środa, 4 maja 2022

Jesteśmy, Wałek i ja

Słowo się rzekło i oto jestem z Wałkiem, wiosną i zdjęciami. Wiosna wreszcie się rozkręciła, chociaż nędznie jakoś, nędzne to moje gumienko, a i okoliczne gumienka podobnie. Susza nam doskwiera. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek już od marca podlewała ogród! Co to zresztą za podlewanie - nie szaleję, trudno. 

Niech Was nie zmylą zdjęcia, są wybiórcze. Roślinki żyją, ale są jakby nieco rachityczne. Drzewo na fotce poniżej w ubiegłym roku w połowie uschło, jakoś się wprawdzie pozbierało, ale jest dużo słabsze i nie kwitnie tak obficie:






Wystrzygłam przejście jak w Wersalu:


Tulipanów dwa lata temu posadziłam dziesięć, w tym roku wyszły trzy:


 Wrzośce są niezawodne:

Paletowe meble na tarasie sprawdzają się, dzisiaj ucięłam sobie przyjemną drzemkę na "kanapie". Wałek i ja jesteśmy zadowoleni:



Specjalnie dla Agniechy:


Bezowa, dziękuję! Są powalające!




Rzeczony Wałek spędza życie na kanapie lub pilnując bramy, bo może trafi się ktoś do obszczekania:



Na straży:



No i tak. Kopię, podlewam, porządkuję, zmieniam, przesadzam, dosadzam, jakby nigdy nic, bo też co innego można zrobić? Takie zwyczajne czynności dają mi poczucie spokoju i normalności, czego i Wam życzę.

PS. Podobno pewna słynna wróżka wieszczy, że zbrodniarz na P w czerwcu kopnie w kalendarz. Tego się trzymam i tego życzę światu.


niedziela, 1 maja 2022

Co jest?

Melduję, że jestem z Wami, ale od kilku dni nie mogę odnieść się do Waszych komentarzy, bo wyskakuje mi pusta, martwa ramka. Próbowałam na wszystkie strony i nic. Nieaktywna.

Niech to będzie post ćwiczebny - sprawdzę, czy tutaj mogę komentować.

Sprawdziłam, nie mogę. Ktoś tak miał?

wtorek, 12 kwietnia 2022

Niby wiosna...

Przecie wiem, że się zapycha! I nic nie knuję! Mam ręce pełne roboty, bo wiosna opieszale, ale jednak przyszła. Niby jest, a jakoby jej nie było - szaro i goło. Trochę wreszcie popadało, dzisiaj zrobiło się ciepło, to może wegetacja ruszy z kopyta.

Wymyśliłam sobie, że chcę mieć na tarasie coś, na czym mogłabym leżeć, pachnieć i patrzeć w gwiazdy, a co nie byłoby leżakiem (mało romantyczne). Taras nie jest zadaszony, więc nie chciałam inwestować w bukwico i martwić się, że moknie. Poszłam w recycling i kupiłam to:



Dwa elementy zestawione razem dają 170 cm. Dla kurdupla łoże w sam raz, nawet z zapasem. Udało mi się kupić tanio, teraz maluję i to dopiero jest parszywa robota, malowanie tych wszystkich deszczułek ze wszystkich stron. Palety pod spodem pomaluję na kontrastowy kolor, nie wiem jeszcze jaki.

Przed domem, od wejścia, na tzw. DZIEDZIŃCU wschodnim (hrehre), zrobiłam taki podwójny murek, rodzaj podniesionej rabaty. Kamienie (przy pomocy szczały) przytargałyśmy z pola wraz z kol. D. Przedtem Wałek obsikiwał roślinki zwisające z kamieni, teraz może sobie sikać do woli:

Pokazuję kawałek drewutni która czeka na drewno. Całej nie mogę pokazać, bo jest tam straszliwy bajzel i się wstydzę. Nadmienię tylko, że drewutnia została wykonana w 100% z odpadów. Tylko papę na dach musiałam kupić:

Obsadzę ją pnączami i będzie pięknie.

