Mam głęboką nadzieję, że nie urażę niczyich uczuć politycznych. Nie ma w tym nic osobistego! MM znalazła wczoraj w tygodniku "Przegląd" nr 46 (984) z 13 - 18 listopada 2018. Nie mogę się powstrzymać. To brzmi jak proroctwo.
Ciąg dalszy jest cytatem:
Polskie listopady – wersja light (s. 50 – 53)
12 listopada 1962 r.
Premiera filmu przygodowego dla dzieci „O dwóch takich, co ukradli księżyc” na podstawie powieści Kornela Makuszyńskiego (reż. Jan Batory). W tytułowe role braci wcielili się Lech i Jarosław Kaczyńscy. Z opisu na branżowym portalu FilmPolski.pl:
„Akcja filmu rozpoczyna się we we wsi Zapiecek. Przychodzą w niej na świat bliźniacy – Jacek i Placek. Już po paru latach okoliczni mieszkańcy nie mają złudzeń: z tych dwu nic dobrego nie wyrośnie. Niesforni braciszkowie wciąż płatają spokojnym obywatelom złośliwe figle. Są żarłoczni, a przy tym leniwi i okrutni. Za najokropniejszą rzecz pod słońcem uważają pracę. Gotowi są na wszystko, byle tylko nigdy nie splamić rąk jakimkolwiek zajęciem. Pewnego dnia wpadają na genialny w swej prostocie pomysł. Postanawiają ukraść księżyc, a następnie go spieniężyć i w ten sposób zapewnić sobie na zawsze wygodną, próżniacką egzystencję”.
Jak to uważnie trzeba czytać bajki, nie mówiąc o obsadzie filmowej na ich podstawie!
***
Pamiętacie moją ryczkę?Przed:
Sama nie wiem która wersja podoba mi się bardziej. Zwłaszcza że w międzyczasie powstała wersja trzecia. Nieco ryczkę przyciemniłam, nie aż tak jak "przed", ale bardziej niż "po". Jest lepsza. Nie ruszałabym niczego, gdyby nie warstwa nierówno zaschniętej i niechlujnie położonej lakierobejcy.
E tam, zawsze mogę ściemnić jeszcze bardziej, w zależności od kontekstu. Tylko po co to całe skrobanie?
pierwsza
OdpowiedzUsuńObie wersje ryczki mie sie podobają.
OdpowiedzUsuńU nas zima śnieżna. Śnieg nie topnieje. Zimno też trochę. Chyba wolałam zeszłotygodniowe lato. Kwiaty w donicach i zioła szlag, a raczej mróz, trafił. Jakos tak mię zaskoczyła ta zima po połowie listopada.
OdpowiedzUsuńHrehre, Izydoru, to tak jak mnie. Oponki nie wymienione, doniczki zaraz popękają, chociaż może nie. U nas raczej ciepło, w nocy ze 3 stopnie mrozu może. Jutro posprzątam doniczki...
OdpowiedzUsuńNo, nareszcie mogę napisać przyzwoicie, bo skończyłam maraton telefoniczny. Dlaczego nie jest pokazana trzecia wersja, bo druga jest niezła.
OdpowiedzUsuńCo, do obsady filmu, to chyba reżyser, jakby dożył, to plułby sobie w brodę lub chodził w glorii chwały - że przewidział te charakterki.
mogę się pochwalić, że opony wymienione, a przedwczoraj, jak wróciłam z pracy na biegu wniosłam z balkonu siedem skrzynek szczawiku, co je by nie wymarzł na balkonie. Pelargonie i komarzycę zostawiam, do zmarznięcia, bo na wiosnę kupuję nowe, w kolorach jakie mi się spodobają.
UsuńBoguśka, ja też nie przechowuję kwiatków, tylko na mrozie donice mogo poczaskać, mam gliniane, nie plajstiki.
UsuńTrzeci wersja nieskończona jeszcze.
Ja muszę mieć wieszane lekkie, bo gliniane są za ciężkie na barierkę balkonu i zamiast dwóch uchwytów na skrzynkę miałabym po czy lu cztery...
UsuńA ja dalam ciala z pelaskami, bo tak ladnie sie rozrosly na jesieni i mialam je trzymac w domu.
UsuńMnie się bardziej podobie ryczka jaśniejsza, taka jakby lepiej pasząca do Villa Curiosa którą wyobrażam sobie w turkusach i innych brzoskwiniach. Taką ciepłą i kolorową. Co do złodziejskich bliźniaków - bajka na szczęście dobrze się kończyła, znaczy życie ich popieściło i wrócili do Zapiecka przekonani że w życiu nic za darmo nie ma.;-)
OdpowiedzUsuńTaba, taka właśnie będzie Curiosa. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
UsuńI niech siedzi na Zapiecku z całą świtą, bo tam jego miejsce.
piąta???
OdpowiedzUsuńPiąta ja, a wersja podoba mi się druga. Natomiast jeszcze przypomnę, że nie widziałam torebusi.
UsuńOraz że film jakiś proroczy.
No i że nie pogadam sobie z Wami, Kurki, bo migrena mnie dopadła i idę spać.
No i że byłam wymienić opony, ale była za długa kolejka, więc jutro drugie podejście.
No i że upiekłam taką tartę z gruszkami, że Latający zażyczył sobie, żebym ją dobrze schowała, bo inaczej zje wszystko za jednym zamachem.
No idę już, idę. Pa.
Pa, Agniecha. Żal mi Twojej obolałej głowy, też miewałam migreny, ale odkąd mam ustabilizowane ciśnienie, skończyły się.
UsuńTarta z gruszkami, boszszsz...
Agniecha, czwarta nie licząc mnie. Bo ja się nie liczę...
OdpowiedzUsuńAle mi drętwe teksty, Prezesskuro. Ty się liczysz bardzo.
UsuńRyczka dla złagodzenia tematu? Wszystkie te mebelki spod twojej łapki dostają nowego wymiaru. No i powiedzonko jest do spełnienia od zaraz: w antrejce na ryczce stoją pyry w tytce, hrehre. Ale jakiej ryczce!!! Ten tekst o filmie i braciach czytałam kilka lat temu i nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak teraz. Z każdym rokiem ten opis zaczyna być jak jakaś straszna przepowiednia. Jedno tylko już się nie zgadza - został tylko jeden z braci. I to co wydawało się do niedawna nierzeczywiste w tym opisie filmu staje się jak najbardziej naszą rzeczywistością! Ukraść księżyc to w przenośni, jak dla mnie ukraść ostanie światło. Ciemnica i ciemnogród zapanowała w Zapiecku czyli Polsce. Bo staliśmy się takim Zapieckiem. Jest jakiś salon (to Europa?), w rogu stoi piec a my zagonieni za ten piec, w kącie i ciemnicy siedzim. Ty Hana, jako gospodyni, wiem, nie możesz nikogo urazić bo zapraszasz tu wszystkie Kureiry do swojego kurnika. Ale ja mam żal do tych, co wybrali naszych jasniepanujących i tych co nie poszli do wyborów i mam kompletny brak tolerancji dla tych co wybrali i tak zaciekle do tej pory ich bronią. Trzeba nie mieć szacunku dla własnej inteligencji, żeby nie widzieć co się dzieje. Jeśli uraziłam którejś poglądy polityczne to możecie być pewni, że o to mi chodziło.
