czwartek, 7 lutego 2019

Kobieto, puchu marny...

Dziś - dla odmiany - pogadajmy nie o duszy, a o ciele (pośrednio).
Lubię otóż odjechane ciuchy, zawsze lubiłam. Dawno temu, jeśli nie umiało się szyć, było o nie bardzo trudno, o wszystko zresztą było trudno, a i noszenie czegoś choćby trochę odlotowego wzbudzało sensację na ulicy.  Nie wiem skąd wzięło mi się to upodobanie, nigdy nie miałam zamiaru nikogo szokować, ale zawsze siedział we mnie jakiś rodzaj buntu, przekory, nie wiem jak to nazwać. Już jako małe dziecko - na tyle małe, że tego nie pamiętam - urządzałam ponoć dantejskie sceny przy ubieraniu.
Jako młoda dziewczyna parę ciuchów przywiozłam sobie z Francji, jednak największą uwagę przyciągało kolorowe, meksykańskie poncho. Wtedy u nas o poncho nikt nie słyszał. Nosiłam je latami, aż ze mnie spadło. Potem szyłam sobie (nie umiejąc szyć) sukienki z prześcieradeł, takie z kimonowymi rękawami. Byłam szalenie awangardowa, nikt nie wiedział, że ja tylko takie umiałam wyciąć i zszyć. Naszywałam na te sukienki kolorowe aplikacje. Miałam dwie, pomarańczową i żółtą, bo takie miałam prześcieradła jakimś cudem upolowane - zaczęły się wtedy pojawiać kolorowe pościele. Mam dwa takie prześcieradła do dzisiaj, są nie do zdarcia. Sukienki oczywiście zanosiłam na śmierć.
Na drutach też dziergać nie potrafię - tylko prawo/lewo, a jednak udziergałam sobie i Marcie ogromne poncho z kolorowych resztek. Było olbrzymie, dość grube i prawie do ziemi i ono dopiero wzbudzało sensację! Do tego stopnia, że syn MM prosił ją, żeby przychodząc po niego do szkoły nie zakładała go.
Właściwie dopiero teraz można poszaleć z ciuchami. Aktualne trendy i swoboda panujące w tej dziedzinie bardzo mi odpowiadają. Można założyć na siebie wszystko. Niewiele, zgoła nic, jest w stanie zaszokować kogokolwiek.
Nie mam większych oporów, aczkolwiek nie myślcie sobie, że nic, tylko kombinuję, co by tu odjechanego na siebie włożyć. Aż tak ekstrawagancka nie jestem i nie zawsze mi się chce. Kocham zwłaszcza odjechane spodnie i takież torebusie. Butami też nie pogardzę, chociaż odjechanych nie mam, bo o nie akurat u nas trudno. Ale noszę buty określonego typu, najlepiej na grubym, równym spodzie, nigdy płaskie!
Nie rozumiem jednego. Jest masa kobiet, które w okolicach 50/60+ zaczynają ubierać się jak własne prababcie twierdząc, że w "tym" wieku to, czy tamto nie wypada. I nie chodzi im o dekolt do pasa lub mini spódniczkę, tylko np. o kolor. Bukbroń, nie może być zbyt wyrazisty. Dlaczego, pytam grzecznie??? Co jest nieprzyzwoitego w kolorze np. czerwonym lub fuksjowym? Właśnie takie panie, zlewające się z otoczeniem, gapią się z dezaprobatą na moje portki i fuksjową torebusię oraz takiż szal i ust pąkowie.
Popatrzcie na zimową ulicę (latem to jeszcze pół biedy), masakra!
Pokażę Wam moje najbardziej odjechane spodnie z krokiem w okolicy kostek, przez co wyglądają w zasadzie jak spódnica (normalne też noszę, żeby nie było!). Gdzieś po drodze wspomniałam w komentarzach o tym, jak pewne spodnie są jednocześnie bluzką. Da się spodnie zdjąć przez głowę? Da się!
Trudno zrobić im zdjęcie, bo czarne:
Tutaj dziura w kroku (za przeproszeniem Państwa) na głowę oraz zdobienia w postaci frodkowych kudłów. Poznaję po skręcie:
A to już bluza. Byłam w niej na weselu syna KolKi. Do tego miałam jasnoszare, cienkie spodnie (też nieco odlotowe):
Kolejny przyodziewek. Myślicie, że to spódnica? A nie, to też spodzień:

A dzisiaj wyszperałam w lumpeksie cud urody nowiutkie fiuterko! Za całe 16 zeta:

I jeszcze chciałabym pokazać obrazek, który przeznaczyłam na bazarek dla kotów Gosianki. Bazarek za kilka dni! To akryl na płycie, 30 x 24 cm:

I Czajniczek, bo piękny:



249 komentarzy:

  1. Wow, wow, wow! Najpierw podiuma a zaraz czytanko!

    OdpowiedzUsuń
  2. łomatko o ciuchach jest.....#jacieniemoge ( żeby zacytować ostatniego, tfuuu klasyka)

    OdpowiedzUsuń
  3. a dzieeee odlotowa koluszka lydera? Dla mię?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nigdy nie lubilam sie wyrozniac, choc troche szylam i niezle robilam na drutach, wiec mialam rzeczy unikatowe, ale nie odjechane. No a jesli chodzi o kolory, to lubie wszystkie, pod warunkiem jednako, ze sa czarne, no ewentualnie szare.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMP, lubię czerń i noszę dużo, ale ubarwiam dodatkami.

      Usuń
    2. Jak mam lepszy humor, to tez, ale na codzien nie.

      Usuń
    3. Ty Anna Maria, widziałamTwoje zdjęcia z młodości, wyróżniałaś się nawet w worku po ziemniakach, mianowicie urodą. Więc ciuchami już nie musiałaś. :-)))

      Usuń
  5. A zatem, jestem wiekowo ++, ale nie znoszę ponurych ciuchów. Ubieram kwiatki i groszki. A ciuchy kupuję sobie "for young ladies". Lady wszak jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Felka, mnie odrzucają wszechobecne na ulicy szarości i brązy. Niechby to czerń chociaż była, jest bardziej wyrazista. Osobiście nie przepadam za wzorzystymi tkaninami. Wolę jednolitość w kolorze.

      Usuń
    2. A ja i to i to, a najlepiej jak jest granatowe....

      Usuń
    3. Bo Ty Opakowana taka renesansowa jesteś ......... Rabarbara

      Usuń
    4. ze niby granatowa? hrehher

      Usuń
    5. A ja ostatnio w szarościach i brązach, ale nie powiedziałabym, że nudnie wyglądam.

      Usuń
    6. Oooo, szarość z brązem to ma smaczek !!!! I jak tak popatrzyłam Agniecha na Twoje zdjęcie z myszatym konikiem to Ty nigdy nudno nie będziesz wyglądać :))))!
      Rabarbara

      Usuń
  6. Eeee, dopiero co zaglądałam i nic nie było. A teraz podium mi umknęło.
    Fajnie, że o ciuchach, tylko ze ja jestem konserwatystka. Szerzej napiszę później.

    OdpowiedzUsuń
  7. A dlaczego dopiero mnie powiadomiło?

    OdpowiedzUsuń
  8. Bezowa, do Ciebie najdalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czajnik jest niemożliwie urodziwy i charakterny :)))). Nooo, na ten obrazek to już zasadzajo się niektóre, już w blokach startowych siedzo od wczoraj. Będzie pot, krew, łzy, zgrzytanie zębami, oczopląs, brak łaknienia, szczękościsk i tyłozgięcie podczas licytacji :). Hana jedzie na fejmie na każdej edycji bazarku a jej prace przyciągają najodważniejszych i tylko z baną bejmów. Jesuuu jak ja nienawidzę w ciuchach "rzeźbić" :(. Ale popatrzeć na "odlot" a i owszem, lubię. Sama jestem nieogar w te klocki :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilka No co Ty !!? A cudny kombizenon krówki ?!?!? Odjazd że och !!!!! Rabarbara

      Usuń
    2. Rabarbara, Aaaaa !!! Wygupy a i owszem !

