Wstajemy między 8.00 a 8.30, zanim ja się wykokoszę, on już gotowy przy drzwiach. Otwieram, wychodzimy na podwórko. Szybkie węszenie górnym wiatrem (Tropik), parę głębokich wdechów i wydechów (ja). Sikanie (oboje, z tym, że ja w domu). Wracam na podwórko sprawdzić, czy nie poleciał jeść trawy (nie wolno mu). Czasem je, czasem nie. Jak je to rżnie głupa, że właśnie się bawi piłeczką tenisową i zupełnie niechcący mu te źdźbła wlazły do pyska. Lecę z wrzaskiem i odganiam, budząc czasem zainteresowanie przechodniów, mogących podziwiać moje nocne stroje.
Wracamy do domu. T kombinuje, czy najpierw robimy śniadanie, czy się najpierw będę myć i ubierać. Jak myć, to idzie z powrotem na podwórko, jak jeść to zasiada w kuchni. Oczywiście hrabia pierwszy dostaje jeść, ryż, kurczaczek zmielony, woda, dwa lekarstwa w proszku, dwie tabletki w mięsku. Czekanie jest nieznośne i powoduje powstawanie jezior śliny na podłodze, szmata zawsze na podorędziu. Jak pies załatwiony, to zabieram się za moje śniadanie. Wyciągamy pieczywo z kredensu (myszy!) , kroję na ścierce na kolanach, wszystkie okruszki są skrupulatnie zbierane. T dostaje odrobinę chałki. Robię kanapki, po zrobieniu piesuś dostaje jeszcze odrobinę ryżu na sucho, gruda ryżu ląduje też na moim talerzu. Idziemy do pokoju jeść. Jeszcze przygotować moje leki, co nieco czasu zajmuje, zdąży się jeszcze spatrolować podwórko. No, nareszcie zaczęła jeść! Z każdej kromeczki końcóweczka ląduje w zgłodniałej paszczy. A na koniec ta gruda ryżu w charakterze deseru, talerzyk oblizany. Można udać się do swoich zajęć.
Jak niepogoda to śpi , budząc się z zegarkiem w brzuchu 2,5 godziny po śniadaniu, na lanczyk w postaci chrupek trzustkowych z wodą . Chrupki trzeba wrzucać do wody, inaczej się nie napije, a musi na nery. Jak pogoda to rezyduje na podwórku, komentując z yorkiem sąsiadów (zwanym Józkiem) przejeżdżające rowery i motory, biegające dzieci i psy. Jak gorąco, to odpoczynek w domu. To samo jak leje albo jest ponuro.
Następnie w porze obiadowej powtarza się procedura śniadaniowa, bez kanapek. Ale gruda ryżu na talerzu obowiązkowa. Potem z reguły przychodzi Pan. Na Pana się włazi, przytula, liże po twarzy i szyi (zwłaszcza jak np wysmarował sobie szyję jakąś maścią przeciwbólową, wszelakie maści i kremy są bardzo mile widziane), a w przypływie uczuć i obaw, że się nie pójdzie, zarzuca się łapy na szyję i zjeżdża pazurmi w dół... Potem się idzie na spacerek, nie za długi, ale zawsze, raz w tygodniu się jedzie na kontrolę kortów tenisowych i lasku. Się przywozi zapas piłeczek.
Po południu się drzemie lub biega wokół domu, jak ja idę na podwórko poczytać, to się pilnuje. 2.5 godziny po obiedzie się spożywa podwieczorek, taki jak lanczyk. A potem to już się pilnuje kiedy będzie kolacja... Kolacja patrz śniadanie. Po kolacji zaś, jeśli nie było się drugi raz z sąsiadką D. na spacerku, następują wieczorne gry i zabawy z piłeczką lub kółeczkiem lub lalką od Mariji, polegające na zakopywaniu zabawek w dywanik i wyściółki z legowiska, turlanie pod brzuchem i szarpanie się z panią. Jak zmęczony to tylko symbolicznie, a jak nie to trwa to nieco dłużej. No i idzie się spać, w oczekiwaniu na kolejny dzień... A Pani do tv i komputera... I do Kurnika.
