Jedni przyjmą ten fakt z żalem, inni z ulgą, jeszcze inni jakby nigdy nic. Należę do trzeciej kategorii. Jakoś jestem odporna, albo coś mi się wyłączyło. Nie widzę magii w przedświątecznej gorączce, ani w chińskich lampkach mrugających upiornym, fioletowym światłem. Tak jakby te dwa czy trzy dni mogły coś zmienić w tym pofyrtanym świecie. Tegoroczne święta były dla mnie jeszcze mniej świąteczne niż zazwyczaj i fakt, że właśnie się kończą nie czyni mi różnicy. Najgorsze jeszcze przed nami - Sylwester i radosne fajerwerki. Gdzieś w necie widziałam instrukcję obsługi tychże. Zgadnijcie gdzie należy wsadzić sobie lont i podpalić:)
Święta czy nie, ktoś nas dzisiaj odwiedził:
 |
Frytka ukochanej świnusi nie wypuszcza z paszczy ani na moment! Chrumkanie może człowieka przyprawić o zawał. Jakby ktoś charczał w agonii:)))
|
 |
Tutaj Frytka walczy ze snem:) |
 |
Jedno oko niebieskie, drugie brązowe, każde inaczej odbija światło! |
Frodo poszedł spać na swój materacyk. Aż poszłam sprawdzić, czy nie chory przypadkiem, bo gości uwielbia i łatwo nie wypuszcza ich z łap. Ale nie. Widocznie uznał, że to towarzystwo w sam raz dla Wałka. Albo pamięta jak Frytka ostatnio chciała go zagryzć z zazdrości o pańcię.
A w ogrodzie kwitną bratki i rozchodnik. Ot, jaka zima, takie srenta...
O fajerwerkach tom ja puściła, gdzie se wsadzić
OdpowiedzUsuńP I E R W S Z A !!!
UsuńBezowo, szkoda że nie zobaczą tego ci, co zobaczyć (i wyciągnąć wnioski) powinni.
OdpowiedzUsuńTam była zapodana wazelina, a ja bym kazała zapchać bez wazeliny.
UsuńWiadomo, że ten co kocha zwierzęta, to nie strzela.
Bezowo, masz rację. Po co w ogóle lont, od razu cały granacik i po ptokach.
UsuńU nas (w lrlandii) cale szczescie nie ma fajerwerkow, no, w szczatkowych ilosciach, ale da sie z tym zyc. Ze zwierzakami bylam w Pl na sylwestra dwa razy i teraz juz zawsze bede robic wszystko, zeby przyjechac po, ewentualnie wyjechac przed. Masakra, dwa dni nieustannego napierniczania fajerwerkami, kompletnie bez wyobrazni. Wspolczuje zwierzakom.
UsuńOstatnia!
Amber, dzie ostatnia, jaka ostatnia! Nie znasz naszych możliwości.
UsuńPierwszaś, bezdyskusyjnie!
OdpowiedzUsuńAleż ta Frytka ma oczy!!!! Nie wiedziałam ,że jeszcze światło odbijają inaczej.
OdpowiedzUsuńTegoroczne święta dla mnie też nie miały uroku. Były i już po...
A świnka odjechana.
Świetna świnia. Przypomniała mi scenę z filmu, który wczoraj jednym okiem zarejestrowałam u rodziców. Z Brusem Willisem zresztą i Malkovichem. Ten drugi nosił ze sobą sporą maskotkę w kształcie różowej świni zresztą. A był byłym snajperem. W sytuacji kryzysowej mówi: "czas otworzyć świnię" i wyjmuje z pluszaka jakąś ekstra giwerę... Prawie identyczna była ta świnia!
OdpowiedzUsuńHrehre, kto ją tam wie, tę Frytkę! Może w świni Bruce Willis?
UsuńEwa2, świnka jest już któraś tam kolejna. Nic innego jej nie pasuje:) Z oczami to Lama.
OdpowiedzUsuńOt, pomyliły mi się psinki. Tylko im nie mów....
UsuńNie powiem, Ewa2:)))
Usuń:) Dziewczyny muszę się pochwalić. Dziś rano zostałam babcią trzeciej wnusi, taką niespodziankę pod choinkę sprawiła mi Córcia. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję! Ja dokładnie sześc lat temu zostałam babcią. Niech rośnie zdrowo!
UsuńBoguśka, Ty szczęściaro!
UsuńBoguska - kongratulacje!! to sa porzadne swieta!
UsuńFrytka ze świniusią kolorystycznie bardzo ciekawie wygląda, a świnka kolorek ma obłędny, jeśli dźwięki wydaje podobne do kolorku...
OdpowiedzUsuńNasze święta były niczego sobie, udało mi się tak wycelować z żarełkiem, że było w sam raz. Ze sprzątaniem przedświątecznym nie przesadzałam, wigilijne gotowanie podzieliliśmy sprawiedliwie i też nie przesadzaliśmy z ilością. A spotkania rodzinne sympatyczne były :)
Marija, tak, dzwięk jest równie obłędny jak kolorek!
UsuńHana,a dzie jest niebieska Wandzia?
OdpowiedzUsuńBezowo, Wandzia stacjonuje na gumnie:)
UsuńDobry wieczór, jeszcze świąteczny :)
OdpowiedzUsuńA wszystkie Ewunie o wybaczenie proszę, że życzenia składam spóźnione bardzo.
Wszystkiego najlepszego, Dziewczynki Kochane!
Radości, szczęścia i zdrowia moc!
Świątecznym czołgiem Ksan!
OdpowiedzUsuńA nie mowilam od poczatku, ze swieta sa psu o kant dupy potluc? Zostalam zmuszona do obzarstwa, poddalam sie presji. Pogoda tez byla do kitu i nawet na specer isc sie nie dalo, zeby spalic te kalorie.
OdpowiedzUsuńSwieta sa przereklamowane. Gdyby nie Frytka na pocieszenie... :))
Pantera, ja nigdy nie twierdziłam, że święta są wyjątkowe i kapitalne. Znam jednego, co ma raka prostaty, ale uznał, że zgłosi się do szpitala PO nowym roku, bo teraz sobie zepsuje święta. Mieści Ci się w głowie?
OdpowiedzUsuńNie, bo ja bym w ogole nie zglaszala sie do szpitala, nawet po nowym roku. Bo i po co? Meczyc sie chemiami, naswietlaniami, slabnac i rzygac, a potem i tak umrzec? Pozylabym krocej, za to normalnie.