      Usuń
  10. Powiem krótko - przyjade i futerko Ci czyli Tobie Hano zabiere. Nie mogę się tak skręcać z zazdrości bo to absorbujące i przeszkadza. Z kolorów odjechanych to ostatnio nabyłam cudnie żółty szaliczek i jeszcze cudniej żółtą lnianą sukienkę. Opakowana poświadczy, że odjechane bo widziała. Barabara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rabarbaro, ach! Len! Dla lnu jestem gotowa na wiele, ale fiuterka nie oddam!

      Usuń
    2. Poswiadczam. i do tego R. jest dobrze wew zoltym!

      ja len kolekcjonuje...znaczy wydalam nieco porteczek, ale tez mam zadolowane tkaniny lnianne i lnianno - bawelnianne, jeden, japonski jest wew wazki...beda porteczki.
      I se zasadzam na uszycie sukienki przynajmniej jednej ze strony https://www.tessuti-shop.com/collections/digital-download-pattern-dresses . Mam chyba dwa wykroje....

      Usuń
    3. Hana, nie zakładałam dobrej woli ;), napisałam wyraźnie - zabiere. A ze spraw poważnych - jak nie jestem fb to na bazarek się nie dostanę ? Czy jest jakaś opcja dla bezpartyjnych ? Barbara

      Usuń
    4. nie ma, Rabarbaro. Nawet z umyslnym nie dasz rady...

      Usuń
    5. fakt, futro odlotowe
      w ogóle mnie wkurzacie, Mnemo kupiła serwis za 100 zł warty 1000 zł, Ty futro za darmochę, Dora jakieś lampki
      ja kilka razy byłam, nigdy nic nie upolowałam
      ciuchy odlotowe lubię, buty też

      Usuń
    6. żywe futro też odlotowe :)

      Usuń
    7. Sonic na pocieszenie powiem Ci,ze moja lampka ładna,ale tylko tyle,to lata powojenne;)

      Usuń
    8. Opakowana, w żółtym chyba każdemu ładnie, mnie też! I w takim intensywnym niebieskim, bliżej granatu, z kroplą filutu. U nas na wsi mówio na ten kolor modrakowy.
      Granatowy wielbię na kimś. Sama go zupełnie nie czuję.

      Usuń
    9. Nie przypominam sobie bym miała chociaz jeden zółty ciuch!

      Usuń
    10. Ja mam zolciutka, jak kanarek, kurteczke buklowata, dla mnie akurat na teraz.

      Usuń
    11. Mam żółte portki, ale oczywiście leżą, bo muszę skrócić.

      Usuń
    12. Sonic, w takich miejscach się nie bywa KILKA razy. Tam się bywa często. Na tym polega polowanie.

      Usuń
    13. Rabarbaro, myślisz, że Ty sobie postanowisz, a ja oddam bez walki?

      Usuń
    14. Podziwiam osoby noszace zolty i dobrze w nim wygladajace! ja nie z/nosze, poza takim zoltopomaranczowym, ale to juz jest bardziej jasny pomarancz. Pomaranczowy za to uwielbiam! I zestawienie różu z pomaranczem:D plus moze byc do tego turkus, szafir, fiolet a nawet fuksja - takie orientalne, indyjskie kolory:)

      Usuń
  11. Jutro idę na szmaty, czyli na polowanie. Znając swoje umiejętności guzik kupię:(.
    Czajnik wymiata:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aśka, poszłabym z Tobą! Lumpeksy kocham od zawsze!

      Usuń
    2. W latach 90tych kupowalam duzo rzeczy w lumpkach. A potem przestalam. I teraz jakos nie umiem z nich znalezc nic ciekawego. Meczy mnie tez to przewalanie ton ciuchow i zapaszek... ale podziwiam kolezanki, ktore zawsze cos fajnego znajda i sa to zwykle markowe i nowe ciuszki, super gatunkowe! Chyba trzeba znac dobre lumpki i moze regularnie w nich kopac? Wtedy jest szansa na sukces.

      Usuń
  12. Fuksja i makowa czerwien w polaczeniu z czernia i bezem, zielen z czernia, czasem ekstrawaganckie, inne niz wszyscy (co nie zawsze sie udaje ale zawsze mozna cos przegonila, dodatkow, zmienic guziki itd ) jeszcze blady roz z popielatym.Ludziska w metrze w czerni czy granacie teraz zima wygladaja jak mrowki biegnace do mrowiska. Brrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, tam też panie chodzą w workowatych brązowych spodniach i burych kurtkach z kapturem? Takich ściąganych w pasie niezależnie od figury?

      Usuń
    2. Nie, brązy b. rzadko widuję. Ale w czarnych tak, takich od dresu. Acha, nie wymieniłam żółtego i pomarańczowego też w połączeniu z czernią, ew. ecru.

      Usuń
    3. Hana, z kapturami to tu prawie wszystkie panie chodzą, ja sobie kupiłam na wyprzedaży w Carry w Krakowie, srebrno/szarą z kapitalnym kołnierzem-kapturem, tu takich nie ma (hrehrehre). Ewa2 widziała. No chyba że więcej takich co tu mieszkają skusiło się na te kurtki.

      Usuń
    4. a ja nie widzialam zadnej kurtki z ciekawym kolnierzem kapturem w Carry....a przecene trwala mieli - 50 - 70%...sie obkupilam, zasadzalam sie na jakies kurtki na polska zime a i nic....

      Usuń
  13. Ech, ciuchy.Cos by się tam na kark zarzuciło,też na jakies polowanie się wybiorę niebawem.Ostatnio nabyłam tylko czapuchę ciepłą z pompomem!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Futerko bardzo eleganckie !
    Czajnik rozczula mnie zawsze pozami i minkami:)
    Na bazarku znów bedzie szaleństwo!

    OdpowiedzUsuń
  15. Bacha - no no, granat jest najlepszy! I kazdy kolor do niego pasuje - jako dziki kontrast :). do granatowego plaszczyka mozna nosic bure szaliczki i wtedy od calosci to sie plakac chce, ale przecie nie trzeba. Problem w tym, ze zima malo kto lapie sie za kolory. a szkoda. co mi przypomina - kto wie, gdzie sa moje duze czerwone korale??? widzial kto? w ktorym domu przebywaja??

    Czajnik uroczusi!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, u mnie korali nie ma. Sprawdziłam.

      Usuń
    2. Opakowana, granat z żywymi dodatkami jest całkiem ok, jakieś 2 garnitury mam. Ja do tej mojej jasno popielatej kurtki z połyskiem (pisałam trochę wyżej) noszę makowy golf (też nabyty w kraju) albo czerwono-czarno-popielaty szal w kratkę (z przewagą czerwonego).

      Usuń
  16. Uwielbiam odlotowe spodnie :) I w ogóle oryginalne ciuchy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AniuM. te, które spędzają mi sen z powiek są stanowczo za drogie. Dlatego mus kombinować. Kiedyś, bo nie było, teraz, bo za drogie:)

      Usuń
  17. A ja lubie spodnie, co na mnie pasuja....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, przybij piątkę! Wszystkie za długie!

      Usuń
    2. i ja sie potem zastanawiam, na co spozytkowac te odciete pol metra, rhehrehrh

      Usuń
    3. To ja też w klubie. Zawsze muszę skracać.

      Usuń
    4. Opakowana, można zrobić zarękawki.

      Usuń
    5. takie na gumkie? a moze mitenki z dziurom na kciuk?