P.S. Się melduje, że wczoraj się złapało myszę!!!! Co prawda ona ze starości przygłucha i ze sklerozą, bo jej się dzień z nocą zaczął mylić i wyłaziła np w południe, siadując w zadumie na środku pokoju albo kuchni. Ale zabrali... Pan w obawie, że się zeżre wyszarpał taką niedoduszoną z paszczy i wyrzucił na szufelce... A Pani się darła: "Zabierz mu to , bo zje i się pochoruje!!!" Nie rozumię ich czasem...
Wasz T.
P.S. Się melduje, że wczoraj się złapało myszę!!!! Co prawda ona ze starości przygłucha i ze sklerozą, bo jej się dzień z nocą zaczął mylić i wyłaziła np w południe, siadując w zadumie na środku pokoju albo kuchni. Ale zabrali... Pan w obawie, że się zeżre wyszarpał taką niedoduszoną z paszczy i wyrzucił na szufelce... A Pani się darła: "Zabierz mu to , bo zje i się pochoruje!!!" Nie rozumię ich czasem...
Wasz T.
Żegnamy się oboje przepiękną piosenką pani Celińskiej z ostatniej płyty "Atramentowa".
A Ty, Mika, dziwisz sie, ze biedne dziecko teskni za miesem? Co on, Chinczyk, zebys go stale ryzem pasla? Nawet mysza dobra, zeby choc troche bialka zalapac i poczuc prawdziwy smak... :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńLojesu! Pierwszam od dawien dawna.
UsuńTaaa, no jeszcze jak mięsko samo przyszło! Przecież je mięsko z kurczaka cały czas!
UsuńGratuluję pierwszeństwa, się wygrywa myszę wypchaną:))))
Bidulek ma juz pewnie powyzej klapciatych uszek tych wszystkich diet, kurczaczkow gotowanych i innych paskudztw. Mysza to mysza, tym bardziej, ze wlasnolapnie zlapana. :)))
UsuńTo na pewno! Dumny był bardzo i jakbyś zobaczyła ten zawód w oczkach...
UsuńWyobrazam sobie!
UsuńWidać, że Tropikowi dobrze się powodzi, dzień ma pełen zajęć.
OdpowiedzUsuńTylko czemu ta kolczatka? Zupełnie tego nie rozumiem!
Zdjęcie było na spacerku, z nim nie da rady inaczej.
UsuńZuza ja widziałam Tropika w akcji ,a do kompletu z Arte ,niezapomniany widok :) Niestety nie udało mi się za nimi nadążyć :)))
UsuńMiko miałaś kiedyś kolczatkę na szyii? Spróbuj proszę !
UsuńKażdy pies noszący kolczatkę jest agresywny.
Treser przydałby się Tropikowi.
Teraz rozumiem czemu nie możesz mieć w domu kota.
Kolczatka to znęcanie się nad psem!
Zuza, nie gniewaj się, ale wszystko można o mnie powiedzieć, ale nie to, że się znęcam nad moim psem. Tropik nie jest agresywnym psem, jest silny.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhttp://www.psy.pl/archiwum-miesiecznika/art7065,zyc-bez-kolcow.html
UsuńA za drugie miejsce, Mikucha?
OdpowiedzUsuńNo egzewko mamy ( jak mawia Księżniczka);)
UsuńPiłeczkę tenisową:)))
UsuńA jeśli ktoś jest czwarty? 4 piłeczki?
UsuńPodarty ręczniczek z posłanka:))
UsuńSpotkamy się wszyscy bo nic się nie kończy ....... Ta piosenka przypomniała mi nasze wieczory w Twoim domu , bardzo sympatycznie było może się jeszcze kiedyś powtórzy w tym samym składzie :)))
OdpowiedzUsuńPiosenka piękna ,bardzo lubię śpiewającą Celińską , Słowa tej piosenki dodają otuchy .
Cieszę się że Tropik lubi się bawić prezentem ode mnie i fajnie że lalka się jeszcze nie rozsypała ,starałam się zrobić ją jak najsolidniej ,ale Tropik to kawał psiura i siłę ma :)))
Życzę Wam obojgu wszelkiej pomyślności :)))
Dzięki Marija, lalka bardzo solidna, aczkolwiek nieco nadżarta już jest, ale trzyma się dzielnie:))
UsuńTe wieczory też bardzo miło wspominam:))) I grzańca:)))
Pomyślność bardzo nam się przyda, bo będziemy mieć zabieg we wtorek i bardzo będę prosić wszystkich o trzymanie kciuków.