OdpowiedzUsuńLilka, zgadzam się z Tobą w 100% i nie mogę tego pojąć. To jest jak jakiś absurdalny i koszmarny sen. Ale nie będziemy zaśmiecać sobie Kurniczka, co nie?
OdpowiedzUsuńRyczka trochę ściemniała. Nie będzie widać brudu od pyrków.
Nieee kurniczek jest sterylny. Nie będziemy tu brudzić. Ale ściemniała jaaak? Na szaro bardziej? Ona za ładna na stawianie pyrek. Kotki na niej pasują, może z Ćmielowa? Albo najlepiej żywe :))))))
OdpowiedzUsuńLilka, ściemniała za pomocą wosku, tylko ciut. Zdrapałam tę starą bejcę, ale wżarła się w szpary i zadrapania i wyglądało to brudno. Teraz jest lepiej.
OdpowiedzUsuńKotek z Ćmielowa? Na tej wysokości??? Musiałabym go vikolem przykleić, co najmniej. I nikt nie mógłby usiąść przy fortepianie!
A dzie jest AMP Pantera?
OdpowiedzUsuńPantera chyba okopała się w głebokim dole.
UsuńI pomyśl Hanuś, jeszcze mnie tu nie było, a w tym samym czasie pomyślałyśmy o Ani Panterze.
UsuńNie przytoczę, ale Palikot tez proroczył...ryczka może mieć kolejne odsłony w zależności, co Ci przyjdzie do głowy. Myślalam, że będzie ...turkusowa.
OdpowiedzUsuńE, nie Masza! Turkus byłby zbyt prosty! Poza tym nie mogę otoczyć się tylko turkusem:)
OdpowiedzUsuńObie wersje ładne, do mnie bardziej pasowałaby chyba pierwsza, ale druga bardziej odpowiednia do Twoich wnętrz. Coś czuję, że i tak jeszcze zmieni kolor.
OdpowiedzUsuńLenko, i ja tak czuję:)))
UsuńRyczka po mi sie prawie podoba, ale czegus wyraznie brakuje. Moze miety? intensywnej. cus mie wzielo na taki jeden odcien zieleni....
OdpowiedzUsuńtez myslalam, ze bedzie turkus....
no gdzie mięty.. nie widziałyście nowego nabytku Prezessy? fuksja, Kurki, tylko fuksja!
UsuńTG, będzie i fuksja, cierpliwości. Byłam o krok od zakupu fuksjowych foteli za jedyne 40 zł (serio, olx!) obu, ale najpierw pan nie wiedział co to fuksja i uparcie twierdził, że to czerwony. Byłam gotowa zaryzykować za tę oszałamiającą kwotę, ale pan się wycofał, bo brat zamknął fotele w dostawczaku i udał się za granicę:))) Kupiłam więc fotele rattanowe. Fajne, ale strasznie grzeczne i ulizane.
UsuńOpakowana, tak się to skończy z ryczką. Naskrobałam się, a teraz zamaluję.
UsuńCo do ryczki to ja bym widziała w kolorze surowego drewna, zdrapaną, nie malowaną.
OdpowiedzUsuńCo do proroctwa to mnie się też w głowie nie mieści, że ludzie nie widzą, no ale tam gdzie mogliby zobaczyć nie zaglądają.
Dzień minął dość szybko, co miało być było, tylko jakoś teraz do niczego nie mogę się zabrać i palec sobie polakierowałam srebrnym psikadłem dekoracyjnym.
Ewa2, ryczka nie jest pomalowana, przynajmniej od zewnątrz. Wewnątrz pomalowałam, bo przez te zawijasy nie mogłam jej dobrze oczyścić. Z zewnątrz zawoskowałam bezbarwnym woskiem, ale wyglądało to brudno. Przyciemniłam ciemnym woskiem, jest lepiej, ale nie do końca.
UsuńJa bym widziala ryczke w jakis kolorowych wzorkach po bokach , tak na ludowo nieco.
UsuńJestem pewna że będzie dobrze jak dopieścisz.
UsuńA film to wina i rezysera i Makuszynskiego!!!!! wykrakaly dziady jedne.
OdpowiedzUsuńTo był Brzechwa i Batory, wygląda że oba "obce elementy",he, he, he. Nie podsuwaj narodowcom durnych pomysłów bo oni uwielbiajo "cudze winy" j jeszcze się zapalo coby skorzystać. No i kto wie jakie to służby inwigilujo Kurnik i czy aby ryczka nie będzie w kolorze orange co jest new black.;-D
UsuńPomilyli mi sie....Makuszynskiego wepchalm...ach.
UsuńPoza tym - dzie nowa torebusia? dzie wersja czecia ryczki?
OdpowiedzUsuńOpakowana, cierpliwości, torebusia w drodze.
UsuńKizia mizia miała być zamiast torebusi :))
UsuńLilka, i kicha. Poczta nie przyjmuje żywych przesyłek.
UsuńZamiast torebusi będzie kolejny kot - widziałam, jak się pakował!!!!
UsuńBoguśka, no właśnie niee...
UsuńLilka, napisałaś Kizia mizia i łezka stanęła mi w oku. W paczkę pakowała się Marta i Hanuś miałaby dwie Marty.
UsuńBezowa; nie rozumniem, nic a nic. Ale poza wszystkim myślę, że dwie Marty to juz byłoby dla Hany zbyt wiele, delikatnie mówiąc
UsuńHrehrehre! Trzy by były: MartaMarta + Marta = 3 Marty :D:D:D:D:D
UsuńJa mam na czwarte Marta (wzielam sobie 3 imiona na bierzmowanie, czym wprowadzilam biskupa w oslupienie, bo sie nie nastawil na hurt). dodaje sie do tlumu Mart.
UsuńNinka, jak ukazał się mój komentarz, to tak samo pomyślałam o trzech Martach.
UsuńŁezka w oku pojawiła się, bo moja poprzednia kicia miała na imię Kizia-Mizia...
