1 listopada byłam świeżo po przeprowadzce i tonęłam w gratach, kartonach, farbach itd. W związku z tym nie byłam na cmentarzu. Była Marta, potem nagotowała żurku i przyjechała z nim wesprzeć mnie kulinarnie. Także Olesie żurek bardzo smakował.
W drugie święto wielkanocne wpadła córuś i przywiozła starej matce słoik żurku i dopiero wtedy Olesa przyznała się, że żyła w przekonaniu o tym, że żurek jest zupą, którą w dzień zmarłych ofiarowuje się znajomym i rodzinie z prośbą o modlitwę za zmarłego. Na Ukrainie daje się w tym celu kołacz, tak więc tok rozumowania Olesy był całkiem słuszny i prawidłowy. Zwłaszcza że Marta przyjechała wtedy i opowiadała, że była na cmentarzu, że zapaliła świeczki, potem ugotowała żurek i wuala. W końcu żurek i żmurek dźwiękowo leżą bardzo blisko. Po jakimś czasie dopiero Olesę z błędu wyprowadził jej własny syn. Przyznała się dopiero teraz, przy okazji wielkanocnego żurku mojej córki. Uśmiałyśmy się strasznie i jedyne skojarzenie, jakie nam w tym momencie postało w głowie, to zupa z trupa! Obawiam się, że w mojej rodzinie żurek nigdy już nie będzie żurkiem, tylko zupą z trupa!
A przy okazji malowania gratów w tzw. szopie, trafiłam na stos jakichś skryptów i książek z dziedziny hodowli bydła, a wśród nich takie perełki:
![]() |
Pedagogika z 1950 roku |
Pierwsza i idę czytać....
OdpowiedzUsuńDruga, jakies ciekawskie rzeczy to lece czytać
OdpowiedzUsuń:) Niezłe skojarzenia i pomyśleć, że z takich książek kiedyś się uczyliśmy... :)
OdpowiedzUsuńBoguśka, najlepszy jest spis treści w Pedagogice:) Masakra.
OdpowiedzUsuńU nas zupą z trupa nazywany był krupnik, a to ze względu na kolor, żurek kolorek ma podobny do krupniku, więc także może być zupą z trupa ;) W rodzinnym domu mego oćca codziennie na śniadanie gotowana była zalewajka, to taki żurek, nie wiem skąd taka nazwa i dlaczego na śniadanie i to na dodatek codziennie.
OdpowiedzUsuńTo masz Hanuś co czytać w najbliższym czasie ;)
Marija, pedagogika zwłaszcza łeb urywa, w dodatku ma nierozcięte kartki. Nikt nigdy jej nie przeczytał!
OdpowiedzUsuńJak robiłam Studium Wychowania Przedszkolnego 1982, to mieliśmy filozofię marksistowską. Był z tego egzamin, jakoś udało się zaliczyć, bez przyswajania sobie materiału ;)
OdpowiedzUsuńJak byłam w tym studium, tak mi się wydaje, próbowałam zapoznać się z pedagogiką Makarenki, mgliście coś mi tam majaczy na ten temat. To chyba było z historii wychowania.
UsuńMarija, aż mnie oczącha na myśl o autorytetach pedagogicznych typu Makarenko i jemu podobni.
OdpowiedzUsuńFolozofię marksistowską też miałam na studiach na I roku, wszyscy mieli. To był zresztą jedyny egzamin jaki oblałam. Czyż to nie jest znaczące?
Boskie znaleziska! A spis treści w Pedagogice wymiata. Z mojej dziedziny tak spektakularnie nie idzie - szeroko rozumiana biologia jako nauka podstawowa w większości opierała się poprawności politycznej niezależnie od kierunku onej polityki.
OdpowiedzUsuńPsie - teraz biologia ma taki wytrawniejszy posmaczek - wiesz - Darwin kontra nie-Darwin, rhehrehre
UsuńI gender.
UsuńSzczęście od Boga cykl Krebsa ciągle ten sam ;)
Usuńmusialam sprawdzic co to ten cykl. No dobra, jest. ale co z nim robisz?
UsuńNo jak to co? Dzieci tym męczy. Biedne one:/
UsuńNa jednej ze stron wygląda jak instrukcja robienia księżycówki. Ale tylko wygląda... no bo przecież wychowanie w duchu moralnosci komunistycznej nie pozostawia wątpliwosci, że dotyczy czego innego. Skarby PRL-u. Ale jak to się bierze w ręce to chce się szfystko wyczytać jednym rzutem, oczywiscie tylko kartkując. Ja tak mam jak mi cos w łapy wpada. No ale żeby żurek był zupą z trupa to nie ! Mój sprzeciw :) . Lubię żurek ! Zwłaszcza na "skołatane nerwy" jest doby czyli na kaca giganta. Ja z Natalią, panią z Ukrainy, która opiekowałą się moją mamą miałam taką historię. Mamie zachciało się cos słodkiego a nic w domu nie było ( to przeze mnie czyli CHPD ). No to mama wymysliła : "pani Natalio to zrobi pani kogel-mogel". Bariera językowa była tak duża ( były to początki Natalii w Polsce ), że ta zupełnie nie wiedziała co to jest. Jakies omlety mamie podsuwała a ta na złosć wszystko odstawiała jak małe dziecko i to nie to ! To nie tak ! Wracam z pracy. Jedna siedzi w jednym pokoju i płacze z bezsilnosci ( Natalia ) a druga w drugim ( ze złosci, czytaj w domysle : kogo ja zatrudniłam ! ). Łomatko ale mi się przypomniało !
OdpowiedzUsuńCiekawam, czy kręci się jeszcze kogle-mogle tylko po aby je zjeść, kiedyś był to przysmak wszystkich dzieci :)
UsuńKręcę Do gorącego piwa w razie przeziębienia.
Usuńja krece jak mnie wemnie, i dodaje plastikowej kawy. zakazany owoc taki kogiel - mogiel, bo cuker...
UsuńNigdy nie lubiłam kogla-mogla i nadal mnie oczącha.
