Tak, nadaję z emigracji, ale nie z tej, o jakiej myślicie. Wprawdzie w świetle ostatnich wydarzeń byłoby to nie od rzeczy, ale nie, jestem na ojczystym memłonie, tylko w innym miejscu. Jestem u Mamy, w domu, w którym spędziłam sporą część życia: bardzo wczesną młodość i tę późniejszą też. Jestem tu, bo taka jest życiowa konieczność i tyle. Łatwo nie jest, ale obie z Martą usiłujemy jakoś zorganizować sobie życie. Na razie kiepskawo nam idzie, ale wdrożymy się, bo innego wyjścia nie ma. Mam internet, powoli zwożę tu różne swoje akcesoria w rodzaju kredek, sztalug itd. Nie da się zabrać zwierzaków, a brakuje mi ich tutaj, chociaż jak mnie mocno przyprze to są sunie mojej Córki, milutkie, ale to nie to samo...
Święta w tym roku prawie wykreślamy z kalendarza, aczkolwiek tak do końca to się nie uda. Z różnych względów to jest tak okropnie skomplikowane logistycznie, że wszystkiego się odechciewa. Jutro jest środa, w sklepach tłumy, a moja lodówka puściutka. I tak pozostanie, kupię we wsiowym markiecie tylko to, co konieczne do przeżycia dwóch dni. Nie puaczcie nad moim losem, bo to akurat snu z powiek mi nie spędza. Jutro dnia zacznie przybywać i na razie tego się uczepię.
Poszłam z Mamą na spacer:
|
Moja żwawa Mama lat 93 |
|
|
|
Po drodze pogadałam z takim misiem:
|
Miś był bardzo przychylnie ustosunkowany |
Aż doszłyśmy nad jezioro. Jezioro mojej młodości, można rzec. Spędzałam tam mnóstwo czasu, raz nawet przepłynęłam je wpław z jednej strony na drugą. Jezioro jest piękne, ale tak zdewastowane, że żal patrzeć. Pozagradzane tak, że trudno znaleźć miejsce, którym można się dostać na brzeg, nie mówiąc o zalegających wszędzie śmieciach. Nie pojmuję tego. Takie jezioro w (prawie) mieście to skarb. Jeśli spojrzeć ponad podziałami, wygląda całkiem, całkiem:
Z podziałami już gorzej:
Poza spacerami, haftuję. To jest życie, co nie? Możecie zgadywać co to będzie:
Abym nie sczezła z tęsknoty, Ognio śle świeże zdjęcia:
Mika już na pewno w domu, jeszcze z nią nie rozmawiałam. Będzie apdejt.
Rozmawiałam z Miką! Dopiero o 20.00 zjechała do domu. Jest dobrze, aczkolwiek jeszcze nie fantastycznie, ale o niebo lepiej! Idzie to wszystko w dobrym kierunku, w domu rehabilitacja i rekonwalescencja, pod koniec lutego kolejny turnus w szpitalu, ale Mika jest tak zadowolona z tego, który właśnie się skończył, że myśli o tym prawie z entuzjazmem. Nie dość, że jej pomogli, nie dość, że opieka w szpitalu na szóstkę, to jeszcze doborowe towarzystwo w pokoju! Wiecie co - ja myślę, że to nasze fluidy!