UsuńPantera, masz do tego prawo, ale może ten ktoś przesypia szansę na wyleczenie?
UsuńA mi się w głowie mieści. W święta w szpitalu i tak nic nie robią, a masz pojęcie jak beznadziejnie jest w szpitalu w Wigilię? Chyba tylko w pierdlu jest jeszcze gorzej...
UsuńDamo, mam pojęcie i pewnie masz rację, ale dla mnie takie stwierdzenie "nie będę sobie psuł świąt" jest kompletnie puste, bo "niepsucie" polega (w tym przypadku wiem to na pewno) na gapieniu się w telewizor i nieumiarkowanym jedzeniu. A czas leci.
UsuńI dobrze, że po srentach. Niby nie jadłam, a dwie noce przerzygałam, taki psia mać mój urok. Zjem światecznie i już jadę do rygi. Jeszcze dzisiejsza mi noc została, zobaczymy, może nie rzygnę, bo skończyłam na delikatnym i skąpym obiadku. Przelecielim Madzią po autostradzie, bo się zapchała, a potem na spacer po lesie bielańskim, żebym ja się odetkała. Nic nie pomogło, brzuch stoi, jak stał pod nos. Lodówka jeszcze pełna, starczy do Nowego Roku.Obejrzałam jakieś trzy filmy, nie wiem dlaczego, ale wszystkie mnie nudzą. Najlepszy był ten o Florence Foster Jenkins, najgorszej śpiewaczce.Mikołaj mi przyniósł ładną parasolkę w łowickie wzory. Dziś chłopaki poszli se na srentą część Gwiezdnych wojen do kina, a ja pofarbowałm ueb i wypiłowałm zdarte pazury. Nie poszłam z nimi do kina, bo jak poszłam ostatnim razem to się okrutnie nudziłam, to była poprzednia część Gwiezdnych wojen. nie rozumiałam kto jest kim i bębenki mnie w uszach bolały od tego ryku. nie wiem, czemu w kinie jest tak strasznie głośno. Na spacerze w lesie odkryłam, że w zasadzie to chyba jest jesień, grzyby na pniach rosną w najlepsze, aaaa i widziałam starszego pana, który biegał w tym lasku boso...naprawde zupełnie boso...
OdpowiedzUsuńMasza, coś za często latasz z tymi pawiami. Może to z nerw przed hutą?
UsuńNa Gwiezdne wojny nie poszłabym za milion dolarów. No dooobra, za tyle poszłabym, ale za mniej to nie. Mnie też filmy nudzo, rzadko trafiają się takie, które nie. Muszo być wybitne, takie mam skromne wymagania.
Nie, teraz to już nie z nerw. chwilowo w hucie lajt. Po ostatnim ekscesie, kiedym wylądowała na SOR wiem, że musze uważać, co jem. Taki psia mać układ. Moge jeść mało ale kilka razy, a nie tak jak ja to robię raz i do wypęku. Mam liste zakazanych i nie wolno jesc późnym wieczorem. Jak zgrzeszę to cierpię. Na wybitny film jakoś trafić nie mogę, a ile można w kółko oglądać Fortepian?
UsuńMasza, widziałaś "Przepiórki w płatkach róży"? To film na podstawie powieści Meksykanki Laury Esquivel. Film jest magiczny, pół realny, pół baśniowy, ale zrobiony z maestrią. Poszukaj w necie, jeśli nie widziałaś. Nie znudzi Cię, nie ma siły!
Usuń"Przepiórki" mają w sobie coś z atmosfery filmów Kusturicy, ale jakby to jej echo było.
UsuńTo będzie zadanie dla Wu, on to wszytsko wyszukuje. Ja na te jego kosmiczne filmy, tudziez horrory, gdzie robio łaaaaaaa różne dziwne postaci patrzec nie mogię. Zgadzam się na wspólne oglądanie filmów Herzoga. Bo przynajmniej wiem, że warto.
UsuńPiękne "Przepiórki..." i książka i film.
UsuńEwa2, dawno nie widziałam, pora sobie przypomnieć.
Usuńja te przepiorki chyba czytalam i gubilam sie w tym, co realne, a conie!
UsuńBiedna Masza z tem brzuchem. niech uwaza!!! naprawde.
Madonna z kotem na glowie zostala przyjeta z entuzjazmem! Bocian tez im sie podobal..
Haniu z Zielnika - prawoslaz tez zostal przyjety niezwykle entuzjastycznie! chyba zamowie nastepne ziolo u Ciebie! Mogie?
Pees. W kinie czsto zasypiam....nawet jak film ciekawy.
Usuńi po .. i dobrze, coraz bliżej wiosna !!!
OdpowiedzUsuńu mnie spoko i luzik, w sam raz obżarstwo, w sam raz atmosfera, gry planszowe i kupa śmiechu
oraz zaleganie kanapowe i drzemki i filmów oglądanie
oraz ból ucha mego, bo mnie przewiało, ino ankoholizacja mi pomagała, serio!!1
plus czosnek z oliwa do ucha
teraz Sylwek i z banki ten roczek !
Hanuś, zdjęcia cudne :)
Mi niby też wczoraj pomogła, ale przed snem skusiłam się na 3 kawałki pieczonego schabu i odchorowałam. Za późno na pożeranie pieczystego.
UsuńMasza, za pózno to może nie, ale starczyłby jeden kawałek:)))
Usuńno wlasnie sie zastanawialam, czym sie bardziej przejac - pozna pora czy iloscia....
Usuńa choc z chrzanem zjadlas ten schab??? hrehrerh
Sonic, czosnek do ucha??? Matkożtymojaż! Do paszczy to tak, ale do ucha? Ankoholizację - mam nadzieję - uprawiasz dopaszczowo?
OdpowiedzUsuńmoze ona sie przez ucho upija...
UsuńMiałam takie podejrzenie:)
UsuńWampiru sączy się do ucha. No i Klaudiusz swemu bratu i tatusiowi Hamleta. Ale żeby Sonic?
