! A spałam jak suseł coś ze 12 godzin.
UsuńDzisiaj była letnia pogoda, słońce calutki dzień, teraz też jest jasno jak w dzień, tak że pogubiłam się w czasie. Prawie spakowana, żeby tylko nie było żadnych niespodzianek na lotnisku.
OdpowiedzUsuńTo do napisania juz z kraju.
Bacho, dobrego lotu!
OdpowiedzUsuńBacha pewnie już na memłonie.
OdpowiedzUsuńA ja zaraz w łożu.
UsuńŚlimaki zbierałam.
Dobranoc wszystkim.
Agniecha, ale do łoża ich nie zabrałaś?
UsuńChcesz, to Ci podeślę wiaderko czy dwa. Ponoć śluz dobrze robi na cerę.
UsuńLeje i 10 stopni. Niedziela była ładna, w sobotę lało. Cuś niedomagam, nie spałam całą noc. Cały tydzień poprzedni był dołujący. Odpadła mi rura wydechowa, czyli tłumik końcowy. Nowy w serwisie kosztuje tysiące monet do tego modelu.Puknęłam też cofając w inny samochód, który nagle wjechał pod moje auto. Podejrzewam, że specjalnie, ale moja wina, bo to ja cofałamm. Mam wgniecioną tylną klapę. No i tak to. Zakwitły niektóre róże. Jeden krzak Luise Odier jest obsypany pąkami. Wczoraj zapach był upojny.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kurencje!
Izydoru - znowu plagi Cie dopadaja? Jest kowal, co wydech doczepi?
UsuńWydech ładnie doczepiony. Za jakiś czas do serwisu sie zatem wybiorę.
UsuńE tam, wydech można rajtkami podwiązać. Izydoru, wgniotami się nie przejmujemy. Nie przejmuję się i lubię mieć tako szczałę, że nie muszę się martwić byle wgniotem, rysą, lub farbą rozlaną w bagażniku. Chyba że skasuję słupek na parkingu, co uniemożliwia jazdę. Ostatnio szczała została opukana, zbadana, dostała nowe uszczelki, klocki,płyny, itp. Nic jej nie brakuje, a pokusą dla złodzieja żadną miarą nie jest. I to jest komfort!
UsuńNo tak, wyrywając chwasty, doszedł mnie upojny zapach róży, i tak się dowiedziałam, że moje róże perskie też kwitną.
OdpowiedzUsuńU nas też zimno.
Przeczytalam upiorny..😀😀
OdpowiedzUsuńhrehrehrherherhrhere
UsuńAgniecha, u mnie upiornie pachnie cały czas. Bzy przekwitły, a czadu dają akacje i czeremchy. Boszszsz, jak pięknie!
OdpowiedzUsuńDzis juz wachalam roże, jasminy, lawendy. Robinie tu jeszcze nie kwitną. Czeremchy to juz raczej przekwitaja? W PL na wiosce upiornie dawaly czadu juz 3 tyg temu.
OdpowiedzUsuńDora, róże, jaśminy, tak, nie ma to lawendy, bo to las, a ona nie lubi, więc nie wiem czy już kwitnie. Pewnie zaczyna. Czeremchy nadal kwitną, ale to są te amerykańskie, inwazyjne i nie pachną za bardzo.
UsuńMhm, ja nie wiem jakie u mnie rosną, ale moze jeszcze ponoemieckie, rozrastaja sie jak chwasty.
UsuńWiecie, że u nas piwonie dopiero zaczynają kwitnąć?
OdpowiedzUsuńDziwne, Agniecha. Ciepło u Was w sumie i deszczu więcej. Powinny już przekwitać. Nie nadążysz.
UsuńSnu w nocy miałam mieć 5 godzin a nie zmrużyłam oka, głownie przez te cholerne pitaszki co się darly cała noc, przez to słońce na okrągło godziny im się pomyliły. No więc nie spalam 36 godzin, a jeszcze wieczorem miałam fryzjera. W drodze jakoś roztargniona byłam, oblałam się kawą, zgubiłam z wózka bagaż, dopiero jak jakiś mężczyzna dar się za mną to zauważyłam go na środku podjazdu, potem wypadł mi dowód osobisty i jakaś uprzejma pani mi zwróciła wagę, że leży koło krawężnika no i żeby było weselej poszłam na zakupy i zapomniałam jaki mam pinkod, więc musiałam wrócić do domu i wpisać nowy do komputera.czołgam się na zmęczonych pazureirach na spalną.
UsuńJeżu, Bacha, odpocznij.
UsuńBacha, spać!
OdpowiedzUsuńBacha, ale przygody.
OdpowiedzUsuń