sobota, 31 grudnia 2016

Gotowi do balu?

Czołgiem Kureiry, że tak sylwestrowo się przywitam. Obleciałam pół świata i zlądowałam u Mamy. Czytam komentarze pod poprzednim postem i zaniepokoiłam się, że mało wieczorowa jestem. Pazureiry wprawdzie błyszczą, ale bezbarwnie, tylko włos świeżo utrefiony - dobre i to. O, tak utrefiony:

Lepszych zdjęć nie będzie, całe archiwum zostało na gumnie. Za oknami kanonada, a to dopiero początek. Biedna sunia Lama wariuje ze strachu. Oesssu, że też ludziom nie żal kasy. Życzę im, żeby im zabrakło do pierwszego akurat tyle, ile dzisiaj wystrzelają. I wcale mi nie żal tego domu, który w Łomiankach zamienił się w jedną gigantyczną petardę. Kto prochem wojuje, ten od prochu ginie. Przykre, że zginęła tam Bogu ducha winna pracownica. Jeszcze jedna odsłona mijającego roku.
Życzę Wam na kolejny rok, aby żyło Wam się ciekawie, zdrowo, pieniężnie i życzliwie. Rok 2016 nie zapisał się w annałach jakoś szczególnie pięknie, toteż żegnam go ozięble z nadzieją, że 2017 będzie piękny, dostatni i spokojny. Amen.
Wiem, że jesteście już utrefione, wymanicurowane, umalowane i ubrane w wytworne i przepiękne suknie wieczorowe. Gdyby jednak coś poszło nie tak, to jestem gotowa na pogdakuszki:)


Wasze zdrowie i buziaki od Sonic

Sylwestrowy ambience u Ewy2
AniaM. w sylwestrowej stylizacji pozdrawia

Bloggeru dzisiaj chyba odbija, jakby komuś coś wydało się dziwne:)


Sylwestrowa Lidka z przeciętym paluchem!

Sylwestrowa Marija pozdrawia

 A to Sylwester w Tick City. Chłopaki szukają ukojenia w ramionach Ognio.


Jest z nami i JolkaM.!

Masza, obrazku Ci się przekrzywiło!

 Pantera Niewyrazna

 Agniecha w sylwestrowym dezabilu


Sunia Agniechy przygotowana do balu








czwartek, 29 grudnia 2016

Nic mnie już nie nęci...

Urobek z ostatnich dni:


Jedyne co jeszcze chce mi się robić, to właśnie to. Poza tym tkwię w hibernacji. Święta Bożego Narodzenia zawsze były dla mnie rodzajem cezury. Czas liczyłam do świąt, a potem z górki - w sensie, że dnia przybywa, do wiosny bliżej i takie tam. Chociaż to złudne, wszak życie ucieka niezależnie od pory roku. Tym razem jednak nie czuję ani tego, że dnia przybywa, ani tego, że do wiosny bliżej niż dalej. Taki bardziej beznadziejny constans. Krótko mówiąc - nic mnie już nie bawi, nic mnie już nie nęci, odkąd cioci Felci biust się w magiel wkręcił. Nie, żebym w ciemnym dole była, ale nieee chceee mi się. Nawet po wirtualnych ogrodach nie chce mi się łazić. A i na świecie dzieje się chyba najgorzej odkąd sięgam pamięcią. No ale nie miałam zamiaru wciągać Was do dołu, wręcz przeciwnie. Rzecz w tym, że nie mam pomysłu jak to zrobić. A może coś Was dzisiaj rozśmieszyło?

Rysunkowe motto na jutro: pierś do przodu i alleluja!

Elu J. dziękuję!

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Święta, święta i po świętach...

