To nie ja wyznaję, chociaż przeszłam przez wszystkie stany wymienione poniżej przez MM oprócz wdowieństwa, które mi nie grozi. A ponieważ nie było moim udziałem, nie wiem co jest gorsze. Jedno i drugie jest okropne.
***
Kurki; naszło mnie dzisiaj na
pewne zwierzenie. Otóż wypełniając ostatnio przy jakiejś tam
okazji rubrykę „stan cywilny” zaczęłam się zastanawiać,
dlaczego tak nie lubię słowa „wdowa”. Unikam go jak tylko
mogę, zastępując słowem „wolna” lub mówiąc po prostu „mój
mąż nie żyje”. Zdarza mi się o sobie powiedzieć "wdowa"
wyłącznie w sytuacjach urzędowych, kiedy nie ma już innego
wyjścia. I sama do końca nie wiem dlaczego to słowo tak mnie
mierzi. Bo że mierzi, to wiem.
Wiecie
co? Słowo „wdowa” ma dla mnie taki brudno brązowy kolor, jest
matowe i ciężkie. W przeciwieństwie do słowa „panna”, które
jest jasne i zwiewne, „rozwódka”, które ma dla mnie coś (o
dziwo!) z zalotności i też jest w jasnym kolorze. Mężatka zaś
brzmi dostojnie, stabilnie (hrehre) i ogólnie nieźle. Dla
jasności dodam, że przeszłam w życiu przez wszystkie cztery
„stany”, więc argument, że nie wiem o czym mówię, nie ma
zastosowania.
No i właśnie - wracam do „wdowy”. Z pewnością
z wdowieństwem kojarzy się ból, żal po stracie, żałoba. Na
marginesie - jedna z moich znajomych twierdzi, że zazdrości mi
trochę wdowieństwa. Bo – jak mówi – ja mogłam przeżyć
żałobę i zacząć układać sobie życie, wiedząc że to co
zaszło jest nieodwracalne. Ona zaś, z nieletnim dzieckiem i w kwiecie wieku porzucona przez męża, który odszedł do innej, pomimo
upływu lat ciągle nie potrafi się z tym pogodzić. Tak sobie
myślę, że żałoba po tego typu stracie rzeczywiście jest
trudniejsza, ponieważ nie ma w niej elementu nieodwołalności, więc
trudniej dojść do etapu akceptacji.
A
we wdowieństwie trudność chyba polega na tym, że jest to stan
trochę „ni pies ni wydra”. Niby jesteś wolna, ale przecież
przeszłości wymazać się nie da. Twój zmarły partner jest z tobą
wszędzie. Czasem to czujesz prawie namacalnie, czasem mniej, czasem
wcale, ale on jest, zwłaszcza, jeśli przeżyłaś z nim wiele lat.
Dochodzi do tego czasem, najczęściej nieuzasadnione, poczucie winy
związane bądź z samymi okolicznościami śmierci, bądź z różnymi
wydarzeniami z przeszłości. Nie chcę tu snuć rozważań na temat
zmienionej sytuacji społecznej, obniżonego statusu społecznego,
pogorszenia sytuacji materialnej i całego tego balastu
psychospołecznego jaki niesie na plecach tzw. wdowa. A otoczenie
społeczne, i to bliższe, i to dalsze, nie bardzo nam pomaga.
Zauważcie, że wprawdzie już nie te czasy kiedy wdowie kazano
chodzić w czerni do końca jej dni albo palono ją na stosie razem
ze zmarłym mężem, ale byłoby najlepiej, żeby ona jednak zachowała
wierność zmarłemu, niezależnie od tego jakim on mężem był.
Takie wdowy cenione są najbardziej. O takich mówi się z
szacunkiem. Określenie „wesoła wdówka” ma wydźwięk
pejoratywny.
Pisząc
to, sama sobie trochę poukładałam to co czuję przy słowie
„wdowa”. Nie lubię go, bo niejednoznacznie określa moją
sytuację psychospołeczną, wiąże mnie jakimiś zobowiązaniami
których wolałabym nie czuć, dając niby wolność, która tak
naprawdę wolnością nie jest, a ja nie potrafię tak do końca z
tego wszystkiego się wyzwolić, więc zaczynam od słowa. Bo
przecież „…na początku było słowo…”
Mnóstwo wdów jest wśród ptaków, a wszystkie śliczne:
wdówka białobrzucha |
wdówka płowosterna, ornitofrenia Piotr Gryz |
Pierwszaaa
OdpowiedzUsuńdruga
OdpowiedzUsuńdruga wraz z Panterą, bo gadamy przez fona
UsuńHano, bardzo ciężki temat poruszyłaś.
UsuńJa jak wiecie, od ponad czterech lat jestem (nie lubię tej nazwy) wdową. Zostałam nią znienacka. Rano wyszłam do pracy, a w południe brat nie mógł się dostać do mnie do domu. Śmierć nagła, bez udziału osób trzecich. Zostałam tylko z piesem. Szok i niedowierzanie, ból, bo byliśmy ze sobą ponad 32 lata, brak większych kłótni, plany na przyszłość, bo dzieci już na swoim. Wszystko się posypało...
Dziś z perspektywy, mogę powiedzieć, że gdyby nie pies, to posypałabym się. Musiałam wstać, wyjść z Nim cztery razy dziennie, dać Mu jeść...Do tego dochodziły spojrzenia sąsiadów, niektórych, a mieszkam w bloku, w którym były mieszkania służbowe, jak sobie poradzę, co ja robię. Moja Mamcia wierciła mi dziurę w brzuchu,żebym zrobiła prawo jazdy, które zrobiłam i zdałam za pierwszym razem, a odebrałam je w 33 rocznicę ślubu. Miny niektórych ludzi, gdy wsiadłam do fiacika i zaczęłam jeździć były bezcenne, ale również przy okazji dowiedziałam się, kto był fałszywym przyjacielem, a kto osobą, na którą mogę teraz liczyć. Ale się rozgadałam - ale ptaszoki są przepiękne, mimo brzydkiej nazwy, której nie lubię i staram się nie używać...
Boguśka, to MM poruszyła ten temat, ja wdową nigdy nie byłam i nie będę. Ludzie są okropni jednak. Czekają, że się wyłożysz i będzie o czym gadać. A tak? Baba sobie świetnie radzi, prze do przodu, to i o czym tu gadać? Czasem takie paskudne sytuacje są - paradoksalnie - oczyszczające. Choćby z nieodpowiednich ludzi i fałszywych przyjaciół.
UsuńWspółczuje Bogusiu, i mnie jak Tobie psi przyjaciel pomagal i towarzyszył. Przyjaciółki mam dwie od dawna i na szczęście okazały sie prawdziwe. Niestety te ludzkie spojrzenia i gadania, poganiane ciekawością i pożądliwoscia plotki sa trudne do przełkniecia.
UsuńPrawka gratuluję za pierwszym razem ho ho!😉
Boguśka; to mamy analogiczne doświadczenia. Mój mąż tez cztery lata temu i tez nagle. I tez został mi pies. A pomogła przede wszystkim Siostra. Na szczęście prawo jazdy miałam.
UsuńJa 2014 miałam totalnie przechlapany - marzec - śmierć jednej przyjaciółki, kwiecień - druga, a październik Mąż. Totalna załamka. Przeżyłam, jestem może już trochę inna, silniejsza, ale ciągle za Nimi tęsknię...
UsuńKurczę, Boguśka, rzeczywiście fatalny rok. Nie do wyobrażenia. Pewnie że tęsknisz. Współczuję.
UsuńNie wiem, jakos nie mam negatywnych odczuc w przypadku slowa WDOWA, brzmi dokladnie tak samo jak rozwiedziona czy zamezna, ot, jakis kolejny etap zycia malzenskiego.
OdpowiedzUsuńczwarta ( najgorsze miejsce) i lete czytać
OdpowiedzUsuńMniejszych literek nie dawali ?
OdpowiedzUsuńMasz rację MM. Tez nie lubiłam i nie lubię tego słowa i również stosowałam zamienniki. Jakoś takie ono ciężkie jest i jakby zabranialo sie uśmiechać..ech ciężki to był czas, szczególnie w młodym wieku trudno było przeżyć to uwarunkowanie społeczne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję więcej tego nie przeżyć i egoistyczne wybieram opcje niech teraz po mnie płaczą bądź tańczą nq grobie(za pewne i tacy sie znajdą).
Póki co jeszcze jedna opcja nadal nie wykorzystana😉. To najbardziej kolorowa czyli rozwódka. To słowo ma dla mnie zdecydowanie kolorowe odcienie, choć niestety malo kiedy w rzeczywistości te rozwodki maja wesoło.
