Właściwie powinnam była zatytułować post "Nasza walka". Wprawdzie MM pisze o sobie i swoich zmaganiach, ale i mnie to dotyczy, bo ja też walczę. Palę i popalam z przerwami dłuższymi i krótszymi całe życie. Nie są to jakieś straszliwe ilości papierochów, czasem jest ich dziesięć, czasem mniej, czasem więcej, czasem wcale. Jest ich jednak wystarczająco dużo, aby coś z tym zrobić. Przystąpiłyśmy do odwyku razem z MM, tak będzie łatwiej. I podpisuję się pod jej słowami, że TO siedzi w głowie i jest bardziej sprawą nawyków niż fizycznego uzależnienia od nikotyny. Sięgamy po papieroska w określonych miejscach i sytuacjach i to wtedy najbardziej nam go brakuje.
Od 10 dni nie sięgam, daję radę bez większych problemów.
Na ławce w parku siedzi dwóch emerytów:
- Popatrz jak młodzież ma ciężko w tym kryzysie... jednego papierosa na pięciu muszą palić...
- No, ale dzielne chłopaki. Mimo wszystko się śmieją...
Próbowałam też zmobilizować do odwyku sąsiadkę, ale twarda jest. Wytoczyłam argument finansowy, że po pierwsze:
- odkładając przez rok to, co puszcza się z dymem, można by pojechać na tydzień do cieplejszego kraju. Sąsiadka miała na to logiczny kontrargument: Tylko tydzień przyjemności? Z papieroskami mam je przez cały rok!
Po drugie:
- za przepaloną kasę co miesiąc można mieć parę niezłych butów. Sąsiadka na to: A po co mi tyle butów?
To co, jak tam u Was z paskudnymi nałogami? Alkohol, dragi, hazardzik? Dajecie radę?
To mówiłam ja, Hana.
Teraz mówi MartaMarta:
To będzie kolejny post ekshibicjonistyczny. A dotyczyć będzie mych uzależnień, a raczej jednego z nich (co chyba znaczy, że mam ich więcej).
A o uzależnienie nikotynowe chodzi. Pierwsze papieroski, palone z towarzyszącymi im lekkimi mdłościami, wypaliłam w okolicach matury. Miałam wtedy 17 lat (mój boziu!). Potem było popalanie z różnym natężeniem (wszyscy wtedy palili, to była norma). Gdzieś tak po rozpoczęciu pracy zawodowej, na uczelni, to dopiero się zaczęło palenie! W pokoju, w którym miałam swoje biurko było gęsto od dymu, bo nie „mieszkałam” w nim sama. W ciąży, która nastąpiła zaraz potem, w paleniu była przerwa, choć - niestety wyznać muszę (mam nadzieję, że mój syn tego nie przeczyta) - że nie była to całkowita abstynencja. Do tej pory wyrzucam to sobie. A potem już poszło… i szło aż do roku 1997. Od tej daty, aż do roku 2015 (śmierć mojego męża) nie paliłam, choć nie zmusiły mnie do tego żadne okoliczności zdrowotne. Zwyczajnie, przestało mnie to bawić. Smród (za przeproszeniem), kasa i tak w ogóle. Nie i już.
No i od prawie czterech lat znowu się zmagam. A teraz, od 10 dni próbuję znowu nie palić. I – wiecie co – Bezowa – słyszysz też? – to jest do zrobienia. Gadki uzależnionych od nikotyny o tym, że organizm się domaga, że nie można zbyt gwałtownie itp. to moim zdaniem czcze gadanie. Uzależnienie nikotynowe jest wyłącznie w głowie. Albo prawie wyłącznie. A reszta, która jest nie tylko w głowie, jest do pokonania przez głowę właśnie. Nie wiem czy wytrwam, ale powiem Wam o tym tak czy owak. Jednak chwilami nachodzą mnie myśli – czy warto, czy może sobie jednak odpuścić, przecież, jak mówią, co sobie żałować, jak może niewiele już zostało… Bo palenie - poza wszystkim - przyjemne jest. Zaraz potem przychodzi myśl, że może warto jednak powalczyć o dodatkowe parę lat życia?
Pozdrawiam wszystkie Kury, niepalące i PALĄCE oraz wyzywam na pojedynek! Kto podejmie rękawicę?
MartaMarta
Pierwsza
OdpowiedzUsuńMagda, i niepaląca?
UsuńOd 26 lat, nie bylo latwo i jeszcze teraz w okolicznosciach typu alkohol, towarzysto mam ochote...
UsuńNo i przytylam 8 kg , przez pol roku,
UsuńBoszszsz, Magda, po 26 latach? I nigdy się nie złamałaś?
UsuńMagda, tycie i chudnięcie na przemian to mój chleb powszedni. A samo rzucenie palenia nie powoduje tycia. Powoduje je zwiększone zapotrzebowanie na ruszanie paszczą i zastąpienie czymś papierocha.
Usuńrzucalam palenie wielokrotnie i wracalam po jakims czasie, ale ostatecznie i juz bez oszukiwania siebie to rzucilam te 26 lat temu, no i wtedy utylam te 8 kg... ale tak naprawde to troche zaluje, bo to duuuza przyjemnosc byla.
UsuńJa na szczęście nigdy w papierosku nie wciągnęłam się.....trzymam kciuki za walkę z nałogiem.
OdpowiedzUsuńAnka, ale próbowałaś, popalałaś, czy w ogóle nic?
UsuńJestem, lecę czytać :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki z całej siły
OdpowiedzUsuńTrzymaj, Rybeńko, dobrze nam idzie, ale kciuków nigdy za wiele!
UsuńTo wszystko jest do zrobienia, fajki są do doopy. Ja mam tylko jeden problem jak nie palić przy drinku? To przecież niemożliwe. Trzeba byłoby rzucić imprezy przy alko. A przecież ... kto kraj swój lubi i stolyce kocha pije C2H5OH, no nie? Też walczę z tym okresowo-cyklicznie. Akurat zostały mi dwa. To może też spróbuje. Ale wyznaczę sobie krótki termin, np. do wiosny tj. do 21 marca. A potem zobaczę. Ja pamiętam Hanę jak paliła a potem zupełnie nie brała do ust korali tego świństwa. Było to w czasie kiedy odwiedzałam ją TAM :))). Brawo dziewczyny za postanowienie. W końcu każda przerwa jest jak najbardziej korzystna :). Podłączam się ... za parę chwil.