Mnie się bardziej podobie jasna ryczka i sęki fajnie na niej widać.
OdpowiedzUsuńMarija, ryczka mi nie daje spokoju, bo nie jestem w pełni usatysfakcjonowana. To jakieś egzotyczne drewno, straszliwie twarde, jak kamień. Na zdjęciu tego nie widać, ale wosk nierównomiernie wsiąka i wygląda to jak brudne. Chyba go zmyję i dalej będę kombinować.
OdpowiedzUsuńA w Idea Banku na stronie do logowania (mam tam konto firmowe) mam taki komunikat:"Przypominamy, że BFG (Bankowy Fundusz Gwarancyjny) gwarantuje bezpieczeństwo depozytów wraz z odsetkami w Idea Banku do równowartości 100 tys. euro w złotych." Czego się nie tkną to muszą rozpieprzyć. Księżyc mi chcieli ukraść ???? :)))))
OdpowiedzUsuńLilka, to co powyżej to na własne ryzyko się trzyma, czy jak?
OdpowiedzUsuńLepiej porozkładać dużą kasę w kilku bankach. W Grecji własnie tak sie skończyło, ze depozyty powyżej tego limitu praktycznie były nie do odzyskania. Nie wiem jak to sie naprawdę skończyło bo przestałam sie interesowac giełdą miej więcej w tym czasie. Ale jak krach to krach. Wiem, ze ludzie ( ci bogatsi kupę kasy potracili.
UsuńTu w ciągu tygodnia na pewno ze 430 tysi odzyskasz.
UsuńTu jest mowa tylko o depozytach ( czyli na nasze: lokatach) bo fundusze, obligacje itp.. to zawsze dużo większe ryzyko.
UsuńW tej aferze z KNF-em też jest ciekawy wątek z procedowaniem nad ustawą, że do ewentualnego "przejmowania" upadających banków zgodnie z dyrektywą unijną jest BFG ( czyli ten Bankowy Fundusz Gwarancyjny) a oni to zmienili i dali KNF-owi. Fundusze przecież na to ma BGF a nie KNF. No szyli tak po chamsku grubo nicio, że już nawet na Wall Street wiedzą, że w Polsce jest kapucha!!!
UsuńLilka, w tym względzie mogę spać spokojnie, hrehrehre.
UsuńHanuś, lepiej wiedzieć bo nigdy nie wiadomo co jeszcze może się zdarzyć... czego tobie, sobie i wszystkim kurkom życzę :))))
UsuńLilka, jasne że lepiej wiedzieć. Na szczęście (?) moje zasoby znacznie stopniały:))
UsuńHana czy ta nowa-stara ryczka stoi na nowospadłych liściach? Już po naszym sprzątaniu? No nie, jak tak, to ja wysiadam. Reszta gumna tez tak wygląda?
OdpowiedzUsuńA co do Zapiecka, to zgadzam się z Tobą Lilka. Coraz bardziej czuje się obywatelką Zapiecka, takiego bez księżyca. Szlag mnie na to trafia i żałość ogarnia. A do tego ta niemoc...
Tak, Siostro, na nowospadłych stoi i tak, wszędzie tak wygląda. Ale spoko, warstwa jest cieńsza niż była, dam radę. Jeżykom dorzucę i szlus.
UsuńWam tylko jakis wichur jest potrzebny zeby z liscmi porzadeczek zrobic. bedo zdeponowane pode plotem i jezyki bedo miec pierzynkie.
UsuńProroctwo ani chybił! Ale jest też artykuł o ciotkach blizniaczkach Kaczora od strony ojca Podobne z charakteru do tych dwóch ,jedna spokojna druga przebojowa Ta spokojna zazdrosna o talent drugiej była, obie pokręcone i najpierw ta zazdrosna wyskoczyła przez okno ,kilka lat później druga Jest nadzieja ;) Szczygieł o nich napisał, pociotek się nie chwali.
OdpowiedzUsuńSonic one chyba przyszywane ciotki, nic po krwi
UsuńLilka; może jednak po krwi, bo bliźniactwo się poniekąd dziedziczy.
UsuńMM to przypadek one znały bodajże ojca Kaczyńskich i tak zostało, że zostały ciotkami. Nigdzie nie ma mowy o tym aby były powinowate.
UsuńJedna z nich była matką chrzestną któregoś bieliźniaka;)
UsuńA ja oponki mam wymienione i doniczki sprzątnięte...no, prawie wszystkie. Zazdrościć mi proszę!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę szczerze.
UsuńMM, zazdraszczam, bo jednakowoż do opon się nie przebiję tak hop-siup. Zastawione gratami.
OdpowiedzUsuńO, ja cię kręcę, Sonic, nie wiedziałam! J.K. mieszka zdaje sie nisko, na parterze.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzamy, go do apartamenta na 15 piętro, bez trawników i drzew pod oknami i zewnętrzną winda???
UsuńTe ciotki też mieszkały nisko, ale znalazły rozwiązanie, jedna wdarła się do obcych ludzi i wyskoczyła, a druga jakiś czas później uszczęśliwiła swoim skokiem znajomych.
UsuńMarta, nadejszła pora na fb się zameldować. Tam są takie sensacyjne wiadomości.
UsuńBoguśka on się sam przeprowadzi. Spółka Srebrna (PIS) budować ma przecież najwyższy, czy jeden z najwyższych, w Warszawie wieżowiec
UsuńPoproszę o zaproszenie https://www.facebook.com/?ref=tn_tnmn
OdpowiedzUsuńBoguśka, mówisz, masz.
OdpowiedzUsuńKurki - ide spać i będę śnić o lataniu z 15 piętra w wykonaniu jakiegoś bynajmniej nie kaskadera. Dobrej nocy.
OdpowiedzUsuńBoguśka, nic się nie dzieje pod tym linkiem. Jakieś (tfu!) korełańskie strony mi wyłażo!
OdpowiedzUsuńTeż nie miały jakie wychodzić!!! To sabotaż jakiś!
UsuńJutro jeszcze raz sprawdzę i wyślę Stefanowi zaproszenie, bo teraz na telefonie nie dam rady.
UsuńSpróbuj Boguśka (imię) Bogdabogna(nazwisko). Jak wchodziłam z drugiego kompa od córki, to bez problemów.
UsuńNie chcę się podkładać, ale mnie to bardziej się widziała ryczka "przed", tylko bym ją wyczyściła i nawoskowała, wyszłaby uroda starego mebla, tak jak zrobiłaś z moją szafą:)) Ale ja się za bardzo nie znam.