No tak, Kocie, zapomniałam, że i Ty byłaś wdową. Do Twojego wieku to słowo w ogóle nie powinno przynależeć. Rozwódka też niezbyt fajna i lepiej się do niej nie szykuj. Mężatki też majo pode górkę, to ja juz nie wiem.
UsuńRozwódek przybywa mi dookoła, a patrze na to slowo i wiem czemu ono tak kolorowo mi sie kojarzy, toż tam w środku wódka siedzi😂.
UsuńA racja Hano, jakoś pod gorke mocno w tym małżeństwie jest niestety.
Paczaj, Kocie, nigdy na to wdzięczne słowo nie patrzyłam w ten sposób! I nigdy nie dostrzegłam w nim wódki!!!
UsuńNo pod górkę, w każdym związku jest mniej lub więcej pod górkę. Ale jeśli warto i rokuje, to chuchaj i dmuchaj.
Można przypuszczać że to od tej wódki powstało to słowo 😂.
UsuńWarto warto ale jak ja go mam czasami ochote chuchnąć i dmuchnąć😁
Ojtam, Kocie, czasami mozna, a nawet trzeba. Tak dla utrwalenia wiedzy.
UsuńNo jest jeszcze opcja stara panna ;)
UsuńStara panna nie jest już jasna i zwiewna, dobrze że jest to magiczne słówko, wolna :)
Taaaa jestem wolna stara panna i w ostatecznym rozrachunku nie żałuję, bo przecież wszystko ma plusy i minusy ;)
Marija; dla mnie słowo panna jest jasne i zwiewne niezależnie od wieku. To jest stan ducha.
UsuńWiesz Marto, jakoś strasznie dawno nie musiałam nikogo informować o moim stanie cywilnym. I nigdy nie zastanawiałam się nad wymową tych określeń. Właściwie nie ma dla mnie żadnego znaczenia żem nie młoda już panna, bo ja nie czuję swego wieku. A jeśli chodzi o pueć, to wpierw myślę o sobie jako człowieku, a dopiero potem żem kobieta.
UsuńNo taki dziwoląg ze mnie ;)
Marija; lubię takie "dziwolągi" - oby ich było jak najwięcej.
UsuńDziękuję Marto :)
UsuńLilka, blogger jest gupi, to wiadomo od dawna. MM przysłała mi tekst, po skopiowaniu i wstawieniu blogger robi co chce. Spróbuje powiększyć, może nie wyłączyłam formatowania. Tak coś mi się zdaje.
OdpowiedzUsuńMi to się jedynie wdowa kojarzy z czarną wdową, gatunkiem pająka. Ciekawe skąd akurat nazwa taka dla pająka? Jeszcze ciekawsze jest to, że czarna wdowa to nie tylko samica ale i samiec. A już niesamowite jest to, że samica może zjeść samca.... jeśli ten, po kopulacji długo z niej nie schodzi, hrehre. Także...ten..uczcie się od pająków.
OdpowiedzUsuńLilka, optymizmem powiało! Też bym zjadła takiego, ileż można nie oddychać??? A skoro ona go zjada, to zostaje wdową, nie? Czego nie kumasz?
OdpowiedzUsuńTo ja już wolę te śliczne ptaszki od pajakow. Choć u pajakow to całkiem jasne skoro ten teges😉, ale czemu te ptaszki tak nazwali?
UsuńHrehre !!! Nieno, no taaak. Ale on? (też czarna wdowa). No i ile czasu można tak o głodzie leżeć, nie ?? ...Albo w innej konfiguracji, hrehre
UsuńLilka, samce czarnych wdów wszystkie pożarte, więc nie warto sobie zawracać głowy i nadawać nazwy czemuś, co miejsca nie zagrzeje.
UsuńKocie, może ptaszki też pożerajo mężów swoich?
UsuńO Bożesz! Hana moje dzieciństwo, ba nawet dorosły światopogląd runał w gruzach😂 że takie śliczne ptaszunie takie mają czarne charaktery?
UsuńKocie, ja już nikomu nie wierzę!
UsuńA czarna wdowa kojarzy mi się z południem Włoch. Tam, jeszcze nie tak dawno ( nie pamiętam, czy było to już w Kalabrii ) zjechaliśmy z autostrady aby coś zjeść. Wjechaliśmy w jakieś małe miasteczko, z wąskimi, krętymi uliczkami. Jadąc tak blisko budynków ( chodnika to tam prawie nie było ), że niemalże po nogach ludzkich ( hrehre ) czarnych wdów, które dostojnie siedziały na krzesełkach przed swoimi domami. Było ich sporo, dlatego ten widok tkwi w mojej głowie do tej pory.
OdpowiedzUsuńRozważania oddają istotę problemu, tak samo odbieram stan wdowieństwa. Nie wiem, czy monogamia bedzie miała miejsce w przyszłości, ale raczej chyba nie, bo ma w sobie coś z masochizmu i sadyzmu.
OdpowiedzUsuńWdowa jako słowo kojarzy mi się dostojnie. Ani negatywnie ani pozytywnie. Chociaż jakby ograniczająco bo człowieka definiuje w bardzo wąskim kontekście. Mam zamęt w głowie i ogólnie te wszystkie stany cywilne kojarzą mi się z umową kupna -sprzedaży.
OdpowiedzUsuńAnonimowy(a); myślisz że zmierzamy w kierunku poligamii? E, to też mi sie nie podoba.
OdpowiedzUsuńAgniecha - cos w tym jest. W końcu każdy związek to jakaś umowa dawczo - biorcza.
OdpowiedzUsuńMM, może czasowa monogamia? Albo czasowa poligamia?
OdpowiedzUsuńTak jak zameldowanie na stałe albo czasowe?
OdpowiedzUsuńCo do poligamii, to przecież są już związki tzw. otwarte.
OdpowiedzUsuńW naszej monogamicznej kulturze związek otwarty nie ma szans na trwałość, to się jakoś wyklucza. A zresztą tu nie ma mundrych. Mój monogamiczny związek też nie przetrwał. Rzecz w tym, że tylko ja byłam w nim monogamiczna, hrehre!
OdpowiedzUsuńJa w sumie tez nie mam jakichs konotacji zwiazanych ze slowem "wdowa". Jak umarl Tato, to jakos slowo "wdowa" zupelnie nie pasowalo do mojej Mamy, nastepny etap podeszlego wieku....a kiedy traci sie meza/partnera wczesnie(j), to slowo wdowa w ogole nie musi byc uzywane, bo to okresla czlowieka, a nie sytuacje, w ktorej ta osoba sie znalazla. i chyba nie zmienia to charakteru tej osoby, wiec klasyfikacja jest tylko urzedowa. ale jak slysze slowo "wdowa" to tylko mysle, ze ta osoba ma na pewno zal do tego, kto odszedl - zeby uzyc slow meza mojej ciotki, ktora umarla przed nim - no i Zoska odeszla. I zostawila mnie samego.
OdpowiedzUsuńA zycie idzie do przodu.
Opakowana; słowo to nabrało takiego charakteru dla mnie dopiero wtedy, kiedy zaczęło mnie dotyczyć.
OdpowiedzUsuńa to na pewno, nie mam doswiadczenia wiec pisze na sucho.
UsuńOpakowana; obyś nigdy nie musiała na mokro. Z biedrem już chyba nieźle?
OdpowiedzUsuńwiem, napisalam i to i wykreslilam.
Usuńbiedro dobrze, okolice tak sobie :/
No cóż wypada się odezwać, jako owa wdowa od ponad 10 lat. Zostałam nią nie nagle, ale do końca wypierałam coś co się zbliżało nieuchronnie. Słowo dotarło do mnie po jakimś czasie, kiedy musiałam jakieś papiery urzędowe wypełnić. Wcale mi się nie spodobało, nie lubię go. Nie będę się tu rozwodzić dlaczego, bo sama nie wiem do końca. Po przeczytaniu tekstu miałam napisać mądrzej, ale miałam przerwę i mi uciekło. Pająków nie lubię, ptaszki śliczne.
OdpowiedzUsuńZaklepałam podjuma i sama nie wiem, co napisać.
