niedziela, 18 września 2016

Nie uwierzycie

Bo trudno w to uwierzyć, ale minął kolejny rok. Każdemu i codziennie mija jakiś rok od czegoś, nam właśnie mija... kto zgadnie od czego nam mija kolejny rok? Od drugiej edycji kalendarza nam mija! To czas najwyższy, aby pomyśleć o - niewiarygodne - trzeciej już edycji kalendarza Biała Kura! Gosiankowe Piękne Koty pozostaną Pięknymi Kotami, chociaż będą też chyba musiały się tam zmieścić także Piękne Psy? O ile w przypadku Pięknych Kotów i Psów formuła jest jasna, o tyle w przypadku Białej Kury wymaga burzy mózgów. Ubiegłoroczna koncepcja bardzo nam się udała, ale czas na kolejną.
Z rozrzewnieniem wspominam Wasze odjechane pomysły na rysunki, Wasze wierszyki i zaangażowanie. Myślę, że ta łezka w oku będzie mi towarzyszyć po grób. Myślę też, że nie ma drugiej takiej kreatywnej grupy ludzi (kobiet w sumie, przy całym moim szacunku dla rodzynka - Koguta Honoris Causa) w kosmosie. Nie wszystkie znamy się osobiście, a jednak dajemy radę. Nikt nikogo nie zawiódł, nie oszukał, mamy do siebie zaufanie, to i robić się chce!
Gosianka i ja - jak co roku, niniejszym zarządzamy briefing (bo przecież nie ordynaryjną nasiadówkę!) w sprawie opracowania, a następnie zatwierdzenia przez Radę Nadzorczą (w osobie PrezesKury i Generały Gosianki) koncepcji kalendarza Biała Kura 2017.
Wszystkie zwierzaki-bohaterowie ubiegłorocznego kalendarza cieszą się swoimi domami i swoimi ludzmi - czego można chcieć więcej? Chyba tylko zwielokrotnienia liczby szczęśliwych zakończeń w tej materii.
Twarzą kampanii zostali Czajnik i Malinka. Bo tak! Fąfary!!!












No to odpalamy race i fajerwerki pomysłowości, tryskamy pomysłami i przerzucamy się koncepcjami. Kto pierwszy?


Mały bonusik w pakiecie: klangor żurawi. Niewiele widać, bo daleko były, ale słychać. Może to Was jeszcze bardziej natchnie?








I jeszcze coś! Spójrzcie, jakie ślicznotki u Psa w Swetrze (klik). Zakochujcie się, rozpowiadajcie, namawiajcie, proszę!!!

piątek, 16 września 2016

Cóż...

Jesień widać, słychać i czuć, chociaż wrześniowe gumno wygląda jeszcze całkiem, całkiem. Jest wprawdzie nieco zapuszczone, ale nadrobimy to - od poniedziałku. Zaraz jadę do Mamy i wrócę jutro lub pojutrze, się zobaczy. Czuję się więc w obowiązku (oraz przyjemności) zostawić Wam nowy wybieg.
Zajrzeć, zajrzę, ale mam tam tylko srajfon, to wiecie.
Dzisiaj tylko serwis zdjęciowy - z dzisiaj.
Ciekawa jestem, czym i jak zapełni się wybieg.
Chociaż to zawsze jest niespodzianka...
W każdym razie życzę Wam przepięknego weekendu!



Elżbieto J. ta kanna ma wysokość obory (bez dachu)!


Cóż...







Magdo z Plewisk - widzisz to?

Haniu z Zielnika, Twoje kosmosy to kosmiczna dżungla



środa, 14 września 2016

Co by było gdyby…

I znów nieoceniona i kochana Ewa2 przyszła mi w sukurs! Napisała fajny tekst, pod którym będziemy sobie gdakać, eee, to znaczy gdybać.
Wprawdzie dzisiaj, około godziny 16.00 przestałam się gibać w takt kiebe-kiebe, ale i tak głowę mam puściutką. Chwilowo nic nade mną nie wisi poza zapuszczonym gumnem, ale jeśli upał nie odpuści to nie wiem. W domu posprzątam? Obiad ugotuję?
Ewko, dziękuję i przepraszam za piłkę. Za nic nie chciało mi zapisać pliku, ani skopiować, za żadne skarby! Tekst po prostu przepisałam na piechotę, ale zdjęcie magicznej piłeczki jest martwe jak Morze Martwe.