UsuńJa z rok temu mikserkiem skręciłam, z kakałkiem, pycha. Ze spirytusikiem jeszcze lepszy. Taki deserek do dobrego filmu :). Hanu, nie wiesz co dobre. Ogórki se zmiksuj :) kiszone :)
UsuńTakie książki dostawało się w nagrodę ( skoro nie czytane ) :)
OdpowiedzUsuńTa filozofia marksistowska to był bełkot!
OdpowiedzUsuńPoemat pedagogiczny Makarenki jako może 12-13-latka czytałam z własnej i nieprzymuszonej, czytało się świetnie! Natomiast na studiach miałam ekonomię polityczną socjalizmu i kapitalizmu, książek przebrnąć się nie dało, miałam też do czynienia z Pedagogiką Godlewskiego - nie wyszłam poza wstęp, pamiętam z niego tylko, ze pedagogika jest nauką, co powtarzało się wielokrotnie ;)
OdpowiedzUsuńPonad wszelkimi żurkami jest zaś żur, choć też barwę ma raczej wypłukanej szmaty ;)
Galia Anonimia
Lilka, przypowieść o koglu-moglu smaczna:)
OdpowiedzUsuńNie wiem co o tym myśleć (o pedagogice znaczy), bo widnieje na niej podpis męża mojej ciotki M. który to mąż był bardzo ponoć oczytany i wogle i z tego co wiem, z pedagogiką nie miał nic wspólnego. To by tłumaczyło dlaczego książka jest nierozcięta. Już się tego nie dowiem, niestety.
Makarenkę też czytałam kiedyś i wcale nie było tak źle, podobało mi się, jak zbierał bezdomne dzieci i wychowywał je. Za to również wnoszę protest: dla mnie żurek to zupa życia!
OdpowiedzUsuńGorzka, w stosunku do takich, co zbierają bezdomne dzieci, o które nie ma się kto upomnieć, z punktu jestem nieufna.
UsuńJak mama zrobiła jakąś taką zupę z tego co miała )czytaj w domyśle jakaś warzywną,) czyli nie miała nazwy to na pytanie - co to za zupa? odpowiadała, ze to zupa z trupa
OdpowiedzUsuńAle tok myślenia Olesy jak najbardziej prawidłowy :)))
Wy się nie śmiejta z tych nauk, bo jak tak dalej pójdzie będą się dzieci uczyć Pedagogiki, Etyki Pisowskiej !
w każdym razie , w tym kierunku to zmierza
Sonic, nie strasz.
UsuńZanim przeczytam komentarze to czy moge zapytac, co zamierzasz robic z ksiazkami pgr-owskimi? Odkupie i bede miec na prezent dla mego brata ex-derechtora duzych pgr'ow. w latach 70tych, ale historycznie mozna spojrzec na te dziela...pedagogiki sie boje, rherhe
OdpowiedzUsuńza to zupa z trupa to i umnie chyba wejdzie do uzycia, bo historia jest wrecz histeryczna, jeszcze rechotam.
jak powiem w domku to też już na bank będzie Żmurek- zupa z trupa :P
UsuńOpakowana, nie zastanawiałam się co zrobię z książkami. Są smaczne bardzo i najpierw je sobie dokładniej przejrzę, bo nie powiem, że przeczytam. Dzisiaj je znalazłam dopiero!
UsuńGdzie Brat był derektorem?
Najsampierw kolo Wolowa, potem kolo Klodzka, potem kolo Lubania, gdzie rzadzil kilkoma pgrami w okolicy. Tam byl chyba najdluzej. Doczekal sie tam na koncu stanu przedzawalowego. zawod wyuczony - zootechnik. a mial byc historykiem....
UsuńOpakowana, to całkiem inne rewiry. We Wołowie Marta, a raczej jej mąż wtedy za kierownicą, drzewiej miała poważny wypadek samochodowy.
UsuńOpakowana, tak swoją drogą, niezła jest zupa z trupa do tłumaczenia na obce języki:)))
UsuńHanuś, tłumaczyłaś na korełański ? :))))
Usuńjuż na angielski gugiel robi niezłe jaja- soup with a corpse
korełański idzie na bogato bo robi już z tego z kilku trupów :)
raczej corpse soup or a stiff soup, zbey uzyc kolokwializmu, i to hamerykanskiego.
Usuńkorelanska zupa z trupow w liczbie mnnogiej - moze odswietna zupka, sytna.
Hana - no to o Wolowie nie mowimy, zreszta to byla jego pierwsza robota, to zadnem derechtorem nie byl a ino glownym zootechnikiem.
UsuńNauczysz się doić krówki Hanuś, może kiedyś się przyda;)
OdpowiedzUsuńFrancuzi nie lubią żurku,bardzo brzydko im się kojarzy, słyszałam od wielu osób to samo określenie. Nie będę cytować, bo zupkę tę chętnie jadam.
Święta były męczące, ale inaczej niż zwykle. Nie spędzaliśmy godzin na posiadówach przy stole i jedzeniu, ale na chodzeniu, po Lyonie i okolicach. Miło, wesoło, z dziećmi i przyjaciółmi. Kulinarnie-różnorodnie.
Tymczasem wiosna przyszła, kwitną magnolie i inne krzaczory, jest pięknie.
Kasia, to miałaś piękne święta! Chociaż bez żmurku!
Usuńto chyba jakies niedopatrzenie. w Lyonie flaki robia, to powinni i zupe z trupa.
UsuńSkojarzenie jak najbardziej prawidłowe wynikłe z nieporozumień, co nie znaczy, że mogłabym przestać lubić żurek.
OdpowiedzUsuńPedagogikę miałam też i serdecznie jej nie cierpiałam i też oblałam za pierwszym podejściem. Nie mogłam zrozumieć po co mi teorie, które się nie sprawdziły i wyszły z użycia.
Co do kulinarnych nazw to u nas była "ciecz", taka bardziej nielubiana zupa. Bo kiedyś mąż wrocił z pracy i odgrzał sobie to, co stało na kuchence. A był to wywar z jarzyn na kawałku chudego mięsa, który mial być bazą na zupę. Właściwa zupa była w lodowce. Po moim powrocie, mąż z pretensją zapytał: co to za ciecz była dzisiaj na obiad?
biedny maz...dalej rechocze!!
