Dzień był piękny, słoneczny, z lekkim wietrzykiem. Papa Smerf wyjrzał przez okno, przeciągnął się i powiedział do siebie: "Ale pięknie, ileż to rzeczy dzisiaj się uda zrobić!" Nawet biedny nie przypuszczał, jak te słowa się sprawdzą...
Nagle przez otwarte okno dobiegł go odgłos chrapania. "No masz, ależ ten Śpioch się rozhulał! Nic , tylko śpi i chrapie!" Ale przemknęło mu przez głowę, że to chrapanie coś za głośne, jak na Śpiocha. Wyszedł więc z domku cichutko, dzierżąc w dłoni stary parasol do obrony, jakby co. Podkradł się do krzewów, zza których dobiegał dziwny odgłos. Pierwszą rzeczą, którą zobaczył, była STOPA. STOPA pisana dużymi literami, bo też spora była. Ale zgrabna, z pomalowanymi paznokciami, wyglądała na damską (albo genderową, trudno było powiedzieć). Stopa wyrastała z nogi, równie zgrabnej, tu już zdecydowanie damskiej. Papa Smerf pomalutku wyjrzał zza krzaków i ujrzał postać damską w całej swej urodzie, leżącą na łące i pochrapującą nieco. "O no masz!!! znowu ktoś z innego świata do nas zabłądził!" - westchnął. Zdarzało się czasem, że różne światy przenikały się wzajemnie i do Smerfecji trafiali bardzo dziwni goście. Ta postać damska nie wyglądał jednak groźnie, więc Papa Smerf postanowił ją obudzić. "Hej, proszę pani!" zawołał i postukał delikatnie postać w kostkę u nogi za pomocą parasola. "O matko, mrówki!!" - wrzasnęła osoba, budząc się natychmiast i zrywając na równe nogi. "Nie, nie, to ja tylko!" usiłował wytłumaczyć Papa, ale postać w ogóle go nie widziała. Papa rozłożył parasol i zaczął nim machać. licząc, że nie zostanie zdeptany, przez podskakującą, nie bójmy się tego określenia, kobietę. W końcu zauważyła i usiadła na trawie. "Papa Smerf???" zapytała z niedowierzaniem. "To gdzie ja jestem???" "W Smerfecji", odrzekł Papa i zapytał: "A jak się nazywasz?" "Hana jestem." "I skąd do nas przybyłaś??" drążył dalej. "Z Blogolandii, w Kurniku tam mieszkam." "Ale przecież nie jesteś Kurą! Kury mają dziób i pióra i w ogóle, inne są. Nie wciskaj mi tu kitu!" zdenerwował się. "Jak rany, naprawdę, nie dość, że Kurą jestem, to jeszcze Dziką i to Prezeską Kurnika!" Brzmiało przekonująco, "No jak Dziką, to może..." poddał się.
W międzyczasie obudziły się pozostałe Smerfy i przyszły się przywitać. "Dzień dobry, dzień dobry, miło, że nas odwiedzasz!" wołały jeden przez drugiego. Tylko Żarłok nic nie mówił, bo usta miał zapchane plackiem ze smerfojagodami. Te kurtuazyjne rozmówki zostały przerwane przez nadbiegającego Jąkałę. " Ko, ko, ko!!!" wołał z daleka. "O matko, a ten co, też myśli, że jest Kurą??" powiedział cierpko Papa. Ale Jąkała wyglądał na bardzo przestraszonego. "Ko... Ko... Kot Klakier!!!!" wydusił w końcu z siebie. Smerfy zaczęły piszczeć i biegać nerwowo w kółko, Papa usiłował zapędzić je do domków, ale było już za późno. Zza drzew dobiegło dzikie miauczenie: "Mrrrrau, mrrrrau, zaraz was wszystkie pożrę!!! "