OdpowiedzUsuńhmmm z ciekawością przeczytałam i powiem tak
OdpowiedzUsuńbyłam panną, mężatką, rozwódką, partnerką, potem odeszłam od partnera, czyli bezrozwódkopartnerkąbyła, a potem były partner zmarł, a dziecko wspólne było, czyli prawie wdowa, aczkolwiek ślubu nie było, to chyba nie wdowa ufff
czasem myślę, że wdowa też, ale słowa nie lubię ,kojarzy się ze smutkiem, czernią i płaczką żydowską,
ale tu chodzi o uczucia, bo jak się ślubu nie ma a partner zmarł, to co ??
najfajniejsze określenie to panna, wolna,
rozwódka też, bo takie zdrobnienie tego słowa wskazy=uje na osobę młodą wolną , wesołą,
jakby tak nazwać osobę starszą po ciężkim rozwodzie - rozwódą ?? to brzmiałoby dostojnie, miałoby bagaż emocjonalny hehehhe
i ta wóda, wódka w słowie, dobre, dobre, bo to tylko pić z radości lub rozpaczy, zależnie od kontekstu ;)
a, i nie lubie SAMOTNYCH matek!!!
kurwa, jaka samotna ????
samodzielna, a nie samotna !
no więc jestem samodzielną wolną kobieta i tak mi dopomóż opatrzności wielka :P
Ty Sonik, jak już szczelisz, to trafisz w sam środek tarczy. Samodzielna czyli nie dość że sama, to jeszcze dzielna, czyli odważna.Tak, właśnie tak.
UsuńPo prostu same siebie definujmy i żyjmy tak, jak nam się podoba :-) I dajmy żyć innym. Ot, recepta na szczęście.
UsuńAgniecha, paczaj pani, ja niby po polskiemyu gadam, a nie zauważyłam tego oczywistego związku dwóch słów :))
Usuńjestem więc samą dzielną wolną Polką :)))
Rozwóda!!! Piękne! Rozwódką byłam, posunęłam się w latach i jestem rozwódą!
UsuńSłowo jak słowo, nadaliśmy mu wiele znaczeń. Sami je nadajemy. Mam koleżankę, wdowę, ona realizuje program z czernią, codziennym prawie odwiedzaniem grobu, urządzaniem imienin męża już nieżyjącego, rocznicami śmierci itp. Mam wrażenie, że jej ten program pomaga. Wdowa, w jej mniemaniu to osoba dostojna, cierpiaca, wymagająca szacunku i uwagi. Ponieważ robi to chyba już 4-5 lat otoczenie ma troszku dosyć :-) Ale ona zrobiła z tego styl życia. Można i tak.
OdpowiedzUsuńMM- pogłos cierpienia i samotności w tym słowie brzmi. Ale o tym ograniczaniu wdów, to trzeba sobie zdać sprawę, że tak naprawdę same się ograniczamy. Ze strachu przed życiem.
Nie wiem, czy ja będę wdową, czy mój mąż wdowcem. Chciałabym, byśmy oboje razem wyskoczyli z matrixa :-) Ech, zobaczymy, tak czy siak, nie minie nikogo.
Aniu, to nie tylko pogłos cierpienia w nazwie wdowa, to również ostracyzm otoczenia, które nie potrafi z tobą rozmawiać, ale za to wspaniale potrafi ci obrobić cztery litery, wypomnieć sposób ubierania się. Nie tylko ja to przeżyłam. To samo spotkało wiele lat temu moją Mamę, która nie nosiła czarnych ciuchów, tylko szare, ja prawie rok po śmierci Męża zostałam zjechana na funty, bo śmiałam założyć w upał jasną sukienkę i to przez obcą mi zupełnie osobę - kolegę z pracy Męża, on mnie znał, a ja jego nie. Dopiero inni koledzy go uspokoili. Wdowa wszędzie powinna być po śmierci męża w żałobie do końca życia...
UsuńO jak mnie wkur...takie wpieprzenie sie, ocenianie i krytykowanie.niech spieprzaja na drzewo wszyscy tacy gorliwcy.Kazdy ma prawo do przezywania po swojemu i nikomu nic do tego.
UsuńTo o czym mówisz, to strach innych. To ich lęk przed tym, że to ich także może spotakć, powoduje, że w ten sposób reagują. Nie to, że pochwalam, tylko kiedy spojrzysz na to z tej strony, przestaje cię to dotyczyć. Oni mowią o sobie. Jeśli ktoś powie: jestes głupia, czy to znaczy, że taka jestes? Nie. To znaczy, że broni się, próbując cię umniejszyć, bo sam uważa się za głupiego. Jak spojrzysz odwrotnie, bardziej prawdziwie, nie ma znaczenia co ludzie mowią za bardzo. Oni, inni ludzie znaczy, poprostu próbując kontrolować wdowy, próbują kontrolować SWÓJ strach, nie chodzi o nas. To działa na wszystkich poziomach naszego istnienia. Patrz odwrotnie. Nie bierz do siebie. Żyj swoim życiem. Ludzie zawsze mówią o sobie. Zawsze. Ja też :-) Ten kolega męża, który cię zjechał, musiał bardzo bać się śmierci...
UsuńBoguśka, jak Tyś mnie ciśnienie podniosła, tym ujkiem !
UsuńObcy facet chciałby Ci urządzać życie po śmierci męża? Definiować Twój ubiór, Twoje zachowanie? To może od razu na stos z Tobą, jak w Indiach ?
Na Twoim miejscu zbejałabym go jak burą sukę.
Moja mama po śmierci ojca nie nosiła żałobnych ciuchów, może na początku raczej ciemne, granaty, ale chyba z 2 tygodnie, my z sis w ogóle, chociaż ja tak naprawdę 90% ciuchów miałam w kolorze czarnym ( teraz już nie, bo mi się gust zmienił), wiec może tak z boku by wyglądało.
To jest indywidualna sprawa, najważniejsze to co czujemy w sercu, nie musimy tego pokazywać ubiorem, ale rozumiem osoby, które właśnie w ten sposób chcą to pokazac na zewnątrz. Może im to pomaga ? A jeśli tak, to dobrze, grunt by owdowiała osoba potrafiła sama sobie pomóc.
Ja absolutnie nie oczekuję od moich dzieci , by chodziły w żałobie, ale co zrobią, to ich sprawa, mam jednak nadzieję, że żal będą nosić tylko w sercu. Mi to wystarczy.
Boguśka, ja bym się nie zdziwiła, gdyby ten koleś zdradzał żonę, to mi pasuje do jego zachowania- oczekiwania od kobiety nawet po śmierci meża jakiegoś bezgranicznego oddania i posłuszeństwa w sumie. Tak czy siak, to zwykły fiut
Ja nie pokazywałam po sobie niczego. Cały czas chodziłam z wysoko podniesioną głową, a jeszcze, gdy zrobiłam prawko i zrobiło się o tym głośno - bloki zakładowe, to bylo wesoło. Jedna z pań chciała wzywać policję, jak wsiadałam do auta... Przeszłam swoje, ale przeżyłam.😍
UsuńSonic ,ty wiesz ,ze ja Cię ajlowiu:)
UsuńKiedyś był jeszcze zwyczaj przyczepiania czarnej wstążki do kurtki/płaszcza. Czas żałoby jest zdaje się tam określony, z rok chodzenia na czarno? Jak kto wierzący i praktykujący to dochodzą te wszystkie msze , jak zmarł teść,to przez tydzien codziennie trzeba było latac do kosciola, bo kuzynka z rodziny opłaciła, a ponoc i 3 miesiące mozna .Sa odpowiednie wytyczne.
UsuńBogusia,to w niezłym srodowisku sie obracałas, tu sąsiadzi sie nie wtrącają,są taktowni i ogólnie ok.
UsuńDora, każda nacja ma swoje obrzędy i rytuały pogrzebowo-żałobne. Tyle tylko, że to wszędzie jest i powinno być sprawą absolutnie indywidualną. Żałoba to dla mnie coś bardzo intymnego i uważam, że np. manifestowanie żalu poprzez ubiór jest ostentacją, a nie wyrazem pamięci o zmarłym. No ale, jako się rzekło, to sprawa osobista.
UsuńZgadzam sie z Sonikiem - samodzielna. nie wdowa, nie rozwodka, nie panna, nie samotna, a samodzielna. No bo tak jest. a szczegoly to juz inna rzecz. ale jesli komus zalezy, jak kolezankce Bzikowej, to moze dodac - wdowa. No bo wszystkie opisane "kategorie" daja badz zmuszaja do samodzielnosci. apropo samodzielnosci, moj slubny ma kolege ze szkoly jeszcze, co z posaznej rodziny pochodzi. Bardzo. na tyle, ze dziadkowie mieli kupe sluzby. potem czasy sie zmienily, kasa poszla, sluzba sie wykruszyla. Zdaje mi sie, ze rodzice kolegi tez sie wykruszyli. Potem zostala sama Babcia, ktorej ciezko bylo przywyknac do wdowienstwa i jakiejs tam samodzielnosci. Kolega adwokat, znaczy w sadach bywal, no DOSC zajety. Do domu Babci mial tak z poltorej godziny samochodem minimum. No i raz dostal telefon dramatyczny od Babci, zeby natychmiast przyjechal. rzucil wszystko, sady, klientow i pognal. a tam, na stoliku kolo drzwi (na srebrnej tacy) lezal lizt. Kolega najpierw ochlonal, ze Babcia cala wiec sie pyta o co biega, a Babcia podobno glosikiem mowi - przyszedl list. No i co? no wlasnie, przyszedl. I co ja mam zrobic? Babcia go nie otowrzyla, bo w zyciu listu sama nie otzworzyla!
OdpowiedzUsuńCześć Kurry,
OdpowiedzUsuńo poranku chłodnym lecz słonecznym. Na niebie pierzaste chmurki przypominające wzory na dnie piaszczystego strumyka.
Konie już za stajnią, wskazują na zegarki i domagają się śniadania. Obsługa się spóźnia. Świat schodzi na psy. Pies też nie nakarmiony, po szczerości. Oraz człowieki też jeszcze nie zjadły. Natomiast sikorki już perorują zadowolone w swojej jadłodajni.
Nawet nie próbowałam się wczoraj zmierzyć z próbą wyobrażenia, co czuje człowiek, gdy odchodzi jego druga połowa. Wydaje mi się, że się nie da.
Myślę o tym dość często, bo u nas jest spora różnica wieku jakby nie patrzeć, a poza tym mamy tu cichego partnera w związku, który robi swoją krecią robotę. Nie będę się wywnętrzać, powiem że ma trzy litery a pierwsza to "r." Pisałam kiedyś o tym w pewnym tajemnym miejscu, a tu nie będę za bardzo publicznie. Więc to wszystko na temat.
Więc chociaż staram się dużo nie myśleć, to opcja "wdowa" jest bardzo prawdopodobna. Co prawda ukochany mnie pociesza, że przecież mogę wpaść pod samochód i on zostanie z ręką w nocniku.
Ale co tam, ranek taki piękny, bazie kwitną, leszczyny się żółcą powoli. Idzie wiosna.
Miłej niedzieli, Kurki Złotopiórki!
Powolutku i do przodu Agniecha. Idzie wiosna, każdy dzień się liczy :-) I jedynie zmiana jest pewna. Co w zasadzie jest pocieszające, Wszechświat taki DUŻY :-)
Usuńno wlasnie - kazdy dzien sie liczy. ja mam teraz duzo dni zupelnie straconych od operacji, bo nie warto bylo sie koncentrowac na tu i teraz i sie cieszyc kazdym dniem. nieco wylaze z tego doua i wracam do mojej mantry - prawdziwe jest tylko tu i teraz, jutra nie ma a i wczoraj tez nie ma.
UsuńYes, zgadzam się. Trza żyć teraźniejszością, przeszłości już nie ma a przyszłość jeszcze nie istnieje ( marzeniami tyż żyje się w teraźniejszości ). Po prawdzie to nikt z nas nie wie czy jutro ślepie otworzy, więc trza korzystać. :-)
UsuńAgniecha, jaki milutki jest Twój ukochany, hrehrehre! Jednakowoż ma chłopina rację, nie znasz dnia ni godziny...
UsuńJest milutki, co prawda nie zawsze aż tak.:-)
UsuńAgniecha nikt nie zna, ale skoro jesr Was trojka w dwojce to warto by było jeśli jeszcze tego nie zrobiliscie aby wszystko bylo zabezpieczone prawnie na druga polowke "po" to nie dużo trzeba teraz a później omijaja czlowieka wszystkie gehenny z "rodzina" ktora widzi zlotowki choć nogi jeszcze nie ostygly.
UsuńPrzepraszam nie obraź sie za ton wypowiedzi.
UsuńSpoko, pracujemy w temacie. :-)
UsuńSię nie obraziłam.
Ja tylko powiem dzien dobry i zdam relacje pogodowa. Pochmurno i jeszczs mrozno. Dobrego dnia kurki.
OdpowiedzUsuńMnie jak Opakowanej określenia wydajo się lekko bezznaczenne, człowiek musowo samodzielny tak jakoś specjalnie nie różni się od tego niemusowo samodzielnego. So mężatki samodzielne do bólu i so panny albo wdowy bluszcze, co to muszo i tak się na kimś wesprzeć. Kwestia człowieka a nie stanu cywilnego. Postrzeganie przez społeczeństwo? No, to nie południe Europy. Mła się wydawa że to raczej niektórzy ludzie sami sobie nakładają gorset w ramach życia z protezą, po prostu nie potrafią inaczej bo przyzwyczajenie robi swoje ( cooleżanka Bzikowej ). Jakoś prędzej rozumiem tzw. powroty do życia niż to protezowanie. Nasz Tatuś, świeży , zeszłoroczny wdowiec właśnie poznał był miłą Panią. On musi się po prostu kimś opiekować, inaczej jest nieszczęśliwy. Dla tej Pani to że ktoś się nią opiekuje zdaje się jest miłą odmianą bo się w życiu z różnymi brzydkościami musiała borykać. Oby trwało!
OdpowiedzUsuńOtóżtotóż właśnie :-) Znaleźli się i płyną razem. Dali sobie szansę. Moja koleżanka zaś, goset (fajne określenie) zacisnęła dość mocno. Troszką ją dusi, ale ona to chyba lubi. Różne strefy komforu ludziska mają.
UsuńO tak! Różne mają strefy, bo różnie na nie pracowali.
Usuńjak się idzie spać wedle drugiej to plan wczesnego wstania bierze w łeb. Tylko kot nakarmiony i jako tako ogarnięte, teraz śniadanko, a koło południa tradycyjna niedzielna kawka u córki.
OdpowiedzUsuńPochmurno jakoś u mnie, -1 i paskuda wróciła.
Pogodnej niedzieli Kurki.
Byłam,przeczytałam, wrócę.
OdpowiedzUsuńMnie też ta wdowa z brązem się kojarzy. W to słowo wpisany jest wyrok, od którego nie można się odwołać. Zupełnie inaczej jest z rozwódką czy panną. A żona to w ogóle inna bajka. Słowa słowami, najważniejsze jest nasze nastawienie do życia. A u nas dzisiaj piękna pogoda. Resztki śniegu i słońce. Dobrze by było, gdyby to była sobota. Soboty powinny być podwójne.
OdpowiedzUsuńŚciskam, Kurki:*
Kalipso- podsuń ten pomysł PiSowi, oni teraz przed wyborami są w stanie obiecać wszystko :))
UsuńJestem za- podwójne soboty, nie będzie nam jakaś wyimaginowana wspólnota Unia Europejska mówić, że nie!
Chyba stanę do jakichś wyborów, tyż chcę mówić "I wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie!" a ludzie będą płacili mła podatki , które ona na koty, roślinki i wojaże przeputa. Zdaje się że politykiem wcale nie jest trudno być, jak exmynister od rolnictwa potrafi to ja tyż tak umiem. I ja będę popierać i guzik naciskać. I na odcinkach będę walczyć i w ogóle pieniędze brać. z obrzydzeniem bo ja dla idei ale będę. ;-)
UsuńTabaazo, masz już jednego głosującego na Ciebie, obiema łapami, a co???😆😆😆
Usuń:)))))
UsuńTeż bym na nią zagłosowała. Zresztą piszę to nie po raz pierwszy.
UsuńMnie już na wolnych sobotach nie zależy, ale dla dobra publicznego tez zagłosuję.
Usuńja tez!
UsuńChyba coś przegapiłam. Tabaaza na prezydenta?
UsuńHana - na Krolowo Wszechswiata!
UsuńTo ja już się poczuwam to tego królewnieństwa wszechświatowego, nawet pogadankę wygłoszę na temat do Małgoś - Sąsiadki i Felicjana ( Sławencjusza Mamelonowego już zdążyłam uraczyć i on teraz przemyśliwa ). Hym... Jej Ekscelencja zarządza święto państwowe, całotygodniowe bo ponoć ma być pogodowo ślicznie. :-) Naczelna Ty szykuj pastele, trza wykonać portret oficjalny w koronie na łbie i gronostajach ( sztucznych ) na ramionach.;-)
UsuńTaba, korona to jeszcze jak Cię mogie, ale stuczne gronostaje skąd ja Ci wyczasnę?
UsuńZa królowe mogę być, czemu nie?
UsuńJak to skąd wyczaśniesz - od dostawcy królewskiego, znaczy z lumperiona. Nie takie rzeczy się w second handach widywało - tiarę paieską można znaleźć a co dopiero gronostaje sztuczne i kuronę. ;-)
UsuńSmog jakby mniejszy, +3 i słońce tylko się przez godzinkę zameldowało się bardzo niemrawo, chmur była przewaga. Kawka zaliczona, narada rodzinna też i spacer. Teraz obiadek i do roboty, kończyć szycie.