UsuńEwa2, ciecz mnie ucieszyła bardzo! Też wejdzie do kanonu!
UsuńEwa, mój Bezowy lepiej zrobił. Kapustę włoską w rosole bardzo lubi, a ja nie, więc gotuję mu w osobnym garnku i dopiero dodaję na talerz. Wrócił z pracy, wyjął garnek z lodówki, wrzucił zimny makaron, podgrzał i zjadł. Rosół został w lodówce.
UsuńCo swiadczy, ze jestes oszczedna i gospdarna gospodynia - rosolu starczylo na dluzej!
UsuńKrowy nigdy nie nauczyłam się doić . Ale gdym miała taki przewodnik jak ten, zamiast np. "Nauka dojenia w weekend" to z pewnoscią posiadłabym tę umiejętnosć. Ale i tak kilka dni temu zdziwko mnie wzięło, kiedy do windy wsiadła z mamą tak na oko 12-13-stolatka. Mama ( sąsiadka) mówi : jest bardzo podekscytowana ( to o córce) bo jedziemy na wies i pierwszy raz krowę z bliska zobaczy. Ha ! Ja byłam małym dziecięciem jak krowę za cycka ciągnęłam. A że mleko nie leciało, cóż. Podzieliłam się więc tylko z paniami szczerym, głębokim usmiechem :) :)
OdpowiedzUsuńLilka, no nie wiem, czy dziewczynce udało się krowę zobaczyć. Teraz krów luzem raczej nie uświadczysz, przynajmniej w Wielkopolsce, nawet na zapadłej wsi stacjonują po oborach i słońca nigdy nie widziały.
OdpowiedzUsuńinna historia językowa, opowiedziana przez syna Olesy. Otóż kiedy tenże pierwszy raz przyjechał do Polski, w Krakowie na dworcu kolejowym stanął przed okienkiem kasowym czynnym, ale pustym. Stoi i stoi, nie wie co robić, za nim stanął facet i mówi; niech pan zapuka. Syn Olesy zdziwiony - i to pomoże? U nich "pukać" znaczy...puścić bąka.
OdpowiedzUsuńCos jak jakies sekretne haslo, co nie? puknie i juz sie pojawia kasjer...
UsuńOpakowana, na ten przykład możesz stać pod czyimiś drzwiami, pukać, pukać i nic, zamknięte. Przynajmniej będziesz wiedziała dlaczego nie chcą Cię wpuścić.
UsuńMarta, zapomniałam o pukaniu:)))
OdpowiedzUsuńMarta, widziałaś "Pedagogikę"? Znalazłam ją już po Twoim wyjeździe i jest tam podpisany wujek Michał B.
OdpowiedzUsuńMarta, skocz do Psa w Swetrze, może sobie cuś wylicytujesz? Tu link: https://pieswswetrze.blogspot.com/2018/04/tusko-bazarek.html
OdpowiedzUsuńAlbo wejdź z paska po prawej tutaj, na blog Pies w Swetrze.
Hana skoczyłam i licytuje paterke. A skad wujek Michał na Pedagogice?! boszesz, ilesz to tych tajemnic rodzinnych....
UsuńJa się przyłączam do protestów części koleżanek i proszę o nie obrzydzanie mi jednej z ulubionych zupek! W ogóle jakoś tego określenia nie lubię.
OdpowiedzUsuńAle skojarzenie Olesy cudne:)
Co do lektur, to ja bym radziła się nie pozbywać, jak nasze władze przywrócą PGRy będzie jak znalazł, a notatki kierownika będą bezcenną skarbnicą wiedzy.
Mika, ale to z obrzydzaniem nie ma nic wspólnego! Ot, lingwistyczna zagwozdka!
OdpowiedzUsuńW notesiku kerownika są takie kawałki, że aż! Otworzyłam na chybił-trafił i zrobiłam zdjęcia bez zagłębiania się w temat.
To jeszcze jedna historyjka jezykowa. Otóż pracuję z dziećmi ukraińskim ukraińskimi. Tetaz z językiem polskim radzą sobie dobrze na początku tak różowo nie było. Opowiadali mi że wychowawczyni internatu powiedziała im, ze mogą pójść do sklepu a oni się zastanawiali po co ona każe om do grobu iść. Po ichniemu sklep to grób:)
OdpowiedzUsuńGarde, mnóstwo jest takich słów w obu naszych językach i nie dziwota. Np. klapa to po ichniemu paszcza, pysk. Zamknij klapę znaczy zamknij pysk:)))
OdpowiedzUsuńA skad u Ciebie w komorce taka ciekawa lektura? Mialas w rodzinie kogos, kto pracowal w pegieerach?
OdpowiedzUsuńDzieki Olesii niedlugo bedziesz dawala po ukrainsku jak autochtonka. :)))
Juz nigdy sklepowi w twarz tak samo nie popatrze...
OdpowiedzUsuńa tak to sie zgadzam z Pantera i oczekuje wynikow nauk jezykowych...
teraz rozumiem taką podświadomą niechęć mężczyzn do chodzenie do sklepów
UsuńAMP, w 98% to stare i bezwartościowe skrypty z czasu studiów mojego Taty. Przejrzałam odruchowo - książki leżą, to mus przejrzeć, nie? Tata był dyrektorem PGR.
Usuńaaa, to juz rozumiem. a moj brat zbieral gowienka gesie do pracy magisterskiej gdzies w Wielkopolsce. przyjechal (smierdzacy), zlozyl paczuszke pomocy naukowych pode drzwiami i tak sobie zalatywalo....az zabral do szkoly do laboratorium rozprawic sie z tym gnojem.
UsuńDzień dobry wiosenne. 9 stopni, słońce, na niebie trochę białych chmurek.