UsuńKurczę... no cóż najwyżej mnie wystawicie za drzwi. Ja lubię święta, jakiejś cuda magii od nikogo nie oczekuję, ale lubię ten czas gdy wszyscy z rodziny się nigdzie nie spieszą do pracy, gdy jedzonko dobre na stole. Ja robię tylko to co lubię. Mój tata nie znosi śledzi, więc ich nie na na stole. Ja nie lubię makowca, też go nie robimy. Serwujemy tylko te potrawy które lubimy, czyli barszczyk czerwony, uszka i pierogi, również te z owocami. Owocowe i czekoladowe ciasta, sałatki warzywne i owocowa.Fajnie na prawdę fajnie było być razem z najbliższymi memu sercu ludźmi. Wigilia trwała do 3 w nocy, bo dzieci szalaly, bo kolorowa choinka, lampeczki, dopasowane prezenty. Wszystko się udało ( no może prócz pogody). Pierszy i drugi dzien świąt w tym samym towarzystwie. Jedzenie i frykaski uszyte na miare, choć na pewno dużo więcej zjedlismy niż na codzień. Też dzieci rozbrykaly się do 1 w nocy. Dziś już noc w domu, Młody odsypia, bo padł przed 22ga.
OdpowiedzUsuńMnie szkoda, że się skończyły i już pocieszać się że przyszłe będą o jeden dzień jakby dłuższe bo Wigilia w niedzielę.
Fakt nie wszystko zdążyłam przygotowac, bo przy bąblach to plany muszą mieć duży zapas błędu;-), no i ozdób świątecznych brak ( wisza tylko papierowe bombki zdobione przez corcie brokatem,) nie było kiedy ich znieść i rozwiesic. Choinkę mama męża ubrala, a mąż powiesił światełka na choince na zewnątrz. Może w przyszym roku:-)
Dobrej nocy!
Nikt Cię nie będzie wystawiał za drzwi. Każdy ma swoje święta, kiedys lubiłam bardzo, teraz mniej.
UsuńDobrze, że były udane, spędzone w miłej rodzinnej atmosferze. Przypomniałaś mi że lubię sledzie ale wystawiłam na balkon i zapomniałam.
CzeKo, jasne, że nikt Cię nigdzie nie wystawi! Mogę Ci tylko pozazdrościć, że święta mają dla Ciebię tę magię, której ja (już) nie odnajduję. Nad sobą zapłakać jedynie mogę, bo pewnie uboższa jestem o jakieś doznania. Wiesz, myślę, że to wynosi się z domu. U nas mama harowała, żeby było na święta wszystko i za wszelką cenę, przymuszała (nie wciągała) nas - dzieci do pomocy, to były nerwy, awantury, że zle, że nie tak, że szybciej, lepiej... Skutecznie obrzydziło mi to święta. I tyle...
UsuńSzkoda Hano, szkoda że tak się to wszystko odbiło na Twojej postawie w kwestii świąt. U nas było inaczej. Dom był niewielki więc porządki nie sprawiały problemu. W Wigilię tata i my ubieralismy choinkę, wieszalismy cukierki oczywiście próbując każdego rodzaju. Mama należy do tych ludzi którzy nie lubią jak się im przeszkadza w kuchni. Więc ona tam sobie rządziła w kuchni, a my po ubraniu choinki, ogarnialismy pokój i zastawialismy stół. Jak wszystko było gotowe wolalismy dziadków i po złożeniu życzeń zasiadalismy do kolacji. Dziadkowie ok. 20 szli do siebie, bo oni lubili wcześnie kłaść się spać. Rodzice sprzatali że stołu. Zostawy ciasta, owoce i słodycze i w zasadzie każdy robił co chcial.Miło wspominam tamte czasy:-)
UsuńOd kilku lat magia świąt kojarzy mi się z moim mezem i motylami w brzuchu, bo poznaliśmy się w pierwszy dzień swiat, tzw miłość od pierwszego spojrzenia:-), zarwalismy całą noc do 7 rano na pogaduchach.
Istnieje więc ryzyko że jak zaczniemy mieć siebie dość to i święta stracą na blasku;-)
I ja lubię świąteczny czas,wspomnienia z dzieciństwa mam bardzo ciepłe,pachnące choinką,cytrusami,piernikami,innymi świątecznymi wypiekami,prezentami,zabawami i Jasełkami.Byłyśmy w domu trzy siostry,moja Mam miała sporo rodzeństwa toteż nie brakowało nas przy wigilijnym stole,było uroczyście,gwarno,wesoło no i żyli jeszcze nasi kochani Dziadkowie ze strony Mamy.Pamiętam bardzo śnieżne zimy,ostry mróz,rozgwieżdżone,wieczorne niebo kiedy szliśmy na Pasterkę,a na drugi dzień rodzinne odwiedziny.Ten magiczny czas pozostał ze mną do dziś i staram się tę tradycję podtrzymywać,teraz do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze własnych wnuków i...zimy.
UsuńW poświątecznym dniu życzę Kurnikowi błogiego,słodkiego leniuchowania,bo pogoda nie zachęca do spacerów,okropnie wieje i zacina deszcz ze śniegiem.
Miłego dnia:))
Ps.Oczy Lamy w tym ujęciu...niesamowite!!
UsuńTeraz poszukam filmu,o którym powyżej,dzięki:))
Elu, zazdroszczę w sumie. Nie mam w zasadzie jakichś szczególnych wspomnień z okresu świąt. Bywa i tak...
UsuńJeszcze u mnie magia ocalała. Może dlatego, że mam coraz większą potrzebę przeżywania ich duchowo, a nie zewnętrznie. Im mniej ozdóbstw tym więcej Święta - i nich mi tak zostanie :)
UsuńChoć i za ze swego domu pamiętam piekielną atmosferę przedświąteczną i potworne zmęczenie, dąsy, pretensje bo wszystko musiało być na tip-top... Jak u Hany.
Odczarować sobie musiałam to sama.
Także Hana jeszcze nic straconego :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńa ja mam w genach po Mamie to jakies nijakie podejscie do swiat. nie bede tego analizowac, ale robie wiele rzeczy zeby innym zrobic przyjemnosc. Mnie to wtedy tez daje duzo przyjemnosci. W domu bylo srednio, zawsze na swieta bylo nas tylko czworo i taka troche sztucznie mila atmosfera. bo ja ich mialam na codzien.
Usuńale zawsze cieszylam sie na super jedzenie swiateczne, ktore mozna bylo jesc w sumie bez ograniczen. najbardziej lubilam chleb z galaretka co zostala z pieczenia boczku, z pieczenia wolowiny czy schabu. i chleb z szynka, na to chrzan, na to salatka jarzynowa. No i koniecznie ciasto drozdzowe z szynka. reszta juz nie taka dobra byla.
Kocie - nikt...NIKT w Kurniku nie bedzie Cie cwiartowal za podejscie i lubienie Swiat. ja tez troche zazdraszczam tego uczucia.
Ja się dołączam do frakcji Kota, Elżbiety i Psa, lubię Święta jakie by one nie były:)))
UsuńOd razu mi raźniej, że nie tylko ja:-)
UsuńNo gupio by bylo gdybysmy WSZYSTKIE byly zupelnie takie same :)
UsuńIdę spać Kurki. Coś cały dzień mnie morzy. Jeszcze sobie poczytam.
OdpowiedzUsuńMiłych snów.
Ewa2, dobranoc! Śledziom nic nie będzie.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurniku! Jak kto nie musi niech nie wychodzi. Wicher może porwać. Masakra z tą pogodą. Przez ten wiatr słabo mi się spało. O 5 zaczęły się jakieś migania pradu, ale na szczęście jest ok.
OdpowiedzUsuńTez mi sie slabo spalo, obudzialam sie i w koncu zaczelam czytac ksiazke, ktora dostalam pod choinke, "Skrawki" Krystyny Sienkieowcz...
Usuńza oknem wieje strasznie, nie wychidze!
to napisz jaka jest ksiazka, bo sie na nia zasadzam.
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńWietrzysko okrutne, +5, chmury, nie pada.
Od rana plany wzięły w łeb bo zaspałam. Miłego dnia poświątecznego.
Przez jakiś czas byłam kłębkiem nerwów przed świętami, bo zawsze chciałam żeby było dobrze, dzieci zapisywały jak się matka przed Wigilią nie wściekła. Potem mi przeszło.
Ewo2 śledzik z balkonu był na śniadanko?
UsuńJa śledzika toleruje tylko w postaci marynowane w occie z cebulką, a następnie podanego w sosie musztardowym
Śledzik był na drugie sniadanko. Marynowany osobiście z cebulką, ale jedzony ze śmietaną (chudą).
UsuńWitojcie Kury,
OdpowiedzUsuńu nas też wieje mocno.
Pozdrawiam po-świątecznie.
Dziędobry. U nas obleśnie i duje aż strach. Normalnie halny ze sztormem !
OdpowiedzUsuńU mnie też od rana wiało jak na dworcu w znanym mieście a mojej Pandzie zachciało się spacerku do parku i odpoczywania na górce ale niech tam jej było.Teraz słoneczko momentami prześwituje.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia:)
Święta wciąż jeszcze mają dla mnie magię. Chciałabym tylko, żebym mogła wszystkie dzieci koło siebie zebrać i wtedy byłaby to magia kosmiczna po prostu. Uwielbiam choinkę, aniołki i takie tam. Obżarstwa już od jakiegoś czasu nie kocham, jest mi przykro, że tyle słodyczy się marnuje. Nie mam tyle siły co kiedyś :-)
OdpowiedzUsuńWiać to wieje, prawda, głowę urywa. W taki dzień ustawowo powinno się w domu siedzieć i czytać. Dzisiaj mój szef powiedział, że takie święta bez śniegu to nie święta i trzeba je powtórzyć, jak ten śnieg spadnie. Czyli mam jeszcze jedne przed sobą!! No chyba, że jednak tego śniegu wcale nie będzie :-(((
U mnie też strach wyjść z domu. Widać całą Polskę owiewa w te i wewte.
OdpowiedzUsuńJa spędziłam wigilię z kotką u weterynarzy, na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Ja też nie lubię tej spinki przed świętami i paniki, że czegoś zabraknie, a potem i tak nie da się tego wszystkiego zjeść.
Lama piękne ma oczęta, a Frytka zabawnie wygląda z tą świnką. Ja też bardzo lubię wizyty gości ze swoimi zwierzakami:)))
Miłego:)))
Jeszcze chciałam zachęcić Kurki, które lubią moje akwarelki do łapania licznika.
Usuńzielnikhani.blogspot.com
Buziaki, Hania:)))
Haniu, Twoje akwarelki to łakomy kąsek, ale nie jestem pewna, że potrafię zrzut ekranu zrobić. Coś tam się robi ctrl i scr, czy jakoś tak. Nie pamiętam.
UsuńSzkoda, że już po Świętach...
OdpowiedzUsuńCudowne pieski :)
Frytka ze świnką boska! Moje psice też mają taką świnkę, ale boją się ją brać w pysk właśnie ze względu na ten dźwięk :)
OdpowiedzUsuńW Rzymie zakazano w tym roku fajerwerków, w innych włoskich miastach nie wolno strzelać już od kilku lat. We Francji można strzelać przez 10 minut - słownie DZIESIĘĆ od 0.00 do 0.10 i koniec. Może i u nas wreszcie się doczekamy... Bo ja osobiście bym niektórym była skłonna (choć obrzydliwa jestem) umieścić te race w odpowiednim miejscu i podpalić. A co, niechże się rozerwą!
Psie, Frytka do tego świnką trzepie na prawo i lewo, aż się zatacza, skonać można. Ale dzwięk jest upiorny:)))
OdpowiedzUsuńNawet u nas na wsi idiotów nie brakuje i strzelają, na szczęście niedługo, bo i wieś malutka. Obawiam się, że szybko zakazu się nie doczekamy.
Hej Kurki!
OdpowiedzUsuńWieje, co chwilę pada deszcz ze śniegiem, albo sam, 4 stopnie.
Jednak polazłam do miasta, przeszłam kawałek na piechotę, nie zmarzłam ale zmokłam, bo parasol na tym wietrze do niczego się nie przydaje. Teraz już nie wyjdę, coś ciepłego muszę zjeść bo ze mnie spacer wyłazi. Znacie to uczucie? Że niby człowiekowi ciepło w domu, a ze środka zimno wychodzi i ma się dreszcze?
Dobrej reszty dnia.
Ja tez wyszlam z domu, mimo, ze rano wydawalo mi sie,ze lepiej nie, wiatr dul, potem zaczelo kropic, ale zimna nie czulam, teraz jestem zadowolona, ze jednak wyszlam z domu.
UsuńA znamy, Ewa2, znamy, a jakże!
UsuńA ja tak radośnie bez cenzury - w doopę se mogą te fajerwerki wsadzić! I niech wybuchają aż miło. Wiecie jaki jest pożytek z terrorystów - za parę lat wszystkie pirotechniki wrócą w ręce profesjonalistów. Jeden pokaz dla miłośników i szlus. Karą za handel pirotechniką nie będą skromne pieniążki, to może być nawet bezwzględne ograniczenia wolności ( pierdel znaczy ). I bardzo dobrze! I tym pełnym świątecznej miłości przekazem dzielę się z Wami kureiry!
OdpowiedzUsuńTaba, ja się dziwię bardzo, że ze względu na terroryzm te cholerne fajerwerki i inne petardy w ogóle jeszcze są. Nikomu nie stałaby się krzywda, gdyby ich nie było. Do niczego nie są potrzebne, chyba tylko zboczkom i idiotom.
UsuńNo wienc tak (bedzie dlugo...ale kiedy bylo krotko???)
OdpowiedzUsuńdla mnie magia ta jakby swiateczna to ta przedchrzescijanska, bo moje osobiste przedchrzescijanstwo i uniweersalizm naturalny wierzy mocno w magie natury, wiec jest magia choinki i takich kilku babek choinkowych (drewniane grzybki od angielskich dzieci, inne grzybki od berlinskich dzieci) i szklane bombki - sopelki. w Anglii mamy taka niby 3 wymiarowa , tandetna, papierowa, z lat wczesnych 80tych stajenke ze scena ze zlobem i osobami, co to maja pasek papieru doczepiony, ze moga 2chodzic" z boku na bok. z czasem nam dramatis personae (czy personae dramatis) zaczely znikac. zostal chyba jeden aniol, mozliwe, ze Jozef i jakies zwierze. Jezusek przepadl. to byl nasz krok i uklon w kierunku chrzescijanstwa. jakos wybrakowanie symboliczny chyba...
ale lubie pozlocic i posrebrzyc szyszki i orzechy, lubie wieniec swiateczny (kolo - ciaglosc zycia przyrody, etc), lubie pachnaca choinke, choc mi jej zal, bo sie martwie czy da rade potem w ogrodzie, a bardzo bym chciala. Bardzo lubie mak swiateczny. I obiad angielski swiateczny, choc go malo jem, bo za duzo!
Frytka ze swinka wyglada jak troskliwa mamusia owego swiniaka. I czy to Corus pod obstawa Walecka i Frytecki? Nie dziwie sie, ze Frodek zrezygnowal z bycia towarzyskim....jeszcze by podszedl za blizko i latalyby klaki... Koci, rouzmiem, w ogole posli precz przy takim tloku.
na sylwestra idziemy blisko do knajpy. juz cale szczescie nigdzie nie jedziemy i nie bedzie wygibasow na parkiecie. wszystcy jestesmy lamagi i jest swiety spokoj i bedzie mozna spokojnie pogadac z ludzmi. Podejrzewam, ze beda strzelac i ja na to nic nie poradze. Bedzie eto w Konstancinie, blisko ludzkich domow, wiec mam nadzieje, ze ludzie juz daja swoim swierzetom Kalmsy alboco...
widzialam te instrukcje obslugi fajerwerkow, hrehreher
magii goraczkowych przygotowan u mnie brakuje. dla mnie to nie magia a meczarnia...moj slubny jest bardzo malo ogolnie-swiateczny. u nas nie ma sniadania swiatecznego, w ogole coraz mniej jemy, a na swieta to juz w ogole. poza angielskim obiadem. na to zawsze sie napalaly nasze dzieci. teraz , juz od wielu lat w sumie, jedno dziecko, bedacy wege, komplikuje logistyke tego obiadu, ale da sie zrobic, bo i on nie narzeka na to, ze vis a vis niego stoja kielbaski zawiniete w bekon i pachna, hrehreher. Angielskie dzieci wracaja za niedlugo do swojego domku i nawet nie chca wziac pasztetu ze soba (pamietacie moze, jak rok temu czy dwa lata temu, kiedy opowiadalam, jak Coreczka sie bala, ze jej zabiora pasztet na granicy i jak mowilysmy, ze ma powiedziec, ze to takie ciasto swiateczne polskie...), bo oni w domu sa tez wege. a ja bede w siodmym niebie, bo wiekszosc pieczonego pasternaku bedzie dla mnie!!!
Usuńno wiec tak - po raz drugi. Dzis wtorek to obiad angielski swiateczny dla krewnych i znajomych. Jak co roku, troche po swietach. Nie moglam kupic malego kawalka indora, wiec musialam kupic wiekszy. rozmrazal sie od przedwczoraj! wczoraj obgotowalam kartofelki na opiekane, obralam i pokroilam marchew, przygotowalam brukselke, rozmrozilam kielbaski i kielbasiana nadziwke x 3 male. rozmieszalama sos chlebowy.obralam i pokroilam pasternak, przygotowalam zurawine (w sloiczku mialam gruszki smazone i dodalam), dzis od rana jeszcse cos przygotowywalam, naszykowalam wszystko do grzanca i grzanca bezalkoholowego, wyciagnelam talerze, sztucce ladne, kieliszki do wina zostaly wyglansowane i...szlag trafil prund. JUz wczoraj ten wichur chyba wylaczal na elepstryke co pare minut na pare minut, wiec jak dzis pierdyknelo o 9.30 to malo sie przejmowalismy....no i tak....o 11 zadzwonilam, automatyczna pani mowi - awariata starata-tata, trwa mac 3 godziny. No to sobie m ysle, o 13tej bedzie prunt. dzwonie do zaproszonych - nie wsiadajcie jeszcze do samochodu, obiad nie bedzie o 15tej a o 16tej. o 14 zadzwonilam, nagrana pani mowi - awaria trwa mac...4 godziny. no to sie trochu przejelam.
zadzwonilam o 14.45. brak nagranej pani, trza czekan na czlowieka. poinformowano mnie, ze jestem 16 w kolejce. slubny wsiadl w samochod i pojechal do serbskiej restauracji na alei Krakowskiej i dzwoni do domu, ze zamowil stol na 16ta. w tzw miedzyczasie porozmawialam z panem w enegetyce, takicm, na ktorego pluja klienci, bo na kogos trzeba, co nie?
I pan, zapytany o to czy wiadomo, jak dlugo ta awaria bedzie, odpowiedzial....uwaga....