OdpowiedzUsuńByło ładnie, chociaż bez słoneczka, zimno.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! Jestem z Wami, a jakże, tylko nie mam czasu być z Wami bardziej. Kończę obrazek, bo mus. Zajął mi więcej czasu niż przewidywałam.
OdpowiedzUsuńNigdy jakoś nie myślałam, że zostanę wdową. Nawet żartowaliśmy, że jakaś "pani Kowalska" będzie w przyszłości mój ogród pielęgnowała, więc trzeba go tak zaprojektować, żeby miała co robić :). Ja nigdy nie byłam okazem zdrowia w przeciwieństwie do mojego męża, który miał zawsze książkowe wyniki np.cholesterol 195 itd. I niespodziewanie odszedł w ciągu trzech godzin a ja zostałam właśnie wdową- słowo, które budzi we mnie bardzo negatywne emocje...
OdpowiedzUsuńBDB, wydaje mi się, że takiego scenariusza nikt nie bierze pod uwagę, a na pewno nie ktoś, kto jest w takiej sytuacji jak Ty. Wszyscy wypieramy. Myślimy o tym, ale jakoś tak abstrakcyjnie, że gdzieś, kiedyś, w nieokreślonej i odległej przyszłości. Tak nas ukształtowano kulturowo. Uciekamy, chociaż uciec się nie da.
Usuńwiemy,że kto się urodził ten musi też odejść, ale nie teraz, gdy tyle planów na nowy etap życia- dzieci wykształcone, wypuszczone z domu, więc tylko my...starczyło na 11 miesięcy...zaczyna do mnie docierać...
UsuńDla mnie to też było trudne, bo już dzieci na swoim, nareszcie możemy być dla siebie, nareszcie nas stać na coś na co wcześniej się nie dało, nam starczyło na niecałe dwa lata.
UsuńBardzo to smutne i przykre. Każdego dnia boje się...
UsuńOszsz Wy poranne Kury. Żeby o 9 rano w niedzielę tyle nagdakać! Niesamowite jesteście z tymi wszystkim skojarzeniami, przemyśleniami, obserwacjami. Dzięki, bardzo sobie biorę to co powiedziałyście. A już odkrycie z ta "wódką" i "dzielnością" - bezcenne. No i widzę, że większości z nas słowo wdowa źle sie kojarzy, a raczej źle brzmi. Bo co do kojarzenia, to trudno żeby kojarzyło sie dobrze. Tak jak piszecie - uwarunkowania tego są różne, tak jak różne bywa wdowieństwo. Dla jednej musi być prezentowane na zewnątrz czernią, dla innej to jest zbędne, tak jak cały szereg innych rytuałów z wdowieństwem związanych. Ważne jest czego dana osoba potrzebuje i co jej pomaga i żeby to robiła dla siebie, nie dla innych. A juz wtrącanie sie otoczenia w sposób bycia i przeżywania osoby w trakcie żałoby jest dla mnie też wręcz obrzydliwe (nie znajduję lepszego słowa).
OdpowiedzUsuńMnie to też spotkało ... i w młodym wieku zostałam wdową , jeszcze miesiąc nie minął , a już tego słowa z całego serca nienawidzę !!
OdpowiedzUsuńMiałam pogadankę jak mam się zachowywać , ubierać ... jako wdowa !
Do tej pory to ja tylko o pająku o tej nazwie słyszałam , a tu proszę jakie ładne i wdzięczne ptaszki są :))
Mam nadzieje, ze pogadanke odstawilas gdzies daleko....wrrrrr... a kto takie pogadanki przekazuje?
UsuńWłaśnie Opakowana; trza nam zrobic rozpoznanie terenu i odpowiednio zareagować. Może jakieś siły najemne?
UsuńNiestety ciocie , kuzynki ....Bo jak wdowa to chłopa pewnie ukradnie !!!
UsuńJakbym o niczym innym nie marzyła !!
czyli wesola wdowka...rece opadajo...
UsuńWiem że z rodziną trudniej postępować właściwie czyli na ten przykład ryknąć że opresyjna i niech spada, ale pogoń bo to jest włażenie z buciorami i to w dodatku ubłoconymi. Że strawestuję klasyka "Pogoń, bo się należy!"
UsuńBeato - Beciu; tylko TY wiesz jak chcesz i możesz sie zachowywać w sytuacji w jakiej przyszło Ci być. Serdecznie współczuję.
OdpowiedzUsuńBecia, kołtunom mówimy nie! Po stokroć! To wyłącznie Twoja sprawa, ale Ty to przecież wiesz. Szkoda, że nie wiedzą tego ciocie/wujkowie dobra rada.
OdpowiedzUsuńA zauważyłyście, że zazwyczaj to kobiety kobietom mówią jak być wdową, jak się zachowywać, jak ubierać, co wypada, a co nie. Kobiety kobietom to robią. Matki córkom, babki wnuczkom...tak mnie naszło z rana przy owsiance ;-) To kobiety korygują kobiety najczęściej. Taka okropna książka jest Margaret Atwood: Opowieść podręcznej. Serial też, ale nie tknę, niestety, książkę przeczytałam. Kobiety, kobietom zgotowały ten los.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOkropne słowo, niedobry stan. Moja mama została wdową mają 46 lat, w tym z 15 letnią córką. I została praktycznie sama. Bez rodziny, bez znajomych, bez koleżanek itp. I nie, nie była to Jej wina. Po prostu wdowy budzą lęk, a zwłaszcza tych pseudoszczęśliwych żon/kochanek/przyjaciółek, że może "czyhać" na ich mężczyznę, bo... ( tu puście wodze fantazji Dziewczyny ). Została wykluczona. Wiem to od Mamy. Rozmawiałyśmy na ten temat.
OdpowiedzUsuńPominę już temat jakiejkolwiek pomocy/wsparcia.
I zgadzam się z Anną Bzikową: kobiety, kobietom zgotowany ten los.
Tak sobie pomyślałam, trudno żeby słowo wdowa/wdowiec nie było okropne. Przecież ten stan zostaje człowiekowi narzucony przemocą, bez jego zgody i wiąże sie z jedną z największych traum życia - utratą najukochańszej osoby.
UsuńChyba tylko osoba żyjąca w związku bardzo, bardzo nieudanym może być szczęśliwa z faktu zostania wdową/wdowcem.
Nie tyle kobiety kobietom, co kulturowo tak się porobiło. My, kobiety, mamy być całkowicie podporządkowane facetom, w kwestiach żałoby i jej odpowiedniego wyrażania też. Same się w to nie wtłoczyłyśmy. Kobieta ma być westalką nawet po śmierci męża/partnera. Jeśli facet w rok po śmierci żony się ożeni, to jest w porządku. Jeśli na odwrót, to znaczy, że ona go nie kochała i musiała mieć kochanka już przed.
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńWłaśnie poczytałam o Oskarach wyszło jak się spodziewałam po cichu, że wygra Green book.
Słońce świeci, chmury też są, smog umiarkowany, 3 stopnie. Może będzie ładny dzień czego Wam życzę.
Ja tam jeszcze nic nie poczytałam, oprócz paru blogów.
OdpowiedzUsuńByło -3, ale słońce świeci więc zapowiada się jasny, ciepły dzień.
Dalej roboty ogrodowe będę ciągnąć czyli drzewa przycinać, liście grabić, grządkę permakulturową obkładać następną warstwą budulca. I może w środku chałupy odkurzę bo strasznie tu brudno. Pies linieje, wszystko się kurzy, a odkurzacz sam nie chce pracować. Niewychowane urządzenie.
Kawka się pije.
Miłego poniedziałku!
Ja tez linije i tez trzeba mi przyciac (ale szuwary), mozna mnie tez obkladac, bo jakos mi zimno w cienkim szlafroczku.....
UsuńOskary politycznie poprawne,nie zaskoczyły,filmów nie znam ,tyle co sie naczytałam o nich,ale mysle,ze canal+ bedzie puszczał, to ogladnę.
OdpowiedzUsuńSłonce cudne, to chyba juz sie ocieplilo nieco, rankiem było -2.
Dzień dobry popołudniowo. Byłam dziś z połamańcem u ortopedy, na szczęście jest tylko niewielkie przesunięcie kości, w takie same może być po zabiegu operacyjnym, więc bez szpitala, tylko dalej nie wolno mu stawać na tej nodze. Następna wizyta u lekarza 21 marca. Zmienią mu wtedy gips...wrrrr
OdpowiedzUsuńjak nie urok, to....ech, masz z polamancem....