OdpowiedzUsuńJa zdałam po znajomości i teraz już nawet nie pamiętam jak to się nazywało, ale jakiś marksizm miało w tytule.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, tak sobie pomyślałam, jak bardzo u nas jedzenie zostało wyparte z ze zwyczajów związanych ze zmarłymi. W Meksyku nawet mają ciasteczka zaduszne, na Ukrainie kołacz, Cyganie wódkę, a u nas nic. :)
Chociaż nie, obwarzanki się sprzedaje - to mi się zawsze ze świętem zmarłych kojarzyło.
a panska skorka? nigdzie indziej jej nie widzilam jak ino wedle smentarza.
Usuńno i obrzedach dzaiadow zapomnialam.
UsuńU nas pańskiej skórki nie ma. U nas czyli w Łodzi. :D
UsuńA, dziady. Ale to ja nie pamiętam. W sensie tamtych czasów nie pamiętam.
Wyczytałam u Szymanderskiej, że w Polsce piekło się bułki zaduszne, ale już dawno się nie piecze. :)
No, ja Dziadow tez nie pamietam (moze krotka pamiec? hrehrehre), ale wydaje mi sie, ze nie tylko jadlo sie na grobach, to jeszcze zostawialo sie na pewno chleb, podrobiony badz nie i nie wiem, co jeszcze.....
Usuńa panska skorke to widzialam w Warszawie przed cmentarzem bardzo dawno temu. a moze to byl Powsin....
Co roku 1-eg liscioopada wypycham sobie kieszenie pańską skórką i tak z 5 zjadam w drodze do domu :0. Matka mi zawsze mówiła, żebym tylko na cmętarzu nie jadła bo mi zęby wypadną. :)))
UsuńRaz z mleczakiem ją wyplułam. To był ostatni mleczak.
UsuńA ja w ogóle nie wiem, co to panska skórka. Na samą nazwę mną strzącha !
UsuńFajne skojarzenie Olesy:D:D:D
OdpowiedzUsuńU nas "zupa z trupa" to teraz każda zupa gotowana na mięsie - niestety, nie da się temu zaprzeczyć. Ale kiedy byłam mała, rozumiałam to jako zupa-strupa, coś na zasadzie Jurek-ogórek, i nie wiedziałam, co to jest ta "strupa". Na dodatek kojarzyło mi się ze strupem, czyli czymś - było nie było - obrzydliwym:)
Co do książek, sama mam w domu jakieś "komunistyczne" niedobitki, część już wyrzuciłam. Ale tekst na ostatnim zdjęciu, to sama prawda, a my teraz mamy "zabawę" z wciskaniem nam określonej moralności jako uniwersalnej i odgórnie obowiązującej.
Zupa z trupa i kości do obgryzania-to była moja odpowiedź Synowi-mamo co na obiad?
OdpowiedzUsuńNa Śląsku narzeczeni noszą kołacz do kogoś zapraszanego na ślub i wesele.
Zupa z trupa i pieczone glizzzdy.
Usuńi tradycyjne kotlety z flegmy gruzlika.
UsuńJak która z Was wrażliwa, niech nie czyta, ale w dzieciństwie się mówiło: zupa z trupa, kotlet z rany, zimnym smarkiem polewany" hahaha
UsuńNo patrz, a unas było tak:
UsuńZupa z trupa, kości grzane,
rzygowiną polewane,
a na deser pół szaflika
bitej flegmy od gruźlika.
Przedszkole albo wczesna podstawówka.
Czołgiem Kureiry! Do roboty lecę!
OdpowiedzUsuńJako chloporobotnik czy urzednik czyly enetlegencja czyly tlumok?
UsuńJako chłoporobotnik.
UsuńPożyczysz mi Notatnika Kierownika? Muszę poznać te normy.
OdpowiedzUsuńJestes na roli i nie znasz? fstyt!
UsuńWidziałaś datę? Moje normy pochodzą z okresu letko późniejszego - porównać chciałam.:-)
Usuńjasne, ze widzialam.....chcesz porownac czy organizowac rolnicza trojke murarska? ;)
UsuńAgniecha, o kuniach też tam jest. Zwłaszcza o ich pętaniu w podręczniku bhp.
UsuńNo widzisz, moje konie pętają się cały czas. Muszę widzieć, o co w tym chodzi.
Usuń:) Fajne znalezisko.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj 19,5 z chmurką i wiatrem.
Kapie nam woda z rury przy kotle gazowym (co.)od dwóch dni czekamy na fachmana,znajomego dość,bo on nam zakładał instalację grzewczą. Zła jestem,bo wieczory mijają na czekaniu,i nie można pokijkować!
Serwisanci,który do tej pory do nas przyjeżdżali już nie obsługują ziemii kłodzkiej! No i jestesmy w d...
Autonomia dla ziemi kłodzkiej!
UsuńZ tych nerw Agniecho to ziemia dwa i dostala, ��
UsuńPo południu u mnie 20 stopni w cieniu, lekki wiaterek, trochę chmur, nic tylko kalorie spalać, a mnie nogi bolą i nowe buty cisną, chociaż jest nadzieja na rozchodzenie. Koty się grzeja na balkonie, a mnie się nic nie chce. Wcale mnie wiosna nie pobudziła do czynów.
OdpowiedzUsuńU nas podobnie, wlasnie widzialam prognozy na przyszly tydzien, no , bedzie lato, 24, 25 st .jak zyc
OdpowiedzUsuńza duzo te 25. 14 by zupelnie wystarczyly!
UsuńJestę Kureiry po robocie. Pomalowałam drugi raz stół, ławkę, dwa krzesła, koszyk, rusztowanie do huśtawki oraz oczyściłam z Olesą dach nad antrejką, na którym rosły skrzypy, widłaki, mchy i paprocie, a nawet drzewka (w rynnach). Potem musiałyśmy posprzątać cały ten syf. Teraz tylko zmyję z siebie farbę i inne porosty. Jutro się wysieknę i pójdę z Martą na wystawę "Beksiński nieznany" w Starym Browarze. Znaczy się przerwa w robotach. Ciepło bardzo wprawdzie, ale chyba będzie deszcz.
OdpowiedzUsuńOlesa mnie zapytała, czy kupiłam dzisiaj jakąś farbę:)))
Nie kupiłam.
