Czy pamiętacie, że właśnie mija pięć lat odkąd spotykamy się w Kurniku? Dokładnie 23 listopada, czyli za kilka godzin? Oznacza to prawie 1400 000 wyświetleń i 715 postów! Daje to około 143 tysiące komentarzy (licząc 200 na post) i od 900 do 1400 wejść do Kurnika dziennie! Najwięcej sympatyków poza granicami Polski mamy w USA, bo aż 364, w Niemczech 229, na dalszych pozycjach plasuje się Anglia, Kanada, Francja, Ukraina, Australia - mniej więcej 80 odbiorców na tydzień. Oraz w intrygującej lokalizacji pt. Nieznany region - 34 sztuki - to na pewno szpiedzy z Korei:)
Szkoda, że statystyki nie rejestrują wszystkich słów kluczowych, bo bywają co najmniej dziwne. Z ostatniego tygodnia:
- jak znasz jutuberke puszkin ger
- kosz dla fatyganta od waćpanny (chyba powinno być odwrotnie, co nie?)
- leci pies przez owies śpiewać
- hana i mama robią cererec
Tyle statystyki, które nie są najważniejsze, wręcz w ogóle są nieważne. Ważne jest to, że ciągle tu jesteśmy, mimo najróżniejszych życiowych zawirowań dotykających każdego z nas, jak to w życiu. Śmiejemy się razem, bywa że płaczemy, czasem się kłócimy - też jak w życiu.
Wiem, że mogę na Was liczyć w każdej sytuacji - wielokrotnie miałam na to dowody. Zwłaszcza przez ostatnie półtora roku Wasza obecność była dla mnie bardzo ważna. Kurnik to coś więcej niż blog i kwita!
Pamiętacie jak to się zaczęło? Od Kretowatej, Mnemo i Gosianki. Namawiały mnie i namawiały, a mnie się wydawało, że dzie, ja? Blog? O czym miałabym pisać? Jak?
Aż przyjechała do mnie Mika, którą zresztą poznałam poprzez komentarze na czyimś blogu, ale nie pamiętam na czyim. Mika, Ty pamiętasz? Czy to było u Kretowatej? U Mnemo? U Gosianki?
Tak więc przyjechała Mika i tak jakoś nam się kliknęło. Mika nazwała mnie dziką kurą i tak zostało!
A potem Mika znów przyjechała, latem 2014:
Potem już poszło! Życie wirtualne wymieszało się z realnym i tak trwa do dzisiaj: Kretowata, Owca Rogata vel Pacjan z Barcelony, KolKa, Mnemo, Lidka, Kalipso, Marija, Gosianka, BDB, Bacha, KasiaS., Opakowana, Grażyna, Elaja, Małgosia Sz. Ewa z Antygony, AniaM, Tempo Giusto, Sonic, LilkaB. (znam ją od dawna, ale jest Kurą i to się liczy), Felka (też znam ją od dawna, ale to też Kura, bez najmniejszych wątpliwości), nie mówiąc o MM i Kogucie honoris causa (czyli Kahac, czyli - jakby nie patrzeć, Kura!). Bo zapomniałam nadmienić, że Kura to nie płeć i nie gatunek, to stan umysłu!
Wymieniam tylko te Kury, z którymi spotkałam się osobiście (ogółem jest nas dużo więcej!), z niektórymi nawet wielokrotnie. Via Kurnik potworzyły się przyjaźnie, coś jak boczne odgałęzienia kurzęcego drzewa genealogicznego (
arbor gallus, hrehre). I to jest niezaprzeczalną i niepodważalną wartością tego miejsca. Cokolwiek stanie się z Kurnikiem, znajomości i przyjaźnie zostaną. Jestem przekonana, że gdyby ktokolwiek z kurniczej braci chciał przemierzyć Polskę wzdłuż, wszerz i w poprzek, zrobi to bez najmniejszego problemu systemem od Kury do Kury. W ten sposób przemierzy również sporą część Europy oraz świata, jeśli wierzyć statystykom.
Życie jest nieprzewidywalne. Pięć lat temu poznałam Mikę i jej kuzyna J. który ją do mnie przywiózł. Dzisiaj J. pomaga mi zmodernizować dom, którego wtedy nie było przecież w żadnych planach!
Frodo jeszcze nie był siwy, a Czajnik był malutki...
I przyszedł Wałek...
I Malinka (pierwszy dzień)...
Tylko pięć lat, czy aż pięć lat? Działo się - i u Was, i u mnie. Wspólnymi siłami wydałyśmy trzy kalendarze, zrobiłyśmy kilka aukcji, coś ze cztery spektakularne zrzutki, założyłyśmy fundusz pomocowy "Skarpeta". Dzięki temu udało nam się trochę pomóc tam, gdzie było to bardzo potrzebne. Skarpeta nigdy nie jest pusta - niewiele w niej, bo niewiele, ale debetu nie ma! Na załatanie nagłej i czarnej dziury wystarczy.
Bywało strasznie, smutno i śmiesznie. Nie raz płakałam ze śmiechu - pamiętacie zabawę w przysłowia? Wygrała wtedy Rucianka przysłowiem "Na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje" - pamiętam, nie musiałam tego szukać, zresztą posługuję się nim w codziennym życiu. Jak również powitaniem "czołgiem", które przykleiło się do mnie na amen.
A jak Marty tapczan skoczył mi na palec u dużej nogi i Opakowana zrobiła mi prześliczne, kolorystycznie zróżnicowane pokrowce?
To było dla mnie fajne pięciolecie mimo życiowych perturbacji i straszliwego rozczarowania osobą, której bezgranicznie ufałam, a która okazała się zwykłym śmieciem. To od Was dostawałam głaski, słowa pociechy i wręcz konkretne prezenciki, wsparcie, śmiech i łzy. I od MM. Nie mam żadnych wątpliwości, że Wasza obecność pomogła mi przez to przejść.
Dobra, już nie smęcę, bo Was zmęczę!
Dziękuję i to wszystko!
I tak oto z optymizmem wchodzimy w kolejne pięciolecie!🎂🎂