      Usuń
    6. No a ja z drugiej strony... zdarzalo mi sie nosic za krotkie nogawki, bo spodnie tak bardzo mi sie podobaly! Kiedys w ogole nie zwracala uwagi czy cos idealnie lezy, czy za dlugie albo krotkie... teraz nie lubie rzeczy niedopasowanych; ale i tkaniny lubie szlachetne - bawelna, welna, len - kocham. Sztucznosci mi trzeszcza, smierdza, elektryzuja sie...polary nosze juz jakis czas i mam do biegania rzeczy z bawelna i jakimis sztucznosciami; to wyjatki;

      Usuń
  18. Wychowała mnie mama w przedwojennym spojrzeniu na modę. Ma być "porządnie", nie łączyć zielonego z żółtym, czerwonego z różowym, mowy nie ma żeby coś wystawało, a już ramiączko to zgroza. Szyła mi kiecki znajoma krawcowa, ale bywały też momenty, kiedy z pomocą mamy miałam coś, czego nikt nie miał. Spódnicę z szarego płótna (jak na harcerski mundurek) z naszytymi aplikacjami, czerwone serca przeszyte strzałą sukienki i swetry robione na drutach, kolorowe.
    Lubiłam mieć coś oryginalnego, na modne ciuchy nigdy nie było mnie stać, ale też zawsze bałam się odlotowości i pewnych granic nie przeskoczę zwłaszcza w "moim wieku" Ubieram się na popielato i niebiesko (sprany błękit), jakiś turkus, oliwkowa zieleń, ukochane kiedyś brązy i beże jakoś mi zbrzydły. Przeważnie noszę spodnie, spódnice wiszą w szafie, bo w każdej wyglądam ja stodoła, ostatnio kupiłam sobie sukienkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie musiało być porządnie takie były czasy, bukbroń coś spięte agrafką ;) A tera nikomu agrafki nie przeszkadzajo :)
      Moja mama szyła mi ciuch (jak znalazła na to czas) tak jak chciałam, czyli spodnie dzwony, koszulowe bluzki, kiedyś hit, ale już moja cioteczka, siostra oćca szyła po bożemu, czyli według kanonów średniowiecznych zazwyczaj ;) Szwy musiały być szerokie na kilka centymetrów, bo ciuch musiał "rosnąć" z właścicielem ;)

      Usuń
    2. Ewa2, nie chodzi o niechlujstwo, tylko o ścisłe wytyczne w odniesieniu do mody, jakie wówczas panowały. Nie do pomyślenia było, żeby sukienka czy spódnica wystawała spod płaszcza, jak coś miało być 5 cm przed kolano, to ani pół centymetra więcej itp.
      Spódnic nie noszę, bo pod trzeba zakładać rajstopy, których nienawidzę.

      Usuń
    3. Rajstopy mi nie przeszkadzają, czasem zakładam. Do spódnicy musi być bluzka, a jak się ma przedsięwzięcie nie tylko tam gdzie biust to jest problem. W każdej konfiguracji pogrubia. Już kiecka lepsza, ale do niej z kolei potrzebne buty, a ja eleganckich nie włożę, w lecie chodziłam bo mogłam ubrać sandały.

      Usuń
    4. Ewa2, dzisiaj ie założyłabym sukienki, chyba że jakąś odjechaną lnianą. Każda inna zobowiązuje. A to buty, a to płaszcz jaki albo odpowiednia kurtka, torebusia itd. Nie...

      Usuń
    5. Ja kocham długie proste sukienki z grubego trykotu, mam dwie czarne i jedną śliwkową bez rękawów, wkładam na nie przeróżne podkoszulki, bluzki albo żakiety, popielatą i śliwkową z rękawem 3/4. Mają linię ołówka. Czasem dla ozdoby zakładam pasek z kolorowej szerokiej gumy, które to paski sama robię.

      Usuń
    6. Tera so kiecki ala przedłużana bluza,np. bardziej workowate w ksztalcie i przed kolanko lub równo z jak sie trafi,to całkeim neizle sie wyglada, poluje na sos w podobie na lato. W zaluźnych to ciąza słoniowa a w zaciasnych to wiadomo.

      Usuń
    7. Płaszcz mam, bo ostatnio na głowę upadłam i założyłam BARDZO WĄSKIE PORTKI co przy moich grubych nogach nie za dobrze wygląda ale są wygodne przy dziecku.
      Zaczyna mi być ważniejsza wygoda.
      Dlatego kieckę mogłam ubrać i nieśmiertelną małą czarną też jeszcze mam i w nią wejdę.

      Usuń
    8. Nie nosze wcale cienkich rajstop bo od razu mam oczka! a takie grubsze moga byc, albo z obcietymi stopami, jak jest duzy mroz - zakladam pod spodnie; ale ze nie nosze kiecek, to w zasadzie rajstopy tez sporadycznie.

      Usuń
    9. a ja rajstop to nie zalozylam chyba od dwoch zim....

      Usuń
    10. Nienawidzę rajtuz, rajstop i tym podobnych ( nie miałam na sobie ze 30 lat, jak nie więcej ). Nawet skarpetki mnie wkurzają.

      Usuń
  19. Ja zawsze preferowałam styl sportowy, ale równocześnie lubiłam kolor, a z odlotowych to buty i skarpetki. Od lat dziewięćdziesiątych ubierałam się na niemieckich wyprzedażach, bo jeździłam do kumpeli, a u nas też mi się szczęściło przy zakupach, tak że te moje sportowe ciuchy nie były zgrzebne. Miałam okres malowania sobie ciuchów farbami do tkanin i robiłam sobie ciekawe swetry według własnych pomysłów.

    Hana łobrazeczek jak tralala, bardzo mi się podoba!
    Ja także podrzuciłam na bazarek swoje co nieco, som to dwa biżuteryjne kotowate, zawieszkę i broszkę, więc jakby ktoś był zainteresowany to może po licytować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marija, ile ja się wojen natoczyłam! Mam kuzynkę, starszą o ładnych parę lat, przyjaźniła się z MM i często u nas bywała. Umiała szyć. Zasiadały z Mamą i wymyslały dla mnie jakieś koszmary, nikt mnie o zdanie nie pytał. Lubiły zwłaszcza bezrękawniki. Do dzisiaj ich nienawidzę i nie założę za Chiny ludowe.

      Usuń
    2. Moja mać i babcia tez mi szyly; babcia uszyla mi pierwszy fartuszek do szkoly, a mać szyla w zasadzie cala podstawowke. Staraly sie jak umialy, ale gustami roznilysmy sie bardzo! To nie byly takie ciuchy jak dziewczyny wtedy nosily, bo one w tureckich kieckach, swetrach a jak w ciuchach szytych przez mame... Dzis na to patrze, ze wiekszosc dzieci miala skromnie w domu, a tych bogatych dzieci bylo nieduzo, a wtedy wydawalo mi sie na odwrot. I wcale ladnie dzieci z bogatych domow nie wygladaly w tych zarowiastych kolorach, powycieranych dzinsach itd. No ale wiadomo - chcemy miec to, czego nie mamy, zawsze. Za to gustu mojej mamy nie znosze do dzis;P

      Usuń
  20. Ja jestem tradycjonalistką, tym bardziej, ze kiedyś, jak się pracowało w biurze, to buk broń, żebyś przyszła do pracy w dużym dekoldzie, czy z odkrytymi ramionami. Nawet w upały dyrekcja potrafiła sprawdzać, jak jesteś ubrana i odsyłać cię do domu, co je byś wróciła ubrana. Czas nieobecności był do odrobienia. Lubię eleganckie garnitury ze spodniami, sukienki letnie, za to proste, ale mogą być kolorowe. Co, do butów, to mam tylko jeden problem, we wszystkich, po godzinie chodzenia drętwieją mi palce, za to w trepach mogę chodzić cały dzień. Idiota ortopeda, nawet nie chciał mi zrobić rentgena, twierdząc, że powinnam kupić buty trzy rozmiary większe i nosić w nich wkładki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam i rentegna i badanie u podologa no i noszę o numer lub dwa za duże buty z wkładkami, robionymi na zamówienie bo musiały być dopasowane do moich stóp. Do sandałów nie używam bo sie nie da, ale kupuje z wkłądkami profilowanymi i jakoś dopasowuje je. Tylko, że mam kłopoty z kręgosłupem ale jak mi wytłumaczył pan podolog wszystko zaczyna się od złego ustawienia stóp.

      Usuń
    2. Ale, żeby coś stwierdzić, to trzeba badania, a nie na oko...A właśnie tak postąpił ortopeda, nawet nie dotykając stóp w rajstopach...😱

      Usuń
  21. Boguśka, w biurze to zrozumiałe, dzisiaj też obowiązuje dress code, chociaż bardziej liberalny.
    Chyba powinnaś zmienić ortopedę. Albo w ogóle. Bo może paluchi Ci drętwieją od krążenia albo ode kręgosłupa. A trepy (drewniaki, tak?) widocznie wymuszają właściwą postawę i dlatego możesz chodzić. Że się tak wymądrzę.

