Przeczytałam piękny wywiad z Amosem Ozem, poza tym tyle o tej miłości w okresie około świątecznym, że naszło i mnie. Nie, żebym się zakochała, bukbroń. Zastanawiam się tylko jak to z tym kochaniem jest i dlaczego jedni kochać potrafią, inni nie, a jeszcze innym wydaje się tylko, że potrafią i kochają.
Nie mam oczywiście na myśli miłości rodzicielskiej i siostrzano - braterskiej, bo to zupełnie inna kategoria.
Amos Oz o miłości w wywiadzie Pauliny Reiter dla GW):
(...) Zdałem sobie sprawę, że miłość nie jest aż tak słodka, jak przedstawiano ją nam, gdy byliśmy młodzi – w literaturze sentymentalnej, w kinie. Miłość łączy skrajne poświęcenie ze skrajnym egoizmem. Zawiera w sobie jednocześnie potrzebę, by poświęcić się dla ukochanej osoby, a także by tę ukochaną osobę posiąść. By dominować i zostać zdominowanym. Więc miłość ma zapewne wiele twarzy, lecz słodka nie jest. Ten obraz pary trzymającej się za ręce, idącej w stronę zachodu słońca przez ukwiecone pole, najlepiej boso...
(...) Bo było to naszą strawą emocjonalną w czasach młodości. Ale to niebezpieczny obraz. Stwarza oczekiwania, których żadna miłość nie jest w stanie spełnić.
(...) Największym kiczem na świecie, przykro mi to mówić, jest chrześcijańskie rozumienie szczęścia. Nie, nie zmieniam tematu. Chrześcijańska idea głosi, że jeśli będziesz postępować słusznie, to zostaniesz nagrodzony szczęściem, jeśli nie na tym świecie, to w przyszłym życiu. To szczęście wyobrażone jest jako stan jakiegoś polegiwania z zamkniętymi oczami, wyciągania nóg i czucia się wiecznie zadowolonym. To przecież nie leży w naszej naturze! To absurd. Albo mamy szczyt, albo równinę. Albo plateau, albo klimaks. Jeśli istniałoby coś takiego jak wieczny orgazm, to nie byłoby orgazmem. Dlatego idea życia „długo i szczęśliwie” jest dla mnie ostatecznym kiczem. I to kiczem niesłychanie niebezpiecznym, bo niszczącym wiele żyć.
(...) Wielu ludzi zakochuje się i oczekuje, że teraz będą już szczęśliwi. Ona mnie kocha, ja kocham ją – bądźmy szczęśliwi! To właśnie jest szczęście, na które czekaliśmy! A potem to po prostu nie działa.
(...) Radość pojawia się i znika. Życie nas tego uczy i to trudna lekcja. Jeśli będziemy oczekiwać, że miłość zapewni nam wieczną radość, wieczną przyjemność, słynne „żyli długo i szczęśliwie”, to jest to recepta na katastrofę (...).
Jestem w tej kwestii kompletnie wygłupiona i nic już nie wiem. Do której należę kategorii? Tych, którzy kochać potrafią, tych, którzy nie potrafią, czy tych, którym się wydaje, że potrafią?
Nie wiem czy kiedykolwiek rozstrzygnę ten dylemat, bo na razie mam głęboką awersję w tej kwestii. Czego Wam nie życzę.
Pierwsza! Hm, nie wiem do jakiej kategorii należę, mam z pewnoscia jakies problemu z miłoßcią i kochaniem, ale potrafilam sie zakochać do imentu i świata nie widzieć, ale to taka młodziencza miłosc, ktora sie skonczyła, po ktorej przyszla inna, trudniejsza i nie wiem juz , jak to tak na prawde jest.
OdpowiedzUsuńNiekiedy mysle, ze niektorzy potrafia kochac cala soba, ale to trwa jakis czas, pozniej znow i znow, po prostu jak czar mija ida dalej, szukaja nastepnego,czeria z milosci to co najpiekniejsze?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Dora. Ale takie czerpanie co chwilę z innego źródła to chyba nie jest miłość, tylko zauroczenie? Nie wiem:(((
Usuńdruga /
OdpowiedzUsuńNie będę rozstrzygała do której należę kategorii, wiem jedno Amos Ozem miał rację i w całości zgadzam się z jego pojęciem szczęścia.
OdpowiedzUsuńTuż żem za podjumem.
OdpowiedzUsuńHmmm nigdy nie byłam zakochana, tak na zabój. Zawsze zostawiałam furtkę, by w razie czego móc się wycofać. To, że z Bezowym "patrzymy sobie w oczy" od 46 lat wcale miłością od początku nie było, przynajmniej z mojej strony. Po 20 latach dorosłam i się zakochałam hahaha.
UsuńBezowa - w Bezowym?
UsuńNo właśnie, Bezowa, w kim?
UsuńNo przecież że w Bezowym, jakże by w kim innym skoro som 46 lat razem.
UsuńPrzecie my mieli po 15 lat. Z mojej strony dłuuugo to nie była miłość, dlatego trwaliśmy 20 lat w narzeczeństwie hahaha. nic nie stało na przeszkodzie, bym podkochiwała się w innych.
UsuńBezowa, ubawiłaś mnie bardzo :)))
UsuńIza, ale czym Cię ubawiłam? No książkę, nawet ciekawą można byłoby napisać o tej naszej długoletniej znajomości, czy miłości. Może to i dziwne, że tyle lat razem, ale jakoś tak wyszło haha
UsuńI wyszlo dobrze! choc nietypowo :)
UsuńOpakowana, myśmy nigdy nie chcieli tak pod kreskę, narzeczeństwo, ślub, dzieci, wnuki, nie, to nie dla nas. Nie raz wspominamy stare czasy i mamy niezły ubaw.
UsuńMa rację, a jednocześnie nie ma jej. Będąc młodymi ludźmi inaczej, a raczej idealistycznie zapatrujemy się na miłość. Potrafimy rzucić się na głęboką wodę bez asekuracji, bo kochamy, bo już chcemy być z sobą. Późniejsza miłość jest bardziej materialistyczna, ale najlepsza jest rozpoczynająca się przyjaźnią, która, przechodzi w miłość
OdpowiedzUsuńBoguśka, a miłość w przyjaźń? A najlepiej, żeby było jedno i drugie. Ale nie wiem czy to możliwe. Wydawało mi się, że tak...
UsuńHana, nie wiem czy zauważyłaś, że wczesniej zasugerowałam to własnie - miłośc w przyjaźń.
