Jestem wierną podczytywaczką wielu Kur, odzywam się rzadko, ale to
dlatego, że nie bardzo lubię pisać, tylko czytać właśnie. I chodzę tak od
bloga do bloga, tu się uśmieję, tu uronię łzę, a tam zjeży mi się pióro
na głowie. I skoro tak podczytuję i korzystam na całego i to jeszcze po
cichaczu, to pomyślałam, że się trochę podzielę i stąd ta historia.
I jeszcze jedno, ja to ta Anka (z komentarza pod postem "Poranne rytuały") od sikającego Kacpercia, co to wymuszał
swego czasu rytualną pobudkę o 4:00 rano. A poniżej opisany jasnowidz to
właśnie Kacpercio.
Ośmielona i zainspirowana opowieścią Riannon sprzed kilku wpisów,
postanowiłam podzielić się z Kurami opowieścią prawdziwą i dziwną. Jest
to opowieść z tych metafizycznych, w moim rozumieniu nie do ogarnięcia,
ale jak najbardziej do rozdziobania na czynniki pierwsze i do
ewentualnego wyjaśnienia przez grono zacnych Kur. Ja do dziś nie
rozumiem co się tyle lat temu wydarzyło i nie potrafię wyjaśnić co
widział mój Pies.Historia zaczęła się jakieś 11 lat temu, kiedy to z mężem kupiliśmy stary dom. Dom ten był naszym marzeniem, właśnie taki stary, w starej dzielnicy obrośniętej starymi drzewami. Kupiliśmy go od małżeństwa, które mieszkało tam 23 lata i wychowało w nim troje swoich dzieci. Fakt ten odnotowałam mimochodem, zadowolona, że ludzie ci mieszkali w tym domu tak długo i szczęśliwie. Pomyślałam sobie, że to dobry dom. Wprowadziliśmy się do niego już z kotką, a za niedługo adoptowaliśmy psa. Kacper był żywą energią i radością, taka mała kulka przemieszczająca się w kilku kierunkach w tym samym czasie, kończąc na ludzkich nogawkach, lub kolanach. Wszystkich witał z radością i natychmiast całe jego ciałko tańczyło w takt ogona.
Kiedy miał już kilka miesięcy i w końcu zaczął pokazywać pierwsze objawy inteligencji, nastąpiła seria wydarzeń, która do dziś dla mnie jest niewytłumaczalna.
Pewnego słonecznego dnia stałam w kuchni i zmywałam naczynia. Zlew mam na wyspie kuchennej, przed wyspą mam stół z krzesłami, za mną przejście do korytarza. Stałam wiec i zmywałam, usłyszałam słodkie człapanie rozbudzonego szczeniaka, odwróciłam głowę w stronę korytarza czekając, aż się doczłapie. Rozbudzony pies wszedł do kuchni i nagle w połowie kuchni z radością i skrętem całego ciała pognał do stołu z krzesłami. Obserwowałam całą jego drogę, widziałam jego reakcje, ale przy stole nikt nie siedział. Gdy pies dobiegł do krzesła, wyciągnął głowę i poniuchał powietrze. Następnie zdziwił się i stracił zainteresowanie.
Inne wydarzenia tego typu, to gdy pies przywitał się radośnie z drzewem lub punktem na trawniku. W obu przypadkach nie było mowy o ludziach, czy innych zwierzętach, nawet tych dzikich.
Albo już jako 2-u latek i trochę, asystował mi przy składaniu prania w sypialni. Leżał na dywanie i gryzł kość, gdy nagle zerwał się i znowu radośnie witał coś po drugiej stronie łóżka.
W dwóch przypadkach nie był zbyt zadowolony z tego, co widział. Raz, może już jako 3-latek, spieszył się razem ze mną na spacer w środku dnia. Obydwoje truchtem pobiegliśmy korytarzem do drzwi. W połowie korytarza pies gwałtownie zwolnił, zjeżył się lekko, pomarszczył na pysku i wolnym krokiem podszedł w stronę drzwi. Tam wyciągnął łeb i powoli, systematycznie obwąchał przestrzeń, jakby od butów w górę. Ja nie widziałam nic, był środek dnia, spieszyłam się, skończyłam to przedstawienie wyjściem z domu. Najbardziej spektakularny przypadek miał miejsce pewnego dnia wieczorem, gdy oboje z mężem byliśmy w domu. Pies był już jak najbardziej dorosły i stateczny. Siedzieliśmy z mężem na kanapie oglądając telewizję. Obok kanapy mamy przejście do jadalni przy kuchni. Pies leżał na podłodze przed nami, zwrócony pyskiem w stronę jadalni. I nagle zaczął stękać i powarkiwać. Czoło miał cale pomarszczone, patrzył w góre, co rusz spoglądał to na nas, to na jadalnie i powarkiwał. Trwało to dosyć długo, obydwoje z mężem wstaliśmy, zajrzeliśmy do jadalni, pytaliśmy psa “co ci piesku, co tam jest? Przecież tam nic nie ma” i takie tam. A on najwyraźniej był coraz bardziej poirytowany. Wyglądało to tak, jakby nam mówił “coś nam wlazło do domu a wy nic nie robicie?!!”. Przedstawienie się skończyło, gdy w końcu wpadłam do jadalni i machając rękami pogoniłam to coś.
Dla wyjaśnienia całej sytuacji - ani ja, ani mój mąż nigdy niczego podejrzanego nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy. Nasz pies wydaje się być całkiem normalnym psem. Od lat nie daje nam znać, że “coś” widzi, wiec myślę, że albo już nie widzi, albo się przyzwyczaił i nie reaguje.
Ale mnie nadal męczy pytanie, co przez te kilka lat widział mój pies? Czy ktoś ma jakieś pomysły? Jakieś podobne zdarzenia?
Ach, i kotka również nigdy nic podejrzanego nie widziała, albo się tylko wypiera bo nie chce wyjść na wariatkę ;)
Piękny Kacpercio - jasnowidz |
Pozdrawiam serdecznie, Anka
hop! pierwsza na grzędę :)
OdpowiedzUsuńDruga :)
OdpowiedzUsuńTo ja też wyznam, czego bałam się w dzieciństwie- lodowca... W sensie, że przyjdzie lodowiec i wszystko skuje lodem :) Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale pamiętam, że chodziłam za mały lasek i wypatrywałam złowieszczej góry lodu na horyzoncie :)))
OdpowiedzUsuńTo dość oryginalne lęki miałaś, nie można powiedzieć. Ciekawe czy to z jakiejś literatury?
UsuńA ja się bałam lampy do opalania zabitych świniaków - kto mieszka lub mieszkał na wsi, ten wie co to.... okropny wydaje to odgłos. I jednego starego traktora się bałam. Duchów nie, nigdy.
OdpowiedzUsuńA wczoraj śmiałam się w głos - z ortalionu...:)
A ja wilkołaka i Fantomasa - w latach 70. dzieci oglądały takie bajeczki ;)
OdpowiedzUsuńLidka, toż Fantomas to fajny był! Śmich!