Jedni przyjmą ten fakt z żalem, inni z ulgą, jeszcze inni jakby nigdy nic. Należę do trzeciej kategorii. Jakoś jestem odporna, albo coś mi się wyłączyło. Nie widzę magii w przedświątecznej gorączce, ani w chińskich lampkach mrugających upiornym, fioletowym światłem. Tak jakby te dwa czy trzy dni mogły coś zmienić w tym pofyrtanym świecie. Tegoroczne święta były dla mnie jeszcze mniej świąteczne niż zazwyczaj i fakt, że właśnie się kończą nie czyni mi różnicy. Najgorsze jeszcze przed nami - Sylwester i radosne fajerwerki. Gdzieś w necie widziałam instrukcję obsługi tychże. Zgadnijcie gdzie należy wsadzić sobie lont i podpalić:)
Święta czy nie, ktoś nas dzisiaj odwiedził:


Frytka ukochanej świnusi nie wypuszcza z paszczy ani na moment! Chrumkanie może człowieka przyprawić o zawał. Jakby ktoś charczał w agonii:)))
Tutaj Frytka walczy ze snem:)
Jedno oko niebieskie, drugie brązowe, każde inaczej odbija światło!
Frodo poszedł spać na swój materacyk. Aż poszłam sprawdzić, czy nie chory przypadkiem, bo gości uwielbia i łatwo nie wypuszcza ich z łap. Ale nie. Widocznie uznał, że to towarzystwo w sam raz dla Wałka. Albo pamięta jak Frytka ostatnio chciała go zagryzć z zazdrości o pańcię.
A w ogrodzie kwitną bratki i rozchodnik. Ot, jaka zima, takie srenta...

czwartek, 22 grudnia 2016

Kurnik Kurom

dziękuje za cały miniony rok i życzy najpiękniejszych świąt ze wszystkich dotychczasowych!
Dziękuję za Waszą obecność, wsparcie, za konkretną pomoc w każdej sytuacji, za śmiech i łzy. 
Życzę Wam życzliwości bliznich i dla bliznich, niech najbliższe i kolejne dni przyniosą spokój i powody do zadowolenia. Niech te święta, a zaraz potem świeżutki rok, będą dla nas wszystkich początkiem lepszego i to w każdej dziedzinie: zdrowotności, miłości, finansów i spokojności.
Dziękuję wszystkim Kureirom za życzenia, kartki i prezenciki. Wzajemnością się nie popisałam, ale dziś się postarałam, prawdaż?


wtorek, 20 grudnia 2016

Z emigracji

Tak, nadaję z emigracji, ale nie z tej, o jakiej myślicie. Wprawdzie w świetle ostatnich wydarzeń byłoby to nie od rzeczy, ale nie, jestem na ojczystym memłonie, tylko w innym miejscu. Jestem u Mamy, w domu, w którym spędziłam sporą część życia: bardzo wczesną młodość i tę późniejszą też. Jestem tu, bo taka jest życiowa konieczność i tyle. Łatwo nie jest, ale obie z Martą usiłujemy jakoś zorganizować sobie życie. Na razie kiepskawo nam idzie, ale wdrożymy się, bo innego wyjścia nie ma. Mam internet, powoli zwożę tu różne swoje akcesoria w rodzaju kredek, sztalug itd. Nie da się zabrać zwierzaków, a brakuje mi ich tutaj, chociaż jak mnie mocno przyprze to są sunie mojej Córki, milutkie, ale to nie to samo...
Święta w tym roku prawie wykreślamy z kalendarza, aczkolwiek tak do końca to się nie uda. Z różnych względów to jest tak okropnie skomplikowane logistycznie, że wszystkiego się odechciewa. Jutro jest środa, w sklepach tłumy, a moja lodówka puściutka. I tak pozostanie, kupię we wsiowym markiecie tylko to, co konieczne do przeżycia dwóch dni. Nie puaczcie nad moim losem, bo to akurat snu z powiek mi nie spędza. Jutro dnia zacznie przybywać i na razie tego się uczepię.
Poszłam z Mamą na spacer:

Moja żwawa Mama lat 93


Po drodze pogadałam z takim misiem:

Miś był bardzo przychylnie ustosunkowany
Aż doszłyśmy nad jezioro. Jezioro mojej młodości, można rzec. Spędzałam tam mnóstwo czasu, raz nawet przepłynęłam je wpław z jednej strony na drugą. Jezioro jest piękne, ale tak zdewastowane, że żal patrzeć. Pozagradzane tak, że trudno znaleźć miejsce, którym można się dostać na brzeg, nie mówiąc o zalegających wszędzie śmieciach. Nie pojmuję tego. Takie jezioro w (prawie) mieście to skarb. Jeśli spojrzeć ponad podziałami, wygląda całkiem, całkiem:
Z podziałami już gorzej:


Poza spacerami, haftuję. To jest życie, co nie? Możecie zgadywać co to będzie:
Abym nie sczezła z tęsknoty, Ognio śle świeże zdjęcia:

Mika już na pewno w domu, jeszcze z nią nie rozmawiałam. Będzie apdejt.