UsuńMarta, widziałam, a jakże. Czy lepek żwawiej śmiga?
UsuńLapek!
UsuńHana; lepek - lapek śmiga chyba nieco lepiej. W każdym razie sie nie zawiesza
UsuńBogusia, popieram, wolę przyjaźń w miłość niż odwrotnie.
UsuńDla mnie to niebezpieczne - przyjazn w milosc. bo przyjazn jest neizwykla i wspaniala i na luzie, ta prawdziwa. milosc to szalenstwa jakies. ale jak jest milosc i sie okazuje potem i przyjazn, to wg mnie, lepiej jednak.
UsuńOpakowana masz zdolność mącenia w głowie.
UsuńDo miłości dochodzi przyjaźń a miłość nie odchodzi. Przecież fajnie😊
UsuńWitam Kurnik po przerwie spowodowanej koniecznościa reanimacji mojego komputerka. Nie mogłam złożyć stosownych zyczeń Ewom, Ewkom, Ewuniom. Przyjmijcie je proszę choć teraz.
OdpowiedzUsuńA co do miłości - nie wiem dlaczego (Boguśka) późniejsza miłość miałaby być bardziej materialistyczna. Jak już, uważam że raczej mniej. Później, jak mi się wydaje, stajemy się mniej pazerni na doczesne dobra. A czy najlepiej jeśli miłość wyrasta z przyjaźni? Może odwrotnie - jeśli na bazie miłości buduje sie przyjaźń?
Ja wiem, po sobie, że teraz jeśli bym miała kogoś wybrać, to bym się dziesięć razy zastanowiła i sprawdziłabym stan posiadania. Zrobiła się ze mnie materialistka...
UsuńDlaczego najpierw przyjaźń, po prostu, jak minie pierwsze zauroczenie, to przyjaźń jest podstawą przejścia przez kolejne rafy życia...
Ale czy to, że wolałabyś przyszłego nie utrzymywać, jest materializmem?
UsuńTak, w odczuciu niektórych osób. Może ja mam ciut spaczone podejście do facetów przez moją pracę.
UsuńJa tam w pracy widuję głównie konie i rośliny, a uważam, że Twoje podejście jest raczej zdrowe.
UsuńHmmm... to zależy..jesli zakochujemy się i coraz bardziej nastawiamy się na trwanie w tym miłosnym uniesieniu to już to jest niebezpieczne. Za chwilę ( trudno okreslić ile ta chwila mogła trwać, im dłuzej tym wydaje nam się, że byliśmy szczęśliwi ) pojawia się napięcie, krótkie rozczarowania...po latach dopiero okazuje się czy coś w tym związku jest trwałe czy nie. COŚ! W młodosci tego się nie wie i brnie się w jakies głupocizny. Potem ma się ueb pełen emocjonujących wspomnień a potem...wszystko to traci ważność jak przekroczona data na opakowaniu z żywnością. Jasli ktos tu prowadzi badania socjologiczne ( Hana, MM ? ) to mnie można zaliczyć do grupy co się tak łatwo nie zakochują i więcej niż raz ( no może ...dwa ) się nie zdarza, czyli raczej nie potrafię. I nie jest to bynajmniej powód do zmartwień :). A może jestem w mylnym błędzie ? hrehre
OdpowiedzUsuńEwy, Ewki, Ewunie - nie napisałam czego Wam życzę; a więc życzę Wam szczęścia - tego za Ozem, albo innego, Waszego własnego, niepowtarzalnego.
OdpowiedzUsuńMM dziękuję za życzenia.
OdpowiedzUsuńOdróżniam miłość od zakochania, tej początkowej fazy kiedy się człowiek pogrąża, skacze na głęboką wodę, chce być razem tu i teraz, na zawsze, chodzi jak otumaniony. Jeśli to przerodzi się w coś głębszego, może się stać miłością, kiedy to stać nas na tolerancję głupstewek, kiedy widzimy i cenimy drugiego człowieka obok nas i potrafimy rozwiązywać konflikty (na ogół są nieuniknione).
Natomiast jeśli zauroczenia i zakochanie kończy się z pierwszą sprzeczką, chęcią dominacji, zawłaszczenia, to to n ie jest miłość.
Wiecie co? Im jestem starsza, tym bardziej wydaje mi się, że ludzie są zbyt egoistyczni, aby kochać prawdziwie, głęboko i w ogóle.
OdpowiedzUsuńtjaaaa. Zwłaszcza to "w ogóle" jest frustrujące.
UsuńE...Hana, nie gadaj gupotów, ludzie sa egoistyczni, bo to pozwala im przetrwać, ale są też zdolni do miłości, bo i to im potrzebne do przetrwania.
OdpowiedzUsuńZauroczeń miałam sporo, wszak chodziłam do męskiej szkoły, było więc w czym wybierać.
OdpowiedzUsuńJednak tak naprawdę zakochana nie byłam nigdy! Tu najprawdopodobniej działała podświadomość. Tak gdzieś w głębi duszy bałam się, że trafię na drania, albo na pijaka, abo co innego i nie będę potrafiła się od niego uwolnić. A życie w chorym w związku zupełnie mi nie odpowiadało.
Zauroczenie, zakochanie, miłość, wszystko to pojęcia tak wieloznaczne, tak indywidualnie pojmowane, podobnie jak pojęcie szczęścia, czy nawet przyjaźni, bliskości itp. Tak naprawdę mam wrażenie że każda z nas mówiąc niby o tym samym, mówi być może o całkiem innym zjawisku. A jednocześnie mam też wrażenie że to wszystko ma jakiś wspólny mianownik.
UsuńBo tak jest. To zróżnicowany sposób odczuwania każdego z nas. Wchodzi tu w grę także różnica płci. Wrażliwość, empatia itd też się liczy.
UsuńCzasem mam wrażenie, że tego się określić nie da.
Marta, nie mogie się w tym wszystkich rozeznać. Im dalej w las, tym bardziej to wszystko skomplikowane i tym większa moja awersja.
UsuńMarija, ale to trochę bez sensu, bo na wszelki wypadek nie powinniśmy ruszać się z domu, a i w domu leżeć w łóżku, bo przewrócić się można.
Usuńten wspolny mianownik to jakies zmiany chemiczne w mozgu zapewne....
UsuńCzy wiecie, że powyższy cytat to swoiste epitafium, bo Amos Oz zmarł dzisiaj.