5 do 10 godzin.
zadzwonilam do gosci, zeby nie wsiadali jeszcze do samochodow, a jak juz wsiada to niech jada do serbskiej. Jedni juz byli pod domem, wiec byli swiatkami zupelnie zastawionego strasznie dlugiego stolu, z powojnikiem i jemiola i serweta w grochu i swiecami i zlotym talerzem z orzechami i jablkami i margarynkami. I malymi prezencikami dla kazdego goscia. w ten sposob wiedza, gdzie siedza, co jest zaznaczone na pakieciku.
A ja tak - w spodniach od dresu, brudnej bluzce kuchennej i z brudnymi wlosami (co dla mnie jest tortura, ale z dwojga zlego lepsze sa nieswieze moje wlosy niz umyte ale bez wysuszenia na szczotce...sama nie wiem, co jest straszliwsze. naprawde.
ale dlaczego to ma mi psuc dzien?? przebralam sie w porzadniejsza tunike, leggingy w grochy, wlos zaczesalam i juz nie musze patrzec w lustro!
I w ten sposob pojechalismy do serbskiej knajpy, gdzie zjedlismy super zarcie, a w domu jest zastawiony stol, lodowka pelna jedzenia do upieczenia , na kuchni stoja sagany gootowe do akcji, na parapecie stoi kukurydza (nasza tradycja) oraz dawno rozmrozony groszek. nikomu sie nie chce skladac stolu gotowego na 10 osob, moze poczekac na jutro, a od rana zaczynamy pieczenie i gotowanie bez stresu zaspokojania glodu ilus tam ludzi
a teraz mam pod bokiem herbate, ktora stoi na wiaderku zurawiny, patrze na sliczny pled od Coreczki, moge gadac badz nie, kolo komika stoi metalowa puszka - domek z piernika. domek ma powycinane okienka. do srodka domu wklada sie swieczke/tea-light'a i to jest dla mnie tez kawal magii. Tej mojej. Szdoda tylko, ze nie ma pod reka Krasnali z Rodzicami. ale oni i zle podrozuja i maja gluty po pas i kaslaja jak wsciekli.
Byle do nowego roku, ktory, miejmy nadzieje, przyniesie dobre wiatry w zagle dla wszystkich. Szczegolnie dla Kurnika i wszystkich naszych Rodzin. Bardzo Was lubie.
No to piękna opowieść, prawie jak Wigilijna :)
UsuńJa tam lubię Świeta ale z Rodziną. W tym roku byłam z konieczności na proszonych i owszem miło było ale nastrój to ja łapię tylko w kraju, zakodowane mam. Przez wiele lat obchodziło sie je w Zielonym Domku (wtedy był biały) i śnieg zawsze był, albo w Krakowie. A tak to nawet zapomniałam, że wczoraj też byłam zaproszona w gości i sie na mnie obrażono buuuu ale musiałam się naprzepraszać i zwalać na sklerozę
OdpowiedzUsuńBacha, straszny obciach - zapomnieć o zaproszeniu:)))
UsuńNie smuć się Bacha, nadrobisz w przyszłym roku. Może będzie jak trzeba.
UsuńOmamuniu, Opakowana, zmęczyłam się czytaniem samym. Biedna Ty, biednaś - tyle roboty i w ogóle. Co teraz zrobisz z tym całym jedzeniem?
OdpowiedzUsuńU nas wiało, ale bez ekscesów, a Ognio był nad morzem u swojej córki, to dom się trząsł i obrazki spadały ze ścian, jak bum cyk! Skończyło się na strachu, ale fajnie nie było.
Rozumiem Cię jak matka. Z dwojga złego wolę nieświeży włos od takiego umytego i nie zrobionego. Wyglądam wtedy jakby mnie krowa czule wylizała.
dokladnie to z tym wylizaniem.
UsuńJedzenia mamy na 2 dni, co zostanie to juz chyba trza bedzie wywalic, bo sie do niczego nie nada..
ten trzasacy sie dom i obrazki...no kurde, lubie takie pomysly (i wulkany), ale podejrzewam, z emoje lubienie jest teoretyczne.
Nie lubię wiatru... a strzególnie jak wieczorem mi wizga i łomoce po całym domie. Ciemno i straszno. A kiedyś nam kawał dachu odpadł w czasie wichury. W pierszy roku naszego tu mieszkania. Straszne to było przeżycie. Potem się okazało że to mały kawałeczek blachy, ale jak łupło, to myśleliśmy że juz bez dachuzostaliśmy :( Brrrr
UsuńTamten domek nad morzem jest konstrukcji tzw. szkieletowej, czyli z drewna, więc obawy o odfrunięcie były uzasadnione. Jednak dał radę. Ja to bym umarnęła ze strachu. Okropnie nie lubię wiatru.
Usuńja lubie te rozne ekstremalne, a wulkany to juz najbardziej...
UsuńOpakowana, współczuję. U mnie było bezawaryjnie, wiatr nie dał w kość.
OdpowiedzUsuńCo do włosów to po umuciu od biedy oblecą, najgorzej jak trzeba gdzieś iść w czapce, a potem zdjąć!!!
Zgroza co się robi na głowie, przyklepany placek nie do spuszenia, bo jeszcze naelektryzowany.
Nie cierpię czapek.
dokladnie to samo mam. jeszcze do tego uklepany nalesnik na froncie glowy tworzy fryz a la Emil z drewutni.... ludziom mowie prawde, ze czatki i kapelusze nosze TYLKO jak mam brudne wlosy i nie musze owego nakrycia zdzierac z glowy.
UsuńEwa2, ja także samo. Dlatego nie noszę czapki, ale każda kurtka obowiązkowo musi mieć kaptur i sprawa rozwiązana.
OdpowiedzUsuńKaptur nie zawsze się sprawdza i też przyklepuje, chociaz trochę mniej. Moje 5 kłaków w 7 rzędach zwichrzy i przyklepie byle co.
Usuńja tak samo, chociaż i kaptura staram się nie za często używać bo włosy mi elektryzuje!
UsuńElaja, wystarczy wziąć odrobinkę płynu antystatycznego, rozetrzeć na rękach i musnąć włosy. Stara, mandżurska metoda:)
Usuńdokaldnie tez tak mam z kapturem, a jak pada deszcz, to grzywka robi sie ulizana.