OdpowiedzUsuńŚnieg leży, nie topnieje i jeszcze dzisiaj prószyło, brrr.
Co do ciemnego Zapiecka a raczej Zadupia, to jakoś się on rozrasta...
Mika, ryczki "przed" wyczyścić się nie dało, bo tam była lakierobejca skluszczona w dodatku. Twoją szafę dało się odczyścić, bo ona była (jest) pokryta szelakiem albo woskiem. Raczej szelakiem. Lakier trzeba zdrapać szlifierką albo inna opalarką albo chemią, która przeżera gumowe rękawiczki na wylot, a lakier i tak trzyma.
OdpowiedzUsuńTo już rozumię:)
UsuńDzię dobry Kurnikowi! Śnieg leży, mróz nie odpuścił. Ciemno na razie i wychodzic sie nie chce. Miłego dnia Wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńTeraz może trochę jaśniej, ale mimo wszystko ponurawo jakoś. Za mało tego śniegu. Ewentualnie za dużo.
UsuńWychodzić bardzo się nie chce. Brrr.
Musze do naszego powiatowego miasta po folie paroizolacyjną. Ocieplić muszę klatkę schodowa od strychu, bo mie wywieje przez dach. Ach, jak mi sie nie chce.
UsuńTeż mi się nie chce. Nic. Ale jak już zmienimy te opony, to zamierzam się do Ciebie wybrać. Chyba że Ty /Wy wybrałabyś /cie się do nas? U nas chociaż nie stylowo, to z pewnością jest cieplej.:-D
UsuńWybierz się do mła. Ja sie wybieram jak sójka za morze. U mnie, gdy pali sie w piecu, jest ok, ale w nocy wszak śpię..., więc rano jest rześko.
UsuńWbrew obiegowym opiniom, podobne przyciąga podobne. Więc bliźniaki pokazały coś Polakom.
OdpowiedzUsuńNa Podlasiu zapleśniała jesień. Koty na kocykach, kaloryferach i na ludziach siedzo :-)
bzikowa, u nas takoż samo...
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńZimno, tylko ciut powyżej zera, nic nie pada, trochę wiatru, ale za mało żeby wywiać całkiem paskudę, słonko za grubą warstwą chmur.
Dobrego dnia.
Dzień dobry! U nas +1, zimno, śniegu nie było, tylko w sobotę rano mrozek -4. Pierwszy raz był szron na trawie i dachach, choć raz (już wcześniej) widziałam, jak ludzie skrobali samochody stojące na bardziej otwartych przestrzeniach, bo u nas pod blokiem to nie.
OdpowiedzUsuńRyczka też wydała mi się jakaś niedokończona, jak widać miałam nosa.
O tych dwóch co ukradli, to nawet mi się gadać nie chce.
Jasnowidze pierniczone!Lepsze od Jackowskiego.Mam nadzieje,ze dobrze napisałam jego nazwisko,jakby co to przepraszam onego pana.
OdpowiedzUsuńRyczka dla mnie to w kolorze przed.No jakoś nie przepadam za jasnymi meblami,wsio rawno pod jaką nazwą.
U mnie tera 3+.Śniegu nie ma i nie było.Szaro,buro i zimnawo.Ptaszęta zaglądają do jadłodajni.Tymczasem udaje mi się przepłoszyć jednego gołębia.Mają swoja jadłodajnię w innym miejscu gdzie malusie ptaszęta nie zaglądają.
Miłego i spokojnego dnia Kurencjom:)
Witajcie. U mnie też zimy jeszcze nie ma, chociaż na minusie nocami jest od paru dni. Wczoraj troszeczkę prószyło, ale teraz jest +2 i nic nie zostało. Ryczka też bardziej mi pasuje "sprzed", ale gdybym ją miała np. w kuchni... to "po" ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPS. Naumiłam się robić serduszka i się chwalę haha
Paczaj Agniecha,tośmy się zmówiły,przybij żółwika też piekę tartę z gruszkami, w budyń wmiksowałam kogel-mogel.
OdpowiedzUsuńW ogóle dziś mam obiad od czapy, bigos i tarta,ale bogać tam! Zjedzo i wyliżo talerze;)
Rano dziarskim krokiem udałam się na bazar,zakupiłam u mojej pani jaja,kapustkę,żeberka wędzone.W pierwszej wersji miałam zrobić zupę zarzucajkę,zmorę mojego dzieciństwa,którą z upodobaniem ongiś serwowano w przedszkolach i szkolnych stołówkach
like this http://prowincjalnawioska.blox.pl/2018/11/Zarzucajka-stary-domowy-przepis-z-XIX-wieku.html, ale kapusty było dużo,bigos będzie znakomity.
Hana, ryczka wyszła klawo,może trza było zostawić blat drewniany?Też by fajnie wyglądało.
Rano było zimno,teraz słońce wyszło, ale tylko 2 st.
Uśmiechy..
Hanna, blat jest drewniany, tylko zdjęcie do d...
OdpowiedzUsuńMnie wystarczyłaby na obiad sama tarta.
Zapraszam Hana,studzi się na parapecie..;)
UsuńHanna, gdybym studziła coś na parapecie, długo tam by się nie postudziło!
UsuńCzy Czajnik byłby w stanie umościć się w gorącym cieście prosto z pieca? Dlaczego mnie to nie dziwi?
UsuńAgniecha, Czajnik - to po pierwsze. Po drugie, wysokość parapetu dla Frodo to żadna wysokość, a on kradnie wszystko.
UsuńHe, kiedyś czytałam jak Skrzynecka opowiadała,że upiekła chyba mazurek z jakąś polewą i wystawiła na zewnątrz do zastygnięcia.Pies zlizał wierzch.Jednak poczęstowała gości uprzedzając,że piesek lizał.Gości to podobno nie odstraszyło;)
UsuńCześć, u mnie barszcz czerwony na gesto,czyli nie taki do picia.Moze wrzuce tam jeszcze fasoli?Dynia makaronowa jedna sztuka do upieczenia,a dla mięsozerców tez by sie cos znalazło,ale nie iwem czy chce mi sie dzisiaj robic, moze zupa wystarczy.
OdpowiedzUsuńCiasto kupne(ale dobre) ,com kupila dla gosci,juz wyżarte,ale sałatka Waldorf(jak ktos zna serial Hotel Zacisze, to zna ),jeszcze w lodówce, zatem jest co jesc.
Zimno,nic sie nie chce.J załatwia dzisiaj notariusza tutaj, co mozna tu zalatwic,to zalatwia.Jeden bank tez moze tu ,bo innych tu po prostu nie ma. Wstepnie wyjezdzamy tam w piątek.