Z wkładów kominowych zrobiłam donice, pomalowałam je farbą do betonu. Bratki stoją tam na razie, docelowo posadzę jakieś pnącze - dziura w donicy to dziura na wylot. Kijki bambusowe dla niego:

Taka to szara (na razie) wiosna. Tulipany mają pączki, ale marne jakieś i w ogóle sucho, mimo kilku deszczowych dni. Bida z nędzą. Stepowiejemy:

Na koniec trochę koloru, "Pejzaż pół abstrakcyjny", akryl, 55 x 40 cm:









czwartek, 24 marca 2022

Znów o niczym

Dziś dla odmiany - hrehre - post o niczym. Wbrew temu, co dzieje się wokół, świat (przyrodniczo) pięknieje. Ptaki szaleją jakby nigdy nic, na świerku sójki budują gniazdo, w czym  upierdliwie przeszkadzają im sroki,dzięcioły zielone dziurkują trawnik, bobry nad stawami otworzyły tartak chyba, las aż tętni życiem.

Blogger nie chce wkleić zdjęć jak ja chcę, bo wie lepiej. Nie mam siły z nim walczyć, są więc rozmieszczone od czapy.

Moje jezioro dzisiaj, tuż przed zachodem słońca:








Taką serwetę usztrykowała mi Dośka Gryzmolinda:

Lipa kol. D. piękna o każdej porze:

 
Wszędzie pary:

Czyż te ich pozycje to nie propozycje?





 
Ile widzisz kotów?

 
Oliwka kol. D. w pakistańskiej ciężarówce:
 
Pojechałyśmy  z kol. D. wywieźć śmieci do PSZOK-u, wróciłyśmy z kwietnikiem:




czwartek, 10 marca 2022

Dlaczego pomagamy?

Dzisiaj wysługuję się moją osobistą Siostrą. Nie potrafię tak mądrze napisać o pomaganiu, a temat jest boleśnie aktualny.

***

Myślałam o czym w dzisiejszej sytuacji można napisać i o czym chciałoby nam się ewentualnie rozmawiać. I wymyśliłam, że może o tym, czym się właśnie w mniejszym lub większym stopniu wszystkie, w taki lub inny sposób, zajmujemy tzn. o pomaganiu. Pomaganiu innym. O tym, dlaczego to robimy, co nami kieruje. Przecież tak łatwo schować się w tłumie, siedzieć cicho, współczuć, narzekać na podły los, niesprawiedliwy świat, a nawet przed sobą samym usprawiedliwić niemożność działania troską o bliskich, ich dobro, nieuszczuplanie własnego interesu z myślą o nich (bo przecież nie o nas samych!). 

A jednak duża część z nas, wbrew logice, oddaje osobom całkiem obcym część tego, co mogłaby spożytkować sama (lub jej najbliżsi). I mam tu nam myśli zarówno dobra czysto materialne, jak i niematerialne - własny komfort, czy emocjonalne zaangażowanie. Nie tylko kupujemy jakieś produkty lub bierzemy udział w rozlicznych kwestach na rzecz, ale udostępniamy nasze mieszkania, wspieramy duchowo, martwimy się, współczujemy i współodczuwamy, mamy kłopoty ze snem, popadamy w stany depresyjne itp. I to wszystko dla OBCYCH i przez OBCYCH. 

Dla Darwina byłyby to zachowania samobójcze, przeczące zasadzie troski o przekazanie własnych genów. 

Psychologia społeczna wyjaśnia ten fenomen między innymi zasadą wzajemności; pomagam, bo kiedyś sam będę potrzebował pomocy. W innym paradygmacie; „dobro powraca”. 

U Hartmana znalazłam stwierdzenie, iż "(…) wielu ludziom wydaje się, że tylko korzyść może objaśnić działanie i obronić jego racjonalność” (Hartman, J. 2022. Warszawa, PWN, s. 129). W opozycji do takiego stanowiska pozostaje przekonanie o istnieniu zdolności do czystego altruizmu, którego sztandarowe przykłady to Korczak i inni ludzie ratujący Żydów z narażeniem własnego życia w czasie II wojny. Na szczęście pomagając dzisiaj, własnego życia nie narażamy. 

A jednak z perspektywy koszuli która to koszula bliższa jest ciału, coś jednak poświęcamy, coś tracimy. Dlaczego więc to robimy?

Ciekawa Waszych przemyśleń, Wasza MM.

 ***

Poniższy obrazek nie ma wiele wspólnego z pomaganiem, chociaż nie do końca. Malowanie na pewno pomaga mnie - potrafię wtedy zapomnieć o bożym świecie.

Dla fejsbukowch Kur: obrazek można wylicytować tutaj. Dochód ze sprzedaży zostanie przekazany ukraińskiej rodzinie, która próbuje zacząć od nowa w Poznaniu.