UsuńMozei lepiej jakby wyladowal w szpitalu, niw moglby ruszac noga, w domu bedzie go kusic.
OdpowiedzUsuńDora, w domu ma mniej pokus do łażenia, a w szpitalu, to tylko zabieg, czyli śruby, gips i wypad do domu, a na fajkę łazi się na dwór. Mnie się nie chce latać do szpitala. 😍
UsuńCzołgiem Kureiry! Będę się udzielać towarzysko. Wrócę, to opowiem, ale nie wiem kiedy (wrócę). Na wszelki wypadek pięknego poniedziałkowego wieczoru Wam życzę. Cześć i czołem.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór Kurki. Dzień był ładny, Królowa -Matka, która była u mnie przez tydzień, zażyczyła sobie wracać do siebie, więc odwiozłam. Ale boję się,że zachęcona słoneczkiem, zacznie prace ogrodowe i od 11 marca, kiedy obiecała przyjechać znowu, będę musiała naprawiać. :))
OdpowiedzUsuńHej Kurki. Dyżur skończony, przymiarka ujawniła rozmaite mankamenty, które należy poprawić, bo bal w środę. Czeka mnie pracowity wieczór, a już bym chciała poleniuchować.
OdpowiedzUsuńDzień był ładny i ciepły, smog umiarkowany, niestety na mojej trasie nie pachnie wiosna tylko kurzem i spalinami maszyn warczących przy remoncie ulicy.
Ewa2; u mnie też bardziej spalinami, a wieczorem dymem bardziej pachnie niż wiosną, chociaż niby mieszkam poza miastem. Za to w ogródku coraz bardziej wiosennie. Zakwitł jeden krokus (żółty - one wcześniejsze są), a reszta sie przymierza. Pogoda dziś u nas była piękna, a ja zrobiłam ok. 6 km. Jak na mnie to dużo. Całkiem jestem z siebie zadowolona.
OdpowiedzUsuńGratuluję dystansu, ja tylko 4. Dobiłam w lutym do setki, co uważam za sukces, bo i smogu dużo było i chorowałam, co przeszkadzało w chodzeniu.
UsuńTy mnie, Marta, nie załamuj. Zaraz zaczniesz chudnąć, a wtedy na bank mnie trafi.
Usuńewa2; dzie mię tam do Ciebie w chodzeniu - jesteś w tym zakresie mom idolką
UsuńHana - nie obawiaj sie - na chudnięcie póki co siem nie zanosi
UsuńMM, trochę mi ulżyło.
Usuńa ja dzis do huty zaczelam na serio. pierwsze porzadne zlecenie i bum... pacjent sie nie zjawil :/. pojechalam do huty (sama samochodzikiem!!) w bluzeczce, sweterku i jesionce. pozniej ide znowu do huty - ale tylko w bluzeczce i sweterku - jest kolo 12-14 stopni, ma byc 16 - 17...koniec swiata, paniusiu kochana, koniec swiata!
Usuńa apropo chodzenia to, wprawdzie jeszcze pewna niewygode w nowym biodrze odczuwam, to nie ma bolu jak przed styczniem. Nie boli tez przeciwlegle kolano, co jest dla mnie zbawieniem w sumie.
No i lapie sie na tym, ze DALEJ planuje trase od rakiety na parkingu/na ulicy do miejsca zlecenia - tu niski murek, tu laweczka, tu parapet niziutki, tu krzeslo. a nie musze. moge isc bez bolu i czlapania krzywego i postekiwania. I strasznie ciezko mi sie tego oduczyc - przez ostatnie m/w 2 lata plus zylam postekiwaniem, przysuadaniem, bolem, bolem, bolem....ide powoli wiec mam zcas myslec, ze nie musze przysiadac, ale odwruch jest. Nawet w domu, na kazdym kroku przysiadalam - dzis sie z tego smialam, bo sie przymusilam do stania zeby: zalozyc okulary i sprawdzic kalendarz, ubrac sie w cycelnik i bluzke, zebrac odpowiednie graty do torebki (m.in. kanapke, kindla i robotke). jeszcze na poczatku stycznia do najkrotszej najdrobniejszej rzeczy - siadalam. odradzam sie powoli. teraz trza rozprasowac zmarchy nieco, zakryc celulit i szyje i czuje sie jak MLODKA!!!!
chodze bez problemu 7 tys krokow i ciagle zapominam, ze to w sumie nawet troszku za malo ;))) to prawie 4.5km...wiem, ze takich tytanow jak Ewa2 i Pantera to prztyczek, ale dla mnie to mont blank jak nic!
Bardzo mnie cieszy, że pozbywasz się bólu, przysiadania i postękiwania. Czuć się jak młódka to jest coś! Niedługo będziesz lepsza niż ja bo mnie pobolewa tu i ówdzie.
UsuńCooo? Juz do huty, o rety! To juz taka jesteś sprawna i w ogóle?! WOW! Super!
UsuńJestem nazad syta wrażeń towarzyskich. Mój ulubiony kolega A. zajechał po mnie tako bryko, że mam nadzieję, że widział to beznadziejnie zakochany sąsiad mój. Na wszelki wypadek przywitaliś się wylewnie (z kolegą, nie z sąsiadem). Bo sąsiadkę aż zatchło, hrehrehre, akurat była na zewnątrz, alem się uśmiała! Ciągle jeszcze u nas auto jest symbolem statusu, jak się okazuje.
OdpowiedzUsuńa auto jakiego koloru bylo ?))
OdpowiedzUsuńZajączkowe, biały, wypasiony bęc!
OdpowiedzUsuńja piórkuje..
Usuńojacie... zapraszaj kolege czesciej, to wreszcie sasiad zobaczy!!!!
UsuńNo nie, Lilka? Zawsze mogę powtórzyć, jakby sąsiad się nie odkochał.
OdpowiedzUsuńJa co prawda byłam tylko narzeczoną-wdową, ale oczywiście nikt mnie tak nie nazywał. Szok przeżyłam koszmarny ale na szczęście miałam wsparcie Rodziny.
OdpowiedzUsuńA poza tym to:
-jak płachta na byka działa na mnie słowo "powinnaś"
-ponieważ sama nie daję rad jak nie jestem o nie proszona to niedajbuk powiedzieć mi "radzę ci, dam ci dobrą radę, itp.Ucinam rozmowę natychmiast w niemiły sposób. Potrzebuję porady to o nią proszę. No i sama forma, można coś zasugerować bez tych obrzydliwych słów j.w. np. "a może spróbowałabyś tego czy tamtego, co sądzisz o..., jakbyś się czuła gdybyś.... itd.
Hana, co to jest zajączkowe?
Porządzę się tu za Hanę...to wołacz jest Bacho. Zajączkowe, albowiem do Zajączkowych Wieści skierowana ta odpowiedź.
UsuńNie wiadomo jaki będzie dzień.Wczoraj w ferworze wydobywania złomu ilości wielkich z ziemi i spod korzeni kilkunastoletnich jesionów zepsuł się mię kręgosłupek z lekka. Oni tu od wojny gromadzili wszystkie śmieci. Takich śmietników są tu dziesiątki. Nie pojmę, jak można z pięknego miejsca zrobić takie śmietnisko. Życia mi nie starczy na sprzątanie.
Niech to będzie udany wtorek dla Wszystkich!
Ale jestem tepak.
UsuńIzydoru - moze pragneli i pragna niektorzy nadal nadac krajobrazowi falistosci?
UsuńZró∑nać góry, wypełnić doliny. Śmiećmi.
UsuńDzień dobry Kurniku. Za oknem plus cztery, a ma być więcej. Za chwilę jedziemy z Gutkiem na dyżur, po drodze robiąc zakupy, bo wczoraj nie chciało mi się już nic po powrocie od lekarza. Udanego wtorku dla Kur. 😍😍😍
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńJakoś dziwnie robi się za oknem coraz ciemniej. Nie ma słonka, znów jednolita szarość, +4, trochę wiatru. Pędzę na dyżur, dobrego dnia życzę.
Witajcie, ja znam kobiete ,ktorej mąż też zmarł nagle. Byli ze sobą ponad 20 lat.wspaniałe małżeństwo- mieli wspólną pasje - podróże . Po jego śmierci była w ogromnej rozpaczy bo przecież nie da się zapełnić tej pustki po stracie najbliższej osoby- i ona , by doszczętnie nie zwariować postanowiła kontynuować tę pasję- realizuje marzenia swoje i męża i stara się jak najwięcej podróżować, zwiedza cudne miejsca, poznaje ciekawych ludzi. Jest to jakiś sposób na życie a może ucieczka.... do końca nie wiem. Ale jedno wiem na pewno jest jej bardzo ciężko, upłyneły już 2 lata od jego śmierci a ona nadal teskni. I też jest tak jak pieszecie: kiedy przyszło jej pójść do urzedu i musiała wpisać stan cywilny : wdowa czuła sie z tym okropnie.Mówią ,że czas leczy rany- no nie wiem, chyba wszystko zależy od tego jak bardzo się było z drugą osoba związanym. Jeśli byli nierozłączni, doskonale się rozumieli, byli prawdziwymi przyjaciółmi to jest to strata ogromna.