Tez chcialam zapytac, hrehrehr
UsuńZarąbiaste książki :)) Szczególnie poradnik dyrektora. Słuszne rocznice wykazane, ale fazy Księżyca też ...
OdpowiedzUsuńCo do pedagogiki, czy marksizmu, to byłam chyba ostatnim rocznikiem, który coś takiego miał. W sumie ekonomię polityczną mieliśmy z fajną babką z Akademii Ekonomicznej, która postawiła naonczas na dowolność, gdyż albowiem był to czas przełomu, stare już odchodziło, a rozbuchany i dziki kapitalizm dopiero nadchodził.
Te dzisiaj trochę prac porządkowych na balkonie zrobiłam. Oczywiście, kiedy zaczęlam zamiatać jakieś zeschniete listki i badylki, to zaczął wiać silny wiatr. Zawsze tak jest.
Jeszcze trochę i do spania czas, nie mam sił na dłuższe siedzenie,kotu już śpi.
Lidka, codziennie mówię sobie, że położę się wcześnie spać, bo mnie morzy. I ląduję w łóżku o 1.00. A rano nie mogę się zwlec. I tak w kółko.
OdpowiedzUsuńO matko, o pierwszej .... w życiu nie dałabym rady funkcjonować w ten sposób. A poza tym, jak się ociągamy, to kot nas zagania do łóżka koło 23 :)) i niedajbuk, żeby się jedno położyło! Stado razem się kładzie, będzie chodził, miauczał, łasił się,aż wszystkich nie położy spać.
Usuńowczarek z niego jak tak zagania i zagarnia.
UsuńLidka, fajnie masz. Czajnik mnie nie zagania, po prostu włazi do łóżka i śpi, ale za to budzi mnie ok. 4 rano regularnie od 5 lat...
OdpowiedzUsuńTo masz jakąś regularność, bo nasz kotu budzi nas o różnych porach nocy, ostatnio koło szóstej. Czyli nieźle ;)
UsuńAle o drugiej też bywało.
Kociambry jedne :)))
Ja się budzę niezależnie od wszystkiego za 10 szósta. Czas zmienili i nic to nie pomogło. Tylko pierwszego dnia po zmianie czasu do 7 pociągnęłam. Nawet czasem melisę popijam i tylko nie wiem jak jej powiedzieć, tej melisie, że mi chodzi o długosć snu a nie o zasypianie :)
UsuńMoja Beza zagania mnie do łóżka, tak po 1-szej. Chodzi, miauczy i prowadzi do pokoju, bo wie, że będzie masażyk brzucha. Rano mnie absolutnie nie budzi, śpi tyle ile ja, czyli czasem do południa. Kiziunia budziła, wskakiwała na klatę jak zadzwonił budzik.
OdpowiedzUsuńPiękne znaleziska:)
OdpowiedzUsuńEch, było się przytulać jeszcze na pięć minut do kota? Zaspałam sobie, w nocy kiepsko spałam.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, ciepło 10 stopni, chmury, nie pada, trochę wieje.
Miłego piątku.
Dzień dobry. Pogoda bez wiekszych zmian,czyli ładnie.
OdpowiedzUsuńDobrego piątku.
Dziedobry!
OdpowiedzUsuńco tu tak cicho? wszystkie Kury:
a. spiom?
b. pracujom?
c. siedzom na gumnie?
d. nie wiedza co robic?
e. myslom intensywnie o bazarkach/licytujo i gryzo pazury zeby wygrac (Pies w Swetrze i Gosianka)?
f. siedzom w szafie, wywalajom zimowe szmaty a upychajom kolanem letnie?
g. wyjechaly na Hawaje beze mnie?
h. nie robiom nic, bo im sie nie chce palcem ani du.... ruszyc?
i. malujom mebelki?
Elo z rana :)! Analizujo :). Słowo, które najczęsciej pada od czasu jak tu i do rzon Stefana regurarnie zaglądam to ...? Kto zgadnie ?
UsuńKrysiu - tańczom:))) W czwartki uprawiam hobbystycznie taniec towarzyski, wczoraj była salsa - super, miałam okazję potańczyć z trenerem, jako że mój mąż wybył był aż do Dębicy:))) Mój mąż, Jacek, tańczy bardzo dobrze, ale co trener - to trener - zawodowiec:D:D:D
UsuńSłowo... Dzień dobry? Albo Kury?
Usuńno dobra..., nie doprecyzowałam, poza przywitaniami, zwrotami grzecznosciowymi. Kura jest w nazwie tutejszej społecznosci ( więc może naturalnie się pojawiać ) a mi chodzi o słowo używane w postach :) do opisów sytuacji :)
UsuńWow, Ninko, nie wiedziałam,ze Ty tańcująca kurka jesteś.
UsuńDora, amatorsko, bardzo amatorsko :)
Usuńj.robiły i tera zmęczone,Opakowano.Wróciłam z oszona ledwo żywa,chyba pogoda się zmieni.W ogrodzie roboty co niemiara.
UsuńHawaje to amerykańska wiocha,goronc,drewniane słupy elektryfikacyjne,wąskie serpentyny nad oceanem,chatki na kurzej nóżce,dzielnica bogaczów też nie powala.Strach się napić soku w przydrożnych punktach,bo się wszystko lepi i pełno muchów.Osobiście nie byłam,ale stary mi zrelacjonował.Hotele ok,popija się drinki w basenie,ale nie brać parteru i bungalowów,bo jaszczurki i żyjątka;)
Hanna
Hanna - i tak bym pojechala, bo mam slabosc do wulkanow i wogle tamtych okolic (ladne plaze). nie na zawsze pojechala, ale na troszke. drewniane slupy znam dobrze z innych czesci swiata. Jaszczurki (gekony) z nami w domu mieszkaly. zyjatka (np skorpiony) wlazily dodom, jak szlo na deszcz.
UsuńTo słowo to : g u m n o :). Też doceniam. A jak brzmi !!!!