OdpowiedzUsuńLilka, zrób to, bo jak przyjedziesz, to co zrobimy? Ty będziesz jarać, a ja nie? Sama będziesz musiała chodzić pod jabłonkę, a to juz nie jest zabawne:)
UsuńWalkę podejmę a co będzie, zobaczymy. Mam nadzieje, że skutecznie się z tym uporam :)))
UsuńLilka, kto, jeśli nie my???
UsuńTeraz po przeczytaniu: sama nie pomogę, nigdy nie paliłam (nawet jednego!!!). Natomiast Felek, palący od 14 roku życia, kiedy zaczął palić 60 "lekkich" papierosów dziennie stwierdził, ze powinien palenie rzucić. Ale wydawało mu się to niemożliwe i to nie tylko dlatego że jest uzależniony, ale i dlatego, że palenie było częścią jego. Kiedy jednak się zdecydował w pewien piątek (15 lat temu), to do poniedziałku po tym piątku i każdego następnego nie wydarzyło się nic z rzeczy które przewidywał! Pozostał sobą i na palenie nie ma ochoty :)))
OdpowiedzUsuńWiec jednak, wszystko dzieje się w głowie :)
Felka, pamiętam Felka kopcącego jak elektrociepłownia Siekierki. A Ty żadnych nałogów nie masz? Znajdź coś!
UsuńOj tam! Mowa o paleniu, a tu żem jak łza :) A jeżeli chodzi o Vinho Verde to zawsze znajdzie się jakaś okazja :)
UsuńFelka, wcale i nie tylko o paleniu, a o nałogach! Winho verde to jest jakiś punkt zaczepienia:)))
UsuńO, tu nie rzucam! Na stare lata trochę przyjemności być musi :)))
UsuńMika nie czytaj, jeszcze się rodzina dowie. Na podiuma to ja się nigdy nie załapię. Właśnie dzisiaj podjęłam decyzję o zlikwidowaniu konta ekhm.. hazardowego.Jakiś czas temu ograniczyłam go do minimum no ale teraz jak emerytura, to każdy grosz pewnie 10 razy obejrzę zanim wydam. Ten hazardzik to łokropna rzecz, nie wiem z czego łatwiej zrezygnować, może z papierosów
OdpowiedzUsuńBacha, jak to, konto hazardowe? Co to takiego? Jakieś zakładziki? Kurczę, przybliż temat, już i tak się przyznałaś!
Usuńznaczy się reszta rodzinki
OdpowiedzUsuńpodziwiam, gratuluję decyzji. Znaczy się można
OdpowiedzUsuńPalę elektronicznego, od 6 lat i bardzo, bardzo tej decyzji przejścia ze zwykłych fajek żałuję.
Graszko, na razie nie ma co jeszcze głosić zwycięstwa, za krótko.
UsuńDlaczego żałujesz?
papieros elektroniczny bardziej uzależnia. Stale go trzymasz w ręku i cmokasz. I to nie jest tylko moje zdanie. Rozmawiałam z ludźmi, którzy normalne fajki zamienili na to gówno (sorki).
UsuńWszyscy mówią to samo- gorsze uzależnienie
Popalanie rzucilam z dnia na dzien, za to z jedzeniem, slodyczami mam problem. Zgubic zbedne kg trudno, ech, to jest moj problem. Raz mi idzie lepiej raz gorzej, teraz jest wlasne ten gorszy etap.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w rzucaniu i nie paleniu!
OdpowiedzUsuńDora, ze słodyczami to i ja mam problem, może nawet większy niż z papierochami. Z wagą też całe życie na bakier. Trzy do tyłu, dwa do przodu i tak w kółko.
UsuńŁomatko, ale jestem nudna. Żadnych nałogów, a papierochy rzuciłam jakieś 10 lat temu. Mówią, że będe zdrowsza, ale ten dymek.... to taka przyjemność była. Och,ja lubiłam palić, nadal lubie zapach dymku.
OdpowiedzUsuńEwaKos, jak to? Żadnych sekrecików? Żadnych butów, ani torebuś? Niemożliwe, coś musisz mieć!
UsuńJestem do bólu nudna, chyba zacznę szukać jakiegoś nałogu.
UsuńChyba nalog bylby wymagany przy staczaniu sie (Kur). dowolny.
UsuńTrzymam kciuki za Wasze zwycięstwo, dziewczyny :))
OdpowiedzUsuńPewnie, że można rzucić, Pantera też rzuciła, mam nadzieję, że trwa w swoim postanowieniu, i Boguśka ...
Sama nigdy nie paliłam nałogowo, popalałam sobie czasem, w towarzystwie, żeby potem znów nie palić i nie ciągnęło mnie do tego ... innych używek też nie używałam, albo wcale - vide - chłopaki na ławeczce z kawału, albo sporadycznie ... wszystko jest dla ludzi, byle z rozsądkiem.
Lidka, w okresach mojego niepalenia popalałam towarzysko właśnie. Za każdym razem źle to się kończyło po jakimś czasie. Teraz coraz więcej znajomych nie pali, to i pokus mniej.
UsuńPowodzenia:)
OdpowiedzUsuńArte:)
UsuńTo opowiem coś, z życia wzięte ;). Mojego, oczywiście. Nie zapaliłam w swoim życiu ani jednego papierosa, nawet nie próbowałam, ot, nigdy mnie nie ciągnęło. Natomiast wychowałam się w "komorze dymowej" bowiem dom mój rodzinny był domem brydżystów a w owych czasach palenie z brydżem było nieodłączne. Do dziś pamiętam to nasze mieszkanie w szarawej mgle.... ;). Papierosy wtedy to ponoć siekiery były ;), rodzice moi oboje palili. Oboje rzucili palenie ot tak, bez powodu (może finansowy grał jakąś rolę) w okolicach siedemdziesiątki. Bez jakich objawów wstrząsu ;). Oboje też raczej zdrowi byli, o żadnych chorobach związanych z paleniem nic mi nie wiadomo, oboje dożyli powyżej osiemdziesięciu lat. Nie wiem, czy coś z tego wynika lub czy jakieś hipotezy to podważa, myślę, że na każde problemy składa się wiele czynników. Ja na papierosy obojętna jestem, nie palę ale dym mi nie przeszkadza, jedyne czego nie lubię to smrodu pozostawianych w popielniczkach petów. I zdrowa jestem, chyba ;)? Z nałogów to tylko nałóg czytania mam od zawsze i nie myślę iść na odwyk.
OdpowiedzUsuńHana i MM - trzymam kciuki, wspieram, zawsze warto coś w sobie zmieniać :)))). No i te buciki co miesiąc nowe ..... ;).