UsuńTeraz to śmich, ale dla kilkulatki nie był :((
UsuńFajny był.
UsuńPod schodami w moim domu rodzinnym COŚ mieszkało. Bałam się okrutnie, że mnie chwyci za nogę znienacka i wciągnie ( stopnie były otwarte, nie zabudowane. )
OdpowiedzUsuńAgniecha, ale co, złapał w końcu?
UsuńNiee, chyba sobie poszedł.
UsuńTwoja noga musiała być mało atrakcyjna.
UsuńUważałam w tamtych odległych czasach, że nogi mam przeokropnie grube, zwłaszcza w kostkach. Być może, duch spod schodów podzielał moje zdanie.
UsuńNie inaczej...
UsuńA może podziwiał te nogi, które wydawały się tylko grube przecież:)
UsuńPoza tym, on chyba uciekł, bo po błaganiach wielkich rodzice kupili wtedy psa, i tenże pies właśnie tam, pod schodami, miał swoje legowisko.
UsuńAniuM, ja też! Wyobraziłam sobie tego ducha ciotki w ortalionie:)))
OdpowiedzUsuńJako dziecko wsi nasłuchałam się tych opowieści. Np. o starej Nawrotce, która za życia była wiedźmowata, a po śmierci straszyła ponoć za lipą. Wracając ze wsi do domu, musiałam przejść aleją lipową - piękną zresztą. Innej drogi do domu nie było. Za jedną z tych lip zasadzała się stara Nawrotka. Oesssu, jak ja się bałam! Zwłaszcza, jeśli we wsi zastał mnie wieczór i musiałam po ciemku iść do domu.. To był rekord wszechświata w biegu na 100m, w dodatku odwagi dodawałam sobie głośnym śpiewem:))) Widocznie Nawrotka była pod wrażeniem, bo nigdy mi się nie objawiła.
Może się bała.
UsuńPewnie, że miała pietra!
UsuńHana, mam w zanadrzu podobna historie, w Andach w mojej wioseczce mieszkala tez moja kolezanka, jakies 300m w dol z gorki...kiedys zasiedzialam sie u niej i o dziesiatej wieczor zdecydowalam sie wrocic do domu, 300m w gore i jedyna mozliwa drozka wsrod gestych sosen...kolezanka chciala mnie podwiezc samochodem ale ja jej powiedzialam, ze chce sie przejsc w celach sportowych....wiec wyruszylam szybkim krokiem a wrecz biegiem, w najciemniejszym miejscu nagle wpadlam calym moim cialem na cos co bylo innym cialem a nawert dwoma cialami...nic nie widzialam, ale z przerazenia zdolalam w bardzo kulturalny sposob powiedziec przepraszam i pognalam dalej i to byl na pewno rekord swiatowy w biegu pod gorke. Do dzisiaj nie wiem na kogo wpadlam, mysle, ze byla to jakas para zakochanych, ktorej ta ciemnosc byla na reke... wtenczas jeszcze mieszkalam sama w Andach, moj maz pracowal w Caracas..
UsuńAniaM., Agniecha, takiej wersji nie brałam pod uwagę:))) Aż do dzisiaj.
UsuńGrażyna, pewnie do dzisiaj mają traumę!
UsuńW Twoich Andach to ja bałabym się lwów, tygrysów, anakondów, boów i innych pajonków! Za nic nie poszłabym po ciemku (po jasnu też nie) w andyjskie zarośla!
Ja się daję łatwo "wystraszać". Nie wiem czemu, ale cała podskakuję , serce mi kołacze a ludziska się ze mnie śmieją. W kopalni, takiej co się zwiedza turystycznie w Nowej Rudzie , straszył taki niby -skarbnik.
UsuńMy te kopalnie zwiedzaliśmy sami, znaczy nas czworo i przewodnik i tylko on miał lampę. Ciemno było, jak to pod ziemią;) I ten skarbnik, uwziął się na mnie. jak chodnik zakręcał, to wyskakiwał z boku, albo z wagonika, albo nieomal spod ziemi. Moi się śmiali, a ja czułam, że mi się to moje serce rozklekotane rozleci. I poskarżyłam się pani- właścicielce kopalni, już po wyjeździe na górę. Powiedziała, że skarbnik, lubi blondynki. Nie mam pytań. Jak ktoś dostanie zawału, to nie będzie śmieszno.
Wiesz co Kasia, ja bym się też bała... Chociaż blondynką nie jestem.
UsuńGrażyna, co cię podkusiło latać po nocy??? Biedni ci zakochani, pewnie dzieci nie mają...
Mika, a może wręcz przeciwnie? Robio na zapas, bo a nusz jakaś im się wtrąci między zupę a zakonskę?
UsuńMoże być i tak:))
UsuńNo patrz, a ja ciemności jako takiej nigdy się nie obawiałam, a nawet lubiłam i lubię do tej pory. W obejściu u nas brak oświetlenia zewnętrznego a od bramy do budynków, ho, ho, ładnych parę metrów. Ja uwielbiam chodzić po ciemku, a odwiedzający narzekają, że nic nie widać.
OdpowiedzUsuńCiemności też mi nie robio, ale boję się, że na coś się nadzieję. Na widły na ten przykład.
Usuńco do ciemnosci to ja sie boje jakichs zboczencow i wariatow, co wieczorem moga chodzic i zagladac przez okna. U mnie zaslony MUSZA byc zasloniete bardzo szczelnie. Zakladam, ze maja mniej niz 4 - 5 metrow wysokosci i - kontrasowo - lubie spac przy odslonietych zaslonach...ale na parterze to mdleje wrecz jak mam niedomkniete zaslony. Co jeszcze dziwniejsze to w kuchni, od tylca domu, nie mamy ani zaslon ani zaluzji i jakos nic...za to ja bardzo lubie gapic sie ludziom w okna, wieczorem, jak swiatlo zapalone a zaslony nie zaciagniete....
Usuńa w ciemnosciach to nigdy nie lubilam i nie lubie chodzic. Kiedys, strasznei dawno temu na Biskupinie grasowal wampir gwalciciel. No i ja pare razy musialam wracac do domu jak juz ciemno bylo i tak kolo 8 wieczorem...zdarzalo sie, ze byla mgla i nie wiedzialam, czy mam sie skradac boczkiem boczkiem czy leciec srodkiem ulicy...na wspomnienie tego to mnie az dreszcze przechodzo....nikt mnie nie gonil, ale jakos tak nie za dlugo sie paletal ten wampir po naszej ulicy i zdaje sie zakradal sie przez balkon do dalszych sasiadow....
Opakowana, ty to miałaś przeżyć bulwersujących mnóstwo! Co temat to barwne wspomnienia, weźże ty pisz memuary jakieś!!!
Usuńale ja naprawde na zawolanie nie umiem pisac. ani memuara ani niczego....
UsuńOpakowana, to pisz normalnie, na niezawołanie. A propos - znalazłaś listy Hasiora?