Rozmawiałam z Miką! Dopiero o 20.00 zjechała do domu. Jest dobrze, aczkolwiek jeszcze nie fantastycznie, ale o niebo lepiej! Idzie to wszystko w dobrym kierunku, w domu rehabilitacja i rekonwalescencja, pod koniec lutego kolejny turnus w szpitalu, ale Mika jest tak zadowolona z tego, który właśnie się skończył, że myśli o tym prawie z entuzjazmem. Nie dość, że jej pomogli, nie dość, że opieka w szpitalu na szóstkę, to jeszcze doborowe towarzystwo w pokoju! Wiecie co - ja myślę, że to nasze fluidy!

piątek, 16 grudnia 2016

Sesja zdjęciowa i nic więcej...

Mam teraz trochę pofyrtany życiorys i szczerze mówiąc nie mam specjalnie głowy do pisania. Z trudem wyduszam z siebie najprostsze zdania. W tej sytuacji moje pisanie nie ma sensu, wobec tego będą tylko zdjęcia, żeby wybieg był. Gdyby któraś z Was miała ochotę o czymś napisać, łamy czekają.
Dziś urobek z porannej sesji zdjęciowej.







Uprzedzam ewentualne pytania: Wałek dzisiaj nie zapozował. Zdjęcie onego z poprzedniej sesji:


Chłopcy dostali mrygające obroże. Świecą i pulsują jak straż pożarna. Ciekawam kiedy Wałek zostawi swoją na płocie:)

***

I zaproszenie od AniM. na wieczór autorski Lucyny Brzozowskiej - Abigail. Będzie Elaja, Maszowa, Rabarbara i Grażyna...


środa, 14 grudnia 2016

Nawet nie fortel...

Łatwo powiedzieć - nowy wybieg... Podobnie jak Pantera nie mam weny, ani pomysłu, ani nawet fortelu. Trochę zmęczona jestem, a trochę zakręcona, w domu mech i grzyby rosną, Ognio musi spać z Frodkiem na psim materacu, a ja kursuję i tylko uważam, żeby wstrzelić się między mgłę a gołoledz. No ale niedługo dnia zacznie przybywać i może dlatego księża chodzą po kolędzie już od listopada? Żeby zdążyć przed nocą? Zaskoczyła mnie ta informacja. Żyłam dotąd w przekonaniu, że kolędowanie związane jest z Bożym Narodzeniem i trwa najdalej do 2 lutego. Cóż, panta rhei jako rzekł mędrzec Heraklit. Niech mu będzie.
Tak czy siak idą święta. W sklepach tłok, christmasy i dżinglbele. Nie chciałabym nikogo urazić, ale jakoś mierzi mnie to wszystko. Rzadko bywam w hipermarketach, może dlatego inaczej to widzę? Byłam przedwczoraj i okropnie, jak fala tsunami uderzył mnie obecny tam ocean tandety i bylejakości. Obrzydliwe jedzenie w obrzydliwych foliach, podeschnięte warzywa, cuchnące (ale tak, że człeka aż dusi) jakąś chemią buty, sztucznie barwione hiacynty i storczyki oraz tandetne ozdoby choinkowe w kosmicznych ilościach. Że o karpiach nie wspomnę. Wybaczcie, że ja tak ten, obrzydzam, ale jakoś mnie tak odrzuciło, a że nie mam weny, to mówię jak jest:)
Rozmawiałam z Miką. Zostanie w szpitalu prawdopodobnie do przyszłego wtorku, bo badań dużo. Tomografie, usg i inne wodotryski. Na razie niczego konkretnego nie udało się stwierdzić, wyniki są nienajgorsze, choć mogłyby być lepsze i nie bardzo wiadomo skąd ta słabość. Jest hipoteza, że to jednak sprawka antybiotyku. Panie w pokoju sympatyczne, książki do czytania się ma, no i tak to. Mika oczywiście bardzo nas pozdrawia, a jutro złoży jej wizytę Ewa2. Znaczy się mały zlocik.