UsuńOpakowana,na chwilę to może też bym pojechała, ale za daleko,24h lotu.Przesiadki w Apsterdamie,L.A.,póżniej jeszcze na wyspę.A wiesz,że j.hawajski posiada tylko 8 spółgłosek i 5 samogłosek?;)
UsuńHanna
o samogloskach i spolgloskach wiedzialam i wiem i mi sie strasznie to podoba.
Usuńja ten lot bym porozbijala na kawalki wakacji tez....
Lilka, i jeszcze hrehrehre!
Usuńjeszcze jest pare innych, ale dzies tam siedzo w pomrokach historii (histerii?)
Usuńj. wychodzą z domu i nie wiedzą co na siebie włożyć żeby yło w sam raz...:-)
OdpowiedzUsuńOpakowano droga,wtałam rano, poodkurzałam mieszkanie (codzienna czynność), zmierzyłam cukier i sie wkurzyłam , bo dzisiaj było 118 ,kurde jego mać, na tym wkur..ie zjadłam małe śniadanie.nastepnie opieprzyłam meza,bo mnie wkurzył, załatwiłam tel. do innego faceta-naprawiacza,bo ten co obiecuje,to juz 4 dzien go nie ma a z pieca kapie,a dzi lecą,nie ma czasu na przestoje!
OdpowiedzUsuńnastepnie polatałam na stych i z powtrotem kilka razy,bo znosiłam kwiaty na balkon.Podlała kwiaty. Usiadłam na chwilkę i pogadałam z koleżusią amerykanską. No i juz była pora zeby szykowac obiad.Dzisiaj wczorajszy ryz brazowy, mielone malutkie kotlety z papryką i do tego sos z malutkich pieczarek i cebuli.
No i to wszystko.zaraz zagniotę kruche 9z mak owsianej,jaglanej i gryczanej) z ksylitolem, na szarlotkę.
Po południu jest plan pojechać na wioskę ,oszacować co jest do ogarnięcia.
Witajcie. Właśnie wróciłam z huty i zasiadłam z kawką i zarąbiście słodką chałwą przed lapkiem. Rano u nas padał deszcz, teraz nie pada i jest 9 stopni.
OdpowiedzUsuńDziewczyny jestem w szoku. W środę niedaleko mego osiedla TIR wciągnął pod naczepę 18-letnia rowerzystkę, zginęła na miejscu, jutro pogrzeb.
:(:(:( I jedź tu na rowerze drogą publiczną...
UsuńNinko, ona jechała chodnikiem z wydzieloną ścieżką rowerową, a on na zakręcie w boczną drogę, chciał ją wyprzedzić.
UsuńJezu...
Usuńo matko......
UsuńWstałam. Ogarłam się, włos utrefiłam. Pojechałam na wystawę "Beksiński nieznany". A robota czeka. Teraz pojadę po ziemię, bo Olesa zamierza obsiewać nie wiem co i nie wiem gdzie. A robota czeka...
OdpowiedzUsuńBeksiński, mój ziomal z Sanoka. Na jego obrazach kompletnie się nie znam, one mnie przerażają.
UsuńAle jest parę bardziej spokojnych. Byłam rok temu w Muzeum.
UsuńOn do mnie nie przemawia i tez sie go boje...
UsuńOpakowana, coś Ty, nie może nie przemawiać. Choćby to, że się boisz to już jest przemawianie. Boscha też można się przestraszyć. I grafik Goi.
Usuńno racja...a Boscha barrrrdzo lubie.
UsuńHanu, Olesa powinna w ten weekend mieć swięta to dzie ją do roboty zaganiasz !!!? :) :)
OdpowiedzUsuńLilka, sama mnie molestowała o tę ziemię, to i mam z głowy. To nie robota. Tylko pomogła mi w załadunku!
OdpowiedzUsuńMalarstwa Beksińskiego tu nie było, tylko zdjęcia i grafika komputerowa. I jego rysunki począwszy od zrobionego w wieku 1 roku i 8 miesięcy, potem w wieku 2 lat, 3 itd. To robi wrażenie. Od pierwszej kreski widać ten gen, coś niesamowitego. Zobaczyłyśmy i wysłuchałyśmy wywiadu, popłynęłyśmy wirtualnie z okularami 3D w jego obrazy. Był też przejmujący film o Tomku Beksińskim i nagranie ostatniego jego programu Trójki, w którym żegnał się z Trójką i ze światem - jak się okazało. Robi wrażenie. Obrazy Beksińskiego też mnie trochę przerażają, ale doceniam kunszt malarski.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobały zdjęćia Beksińskiego, grafiki też widziałam. Obrazy mi się podobają, ale w domu bym nie powiesiła, są zbyt mroczne. Dziwnie jemu w duszy grało skoro tak malował.
UsuńOn sam był zdziwiony,że się jego obrazy tak wypromowały.W latach komuny to były zawrotne sumy.Mnie się tylko jedna grafika podobała,jakiś delikatny akt.
UsuńHanna
Ewa2, na zdjęciach bardzo wyraźnie widać jak ewoluowała jego wyobraźnia. Najstarsze zdjęcia to po prostu genialne ujęcia, a im dalej, tym więcej reżyserii, ustawień, scenografii i udziwnień.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że Beksiński był co najmniej autystyczny. Charakterystyczne - nie znosił, bał sie dotyku. Na wystawie - zdjęcia jego obrazów malowanych przed ukończeniem 16 roku życia, w tym portretów i autoportretów - niesamowite. Dla mnie jego malarstwo jest przerażające, porażające i genialne. Musze do Sanoka. A przy tym ta jego zwyczajność w mówieniu i wygladzie. On nie musiał wiązać sobie apaszek i kucyków. On To miał, nie musiał udowadniać na zewnątrz że ma cos w środku.
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę Grzebałkowskiej (nomen omen?) "Portret podwójny", dobra lektura, chociaż też mroczna, no i postać Tomka. Relacje ojciec-syn są znamienne.
UsuńCześć Kurencje!