Rabarbara
Rabarbara, czasem myślę o czasach, kiedy papierochy były wszędzie (w sensie dymu), paliło się w biurach, fabrykach, pociągach, dworcach, nie mówiąc o prywatnych domach, zakaz palenia był rzadkością. W każdym pomieszczeniu wisiała chmura dymu. Dzisiaj to wydaje mi się nieprawdopodobne i straszliwie odległe, a przecież tak jest od nie tak znów dawna. Pamiętam, jak mówiło się, że nikt nie przyjdzie do knajpy, w której nie wolno palić. Hrehre...
UsuńSprawy zdrowotne są kwestią indywidualną, czy się pali, czy nie, aczkolwiek dymek uzdrawiający nie jest z całą pewnością.
Nałóg czytania pielęgnuję z oddaniem. I ciągle go dokarmiam.
Sądząc po tym, co czytałam u Tabaazy w jej wpisie o "roślinach wyklętych" niezła nazwa swoją drogą, to można przypuszczać, że kiedyś papierosy były zdrowsze. :-D
UsuńTeraz chyba mało jest tytoniu w papierochach, natomiast dużo wszystkiego innego.
Agniecha, wolę nie mysleć o tym, co w nich jest.
UsuńCiekawe, czy w tytoniu w paczkach tyle samo tego syfu jest, co w gotowych papierochach.
UsuńMyślę, że jest bardzo dużo syfu, chemicznych dodatków, a Vogi, zalatują czasem marychą.
UsuńOdezwę się i ja. Ja paliłam ponad 40 lat i ostatnio już bardzo dużo. Nie palę dalej i mnie nie ciągnie. Pantera, z tego, co wiem, też nie pali. Jedynie słodycze, czyli czekolady nadziewane, plus trufle plus jeszcze trochę rzeczy słodkich, typu torty, to rzecz ciężka do rzucenia...
OdpowiedzUsuńBoguśka, przykład Twój i Pantery, zagorzałej palaczki jest wielce krzepiący. Te słodycze, kurczę, to o wiele trudniejsze!
UsuńJa już prawie przestałam palić przy Kleksie, a jak ..., to po wyjściu od weta, wypaliłam przez godzinę pół paczki i zaczęłam kopcić na potęgę. Będąc u Pantery już przechodziło mi przez myśl, żeby rzucić, a jak Pantera rzuciła i Jej nie przeszkadzało moje palenie, gdy była w Łodzi, to kolejnym krokiem było rzucenie palenia. Nagroda za to będzie na przełomie roku...
UsuńMnie rzucanie dobrze idzie, żeby tak inne rzeczy mi szły, to byłoby super. ;)
OdpowiedzUsuńRucianko, co/kogo rzuciłaś?
UsuńWszystko co się dało.
UsuńMatkoicórko, Rucianko, też rzuciłam parę rzeczy, ale żeby wszystko???
UsuńNie ma co się rozdrabniać. ;)
UsuńZaiste, hrehre!
UsuńMogę gratulować Rucianko???
UsuńTrzymam kciuki Moje Drogie😊.
OdpowiedzUsuńNiestety nic mądrego nie poradze, bo nie palilam i palić nie będę . nie znoszę tego smrodu nazywając rzeczy po imieniu.
I piątkę przybijam Kocie Czarny, ja też nie znoszę!
UsuńTo to juz jest sprawa dla MM ,za pewne kwalifikujesz sie na jakis trudny bądź ciekawy przypadek 😆
UsuńHrehre, Kocie, może i tak. A smrodek starych petów wręcz powoduje mdłości:)
UsuńMM prosimy o jakiś zarys powyższego przypadku z punku widzenia specjalisty.
UsuńHmmm..ja tak analizuje te moje uzależnienia i chyba jestem niestała w uczuciach jeśli chodzi o smaki, czynności, przedmioty. Jakiś czas cos bardzo lubie i mam ochotę np.jeść codziennie a później moge dwa miesiące nie tykac. No moze faktycznie najtruudniej obejść sie bez slodkiego ale był juz ten momemt przesytu i teraz mi przeszło. Dobrze że tak nie idzie jeśli chodzi o uczucia 😆tu nie lubie zmian😊
Kocie, e tam, smaki, czynności itp. się nie liczo. Musi być porządny nałóg.
UsuńHano no nie mam. Chyba że picie herbaty😊. To moze byc nałóg bo musze wypic choc jedna dziennie, ale zazwyczaj wypijam z 6-10. Bez względu na pore roku i temperaturę to ja ranek zaczynam z herbata i dzień tez nią kończe. To bedzie uzależnienie prawda? Jak zdarza mi sie nie pić przez kilka ggodzintak powyżej 6ciu to boli mnie żołądek i w ogóle jestem odwodniona, bo ja zasadzie mało co innego wybieram. Hano ale z tym nalogiem mi dobrze😁i nie będę walczyć . Zamieniam sobie czasami na melise lub koperek, dziurawiec bo wymiana na kawe odpada. Tej zapachu nie lubie równie mocno jak dymu tytoniowego😕.
UsuńA teraz Cie zastrzele informacja. Przez rok pracowalam w fabryce papierosów 😆
UsuńNo to szczeliłaś Kocie skutecznie. Leżę martwym bykiem! I podejrzewam, że gdybym tak przez rok porobiła w papierochach, odechciałoby mi się jarać raz na zawsze.
UsuńHerbata to jest nałóg. Ulżyło mi.
Hano ale tam sie dało wytrzymać bo to zupelnie inny zapach. Znaczy zapach tytoniu ale nie palonego. Jednak pierwsza rzecz po powrocie z pracy to porzadna kąpiel i zmiana odzieży. Do fabryczki mialam 1.5km wiec chodzilam pieszo. Jak uciułałam na autko przenioslam sie do fabryki marzeń czyli czekolady😁
UsuńZapach tytoniu niepalonego podoba mi się właściwie. Jest dość przyjemny.
UsuńNo tak, ale niepalony nie ma większego sensu:)
UsuńGratuluję decyzji,kibicuję,trzymam kciuki i życzę wytrwałości w postanowieniach♥♥
OdpowiedzUsuńNie mam tego problemu,nigdy nie paliłam i na szczęście nie palą również moi bliscy,mąż i syn.
Ale...lubię zapach dobrych papierosków,kiedyś bardzo lubiłam zapach papierosów malboro.
Elu J. wiem przynajmniej o jednym Twoim nałogu - ogródkowym!