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja se wczoraj kupiłam jajkową kurtke i morską sukienkę...i jajkowe buty i pasującą torebkę. Mam czarne ciuchy kiedyś tylko w takich teraz wkładam rożne kokory...

    OdpowiedzUsuń
  23. Mnie ostatnio naszło na kolorowe spodzienki. A zaczęło sie od czerwonych, które odziedziczyłam po Opakowanej (dzięki Krysiu). Mam juz dwie pary zielonych (każde w innym odcieniu), dwie pary czerwonych i dwie żółtych. O czarnych nie wspomnę. Jakoś mi tak lepiej w te ponure dni, jak do czarnego płaszcza ubiorę sobie te kolorowe spodzienki.
    A to poncho, które w młodości zrobiła mi Hana na drutach jest niezapomniane. Póki syn mi nie wystękał, żebym może go nie ubierała jak przyjeżdżam po niego do szkoły, nie mogłam pojąć dlaczego jak idziemy razem do miasta, on ciągle idzie parę kroków za mną albo przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja sie ciesze, ze porteczki sie przydali do kolekcji!

      Usuń
    2. o matko, z synem! Biedak sie wstydzil Twojego niestandardowego stroju;) ja tez czasem sie wstydzilam jak moja mama nosila brazowe paskudne buciska albo inne ciuchy z demobilu, a matki kolezanek wkladaly wtedy wycierane dzinsy i neonowe kolory! Chcialam, zeby byla taka jak inne matki, ale nie byla:P za to za mnie mać sie wstydzila jak zgolilam wlosy na gola pale:D mialam taki pomysl, bo ufarbowalam sie na blond, a odrosty dluuugo odrastaja. Wiec zeby bylo szybko ogolilam sie na lysola i wlosy odrastaly mi 4 mce! a mać mowila somsiadom, ze chora jestem:P to bylo dla niej do przyjecia, a lysa glowa nie!:P

      Usuń
  24. Marta, naszła mnie ochota na kolejne takie poncho! A te włóczki dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiesz Hana, że to jest pomysł. Możemy wspólnymi siłami, bo ja prawo - lewo tez daję radę. Kiedyś nawet swetry produkowałam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Marta, to jazda! Może to Twoje powołanie?

    OdpowiedzUsuń
  27. Marta, to się fajnie robi, na grubych drutach szybko idzie. A jak sie rozpędzisz, to kto wie, dokąd Cię to zawiedzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kibicuje Wam! Pokazcie swoje wyroby, jak skonczycie! U mnie na razie przesyt robotek i stanelam w miejscu. A mam ambitny plan wyrobic jeszcze troche zapasow, zrealizowac do konca zamowienia rodziny (niektore czekaly po 2-3 lata) i zrobic cos dla siebie w koncu. A moze nawet nauczyc sie nowego?:)

      Usuń
    2. Nupkowa, na razie nie ma co pokazywać. I długo nie będzie, obawiam się.

      Usuń
  28. W latach 80 -tych szyłam sukienki ze ścierek na metry i spódniczki z pieluch. Farbowałam w garnku. Nosiłam mini, że ledwo zakrywała majtasy, tapirowałam łeb i nosiłam dekolty do pasa. Bywało, że bez biustonosza. Pamietam, jak tak poszłam kiedyś do roboty to mnie kierowniczka w jakiś fartuch stylonowy ubrała, żebym zgorszenia nie robiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O o o o! Te spodnice z pieluchy! I to farbowanie, zeby ciuchy choc troche byly modniejsze! Nie nosilam mini, ale szylam sobie sama rozne nietypowe rzeczy. Spodnie-ogrodniczki, bluzki, spodnice z falbanami!

      Usuń
    2. Ja sobie uszylam spodnie ogrodniczki z odpinanym sliniaczkiem (czyli tym prostokatem z frontu. I szelki byly odpinane. jak byly jako nie ogrodniczki, to mnie ludzie pytali na co mi tyle guzikow na pasku....

      Usuń
    3. Dlatego lubię ogrodniczki .... na kimś :). Przez te guziki i odpinanie, zapinanie...... ......
      Rabarbara

      Usuń
  29. Fiuterko bije rekordy, przepiękne jest! Czajnik w pozowaniu mistrz, uroda ogromna.
    Co do ciuchów to ja zawsze lubiłam też coś ekstrawaganckiego. Mama mnie ubierał nader elegancko i jak wypadało, ale ja cały czas się buntowałam i jak już decydowałam sama o ubiorze to sobie pofolgowałam, szczególnie w okresie pracy w teatrze. Moje pierwsze rękodzieło na studiach to był sweter z szarej owczej wełny (oczywiście tylko prawo-lewo), który mial asymetrycznie z lewego boku wrobione czarne drzewko z gałęziami, na których gdzieniegdzie były czerwone kropy czyli jabłka. Oczywiście żadnych oczek nie liczyłam, skupiwszy się na koncepcji artystycznej, w związku z czym sweter wyszedł prostokątny, ale w poprzek... Uwielbiałam go i długo w nim chodziłam, w końcu mole go zjadły. Dawniej lubiłam czarny i szary, ale teraz jak amerykańskiej staruszce chce mi się żywszych kolorów, byle nie żółtego i różowego, ale ciuchy muszę mieć takie, z którymi dam sobie radę przy ubieraniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika, bardzo mnie zaintrygował sweter prostokątny w poprzek!

      Usuń
    2. Cudny był i miał swój charakter:)) Owinąć się nim mogłam dwa razy...

      Usuń
  30. Ale gatki! Odlotowe! Mnie sie bardzo podoba nieschematyczny sposob ubierania! Intensywne kolory, wzory, fasony!

    Sama stosuje glownie kolory, bo jesli chodzi o fason to jestem tradycyjna, lubie portki i gore do nich - t-schirty, bluzki bawelniane, czasem zakladam polar czy sweter. Sukienek i spodnic nie nosze, choc mam po 1-2 szt. Lubie wygodne buty, zadne tam szpile, kozaczki czy inne maltretujace stopki.Moze za jakis czas dojrzeje do zmiany stylu na elegantszy, ale poki co taki sportowo-zwyczajny mi wystarcza. Lubie cieple dodatki - szale, czapki, rekawiczki, bo nie lubie marznac. I mam kilka torebek, a latami nosilam plecak; teraz zwykle nosze 1-2 torebki ulubione. Podobaja mi sie plaszcze, ale troche sa niewygodne, a ja lubie ubierac sie tak zeby moc podbiec do komunikacji, pojsc na spacer z psami, moc sie ubrudzic bez zalu itd. Zwykle wiec chodze w dluzszych kurtkach. Futerko tez mam, ale na jakies extra okazje, bo jest dosc chlodne. Nie lubie czerni, wiec stosuje tylko na okazje, ale nie kupuje kolejnych takich ubran. Nie nosze tez brazu, bezu, czerwieni, zoltego, kremowego. Poza tym lubie chlodne kolory i lubie róż:D od jasnego przez brudny, po ciemny i intensywny. Lubie fiolety, chlodna zielen, niebieskosci. Lubie tez pomarancz, choc nie jest dla mnie twarzowy. I szarosci, granat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hano! zgadzam sie, ze zima polska ulica wyglada kiepsko i strasznie przygnebiajaco! czern panuje, ew. granat albo szarosc; czy my jestesmy brudasami, ze nosimy czern, zeby nie bylo widac brudu? bo juz wiele razy slyszalam, ze wlasnie dlatego wszyscy kupuja czarne kurtki, spodnie, buty, dodatki... pfuj!