UsuńNo właśnie, znalazłaś?
UsuńTo ja myślę tak: zrób sobie pamiętnik w Wordzie czy tam czymś innym, i jak będziesz opisywać jakieś wspomnienia u nas, to sobie kopiuj i wklejaj tam. Potem możesz posegregować chronologicznie i memuary gotowe. Voila!
Opakowana i Hasior... Myślałam dziś o tym, jakim ciekawym człowiekiem jest Opakowana. Ile ona tych historii ma jeszcze w zanadrzu? Opakowana, pisz, tak jak piszesz. Spontanicznie!
UsuńWłaśnie! Opakowana, rób tak jak Mika radzi! Ja ciągle czekam na nigeryjskie wspomnienia.
UsuńOpakowana padua chyba. Albo za oknem ktoś stojał, a ona zapomniała zasłonić.
UsuńMoże poszła pogonić ktosia:)
Usuńa dzie tam, zaslonione dokladnie...zasnelam po prostu, z nosem w klawiaturze, hrehrehre
Usuńo Hasiorze zapomnialam, ale tych fotosow to tylko kilkoro bylo w sumie. Jutro poszukam w takim jednym pudelku i w takim ogromnym zeszycie , co to do niego wklejajam roznosci. m.in. wiersz dla mnie napisan!
moge wklejac, ale czy bede pamitala zeby wklejac? hrehrerher
co do Nigerii to jest tego sporo, choc juz tak dawno... na zaostrzenie apetytu Kalipso - w Lagos najpierw mieszkalismy na 1. pietrze sluzbowego domu goscinnego. Nikt do nas nie chcial przychodzic, bo nie mielismy ogrodu z basenem...u sasiadow przewijaly sie tuziny ludzi i dzieci. a my w mieszkaniu z balkonami. I z kratami w oknach. ale na dole, na podjezdzie byl stol do pingponga. ktoren wymagal drobnego remontu. Z firmy, gdzie slubny pracowal (Longman) mieli przyslac speca od malowania stolu pingpongowego. Radosc nastala, bo moze rozrywka bedzie odremontowana. Czekalismy, czekalismy, czekalismy...dzwonek do bramy. Dwoch tzw wyrostkow z...rowerem. DLUGO przekonywalam, ze dwuczesciowy stol pingpongowy i rower raczej do siebie nie pasuja....ale na mnei patrzyli...jak na jakas glupia babe, przekomarzalismy sie dlugo, w koncu dalam za wygrana, przyciagnelam sobie wygodny fotel pod okno i przesiedzialam pol godziny patrzac jak wyrostki ida ze stolem w dwoch czesciach i rowerem. ciagle im cos z rak lecialo...hrehrehrherher mam gdzies zdjecie domu, stolu i chyba widoku na ogrod sasiadow (z basenem...). Poza tym w Nigerii ogorki i kapusta kisily sie na drugi dzien.
Dla mnie to czysta egzotyka! Najczystsza! :)
UsuńNigeria... A Ty tam tyle lat...
Usuńnie bylam dlugo, Kalipso, naprawde, raptem niecale 3 lata. Dluzyly sie nieco....
UsuńKazdy, co mieszkal w normalnym domu mial:
-okna (i czesto drzwi) z wbudowanymi kratami
- stroza nocnego, ktory spal cala noc niedaleko drzwi....
Stroze nocni wlasciwie zawsze byli (i pewnie dalej sa) Fulani albo Hausa.
W sumie wiecej z nimi mialam do czynienia jak wyprowadzilismy sie z Lagos do Zarii, na polnocy kraju. To w ogole okolice i Hausa i Fulani (to sa narody (?), plemiona zblizone i geograficznie i religijnie i w ogole). Tam bylo chlodniej i suszej niz w Lagos. Mozna bylo chodzic na spacerki. Mozna bylo siedziec w ogrodku (wreszcie mielismy ogrod, ale bez basenu). I pamietam pierwszy raz, jak szlam...I w moim kierunku szedl facet tamtejszy. I bardzo glosno rozmawial ze soba krotkimi zdaniami badz frazami. Uklonil sie ladnie, ja sie odklonilam a on dalej gadal, coraz glosniej. POTEM sie okazalo, ze on sie jeszcze wital z innym gostkiem, z ktorym sie minal jakies 5 minut temu i tamten majaczyl na horyzoncie. Tamten tez sie darl jakby do sibie...Potem zobaczylam, ze oni sie nie zatrzymuja, zeby sie pozdrowic, tylko ida dalej, nie odwaracaja sie a dalej sie pozdrawiaja - wszystko dobrze? dobrze. a u Ciebie? tez. jak noc minela. dobrze. Tobie? tez. jak rodzina? Dobrze. Sppokoj? Spokoj. a u Ciebie? tez. Jak ojciec? Dobrze. jak zona? Zdrowa. Twoja? Zdrowa. Tesciowa? Dobrze. Twoja? Dobrze. Spokoj z dziecmi? Spokoj. Twoje? Dobrze.
I to tak szlo...kto by wytrzymal tak stac i pytac??? Ja sie tego troche nauczylam i okropnie im sie podobalo, ze tez szlam i krzyczalam pytania i odpowiedzi.
W ogole Fulani sa bardzo ladni. Ale najprzystojniejsi (bo babom sie nie przygladalam, zreszta bym chyba nie odroznila od innych z tamtyc okolic - poln.-zach Nigeria/Niger/Mali)... sa Tuaregowie....na koniach w ostroblekitnych (nasycony blekit ) zawojach na glowach i czesciowo twarzach - nomadzi z zasady, blisko Sahara, wiec ta szmatka musi i twarz zakryc, oczy z glebia taka, ze ho ho, wysocy. Maja inne rysy niz inni mieszkancy tych okolic, sa Berberami, wiec wymienszane jest to z polnocna Afryka tez, iny kolor skory, choc dalej czarny. Ja osobiscie, na zywo, widzialam tylko kilku, ale zostawalam potem z geba szeroko otwarta , zamurowana na ament! Nigdy na piechote - tych widzialo sie z daleka, bo byli na koniach. Tak teraz zerknelam w googla z obrazkami na Tuaregow...zdjecia pokazuja tez starych prykow zupelnienie slicznych, ale tez i takich bardziej slicznych i piekne dziewczyny. Ci piekniejsi maja rysy bardziej arabskie, ci, ktorych ja wlasnemi oczyma ogladalam byli bardziej czarni, ale piekni. Dziewczyny tez sliczne widze....znowu sie rozpisalam o czyms a tu o duchach gadajo....
Opakowana, nie ujawniaj się w komentach ze wszystkim, tylko maila ślij. Tyle byłoby gotowych postów!
UsuńJedna moja znajoma z foruma francuskiego, od kilku lat w Lagosie. Tez rozne rzeczy opowiada. Najgorsze, ze jej synek zachorowal na malarie. Wyszedl z tego, ale stracha maja ciagle.