"Ja się tym zajmę, wy za krzaki!" zakomenderowała Hana. Papa zagnał wszystkich za krzak jałowca. W tym momencie na polankę wpadł rozjuszony, krwiożerczy Klakier. "Oooo, kiciuś! " zawołała Hana przymilnie. "Tylko se nie kiciuś!" warknął wściekły Klakier "Kiciusiować mi tu będzie! A ktoś ty w ogóle??" "Hana jestem, z Blogolandii". "Nie znam!" prychnął ze złością. "Gdzie Smerfy???" "Jakie Smerfy? Tu nikogo nie było..." zełgała Hana. "A ty to się zgrzałeś, co? Spocony jesteś. jeszcze się przeziębisz..." powiedziała z troską. Tu Klakier się chwilę zastanowił, raz był przeziębiony i kaszlał okropnie i bardzo nie chciał tego powtórzyć. "Ekhm, no może trochę..." bąknął, zbity z tropu. "Chodź tu do mnie na kolanka, odpoczniesz sobie, poznamy się lepiej..." kusiła Hana. "No może tak na chwilę, odsapnę krzynkę..." uległ namowom. Udeptał kolana Hany i, zwijając się w kłębek, pomyślał, że strasznie dawno nie leżał u nikogo na kolanach. Jego pan, zły czarodziej, ani go nie głaskał, ani nie przytulał, tylko kazał polować na Smerfy. "Tak naprawdę, to w dupie mam te Smerfy... Ani się takim nie najesz, ani nie pobawisz..." myślał sennie. I tak jakoś na tych kolanach poczuł się miło i bezpiecznie, że samo mu się zaczęło mruczeć. "Mrrrrrr..." usłyszała Hana. "No widzisz, jak przyjemnie... Zaraz cię podrapię za uszkiem, albo pod szyją, gdzie lubisz?" "Za uszkiem może być, mrrrr..." powiedział Klakier zasypiając rozkosznie. A trzeba dodać, że dorodnym, pięknym rudym kotem był ci on. "Szkoda go temu głupiemu czarodziejowi zostawiać, taki miły kot..." pomyślała Hana.
Tymczasem Smerfy na paluszkach wyszły zza krzaków i pozamykały się w swoich domkach.
"Klakierek, mam dla ciebie propozycję..." zaczęła Hana. "Mrrrrr, jaką?" "Wiesz co, a nie pojechałbyś ty ze mną do mojej Blogolandii? Mam taki fajny dom, z ogrodem, i mam też dwa koty, miałbyś się z kim bawić... No psy też są, ale one lubią koty, przyzwyczajone są..."
Zostawić paskudnego czarodzieja??? Nie musieć polować na Smerfy?? Mieć kumpli do zabawy??? Klakier otworzył zielone oczy i spojrzał na Hanę. "Naprawdę?? Nie żartujesz??" "Nie, poważnie." "Ale będę mógł po ogrodzie biegać? Bo wiesz, ja w lesie wychowany, na swobodzie." "No dobrze, będziesz mógł, ale bez wychodzenia za płot, to niebezpieczne!" "To idę:)))" I tu uśmiechnął się od ucha do ucha, jak Kot z Cheshire. Widząc to, Smerfy wybiegły ze swoich domków, wiwatując i rzucając czapeczki w górę. "Niech żyje Hana!!! Niech żyje Klakier!!! Niech żyje Blogolandia!!!" Klakier nieco się speszył i starym zwyczajem wysunął nieco pazury z poduszeczek. "Klakierku..." pogroziła mu Hana. " Teraz już tak nie robimy..." "No sorry, będę musiał się odzwyczaić."
"To zapraszam wszystkich na ucztę!!" zawołał Papa Smerf. Zrobił się ruch, Smerfy biegały przygotowując wszystko w kolorze blue. Stoły zostały zasłane błękitnymi obrusami, z radia popłynęła Błękitna Rapsodia. Na stole pojawiło się mnóstwo pyszności, a głównym daniem było Gordon Bleu z indyka. Ale krewetki Blue Lagoon też były pyszne. Na deser podano placek z czarnymi jagodami, które właściwie są granatowe. "Takie rzeczy zdarzają się tylko once in a blue moon..." powiedział do siebie Smerf Tłumacz. "Do łezki łezka, aż będę niebieska, w smutnym kolorze blue..." zanuciła Smerfetka. "Przecież jesteś niebieska?" zauważył Smerf Malarz, "Oj, licentia poetica, nie czepiaj się. A co malujesz?" "Zacząłem właśnie swój okres niebieski, jak Picasso." "Ciekawe. A jak zatytułujesz obraz? " "Błękitny chłopiec" "Ale to już chyba Gainsborough namalował??" "Ale to jest inny chłopiec..."