      Moze nie nosze bieli czy bezykow zima, ale wlasnie raczej kolory, na ta ponura pogode i ponure otoczenie;)

      Usuń
    2. Nupkowa, współczesne tkaniny pierze się tak łatwo i nie sądzę, aby to był powód dla którego ludzie kupują ciemne ubrania. Chociaż proszek tez kosztuje:)

      Usuń
  31. Czajnisiu, jest tak piękny, jak moja Beza, a co.
    Lubię kolorowo, ale nie pstrokato, bo pogrubia, a wiele mam do ukrycia. Teraz zimno, to pod kurteczkę założę cokolwiek, a zimowych kurtek, wszelakiego koloru i długości mam ze 20 szt i dziś kupiłam se następną, białą, a kto bogatemu zabroni mieć 21 szt? Całe lato chodzę na dżinsowo, jak Jacek Kuroń. Ciuch ma się podobać mnie, a nie innym i mam się dobrze czuć w nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, no musiałaś !! 21 to przecież oczko ;)!!!!! jak już grać to wygrywać :)! żeby by bogatym ;D
      Barbara

      Usuń
    2. Bezowa, 21 kurtek??? Kiedy Ty je nosisz?

      Usuń
    3. No chyba na zmiane....

      Usuń
    4. No zimowe to w zimie.... Rabarbara

      Usuń
    5. ja tam nosze ogolnoroczne przez caly rok. mam kilka takich niby zimowych, ale jak jest tak jak dzis, to letnia kurteczka tez dobra. I do tego zolta akurat jest pode rekom.

      Usuń
  32. Dzień dobry w piątkowy poranek. Gustaw znęca się nad piszczącą zabawką - a ja czytałam, co wczoraj nagdakałyście. Za oknem plus trzy i tak ma być w ciągu dnia. Udanego piątku dla Kur i Kurnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boguśka, ciekawam czy Gutek z tego wyrośnie? Z nadpobudliwości?

      Usuń
    2. Nie wyrośnie, on ma być malutki. ;)

      Usuń
    3. Z nadpobudliwoscia warta bernardyna????

      Usuń
    4. No nie wiem Rucianko, nie wiem.... jak ktoś jest nadpobudliwy to to może być związane z hormonem wzrostu ;). Rabarbara

      Usuń
  33. Tak sobie przemyślamrozmyślam, jaki strój właściwie można dziś określić jako odjechany...... Bo przy tej dowolności i swobodzie to za chwilę klasyczna szara lub beżowa garsonka z lat 60 będzie szokującą oryginalnością ;)). Czyli odjechana ? Swoją drogą, jak oglądam Audrey Hepburn w tych garsonkach i płaszczykach i princeskach ...... :D
    Miłego dnia Kurniku ! Lece pozbywać się kolejnych worów i pudeł z ciuchami ;))
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to widze ze nie ja jedna sie pozbywam.

      Usuń
    2. Powodzenia w porzadkach! ja mam to dziwne uczucie po raz pierwszy, ze nie musze nic teraz porzadkowac, az nie wiem za co sie zabrac;) remonty i malowania czekaja...

      Usuń
    3. No to swietna okazja do porzadkow bedzie.

      Usuń
    4. Rabarbara, patrząc na modę z lat 50-60 wyobrażam sobie, jakie to wszystko musiało być niewygodne! Te zaszewki, wcięcia, paski...

      Usuń
    5. Ale jak Audrey w tym wyglądała ....... Rabarbara

      Usuń
  34. Dzień dobry.
    Szaro buro znów, +2, smogowa buźka na czerwono, czyli lepiej siedzieć w domu.
    Przyjemnego piątku.

    OdpowiedzUsuń
  35. 😽 Czajniczek. Ja z czarnego zrezgynowalam bo towarzystwo futrem mnie dobija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, Kocuru, ja ubieram spodnie na krześle i już. Potem szybko wychodzę.

      Usuń
  36. Helou Kurniku! Prawie 4 za oknem,brudny snieg ,sliskie podwórko nadal, strach iść ze smieciami,słońca nie widać.
    Tez coraz mniej nosze czarnych ciuchów, ale lubię,leginsów czarnych mam najwiecej. W czerwonym i bordowym nie bardzo mogę chodzic.Kolorowe wzorki lubię byle nie za duze.

    Miłego piąteczku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, był okres, że ubierałam się na czarno od stóp do głów, ale on bezpowrotnie minął. Nie przepadam za wzorzystymi ciuchami.

      Usuń
  37. No to sie chwale. Polowalam (w sieciowce ) na popielate spodnie ktore tam wiedzialam ale byly za drogie. Godzine temu przechodzilam kolo sklepu i na wszelki wypadek zajrzalam. Byla tylko 1 para za to przeceniona z (przeliczam) 200 zeta na 30. Mialam farta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha - gratuluje decyzji zajrzenia! i ceny. Ja kiedys zobaczylam w Monsoonie (dosc drogi jak dla mnie sklep, w zyciu o pelnej cenie tam niczego nie kupilam ani nie kupie) i zakochalam sie w jakby garniturze lnianym w kolorze indygo. sprzedawany byl kaftamn osobno i portki osobno. razem szlo cos 80 funtow a bylo to cos 18 lat temu, to teraz by bylo ze 150. lekko. chodzilam, wzdychalam...chodzilam wzdychalam. w czasie poczatku wyprzedazy mnie nie bylo i ubolewalam bardzo. wrocilam, pojszlam i co ja pacze - zostaly jedne spodnie i jeden kaftan, dwa rozne rozmiary - tak, jak ja nosze. fatum mi sie taki przydazyl. zaplacilam za oba cos 30 funtow. mam do dzis i - o dziwo - pasuje, choc spodnie musze zapinac na guzik+agrafka+kawalek gumki. od czasu, jak kichnelam i guzik strzeli w przestrzen. Bylam w to ubrana, jak towarzyszylam szanownemu malzonkowi w jego delegaci do Brescii, kolo jez. Garda. niezwykle tani wypad, bo on nic nie placil, a ja tylko za lot i za sniadania. NO i odebral nas kierowca z Mediolanu i jedziemy sobie autostrada , strasznie duzo ciezarowek, 3 pasy, patrze, ze kierowca jedzie jak nie-Wloch, cos 70 - 75km/h. dlugo sie nie podziwilam, bo nagle z pobocza wyjechala ogromna kolubryna ciezarowka, nie patrzac, ze tu jedzie cos. Kierowca hamowal od razu (nie dalo sie zjechac na srodkowy pas, bo tam same ciezarowki) a i tak wjechalismy temu wielkiemu w kuper. cale szczescie, ze teraz ciezarowki maja taka blache nizej niz naczepa, bo inaczej by nam lby oderwalo. no rzucilo nami niezle. a ja bylam w tym lnianym garniturze. I jak juz wszystko stanelo i wugramolilismy sie z auta, to czuje, ze guzik mi uciekl od tych spodni, a zamek zlosliwy taki, ze sam sie rozsuwa. wiec z portkami w garsci, zamiast patrzec na zmasakrowane auto, to ja sie rozgladalam caly czas za guzikiem. przestalam, nie puszczajac spodni, jak zauwazylam urode stazakow, co przyjechali ......dodam, ze na wycieczke nie mialam innych spodni. wyzebralam agrafke w recepcji hotelu.

      Usuń
    2. Wybrałaś się w podróż bez niezbędnika krawieckiego? Ty? Biedny garnitur.... miał przeżycie ;).
      Swoją drogą, z każdą kolejną Twoją opowieścią wzrasta mój podziw dla Twego Ślubnego..... mocny chłopina ... ;)).
      Rabarbara

      Usuń
    3. Rabarbaro - przywykl. Myzle, ze beze mnie zanudzilby sie na ament ;) hrehrher

      a w podroz sie wyvbralam trochu na lapu capu, w ostatniej chwili i z malusim bagazem podrecznym, wiekszego nie mialam. 2 pary majtek, dwie bluzki i szal. pierwszego wieczora bluzke, cycelnik i majtki upralam. i tak wszystko wyschlo na rano ;)

      Usuń
    4. Nieno, bez spodni na zmianę udać się za granicę? Guzik to pikuś, ale gdybyś tak wylała sobie barszczyk na kolana?

      Usuń
    5. unikalam barszczyku.... a wogle jakby go se wylala, to bym zakupila cos na zmiane!

      Usuń
    6. Ja niezbednik noze caly czas w torebce, nie tylko na wyjazdach moze jaki guzik odstrzelic .

      Usuń
    7. Ja mam kilka niezbednikow porozkladanych po domu - zeby pamietac zabrac, hrehrehrher.