OdpowiedzUsuńcześc kurki.Jeden nie chce i nei potrafi być juz z kims innym, a inny nie chce byc sam i czasem odnajduje jakas bratnia duszę,ale róznie to bywa. Bo gdzie tu odnaleźć,jak wlasciwie albo rozwodnicy,albo jacys dziwacy, kiedys znajoma poszukiwała,długo, w koncu jakis sie trafil niby sensowny, wzieli slub,ale to juz taki zwiazek rozsadkowy.
OdpowiedzUsuńDora, i czegoś takiego nie rozumiem. Brać jak popadnie byle był? To normalnie ładowanie się w kłopoty.
UsuńEksperymentuję z blogerem (blox koncem kwietnia zostanie zamknięty), powiedzcie mi dlaczego tam widać zdjecie w poscie i poniżej?
OdpowiedzUsuńNa pasku poniżej, jak klikniesz wyświetlają się ciurkiem powiększone.
UsuńCos było nie tak,ale znalazłam gdzie sie kasuje:)
UsuńWitajcie.
OdpowiedzUsuńTak poczytałam o tym wdowieństwie i...taka mnie naszła myśl, że wolałabym ja zostać wdową, niż zostawić Bezowego. Mnie może ktoś poda szklankę wody, a on nie ma nikogo bliskiego. Kto to wie, kto...
Bezowa, póki co i skoro o szklankach mowa, one są do połowy pełne i tego się trzymamy!
OdpowiedzUsuńKochane kurki, jestem troche nieobecna..jakos czas mi ucieka miedzy palcami, ale mam taka prosbe, opiekujemy sie troche kolega 90- letnim, juz niie moze byc sam w domu, wiec udalo sie znalezc NAdie, mila Urainke, ktora z naszym przyjacielem zamieszkala, czyli ma lokum, troche pilnuje naszego Wojtka, ale potrzebuje pracowac, chce opiekowac sie kims w ciagu dnia, wieczorem bedzie wracala do Wojtka...jest bardzo mila pania w wieku 61 lat, z zawodu pielegniarka...oczywiscie praca musi byc w Warszawie. Podaje jej telefon 533819227. Moze wiecie o kims kto takiej opieki dziennej potrzebuje.
OdpowiedzUsuńGrażyna, może warto pogadać z Maszą/Mnemo. Masza ma powoli problem z teściową, może akurat mozna by się jakoś podzielić i pogadać?
OdpowiedzUsuńOdezwala sie moja kolezanka ze studiow sprzed prawie 50 lat, ktorej, ojej, wstyd sie przyznac, nie bardzo pamietam, poszukuje kogos wlasnie takiego, moze cos z tego wyjdzie...a z Masza sprobuje sie porozumiec...dzieki!
UsuńNo tak, znowu ostatnia czolgam sie na spalna grzede ale tu cicho.
OdpowiedzUsuńWitam Kurnik we środowy ranek. Za oknem minus jeden, Gustaw pilnuje miski,czekając na śniadanie...😍😘😘
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Ładnie dzień się zaczyna, słońcem na bezchmurnym niebie, 0 stopni i nawet paskuda umiarkowana. Kot nakarmiony, na mnie kawka czeka i realne zaplanowanie dnia.
OdpowiedzUsuńKurnikowi miłej środy życzę.
Helou, było -2,ale slonce piekne, ma być do 14 st.mam troche do zalatwiania na miescie,ale nie wiem czy dzis czy jutro sie wybiore,poki mam werwę dodzialania to musze na strych ,do piwnicy a jeszcze namoczyłam juz ozdobki do skrobania,musza byc wielkrotnie moczone,zeby farba odchodizla. zatem popijam sokawkę i witaj dniu.
OdpowiedzUsuńJak tu cicho? Co się porobiło z Kurami?
OdpowiedzUsuńKura Ewa po dyżurze regeneruje siły, bo dla wnuczki jeszcze obiadek będzie gotować. Spać mi się chce okrutnie. Dziecię w stroju Kleopatry furorę zrobiło, oczywiście najważniejszy okazał się makijaż, którego nie chciała zmyć i wracała autobusem budząc zainteresowanie. Na szczęście żadna pańcia nie przyczepiła się i nie dawała dobrych rad, ani się nie zgorszyła.
OdpowiedzUsuńPogoda była ładna, tylko wiał lodowaty wiatr i trochę mi przewiał łepetynę.
Miłego wieczoru życzę.
Jestę Kureiry! Dzień był długi i zamieszany. Niedawno wróciłam do domu i ledwo zipię. Dla ukoronowania dziabnął mnie w rękę (lewą) kot lokatora, normalnie mnie zaatakował jak pies broniący swojego obejścia, bez ostrzeżenia i nagle. Nawet nie próbowałam go głaskać, po prostu zaatakował. Bidny jest w stresie i to dlatego. Przeprowadzka i zaraz potem sterylka. Ręka mi spuchła jak bania i boli. Biorę antybiotyk, a jutro mus pobrać zastrzyk przeciwtężcowy. No i tak. Tak że ten. Słabo pisze się jedną ręką. Jak nie urok, to praczka...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, mam nadzieję, że nie będzie dalszych powikłań. A to bestia,szkoda, że musi być zastrzyk.
Usuńo madonno - znaczy do kotow podchdzic w rekawicach hutniczych. mam nadzieje, ze bania pojdzie precz, zaszczyk przezyjesz i wyjdziesz na prosta....
UsuńTrochę byłam zajęta,wywoklam ze strychu kolejne stare szmatki do wywalenia,troche czyszcilam sztukaterie,ale przeszkadzala mi mebloscianka,wiec rady nei bylo, powyciagalam troche rzeczy,zeby móc przesunąć, jedna prawie pusta to przesunelam sama, ale ogolnei to poczekam na niezięcia,jak wpadnie,to poprosze i mi pomoże. Później pisałam z córką, mezem,koleżusią, nastepnie rozmawiałam z Panterką i tak mi miło zleciał wieczór i juz po22:)
OdpowiedzUsuńHano, zastrzyk przeciwtęzcowy sie przyda, bedziesz rózne prace wykonywać w Kuriozie,to wiesz,lepiej byc zabezpieczoną. Ale opuchniętej ręki i bólu nie zazdroszę,biedulko,co te kocisko takie wyrywne do gryzienia!
OdpowiedzUsuńOjoj Stefanie - mistrzu mój ! Trzymaj się kochana , niech ta opuchlizna i ból szybko miną.
OdpowiedzUsuńJeju, to gleboko musial drapnac skoro i spuchla i antybiotyk i tezec. Taaaa.. rzeczywiscie biedulek sestresowany, musial na kims odreagowac, a Ty sie nawinelas pod reke tj. lape no i klops. Moze Malina z Czajnikiem poloza sie na chorej rece, migusiem bedzie zdrowa.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurniku w Tłusty Czwartek. Za oknem plus cztery i ma być jeszcze cieplej. Gustaw przynosi zabawki do zabawy, po szybkim śniadanku. Za trochę dojedziemy do Mamci, zastrzyk połamańcowi i do huty. Udanego i smacznego dnia dla wszystkich Kur.
OdpowiedzUsuńCześć Kury,
OdpowiedzUsuńu nas +10 tak wcześnie z rana.
Sygnały wskazujące, że zima zaczyna podawać tyły wzrosły. Wczoraj na przykład, ciągle w tle dźwiękowym słychać było krzyki żurawi. No i przebiśniegi otworzyły główki oraz jeden krokus wylazł. Poza tym, miałam parodniową migrenę, właściwie to się jeszcze nie skończyła ale na pewno się skończy. Więc nie właziłam na drabinę ani na drzewa bo bym spadła. Ale przycinałam sobie różne krzaczki i małe drzewka stojąc solidnie na ziemi. Dzisiaj cd. I czekam kiedy ten cholerny oczar zakwitnie.
Smacznych pączków!
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńSłońce, +4, trochę wieje, ale paskudy po nocy jeszcze nie całkiem wywiało. Ma być cieplej, zobaczę. Na pączka mam ochotę więc pewnie zjem.
Przyjemnego dnia.