UsuńDołożę co najmniej dwa,nałóg czytania i podjadania słodkości,z tym drugim toczę walkę od zawsze i czarno to widzę:((
UsuńElu J. I ja toczę, ale tylko ze słodyczami. Nałóg czytania odpuściłam i poddałam się:)
UsuńNo nie,oczywiście,że z nałogiem czytania i nałogiem ogrodowym nie walczę,absolutnie nie,to bardzo przyjemne "nałogi"))
UsuńPamiętam, że w liceum paliło się w kiblu. W Hoffmanowej miałyśmy taka woźną, która jak tylko wpadała na dużej przerwie i widziała unoszące się dymy nad kabina to wiadrem lała wodę. Była umówiona z nauczycielami, że jak która przychodziła na lekcję mokra to od razu trafiała do wychowawczyni lub dyra. Chodziłyśmy więc do kibla z parasolką lub dwoma. Było to raczej tylko zimą bo jesienią i wiosną chadzało się do bramy na rogu Wspólnej i Emilii Plater. Teraz w związku z charakterem mojej pracy co kilka dni tamtędy przejeżdżam i zawsze myślę ciepło o bramie "u babci". Skąd ta nazwa, tego już nie pamiętam, chyba babcia którejś z koleżanek tam mieszkała. Natomiast w poprzednim liceum ( obecny Cervantes ) łaziło się za szkołę albo na Zakrzewską (takie zrządzenie losu, że tam się urodziłam, to znaczy mieszkałam pierwsze 9 miesięcy mojego życia:)))) ). Fajki miały wtedy wymiar towarzyski, no i było się w grupie trzymającej włądzę w klasie :))
OdpowiedzUsuńW moim liceum była legalna palarnia, dyrektor był liberalny.
UsuńCzyzbym i w tym przypadku ja byla sila motywujaca? Jak u Boguski i Serpentyny?
OdpowiedzUsuńNie pale, a jedyna niedogodnoscia sa zaburzenia trawienne i zatwardzenia, mimo pozerania trocin w ilosciach hurtowych. No i slodycze smakuja tez znacznie intensywniej niz przedtem, kiedy ich glod moglam stlumic nikotyna.
AMP, jesteś! Wygrzebałaś się z wilczego doua? Motywację to ja miałam, ale mam słabą silną wolę. Zaburzenia trawienia miną.
OdpowiedzUsuńNie wygrzebalam sie na stale z dolka, bo tkwienie w nim zaczyna byc przyjemne, ale czasem zagladam do lapka. Pisac mi sie nadal nie chce.
UsuńAMP, skoro zaczyna tam być przyjemnie, to znaczy, że dół się podnosi.
UsuńTylko Ci się zdaje, że przyjemne. Wcale Ci tam dobrze nie jest, drabinkę podrzucam, żeby było łatwiej wyleźć. Smutno bez Ciebie.
UsuńPrzyzwyczaicie sie, jest tyle bardziej interesujacych blogow.
UsuńNie nie i nie! Przecież nudzić się będziesz jak mops! I do nałogu wrócisz nie daj boże, z bezczynności.
UsuńTo mi nie grozi, a o bezczynnosci moglabym pomarzyc.
UsuńDziewczyny, wyciągniemy Panterę za uszy z tego dołka, a najwyżej po cichu zaczniemy pod nogi posypywać Jej piasek i po tygodniu okaże się, że nie stoi w dołku, tylko na górce....
UsuńA jak nie zauważy i się ześliźnie!
UsuńChyba nie będzie tak źle, najwyżej za głupie pomysły mi się oberwie...
UsuńNudzi Ci sie, Boguska?
Usuńzakradam sie juz z workiem piachu, Pantera - patrz gdziekolwiek!!
UsuńOpakowana... przygotowalas juz stroiki? Wy naprawde macie za duzo czasu, dziefczynki.
UsuńAniu, wiesz, że jak jestem bardzo zmęczona, to potrafi mi się włączyć głupawka, a to już jest początek...
UsuńNo, już będę ...
UsuńPantera - jakie stroiki???
UsuńNie wiem jak mam się zakwalifikować.
OdpowiedzUsuńPopalam od czasów studenckich, ale na tyle mało, że może w życiu całym kupiłam 10 paczek papierosów a jedną ukradłam. Czasem sobie z kimś zapalę. Ale coraz rzadziej chyba. Nie piję na imprezach ( migrena ) to i imprezowo palę raczej mało.
Z nałogów to książki i chyba ostatnimi czasy komputer.
Powodzenia, MM i Hano!
Agniecha, kradzież fajek można podciągnąć pod kleptomanię. To też nałóg.
UsuńW Poznaniu ukradłam, w nocnym na Grobli. Davidoffy białe to były. Jakie to były czasy... Wariackie.
UsuńTaki nałóg co się mu ulega raz na nie wiem ile lat, nie wiem jak się z niego wychodzi? Pewnie w trumnie.:-)
UsuńBoszszsz, w tym porzundnym Poznaniu? Wiesz, że u nas za kradzież fajek jest dożywocie? Masz szczęście...
UsuńPrzestępstwo uległo przedawnieniu.
UsuńBrawo Dziefczynki! Le, że †y Hanuś popalasz, to mnie zaskoczyłaś. Ja niestety palacz jestem, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że lubię te papierochy. No i co zrobić?
OdpowiedzUsuńRzucić, Ataner, rzucić! Pomyśl o bucikach albo o torebusiach!
UsuńWy tu o przyjemnościach a tymczasem się znalazła Kotka Ewy GD.
OdpowiedzUsuńOrko, Ewa2, co z kotką, matko, naprawdę? Co za szczęście!
UsuńDla tych co ie na fb. Kotka była u sąsiadki, która ogłoszenie przeczytała dopiero dzisiaj.
UsuńO rany! Jak to dobrze!!!!
UsuńPisałam już kiedyś, rzuciłam palenie z dnia na dzień (paliłam dużo i długo) w okolicznościach sprzyjających, szpital i operacja.Nie palę już 10 lat, chociaż długo mnie ciągnęło, zwłaszcza w okolicznościach towarzyskich. Niemal się czułam wykluczona! Powstrzymał mnie żal że zaprzepaszczę osiągnięcie i strach że będzie mi niedobrze, bo po przerwie ciążowej tak miałam. A z ciążą nie miałam problemów bo pierwszym jej objawem był wstręt do dymka.
OdpowiedzUsuńZostał mi paskudny nałóg wyjadania wieczorkiem różności, oraz gromadzenie wszelkiego rodzaju ładnych papierków i innych "przydasi" potrzebnych do kartek. No i książki, kupuję zbyt wiele, aż nie nadążam z czytaniem.