Zdjęć nowych też nie mam. Chyba że pokażę Wam jaki Malbork buduje sobie ktoś w szczerym polu, na skraju wsi i przy ruchliwej drodze. I na dość małej działce - jak na taki kolos. Teren jest ogrodzony, więc widać. Za samo ogrodzenie byłyby ze trzy niezgorsze chałupy.
Zdjęcia są takie jak pogoda...




Informujcie, proszę, czy docierają do Was aukcyjne przesyłki. Porządek musi być.

niedziela, 11 grudnia 2016

Ognio, Frodo i materacyk

Wyjedzie człek na chwilę poza gumno, pańskim okiem nie utuczy i co? Grają instynkty, atawizmy i zew natury! Ognio został na gospodarstwie sam, ze zwierzakami. Jakoś tak słabo czegoś paliło się w kominku, krótko mówiąc, zmarzł siedząc przy robocie. Kiedy przyszła pora udać się na spoczynek, zagrały w nim pierwotne instynkty i wymyślił sobie, że aby się ogrzać wzorem przodków i pasterzy na halach, przytuli się do zwierząt, konkretnie do Frodka. Jak pomyślał, tak uczynił. Frodo nie sypia w łóżku, Wałek zresztą też nie. Wałek tylko w określonych sytuacjach i porach przytula się do osoby zalegającej w łóżku tzw. gościnnym oraz ochoczo skacze po wszystkich sofach i fotelach. Krzywdy nie ma:). A Frodo nawet gdyby chciał, nie wlezie, bo ciężki jest i wielki. W każdym razie nigdy nie próbował. Tak więc Mahomet poszedł do góry, czyli Ognio do Frodka. Wziął swoją kordełkę i zległ na jego materacu, który jest normalnym, pełnowymiarowym "ludzkim" materacem. Przytulił się do frodkowego futra i w cieple błogo zasnął. Obudził się po jakimś czasie skostniały z zimna i sam. Wałek zalegał na jakimś fotelu, a Frodo jest psem, któremu zawsze gorąco, więc wypiął się na atawizmy i poszedł sobie tam, gdzie chłodniej...Ognio galopem poleciał pod gorący prysznic, a Frodo wrócił na swój materacyk. I tak zew natury przegrał z cywilizacją... Ci artyści to majo, co nie? Żałuję, że tego nie widziałam!
To ten materac:

Poza tym przepraszam Ewelinę, Dorę, Elżbietę J. i Maszę. Nie wysłałam w piątek tego, co miałam wysłać. Przesyłki zabezpieczyłam specjalną, sztywną i lekutką płytą i folią streczową, na którą panienka na poczcie nie chciała przykleić znaczków. Ponadto nie miała bąbelkowej koperty na przesyłkę do Maszy (cztery dni przedtem, na inną przesyłkę też nie miała, za to są szampony, prezerwatywy i inne g..., jak to na poczcie). Przesyłki mus było przepakować, ale w międzyczasie zamknęli pocztę. U nas działa tylko do 15.00. Tak więc wyślę wszystko dopiero jutro. Może to i lepiej. I tak zalegałoby gdzieś przez weekend.
No i nie wiem jak to dalej będzie w kwestii gdakania. Muszę przeorganizować życie ze względu na Mamę. Jutro znów jadę. Zabiorę komputer, ale wiecie jak to jest. Nie wiem, czy wi-fi tam załapie, czy podłączę się pod internet Córki i co z czym trzeba będzie konfigurować. Gdybym się więc nie odzywała przez jakiś czas to dlatego. W razie komplikacji bąknę ze srajfona, chociaż popisać na tym za wiele się nie da. No i tak to. Życie...

środa, 7 grudnia 2016

Post relaksacyjny

Należy nam się po trzech dniach emocji taki pościk lekki niczym piórko. I śliczny.




Nie pytajcie, gdzie Frodek i Malinka. Śpiom po kątach. TylkoWałek z Czajem zapozowali.

I z innej beczki:



U nasz na wsi latem i po deszczu
PS. Zajrzyjcie do Kwiaciarenki (klik), na bazarku ma masę fajnych drobiazgów - na gwiazdkowe prezenciki w sam raz!