OdpowiedzUsuńU nas skromne -4, ale słońce wychodzi i w ogóle jest pięknie. Krzyż ciągle nie w porządku, ale co dzień trochę lepiej. Wczoraj odważyłam się coś podziałać w ogródku, małe ciach ciach sekatorem, i przeżyłam. Lubię się przejść po ogrodzie, za względu na krótką pamięć nigdy nie pamiętam, co i gdzie posadziłam, i wczoraj np. odkryłam przepiękne kwitnące przylaszczki. Niespodzianka! Oczywiście sama je sadziłam, rok temu. I czosnek niedźwiedzi wychodzi, i podagrycznik już osiągnął fazę jadalną. Ach, cuda, cuda!
To jest Kurnik??? Jest 8:15 a Rabarbara nawet nie zapiała ani inna Kura Poranna!
UsuńU nas jeszcze zielenina nie szaleje,podagrycznika nie zauważyłam,dopiero pewnie wyłazi z ziemi.
Usuńja tam przed siodma wstalam, ale zaczelam czytac bardzo ciekawa ksiazke o mafii i tak mie wcionguo, ze mi zmarzly nogi.
UsuńMam nadzieje, ze wczesnoporanna Rabarbara nie lezy dzies pode krzakiem i pojekuje...
Od wczoraj wieczorem?
UsuńA kto ja tam wji....
UsuńTak sobie mysle, ze pojechala do Wwy....
UsuńSpóźniona kura gdacze dzień dobry. Piękny dzień się zaczął, słońce, niebo błękitne, 5 stopni. Pogodnej i miłej soboty Wam życzę.
OdpowiedzUsuńDzień dobry,słonce ,błękit nieba,zbieramy manele i jedziemy na wioskę,bedzie ognisko i pieczonymi kartoflami na obiad. Noc była chłodna,wiec poranek też jeszcze rzeźki.
OdpowiedzUsuńBawcie sie dobrze, a grzbietow nie polamcie przy robotach polowych!
UsuńCudownie jest,aż chce się żyć.Chuop pracuje w ogrodzie,ja siem jeszcze krzątam w kuchni.Och Dora...ognisko z kartofelkami,mmmm....
UsuńAle ja też obiadek dziś dobry robię,może nazbyt mączny,ale..Mianowicie upiekłam muffiny z jabłuszkiem,teraz wstawiłam lazanię własnoręcznie zrobioną,łącznie z płatami z orkiszowej mąki.
Miłego weekendu,Kury.
Hanna
Dzięki, Opakowano:) Dalismy rade,aczkolwiek gnaty mnie bolą.Mus jeszcze jechać,bo nie dałam rady obrobic całosci.
UsuńOgnisko było, wszystko zgodnie z planem.
Witajcie. Błękit, słońce i już 12 stopni. Dopiero wstałyśmy z Bezą, ale zaraza z rana szalała, zerwała mi firankę z drzwi balkonowych i podziabała pazurami.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! U nasz lato. Idę kończyć roboty polowe i będę skrobać drzwi wejściowe. Chyba że mi przejdzie:)
OdpowiedzUsuńNie pisałam o tym wcześniej, bo finał był dopiero dzisiaj. Dostałam od najstarszych wnucząt opłacone hybrydowe pazury. Dopiero dzisiaj udało się pójść bo chciałam z córką. No i mam zrobione. Jak się umawiałam to było zimno czyli trochę dzień zmarnowany bo jednak trochę trwa. Ładnie wygląda, ale mi szkoda było czasu i pięknej pogody.
OdpowiedzUsuńJest 17 stopni, niebo bez chmurki, na piechotę niewiele uszłam bo mnie elegancki but uwierał.
Miłego popołudnia.
aco to hybrydowe pazury? Z hybryd?
Usuńmowi to baba, ktora zawsze miala i ma fatalne, brzydkie pazury.
Aj, aj najpierw mi opiłowala potem szlifowała, podkład, lakieru dwie warstwy i jeszcze na wierzch jeden bezbarwny. Każdą warstwę utwardza się pod sopecjalna lampą i na dwa tygodnie ma się spokój. Prawdopodobnie o dwoch tygodniach będę miało kolorku dosyć, bo ja lubiłam sobie zmieniać. A teraz mam oczo...ą czerwień.
UsuńPrzepraszam za literówki ale już nie chce mi sie zmieniać.
Usuńa dzie masz te literowki?
UsuńPazureiry z hybrydów kuszą mnie od dawna, ale jak z nimi malować ściany? Jak na gumnie robić?
Usuńa mnie by szkoda było pazureirów, bo to szlifowanie itp. nie,nie,
UsuńDlatego już więcej nie będę robić. Na dodatek tego nie można samemu ściągnąć tylko trzeba u kosmetyczki.
Usuńuo matku bosku...betonowe na super gluta sie trzymajo?
UsuńWstawajcie Kury, piękne słońce i bez wiatru.
UsuńCo się tyczy paznokci,to nie maluję i przestałam chodzić na pedicure,zaczęłam się brzydzić tego zabiegu.Teraz po zimie stosuję olejek herbaciany,który odkaża stopy,skóra staje się gładziutka.
Hanna
dziędobry :) U nas lato z lazurem nieprzeniknionym. Dziś w sweterku latałam :) no, i czas moskitiery wstawiać, bo dwa komary utłukłam w domu.... książki fajne. pooglądać można z ciekawości. A to o etyce komunistycznej - to masakra. Jak pomyślę, że tego gówna trzeba się było uczyć, to mną trzącha. ... Choć w zasadzie lekko zmienić tytuł, i jak nic nada się dla dzisiejszej władzy. Równo z tego czerpią.
OdpowiedzUsuńEwa - akurat mialam te rozne arksistowskie i komunistyczne i za cholere nie poamietam, zebym kiedykolwiek sie tego UCZYLA....a zaliczenia byly i egzaminy tez...czary mary czy jak?
UsuńNiedzielne dzień dobry. Pogoda piękna, słoneczko i 10 stopni. Niech Wam miło upłynie dzień.
OdpowiedzUsuńCześć Kury przy niedzieli.
OdpowiedzUsuńU nas słońce świeci, wszystkie kurze( takie nieżywe ) widać w tym skośnym świetle. Brrr. Na szczęście tylko w domu. Na dworze jest czyściej.