Ewa2, takie nałogi się nie liczą. To są zwykłe nałożki.
UsuńTeż chwilami kosztowne. Żebyś widziała mój zbiór papierzysk wszelkiej maści.
UsuńEwo2 ja Cie rozumiem i też juz widzę za dużo ilość przydasi i papierów w stosunku do ilości kartek jaką dzdzioę. Na szczęście w tym przypadku najlepszym ograniczeniem jest budżet 😂
UsuńHazard, cukier, zakupy roślinne - w tej kolejności. Do kasyn już nie chadzam, na grę w chińczyka mła nawet trudno namówić co tu pokerku gdybać, kupony totolotka wypełniam od bardzo wielkiego dzwonu i zawsze zbiorowo. Szczęśliwie udało mi się niczego naprawdę ważnego nie przepuścić a uwierzcie że bardzo ciężko jest się zatrzymać kiedy karta idzie, kulka wpada tam gdzie trzeba i nadzieja stoi tuż za plecami. Jeśli chodzi o cukier i zakupy roślinne - totalna porażka. Niby walczę ale co tu dużo ćwierkać - oszukuję!
OdpowiedzUsuńO chaliera! Zapomniałam, że kupuję nałogowo rośliny! Dzięki, że mi przypomniałaś, Tabaazo.
UsuńTak, to siedzi w głowie, potwierdzam. Udało mi się rzucić palenie, kiedy zdecydowałam, że sama chcę, żadne tam plastry, e-papierosy i inne podpórki.
OdpowiedzUsuńHyhy, dobre o tej młodzieży. Jakiś czas temu stałam na przystanku i słyszałam rozmowę dwóch wyrostków:
- ale podlewasz ją?
- tak, codziennie.
- i na parapecie stoi?
- tak, ale w południe zdejmuję
- a jakieś odżywki czy nawozy?
I wtedy sobie pomyślałam, jaka to dzisiejsza młodzież dobra jest, że tak się wzrusza roślinnością w postaci pelargonii na parapecie. Dopiero po dlugim czasie mnie olśniło, że oni o marihuanie. :D
Powiodzenia w walce z nałogiem!!!
Ale tam, Czajko droga, a może takiemu chłopcu się rozszerzy na inne rośliny? Trzeba gdzieś zaczynać przecież.
UsuńCzajko, o mało się nie posikałam! Pelargonie!!!
UsuńJa tysz, hrehrehrhere pelargonie... Hana - a my tam wiemy, czy przypadkiem z takiej pelargonii nie daloby sie zrobic jakiegos smakowitego skreta??
UsuńOpakowana, peralgoniowe listki rozciera się i wącha........ tak że ten...... ale ciiiiii.....
UsuńRabarbara
i co potem?
UsuńTaba, w pokera rżnęłaś, naprawdę? W zadymionej sali, z papierosem w kąciku ust pąkowia i podwiniętymi rękawami bluzki? I ze szklaneczką łyski w drugiej ręce?
OdpowiedzUsuńA na przeciwko siedziała Joanna Chmielewska?
UsuńJaka zadymiona sala, jaki papiros i jaki łyskacz? Taki obabrazek to domowy pokerek wśród przyjaciół, luziczek. Przy stole ludzie nie palą, koncentracja jakby pojazd marsjański z centrum lotów kontrolowali, znałam faceta którego wypraszano od stołów bo przestawał z emocji oddychać i odpływał ( usiłował sprawę załatwiać kasą, nic to nie dawało - straszna żenada ). To jest naprawdę paskudny nałóg, otrzymałam go w pakieciku genów - praprapradziadek przerżnął w karty majątek, bracia mojej Babci Wiktorii ostro grali. Szczęśliwie nie gram bo poszłam śladem przodków - oni jedne nałogi zastępowali innymi.;-)
UsuńJa na studiach rznelam w pokera nalogowo, przegralam sporo. Do niedawna gralam w brydza, coz choroba mojego partnera brydzowego zmusila nas to zaprzestania. Nasza brydzowa czworka trwala dzielnie przeszlo 40 lat... oczywiscie gralismy tez na pieniadze.
UsuńTaa... Agniecha i jeszcze Wielki Szu. ;- Ludzie sobie wyrabiajo bardzo nieprawdziwy obraz dzięki literaturze i filmom. Jakby zobaczyli te zgrozę w realu, wyjazd na stację benzynową coby napełnić bak - powrót po tygodniu bez samochodu, rodziny które się dowiadują od obcych ludzi że właśnie przestały mieszkać w swoim domu, pieniądze przeznaczone na leczenie dzieci przetracone w dwie godziny ( tatuś usiłował pożyczyć forsę od krupiera - rzecz jasna na odkucie a nie na dzieci ). To jakoś nie ma nic wspólnego z panią Chmielewską, paskudztwo jak ciężkie ćpanie czy popijanie denaturatu.
UsuńPodsumuję więc dla samej siebie - nałóg pozbawia człowieka godności.
UsuńMagda, Taba, hazardowe granie w karciochy i tak budzi moje emocje, bo zupełnie nie potrafię w karty grać, nawet w jakieś głupoty. Podejmowałam próby szkolenia się w tym zakresie, ale nudzi mnie to juz na wstępie. Może gdybym grała o grubą kasę, to by mnie nie nudziło:)
UsuńNo bo pozbawia, Agniecha, godności onej. Każdy nałóg, jakby na sprawę nie patrzeć.
UsuńA, ja sobie odkładalam równowartość paczki (paczkę wypalałam dziennie) i na koniec tygodnia leciałam z utargiem do księgarni. Taka nagroda za wytrwałość. :)
OdpowiedzUsuńO to, to, Czajko! Motywacja!
OdpowiedzUsuńNo i teraz żałuję, że nie mam nałogu, nie mam co rzucać i zbierać sobie na nagrody ..... ;(
UsuńAlbo bucików kupować co miesiąc.....
Rabarbara
Jakbyś kupowała buty co miesiąc, to może to też był nałóg?
UsuńRabarbara - masz nalog - grzebanie w glebie.
UsuńTo nie jest nałóg, to jest upodobanie :)).
UsuńRabarbara
Rabarbara - od rzemyczka do koniczka ;))
UsuńAgniecha, jakbym kupowała buty co miesiąc, to na bank nałóg, bo nawet nie mam gdzie i kiedy w nich chodzić. Poza kaloszami, trampkami i walonkami ;))). To ciekawe swoją drogą - nagroda może stać się nałogiem na skutek rzucania nałogu ;).