No były jeszcze kremówki i serniczek z malinami :)))
UsuńA cóż to znowu przytrafiło się Tropikowi ? Biedaczysko .
UsuńMika to może założycie komis z piłeczkami tenisowymi z odzysku , skoro Tropik jest godnym przedstawicielem swojej rasy :)
OdpowiedzUsuńMarija, ty to masz łeb!!!!
UsuńŁeb jak sklep.... z piłeczkami tenisowymi ;)
UsuńŁeb jak sklep pamiętasz było takie powiedzenie w głębokim socjalizmie ;))
Pamiętam bardzo dobrze:)
UsuńBardzo milo jest czytac o Waszych codziennych rytualach :)
OdpowiedzUsuńA myszka powiekszyla grono mysich aniolkow. I tak bywa.
Ciekawa jestem, co w obecnej godzinie rytualujecie ;)
Glaski dla ciebie Tropiku i usciski dla Twojej Pani :)
Kolację!!!!!!!!!!
UsuńMysza miała u mnie klawe życie, naprawdę już chyba zejszła ze starości... Uściski ode mnie też!
UsuńPodobne rytuały ma chyba każdy posiadacz zwierzaka. Tobie trudniej bo muszą zawierać ograniczenia w postaci Tropika diety.
OdpowiedzUsuńTropiku ta stara mysz na pewno by Ci nie smakowała, lepiej że zabrali. Głaski po ślicznym łebku.
Dziękujemy za głaski:) Mysz na pewno byłaby żylasta... Do diety jakoś się oboje przyzwyczailiśmy, ale on jest zawsze gotowy zjeść coś innego.
UsuńA gotowanej szyneczki nie dałoby się przemycić albo troszkę jagnięciny? Tropiczku, ja też nie lubię tej diety trzustkowej tylko mogę więcej jeść niż Ty, mordko kochana.
OdpowiedzUsuńZuza, Tropiś nie jest agresywny ale to w końcu pies gończy i bardzo mocny, na spacerach to słucha w zasadzie głównie Pana. Ja nie odważyłam się go nigdy wyprowadzić na spacer bo albo bym ryła nosem po ziemi albo chudy patyk zwany ręką miałabym poza zawiasem.
jagnięcina pewnie by mogła być, ale jakoś nie mogę się przemóc, podobnie jak z królikiem. Chrupki trzustkowe on uwielbia!
UsuńOjej, muszę sprawdzić jakieś chrupki dla mnie.
UsuńBacha, a co Twoim zdaniem zrobi Mika, jak w Polsce zakażą zakładania psom kolczatek?
UsuńPrzy spotkaniu milicjanta będzie bulić 500 zł kary codziennie?
Odda psa?
Przestanie go wyprowadzać?
Uśpi humanitarnie ?
Pozwoli treserowi popracować z Tropikiem?
policjanta, a nie milicjanta!
UsuńZuza, nie denerwuj się, Tropikowi nie dzieje się krzywda. Chciałabym, aby każdy pies miał takie warunki - wiem, co mówię, bo byłam u Miki. Tropik żyje i ma się dobrze tylko dzięki Jej miłości i uporowi. Ma chorą trzustkę i nerki, prawdopodobnie podtruł go jakiś zbok, który rozrzucał w Zakopanem zatrutą kiełbasę dla piesków. Inne pieski nie miały tyle szczęścia, by przeżyć. Kolczatka bywa czasem mniejszym złem, nikt nie twierdzi, że jest fajna. Nie wydawaj, proszę, wyroku zaocznie. Nie znasz Miki, nie znasz Tropika i - co bardzo istotne w tym przypadku - nie znasz specyficznej sytuacji, w jakiej obydwoje funkcjonują. Ja ją znam i zapewniam Cię, że nieszczęsna kolczatka jest złem koniecznym i używana jest rzadko.
UsuńSkoro piesek tyle przeszedł, czemu nie spróbować jeszcze bardziej poprawić mu życia. To nie są jakieś szalone koszty. Można zadzwonić i zapytać się. Gdyby kolczatka była złem koniecznym, nie zabroniono by jej zakładania w tylu krajach.