      Usuń
  38. Bacha ,a to Ci się fartło! Popielate spodnie,kurcze, ja jasnych w ogóle nie ubieram odkad przytylam.Poszłam na zakupy i przeszłam przez 3 ciuchlandy, kupilam pare szmatek,bluzke w kratkę do dżinsów,ciemno szary sweterek czy cus w podobie,dluzsze ,w sam raz do leginsów, i kolorową tunikę,taką lejbowatą z dłuzszymi bokami,wrzorzasta ;))))))

    OdpowiedzUsuń
  39. No to sie chwale. Polowalam (w sieciowce ) na popielate spodnie ktore tam wiedzialam ale byly za drogie. Godzine temu przechodzilam kolo sklepu i na wszelki wypadek zajrzalam. Byla tylko 1 para za to przeceniona z (przeliczam) 200 zeta na 30. Mialam farta.

    OdpowiedzUsuń
  40. Cos mi dwa razy ten fart wszedl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, to znaczy, że był duży, fart ten.

      Usuń
    2. a wiecie co to fart w angielskim znaczy? pierd. i jak czytam, ze ktos ma fart, to jakos mi tak dziwnie...hrehrhehrhrherher. Slubny ma na polce dosc stary, ale to bez znaczenia, proszek do czyszczenia, wlasnie "Fart" sie nazywa. dlugo musialam mu tlumaczyc...

      Usuń
  41. heheh;) 2 komentarze, to 2x wiecej odpowiedzi i powodow do radosci:D Fajnie, ze Ci sie udalo kupic ladne porteczki! Ja na razie mam szlaban na zakupy, poki pracownia nie ruszy! Nie brakuje mi tez specjalnie niczego, w zeszlym roku wyrzucilam stare szmatki, a kupilam wiekszosc nowych. Licze, ze jak zgubie? nadmiarowe kg to moze znow bede wymieniac garderobe. A jak nie to zostana te rzeczy, ktore mam.

    DRUGI DZIEN MAMY SLONCE!!! SLONCE!!! W to az trudno uwierzyc, bo tyyyle czasu go nie bylo. Snieg sie topi, w zasadzie trawniki i chodniki juz sa suche i wiosenne! Ale strasza nas powrotem zimy. Coz, te 6-7 tygodni trzeba jeszcze przetrwac w niepewnosci:P

    Psy wiosennie szaleja, Nupek przechodzi sam siebie. Spuszczalabym go ze smyczy, gdyby nie gryzl psow, bo potrzebuje duzo ruchu, potwor! Tlumacze gamoniowi, zeby sie zamknal i przestal ujadac/gryzc, ale on swoje wie i tyle. Zagrozilam, ze go oddam (nie oddam, ale pogrozic musze, bo mam dosc tych wscieklych awantur). Patrzyl na mnie uwaznie tymi czekoladowymi slepiami, jakby chcial wybadac, czy faktycznie??;)

    Ciapka wczoraj wzielam na dluuugi spacer, do biblioteki daleko od nas i z powrotem. Przebiegl sie, troche zmarzl i szczesliwy pies:) jaka cisza byla, spokoj, zadnych awantur. Troche nerwowo sie ciagle ogladal, czy za nim nadazam, ale poza tym bylo idealnie. Jaka szkoda, ze na razie tylko z nim moge tak chodzic w spokoju. Kocham Nupka, ale te jego wsciekle zachowania mnie wykanczaja psych:/

    Milego piateczku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nupkowa - jaka pracownia ma ruszyc?

      Usuń
    2. No właśnie, jaka pracownia? Nupek to ma jak Baluś:)

      Usuń
  42. Wróciłam padnięta z miasta stołecznego...dziś też piękny dzionek,czułam w powietrzu wiosnę.

    Ech te ciuszki..lubiłam klasykę i sportowy aligancki,i ładne dodatki.Kolorystyka raczej stonowana,latem luzacko i barwnie, ale nie krzykliwie ani ekstrawagancko.Nie,ło co toto nie;)
    A teraz to dżinsy na okrągło.Futerko szykowne,Hana.
    Idę cosik przekąsić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię dżinsów, nigdy nie lubiłam.

      Usuń
    2. a ja mam dzinsy, teraz dosc modne, ale na mnie maja pelna dlugosc - takie szwedy, nie dzwony, choc namych grubych udach sa troche jak dzwony - MOCNO szerokie na dole. i nie podszyte a postrzepione. Bardzo sa wygodne. i wole takie niz takie oblepiajace nogi. Cierpialam nieco w czasie lat tej mody - nigdzie nie bylo tzw prostych nogawek, badz szerokich (poza lnianymi portkami). teraz juz jest wszystko do wziecia. ale z tych szerokich postrzepionych to sie ciesze. tyle, ze do huty nam nie pozwalaja dzinsow nosic. mam jeszcze drugie, bardzo ciemno granatowe bez pomaranczowych stebnowek, ale....skrocic trzeba.

      Usuń
    3. Opakowana,to jak mój syn;ostatnio kupił se rozszerzane,mówi,że inne są niewygodne i cisną na udach.Tym sposobem Stary odziedziczył trzy pary spodni,ale chyba do koszenia trawy,bo za wielkie.

      Dżinsy uwielbiam,już jako nastolatce tatko kupował w pewexie,pierwsze były rifle,pamiętacie?
      Panowała jakiś czas dżinsowa moda,kurteczki,kamizelki,spódnice,chociaż było trochę siermiężnie.
      No i rzecz jasna polowało się w modzie polskiej albo w sawie,tam na kolekcje Barbary Hoff;)To byli czasy.
      Dobra idę,zajrzałam po przepis na faworki.
      Dziś żurek, na drugie schabowe,nie miałam lepszego pomysła.Jutro może tarta opakowanej;)

      Usuń
    4. Hanna - tylko pamietaj, ze ta tarta jest nietypowa i moze byc mocno mokra.
      Ja jeszcze robie taka legumine na nie slodko z bulki bagietki, twarozku, jaj, szczypioru-cebuli i mleka. poza bulka wszystko w malakser. bulka, znaczy kromkami wylozyc dobrze namaszczone naczynie piecykowe, zalac tamtym posypac suto tartym cheddarem, piec w 150, moze byc w bain marie, tez zeby sie jajca nie rozwartwili..

      Rifle pamietam, nigdy nie mialam. mielismy paczki z Anglii ale nie kase zagraniczna. a jak byla od Wujka, to na inne rzeczy byla (np proszek OMO), wiec mialam rozne takie, ktore trzeba bylo przerobic (i tak sie nauczylam szyc), a w 76 pojechalam do Anglii, z uciulanymi 20 funtami (majatek!!), Wujek dolozyl i kupilam sobie i dzinsow 2 pary (dzwony i biodrowki) i sukienke. zanosilam je nasmierc! pora roku byla niewazna...tak jak chadzalam w prawdziwych holenderskich sabotach przez dwa lata non stop. na zime sobie robilam porzadne welniane skarpety. zdarlam drewno do cos centymetra grubosci buzcikow. jak sie przesiadlam na inne obuwie, to stopy protestowaly!

      Usuń
  43. hanno,to u mnie juz gorzej,z dżinsów na leginsy sie przerzuciłam i tego typu spodnie, owszem dżinsy ubieram czasami,ale odzwyczaiłam sie i mi w nich mało wygodnie! To samo z rusztowaniem,czyli biustonoszem, po co mam sie katowac ,wiec nie nosze,chyba ,że na taką wyjsciówke,to co do tzw.ludzi,wiec mus, i też czuje sie okropnie. Coraz gorzej ze mną;)
    Opakowana pokaze na fb,bo tu ni ma jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora - dzinsy TYLKO z elastanem powyzej 3% - da sie nosic. ja spadlam jeszcze nizej, bo nosze albo takie gacie od dresow, co sa waskie i kieruja sie ku leggingsom, ale luzniejsze albo takie z wiskozowego jerseju (leje sie troche, znaczy ladnie uklada) co ida w kierunku spodni (mowiac umownie, hrehrher) haninych - szerokie u gory i waskie od polowy lydki.

      rusztowanie vel cycelnik tez omijam szerokim lukiem i juz sie zastanawiam jak sie maskowac jak pojde do huty za tydzien! no i musze uprac ciemno zielone ponczoszki uciskowe, bo inna odmiana to biale i to wyglada dosc strasznie (nie lubie bialych butow i wystajacych bialych skarpetek. na innych moga byc , na mnie - nie).