OdpowiedzUsuńTak, Ewa2, wiem:(
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam...
OdpowiedzUsuńZe skakaniem na głęboką wodę, to ja mam niewiele wspólnego. Raczej bawiło mnie odstraszanie kandydatów na narzeczonych. Jednym z kryteriów, które z mety dyskwalifikowały nawet przystojniaka, było to, że nie umył rąk po skorzystaniu z kibelka. A było to łatwe, bo u mnie w domu był oddzielny i na tyle malutki, że nie mieściła się w nim umywalka. Taka ze mnie romantyczka. :)
OdpowiedzUsuńRucianko, miałam w młodości koleżankę, która chodziła z chłopakiem, bo miał ładne zamszowe buty. Buty się zniszczyły, poszukała sobie innego hahaha
UsuńBiedna, po co się męczyła, mogła sobie kupić takie buty.
UsuńOmatko, Bezowa, skrajna niedojrzałość:)
UsuńRucianko, a może to fetyszystka była?
UsuńNie mylić z szansonistką.
UsuńMoże była niewielkiego wzrostu?
UsuńNo pisałam, że w młodości. Rucianko, wielkiego wzrostu nie była. Nawet pamiętam, kto te buty zamszowe nosił. Matko, jak to dawno było.
UsuńRucianko, ale co ma wzrost do butów?
UsuńMoze obczasy mialy....
UsuńHano, może główny widok miała właśnie na nogi. ;)Dlatego buty grały ważną rolę. Zniszczył buty, spojrzała w górę i odkochała się.
UsuńRucianko, pierwszy, który umył, został Dobromirem?
OdpowiedzUsuńHrehrehre, wiedziałam, że o to zapytasz. To była selekcja wstępna, Dobromir powinien być spod znaku Wodnika, kiedyś się pewnie rozmoczy ze starości. ;) Potem piętrzyłam inne przeszkody i metody odstraszania. Nie miałam w planach zamążpójścia.
OdpowiedzUsuńZnaczy się, Rucianko, zakochałaś się bez pamięci!?
OdpowiedzUsuńChyba selekcja się opłacała. Chyba, bo nie znamy przyszłości.
OdpowiedzUsuńDobrze ,że po świętach...A co do miłości- nasza wyrosła z przyjaźni i trwała 40 lat...Taka jak w piosence "dobra miłość między nami , tak delikatna jak aksamit...". Co nie znaczy ,że zawsze było spokojnie- czasami grzmiało i błyskało. Ostatnio było cudownie spokojnie- koncerty, teatry, wyjazdy w góry, i nagle, 6 tygodni przed Łebą wszystko w godzinę tzw. szlag trafił...
OdpowiedzUsuńBDB, co się stało ???
UsuńBDb, na pewno zostało Ci jedno nie do podważenia: dobre wspomnienia.
UsuńChociaż to wydaje się płaskie i banalne. Ale wiesz, ja nie mam nawet tego. W obliczu wydarzeń wszystko się zatarło. Być może z czasem coś się zmieni, aczkolwiek wątpię.
UsuńWłaściwie to rozważania dziś dla mnie w sam raz, bo jestem świeżo po dwukrotnym obejrzeniu "Zimnej wojny"... Zauroczył mnie ten film i wyjść ze mnie nie może. Nawiązując do rozważań czy miłość czy przyjaźń, to wydaje mi się, że miłość bohaterów dlatego nie mogła być spełniona, bo nie było w niej przyjaźni. Spalili się oboje w tym ogromnym uczuciu, żar był zbyt wielki. Moim zdaniem, przyjaźń okraszona czułością jest trwalsza niż płomienna miłość.
OdpowiedzUsuńnie mam siły się , że tak powiem, ustosunkowac do powyższej kwestii dogłębnie ;)
OdpowiedzUsuńja się zakochiwałam na zabój, zawsze myśląc, że to ostatni raz
po ostatnim razie minęło już wiele lat i ni cholery więcej nie chcę
Sonic, a jeśli grzmotnie jak grom z jasnego nieba? Będziesz się wzbraniać?
UsuńTy, Prezesso, nie widziałaś, że piorunochron ma zamontowany?
UsuńAch miłość :-) Hano to proste, Amos pisze o BRAKU miłości. O poszukiwaniu takiej osoby, która zalepi tę dziurkę w nas. Kawałek puzzla wypadł. Może nawet kilka kawałków. I tak bardzo potrzebujemy, by magicznie, ten KTOŚ, wyczarował nasze kawałki i wkleił nam spowrotem. I sporo za to damy, żeby ten ktoś tę robotę zrobił. Ale oczekujemy też efektów, a efektów nie ma. To się nie udaje. Nie ma prawa się udać. Bo ten ktoś naprzeciw, tego samego oczekuje od NAS :-) Kicha, co nie? Prawda prosta, z pustego Salomon nie naleje. Nie lubisz siebie, a chcesz, by ktoś ciebie lubił? Niech on mnie KOCHA za mnie, bo ja nie potrafię. I tak się bawimy.
OdpowiedzUsuńTaki stan, jak się nie połapiemy, może trwać całymi dekadami, wzajemne oskarżenia, niechęć, poczucie bycia wykorzystanym. Ludzie tak żyją. Coś tam sobie poudają, jakieś iluzje wytworzą, nazwą to miłością, żeby było lżej.
A chodzi o zwykłą akceptację siebie, pokochanie siebie takiego, jakim jestem. I szanowanie tego w innych ludziach. Cieszenie się tym. Pozwolenie na to im i sobie. To daje poczucie bezpieczeństwa, szczęścia i miłości. Ale miłość zaczyna się od pokochania siebie.
No i od pokazania siebie, prawdziwej, innym. I wchodzimy na temat ukrywania się, ukrywania uczuć, obawy przed oceną...czyli spowrotem do braku miłości do siebie :-) Takie coś, proste, ale trudne :-)
Bzikowa, jak zawsze w sedno!
UsuńSiebie mi trudno kochac, ale innych - jak najbardziej.
UsuńHana, kurde, nie zawsze :-) Ale temat odrzucenia w dzieciństwie i potrzeby jaką to generuje później w związkach mam obcykany. Na własnej skórze. Z tego co wiem, Amos miał matkę bardzo chłodną emocjonalnie, wymagajacą i niedojrzałą. I tak biedak później przerabiał tę palącą potrzebę bliskości, zarazem się jej bojąc. Ja go rozumiem ;-) Trudny warsztat.