Usuńhttp://www.salwdog.pl/
Zuza, pewnie spacery byłyby rzadkie, a Tropiś na widok kolczatki się cieszy, bo wie, że będzie daleki spacer.
UsuńNie wyrokuj . Mika zawsze miała psy w domu i tam trener nie jest potrzebny.
Piesek nie ma wyboru. Wie, że bez kolczatki na spacer nie pójdzie. Dlatego cieszy się i zgadza na ból.
UsuńNic nie wyrokuję. Tylko dziwię się.
Zuza, czy ja ci już kiedyś pisałam, że jesteś niemożliwa? :) Przyjmij do wiadomości, że u Miki kolczatka jest koniecznością. Nie oceniaj, bo będzie ci wstyd. My wszystkie ręczymy za Mikę i Tropika. Czy to nie wystarczy? Niech każdy pies ma taką kochającą opiekunkę i tak dobre życie (nie mówię o jego chorobie). Twoje dziwienie się jest prostu w tym przypadku przykre i krzywdzące. Kolczatka w rękach mądrej i łagodnej osoby jaką jest Mika, zakładana czasem nie jest aż takim diabłem. Możesz spać absolutnie spokojnie! :)
UsuńRany Zuza! Potraktuj kolczatkę jako biżuterię.
UsuńMariolka, nie to miałam na myśli. Kolczatka to zdecydowanie nie biżuteria. Chodziło mi to to, że mówimy o Mice i Tropiku, a to jest gwarancja, że to kolczatka nie zrobi temu, konkretnemu, psu krzywdy.
UsuńBuziaki :)
Mika, na drugim zdjęciu widać jak Tropku sierść pięknie lśni. Wygłaskać od cio B.
OdpowiedzUsuńWygłaskam jutro, bo już się śpi...
UsuńChyba każdy psiul ma takie rytuały, a my poznajemy po zachowaniu czego chce. Mop jada raz dziennie, nie ma tak dobrze, jak Tropcio, tylko, że Tropcio pewnie musi...
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że Mop śpi tak długo, jak my. Bywało, że do 11- tej w wolny dzień. Ostatnio zrobił coś dziwnego, zlał się w samochodzie w drodze powrotnej z Mazur. Nagle zaczął ziajać i stękać, nie zrozumiałam właściwie, myślałam, ze za gorąco, włączyłam klimę, a on kucnął na koc ( ma na tylnym siedzeniu) i bluzę Wu i się zwyczajnie posikał. Przed wyjazdem wypił miskę mleka zostawioną dla Dziurodupa, chyba zrobił to z zazdrości.
Bidula, za dużo mleka. A kto to Dziurodup?
UsuńNa temat Dziurodupa jest tu: http://de-kupa-ge.blogspot.com/2015/06/miau-miau-miau-czyli-przypadki-kota.html
Usuńi jeszcze wcześnie też pisałam.
Łakomstwo to sprawiło:) Zanim się zorientowałam mleka już nie było.
Mnemo, może brzuch go bolał bidusia od mleka? Ciesz się, że nie miał praczki:)
OdpowiedzUsuńW sumie myślałam, że praczką się skończy to mlekoochlejstwo. Może mleko na psa działa moczopędnie?
UsuńTak, jak na mnie kawa rozpuszczalna?
Tropisiu,pomijając zakazy (trawki,śmietniki,myszki,itp),to ty masz z tą swoją Pańcią całkiem klawe życie;):)
OdpowiedzUsuńI do tego babka tak ciepło o tobie pisze.Pani bardzo cię kocha,więc nie przysparzaj Jej zmartwień.Wcinaj to dietetyczne żarełko i tablety.Nie choruj.Trzymam kciuki,za zdrówko:)
Dzięki bardzo Ksanthippe, staram się:)) T.
UsuńGdybym nie wiedziala, ze to pies, to po prostu czytaloby sie prawie , jak o dosc wymagajacym panu w srednim wieku, z niedomaganiem trzustki:)
OdpowiedzUsuńFerdynand Wsapnialy:)
Celinska bardzo lubie! Jej plyte o Warszawie-uwielbiam i placze, gdy slucham.
Mnie też Celińska bardzo wzrusza. Całej płyty o Warszawie nie słyszałam, tylko pojedyncze piosenki, ale i tak piękne.