UsuńRabarbara
Bardzo nie chcę palić, popalam od liceum, i tak do 13 lat temu mogłam powiedzieć, że paliłam i nie paliłam. Jak były to paliłam, jak nie było, nie kupiłam to nie paliłam. Wydawało mi się, że nigdy fajczenie nie skończy się nałogiem. Trafiłam do stresującej huty, wkurw każdego dnia, ale jeszcze się trzymałam, bo w pracy nie paliłam, a potem jakoś tak poszło...bo a to, życie dało w dupę,a to na Mazurach fajnie rano z kawką i fajką posiedzieć...teraz znowu stresy mnie zjadają, to palę, a nie powinnam ( ciśnienie). Myślę, że mogłabym nie palić, bo w domu śmierdzi, jak w kurnej chacie...Wu kopci, a to moja wina, bo to ja go 34 lata temu poczęstowałam.Rzucaliśmy już wiele razy, udawało się tydzień, dwa, potem jakiś stres i znowu. Tylko, że ja, jak mi zabraknie to nie polecę w nocy na stację benzynową, a WU poleci...to nie wiem, jestem tym nałogowcem, czy nie? Obiecuję, że rzuce, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuńMasza, na rzucenie nie ma dobrego momentu albo raczej każdy jest dobry, a jakaś wymówka zawsze się znajdzie, nie mówiąc o stresie. Mam nadzieję, że wytrwam, bo chcę.
UsuńI tego Ci życzę, bo fajki to samo zuo!! Wiem, że to wymówka :(
UsuńMoje palenie to chyba trudno nazwać nałogiem. Zaczęłam co prawda tak kole 19-stki, ale nigdy nie paliłam dużo, najwięcej na imprezach i w towarzystwie, na codzień to kilka papierosów dziennie. Ostatniego wypaliłam u bratowej jak poszłam powiedzieć jej,że na moim wyniku histopatologicznym napisane jest nowotwór, to było w 2002 roku.
OdpowiedzUsuńCo do nałogów, to słodyczy nie jadłam do 40-tki prawie w ogóle, teraz lubię od czasu do czasu zjeść jakieś dobre słodkie conieco ;) Zimą bardziej ciągnie mnie do słodyczy.
Kawy nie nauczyłam się pić, alkoholu pijałam i pijam bardzo mało.
I tak dochodzę do wniosku, że jedyny mój nałóg to...robienie zdjęć hehehehehe
Jak mi coś podpasującego wpadnie w obiektyw to cykam kompulsywnie. Potrafię wrócić z dwu godzinnego spaceru z 1000 (słownie tysiącem) zdjęć :)
Marija, drugi Twój nałóg to robienie czegoś z niczego!
UsuńTrzymam kciuki za Wasz odwyk!
OdpowiedzUsuńJa jestem beznałogowa. No nuda i flaki z olejem. Chyba, że przeprowadzki można zaliczyć do nałogów i czytanie nałogowe.
Papierosów nie paliłam nigdy. Nie lubię dymu nikotynowego, w moim domu nikt nie palił.
Nałogowo hodujesz owce? :-)))
UsuńDzięki Izydoru, trzymanie kciuków nie zawadzi. Jak to, bez nałogów? Może chociaż robisz coś kompulsywnie? Np. zakupy?
UsuńJeśli chodzi o inne nałogi to nie mam, słodycze jem, ale nie pochłaniam, teraz trochę więcej niż kiedyś, ale bez przesady, kawę piłam, a teraz fusiastą rzadko, rano rozpuszczalną z dużym mlekiem. Nie brakuje mi. Alkohol...na imprezach, czasem z Wu wieczorkiem wino, kiedyś łyski, szczególnie na Mazurach. Teraz jeśli już to kieliszeczek, dwa białego (ciśnienie). Mimo wszystko, tak myślę, najtrudniej zrezygnować z fajek.Okresowo mam nałogi zbieractwa, teraz szkiełka, ale zaczynam już stygnąć)
OdpowiedzUsuńMasza, wytrzymaj ze szkiełkami chociaż do przyjazdu tego wazonu co wiesz!
UsuńWiem:) To mi uzmysłowiło, że chyba przesadzam troszku...
UsuńNie zarzucam całkiem, ale się już nie rzucam, jak małpa na banany (przepraszam małpę). Muszę mieć gdzie mieszkać :)
Maszka, cisnienie przez fajki, niech to Cie zmotywuje do rzucenia, mnie zmotywowalo.No a za kilka paczek fajek jakies szkiełko...zawszecto pasja a nie nałog.
Usuńrzuciłam papierosy po 25 latach i przytyłam 35 kg. Teraz zrzucam ale nałóg jedzenia jest gorszy. Nie jem dużo ale musi byc smaczne czyli cola,majonezy,smażone, frytki i chipsy:) Strasznie mi tego brak na diecie i z powrotem do tego wrócę gdy uda mi sie schudnąć...
OdpowiedzUsuńOmatko, Aga, 35 kilo? I narobiłaś mi ochoty na colę! I na frytki!!!
UsuńKury Szanowne i Szanowane; przeczytałam wszystko i doszłam do wniosku, że Kury w Kurniku święte są. Boziczku - ewentualnie któraś tam popala, któraś jakiś lekki hazardzik, ale właściwie to przeszłość jest, większość przyznaje się do nałogu czytelnictwa, bo to fajny i raczej niegodny potępienia nałóg, troszkę uzależnień od słodyczy i to by było na tyle. Na tym tle wydaję się sobie złem wcielonym. Bo tak: nie dość, że wróciłam do ze wszech miar godnego potępienia nałogu nikotynowego, to i winko lubię bardzo, może nawet za (bardzo), słodycze odpuszczam w miarę łatwo,ale za to inne rzeczy jeść lubię bardzo, zwłaszcza wieczorem, kiedy normalny człowiek już nie je. A raz w życiu (we Francji, u nas jeszcze wtedy nie było) byłam w kasynie i jak się dorwałam do jednorękiego bandyty, to musieli mnie prawie siłą odciągać. Po tym doświadczeniu juz wiem, że hazard w każdej postaci również jest dla mnie niebezpieczny. No i jeszcze jestem uzależniona od więzi z ludźmi. Nie potrafię żyć bez poczucia że jestem dla kogoś ważna, a ten ktoś dla mnie. A najlepiej, żeby to nie była tylko jedna osoba. Chyba mogłabym jeszcze tak dalej ciągnąć, ale w tak dobrym towarzystwie to trochę mi głupio...