Dodaj Dora fasolki,lubię z fasolką;)
UsuńDawno nie robiłam barszczu na gęsto,zawsze do popicia.
Mam taki patent,że starte buraki umieszczam w durszlaku i zawieszam durszlak w garnku.Jak oddadzą smak i kolor,wyrzucam tę pulpę, wydaje mi się,że to szybciej niż przecedzać;)Tak se ułatwiam.
Ściskam Dora,spadło trochę na Ciebie.
Dzięki Hanno*
UsuńTak,dodałam fasolkę. Ja z kolei do popicia robię zazwyczaj wigilijny. Na co dzień wolimy konkretne gęste zupy. Często wtedy nie mamy drugiego dania.
Ja dziś upichciłam grzybową z łazankami + jedno drugie danie, bo kotlet latał po lodówce, od niedzieli.
Usuńcześć, Kury!
OdpowiedzUsuńBoguśka, wysłałam Ci zaproszenie na fb. jam Kornelia.
Hana, mizdrzę sie do Ciebie, żebyś otworzyła w Kurniku nową zakładkę ze swoimi renowacjami mebli. z info o materiałach, jakich konkretnie używałaś, itp. masz już duże doświadczenie, dałabyś skorzystać ze swojej wiedzy.. plizz?
TG, jakie tam doświadczenie! Bawię się tym. Zapisz się na fb do grupy "Babski refreszing" - to dopiero jest kopalnia wiedzy!
OdpowiedzUsuńCały dzień szaro bury, wiatr zimny, a teraz jeszcze pada. Jak dobrze, że już nie muszę wychodzić z domu. Brrr, jak sobie pomyślę, że moje dziecka z pracy wracają to mi się zimno robi.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko miłego wieczoru.
Śnieg popadał i pobielił. Brrr...
OdpowiedzUsuńU nas nic nie pada. Ani białe, ani żadne, nawet na gumienku popracować się dało.
OdpowiedzUsuńWasze menu świadczy o tym, że zima przyszła i się umościła.
U mnie w menu dzisiaj był makaron ugotowany, podgrzany na patelni z uprzednio zeszkloną cebulką i posypany białym serkiem. Znacie taki wynalazek? Mniam, mniam, sama prostota i rozkosz. Choć wolałabym Wasze specjały.
OdpowiedzUsuńMM, paczaj, zapomniałam o tym smakołyku!
OdpowiedzUsuńŻaden biały serek - tu musiało być jajko... do tego zsiadłe mleko - mniam
UsuńBoguśka; jak nie serek, jak serek. Z jajkiem to całkiem inna inszość.
OdpowiedzUsuńA poza tym Boguśka mam tu źródło PRAWDZIWEGO twarogu. Takiego jak przed wojną chyba.
OdpowiedzUsuńAle bez cebuli, za to z cynamonem i cukrem...
UsuńBoguśka, z cebulką i serem też lubię, ale z cynamonem bardziej!
UsuńZ cynamonem to zapiekany z jabłkami. Ryż też tak można zrobić.
Usuńewa2; zgadzam sie z Tobą. Z cynamonem to wyłącznie zapiekany, jak z ryżem. I z jabłkami.
UsuńBój się Boga, MM, ja bym się obawiała jeść twarogu sprzed wojny! Toż on ma co najmniej 79 lat. Może być trochę nieświeży, nie uważasz?
UsuńChyba leciutko zgliwialy...
UsuńChyba całkiem zgliwiały, właściwie płynny...
UsuńJadłam tylko w dzieciństwie makaron z białym serem na słodko, moje dzieci nie cierpiały takiego makaronu bo w stołówce szkolnej dawali. To tak jak placki ziemniaczane ze śmietaną i bez cebulki.
OdpowiedzUsuńEwa2, nie wiem skąd ta potrawa wzięła się w naszym domu, Mama często ją robiła i wszyscy lubili. I nie wiem, czy to specjał podkarpacki (Mama), czy może zza Buga (Ociec). W każdym razie to taka bieda-potrawa, ale bardzo smaczna.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś o potrawach z różnych regionów i doczytałam, że to co u mnie i mojej rodziny się jadło na wigilię to była galicyjska tradycja. Bo u nas jest na wigilię postny żur o uszkami. Nie spotkałam teraz takiego drugiego domu, ja to wyniosłam od babci.
Usuńewa2; ten nasz z serem nie jest absolutnie na słodko. Przeciwnie - solony po wierzchu.
OdpowiedzUsuńRobię takie, jak mówisz, tylko do rondla z ugotowanym makaronem dodaję cebulkę i podgrzewam. Serem posypuję na talerzu i jest to mocno słone, wypijamy po wiadrze wody później hahaha
UsuńBezowa, to jednak makaron z serem wywodzi się z Pokarpacia!
UsuńHanuś, być może, że z Podkarpacia. Moja Mama gotowała z lwowską nutą, a wiadomo, że Lwów nie leżał na Kujawach.
UsuńA ja nie znam (nie jadłam) takiego specjału ani na słono, ani na słodko.
OdpowiedzUsuńMakarony tylko w zupach. Najbardziej nie lubiłam tych owocowych zup w dzieciństwie, pomidorowa z makaronem już tak.
Dzień dobry Kurom i Kurnikowi. W Łodzi minus dwa stopnie i wiatrzysko. Autko stoi u dochtora od gazu, a ja spieszona. trza się ubrać, co je by człowiek nie uświerknął od zimnego wiatru
OdpowiedzUsuńZupa owocowa - koszmar mijego dziecinstwa. To taki kompot z makaronem blleee
OdpowiedzUsuńMagda z Plewiska
Zupę owocową w dzieciństwie lubiłam, mama robiła z wiśni lub jagód zabielaną śmietaną, bez makaronu tylko z grzankami.
UsuńA ja nie za bardzo lubie makaron w zupie, albo inne lazanki. Tylko pomidorwke rozgrzeszam . no i rosol, ale makaron slizga sie, spada, dynda i rozbryzguje zupe. Za to kocham owocowe, najecheniej wlasnie tez z grzaneczkami z chalki, ktorych wrzucam do zupy naraz tylko kilka, zeby nie namakaly a trzeszczaly.
UsuńMakaron z bialym serem - moja Mama lubila, ja po niej. moze byc na slono lub slodko.
a cynamon to dobry do prawie wszystkiego ;).
a wczoraj mialam na kolacje flaki. ze sloika, bo - raz. w zyciu bym sie nie grzebala z tym swinstwem, a dwa- chyba nie da sie kupic flakow luzem tutaj.
a placki kartoflane to ja robie bez cebulki, bo lubie polane smietana i posypane grubo cukrem.