Usuńo mamuniu...Hana, myslisz, ze ja bede pamietac o wysylaniu mailem? hrehrehre
UsuńKasia - nie chce krakac, ale bakteria malarii zostaje na cale zycie we krwi...mysmy nigdy nie mieli, ale pryskalismy off'em CALI bardzo dokladnie. codziennie, slubny nie popuscil nawet miejscom miedzy palcami u nog i w tych faldkach, gdzie palce u nog wyrastaja ze stopy...do tego cala twarz, za uszami, w uszach, na powiekach; dawanie buzi na dobranoc bylo mozno trujace tez... ALE nigdy nie mielismy malarii! teraz bym do Nigerii nie pojechala - dosc szybko po naszym wyjezdzie zaczelo sie robic coraz gorzej i nie polepszalo sie w ogole.
Proboszcza i sąsiada wisielca się bałam, ale to już pisałam. Bałam się też wilka,który "siedział" w sypialni na szafie. Tak w rogu, pod sufitem. Pojawiał się, jak tylko mama zgasiła światło, żeby już spać. Bardzo realnie go widziałam.
OdpowiedzUsuńMój dziadek, znam to z opowieści mamy, widział kiedyś coś dziwnego. Przed wojną do pracy na kolei jeździł rowerem, 7 km. Wracał z II zmiany koło północy, szedł jeszcze na obchód obejścia i zaglądał na ogród. Tej nocy, było to zimą i leżał śnieg, była pełnia.Dziadek stał i patrzył na ogród, a tu nagle od sąsiadów przez ogród ogromnymi susami przegalopował siwy koń. Te susy to były takie ogromne, sus i do kolejnego sasiada. Nikt tam nie miał takiego konia. Dziś mi się wydaje, że może dziadek, po zmianie z kolegami jaką gorzałeczkę wypił i miał zwidy, ale, jako dziecko bałam się tego strasznego konia z opowieści... no a siostrę kiedyś straszył duch łańcuchami...
Mnemo z tym koniem to cuś musi być na rzeczy ;) Moja mama opowiadała ,że dziewczęciem będąc ,życie na wsi umilały spotkania towarzyskie .Latem odbywały się na świeżym powietrzu . Kiedyś w trakcie takiego spotkania ,siedzieli na ławce w mieszanym towarzystwie ,zapadł już zmrok , było gwarno . Nagle pojawił się biały koń i przemknął bezszelestnie ,napędzając wszystkim strachu . Rano sprawdzono teren ,nie było śladów kopyt .
UsuńI zdaje się, że dziadek te ślady też sprawdzał nazajutrz i nie było.
UsuńA to nie były białe myszki?
UsuńWłaśnie, takie bardziej wyrośnięte?
UsuńMyszki są prawdopodobne, bo jaki se babeczki umilały życie, dodatkowo jakimś likierkiem lub winkiem, to może to być możliwe !
UsuńW przypadku mojej mamy i jej towarzystwa ,to na pewno nie były myszki ;))
UsuńZa dziadka nie ręczę, choć poczciwy ponoć był, ja go nie pamiętam.....
UsuńMnemo - Ty mialas wilka na szafie a moj slubny - niedzwiedzia pod lozkiem...dobrze, ze albo niedziewdz poszet precz albo slubny przestal go zauwazac, bo juz widze siebie kontrolujaca co pod lozkiem co noc...
Usuńnasz Miluś swoim zachowaniem nieraz wywołuje komentarze "o, znów ducha zobaczył" ;) np leży spokojnie i nagle podskakuje jak ukłuty w dupinę i z głośnym "komentarzem" odbiega kawałek oglądając się z wyrzutem na miejsce, z którego "coś" go wykurzyło! po chwili kładzie się, ale już w innym miejscu
OdpowiedzUsuńO!O! Mopek też tak robi...
UsuńA Buki się nie bałyście? :)
OdpowiedzUsuńoj, bardzo ! :)
UsuńBałyście się! Przeokropnie.
UsuńJa nie, bo bajki to wtedy w TV jeszcze nie było. Jacek i Agatka byli i Miś z okienka, ale nie byli straszni. Pierdołowaci raczej.
UsuńJa się Buki bałam na podstawie ilustracji w książce, Mnemo.
UsuńNie znałam Buki nawet z książki, nam nie czytano bajek,czasem tylko opowiadano, poznałam dopiero, kiedy czytałam Młodemu, a Młody uwielbiał Muminki:))
UsuńDzieci się boją, do dziś, a duże już są.
UsuńJak tak czytam o Waszych strachach, to myślę sobie, że poza starą Nawrotką niewielu rzeczy się bałam. A, bałam się maminego koguta, ale całkiem realnie, bo mnie raz napadł.
UsuńHana, mnie też napadł, babciny kogut i marnie skończył:)
UsuńJa się boję kogutów, bo z różnymi miałam do czynienia. Indory też mogą nastraszyć. I kwoka, i gęsi.
UsuńKalipso, a abędź! Ten to potrafi dopiero! Kiedyś jeden napadł mojego psa, który niczego od niego nie chciał. Ale był kwik!
UsuńBuka okropna była!!! Też się jej bałam z ilustracji w książce... I gęsi się bałam, jak byłam na wsi nad morzem to mnie goniły i po łydkach szczypały... A raz, jak już dorosła byłam, to w Warszawie w Łazienkach mnie łabędź zaatakował...
Usuńnas tez abedz gonil byl...pies odwaznie podszedl do brzegu jeziorka i strasznie nawymyslal abondziom...wiekszosc sploszona odplynela a jeden wielgi taki doplynal gazem do brzegu , wylazl z wody i z sykiem zaczal leciec za nami...pies pryskal jak kun wyscigowy, ja za psem, przegonil nas ...
UsuńTo teraz będę od abędzi uciekać! Ne znałam ich z tej strony...
UsuńA spośród ptactwa przydomowego najbardziej lubiłam perliczki. Takie głupolki:) One budziły strach w mojej mamie, bo ciągle uciekały i obawiała się, że coś je zeżre.
UsuńOj, groźne mogą być, zwłaszcza kiedy mają młode.
UsuńI tak z bliska to one duże są...