Usuńopakowana :-) Jak najbardziej, twoja wersja miłości. Ale o ile fajniejsza byłaby gdybyś lubiła opakowaną :-) Pacz, z tego co widzę, wsie Kury strasznie cię lubią ;-)
Wiesz, moze niekoniecznie siebie nie lubie, ale na pewno czuje sie nieadekwatna. ale to rozdzielam od milosci innych. w to wierze. tylko sama ze soba mam ten problem. i za cholere nie moge dojsc skad, kiedy i dlaczego. :(. nie dreczy mnie caly czas, ale nachodzi.
UsuńCóż, bym powiedziała cofnij się w czasie. Jeśli potrzebujesz. Bo czasem nie trzeba, czasem wystarcza zgoda na to co jest. Ja potrzebowałam odpowiedzi, czemu czuję się inna od wszystkich i nie pasująca :-) Musiałam się cofnąć, znalazłam odpowiedź. Dostałam też pomoc na tej drodze i nie odrzuciłam jej.
UsuńJest lepiej, jest jaśniej, choć może niebardzo łatwiej. Jedno widzę, Kurnik cię lubi, może to twoje lustro do przejrzenia się :-) Czasem lepiej widać nas samych w oczach innych ludzi. Bo swoje trochę ślepe :-)
Nic mądrego już w temacie nie napiszę, zwłaszcza że mam już problem raczej z głowy. Poprzestanę na komunikacie pogodowym.
OdpowiedzUsuńDalej jak było, czyli brzydko i szaro, +4 i mokro.
Miłej soboty.
U nas coraz bardziej mokro. i plusowo też. Znowu noszę kalosze po obejściu.
OdpowiedzUsuńTemat podjęty przez Hanę i Oza, wydaje mi się dość złożony i do tego subiektywny.
OdpowiedzUsuńAle poszukiwanie szczęścia w drugiej osobie, zamiast w sobie, oraz chęć przeżywania tego szczęścia tylko w kontekście bycia z inną osobą ( a co, samemu nie można być szczęśliwym?) wydaje mi się błędem, który popełnia cała masa ludzi. Poza tym, nie wiem co napisać bo jest rano i nie piłam kawy.
Zgadzam się z Agniechą, że temat złożony i że jest rano, w dodatku mnie gardło boli, ale nawet w tak trudnych i niesprzyjających okolicznościach pan Oz mnie wkurzył, wszystko spłaszczył i uprościł. Mam burzę myśli i tylko w sumie jedną zwerbalizuję. Otóż myślę, że pojęcie miłości romantycznej z zachodem słońca jest przywilejem młodości i nie można im tego odbierać. Na wiele rzeczy byśmy się nie mieli odwagi porwać, gdybyśmy od dziecka byli takimi zgorzkniałymi tetrykami.
OdpowiedzUsuńPs. I myślę jednak, że człowiek sam nie może być szczęśliwy. Tak ma w genach i Robinson Crusoe to udowodnił. :)
Mnie się wydaje, że człowiek sam ( sam jeden jak Robinson ) faktycznie może szczęścia nie doświadczyć. Człowiek jest zwierzęciem stadnym i chociaż niby coraz bardziej jesteśmy jednostkami, indywidualistami, to jednak nasz ideał szczęścia wdrukowywany od małego wciąż tkwi w byciu z kimś. Niech to będzie ona/ona, grupa, czy istnienie boskie. Znaleźć szczęście w sobie jest trudniej niż w innym. Oczywiście to wszystko złudzenia, zwidy itp., znowu bredzę i znowu niech tu przyjdzie Bzikowa i zrobi porządek.
UsuńZgadzam się co do PS.
UsuńAle Oz nic nie spłaszczył ani nie uprościł, tylko wręcz naprzeciwko - pogłębił i pokazał wieloaspektowość, wyszedł poza popkulturowe mity.
Agniecha :-) Ja nie szczotka do zamiatania ;-) Sama se odpowiedziałaś. Znależć szczęście w sobie jest trudniej, aczkolwiek wykonalne to jest. Ja lubię takie zwidy :-) Ułudy, mgły i zaćmienia. Każdy żyje w takim matrixie jaki mu akurat potrzebny. Co nie znaczy, że lubimy, kiedy to się dzieje,jednak KONTEKST do wszystkiego potrzebny.
UsuńAniu M. jak najbardziej, Amos wyszedł poza schematy, dlatego takie skrajne uczucia budzi :-)
No żeż, w życiu bym Cię nie porównała do szczotki do zamiatania! Przecież zielonego pojęcia nie mam, jak wyglądasz! :-)
UsuńBardziej Cię używam jako narzędzia do porządkowania chaotycznych myśli, Bzikowo. Patrz, jak Cię przedmiotowo traktuję - narzędzie. Stąd w sumie już niedaleko do szczotki. No i wyszło na Twoje.
:-DDDD Jak mój mąż układa puzzle, to najpierw wszystkie z pudełka wywala :-) Jest to etap konieczny do rozpoczęcia układania :-) Chaosuj ile wlezie :-)
UsuńOz mówi jasno. To trochę moja wina, bo dałam Wam fragmenty wywiadu, nie mogłam wszak dać całości. On był chyba w świątecznych Wysokich Obcasach.
UsuńJa też uważam, że Oz nie lukruje, wręcz przeciwnie. Poza wszystkim tkwią w nas jakieś kulturowe i wręcz patriarchalne zaszłości i uwarunkowania; kobieta bez mężczyzny u boku jest mniej warta (czytaj głupsza, brzydsza, nikt jej nie chciał), należało więc brać co dają, nie grymasić, byle był. To na szczęście się zmienia, nie mówiąc o tym, że do niedawna inny model miłości niż damsko-męski był nie do pomyślenia. Ale to tak na marginesie.
Tak. Oz ma rację. Skrajne poświęcenie i skrajny egoizm, poświęcić się i posiąść, zdominować i być zdominowanym. Nie stajemy się przecież raptem inni, tylko... raptem jakby się bardzo poszerzamy, choć jednocześnie świat nam się specyficznie zawęża. Same paradoksy. I może się zdarzyć w każdym momencie życia.
OdpowiedzUsuńA jak się zdarzy, to ... po prostu brakuje słów.