UsuńBardzo nam się podoba ksywka Ferdynand Wspaniały:))) Tylko, kurczę, melonika nie mamy...
A ja,gdy mam doła,to słucham tego;)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=qV3vWoYJhvc
Zaiste, bardzo optymistyczne:))))))))
UsuńDietetycznie musi być, nawet nieźle wyglądają te dania Tropika :)
OdpowiedzUsuńBiedna myszka ...
Nasz kociamber upolował sobie chrabąszcza majowego - samobójcę, który się zabłąkał na nasz balkon i schrupał go z wielkim smakiem, oraz szybko. Taki to kiciulek w domu wychowany, wychuchany i wypieszczony ;) A instynkty swoje ;)
Świeże białko nie zaszkodzi:) Łowca pozostaje łowcą:)
UsuńTo ja teraz idę do mojego rytuału. Znowu zimno więc napełnia się gorącą wodą termoforek i rzut na grzęde sypialniana coby się ogrzała.
OdpowiedzUsuńU nas też się oziębiło.
UsuńA moje koty teraz rytualnie szaleją:)) O tej porze dopada je głupawka.To jeszcze trochę potrwa,po czym ułożą się grzecznie do snu.Ale to się zmieni ok.5-6 nad ranem,kiedy to zamienią swoje małe łóżeczka na moje łoże.A wtedy żegnaj śnie:))
OdpowiedzUsuńSłoneczka kochane! Największa przyjemność to poskakać po pani nad ranem:)))
UsuńCiesz się, że o 5-6 rano ;) Nasz zaczyna dzień o świcie, czyli w czerwcu jest to ok.3.15 .....
UsuńLidko,gdy patrzeć na to z drugiej strony,to tylko pozazdrościć aż tak dłuuugiego dnia.Można wtedy z kijaszkami nie raz,a więcej razy obrócić;),a to tylko na zdrowie wyjdzie:) Głaski dla Bonusika:)
UsuńDziękuję, wygłaszczę paskuda :))
UsuńTo jest myśl z tymi kijaszkami, ale póki co, otwieram balkon, wypuszczam Bonuska na dwór i wracam spać, zamykając uprzednio drzwi do sypialni :)) Albo Chłop wstaje. Tak więc prawie codziennie świt oglądam ;)
Lidka, ja prowadzę do łazienki...
Usuńnnnnnooo, chyba pora i wstawac i udawac, ze sie spi ;))))
OdpowiedzUsuńbardzo lubie takie doni wokol psa....
nasza Sal, jak byla mloda, to slubny wychodzil do pracy a i mnie sie czasem zdarzalo gdzies isc samej miedzy ludzi. Wiec pies siedzial pod nogami w malej sypialni i PATRZYL:
pan zaklada gacie. dobrze.
skarpetki. dobrze
spodnie. dobrze.
koszule, dobrze
krawat - a do cholery...i pies szedl sobie tuz przed sypialnie, gdzie lozeczko psie lezalo i rzucal sie na nie z glebokim westchnieniem. bo jak krawat, to znaczy, ze z psem na spacerek nie pojdzie TERAZ.
w wersji - Pani - jak zakladalam rajstopy - to kapota, nie idziemy na sacerek...
One skubane szfystko wiedzą!!!!
UsuńOpakowana, co to jest doni?????
Usuńjak to co??? DNI !!!!!!!! od dzien...
UsuńMyślałam, że od donicy:))))
Usuńjak chcesz to moze byc od donicy, ja jestem gientka :)
UsuńAlbo od donii Klary...
Usuńczyli prawie donica Klara....
Usuń:U nas też są rytuały, - dobra nasza wstała, znaczy się da jeść a chwila ...zaczepiła o drzwi ustronne eee jeszcze chwila, no nareszcie, idzie tam gdzie trzeba, skok przed nogi by przypomnieć o dosypaniu chrupek. No dobrze powiadam kilka dorzucę bo przecież pełna micha jest, ale już dopełnienie rytuału niech będzie. :))
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kurniczku i Wam Kurki. :)
Wam też dobrego dnia, no i smacznych chrupek!