Opakowana, takie placki jadałam w dzieciństwie. Tylko takie, no i takie z musem jabłkowym. Teraz rzadko i z cebulka tez lubie.
UsuńMi cebula nie przeszkadzała w slodzeniu placków,no ale teraz niestety, nie słodze,wiec i apetyt na placki się zmniejszył.
UsuńKartoflane tylko z cukrem!
UsuńTakie placki serwowali w przedszkolu, jednak ziemniaki na słodko to nie dla mnie!
UsuńMi też cebula nie przeszkadza w plackach na słodko.Jak już biorę się za tarcie ziemniaków to robię ich tak"ciut"więcej i na drugi dzień kroję te placki,podsmażam na patelni i wrzucam jajka.Też dobra taka jajecznica.
Usuńzydorze - jak z cebulka, to wtedy tylko z geeeeestym gulaszem. to idac za ciosem, teraz wzielo mnie na chili con carne, na pieczonym kartofelku, z lyzka gestej smietany i spora iloscia startego sera...a mam gotowane kartofelki, ugotowana mala szyneczka i surowke z porow....
UsuńMarija - ja o plackach (na slodko) nie mysle w kategoriach ziemniaczanych ;)
Placki (u nas) ziemniaczane, zawsze są z cebulą, a ja jadam ze śmietaną, lub posypane cukrem.
UsuńZupę owocową z jabłek Mama robiła pyszną, pamiętam, że latały w niej goździki, a do tego UWAGA ziemniaki polane cebulką. Narobiłyście mi smaku i jutro zrobię placki ziemniaczane.
Dzień dobry Kury.
OdpowiedzUsuńWczoraj pobieliło, marne resztki zostały na trawniku, chmury i wiatr, który paskudę wywiał, +2 stopnie.
Listopad w całej swojej urodzie.
Dobrego dnia.
Cześć Kurencje,
OdpowiedzUsuńu nas listopad wygląda zupełnie jakby był grudniem. Biały i zimny.
Z zupami owocowymi nie mam wielu doświadczeń, w domu mama nie robiła, a z żywienia zbiorowego małoletnich nie pamiętam. Natomiast, odświeżając lektury dzieciństwa, doczytałam w "Czarnych Stopach " o zupie jabłkowej. Ciekawe.
Moja mama dawno temu, w ramach swych fantazji kulinarnych w czasach kryzysu, wykonała zupę "nic". Już nie pamiętam z jakiego niczego była zrobiona, ale była wyjątkowo nieciekawa w smaku. Była biała, jak dzisiejszy krajobraz za oknem.
Przyjemnej środy!
U mnie też się jadło taka zupę.To była czysta woda z warzywami i ziemniakami,czasami zacierki/takie kluseczki,które mama tarła-rulowała na dłoni prosto do zupy/i to polane podsmażoną cebulką,czasem z boczkiem.Lubiłam ja w przeciwieństwie do zup w których łyżka stała od gęstości.
UsuńU mnie 0 st.Zimno.Miłego dnia Kurki:)
Zupa nic, to była u nas taka bardziej dizajnerska zupa, taki kogel mogel na ciepło z ?kluseczkami" z pianki białkowej. Ładnie wygladała i o dziwo mi smakowała, choc mlecznych zup nienawidziłam, ale kogel mogel lubiłam.
Usuńja to kogel mogel/kogiel mogiel lubilam i lubie. z plastikowa kawa - odrobine dosypac. prawdziwa wlazi miedzy zeby a cytryna mi nie pasuje... jak robie jakies ciasta, gdzie sie ubija jaja/zoltka z cukrem, to zawsze dodaje jedno jajo, bo wiem, ze wyjem i tak i tak.
UsuńAgniecho- zupa jablkowa to przysmak mego dziecinstwa, wlasnie - jak pisalam wyzej - z grzaneczkami z chalki.
OdpowiedzUsuńZupa nic, to BARDZO luzny budyn/creme anglaise/sos waniliowy. w sumie glownie mleko z dodanym koglem moglem. z bialek robi sie beziki i gotuje w plynie. Elegancko sie to nazywa illes flottantes. mnie wychodza te wyspy zupelnie nie gorzyste ni wulkaniczne a raczej atole koralowe - plaskate placki. i troche gumowate. Najlepsze na swiecie jadlam w podrzednej knajpie u zrodla (znaczy po nazwie mozna zgadywac, ze to nie kraj co sie Nic nazywa...slubny w delegacie jechal do Aix en Provence. na 3 dni. doplacilismy tylko za jeden tani lot i nic za pokoj, bo i tak jest dwuosobowy...w ten sposob trochu pojezdzilam jako osoba towarzyszaca, hrehrehre.
Jeszcze Agniech - gratuluje takiego ladnego octu! nigdy w zyciu nie robilam i dziwie sie sobie....
No to może mi ktoś wyjaśni czym się różni zupa z jabłek od kompotu z jabłek?
UsuńOctowi gratulacje przekażę.
Wydaje mi się,że zupę zagęszcza się mąką ziemniaczaną.
UsuńTeściowa robiła zupy owocowe, wiśniową i jabłkową, do wyboru grzanki z chleba lub makaron, jak dla mnie pfuj:) Maki w tych zupach było sporo ,zwykłej,nie ziemniaczanej,z ziemniaczenej zrobiłby sie kisiel?
UsuńZupę owocową jadałam w dzieciństwie i lubiłam, nadal lubię. Ona musi być z kluseczkami i ze śmietaną. Taką robiła Mama. A taką zagęszczaną mąką ziemniaczaną jadało się w stołówkach różnej maści albo na wczasach FWP. To był rzadki kisiel, nie żadna zupa. Fuj.
UsuńAgniecha - kopot, jakby bardziej wodnisty z kawalkami owocow, zupka - to rozcienczony troche mus jablkowy. Robie bez maki zadnej, gestosc przetartej zupy zageszcza.
UsuńHana - ale mam skleroze! Lane kluseczki to najlepsze do jabczanki, a smietana do wisniowej...
a tak ogolnie, to lubie kisiel slodka chwila (jablko/gruszka, truskawka i malina oraz pieczone jablko z cynamonem). wiem, ze za kazdym razem, jak sobie robie, to moja Mama sie przewraca w grobie, bo reka by jej odpadla, jakby miala robic kisiel z papierka! U nas byly wisnie, czarne porzeczki i agrest. Plus to, co ludzie dawali z prezencie. I to Mama upychala ciasno w sloikach, troszke slodzila i pasteryzowala. zadnej wody. wychodzil esencjonalny koncentrat owocowy, zagotowywala, dodawala wody z maka kartoflana i odpowiednio cukru. w zasadzie tyle samo czasu to trwalo, co gotowanie z papierka. I ja nadal tez tak robie, ale slabosc do plastikowego jedzenia mam...