Im bardziej w las... Ktocwie, czy to co napisala Bzikowa to nie jest w punkt jeali idzie o mnie, bo czy ja kocham siebie,hm.Moze tak, moze nie, a moze kocham ale nie lubię:)
OdpowiedzUsuńRaport pogodowy niezmienny,plucha, ciemnica , co budzi niechęç do czegokolwiek, ale trzeba brnac jak sie juz zaczelo, czyli od rana zamiatam, gruntuje sciany, zamiatam, pojde po kapuche na bigos, no i bede zyc przyziemnie, bez myslenia o kochaniu:)
Grecy wyróżniali erosa czyli instynkt,pożądanie;philia -miłość przyjażni i agape -miłość bezinteresowną.Uważam,że mieszankę tych wszystkich uczuć w różnych proporcjach i różnych okresach życia czujemy wobec bliższych sercu i dalszych.W młodości dominuje miłość erotyczna,później macierzyńska.
OdpowiedzUsuńNie wiem po co Oz wyskoczył,by dokopać chrześcijaństwu,gdyż Boża agape występuje obficie również w duchowości judaizmu,dekalogu(będziesz miłował bliźniego swego),w psalmach, W pieśni nad pieśniami(miłość Boga do Izraela).
Pogoda szara jak zwykle.
Hanna, no dzie dokopał? On tylko zwizualizował chrześcijańską wizję szczęścia nieszczególnie się w ten temat zagłębiając. Bo to prawda. Powszechne przekonanie takie właśnie jest. Polegujesz sobie na jakiejś chmurce, przechadzasz się w raju po niebieskich łąkach i nie masz żadnych problemów.
OdpowiedzUsuńNo nie? I jeszcze "wieczny odpoczynek" - zgroza!!!
UsuńJa stanowczo protestuję, że w wieku balzakowskim miłość macierzyńska wychodzi na prowadzenie! Dzieciaki poszły z domu, a mąż i ja dopiero mamy czas dla siebie :-) Odkrywamy jednak wciąż nowe rzeczy, bo wcześniej w kieracie miłości macierzyńskiej i ojcowskiej padaliśmy na nosy, by potomstwo przy życiu utrzymać na tej planecie. Grecy nie zawsze mądrzy byli, przypomnę ołów w garach do gotowania. Każda religia ma za uszami dużo. Ale my akurat siedzimy w chrześcijańskiej, on też, to i jej się czepiał. Ja jak byłam mała też się zastanawiałam, tylko siedzieć ze świętymi, śpiewać w chórach i co? To wszystko? Nie specjalnie mi się podobało ;-)
UsuńMła się wydawa że ludzie to się lubią sami oszukiwać. Takie znieczulenie sobie zapodajo. Najbardziej popularna jest bajka o niezmienności wszechświata, wicie rozumicie osiągamy absolut czyli nirwanę i trwamy, starannie pomijając że w samej idei trwania zakodowana jest zmiana czasu. Bezczas to nietrwanie. Radośnie nielogiczni, niepewni tego czym sami jesteśmy ( dumnie zakładamy że kimś ) szukamy wszelkich oznak świadczących o istnieniu tzw. stałych wartości i wkurzamy się że nawet te niby stałe nie do końca są stałe i nie odpowiadają pięknu matematycznych konstrukcji ( zasada nieoznaczoności Heisenberga miesza ) a same matematyczne konstrukcje tyż nie są tak doskonałe jak nam się wydawało do niedawna. Nie wiem skąd w człowieku taki lęk przed płynnością wszechświata, lęk który bywa paraliżujący i sprawia że życie jest doznaniem bolesnym jak cholera mimo samooszukańczych znieczuleń. A przeca wiadomo od czasów Herodota że wszystko se pływa i można by sobie tyż popłynąć. C'est la Vie!
OdpowiedzUsuńA tu proszę - stałość uczuć ( he, he, he ), stałość doznań ( to w ogóle jest chyba oksymoron ), stałe ceny prundu i jeszcze inne stałości. Jak dla mła to wszystko jest ze sfery ciężkiego zawierzenia, która jak wiadomo ma tyle wspólnego z realem co oprogramowanie matrixa. Ale kto by nie lubił sobie od czasu do czasu zawierzać? ;-)
Każdy Tabaazo, każdy :-)
UsuńHeraklit to był, co to mu wszystko płynęło, nic nie stało i było w ciągłym ruchu.
UsuńOd czasu do czasu można.
bo to chyba jest jak z krzywymi lustrami i kalejdoskopami - niby to samo caly czas a inaczej wyglada. a i tak wiemy, ze to to samo....
UsuńMasz rację Izydorze , mła się popieprzyło bo ostatnio przypominała sobie o greckich i rzymskich historykach. Tu H, tam H a niekiedy jeszcze P i insze litery. No i mła się Heraklit zherodotował. Mła się pociesza że nie jest tragicznie bo mógł się zherodować z okazji świąt. W każdym razie mła się wstyda że jej pamięć tyż popłynęła. :-/
UsuńTabo, ach cóżeś Ty. Ci Grecy wszyscy jednacy, jakby nie patrzeć.
UsuńWszyscy goli i marmurowi. ;-D
UsuńAle marmurowi byli, choc goli, pokolorowani kiedys tam.
UsuńNo wiem, wiem, i nawet sztuczne rzęsy mieli i oczka błyszczące, co niektórzy. Ale nie dotrwało.
UsuńAleście namieszały w tych stałościach i zmiennościach. Teraz to już dokumentnie mi się pomięszało kto, z kim, po co i dlaczego. Uprawiałam życie towarzyskie w realu i tam było zmiennie, że aż! Do tej pory kwiczę - koleżanka powiedziała, że od Mikołaja dostała książkę pt. "Katafalk" Bieńczyka. Miała na myśli "Kontener"... To tak a propos miłości:)))
OdpowiedzUsuńdobry wieczór, Kurniku. nie podejmę dziś z Wami rozmowy, bo nie przeczytałam Waszych komentarzy. mam mętlik w głowie spowodowany właśnie miłosnymi przeżyciami. brzmi nieźle? no nie, nic z tyvh rzeczy :), to tylko nagle wskrzeszone wspomnienia. w kwestii zasadniczej mam do powiedzenia na razie tylko tyle, že chciałabym się zakochać i trwać w tym zakochaniu tak jak dawniej - bez lęku. chyba już nie umiem.
OdpowiedzUsuńJa trwam w zakochaniu, ale i ja nie podejmę rozmowy bom pod wpływem Chateau Juvenal Appelation Ventoux.
OdpowiedzUsuńIzydoru, zazdraszczam! I zakochania, i Chateau.
UsuńMłodzieńcza miłość jest szalona, gorąca, erotyczna i ślepa. Nie wiem, czy mając te 50,60 lat znowu się tak można zakochać?