UsuńLubię te codzienne rytuały :)
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, Kurki :)
My też... Znaczy się lubimy i życzymy też:))
UsuńDopelniam rytualu porannego w tej wlasnie chwili, czyli kawa w ladnej filizance, w towarzystwie bukieciku z polnych kwiatow, ktore zrywam zachlannie z czasie spacerow w pola warszawskie. Kiedy to wczoraj robilam, to przelecial przez droge zajac, i zdazylam mu pstryknac zdjecie jak przebiegal kolo samochodow. To jest Warszawa!
OdpowiedzUsuńAle masz refleks z tym zającem! Bardzo piękny rytuał poranny z tą filiżanką i kwiatkami:))
UsuńSama sie zdziwilam ,ze tak udalo mi sie go pstryknac, rzucilam kffiatuszki, ktore wlasnie mialam w raczkach i zawieszony na szyi aparacik zlapawszy zrobilam klik i nawet ostre zdjecie wyszlo, zajaczek ma takie wybaluszone ze strachu oczka...ale sie uratowal i pognal w pobliskie knieje.
UsuńWielu takich spokojnych dni można T. pozazdrościć. A sama opowieść nastrojem i podejściem do bohatera przypomina mi Ferdynanda Wspaniałego...którego pojawienie się w literaturze na zawsze w ukształtowało mój stosunek do psów i ich tajemnego życia. Pozdrawiam Kury bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa też bardzo serdecznie pozdrawiam, tylko nie wiem kogo... Gosia, to ty?
UsuńCoś mnie mówi że to Arteńka siem odzywa :)))) Dziękuję za pozdrowienia i odzdrawiam :)))
UsuńMyślisz, że to Arte??
UsuńTak mniem siem wydaje ,a właściwie to jestem prawie pewna :))))
Usuńno nie, życie jak w Madrycie :) tak mi się sielsko na duszy zrobiło, kiedy to czytałam. aż mi się zachciało być twoim pieseczkiem....myszą niekoniecznie ;DDD
OdpowiedzUsuńWitaj Polly anno, bardzo ci dziękuję za ciepłe słowa:) Ja ci powiem, że ta mysza to przeżyła u mnie błogie życie, chodziła gdzie chciała, jadła co chciała i czuła się jak u siebie w domu. Cieszę się, że cię w dobry nastrój wprawiłam:)
UsuńPolly, zaręczam, że myszą też chciałabyś u Miki być:)))
Usuńmozna by jeszcze chciec byc Twoja, Mika, zaba. ta, co na poduszkach sypia. badz siedzi. To zaba byla czy mysza? Bo mi się mięsza. wole zabe.
UsuńTo była mysza. Żaba była u mojej siostry.
UsuńZdaje mi się,że u Miki też był żab...;)
UsuńPoświadczam że u Miki też był żab :)))
UsuńBył żab, był, ale przelotnie:))) Nawet dwa razy!
UsuńKolej na niedźwiedzia:)))
Usuńhhhmmmm przeLOTNIE....jak mam to zrozumiec?? Krazyl jak latawiec?
Usuńniedzwiedz to juz najgrubszy, kolo zyrafy i hipcia, i ew. Twojego pytona, kaliber. Moz byc tak cos posredniego - gnu albo hien? albo wietnamski swiniak...
No ale niedźwiedź u Miki najbardziej prawdopodobny. Reszta trudno dostępna. Ona (Mika) ma w ogródku takie skałki skarpowate - tylko patrzeć, jak się jakiś stamtąd sturla wprost do domu.
Usuńo rany! nie umiem się zdecydować tak zachwalacie, dobra mogę być nawet karaluchem pod warunkiem, że poleżę na tej poduszce i dostanę papu trzy razy dziennie bez stania przy garach :DDD
UsuńZa karaluchami nie przepadam, ale pająkiem możesz być, bardzo lubię:))))
Usuńja bede! ja bede! ja bede! wtedy bylabym bezpieczna u Ciebie, zadna gangrena by mi tu nie leciala za mna z trepem!
UsuńZ trepem???? Chyba żartujesz!!! Szczęście chcesz zatłuc?? Zapraszam więc serdecznie!!!
Usuńja kocham pajaki. do tego, jak kiedys napisalam, maja maximum ilosci nog do przyjecia :)
UsuńU mnie w domu tez sa pod ochrona ! a Tropis sie nie zasadza na pajaki?