Usuńskad sie bierze plyn antystatyczny?
musiałabym w kieszeni go nosić, ten płyn! chyba, że poranne muśnięcie na cały dzień wystarczy?
Usuńi juz potem bez czapki, bo inaczej pewnie psik i czapka, psik i czapka....
UsuńOpakowana, z drogerii. To taki płyn, który dodaje się do płukania ciuchów, żeby się nie elektryzowały. Działa na włosy też. Wystarczy rozetrzeć w dłoniach kropelkę.
UsuńTrzeba celować w takie "osiedlowe", zwyczajne drogerie. Nie wiem, czy ten płyn kupi się w hipermarkiecie. On jest nieoceniony. Np. jak spódnica elektryzuje się od rajstop, też wystarczy przetrzeć nuszki onym. I w ogóle gdy ciuchy się elektryzujo, co zimą nie jest rzadkie.
Usuńdzieki. to beed ganiac po wsiowych sklepach. kazden plyn do plukania dobry jest?
UsuńMiałam taki płyn w psikadle, ale krótko działał.
UsuńOpakowana, nie, nie każdy. On się nazywa antystatyczny.
Usuństaram sie go zapamietac i wychodzi mi antypatyczny....
UsuńPowiesz pani w drogerii, że do ciuchów co się eleptryzują i już.
UsuńEwa2, czasem ratuje mnie jedwabna chusteczka, np. latem:) Człek-kobita to ma problemy, co nie?
OdpowiedzUsuńu mnie święta przechorowane, w Wigilię Zuzia, w niedzielę ja, w poniedziałek córcia :( gardło, kaszel, wysoka gorączka - niezły zajzajer bo ja rzadko łapię choroby od innych, a tu błyskawicznie :( więc siedzimy w domu, kaszlemy i zbijamy gorączkę (w porywach 39,2)
OdpowiedzUsuńEla, to my to mielismy od Berlina, a Berlinczycy wlasnie wtedy konczyli.
UsuńTesciu synusia jest aptekarzem. i raz na chyba 3 czy 4 tyg ma dyzur w weekend. jak dojechalismy w piatek, to wygladal STRASZNIE. w sobote rano szedl do swojej apteki i wrocil w niedziele na sniadanie. Nie dali mu spac. przez noc mial 24 klientow! tak circa co 20 minut. I pukali po rzeczy banalne, co na stacji benzynowej mozna kupic....jak rownie...mleko niemowlece w proszuku. I proszki od bolu glowy...rece opadli mi ze wspolczucia.
Ela - jecie - czosnek, mnijut, cytryny?
córcia tak, ja ani miodu ani czosnku nie toleruję :( muszę jutro iść na łowy, dziś przez wiatr i gorączkę nawet do apteki nie poszłam, ani do sklepu, więc powoli rezerwy się kończą
UsuńWitamina C. Taka w proszku.Duża dawka. Słowo daję że pomaga. Cała moja rodzina na tym jedzie od jesieni i nie chorujemy, jak się tylko zaczyna coś dziać to łykamy i nic się nie rozwija. NIC.
UsuńElaja, takie oddziecięce zajzajery są okropne dla staruszków. Ostatnio taki zajzajer pozbawił mnie głosu. Hierbatka z malinami, czosnek i aspiryna czy cuś...
OdpowiedzUsuńwybieram aspirynę czy cuś ;) tylko muszę jutro do apteki się wybrać, kończą się rezerwy
UsuńZ drugiej strony, doświadczenie mówi mi, że te wszystkie - yny to o kant rozbić. Trza przechorować i tyle. Szkoda wontrupki.
OdpowiedzUsuńHana, miałam to co Ty. Nie wiem czy już pisałam o olejku z drzewa herbacianego. Nie lubię zapacchu więc 2 krople na miseczkę goracej wody, wymieszać i kilka solidnych wdechów. Trzy razy dziennie. Polecam bo wyprobowałam. Polecam też przeczytać o jego działaniu. Najlepszy oryginalny australiski.
UsuńPrzyjszłam siem pochwalić, kto zgadnie czym?
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAA! Bezowo, nie może to być! Masz fotkie!!!
OdpowiedzUsuńAmamamam. Pantera za rąsię poprowadziła, jak niesfornego uczniaka i siem udało.
UsuńGratuluję. Robisz postępy. Mnie się udało wkleić fotkę, ale zupełnie nie pamiętam jak to zrobiłam.
UsuńJejku, Bezowo, jaka ładna jesteś!
UsuńBry wieczór, też mam:)))))
OdpowiedzUsuńŁał, łał i łał!
UsuńWidzę tylko modrzew i jakieś draperie(?!). Próbowałam powiększyć, ale nie chciało.
UsuńTo była araukaria a jaw jej gąszczu:) Na próbe wstawiłam. Zdjecia sie nie powiększają.
UsuńDora z dumy popękamy. Jakie my tera ważne, że ho ho
OdpowiedzUsuńTylko nie pękajcie z hukiem bo się zwierzaki przestraszą.
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńChmury, 2 stopnie, nie pada, wieje mniej.
Mam dzisiaj 2 randki ze służbą zdrowia, mam nadzieję że jakoś to będzie i przegląd techniczny będzie zaliczony.
Miłego dnia życzę.
Ewa, zdrówka i dobrych lekarzy!!!
UsuńWszyscy mają fotki - mam i ja :))))))))
OdpowiedzUsuńBrawo!
UsuńO! A to się Kury rozbuchały!
UsuńDzień dobry kurencje, u nas pikne słoneczko i od razu człekowi raźniej :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wszystkiem fotograficznym dziewczynom, znaczy się Nince, Dorze i Bezowej :)))
Hej dzień dobry, u mnie sypie i sypie i wcale nie jest przyjemnie... Tropik potwór zaczął kraść jedzenie, czego nigdy nie robił, najwyżej się darł, żeby mu dać. Za dużo sobie chłopak pozwala...
OdpowiedzUsuńA ja zaliczyłam pierwsze święta, kiedy się nie przejadłam:)))
Nie miałam z tym kłopotów, mój kot raczej nie łasuje. Tymczasem dzisiaj nakryłam kotkę jak ściągnęła mi szynkę z kanapki. Jeszcze nauczy mojego złego zachowania. On tylko poluje na zielone oliwki, te by ukradł.
UsuńMa wyrafinowane gusta:)))
UsuńDziędobry Kurniku!