OdpowiedzUsuńNo weź. Ja wiem, że mam "osobowość lekko skłonną do uzależnień" i bardzo się pilnuję. Los i migrena mnię ustrzegli przed alkoholizmem, który przy innych konfiguracjach gwiazd mógłby się bardziej u mnie rozwinąć bo przyznam, że w pewnym okresie życia, życie swe znałam z opowieści tych, którym film się urwał później albo nie mieli tego daru.
UsuńAgniecha; pięknie to określiłaś; ..."życie swe...". tez parę razy w życiu, w średniej młodości, doznałam tego "daru"
UsuńAle może przy Waszej pomocy przynajmniej jeden z moich nałogów uda mi sie zwalczyć. Bardzo Wam dziękuję za wsparcie. Nie dość, że święte jesteście, to jeszcze kochane.
OdpowiedzUsuńWspieramy Cię z całej siły!
UsuńMarto, jakie święte, ja się się przyznaję do nałogu zżerania słodyczy, czytania namiętnego. Część z nas jest nałogowymi fankami kotów, część fankami piesów, a jeszcze inne wszystkiego co, żyjące...miałam jeszcze jeden nałóg - lakiery do paznokci i naklejki na paznokcie. Z lakierów, to mam tylko teraz jeden kolor ulubiony, a naklejki czekają na natchnienie.
UsuńJa też czytam, ale za to bez zrozumienia.
UsuńWiesz Rucianko, ten nałóg jest dość powszechny
UsuńAle jak się czyta bez zrozumienia, to ten nałóg jest mniej szkodliwy ;)
UsuńRucianko; to zależy co się czyta
UsuńMatkokochanajedyna. No normalnie szczęka mi opadła. W życiu nie posądziłabym Was Hana i MartaMarta, że Wy palicie. Poczytam wszystko za chwilę, bo idę do obowiązków zbjurkowych, ale wrócę tu, wrócę!
OdpowiedzUsuńBezowa, mamy jeszcze parę asów w rękawie, hrehrehre!
UsuńNo, Hana, moje kolejne asy to na ten przykład natrętne kupowanie butków i torebusi, przymus zmian w mieszkaniu...
UsuńMarta, to się nie liczy. 400 par bucików i tyleż torebuś, to i owszem, a to Ci (nam) nie grozi. Przymus zmian w mieszkaniu mam większy!
UsuńTrzymam kciuki za wszystkie,które rzucają papierosy.Paliłam bo lubiłam- jak miałam palić byle jak, w biegu, ukradkiem, to nie paliłam wcale.Ale jak przyszłam do domku, rozebrałam się, zrobiłam coś do picia i wtedy papieros mi smakował. Rzucałam kilka razy, ostatni przed dziesięcioma laty. Trzymam się, choć nadal lubię iść na dymka z koleżankami palącymi- integracja :)
OdpowiedzUsuńBDB, ale idziesz z koleżankami i palisz, czy tylko wąchasz?
OdpowiedzUsuńPalę "na gapę" :))) tylko pośrednio. Wiem,że gdybym zaczęła, to pooooszłooooo!
UsuńCo Ty Hana - na moje to idzie i pali i niezadługo będzie potrzebowała wsparcia w rzucaniu.
OdpowiedzUsuńChodź na fb, będziemy wspierać w Rzonach.
UsuńJa się boję alkoholizmu, kobiety szybciej wpadają i nie przeszkadza im pić w samotności. To bardzo kuszące tak sobie strzelić na poprawę humoru. Uzmysłowiłam sobie to sobie na działce, tam jest taki obyczaj, że każdego dnia, ktoś, coś...od rana. No nie napijesz się? Kieliszeczek, piwko, drineczek? Potem posadzisz te krzaki, pójdziesz na spacer, co ty emerytka jesteś? Coraz trudniej odmówić, bo przecież to tylko kieliszek. Zdałam sobie sprawę, że tak być nie może. Nie chcę być dla nikogo alibi w piciu i napiję się tylko wtedy, kiedy sama będę miała ochotę.
OdpowiedzUsuńTo terror jest. Pogoń i już. Mopkiem poszczuj. Albo powiedź, że się zaszyłaś. ;)
UsuńMasza, tak niby sie sądzi, że kobiety łatwiej w alkoholizm wpadają, choć nie wiem czy sa jakieś wiarygodne badania w tym temacie. Ale prawdą jest, już pomijając skłonności kobiece, że bywają sytuacje kiedy ludzie szukają usprawiedliwienia dla swojego picia wciągając w nie innych. wtedy mogą sobie powiedzieć, że byli tylko grzeczni i dali sie napić innym. A sami, cóż, nie mogli nie pić w tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńMM, to dokładnie jest ta sytuacja. Konsekwencją jest ochłodzenie stosunków, co, jak się okazuje mi/nam nie przeszkadza, wręcz odwrotnie. Mamy więcej czasu, fajne wieczory bez jazgotu i bełkotu, rozmów o niczym, a ja już nie mam wyrzutów sumienia, że nie mam czym poczęstować. Bo to przecież głupie jest, żeby o 10 rano z przymusu rewanżu, proponować kielonka no nie? Rucianka, nie będę udawać, po prostu mówię, że nie mam ochoty i poproszę wodę jeśli już. Kiedyś tak nie było, alkohol był na grillu, ognisku, od jakiegoś czasu wszystko się wokół niego kręciło, każdy dzień, a ja tam jestem w każdy weekend. I ten przymus (mentalny), że na weekend trzeba kupić ze 20 piw, winko, łyskacza, bo zawsze ktoś wpadnie, a każdy, co innego preferuje. Koniec i basta.Jeśli już to wieczorem, na tarasie, owszem po kieliszku, ale bez bełkotów. Wiecie, jak mi było trudno to zmienić? Taka ze mnie rura!
UsuńMasza; gratuluję, myślę że rzeczywiście nie było to łatwe.
UsuńWiecie co, to jest okropne u nas, że z powodu gorzały może człeka dotknąć ostracyzm towarzyski. Nie wiem, czy jeszcze gdzieś na świecie tak może się zdarzyć. Może w Rosji?
UsuńEtam, ja się nie czuję dotknięta, raczej sama spierniczam.
UsuńNie palę 2 lata i podobnie jak BDB wychodzę czasem z palaczami powąchać ;), tyle że nie w pracy a na imprezkach towarzyskich, a szczególnie przy alkoholu.
OdpowiedzUsuńMariolko; myślisz, że BDB tylko wącha?
OdpowiedzUsuńPewnie. Wącha, ale nie wdycha. ;)
UsuńRucianko, a czy Tobie możemy już gratulować...