      Usuń
    2. Nie możesz założyć kalpetek na pończoszki?
      Rabarbara

      Usuń
    3. Znam ten ból dziewczyny,ale co zrobić!
      Ostatnio kupiłam takie dżinsy z elastanem,że do siusiania opuszczam bez rozpinania;)Ciągliwe takie,będą służyć za dresowe.Z cycelnika też się uwalniam szybciutko.
      A białe rzeczy to wyglądają dobrze tylko na opalonej skórze.Podziwiam lniane/płócienne sukienki na szczupłych dziewczynach,szczególnie takich o południowej urodzie.Rewelka.

      Usuń
    4. Rabarbaro - ani slubny ani ja nie lubimy STOP. czyli stup. grzebanie komus u nich to dla nas tortura. sobie moge, trudno, ale komus - za melon dularuf tez nie. wystarczy, ze on mi te ponczoszki naklada. moglabym zalozyc kamaszki, moze sie uda.....

      Hanna - mam lniane chyba dwie sukienki BEZ REKAWOW i w desperacji, jak jest potfornie goraco to w nich wychodze. TRUDNO. i mam kilka, tez lnianych, nie-bialych i tez bez rekawow i tez trudno ;)

      Usuń
    5. I tu widzisz wyskakuje nam temat lekko (ale tylko lekko) zbaczający od głównego wypisanego przez Hanę - dobra, 50+, 60+ , w czerwieni, żółcieni ( no bo nie żółci, prawda?) i fuksji ale te ramiona ? dekolty latem upalnym? kolana? Rabarbara

      Usuń
    6. Taaa, wlasnie te ramiona i kolanka. No to predluzyc sukienke za kolana i doszyc krotki rekawek.
      Biore sie za przerabianie plaszcza na kurtke. Trzymac pazureiry bo to moja pierwsza taka gruba robota.

      Usuń
    7. Ciekawe dlaczego WSZYSTKIE lniane giezła są bez rękawów. W zasadzie wszystkie letnie szyją bez rękawów. Oszczędzajo?

      Usuń
    8. Nieraz się zastanawiałam czym się kierują projektanci.Spotykam czasem takie ubranko, że na upał za gorące, na zimno zbyt kuse. Kiedyś lubiłam dekolty, teraz czas się z nimi pożegnać, tak samo z bluzkami bez rękawów, coś mi potrzebne te rękawki coraz dłuższe.
      Co do lnianych kiecek, to widocznie uważają, że do nich nie wypada mieć rękawów.

      Usuń
    9. Ewa2, sprawę przykrótkiego rękawa w chłodny (niekoniecznie zimowy) dzień świetnie załatwiają mitenki do łokcia z ekstra dzianiny, przylegające do ręki i wyszczuplające ją i wcale niekoniecznie czarne. Z Solara, teraz są przecenione. Trzeba wejść i zapytać, bo na widoku nie leżą. Uwielbiam prawie tak samo jak odjechane spodnie. Prokuruję sobie takie z wyszukanej w lumpku jakiejś bluzki z dobrej dzianiny. Bluzka może być brzydka. Albo z kolanówek - można kupić cudne!

      Usuń
    10. A nie zwijają się i nie zjeżdżają ? I nie jest w nich za ciepło jak to elastyczna dzianina ? Rabarbara

      Usuń
    11. Rabarbaro, to nie jest urządzenie na upał, ale na chłodek wiosenno-letni, a nawet jesienno-zimowy. Jeśli to dobra dzianina, to siedzo mocno. Te z Solara spoko. A nawet jeśli ciut się zsuną, to se podciągniesz.

      Usuń
    12. Ekhmmmmm. ..znaczy sie traktujesz Solara jak ciuchland?!

      Usuń
    13. Z dekoltami to się nie pożegnam, bo inaczej mnie dusi pod szyją. Ale bez biustonosza sobie nie wyobrażam, pomijam siłę ciążenia, ale jest mi bez niego po prostu zimno:)

      Usuń
    14. Mnie tam znowu biustonosz dusi. A golf nie każdy. I bądź tu człowieku mądry.

      Usuń
    15. Moj ukochany dekolt to łódka, lekko podcięta albo na lato karo ale takie zaokrąglone. Biustonoszy nie cierpię, w domu chodzę bez, dusi mnie tak jak Agniechę.

      Usuń
    16. Biustonosz każdą dusi, wiadomo. MM mawia w takich razach, że "musi się rozpuścić".

      Usuń
    17. Oj, Bacha, nie! Chciałabym w Solarze zobaczyć ceny jak w lumpku, ale nieee... takim skrótem poleciawszy.

      Usuń
  44. W lecie nie miewam problemów ani z kolanami, ani z ramionami. Nigdy nie lubiłam odkrytych ramion, a kiecka przed kolano, to już nie te lata. Spódnicę ostatnio miałam na sobie w 2000 roku, kiedy moja praca wymagała elegancji. Dżinsy kupuję z elastikiem w kolorze niebieskim i czarnym. Legisów bym nie założyła, bo nie może mnie nic opinać, mam uraz i już nie te gabaryty. No cóż, każdy ma swój styl i ubiera się tak, jak jemu pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezowo, ale wlasnie leginsy w pasie nie uciskaja tak jak dzinsy, dlatego mi w nich wygodnie.No i pewnie, kazdy ma swoj styl i gust. Ja np zld sie czuje i brzydko wygladam w spodnicach dluzszych niz do kolana lub ciutke okrywajacych kolana, mini nie lubilam nigdy , nawet jak bylam szczupla i zgtabna, a wtedy to lubialm nosic spodnice do kostek, troche hippisowskich, ciach kawalwk materialu, gumka w pasie i gotowe.Nanosilam sie takicj sporo i z roznych materialow nawet z fajnej kolorowej kory i jak zostawal pas materialu, to od razu mialam cienki szaliczek na szyje.

      Usuń
    2. jeszcze sa takie , dosc w sumie szerokie, spodnie do jogi, one w pasie nie uciskaja niczego, sa cudne. Nie sa na gumke.

      Usuń
    3. W szerokich spodniach, to wyglądam, jak beczka kapusty, bo nogi krótkie, obcisłych nie mogę z powodu udarowej nogi i opuchniętej kostki. Tak to ze mną bywa.

      Usuń
    4. ale te do jogi nie sa jak takie lniane naprawde szerokie. sa takie, ze zaslania mi te biale kopyta z ponczoszkami i prawie caly bucik.
      https://ww.victoriassecret.com/pink/yoga-and-leggings/cotton-foldover-waist-yoga-pant-pink?ProductID=362405&CatalogueType=OLS (te na gorze, ja moje kupilam w naszym supermarkecie i dalam cos 8 funtow).
      https://www.curvissa.co.uk/products/pack-of-2-lounge-pants/_/A-827987_22?utm_source=GoogleProductList&utm_medium=PLA&utm_campaign=Nightwear&utm_content=827987_22&ns_campaign=Nightwear&ns_mchannel=PLA&ns_source=GoogleProductList&ns_linkname=827987_22&ns_fee=0&ordermedia=C0087&orderoffercode=PLDP&entry=3

      https://www.nononsense.com/sport-yoga-pants.htm

      http://nymag.com/strategist/article/best-yoga-pants-women-reviewed.html
      pierwsze SZARE maja taka wygodna talie, bez sciskania i przecinania na pol

      https://www.decathlon.pl/spodnie-do-jogi--id_8394015.html
      i nie takie drogie.

      one przylegaja w udach, nie robia z Ciebie bomby w pasie za pomoca duzego umarszczenia i gumki, sa luzne nizej i sa z jerseyu. Juz chyba lepiej nie umiem ich sprzedac ;)))))

      Usuń
  45. Coraz bardziej podoba mi się kolor różowy. Coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  46. Aśka, czy to coś znaczy?

    OdpowiedzUsuń
  47. Hana; chiba tak. Chiba Aśka odzyskuje kobiecą tożsamość. Wszak róż to kolor dziewczynek?!