OdpowiedzUsuńMiko,a to rozbisurmanił się chłopaczek! U nas głównie kotek Ryszardzik jest złodziejem,szczególnie serniczka:)
U nas od rana słońce w pełni.
Witajcie kochane Kurki.
OdpowiedzUsuńMika, my chyba tylko obydwie mamy zimę, Ty mieszkasz w górach, a ja prawie w górach. Wczoraj w nocy i dziś rano nasypało świeżego śniegu, jest ładnie dla oka, jak nie trzeba wychodzić z domu, bo wichur urywa głowy. Idę na chwilę zalec na kanapę, bo coś mnie łamie, w nocy spałam 3 godz i cza było iść do huty.
Zajrzyjcie Kury do Wyrzuty (na górze w zakładkach). Fajny portfelik jest.
OdpowiedzUsuńfajny jest, w rzeczy samej ale dla mua o jakies 40% za duzy. ja juz minimalizuje sie w te klocki.. poza tym prawie piniendzy nie mam, wiec bylby prawie nieuzywany ;)
UsuńHalo Kurki.
OdpowiedzUsuńNo to przeglad się odbył, nie do końca wszystko w najlepszym porządku. Piguł trochę do domu przyniosłam, trzeba podregulować to i owo. Źle nie jest, pompka pracuje prawidłowo.
Na jakiś czas mam spokój. Nawet długo nie czekałam, kolejki nie było, wołali do gabinetu, nikt się nie pchał. Uffff, ale i tak tego nie lubię.
Brawo ty, dzielna kobieto! Dobrze, że źle nie jest, a piguły jednak trzymają organizm w garści:)) Uściski
UsuńMam nadzieję, że nie zapomnę zażywać. Bo mi się czasem zdarza, mimo, że jedne zażywam od 10 lat.
UsuńEwo, brawo, i życzę zdrowia! Wywieś kartkę,żeby nie zapominać;)
UsuńEwa2, kup sobie pudełeczko takie. Z czasem wejdzie Ci w krew i będzie jak mycie zębów.
UsuńEwa2 - dobrze zrobic przeglad techniczny. ja to sie pcham, zbey robic, bo od razu wiem czy mam cos robic, bac sie czy zupelnie nie :)
OdpowiedzUsuńDlatego też się zmobilizowałam. Część piguł chyba mi zostanie na stałe. Zobaczymy.
UsuńEwa2, z pigułami na stałe już się zaprzyjaźniłam, to już 10 lat, a od 5-ciu doszły nowe - co zrobić? kupa kasy idzie comiesięcznie.
UsuńCzekam na nowy rok, bo potrzebuję kilka skierowań do specjalistów i na prześwietlenia.
Z pigułami jak mus, to mus. Albo, albo...
Usuńja biore piguly na cisnienie od chyba 18 czy 19 lat a na cukrzyce od chyba dwoch czy trzech. wchodzi w krew. i pigula i pamietanie o.
UsuńRozleniwiły się Kury świątecznie, czy co?
OdpowiedzUsuńPewnie się rozleniwiły, albo bilans roczny robią.
OdpowiedzUsuńChyba za mało dyscypliny. ;)
UsuńJa nie zawsze mogę,bo mąż w domu i bywa,że korzysta z komputera:)
OdpowiedzUsuńCzołgiem, melduję się. Godzina 23 wolna, więc jestem.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmurzyska brzydkie, +1, nie pada.
Miłego dnia Kurki.
Miały gości.
OdpowiedzUsuńA teraz znowu są przeziębione, chociaż dopiero co niby wyzdrowiały.
-9.
A niektóre w gosciach były:)
OdpowiedzUsuńA święta... Za szybko minęły.
Inne odsypiały...
OdpowiedzUsuńZa oknem pochmurno,ale nie pada.
Miłego dnia Kurki:))
A jeszcze inne pracowały ! ... A u nas piękne słonko, lazur i letki, muskający wietrzyk. Zefirek taki - Kacperek !
OdpowiedzUsuńA niektóre wszystko naraz!
OdpowiedzUsuńU nas też pięknie - lazur, słońce i wogle.
I u nas pięknie. Byłam na spacerze dom pracy. Wzięłam dzieciaki, żeby pozwiedzały hutę mamusi.
OdpowiedzUsuńMrozek taki tyciuchny trzyma, kałuże pazamarzane.
U mnie zima, to mam pisać? Jest biało, mrozik -4 trzyma i czekam do wiosny.
OdpowiedzUsuńŚwięta rzeczywiście za szybko przeleciały, sylwester i Nowy Rok, to jak normalna sobota i niedziela. Koniec roku goni mnie do huty codziennie, nie mam już wolnych dni, a już mi się tak strasznie nie chce pracować, czuję zmęczenie i wyczerpanie, ile można?
Bezowo, jakiś urlopik? Czy cuś?
UsuńHano, tez tej magii świat szukam, myślałam ze jej tu w Szkocji nie ma bo cala zagarnęła Polska, a tu proszę w Polsce tez z nią licho...... Ja w Wigilie sie potknęłam tak nie fortunnie ze, coś sie w plecach podziało niedobrego i polowe świąt spędziłam zgięta w pol z bólu a druga polowe leżąc plackiem. Potrawy wigilijnej nie było żadnej ale za to była u mnie z wizyta ciocia (Rucianko ta od czapki z lisa) która przyniosła ze sobą nastrój świąteczny i za to jej jestem wdzięczna :))
OdpowiedzUsuńKjujewno, bo magię wszelką generalnie zeżarła komercja i ludzka łapczywość. Nie tylko w Polszcze. Wszędy.
OdpowiedzUsuńZle, że się tak niefortunnie potknęłaś, ale za to Ciocia mogła się wykazać:)
Hej Kurki.
OdpowiedzUsuńDzień minął nie wiem kiedy, pochmurno było wiało, nie padało, +2.
Miałam iść na imprezę do mojego plastycznego klubu i mi się nie chciało, polotkowałam z koleżanką, posprzątałam, zakupy zrobiłam i tyle.
Miłego wieczoru
No to sie Ciocia przydala!
OdpowiedzUsuńswieta przechorowane u nasz. druga runda przeleciala sie po ludziach. ja sie trzymam od czasu tych dreszczy leczonych metodami chalupniczymi.
dzieci mlodsze dodom pojechaly i mi smutno.
To chodz na nowy wybieg. Posmęcimy razem.
OdpowiedzUsuń