Zupa z jabłek mojej Mamy była zawiesista, latały goździki w niej. Wyżej napisałam, że jadło się z ciemniakami na drugim talerzu, polanymi smażoną cebulką. Zupa słodka trochę + te ziemniaki...smakowało bardzo.
UsuńHellou Kury,
OdpowiedzUsuńmoże wydamy książkę kucharską,co Kury?
Makarony ze serem to rzekłabym europejska specjalność,czyli mąka,nabiał,okrasa.U Włochów to spaghetti posypane serem (i boczkiem),w Austrii kasespatzle, quiche,naleśniki.U nas makaron lub szare kluchy z serem, najbardziej mi smakowały z tego wszystkiego chrupkie skwarki;)
Ziąb,ponoć w nocy ma spaść do -7.
Czymcie się cieplutko..
Hanna - jeszcze galette z roznosciami i biala p izza.
UsuńJa te zawsze skwarki (czyli stwarty) tez wyjadalam...
u nas to jeszcze spaghetti polane odrobina oliwy, dorzucony starty czosnek i posypane serem. ach!
Poza tym MAMY w Kurniku ksiazke kucharska przecie - zerknij na zakladki....
Zupy owocowe u nas nie były złe, teraz lubie, ale w dzieciństwie jadałam tylko miesko i boczki oraz bekon, jak jeszcze były dostepne w handlu. Otóz te supy to takie przeciery owocowe były z bita śmietanką, makaronem i cynamonem, kardamonem oraz gałką i imbirem.U nas te właśnie ingrediencje cieszyły się wielka estymą i uzywane były prawie do wszystkiego.
OdpowiedzUsuńIzydorku tyż namiętnie jadałam bekon i inne mięska ;)
UsuńJa tez. i najlepiej smazone az zweglone ;))
UsuńKiełbaska z ogniska na patyku za czasów dziecięcych. To był dopiero kancerogen. Zawsze się robiło zawody, która będzie najczarniejsza a patyk nieupalony.
Usuńa kartofelki z ogniska? ach!!!!
UsuńCześć, w ten chlodny poranek,taki blee,1 st.Dzień mokry, troche bialy,troche brudny i szary,pochmurny.
OdpowiedzUsuńDoro u mnie identycznie i do tego bardzo wietrznie:((
UsuńZ owocowych zupek najbardziej lubiłam wiśniową i jagodową,Mama robiła je najlepiej to była poezja nie żaden kisiel,mniam!
Hano,dałaś po oczach,otwieram Kurnik,a tu Zonk!!!Niezależnie w jakim wieku,ich widok przyprawia mnie o niestrawność:(((( Film niezwykle proroczy:(((
Co do ryczki wypowiem się w trzeciej odsłonie:((((
Była mowa o barszyku,na dzisiaj zaplanowałam czysty barszczyk z buraków(na rosołku)i krokiety,no to zmykam,bo trochę z tym roboty.
Pozdrówka i dobrego dzionka♥
Pomyłka,miało być -Co do ryczki wypowiem się w trzeciej odsłonie:))))
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńw temacie śmierdzącego białego sera ( sprzed wojny ;)))
OdpowiedzUsuńjako dziecię mialyśmy z sis nianię i ona biały ser, taki już lekko starawy ( to byl ser wiejski, ze wsi, mieliśmy do niego dostęp i tylko taki w domu był, jako i śmietana i masło) doprowadzała do jeszcze trochę wiekszego zepsucia, i smazyła i robił się taki ciągnący, jaby ser topiony
nienawidziłam tego smrodu i tego smaku, a ona się zajadała i nam kazała jeść
dopuszczam mozliwość, że jako dziecko, w dodatku traktujące jedzenie czegokolwiek jako torturę, nie
znałam się i że to było dobre, mamie smakowało
Czy ktoś z Was coś takiego jadł ?
Poza tym zupy owoce lubiłam, mimo mego nie lubienia prawie niczego, zwłaszcza wiśniową, jagodową, czereśniową- z makaronem i śmietaną
nie jadłam ich od dzieciństwa, dziadek je robił, kiedyś jeszcze mama, ale to kilkadziesiąt lat mineło
poza tym obecnie lubię wszystko :)) placki ziemniaczane na ostro i na słodko( cebulka mi w tym nie przeszkadza) jednak najbardziej w gulaszem po węgiersku
i wszystko powyżej, wszystko buuuuuuu jaka ja głodna jestem !!!!!!!!
Nigdy takiego sera nie jadłam, ale wiem że się tak robi, bo mąż mojej koleżanki to uwielbiał. Kminku dodawał.
UsuńPoznanianki niech ci wytłumaczą, taki smażony biały ser to w Wielkopolsce dość często się spotyka, z kminkiem na przykład. Ja osobiście lubiłam taki ze sklepu, on nie śmierdział za bardzo. Myślę, że te wykonywane metodą domową z twarogu porządnie zgliwiałego, mogą wonieć mocniej.
UsuńSonic, jasne, taki ser (tzw. zgliwiały) był w moim domu na porządku dziennym i to było pyszne! Biały ser musiał być już dobrze śmierdzący, dopiero wtedy go się smażyło. Chyba dodawało się jajko, ale głowy nie dam. Teraz można kupić "Ser smażony" z Nowego Tomyśla - jest niezły, ale to nie to...
Usuńno tak!!1 tam był kminek :))) o boszzzz jak ja tego nie lubiłam
Usuńale wierzę Wam na słowo,że to dobre jest , jak pisałam, teraz lubię wszystko, wiec pewnie by mi smakowało, tym bardziej, że wszystko co jest serem kocham :)))
tak naprawdę nie lubię halibuta, smażonego łososia, ino wędzony na zimno, oraz zupę ogórkową, reszta co jest do jedzenia jem ! tzn, od prawie 2 lat nie jem ssaków, ale to kwestia wyboru, a nie nie lubienia jego smaku
Zupę ogórkową kocham od dzieciństwa!
UsuńMoja ciocia/poznanianka/robiła taki ser.Ja sama też raz robiłam.Ser bodajże posypywało się chyba sodą co by szybciej zgliwiał a później do garnka,doprawianie z kminkiem.Pychota.
UsuńMoj Tatko hodowal starawy bialy ser (tez wsiowy, od tzw baby, co do domu przynosila) i potem smazyl. nigdy sie nie przekonalam do tego przysmaku. Tatko byl spode Plocka - to Wielkopolska juz czy jeszcze Mazowsze?