UsuńŁabedzie w obronie swojego stada są bardzo grozne potrafią bijąc srzydłami poważną krzywdę zrobić :)))
UsuńPerliczki pikne som ,ale podobno bardzo delikatne :)))
ja sie gesi balam, szczypaly male dzieci brrrr
UsuńPerliczki pięknie śpiewaja i trzymaja się stada:))) Sa ładniejsze od indyków! A gęsi szczypią i syczą. Mieliśmy takiego gasiora, który lepiej pilnował podwórka niż niejeden pies:)
UsuńJakoś nie mogę sobie przypomnieć strachów młodości ,czyżbym była odważna jak lew ;)))
OdpowiedzUsuńOpowiem takie coś bardziej humorystyczne . Sypialiśmy kiedyś razem z rodzicami w dużym pokoju ,obudziłam sie w środku nocy i usłyszałam ,jakies potężne odgłosy . Zaczęłam się w nie wsłuchiwać ,a wyobraznia zaczeła pracować . Zdało mi sie ,że gdzieś tam od poczatku ulicy ,w kierunku naszego domu ciężko stopając nadchodzi olbrzym . Olbrzym nadciąga, ja wsłuchuję sie w potężny odgłos jego kroków jakiś czas i powoli zaczyna do mnie docierać ,że jest to po prostu potężne ale......chrapanie mojego tatusia ,które odbija sie echem po dużym i dosyć pustym wtedy pokoju ;)))
Marija, czasem budzi mnie jakiś głuchy odgłos i jeśli nie jest to chrapanie moje własne, albo Ogniomistrza, to jest Czajnik dobijający się do drzwi sypialni, z której uprzednio go wyprosiłam:)))
UsuńMarija - dobre z tym chrapaniem :)) Potrafi obudzić i wystraszyć każdego ;)
OdpowiedzUsuńA za Muminkami nie przepadałam, więc żadna Buka mnie nie straszyła. Kiedyś tylko, pani w bibliotece szkolnej poleciła mi książkę z baśniami pt. Orle gniazdo, albo Orle pióro - nie pamiętam. Po ich lekturze nie mogłam spać ze strachu.
Nasi przyjaciele jak byli u nas to w sklepie elektronicznym zobaczyli taki dynks na nadgarstek, co ucisza chrapanie (on chrapie jak pociag). Ucisza w tym sensie, ze jak sie chrapie to wydala ten dynks prunt elepstryczny, ktory kluje delikatnie delikwenta chrapacza. No i przyjaciel nasz sprobowal tego cuda i rzeczywiscie ten prunt budzil choc troszke, na tyle, zeby sie przewrocic na druga strone i przestac chrapac...a potem zauwazyl, ze go to cos czesto budzi....okkazalo sie, ze jego lapal prad a chrapala jego zona....hrehrherhehr
UsuńOpakowana, hrehrehrehrehrehrehrehre, pankuam!
UsuńA propos chrapania. Mój były małżonek był ulubieńcem swojej babci i często u niej nocował. Babcia miała malutkie mieszkanie i spali w jednym pokoju. Babcia strasznie chrapała. Były wtedy gwizdał na palcach (inne gwizdanie nie skutkowało). Któregoś dnia babcia do byłego mówi: wnusiu kochany, martwię się o ciebie, bo gwiżdżesz przez sen..."
UsuńDobre :)))
UsuńDDD:)
UsuńOPAKOWANA aylawiamy cię ja o Docent
Usuńczy jak się wyrażę że się w sensie zrobiłam ze śmiechu siusiu to będzie bardzo nietaktowne ?
Hana też ajlawiamy cię
UsuńDosia, czemu miałam nie jeść?? siusiu w jedzeniu nie przeszkadza :)
UsuńJuz sie popłakałam i posikałam ze śmiechu i wcale sie nie wstydze:)))) Opakowana i Hana wymiatacie caly Kurnik poczuciem humoru:))))))
Usuńajlowiu !!!!!!
Hana - cudne!!! Babcia eksa zalatwila!!! Moja Babcia tylko przez sen handlowala buraczkami....a ja kiedys jechalam autokrem na memuon. Kolo mnie siedziala normanie wygladajaca pani. Przy oknie siedziala. Podroz byla przez noc. Wszyscy byli wykonczeni, bo nikt dobrze nie spi w autokarze...i jakos tak rano mniej wiecej , choc jeszcze szarawo, pani przysnela znowu, schowana za powieszona jesioneczke, no bo juz jasnialo... w sumie wszyscy drzemali jak mogli...i nagle zza jesioneczki zaczely sie wydobywac odglosy. Takie zawodzenia, wycia i jakby artystyczne lkania, strasznie glosno. trwaly jakis czas, ludzie sie pobudzili i gapili sie na mnie!!!!! ja odczekalam dyplomatycznie az pani przestanie zawodzic (jak duch?). obudzila sie, ja delikatnie mowie, ze ona cos ten tego wokalnie. na co pani sie ucieszyla i mowi - ale mialam sen! Prezydent Kwasniewski, ze sceny wolal mnie i wolal zebym poszla do niego, na te scene. I KAZAL MI SPIEWAC, NO TO SPIEWALAM....
UsuńGryzmo - w Kurniku mamy duzy zapasik suchych gaci na zmiane...
Jak moj p. zaczyna koncert to klade mu poduszczeczke na twarz ( nie mylic z duszeniem) a on wtedy jak rybka skacze na wyrku i kaze zmniejszyc ogrzewanie, bo mu za goraco.
UsuńOpakowana, dawaj te gacie! Ogniomistrzowi też!!!
UsuńAtaner, już pękuam na amen!
UsuńBrzuch mnie rozbolał, a już miałam zlec z Czajnikiem pod pachom.:)))
UsuńOpakowana, wklejaj, wklejaj!!!
UsuńProponuje pielucho -majty, bo jeszcze troche i materac bedzie do wymiany jak nic - przynajmniej w moim lóżku.
UsuńAtaner - umarnelam, hrehrherherhhrerh, pielucho-majty jakos tak podeszlym wiekiem pachnie (hrehrehre), wole juz jakies przescieradelko plastikowe pode zwyklym....
UsuńSonic, no pacz, nareszcie znalazł się ktoś, kogo poruszyła "Zemsta po latach". Pamiętam, że bałam się potem zaglądać do wanny.
OdpowiedzUsuńKasiu, a już myślałam, że nikt tego nie obejrzał :)
Usuńa ta piłeczka spadająca ze schodów ???
Coś mi mówi piłeczka, ale co? Może widziałam kawałek i więcej nie zdzierżyłam?
UsuńHana, u nas się na to chodziło całymi klasami.
UsuńSonic, weź bo mi dreszcze po pleckach, latają.
tam straszył duch zamordowanego małego chłopczyka, który naprowadzał nowego mieszkańca na trop mordercy
UsuńChyba oglądałam scenę z ta piłeczką...
Usuńna pewno nie obejrzę...
Usuńja też nie !
Usuńja się nie bałam, ale lubiłam straszyć brata. spaliśmy w jednym pokoju, ja blizej drzwi on pod oknem. starałam sie pierwsza wkopać pod kołdrę, więc on musiał przebiec cały pokój po zgaszeniu światła.on biegł a ja wołałam buuuuu. matko jak on wiał!