Wczoraj cięłam i paliłam, jak jaki "barbarzyńca w ogrodzie", a dziś będzie cd.
Ach sekator mały i duży, ach taczka, zapałki i gazeta, ach szczęście!
Przy okazji, Drogie Drobie, czy Orszulka zamknęła swój blog? Niestety nie należę do wybranych wpuszczonych. Może która coś wie?
czy to znaczy, ze dzis urzadzisz martwo nature z wedzidlem? czy labirynt (nie) nad morzem? do wszystkich trzech wracam i wracam, co mnie sie nie zdarza wlasciwie...
Usuńz tego, co wiem, to nie zamknela.
dziedobry!!!
Dziś dalej gwałcę ogrody. Dziędobry ci!
UsuńOpakowano, czy mi się dobrze zdaje, że jesteś wielbicielką skarpet nie od pary?
UsuńPalketki nosze jedynie nie od pary. jak nie mam wyjscia, to cierpie....
UsuńA znasz "Many mornings"?
UsuńDzien dobry, dzisiaj słonce za mocną chmurką,zatem 16 st ponoc, sie obaczy,zaraz wychodzimy.Rodzina sie zbuntowała i nie chcą na wioskę,ale moze to i dobrze, bo znów tarzałabym się w ziemi,i nie mogłabym sie wyprostowac.zatem dzisiaj pochodzimy tylko w innych krajobrazach.
OdpowiedzUsuńDobrej niedzieli.
dzień dobry, u nas póki co niebo bez chmur, 18 st na termometrze w cieniu, kaloryfery z rana się wyłączyły, idzie żyć ;) miłej niedzieli wszystkim :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry w południe. Jest 22 st. w cieniu, słonecznie z błękitem nieba.
OdpowiedzUsuńWspaniałej niedzieli Wszystkim życzę.
Dzień dobry, Kurki!
OdpowiedzUsuńSłonecznie, przyjemnie cieplutko, więc na balkonie będzie można dłużej posiedzieć. Koty już się wylegują, mam nadzieję, że znajdzie się dla mnie trochę miejsca;)
Miłego dnia!
23 stopnie i słońce na błękitnym niebie. Spacer zaliczony, jeszcze bym posiedziała "na przyzbie", muszę jednak zadowolić się balkonem.
OdpowiedzUsuńI u mnie było przepięknie i cieplutko. Zawiozłam Olesę do cerkwii, wszak dzisiaj prawosławna Wielkanoc. Okazało się jednak, że pozmieniali godziny i Olesa pocałowała klamkę. Pojechałyśmy więc do córusia na śniadanie, jadąc nazad chciałyśmy wejść do Palmiarni, ale kolejka sięgała bramy parku. Sklepy pozamykane i chyba wszyscy polecieli właśnie tam. W końcu w Palmiarni też można coś kupić, jakieś gustowne pamiątki. Potem przyjechała Marta z flaszeczką vinho verde, a że sama pić nie mogła, to musiałyśmy załatwić sprawę we dwie z Olesą. Olesa poszła spać, hrehre, a mnie nie dawała spokoju zielona i niebieska farba, którą nabyłam. No to wymięszałam ją, wyszedł przepiękny turkus, to pomalowałam parę rzeczy. Teraz jest burza i pada deszcz. Ot i po niedzieli.
OdpowiedzUsuńŚpiom?
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam, gdzie one sobie poszły?
UsuńJa niusiałam męzusia.Znaczy herbatka zdrowotna, nasmarowałam maścią, może przespi dobrze noc.
UsuńAgniecha, musi w telewizorze jakiś fajowski serial:)
OdpowiedzUsuńnieeee, nie serial, tylko gotujące dzieciaki :)
OdpowiedzUsuńMatkubosku, Felka, jakie dzieciaki? Twoje?
UsuńTo nie byłoby takie głupie, bo mój synuś gotuje lepiej ode mnie :), ale oglądam Masterchefa juniora. Te smarkate (10-12 lat) sa niesamowite!!!
UsuńFelka, i nie zmanierowane? Coś jak dziecięce pary taneczne?
UsuńNigdzie nie poszły. Smutaśne są, to siedzą cicho, coby atmosfery nie zatruwać;/
OdpowiedzUsuńKsan, czemuż smutnaś? Może rozweselim?
UsuńTak mnie najszło:/ i nie tylko dlatego, że jutro znowu będą robić mi kłujki.
UsuńHanuś, rozweselajcie, nie żałujcie! Bardzo prosim!
Ksan, dowiedziałam się od Olesy, że u niech mawia się, że Hucuł to też Ukrainiec, tylko bardziej dziki:)))
UsuńAlbo pytają Hucuła, który mieszka w bardzo prymitywnych warunkach, bez łazienki i tzw. wygód, gdzie się myje i załatwia potrzeby fizjologiczne. On na to, że a, nad potokiem, w lesie... No a zimą? Eeee, ile tam tej zimy...
UsuńKsan; kobita do chłopa swego - co tak siedzisz i siedzisz, ruszyłbyś sie wreszcie. wczoraj siedziałes i dzisiaj siedzisz. No bo wczoraj nie skończyłem - on na to.
UsuńWszyscy mówią chudniesz w oczach, a wolalabym w d..ie
Usuńtaki żarcik
Hano, MartoM, dzięki:)) Jest mi już ciut lepiej, ale może być jeszcze bardziej więc...;):)
UsuńHelou wieczorne.U nas bylo 18 st ale wiatr porzadny.J.cierpi, bo boli go gardlo juz ktorys dzien i meczy go katar
OdpowiedzUsuńEee tam serial, na sprzątanie mnie wzięło bo mi się wczoraj nie chciało. Stare papierzyska wyrzuciłam, trochę posegregowałam, ale nie cierpię takiej roboty.
OdpowiedzUsuńTeraz jeszcze 15 stopni, koty się grzały na balkonie, potem rywalizowały o kolanka, jakby nie mogły razem.
Miłego wieczoru.
A u nas na zmianę słońce i deszcz, a nawet równocześnie. I pierwsza tęcza. I pierwszy bocian.
Usuń