UsuńOgorkowa tez kocham. No i grzybowa.
Opakowana potrafisz narobić smaka;)
OdpowiedzUsuńZjadłabym kwaskowatego kisielku ze świeżej żurawiny,niedawno obojętnie przeszłam w lidlu obok skrzynki z żurawiną.Jak jeszcze będzie to kupię i zamrożę.
Myślałam o prawdziwej książce,na okładce Kura z kopyścią;)
miałam was poczytać, ale nie dałam rady. idę coś zjeść.
OdpowiedzUsuńi żeby nie było, żem żarłok. dziś jeszcze nic nie jadłam. zapomniałam.
TG należy Ci się nagana, niezdrowo tak nic nie jeść, to raz, a dwa to Ci zazdroszczę, chciałabym zapomnieć o jedzeniu, zwłaszcza wieczorem.:-)))
UsuńPrędzej zapomniałabym o oddychaniu, niż o jedzeniu.
UsuńEwa, spoko, wyrabiam normę wieczorem. rzeczywiście, przez pierwszą połowę dnia w ogóle nie czuję głodu, ale wieczorem.. wiele razy próbowałam nie jeść kolacji, nie da rady. wstaję w nocy i jem, inaczej nie zasnę 😞.
OdpowiedzUsuńTG siostro Ty moja. Wróciłam od medyka po 16-tej i dopiero zjadłam pierwszy raz dziś.
UsuńI ja do Was zatem dołączam. Zawsze tak miałam. Właśnie zjadłam kolację, czyli pół gara zupy z soczewicą i pomidorami. Chyba pęknę.
UsuńNauczyłam się jeść śniadanka i muszę, bo mi niewyraźnie jak nie zjem. Za to potem do wieczora mogę nie jeść, chociaż głodna bywam, ale jak się wieczorem dorwę to nie mogę przestać. Nie zasnę bez późnej kolacyjki.
UsuńIzydoru, ja bym zjadła cały! uwielbiam zupy z soczewicą :) rany, ślinię się na samą myśl.. fakt, że ciągle jeszcze jestem na czczo. może wizualizacja tej zupy mnie w końcu popędzi do kuchni :D
UsuńJa mam inaczej. Jem rano, w południe i wieczorem oraz w przerwach pomiędzy nimi. Jak jestem głodna, to dostaję migreny. To już wolę jeść. Przed chwilą upichciłam wegetariańskie tajski curry. Ziejemy ogniem z pysków jak dwa smoki ale co chwila twardo idziemy po następną dokładkę. Pycha!
UsuńA z jakimi warzywami robiłaś? Mam ochote na takie z dynią, ale G. nie lubi ostrych potraw a jutro przyjeżdża, więc poczekam do nastepnego tygodnia z zaspokojeniem tej zachcianki. Właśnie piekę kremowy sernik i zaczyniam ciasto na bułki, ktore upiekę jutro. I zrobiłam 2 małe serki z kozieradka, twarożek i spory ser dojrzewający (na razie w formie ocieka). Dzis mam kuchenny dzionek. A wszystko przez Kurnik.
UsuńIzydoru, daj przepis na bułki :) pieczywo u nas jest paskudne, właśnie miałam szukać jakiegoś przepisu. chleba nie upiekę, bo mam za słaby piekarnik, ake bułki chciałam spróbować.
UsuńJa robię z drożdżami suchymi, albo na zakasie orkiszowym, ale nie mam już. Robie na tzw. oko. Troche maki jakiejlkolwiek, zwykle mam razową, Troszke soli, troche miodu płynnego. Mieszam. Dodaje suche drożdże lub surowe rozbełtane z wodą, dodaje wody, aby ciasto miało konsystencję bardzo gęstej śmietany i zostawiam na 12 lub wiecej godzin, potem zarabiam, troche maki daję i oliwy ze dwie łyżki, zostawiam. Dodaję trochę maki, aby móc uformować bułki i piekę. Dziś zamiast wody jest serwatka i dwa rodaje ciasta. Orkiszowe razowe i pszenne białe.
UsuńIzydorku, a ja pięknie proszę o przepis na kremowy sernik:)
Usuńale to trochę mąki to pół kg, czy wiecej, a tych drożdży trochę( mam suche) to paczka ?
Usuńo rany, Izydoru, Ty sery robisz ... ale czad !
nie wiem czy znasz bloga kanionek.pl, pewnie tak, ona też robi sery, że aż ślinka leci :)
litości :D
Usuńwszystkiego "trochę"? :D
UsuńWiesz, zależy od miski... Na 10 bułek takich średnich wychodzi mi troche mniej niż 1 kg mąki (z ta dodawana później). Ja nie używam wagi, szklanek etc.
UsuńKurki, ja nie mam przepisów. Pieke całe me długie życie ot tak, z tego co mam. Drożdże macie, tam jest napisane na ile mąki suche. Świeżych na kg maki można ućyc paczkę (100g) (lub mniej, jak kto woli. Ja daję czasem pół, czasem jeszcze mniej, zalezy od maki i tego, co chcę zrobić. Tego ja nie potrafię powiedzieć.
UsuńZnam blog Kanionka Soniku. Ona robi kozie.
UsuńSery robię pół życia już. Miałam krótką przerwe związaną z przeprowadzką i remontem, gdyż albowiem mieszkałam nad chlewem w gospodarczym budynku. Teraz już mam kuchnię i wszystkie potrzebne sprzęty pod ręką. Na moim blogu zdjęć serów różnych znajdziesz dostatek.
Izydorowych serów miałam okazję kosztować :)
UsuńW tym moim curry ( czerwone ) była cebula, dynia, kalafior, czerwona papryka, kukurydza ( minikolby ze słoika ) i fasolka szparagowa. Wg. przepisu zamiast dyni miały być ziemniaki, ale nie chciało mi się iść do piwnicy, a dynia leżała w lodówce. I kolorystycznie bardziej pasowała.
UsuńBardzo mi sie podoba, jak gladko przeszlysmy od dwoch glupkow od ksiezyca do jedzenia...to tak oczywiste!
OdpowiedzUsuńNo tak, oczywiste! W obecnej rzeczywistości nietrudno o frustrację..., więc zajadamy stres:/
UsuńCzy ryczka to stołek? :D Bardzo nadobny.
OdpowiedzUsuńJa chciałam podziękować za polecenie tu na łamach "Zimnej wojny"!! Tytuł by mnie zniechęcił zupełnie, a siedziałam na tym filmie jak zaczarowana. Od pierwszego kadru do końca napisów. Piękny.
PS. I co tam opony - ocieplenie idzie. :)