OdpowiedzUsuńA ja się balam w nocy cieni na ścianach i na suficie. Przed oknami mojej sypialni rosła wielka, potężna lipa, i dwa graby. I była też niedaleko latarnia uliczna. I jak wiatr ruszał gałęziami, to na ścianach i suficie tańczyły niewyobrażalne stwory. Wielorękie, makabryczne. Po zasłonięciu zasłon było jeszcze gorzej, bo ich nie widziałam, więc nie miałam nad nimi kontroli. Ńa przykład, że nie będę widziała, ja włażą do domu. Wsadzanie głowy pod kołdrę też nie wchodziło w grę, bo przecież nie widzialabym wtedy. Oj, trudne to było ! A na filmie to się wystraszyłam - raz na Solarisie. już nie pamiętam teraz co to było, ale niespodziewanie coś się rozpadło, rozkruszyło. Aż z siostrą wrzasnęłyśmy na głos, i zbudziłyśmy rodzicw, którzy natychmiast pogonili nas do spania :) A drugi raz na Rękopisie znalezionym w Saragossie. To tu się baam od początku, do połowy gdzieś tak, więc nie skończyłam tego oglądania. Horrorw i innych straszydeł w ogóle nie oglądałam.
OdpowiedzUsuńMyśmy tak zawrzasnęli na "Szóstym zmyśle". Niezły ten film..
UsuńEwa, takich cieni, to ja do dziś nie lubię.
Mając naście lat poszłam na film Omen, matko, jak ja się bałam wracać po ciemku do domu.
Usuńja cieni tez nie lubie....
UsuńOj Kasia, ja poszłam na "Szósty zmysł" w nieświadomości, bo mi powiedzieli, że sensacja normalna... A tu masz. Oczy musiałam zamykać...
UsuńTo Cie nieladnie nabrali Mikus, bo to rzeczywiscie czystej wody horror, choc z gatunki inteligentnych . No i Bruce..
UsuńBruce wiadomo:))
UsuńBruce:)))
UsuńPodczytuję z doskoku i odpowiadam powooooli na zaległe maile. A mam tych zaległości!
OdpowiedzUsuńJa się bałam wszystkiego, duchów najbardziej. I sąsiada, co był podglądaczem. Wczesnym rankiem albo wieczorem zaglądał ludziom w okna, jak się myli albo przebierali, a może raczej myły i przebierały.
Bałam się też dalszej sąsiadki, która była chyba trochę upośledzona albo tak mocno zacofana. Fascynowały ją dziwne rzeczy, taka turpistka. Potrafiła nieboszczykom zaglądać do ust, żeby sprawdzić, czy maja protezy. Topiła kocięta. Kiedys byłam sama w domu i zamknęłam drzwi od srodka, a ona przyszła i waliła w nie, żeby otworzyć. Patrzyła w okna, jakby wiedziała, że jestem w domu. Trwało to z godzinę. Wiem, wyglada to strasznie, ale w tej wsi mieszkali też normalni ludzie:)
Po wycieczce do Oświęcimia mój strach miał już inny wymiar. To była wycieczka szkolna. Tak mną to wstrząsnęło, jak chyba nic wcześniej. Obcięte warkoczyki śniły mi się po nocach.
Takiej sąsiadki jak twoja, tobym się też bała...
UsuńOna w tej całej swojej okropności biedna była. Na szczęście jej córka jakoś wyszła na ludzi.
UsuńJak byłam mała to sobie wymyśliłam, że za ołtarzem w Starym Kościółku przy Kościeliskiej mieszkają wilki... Tak sie okropnie tych wilków bałam, że kiedyś Tato poprosił siostrę, która się opiekowała ołtarzem, żeby nas wpuściła za ołtarz i pokazała mi, że tam nic nie ma...Ciężko przerażona i wczepiona w Tatę obeszłam naokoło i puściło. Chociaż 100% pewności nie miałam, zawsze mogły się schować przed siostrą:))
OdpowiedzUsuńJa sie bałam tych wilków z "Akademii pana Kleksa";) Król wilków był najstraszniejszy! Buka nie przerażała mnie w ogóle, a ten wilk... Okropny był!
UsuńPowiem ci Kalipso, że jak byłam na tym filmie z moją cioteczną siostrzenicą i z jej mamą, to myśmy (dawno dorosłe) sie bały okropnie tych wilków, a dziecię wówczas chyba 5-letnie miało w trąbie i latało jak opętane po całym kinie, nucąc sobie radośnie melodie z filmu...
UsuńA moja srednia też się boi tych wilków, dwie pozostałe nie.
Usuńbiedne te wilki, maja przerabane...to od Kapturka taka opinia o nich czy co?
UsuńOpakowana, nie, nie od Kapturka. Bardziej od filmów historyczno-obyczajowych, co to wilki ganiały sanie z pannami i robiły jatkę. Głównie z koni, co jeszcze gorsze, niżby z panien robiły - zawsze myślałam, że te konie naprawdę są zabite. Niektóre pewnie były...
UsuńI z literatury różnej maści, jak to wilki podchodziły pod domostwa i też robiły rozpierdziuchę.
czyli Kapturek za ciosem.....ale wilk tez czlowiek....choc nie wiem czy chcialabym sie z takim spotkac w lesie....
UsuńKalipso, bo tam muzyka byla podlozona okropna, pod te wilki, pamietam, ze moje dziecko tez sie balo.
UsuńA najbardziej sie balo psa Baskervillow. Babcia, taka przytomna pozwoilia szesciolatce ogladac film, i potem mala wyla i po nocach:)
A ja się boję ciemności, nagłych, od czasu jak przeżyłam napad w Hiszpani. Przez rok brałam jakieś piguły a we własnym łóżku nie zasypiałam jak sie gdzieś światło nie paliło, mogło być malutkie. Półmrok i cienie też mnie przyprawiały o duszenie się.
OdpowiedzUsuńBacha, jaki napad??? Nic nie wiem!!!
UsuńW Huesca, na ostatnim tournee. Ale może nie będę się rozpisywać. Opowiem kiedyś.
UsuńOpowiedz! To musiała być trauma.
UsuńKoniecznie opowiedz. Wspolczuje Bacha, kiedys w bialy dzien w Gdansku zbir usilowal wyrwac mi torebke. Do dziś pamietam, a bylo to sto lat temu.
UsuńTrauma pozostaje do konca zycia.
Do tego był wstęp dwa dnie wcześniej, tzn. w Hiszpani. W każdym razie,to było hotelu. Stary budynek z łazienką lekko po przekątnej w korytarzu. Którejś nocy, po powrocie z fiesty brałam prysznic. i kiedy miałam wychodzić zgasło światło. TRochę dziwnie się poczułam, bo już raz mi się to zdarzyło dwa dni wcześniej ale zaraz się zaświeciło. Tym razem odczekałam kilka minut i postanowiłam wyjść, zwłaszcza, że do pokoju były cztery kroki. Jakm uchyliłam drzwi to usłyszałam jakiś szelest, więc szybko zamknęłam, z sercem w gardle. I tak siedzę w tej łazience i siedzę, pół godziny, może dłużej, a końcu pomyślałam że mam zwidy i wychodzę. Uzhyliłam drzwi, idealna cisza, próbowałam włożyć jak najszybciej klucz do zamka i wtedy poczułam ręce na szyi i zatykające mi usta. Na szczęście klucz mi upadł i nie można było otworzyć pokoju bo nie wiem jak by się to skończyło. Udało mi się na tyle wyrwać że zaczęłam wrzeszczeć jakm opętana a jednocześnie przyszła do hotelu jakaś grupa, ten typ mnie puścił i uciekł, po chwili usłyszałam trzask drzwi, więc był to ktoś z hotelu. Rano sprzątaczka zastanawiała się dlaczeko korki były wykręcone.