Miko, słucham Celińskiej w samochodzie. Dopiero się wgryzam w smaczki, ale uwielbiam tę osobę!
OdpowiedzUsuńGratuluję wyboru!!! Miłego słuchania:)
UsuńOpakowana, kolejny grosz spłynął do Skarpety!
OdpowiedzUsuńtak, nalezy wycofac szaliczek...tylko zapomniala ktory...oraz kolezance, po kumotersku, sprzedalam 3 szaliczki. kaske przeleje, bo kolezanka mi gotowizne dala.
UsuńNie, nie, spoko, spłynął z tych ciuszków co wiesz! I to czysty żywy piniądz, bo bez kosztów wysyłki - z rąsi do rąsi.
Usuńa cus jeszcze poszlo?
Usuńa z tych wycofancow z apaszkowej skarpety to na pewno poszla apaszka w rozowe serduszka, a tu z rasi do rasi poszlo cienkie czarne jedwabne waskie, apaszka niebieska w niebieskie kolka i cos jeszcze ale nie pamietam co.
Lubie takie z rasi do rasi, bo ponetniejsze jest wtedy bez potrzeb placenia za wysylke oraz mozna ubranko pomacac.
Dzien Dobry , u mnie jest rytual snadaniowy. zielona herbata i cos do niej. Celinskiej tez wysluchalam i bardzo mi przypadla do serca i gustu, uwielbiam ja jako aktorke a teraz jako wykonawczyni piosenek tez mi sie bardzo spodobala.
OdpowiedzUsuńWarszawa jakas taka deszczowa a ja ide moknac na wies mazowiecka...Pozdrawiam Kurki i Kurke Artenke gdziekowliek sie znajduje a znajduje juz sie w ojczyznie...
Zmokłaś bardzo? U mnie lało cały dzień, teraz na chwilę przestało.
UsuńWitam Kurki deszczowo. Padało w nocy i nie przestało, zimno się zrobiło. Kot mi pobudkę zrobił o 6.30, ale się nie dałam. Jeść dostał, a potem obrażony spał na szafie. Teraz ogląda świat za oknem i czeka aż gołąb przyleci na parapet. Pewnie znów zwali doniczkę.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kurkom życzę.
a u nas pogoda idealna - slonko, chmurki, wichurek maluski, kolo 20 stopni - to lubie prawie najbardziej.
Usuńa co do zeba - co to nie moglam odpowiedzi opublikowac bo mi blogger zjadal, to, poszlam do dentystki lokalnej - juz wiem, gdzie NA PEWNO chodzic z zebami :)) i ona rozsadnie mowi, po uslyszeniu mojego charkotu, ze jak zatoki sa w fatalnym stanie to i korzenie zebow gornych tysz bedo, bo to obok...a ja zauwazylam prosta linie bolu od zatoki przez policzek do zemba. Minelo, to i zomp minal. i calosc juz prawie minela....
Ewa2 - nie zaluj kotu doniczki, te gouomp to wyraznie dla kotka atrakcja nad atrakcje...moj pies nie przepuscil nawet najdrobniejszemu wrobelkowi, ktory bezczelnie chodzil po ogrodku pieska. trzeba bylo gadzine wypsucic, a ona chandryczyla sie jak wariatka po tych 10m kwadr...
U mnie zimno i mokro, ponoć w górach ma padać śnieg... Wcale bym się nie zdziwiła.
UsuńA co powiecie na komara, którego ja nie widzę, ale Czajnik i offfszem? I poluje na niego nie bacząc na nic? Totalna demolka. Do tego wygląda, jakby latał za duchem:)))
OdpowiedzUsuńMój głomb Garip przyniósł sobie z pola gnata.
OdpowiedzUsuńNie byłam dziś wychowawcza, nie zabrałam, włożyłam (ledwo!) kaganiec na mordę półotwartą i tak wrócił z pola. Potem pożarł. Obrzydliwie żarty się zrobił. A potem się na tyłek będzie oglądał jak mu qpa wyjść nie będzie chciała, bo korek sie zrobi. Wrrr....
wizualizuje calosc i i slabawo.....
Usuń...mi
UsuńKurna, nie mam netu! Tylko telefon!
OdpowiedzUsuń