"Patrzcie, patrzcie! " zawołał Smerf Obserwator "Helikopter nadlatuje!!! Błękitny Grom!!!"
"A, to po mnie." powiedziała Hana. "Mój Ogniomistrz po mnie przyleciał. Lecimy ratować płetwale błękitne. Taka akcja światowa, Błękitny atol się nazywa. Trzymajcie się ciepło, musimy lecieć. No, Klakierek, zbieraj się do nowego życia!"
Klakier trochę się bał warczącego helikoptera, ale gdy Hana wzięła go na ręce, wszystkie obawy minęły. "Do widzenia, Smerfy! Co złego to nie ja!!!" zawołał. "Żegnajcie, żegnajcie!!! I wróćcie do nas na Niebieskie Święto!!!" wołały Smerfy, machając rękami. Helikopter wystartował.
Hana poczuła coś mokrego i szorstkiego na twarzy. "Co jest??" mruknęła rozespana. "Miauuuu!" odpowiedział śliczny rudy kotek z zielonymi oczami siedzący na kołdrze. "Ach to ty! Klakierek , zaraz będzie śniadanie. Idź się pobaw na razie z Czajnikiem."
W tym momencie do pokoju zajrzał Ognio. "Fajny ten nowy kot, nie? I imię tak do niego pasuje... Wiesz co, znalazłem w stodole całą dużą puszkę niebieskiej farby, może byś ją jakoś zagospodarowała, co??"
Hana uśmiechnęła się do siebie. "Z przyjemnością..." powiedziała niewinnie. No i się zaczęło...
P.S. O ilustracje proszę Hanę:))))
To ja przepraszam, ze Mice przerwalam to tworcze pisanie...swietne Mika!!! Hana niech szybko ilustracyje zalacza! jutro wybieram sie na Chocholowska, trzymac kciuki, niech nie pada deszcz i niech bedzie fioletowo. Wczoraj przymusilam malzonka do towarzyszenia mi, bo Arte niestety nie mogla...a tak mnie raptownie napadlo, trzeba bylo wyruszyc i te krokusy jednak zobaczyc!
OdpowiedzUsuńOj czekam, czekam na fotorelację, jak wczoraj usłyszałam w wiadomościach ze kwitną, od razu pomyślałam i Tobie Grażynko i o Arte, ze już pewnie grzejecie silniki:)
UsuńKurna, CzeKo, ja trzeci rok się przymierzam, ale o tej porze roku mam za dużo zajęć:(
UsuńJak wytrzymasz jeszcze ze trzy to i ja się wybiorę:)
Usuńo matku bosku! DRUGA?
OdpowiedzUsuńO żesz Ty, Mika!!! Aleś mnie zażyła! Ja nie mogie... Trochę mnie zaniepokoiła ta STOPA. Która to była? Ta z paznokciem od dużej nogi, na którą skoczył tapczan? I skąd wiesz, że chrapię? Ale tak głośno to chyba nie...
OdpowiedzUsuńNiespodzianka, co? STOPA oczywiście z paznokciem od tapczana. Chrapanie słyszałam:)))
UsuńSuper! Hana! Obrazki proszę!
OdpowiedzUsuńPomogło trochę?
UsuńCzy ja cos przegapilam i Hana ma trzeciego kota w kolorze rudym??? :)))
OdpowiedzUsuńTo wizja przyszłości:))
UsuńPantera, też się trochę zaniepokoiłam!
UsuńMika, Pytia z Ciebie i Kasandra jakowas... :pp
UsuńMnie też w całej niebieskiej opowieści na czoło wysunęło się pytanie o trzeciego kota:)
UsuńNie Orko, nie i nie!
Usuńno ale JA juz u Ciebie raz bylam.....moge robic za rudego kota jakby co....
UsuńPantera, jakby to powiedzieć, intuicję taką miewam...
UsuńOpakowana, możesz, ale co z Twoim uczuleniem? Na siebie?
Usuńno tak....moge byc portretem rudego kota moze?
UsuńPrezesko Miko padam na kolana przed Twym talentem. Koniecznie trzeba dodać te smerfna bajkę na 13 stronę kalendarza, jako bonus:)
OdpowiedzUsuńaLEż KOCIE, nie trzeba, nie trzeba padać, po rękach całować wystarczy...