    OdpowiedzUsuń
  48. I mnie róż przestał brzydzić. Zwłaszcza taki stary, przydymiony. Jeszcze parę lat temu wszystko co miało cokolwiek z różu było nie do przyjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  49. Cześć Kurry, u nas wieje STRASZLIWIE. I duża część śniegu już stopniała, bo wieje na plusie.
    Odjechane ciuchy lubię, ale raczej je trzymam w szafie, bo przecież nie będę w nich obsługiwać zwierząt ani ogrodu. W związku z tym mam sporą kolekcję ubrań bardzo rzadko noszonych. I wcale ich nie wyrzucę, bo raz na tysiąc lat mogę przecież założyć wieczorowy kombinezon z czystego jedwabiu w kolorze grafitowym z dekoltem z przodu, z tyłu jeszcze większym, bez rękawów, i nogawkami tak długimi, że tylko baaardzo wysoki obcas do tego by się nadawał. A jak już te ręce, łokcie skrzydełka nie będą się nadawały do pokazywania, to się przysłoni zwiewnym szalem.
    Ale na razie ciuchy robocze to podstawa.
    Miłej soboty, i coby was nie zwiało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie wieje ale plusy i wszystko się topi i spływa.
      To, myślę, miłe uczucie wiedzieć, że w każdej chwili stajenna (oraz ogrodniczka) może lekko i zwiewnie przemienić się w księżniczkę wieczoru :))). Bez Wróżki nawet i dyniowej karocy ;))) - ot, wystarczy wyjąć z szafy.......
      U mnie też już głównie ciuchy robocze (choć te wyzbyte też były robocze ;)) ale to inna robota).
      Nie wiem, nie chcesz tego wiatru? Bo ja to lubię jak wieje, nawet dość straszliwie mimo, że się boję co tam naniszczy wśród drzew :(.
      Miłego dnia !
      Barbara

      Usuń
    2. Nie boję się wiatru. Ale nie lubię, jak się łamią drzewa. Zwłaszcza na pastuchy/ogrodzenia. Nie lubię również, jak nie ma prądu. Nie lubię jechać samochodem gdy z drzew lecą gałęzie. Na razie jeszcze nic z tej listy się nie wydarzyło oprócz gałęzi ale tylko na glebę. Poza tym, jest ciepło, słońce poświeciwuje a w domu nie wieje. Zaraz w świat, bo zakupy zrobić należałoby.
      Królowa może jeszcze by uszła, czy też księżna pani, albo inna hrabina dojrzała, ale księżniczka - o nie, już nie....Tu już nawet dynia nie pomoże - chociaż przyniosłam z piwnicy dwie na zupę.

      Usuń
    3. Agniecha, myślę że konikom byłoby miło zobaczyć Cię od czasu do czasu z dekoltem jeszcze większym z tyłu. I myślę też, że nie tylko konikom.
      Wiatru się boję.

      Usuń
    4. Też nie lubię niczego z Twojej listy dlatego jak wieje to siedzę w domu i słucham ;). Z pudłem świeczek pod ręką ;)).
      Dobra, niech Ci będzie księżna pani na włościach :).
      Rozważam wyjazd na zakupy w kierunku czego kupować nie muszę, żeby jednak nie jechać ;).
      Rabarbara

      Usuń
    5. Ja tez uwazam, ze koniki by sie z elegancji ucieszyly. co do dyni to nie mam zdania. i jak Rabarbara - wichur wyjacy lubie wielce. siedze bez swieczek.
      a mnie zakupy niepotrzebne...to biodro przyczynia sie do oszczednosci - nie mam jakos ochoty gotowac, ciekawe pomysly mnie obchodza z daleka. dzis bedzie szpinak (z zamrazarki), z feta (z lodowki), czosnkiem (z garnunia z dziurkami z parapetu) i kartofelki w kratke z woreczka pod schodami. i cherry pie (ze sklepu jak ostatnim razem bylam). ze sosem waniliowym (za koleja: z szafki i z lodowki). wystarczy!

      Usuń
    6. Co do dekoltu jeszcze większego z tyłu i konikowej z niego uciechy, to widzę tylko kwestię podjęcia decyzji - czy Agniecha ma iść w tych baaardzo wysokich obcasach do stajni, ewentualnie na pastwisko czy też lepiej (dla obcasów) żeby koniki przyszły do domu. W zależności od tego ile koników jednorazowo mieści się w domu Agniechy mogą przyjść razem lub pojedynczo.
      Opakowana, nie masz świeczek? To czym świecisz jak prąd wicher porwie? Oczami czy latarką? Czy intelektem bądż przykładem?
      Rabarbara

      Usuń
    7. w jednym domu mam swieczki i to duzo, bo zabierajo prunt albo jakie drzewo obalone zabierze. ale mamy tez latarenke na korbe. a jak trzeba to swiece jednak oczami. intelektu by nie nastarczylo.

      w drugim domu to nie zdarza sie wlasciwie i jakis tam ogryzek swieczki pewnie siedzi w szufladzie kredensu.

      Usuń
  50. Dzień dobry.
    Szare niebo,a zdawało się, że będzie słońce. +2 stopnie i paskuda na czarno, czyli źle bardzo.
    Agniecha, nie dało by się powiedzieć wiatrowi coby powiał na wschód? Niechby wywiał to paskudztwo bo nie ma czym oddychać.
    Miłej soboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On wieje na wschód (trochę jednak północny), więc może doleci. Napisz, jaką techniką grafiki robisz. Gdzieś wcześniej pytałam, ale zaginęło w natłoku gdaków.

      Usuń
    2. Matryca: różne faktury papierów naklejone na tekturkę. Potem trochę lakieru, następnie farba drukarska na bazie wody,smarowana po tym naklejonym, kartka i wałek do ciasta. Odbija się nie zawsze tak jakby się chciało i gotowe.

      Usuń
    3. Ewa2, zapisuję się w marcu na prywatną lekcję.

      Usuń
    4. Ok. Będzie zabawa.

      Usuń
    5. Ja udostępniam salę :)!!! i plenery ;) i mam trzy wałki do ciasta ;).
      Rabarbara

      Usuń
  51. Helou, slonce, wiatrzysko, jedziwmy na gielde , cmentarz, zakupy,obiadu nie ma, to moze cos zjesc pozniej. Udanej soboty.

    OdpowiedzUsuń
  52. A ja czasem się gubię w tej obecnej modzie, w której i nastolatka i jej babcia noszą się tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annette - moda oszczedna, bo w wielopokoleniowym domu moze byc jedna tylko szafa!

      Usuń
    2. Albo noszą na zmianę,raz babcia raz wnusia;)

      Usuń
  53. Wiwiało nas porządnie.Na giełdzie nic ciekawego nie wypatrzyłam, dwa talerzyki bez filiżanek Rosenthala victoria,za obydwa 30 zł chciał.To nie wiem czy warto brać,facet bedzie w przyszła sobotę pewnie znów.
    Podsłuchałam rozmowę pan do pani, ze ktos tam mowił,że jak sygnatura bavaria to brać jak leci:)

    OdpowiedzUsuń
  54. Siekierezada na Kulturze.

    OdpowiedzUsuń
  55. Matkojedyna, mało przed chwilą nie zeszłam na zawał. Miałam na rękach Bezę, postawiłam ją na łóżku, a ona, tak strasznie zaczęła miauczeć i fuczeć na mnie, uszy położone po sobie. Coś strasznie zaczęło ją boleć, myślałam, że zaczepiła się pazurem, ale chyba nie. Po chwili ciągle miaucząc uciekła za kanapę. Teraz wyszła i jest wszystko w porządku, ale się z Bezowym wystraszyliśmy. Sobota, popołudniu każdy wet w okolicy nieczynny w razie czego, ufff...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, mam nadzieję, że to chwilowe, może sobie coś ucisnęła, albo co....Też bym panikowała. Trzymam kciuki, niech to będzie incydent niegroźny.

      Usuń
    2. Ewunia, teraz już wszystko w porządku, ale bardzo źle to wyglądało, musiało ją baaardzo zaboleć. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, a koty u mnie od 18 lat. Dobrze, że minęło.

      Usuń