UsuńOpowiedz, teraz dobry moment.
UsuńO matko kochana, naprawdę miałaś szczęście, i z tym kluczem i z tą grupą! No i że dałaś radę wrzeszczeć! Brrrr!!!! A ja nic o tym nie wiedziałam...
Usuńc.d. goście obok w pokojach słyszeli ale bali się wyjść, więc taka przyduszona siedząc na podłodze szukałam tego nieszczęsnego klucza. Wyobrażacie sobie ja się drę help meeeee i kopie gdzie popadnie, sciana, drzwi, gdzzie trafię i nikt nie wyszedł.
UsuńJeżu, Bacha! To na pewno nie był duch. O matko, też miałabym uraz, każdy by miał. Mnie kiedyś napadł jakiś zboczek z pobliskiej szkoły specjalnej. Skróciłam sobie drogę przez dziedziniec UAM na Szamarzewie (kto z Poznania, ten wie). Dopadł mnie z tyły, złapał za kaptur kurtki i bełkotał coś o krzakach. Szarpałam się z nim, ciemno było, wokół żywej duszy. Zdołałam się wyrwać, ale on jakoś tak mnie złapał, że wyrwał mi z ucha kolczyk. Uciekłam jakoś, na szczęście obok jest pętla tramwajowa i postój taksówek. Ten zbok leciał za mną do taksówki!
UsuńBacha, to musialo byc okropne! Jak tu zachować zimną krew w takiej sytuacji... Dobrze, że skończyło się tak, jak się skończyło.
UsuńJuż dobrze nie pamiętam ale chyba ugryzłam łapę którą mi zatykał usta, ale gdyby nie ta nowa grupa to nie wiem jak by się to skończyła, zboczeniec jakiś musiał być.
UsuńToz to horror Bacha, po prostu horror.
UsuńCzysty horror. Bacha, maila do ciebie napisałam.
UsuńNo to Hana wiesz jakie to uczucie, jeszcze jak pusto i ciemno.
UsuńKurki kochane ja jutro do pracy to już chyba wypiję melissę po tych opowiadaniach i pójdę do spalni. I żeby wam się żadne duchu nie śniły!!!!!
Bacha, wcale się nie dziwię, że trauma została :( spokojnej nocy życzę :)
UsuńWiem Bacha, wiem, do dzisiaj mam trzęsionkę.
UsuńO matku bosku...Bacha, Hana...nie dziwie sie, ze trauma zostaje....Hana - a okciem badz nogom w klejnoty sie nie dalo? Czy to zwyczajnie czlowiek nie ma glowy do celowania czymkolwiek w cokolwiek.
UsuńBacha - napadacza znalezli?
a JAKIE wystepy?
Opakowana, nie ma głowy. To było daaawno, ale to cięgiem we mnie tkwi. Acz nieprzesadnie.
UsuńBasiu, straszne. Po takiej traumie mozna sie nigdy nie podniesc.
UsuńOpakowana, mail-a dostaniesz.
UsuńA wierzycie w czary, zly urok i takie tam? Wydaje mi sie, ze cos w tym jest. Do strachliwych raczej nie naleze ale przerazaja mnie źli ludzie i takich staram sie omijać szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńNiby nie wierze i zabobony mnie smieszą... Niby:)
UsuńKatoliccy misjonarze opowiadali, co robia czarownicy w Indonezji, im dluzej sluchalam, tym bardziej sie balam.
Usuńa czy czarownicy w indonezji opowiadali, co robia misjonarze katoliccy? Przepraszam, jesli kogos urazilam (N.B. tesciowie mojej tesciowej byli medycznymi misjonarzami w Chinach na poczatku 20 wieku. Nie katoliccy. Dziadek slubnego zalozyl kolonie dla tredowatych), ale te wszystkie konkwisty oraz nawracanie na sile i czarownice na stosie to tez religijne...
Usuńja z zasady nie oglądam horrorów bo nie lubię się bać, ale moją córkę z ich oglądania wyleczył film Egzorcyzmy Emily Rose - od tej pory boi się godziny 3 w nocy i szerokim łukiem omija wszelkie horrory (nie dotyczy to wilkołaków czy innych wampirów ;)
OdpowiedzUsuńPo tym filmie długo budziłam się w nocy dokładnie o trzeciej. Przymykałam oczy i otwierałam je o... 3.03. Ale się balam!
UsuńHorrory mogę oglądać bez mrugnięcia. Racjonalna jestem do bólu i wiem, że to pierdoły. Mam dystans i nawet się śmieję, bo na ogół przewidywalne są nawet dla przedszkolaka.
OdpowiedzUsuńja to też wiem, ale nie wytrzymuję napięcia muzyką tworzonego, nie można przy mnie tego oglądać, a przynajmniej nie "z głosem" ;)
UsuńEla nie gadaj że no tutaj z Haną , lecz leć wyżej i przeczytaj komentarze o chrapaniu Hany i Opakowaną - kieruj się na moja papugę .Ela podczas czytania nic nie jedz
Usuńto zaraz, bo właśnie jem jabłko ;)
UsuńUwielbiałm ogladać horrory, ale takie z fabuła hrhre. Trupy, krew na scianach i rece czy nogi latajace o innych czesciach ciała nie wspominając.
UsuńChyba dziecinnieję bo ostatnio zaczelam ogladac bajki.
jak basnie Grimmow to troche horrory....
UsuńZamiast się śmiertelnie przestraszyć, uśmiałam się do bólu brzucha. Dziękuję Kurencje za tę porcję śmiechu i dobranoc. Czajnik wzywa!
OdpowiedzUsuńDobra - noc , i kororowa niech sie Wam śni :))))
UsuńAle bez śpiewu, choćby sam Kwaśniewski błagał!
OdpowiedzUsuńDobrej nocy wszystkim i spokojnych snów.
OdpowiedzUsuńHana, dla wszystkich posiadaczy kotów wklejam tu ogłoszenie o konkursie WWF:
Weź udział w konkursie!
Czy mieszka z Tobą kot? Tak, właśnie on, kuzyn tygrysa? A może lubi... śpiewać lub tańczyć? Mrrr..., wrrr..., phy! Teraz ma szansę zaprezentować swoje umiejętności wokalne i taneczne dla tygrysa! Zachęcamy: Nakręć swojego kota na pomoc tygrysom! W słusznej sprawie. Nagraj film ze "śpiewającąym" kotem i prześlij go do nas na stronie
kotydlatygrysa.pl.
Zglos swojego kota >
Film z Twoim kotem pomoże
nam chronić tygrysy. Jak?
Z otrzymanych filmów stworzymy teledysk "Koty dla tygrysa" i pokażemy go tysiącom osób. Chcemy, żeby jeszcze więcej ludzi się dowiedziało, że tygrysom trzeba pomóc natychmiast. Twój kot znajdzie się w naszym teledysku, ma także szansę stać się jego główną gwiazdą. Ty możesz wygrać symboliczną koszulkę #KotyDlaTygrysa.
Dlaczego tygrysy potrzebują naszej pilnej pomocy?
Ich sytuacja jest wciąż dramatyczna. Na całym świecie na wolności żyje ich już tylko 3200. Ze względu na doskonale zorganizowany nielegalny handel tygrysimi skórami i kośćmi ochrona tygrysów jest ogromnym wyzwaniem. Wierzymy, że gdyby nasze koty mogły wyrazić swoją opinię, na pewno chciałyby pomóc swojej rodzinie w potrzebie. Nie wahaj się dłużej i...
Zglos swojego kota >
PS. Jeśli nie masz kota, prosimy, prześlij tę wiadomość znajomym kociarzom.
Z góry dziękujemy. My, WWF i oczywiście – tygrysy.
Bądź na bieżąco:
KONKURS KOTYDLATYGRYSA.PL
Hanuś, myślę, że tańczący Czajnik miałby ogromne szanse... Tylko jak tu nakręcić czarno-białą błyskawicę???
UsuńMika, to jest niemożliwe. On albo tańczy - wtedy przemieszcza się z szybkością światła, albo śpi. Nic pośredniego, żadnych kompromisów.
UsuńMika, ja też takiego maila od WWF dostałam, ale mój kot niestety muzykalny nie jest ;) czasem lubi pogadać, ale śpiewać to już nie! dobranoc wszystkim :)
OdpowiedzUsuńJak ciekawie gada...:)) Dobranoc.
UsuńZapomnialam powiedziec Dziędobry Kurniku!
OdpowiedzUsuńszron na samochodach. moze sie odszroni....a tak poza tym to jeszcze szaro buro.
Dzien dobry ! opoakowana a u Ciebie to o jedna godzine mniej! wczesnie zaczynasz...tutaj tez szaroburo!!!
OdpowiedzUsuńGrazyna - ja sie nie moge opedzic od wstawania kolo 6 rano....owocuje to wtedy pisaniem do Kurniku....
Usuńta 6 rano tu to rzeczywiscie 7 rano u Wasz. ale mnie to wszystko jedno. Jak sie obudze o tej 6, to nawet jak udaje, ze spie to i tak uderza mnie upal i mus zrzucic piernat, jak rusze nogo, albo - bronbuk- przewroce sie na drugi boczek to od razu MUSZE siku....no i koniec ze spaniem.
A ja wlasnie odbylam spotkanie skypowe z moja wnuczka Fofi, ktora tak jak Ty wstaje o 6tej, portugalskiej wiec tak jak u Ciebie,,,macha;a mi raczka i cos tam gadala ..
UsuńGrażyna, fajnie zaczynać dzień z Fofi!
UsuńBardzo fajnie, dalej jest malym ekspresikiem, macha raczkami, raczkuje z predkoscia swiatla!
Usuńaaale masz fajowo.
UsuńA u nasz sie zrobilo porazajace slonko, cieplota nawet niezla, zero grama wichuru. Slicznie jest. poszlabym do ogrodka cos powyrywac...ale mi sie nie chce - to slonko mnie rozlozylo zupelnie. dobranoc :)
A nie! Słońce świeci, a mróz szczypie! -10! A w samochodzie szyba tylna wybita.:-(
OdpowiedzUsuńo matku bosku, Agniecha....u Wasz grasuja jacys wybijacze???? no to msz sobote zalatwiona :(((
UsuńA kto wybił oną szybę? Koń, czy człowiek?
UsuńCzłowiek. Użył do tego własnej bramy od garażu.
UsuńO żesz!
UsuńMógł użyć obcej - można by wtedy mieć pretensje:)
UsuńTrzeba bramę obić tapicerko !
Usuńalbo wyjonc brame...
UsuńWitam Kury słonecznie. Piękne słońce, -2 niebo błękitne.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę bez zwidów, zjaw o ortalionach i innych strachów.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziędobry Kurom. Śnieżek prószy, ale tak ło tylko.
OdpowiedzUsuńTutaj tez proszy! bardzo milo sie zrobilo i zabieram sie za pierwsza sokawke...dzisiaj bede gotowala golabki z kasza jaglana, ciagle mam kasze, ktora moja corka kupila jako jeczmienna a jest jaglana, wiec beda golabki z mielonym indykiem i pieczarkami na jutrzejszy braterskosiostrzany obiad niedzielny.
UsuńAle proszy! coraz bardziej intensywnie...!!
Ło matko, a u nas -2 ale za to chodniki, ulice jak lodowisko. Nawet na trawie ślisko. Samochody kręcą się w kółko. Kajci na spacerze łapy się rozjeżdżały na wszystkie strony. Normalnie na łyżwach trzeba chyba. I wieje, I nic nie pada.
UsuńDziędobry, to się za robotę bierę .
No masz, u nas przestało. Smacznego obiadku.
OdpowiedzUsuńWitajcie Drogie Kury. Macie Wy zdrowie, coby tyle pisać. Udało mi się przeczytać wszystko. Niezłe horroryczne przeżycia mają niektóre nasze Kury.
OdpowiedzUsuńPogoda u nas mroźna, ale bez śniegu. Lód na stawie ledwie dałam rade rozbić, by się gusie pławic mogły porannie.
Nie bałam się nigdy ani duchów, ani ciemności, ani niczego. Może to skaza jaka. Nie wiem. Będąc młodą kuratorką wybiłam zęby takiemu jednemu, co chciał był bliższej znajomości. Musieli go jeszcze zszywać na dodatek na pyszczku. Na szczęście nie miałam już później takich spotkań.
Nie mam czasu, bo mi się dzieci rodzą, ale zaglądam z doskoków.
Przyjemnego weekendu życzę Wszystkim.
Rogata, ile masz już dzieci? Dałabyś choć fotkę jaką...
OdpowiedzUsuńOwieczko, trzymam kciuki za zdrowie mam i dzieci:)
UsuńNo właśnie Owieczko, daj fotki ! Te maluchy są takie śliczne ! Ty masz je na żywo, daj nam się pocieszyć, i pozachwycać :)
Usuńno wlasnie, dawaj portrety dzieci...one sa takie piekne :) i dosc szybko zaczynaja podskakiwac na 4 nozkach...
UsuńOwieczko, a gdybym Cię przekupiła? Portretem?
OdpowiedzUsuńHanuś, machnij portret Owcy z dzieckami :) Gwałtem i przekupstwem Jom weźmiem :)))
Usuńprzekup koniecznie- fajnie by takie małe rogate zobaczyć :)
UsuńRogata!!! Czujna bądź!!!
OdpowiedzUsuńPostaram się zrobić jakieś zdjęcia, ale one są jak wystrzelone z procy. Cały czas biegają. Na razie 8 sztuk. 4:4.
OdpowiedzUsuń