OdpowiedzUsuńJak hormonów dostatek to kto wie? Doświadczenie uczy że doświadczenie nie ma znaczenia kiedy organizm daje radę, no i komuś pasuje szaleńczo odjechać. Po nadużyciach czyli zbyt intensywnym przeżywaniu zazwyczaj pojawia się kac, ale co se użyliśmy to nasze. :-)
UsuńZ tymi hormonami to już kiepsko:)
UsuńMasza - z hormonami to może rzeczywiście w "pewnym" wieku juz nieco gorzej, ale badania wskazują na to, że to raczej uwarunkowania psychospołeczne wyznaczają naszą aktywność w tym zakresie, zwłaszcza, w "tym okresie". Życia naszego.
UsuńMaszaikasza, można i później.
UsuńNo tak, można, ale czy to jest tak samo, jak mając lat 18-20?
UsuńMasza, nie tak samo; inaczej, ale nie wiem czy gorzej.
UsuńMasza - zdrowie juz nie to po 60tce ;)
UsuńMaszaikasza, tak na ślepo to nie, (chociaż wzrok nie ten hrehrehre)tylko, że jest to cholernie niebezpieczne bo jak się kończy to rujnuje bardziej niż w młodych latach.
UsuńNie, nie wierzę w szaleńczą miłość w późnym wieku. Zbyt wiele człek przeżył i każdy niesie na plecach jakiś bagaż. To ogranicza.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu widziałam w sklepie młodego mężczyznę. Był ucieleśnieniem młodzieńczej witalności, urody, energii i... no, wszystkiego! Natomiast dla mnie był ucieleśnieniem tego, co se ne wrati. I taki mnie żal ogarnął! Nie chodzi mi o tego konkretnego chłopaka, ani o żadnego innego zresztą. Chodzi o to, że to się już nie przydarzy, to młodzieńcze, ślepe, rozedrgane i na zawsze:(
Anestezjolog, który mnie kwalifikował do zabiegu był taki mmmmm, i to samo sobie pomyślałam, co Ty wyżej napisałaś.
Usuńja też nie wierzę w szaleńczą miłość o tej porze i nie za tym tęsknię. chciałabym tylko się nie bać.
UsuńOj, niestety, to se ne wrati, a szkoda. Bo by fajnie było jeszcze raz zauroczenie przeżyć. Ale patrząc z mojego punktu niewidzialności to raczej marne szanse. Bo nawet jakby mi odbiło, to młodszy znajdzie jeszcze młodszą, a taki w moim wieku, też na stara babę nie poleci, no i nie wiem czy bym chciała służyć za laskę, słuchać zrzędzenia, czy parzyć ziółka.
UsuńA za bliskością i możliwością pogadania tęsknię od 10 lat, ale takiej już nie znajdę.
Psiakość, nie lubię się wywnętrzać, ale winka popiłam i zrobiłam się gadatliwa....
Ewa - mnie sie widzi, ze SA faceci, co juz niemlodzi a tez tesknia za bliskoscia i pgadaniem.
UsuńHana, u mnie czeka na Ciebie nowe ciasteczko ;)
OdpowiedzUsuńTG, masz na myśli ciasteczko z kózką? Widziałam przecież i dałam temu wyraz. Czy jakieś inne dla mnie masz?
Usuńech, Hana.. inne.
UsuńTo idę jeszcze raz.
UsuńZnalazłam! Mmmmm! Dzięki!
UsuńMnie nic nie potrzeba, mam, co trzeba, to tylko takie teoretyzowanie. Na dodatek ja się ciągle postrzegam, jako młodą, seksowną i zgrabną laskę, lustro i strzykanie w gnatach mówi całkiem, co innego. "Stare, brzuchate dziady" w moim wieku mi się nie podobają.
OdpowiedzUsuńmam tak samo :D w kwestii starych dziadów częściowo mnie usprawiedliwia fakt, że facetom się najczęściej paskudnie starzeją mózgi.
UsuńTempo, mnie sie wydawa, że mózgi to nam sie starzeja, często paskudnie, niezależnie od pci.
OdpowiedzUsuńnie wiem. kobiety z mojego otoczenia starzeją się tak jakoś normalnie, mężczyźni skrajnie dziwaczeją. może taki klimat ;)
UsuńTG i tu się z Tobą bardzo zgadzam. Ok. 60-tki dziwaczeją.
UsuńTempo, byc może klimat. Ja nie widzę różnic. Mam w swoim otoczeniu i mężczyzn i kobiety, którzy mniej mi sie teraz podobają. Tak jak i ja sama sobie.
OdpowiedzUsuńJa to zauwazylam, ze przynamniej po wierzchu kobitki starzeja sie ladniej niz faceci - exemplum spotkanie klasowe klasy z podstawowki. moze faceci sie zwyczajnie zapuszczaja i te mozgi im tez sie psuja.
OdpowiedzUsuńJa nie tęsknię, zapewne nie mam i nie miałam ani jednego hormonu w tej sprawie. ;) Cieszę się, że już się nie podobam i mam święty spokój. Dla mnie najważniejsza jest przyjaźń, lojalność, wsparcie. Nie unosiłam się w miłości, ani w niczym innym. Spokojna ze mnie babina.
OdpowiedzUsuńOj Babino, nie wierzę, każdy się uniósł chociaż raz!
UsuńKury miłe, ale mam dziś przeżycia.. i to całkiem w temacie. właśnie skończyłam dłuuugą rozmowę ze swoją wielką miłością sprzed 40tu lat. ja tu, on od 30tu lat na Antypodach.
OdpowiedzUsuńostatni raz widzieliśmy się 30 lat temu. wtedy odwiedził mnie. ja już byłam mężata i dzieciata. potem już się ze mną nie kontaktował. ostatnio znaleźliśmy się na fb, trochę rozmawialiśmy na messengerze, dziś zadzwonił. jutro też zadzwoni. gadało się nam tak, jakby tych lat pomiędzy nie było.
UsuńNo to super, życzę Wam, aby fajnie się rozwijało i dało Ci dużo radości.
Usuńdzięki :) fajny facet, z takim umysłem, jakie lubię - otwartym na ludzi i na świat. do tego z głosem, który zawsze strasznie na mnie działał, więc dla mnie rozmowa z nim to same przyjemności :)
Usuńbardzo sie ciesze, Tempo!
UsuńTG, Kurnik to ma moc, co nie?