UsuńBoguśka; czego mamy (możemy) ewentualnie gratulować Ruciance?
UsuńJa wącham :) nooo, czasem się machnę jak już kilka kolejek przeleci hrehrehre!
Usuńczekam na odpowiedź Rucianki, ale Ona tajemnicza...
Usuńnie doczekam się - RUCIANKO, CZY RZUCIŁAŚ PALENIE????
UsuńPotwierdzam- tylko wącham ! Tylko jeden raz było blisko, ale mi nie dali ...:)a rano nie chciałam :)))
UsuńTo dobrze BDB. Nie złam się bo poleci, zwłaszcza w Twojej sytuacji. Mówię na podstawie własnego doświadczenia.
UsuńTak, chyba ze 30 lat temu. Rzuciłam także alkohol, mięso, kawę, coca colę i w tej chwili nie pamiętam co więcej. Nie znoszę uzależnień i przymusu, więc łatwo mi to przychodzi. Wydawało mi się, że wiecie, nie chciałam nikogo zanudzać powtarzając średnio ciekawe historie :)
UsuńRucianko, niby się wie, ale powtórzyć dużymi literami nie zaszkodzi. Poza tym raz się rzuca, a raz się łapie, co nie?
UsuńRucianko; o kawie ostatnio czytałam, że zdrowa jest bardzo, a nawet leczniczo działa.
UsuńOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO; Rucianko, towarzyszko niedoli!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNooo, dziewczyny - kciuki trzymam bardzo mocno. Jakies momenta slabosci - to pisac na ten tychmiast! wspierac bedziemy od razu.
OdpowiedzUsuńJa tez palilam, okropnie malo, ale palilam. No i z nagla okazalo sie, ze mam cisnienei 220/125 i...ze strachu przestalam. z dnia na dzien. jakies 25 lat temu. nigdy mnie nawet raz nie pociagnelo do zapalenia. nawet na poczatku. od dluzszego czasu nie dosc, ze dym mi smierdzi, to jeszcze niezle poddusza, wiec jak przechodze kolo klatek dla palaczy, to nie oddycham, bo sie boje.
co do nalogow innych, to alkoholizm mi nie grozi, hazard wiem, ze wciaga od pierwszego kopa, wiec nie probuje nawet. Nielegalnego skreta ani niczego innego nie uzylam nawet raz, nigdy mnie nie ciagnelo. ze strachu, ze nie mialabym kontroli nad soba miedzy innymi. Nalogi zbieractwa przychodza i odchodza...buty nadal kupuje, choc sie ograniczam, majtek juz dawno nie kupilam, wloczki tez nie ani materialow zadnych. a cokolwiek granatowego zostalo mi jako nalog. ale jest on niezwykle ogolny, co nie? bo nie precyzuje CO granatowego. kiedys duzo rzeczy zbieralam, a to naparstki, a to piora wieczne....ooo - tu jest nalog jeszcze zyjacy troche, ale slabowitym zyciem, nie lece szukac piora wiecznego specjalnie, ale jakby mi cos w oko wpadlo, to nie licze za siebie. maszyn do szycia juz tez nie przygarniam, ksiazek papierowych bez obrazkow nie kupuje (tylko te z obrazkami), tylko na kindla. I tez sie ograniczam, bo mi Kundelek zaczyna puszczac w szwach. Butow nie mam 400 par, kiedys mialam BARDZO duzo, bo nie niszcze i dbam o buciki wszystkie i kupowalam niedrogie, nigdy o pelnej cenie poza tym. a z moimi stopami teraz to ani obcasy nie wchodza w gre, ani zadne ma pantofelki, najlepiej mi w adidasach. Jeden nalog, ktory jeszcze jest to wszelakiej masci koszyki, pudelka (mialam kiedys ulubione pudelka od butow, jak bum cyk cyk), puszeczki itepe. ale, ku memu przerazeniu, sporo z nich stoi...puste.
Zapomnialam napisac o ladnych notesach i zeszytach....ale znam takie, co maja wiecej niz ja....
UsuńHrehre, jakby ktoś wybiórczo o wąchaniu poczytał, to ja nie wiem, czy nie zamkliby Kurnika?
OdpowiedzUsuńja, jak jestem w roznych miejscach tu lokalnych badz w Amsterdamie, to wacham....raz z Coreczka mieszkalysmy w hotelu w Amsterdamie, ktory zaczynal sie na 1. pietrze. na parterze byla "kawiarnia" i pub....nawachalysmy sie za wszystkie czasy...komary chyba tez lubily wachac, bo nam sie na pokoje pchali!
UsuńE, nieee, Opakowana, nie masz kwalifikacji nałogowca. W zbieractwie Ci dorównuję, chociaż ostatnio jakbym przystopowała. Sama sobie się dziwię. To chyba dlatego, że nie wiem do końca co mi się zmieści w willi Curiosa.
UsuńOpakowana; dzięki za gotowość wspierania. Nałogi zbieractwa to raczej mało szkodliwe nałogi, chyba że się zbiera impresjonistów na przykład, nie będąc Onasisem. Bo ja bym tam ich chętnie zbierała.
OdpowiedzUsuńImpresjonistów, znaczy bym zbierała, nie Onasisów.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam onanistów.....chyba już powinnam iść spać....
UsuńRabarbara
Marta, jednego Onassisa można by zebrać przecież!?
UsuńNo co TY, to się ciekawie kojarzy...:)))
UsuńHana; no może jednego (Onasisa), ale pod warunkiem że na pół. Cały byłby zbyt fatygujący.
UsuńZawsze jest mozliwe, ze jakis Onassis jest/byl onanista. No wlasnie - Rabarbara - dlaczego Ty jeszcze nie w szlafmycy?
UsuńRabarbara, a na co komu onaniści? Poza nimi samymi?
OdpowiedzUsuńRabarbaro; uruchomiłas moją wyobraźnię - zastanawiam sie co by z takim zbiorem onanistów mozna zrobić. Gdzie ich eksponować?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki w wytrwaniu i rzucaniu. Mnie zaczęły papierosy śmierdzieć dopiero po 5 latach niepalenia, wcześniej dym mi nie przeszkadzał.Napisała Opakowana o pudełkach i też mi się zdarza kupić ładne, chociaż wcale nie jest potrzebne.
OdpowiedzUsuńCzy ja już pisałam, że jestem uzależniona od Kurnika?
Hano, zaraz wybieg będzie zapchany doszczętnie. Już dochodzi do 200, w tak krótkim czasie...
OdpowiedzUsuń