Halo Kury ogrodowe (i nie tylko). czuje nie tylko wiosne ale i troche energii, wiec zaczelam myslec, CO posadzic na tarasie w daczy - taras to jeden spadek, w polowie wzdluz oblozony kamieniem, zbey byl spadek i ew. kaskada. chce dosadzic (bo jest w 7/8 lyso i czeka na rosliny) nie tylko te, co to leza na ziemi i sie rozlaza, ale i jakies kepki (kempki) czegos co jest ladne jak kwitnie i jak nie kwitnie. Doradzcie co posadzic. bo ja to wiem, ktorym koncem kwiatka do ziemi sie wstawia a potem to leze. jak rowniez mam - kontrastowo - kawalek jakby grzadki miedzy tea-roomem a dwiemy b. wysokimi a placzacymi wierzbami. nie ma to slonca az do poznego popoludnia.
OdpowiedzUsuńaaa- taras jest od poludnia.
wszelkie rady i pomysly mile widziane. dziekuje i dowidzenia, jak mawia moj ziec ;)
Opakowana.szkic by sie przydal.
Usuńeeee, to nie ja, Bacha. szkicowac/rysowac to nie ja, ja jestem jak dziecko jak rysuje osobe - wielki leb i potem nie starcza miejsca na nogi, hrehrher. trapez ze schodkiem w polowie. i jusz. :) Moze Kury, co u mnie byly by opisaly to konkretniej....
UsuńZara zara, przeca ja mam chyba zdjęcia i na blogu jest relacja z wizyty u Ciebie Krysia, sprawdze i dam link :)
Usuńhttps://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2016/05/uroczy-ludzie-w-uroczym-miejscu.html link do relacji z Urocze-go miejsca, są tam zdjęcia z ogrodu Krysi.
UsuńMam więcej zdjęć z ogrodu, mogę podesłać do Hany, a ona może zrobić posta z poradami ogrodniczymi dla Opakowanej Krysi :)
UsuńCoS Ty, Marija, w ogrodzie działam intuicyjnie, porad to Elzbieta J. moze udzielić, ona ma to w małym paluszku albo Rabarbara.
Usuńno to czekam na rady...a z Rabarbara ktos ma kontakt? w ogole sie nie zglasza :(
UsuńOt skrót myślowy ;)
UsuńHanuś ty byś zamieściła zdjęcia ode mnie, a specjalistki by radziły w komentarzach :)
a, to inna rozmowa!
UsuńByło -3 ,teraz słonce,wiec bedzie pewnie tak jak zapowiadaja ok 12 st. Dobrego dnia Kurki. Kto moze niech się pączkuje:) Smacznego.
OdpowiedzUsuńOpakowane masz wymagania co do roslinek, ale dziewczyny pewnie podpowiedzą;)))
czy ja wiem czy takie wymagania - nie mowie, ze wszystkie maja byc niebieskie albo rozowe, albo maja kwitnac od kwietnia do listopada...to by dopiero bylo wyzwanie, hreherhrhr
Usuńhrehrehreh, niezawodne hosty masz i żurawki ,liscie mają ladne,to juz kwitnąc spektakularnie jakos za bardzo nie musza, bo tak to albo albo:)
OdpowiedzUsuńhosty mam od strony polnocnej, caly front w hostach i paprociach i rododendronach. i jakies hortensje tez sa. chce jakies niewielkie i rozmaite.
UsuńMam nadzieję, że ręka Hany lepiej się miewa.
OdpowiedzUsuńZafundowałam sobie miły dzień.
Wnuczce prowiant zawiozłam, spacerek odbyłam, pączka zjadłam i kawkę wypiłam w miłym towarzystwie, mam zamiar leniuchować, chociaż słońce palcem pokazuje jakie mam brudne okna. Staram się nie widzieć, no i wietrzysko łeb urywa więc mam wytłumaczenie.
Miłej reszty dnia Kurkom życzę.
Matkojedyna, jak u mnie wieje. Słoneczko pięknie świeci nadal i po 16-tej jest jeszcze 13 stopni w cieniu. Beza od wczoraj ma na mnie focha i nie mogę jej udobruchać.
OdpowiedzUsuńPostanowiłam wczoraj odmrozić lodówkę i musiałam zdemontować ukochany hamak, bo drzwi od zamrażarki mi się nie otworzą. Hamak wyprałam i...nie położyła się na niego cały wieczór, nie ten zapach i już. Namoczyłam w czystej wodzie na noc, rano wywaliłam na suszarkę za balkonem, wichur go wywiał, zapachy poszły precz, a ona nadal na nim nie zalegnie. Z brudnego nie schodziła, a czysty jej nie pasuje. Sypałam kocimiętkę, pryskałam kocimiętką w aerozolu...eh.
Też mam nadzieje,ze juz hana po zastrzyku a ręka mniej boli.
OdpowiedzUsuńWyszłam z domu ,ubrałam się lzej,ale wiatr dosc chlodny. Wróciłam upichciłam obiad,zjadłam, może Starsza przyjdzie na chwilę,to czekam i chyba zaraz pójde troche poskrobać.Nie iwem kiedy przyjdzie neizięc,bo nie chce m isie wywlekac wszystkeigo z tych szaf, wyciagnelam książki, ale sama nie odsunę,wiec musze czekać.
Bezowo, a moze połuz na to jakis kocyk tymczasowo,czy cos na czym jeszcze Beza lezała, to jej zapachnie i sie tam polozy.
Kto to widział kotu prać hamaczek ulubiony. U mnie wystarczyło że kłaki z kocyka zdjęłam i zaraz foch był, teraz kłaczy serwetkę, kocyk leży odłogiem. Musisz poczekać, aż foch minie, nie nalegaj bo się zrazi całkiem. Krzywdy sobie nie zrobi jak hamak ominie przez jakiś czas.
OdpowiedzUsuńHanuś worek zdrowotnych fluidów ślę do twej pogryzionej ręki!!! Niech się goi jak najszybciej i nie babrze!!!
OdpowiedzUsuńCzolgiem Kureiry! Antybiotyk w uzyciu, zastrzyk przeciwtężcowy na wszelki wypadek zaliczony, a łapa nic. Spuchnieta i nadal boli, właciwie wyłaczona z uzytku. Moze dlatego, ze nie mam rany (dwa ślady jak łebki od szpilek)i nic z wierzchu sie nie paprze, wszystko siedzi w srodku. oesssu, jakie to upierdliwe.
OdpowiedzUsuńA, zjadlam dwa pączki. Jeden z ajerkoniakiem, drugi z konfitura z platkow rozy. Pycha i dzienna dawka kalorii:(
OdpowiedzUsuńHano, ło matko,no , oby jak najszybciej ręka wróciła do sprawnosci. Ja jadlam kilka razy kiedy był J. Ogólnei to nasze wspolnie przebywanie odbija sie na moim sposobie odzywiania co ma odzwierciedlenie w wynikach i kg,zatem stop. Zadnych pączków:(
OdpowiedzUsuńBiednaś, Dora. Ja mogę w sensie zdrowotnym, ale w ogóle, to ten tego...
OdpowiedzUsuńPączków trzy, ale tylko dlatego aż tyle, że były ze słonym karmelem...
OdpowiedzUsuńKoniów dwa, bo jeden okulał w czasie jazdy...
Co do wdowy - wiecie co - sprawa dziwaczna, ale tak sie porobiło, że z pewnych względów zaczytana jestem po uszy w pewnych lekturach, o których mówić głośno, a tym bardziej pisać w internetach - nie wypada... I wiecie co? Tam to jest stan pożądany - masz pieniądze, święty spokój, spełniłaś swe społeczno-rodzinne obowiązki, jesteś czymś na kształt doświadczonej dziewicy i masz czas na swoje pasje i zachcioły, wiesz wszystko o facetach i żadne, nawet Gregory Peck, Cię już nie zwiedzie - samodzielna to mało powiedziane - "królowa życia";) "Królowa wdowa" - dojrzała i mądra, spełniona i widząca - na dodatek pożądana, bo przecież i zadbana... A tak na serio? - sztuką jest wiedzieć, co i kiedy trzymać, co i kiedy puścić... Drogie wdowy - puśćcie;) Jakkolwiek to brzmi;))
Z zuchowym pozdrowieniem pełnym pokory i uśmiechu słodkiej naiwności -
Kret
Krecie, słodka naiwność czasem człeku otwiera oczy, a czasem budzi zazdrość.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tym, co mówisz o wdowach. Myślę, że żałoba to jedno, trzeba ją przerobić, inaczej się zwyczajnie nie da. A potem puścić - co tam która chce.
Czy ktoś jeszcze pamięta kto to był Gregory Peck? Poza Tobą i mnom?