UsuńDzień dobry Kurniku. Plus cztery na osi, a ja szykuję się do huty. Udanej niedzieli dla wszystkich.😘😘😘😘
OdpowiedzUsuńBoguśka, czy Ty miewasz wolne dni?
UsuńJutro mam wolne i pojutrze. Później sobota i niedziela. Jak mam wolne, to znów moja Mamcia dostarcza mi zajęć, typu lekarz, zakupy i inne.
UsuńI najlepiej, jak bym u Niej zamieszkała, to by była najszczęśliwsza...
UsuńBoguśka, nie masz rodzeństwa lub kogoś, kto by Cię czasem wyręczył?
UsuńW tym przypadku można powiedzieć, że jestem jedynaczką, mimo, że mam brata...
UsuńCześć Kuuury! U nas szaleje! Pada! Wieje! Woda się z nieba leje!
OdpowiedzUsuńI niech tak będzie do samego wtorku rano, bo może powalonym nie będzie się chciało wychodzić na dwór z amunicją i odpalą swe arsenały w domciu na kanapie.
Czego sobie, swoim zwierzątkom, zwierzątkom w lasu i innych miejscach, dzieciom maleńkim, osobom niepełnosprawnym i wszystkim, którzy ze strachem myślą o sylwestrowej nocy, życzę.
A poza tym - spokojnej niedzieli.
Agniecha, u nas tylko leje. Wałek już od kilku dni nie chce wychodzić z domu. Dzisiaj go wyniosłam, a co będzie dalej? To dopiero gra wstępna. Niechby ich pokręciło, tfu!
UsuńHana, może na wszelki wypadek kup podkłady, choć nie wiem, czy Wałek by zechciał na nie sikać.
UsuńDzie tam, TG, z podkładami to nie przejdzie, w życiu never. Biorę go pode pachę i wychodzę, on idzie przyklejony do mojej nogi i w końcu trochę siknie, ale z kupowaniem kicha...
Usuńkiedy przeczytałam Hany post, nasunął mi się wywiad, który całkiem niedawno wysłuchałam
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=GlB0sk21mrI&t=1995s
Graszko, mądry gość i fajna rozmowa.
UsuńI ja posłuchałam, bardzo ciekawe. Jeszcze drugą część muszę, ale dzięki Graszko, wyjaśnił mi kilka rzeczy!
UsuńWitajcie Kury.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem jakby się przetarło, miałam nadzieję że będzie jaśniej, tymczasem nic z tego. Dalej buro, chmury, +4 i mniej wiatru, czyli wraca paskuda.
Miłej niedzieli.
Ewa2, nic się tu nie przeciera, słońca nie widziałam od wielu dni. Ciemno wszędzie...
OdpowiedzUsuńHelou Kurniku , kicha pogodowa trwa.Pada deszcz i nic sie nie chce
OdpowiedzUsuńZ lozka zwloklam sie o 10. J przymierza sie do pieczenia placka, kruchy spod nadzienie makowe.Ja ogladam Big Fish na kulturze leci,zupelnie zapomnialam , wiec jakbym ogladala od nowa.
O. Dora, i to jest właściwy podział ról.
OdpowiedzUsuńSię juz piecze, nie jestem zwolenniczką zwyklych ciast z cukrem i mąką pszenną, więc wcale mnie to pieczenie nie cieszy. Dlatego nie lubie piec i gotowac jak jest J.wkurza mnie i meczy jego niereformowalnosc w wielu kwestiach.To tez tak w temacie milosci;)
OdpowiedzUsuńOjtam, Dora, nie ma miłości bez wkurzania przecież!
UsuńNa to wyglada, ciasto pyszne ale takie niezdrowe, wzdech.
UsuńOjtam, Dora, nie wzdychaj, tylko się zachwyć, zjedz kawałek dla dobra narodu, mlaśnij ze smakiem, co Ci szkodzi.
UsuńA ja poszłam na spacer, zmokłam, przejechałam się miejską hulajnogą, zjadłam pyszną sałatkę w tajskiej knajpie, chłopaki też się najedli więc mam spokój od garów. Można leżakować.
OdpowiedzUsuńMasza, strasznie chce mi się tą hulajnogo przejechać, u nas też są. Trzeba mieć jakąś aplikację, czy jak to działa?
UsuńTak, trzeba ściągnąć apkę na smarkfona. Czytasz kod kreskowy z kierownicy i jedziesz....
UsuńTempo, super, niech się dzieje!!
OdpowiedzUsuńMnemo (miałaś wrócić do Mnemo?), wiele się nie zadzieje, ale jest miło :)
Usuńale wspomnienia mnie trochę rozwaliły, bo rozstawaliśmy się dość nietypowo i boleśnie.
Usuńale dawno, wiec sie nie liczy. teraz jestescie stare pryki, pardon - osoby dojrzale i bardziej racjonalne wiec tkliwosc na pewno sie klebi.
UsuńTempo; mam za sobą i nie tylko ZA bardzo podobną historię. Też tyle lat, też prawie Antypody. Warto wrócić i warto z tym być teraz. Nie potrafię w tej chwili jaśniej. Osobiście poruszyła mnie Twoja historia.
UsuńMM ależ mnie zaciekawiłaś!
Usuńco do mojej aktualnej historii, zaczynam podejrzewać, że coś się między nami ciągle dzieje. dziś rozmawialiśmy półtorej godziny, i nie były to gadki-szmatki.
Spotykam moje dawne miłości oko w oko,ale nie czuję sentymentu, ani jakiejs więzi, ktorą kiedys jakby troszke czulam rozmawiając, widocznie wypalilo sie porządnie i na zawsze.
OdpowiedzUsuńPierwszą wielką miłość przeżyłam, mając 13 lat i 1 dzień. Przyjechał do swojej ciotki, a mojej sąsiadki...z Poznania. Tak było w każde wakacje, aż się wyprowadziłam na Bezowego osiedle. Nie mieliśmy kontaktu ze sobą przez 35 lat. Na pogrzebie jego ciotki w 2011 r. zobaczyłam go, jako starszego, brzuchatego pana. Tyle myśli kłębiło mi się po głowie, ale nie umiałam do niego podejść. Nie zauważył mnie chyba w tłumie, a ja gapiłam się mocno rozczarowana.
UsuńBezowa, po 35 latach to chyba nieuniknione. Miałaś w głowie obraz chłopca, a tu pfff...