Teraz mówi Ewa2:

Różnie w życiu bywa, czasem musimy podejmować różne decyzje. Kiedy jesteśmy dziećmi robią to nasi rodzice, potem coraz częściej robimy to sami. Każdy z nas stanął niejednokrotnie na rozdrożu, jak bohaterowie bajek, gdzie wybór drogi ma określone skutki i konsekwencje.
Tyle że nam przeważnie nawet skutek nie jest znany, bo jak przewidzieć, czy jeśli zrobię określony krok, to naprawdę znajdę to, czego szukam?
Bywało, że żałowało się podjętej decyzji, albo odwrotnie – cieszyło z dokonanego wyboru. Dotyczy to wielu dziedzin życia - od wyboru szkoły, zawodu, partnera życiowego, czy choćby zakupu kiecki, butów, domu, lodówki itp. Mówimy sobie czasem: gdybym zrobiła to czy tamto, poszła inną drogą, byłoby inaczej. Ale czy na pewno?
Wiem, nie ma sensu gdybanie kiedy mleko się rozlało, ale miewam takie refleksje. Gdybym na przykład po śmierci ojca uległa namowom wujka i pojechała do USA? Chciał mnie zabrać, ja nie chciałam zostawić mamy.
Albo gdybym skończyła szkołę pomaturalną, którą zaczęłam, a nie skończyłam, żeby iść na studia?
Gdybym wyszła za mąż za kogoś innego? Albo na początku życia zawodowego przyjęłabym propozycję kierowniczego stanowiska w Rabce?
Takie gdybanie czasem daje pole wyobraźni, chociaż nie żałuję tych decyzji. No, może wyjazdu do USA i opanowania angielskiego.

Pobawmy się trochę w gdybanie.


Co by było, gdyby Wałek wykopał garniec ze złotymi monetami?

wtorek, 13 września 2016

Gry i zabawy ludu polskiego

W pewnej PAŃSTWOWEJ Szkole Wyższej, pracownikom naukowo-dydaktycznym zaproponowano piknik integracyjny na dobry początek nowego roku akademickiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wyszukany program tego "eventu". Słowa są zbędne, zobaczcie sami. Podkreślę tylko, że to szkoła wyższa i państwowa, gdyby komuś umknęło. A można by pomyśleć, że półkolonie dla miejskich dzieci...
Można wymyślać nowe konkurencje. Podeślemy Szkole nasze propozycje, na przyszły rok będą mieli jak znalazł.

Proszę się uważnie wczytać:

Dawne zabawy i rywalizacje sportowe:

Bieg w gumo-filcach

Wyścig z taczkami

Szukanie igły w stogu siana

Rzut wiankiem

Przeciąganie liny

Toczenie fajerki

Palant

Najlepszy łapacz kurzych jaj

Quiz wiedzy o wsi

Kalambury

Slac Line – nauka chodzenia po linie

Perfekcyjna gospodyni i gospodarz:

Ubijanie masła na czas

Przerzucanie siana

Robienie wianków z kwiatów polnych

Sadzenie roślinek do doniczek – ozdabianie doniczek

Lepienie pierogów na czas

Królowa fastrygowania

Obieranie warzyw na czas



Przysięgam, że to nie żart, chociaż tak wygląda. Żartem są tylko moje rysunki.
Dodam jeszcze, że na dydaktykę nie ma pieniędzy, więc obcina się godziny i etaty. 
Przypadkiem wiem mniej więcej ile to kosztuje, bo w poprzednim życiu robiłam w tym. Do fantastycznych konkurencji sportowych trzeba doliczyć wynajem miejsca, muzykę, namioty, toy-toye, konferansjera i wodzireja, poczęstunek i popitkę oraz mnóstwo pomniejszych spraw. Jeśli ktoś ma kaskę, niech robi eventy - o ile mają ręce i nogi i czemuś służą. W tym przypadku serdecznie współczuję pracownikom Szkoły. Wiadomo, można się wymigać, ale raczej nie będzie to dobrze widziane...

piątek, 9 września 2016

Pałacowe życie Ogniomistrza

Pojechałyśmy z KolKą w odwiedziny. Do Ognio pojechałyśmy, który tworzy w takich okolicznościach przyrody:

Widok z pałacowego tarasu
Pałacowy westybul, Ognio w lustrze
KolKa na tle detali



Ognio

Wszyscy troje, ja w środku, hrehrehre!
Potem pojechaliśmy do Dobrzycy, gdzie w klasycystycznym pałacu mieści się Muzeum Ziemiaństwa. Wokół jest zachwycający park.
Pałac:


Idziemy przez park:



Najstarszy (ponoć) w Polsce klon polny






Zadek Ognio w przypałacowej lodowni

Zadek łabądka w przypałacowej sadzawce


Platan o obwodzie pnia 11 metrów! Niestety, na tabliczce nie było informacji mówiącej o jego wieku


Świątynia dumania

w której postanowiła udrapować się KolKa
Zielony mosteczek uginasię
Fajna była wycieczka, pałacowy mus malinowy z lodami waniliowymi i bezami był obezwładniająco pyszny. Ognio został i się stresuje (jutro wernisaż), my wróciłyśmy na gumno i krzepimy się węróż, czego i Wam życzę!

PS. Zapomniałabym. W Kozminie Wlkp. jest barokowy kościół, a w nim ołtarz, o wykonanie którego posądzany jest Wit Stwosz. Wskazuje na to wiele detali i ogólna kompozycja, aczkolwiek zdania fachowców są niejednoznaczne. Kościół był zamknięty, toteż zdjęcie przez kratę takie sobie: