Nie tylko zresztą podróżnik, ale i żołnierz, dyplomata, pisarz, orientalista, znawca i miłośnik pięknych kobiet... A nawet autor sztuki teatralnej "Harun al-Raszyd" (Kalif z Bagdadu) , do której muzykę skomponował w 1931 Witold Lutosławski, podówczas jeszcze student matematyki, którą jednak wkrótce porzucił dla muzyki. To był chyba drugi utwór Lutosławskiego, a więc prawie debiut kompozytorski. Ale o kim mowa? Mowa o zapomnianym dziś pisarzu JANUSZU MAKARCZYKU.
zdjęcie: Wikipedia
Najpierw może garść szczegółów z jego bogatej biografii, choć żył nie tak długo, bo zmarł w wieku 59 lat w 1960 roku. Jako młody chłopiec brał już udział w obronie Lwowa w 1919 roku. Rok później wraz z Dywizją Piechoty Górskiej gen. Andrzeja Galicy brał udział w walkach pod Sokółką, Kuźnicą Białostocką, Grodnem. W 1923 ukończył Wydział Prawno-Ekonomiczny na Uniwersytecie Poznańskim. Tuż po ukończeniu studiów rozpoczął swoją karierę dyplomatyczną jako urzędnik konsulatu w Chicago , jednocześnie studiując filozofię na Sorbonie (nie wiem jak on to zrobił, ale zrobił!). Pływał także na statkach handlowych jako zwykły marynarz i stąd jego najciekawsze opowieści.
Potem pracował jako dyplomata w Jerozolimie, w MSZ, w Lidze Morskiej i Kolonialnej. W 1934 roku był głównym autorem unikalnej umowy z Liberią (wówczas jednym z zaledwie trzech niepodległych państw Afryki) , dającą Polsce rynki zbytu, dostawy towarów rolnych i wyjście na ocean. Niestety wielkomocarstwowe i kolonialne zapędy naszych polityków uniemożliwiły zawarcie tej umowy. Zbyt była dla nich równoprawna, a Liberia wszak miała być tylko zwykłą kolonią polską, a nie jakimś tam partnerem. Makarczyk bardzo boleśnie odczuł te ataki i całą historię opisał w książce "Widziałem i słyszałem, wspomnienia podróżnicze" z 1957 r.
W 1939 roku został zmobilizowany i walczył w artylerii przeciwlotniczej w okolicach Sandomierza. Ranny, trafił do niewoli w Oflagu w Murnau, gdzie prowadził tajne wykłady z historii Arabów i polityki kolonialnej. Po wyzwoleniu wrócił do Polski i podjął pracę w MSZ, pół roku nawet był dyplomatą na placówce w Kairze, jednak zachorował na paratyfus i musiał wrócić do kraju. W 1947 wystąpił ze służby dyplomatycznej i przeniósł się do Krakowa, gdzie zrobił doktorat i pracował na UJ w Katedrze Orientalistyki. Dopiero wtedy na dobre zajął się publicystyką i pisarstwem, bardzo lubił przyjeżdżać do Zakopanego, gdzie świetnie mu się pisało. Najczęściej w Domu Pracy Twórczej "Halama", który zasługuje na osobną monografię, dziwię się, że nikt dotąd tego nie zrobił. Był tu właśnie, gdy zmarł Julian Tuwim.
Pisał artykuły, felietony, opowiadania, wspomnienia, książki dla młodzieży, a nawet sztuki teatralne. Największym powodzeniem cieszyły się jego książki podróżnicze, przybliżające egzotyczne światy, dla zwykłych ludzi wtedy zupełnie niedostępne.
Na jego książki trafiłam w dzieciństwie, mama miała jego zbiór opowiadań "Siostra zjedzonego człowieka" . Zafascynowały mnie historie przez niego opisywane, nieprzeciętni ludzie, których spotykał na swojej drodze, zawikłane historie ich życia i uczuć, rozliczne femmes fatales. Przepięknie pisał o kobietach, z atencją, przedwojennym szarmem i dowcipem, nigdy nie przekraczającym granic dobrego smaku. Znane są jego powiedzenia i aforyzmy dotyczące kobiet, na przykład "Całowanie nagiej kobiety w rękę jest stratą czasu" albo "Kobietę piękną możesz całować bez końca i nigdy nie trafisz w to samo miejsce" :)) I może już mniej eleganckie: "Piękna kobieta jest jak kaczka - za dużo na jednego, za mało na dwóch." Kobiety były głównymi bohaterkami jego opowiadań , nawet tytuły książek o tym mówią: " Kobieta zawsze płaci", "13 kobiet", "Po prostu kobieta"...
Pisał piękną polszczyzną (przedwojenne wykształcenie klasyczne!) i z dużą erudycją. Chciałam tu zacytować fragment z opowiadania "Kobieta zawsze płaci". Cytat zaczyna się od opinii panny Ginaux, która była guwernantką naszego bohatera w dzieciństwie: "... ze słów panny Ginaux wynikało, że mam twarz stosowną w sam raz na okazję Wielkiego Piątku, ale zupełnie niemożliwą do noszenia na inne dni roku. Po prawdzie z taką twarzą w ogóle na codzień chodzić nie można. Kobiety mają dobre serca. Wiele kobiet, którym o tym opowiadałem, starało się naprawić krzywdę, jaką mi panna Ginaux wyrządziła, bo w duszy dziecka musiało to wytworzyć jakiś uraz. Jestem naprawdę wdzięczny tym paniom, które wypędzały ze mnie mój kompleks jak tam i czym mogły, ale jednak coś pozostało, i tym tłumaczę sobie moją skromność w obejściu z przedstawicielkami płci pięknej, którym nigdy nie chciałem narzucać tak nieurodziwej persony." Czyż nie urocze? I z lekka filuterne:))
imageworld.pl autor: tyszek
Chicago, Paryż, Jerozolima, Tokio, Kair, Liban, Grecja, Bliski Wschód, Brazylia, Borneo, Indochiny, Hawaje, Bali, Chiny... Gdzież ten człowiek nie był i czego nie widział... A wszystko przekazywał poprzez losy ludzi, których spotykał na swojej drodze, ludzie byli dla niego najważniejsi. Świat stał przed nim wtedy otworem. Taki świat, którego już nie ma, który możemy tylko oglądać na starych filmach i o którym możemy czytać np właśnie u Makarczyka. Żałuję, że zmarł w sumie tak młodo, cóż to jest teraz 59 lat! A mógł jeszcze tyle opowiedzieć...
Ktoś sobie o nim niedawno przypomniał i jeden z jego aforyzmów znalazł się wśród tematów na próbną maturę: " Są książki, o których trzeba wiedzieć, o których wypada wiedzieć, i wreszcie takie, o których można nie wiedzieć." Do jakich tekstów literackich odniósłbyś te słowa? Uzasadnij swój wybór. Nie wiem, czy moje uzasadnienie uznano by za wystarczające...
Zachęcam bardzo do lektury i przeniesienia się w inne czasy i w inny, piękniejszy może świat?
Jeżeli ktoś miałby ochotę, to mogę użyczyć "Siostrę zjedzonego człowieka" i "Róże z piasku" za pomocą poczty, chociaż chyba do końca jej ufać nie można...
Przy pisaniu korzystałam z Wikipedii, stamtąd też zdjęcie autora, jak również z bloga Mirosława Cieślika z MSZ
http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/blogi/miroslaw_cieslik/lektury_nadobowiazkowe__dyplomata__ktory_umial_pisac_jak_nikt