UsuńMasz rację. Przez to, że był mocno statusiały, wyglądał na dużo niższego, niż był. Matko, jak można się bardzo zmienić przez tyle lat. Byłam w szoku, bo Bezowy ma sylwetkę taką, jak miał 45 lat temu, no może 1 kg przytył.
UsuńA to masz dobrze, Dora. za mna sie wlokly wyrzuty sumienia n/t fatyganta. po 30 paru latach go znajlazlam przez internety, napisalam, pokorespondowalismy bardzo milo, ja go przeprosilam, a jemu nieco odbilo, bo myslal, ze ja sie do niego umizgiwam. MATKU BOSKU....nawet jakbym chciala milo pokorespondowac, to juz na pewno sie nie da :(
OdpowiedzUsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńPaskudny pogodowo dzień był, szary i mokry. Jakoś mi niewyraźnie. Piszecie tu o swoich dawnych miłościach, ciekawa jestem co się dzieje z moją pierwszą. Był starszy o 2 lata, skończyło się jak poszedł na studia. Potem chyba wyjechał z miasta, bo już go nie spotkałam.
U mnie sypie śnieg z deszczem.
OdpowiedzUsuńMiłość to temat oklepany, co się nie napisze będzie nie tak:). Ponoć miłość wszystko zwycięża...
Anonimowa, oklepany jeśli ktoś ślizga się po wierzchu i opisując, używa niewłaściwych słów - oklepanych właśnie. To trochę tak, jakby powiedzieć, że zachód słońca jest oklepanym tematem. To nie zachód słońca nim jest, a nieumiejętne jego przedstawienie (obraz, opis, itd.). Myślę sobie, że nie może być oklepane coś, co jest jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą, ludzką emocją.
OdpowiedzUsuńMiłość jest uczuciem, a nie emocją.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=BHj3uXh_YPI
OdpowiedzUsuńBarbara
Barabara, a w zasadzie to gdzie się podziewasz ostatnio, a?
Usuńjusz śpiom? szykujom się na jutrzejsze balety?!
OdpowiedzUsuńMarto, balety szykują się na dwie izby.
Usuńnie śpiom, gadajom sobie z TG, a co? ;) kolorowych snów Kurki, gaszę światło!
OdpowiedzUsuńnie śpio, na FB doczytałam i wpadłam czytać niusy od Tempo :)))
UsuńTempo, nie zwalniaj z tempa ;) Trzymam kciuki za starą miłość co nie rdzewieje ;)
gaś! na grzędę trafię i po ciemoku. tylko jeszcze zobaczę, co też nam Rabarbara-głównie-nieobecna podrzuciła.
UsuńSonic, strasznie wolno szłaś po tych wirtualnych drutach, bo dopiero teraz mi się wyświetliłaś :D
Usuńw odpowiedzi Rabarbarze, z drobną dygresją, że choć p. Szapołowska śpiewać nie umie, to jednak tę piosenkę w jej wykonaniu uwielbiam:
OdpowiedzUsuńhttps://m.youtube.com/watch?v=nSm9CxmYTNg
Cześć Kury, ta kura tutaj uległa przeziębieniu. I tak nie miałam świętowania w planach, a teraz tym bardziej. Herbatka z imbirem, papier do smarkania, to moje atrybuty sylwestrowe w tym roku.
OdpowiedzUsuńOby to był ostatni dzień taki brzydki.
OdpowiedzUsuńWitam i pozdrawiam szanowne Kurencje, Agniecha, skutecznej kuracji.
Na razie, jeżeli przeziębieniem można się zarazić, to zaraziłam ukochanego. Postaramy się skutecznie wykurować. Bo inaczej kto konie nakarmi? Pies czy kot?
UsuńOstre dziś powietrze.
OdpowiedzUsuńTe niespełnione miłości powodują hamletyzm Scarlett.Mają Retta a myslą o Ashleyu;)
Hana, to dokąd nas zabierasz na selfka?!
Miłej końcówki roku,Kury.
czołgiem, Kurniku:)
OdpowiedzUsuńdziś u nas dzień wyjątkowy - świeci słońce! po raz pierwszy od nie pamiętam już kiedy! czego i Wam życzę.
Agniecha, zdrowiej nam dubeltowo czyli Ty wraz z ukochanym!
U nas też świeci, ostro jak brzytwa.
UsuńOd razu się człowiek lepiej czuje!
Czołgiem Nocne, Dzienne i Podziębione Kury! U mnie nic nie świeci, zapomniałam jak wygląda słońce.
OdpowiedzUsuńOkopujemy się z chłopakami, żeby przetrwać bombardowanie.
Hanna zabieram Was na grzędę, a gdzieżby? Nawiozłam mnóstwo świeżego sianka, jakby któraś z jakiegoś powodu spadła z grzędy.
Hana, nie chcę gdybać i na wszelki wypadek odpukuję, ale u mnie wygląda na to, że w tym roku jest spokojniej. zwykle już na kilka dni przed Sylwestrem walili petardami, a teraz jest cisza. były tylko w sumie 3 incydenty w ciągu ostatniego tygodnia. byłam wczoraj w Auchan i w ogóle nie widziałam fajerwerków, które w poprzednich latach były w ogromnych ilościach, widoczne na każdym kroku. były też na ulicach stoiska z fajerwerkami, w tym roku jak dotąd nie widziałam żadnego.
OdpowiedzUsuńTG, to samo mówi MM. ale tutaj walą. Na razie umiarkowanie, ale i tak wystarczająco, żebym Wałka musiała wynosić z domu. Niechby lał na perskie kobierce, ale nie zrobi tego i w tym rzecz:( Tu gdzie mieszkam to jest bogata sypialnia Poznania i ludzie mają kasę, żeby puszczać ją z dymem.
OdpowiedzUsuńprzykro mi. trzymam kciuki, żeby nie było najgorzej!
Usuńja mam luz, moje koty już przestały się bać. Lunie na pewno w tym pomaga przytępiony słuch, a Lolkowi pomaga nasz stoicki spokój, choć pierwsze lata były ciężkie - strasznie się bał i strasznie płakał.
UsuńHej Kurencje, a która się wybiera na bal noworoczny? i robi się na bóstwo, czy też większość jak ja, nie świętuje tylko pode kordełkę?
OdpowiedzUsuńBacha, ja z Tobą!
UsuńBacha, no dzie, pod kordełkę??? Do Kurnika!!!
OdpowiedzUsuńHana, w Kurniku pod kordełką :)
OdpowiedzUsuń