UsuńTo caluje Cie Mika, bo leze i sie chichram. Ze zdania, jakie do bani te smerfy;)))
UsuńDzięki Kasia, cieszę się, że udało się trochę rozśmieszyć:))
UsuńMiko caluje więc rączki, bo czytam dzis ponownie dla poprawy humoru.
UsuńCudowne Hano!!!
OdpowiedzUsuńCudowne, Miko!!!!!
UsuńNnnnnnno!!!
Usuń:)
UsuńHeheheheheheheheheheehehehehe Mikuś przeeeeeeeeeeeeepyszne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńFajowsko ciem zainspirowało niebieskie szaleństwo Hany :))))
UsuńBoszszsz, nie byłam dotąd niczyją inspiracją!
UsuńA dla OgnioMistrza ?
UsuńKsan, pfff...
UsuńJak tylko zobaczyłam te zdjęcia, to musiałam... Pchało mnie.
UsuńO rany, Kureiry, nie byłam na to przygotowana, a na rysunek trza mieć pomysł!
OdpowiedzUsuńHanuś przecież pomysły to już dała Ci Mika, Ty to tylko narysuj!
UsuńTaaa, Marija, "tylko" narysuj...
UsuńHana mam takiego pomysła, ponieważ Smerfy małe, a Ty duża to kilka obrazków i na każdym obrazku inny kawałek ciebie.
UsuńWystarczy palec od dużej nogi ;)
UsuńHano to może nowe zdjęcia nowych zmalowanych rzeczy? Mowilas że masz jeszcze jedną puszkę:) ach i furtki w docelowym miejscu.
UsuńCzeko, wszystko czeko na swoją kolej. Na razie wykonuję brudne roboty, zdjęcia porobię, jak już ogarnę.
UsuńNo i bardzo sympatyczny obrazek machłaś.
UsuńEeee...
UsuńMam ślicznego rudego przybłedę. I jest to kot ogrodnik. Dziś pomagał w sianiu marchewki. Uwielbia przytulanie. W sam raz bedzie. Hana, reflektujesz? Bedzie Ci na gumnie pomagał.
OdpowiedzUsuńOJEJU...
UsuńMika-jasnowidz?;)
UsuńO matko, Owieczko, bardzo bym chciała. Kocham każdego kota. Resztki, bo resztki, ale jeszcze się we mnie kołacze rozsądek, nad czym ubolewam.
OdpowiedzUsuńNasz rozsądek nie ma zadnego znaczenia dla tych kotów. One przychodzą i zostają. Siostry Rudusia pojechały do nowego domu, a on tak sie przytula do G., że go nie oddał w końcu. mamy więc 5 sztuk. Lena jest pasterska, Ruduś to ogrodnik, Lulu jest od spania we wszystkich łóżkach i na wszystkich poduszkach, Felix od zabawiania i gryzienia z zaskoczenia, Benek w zasadzie nie ma żadnych obowiązków.
UsuńRogate, przyucz Benka do pojenia owiec.
UsuńI do karmienia małych z butelki.
UsuńO tak, przydałby się pomocnik czasem.
UsuńSzkoda, że nie mieszkasz, ze miedzą. Pomagałybyśmy sobie wzajemnie. I wtedy na zmianę można by wyjeżdżać, choćby do Tick City w Smerfolandii..A tak, dupa. Kury, nie tylko u Rogatej trzeba pilnować obejścia, żeby gospodarz mógł wyjechać. Może któraś by chciała i u mnie poopiekować się gupim psem i 15-tką koni w sezonie letnim?
UsuńW fajnym miejscu mieszkam. Zaznaczę zachęcająco.
Mika - bajka jest bardzo OK. Napisz jedną do każdego koloru tęczy. :-)
Chciała, wiesz, ale dupa blada. Lis mi dziś zamordował kury. Mam dość.
UsuńRogata, tak mi przykro... To okropne:((( Bardzo mocno ściskam.
UsuńO matuluuuu, serce by mi peklo:(
UsuńAgniecha, kto wie, kto wie, moze ja się zgłoszę? Jak nie w tym roku, to następnym :) Bo mam cichą nadzieję kupić mieszkanie we Wro w te wakacje, ale aż się boję , że może mi nie wyjść :(
UsuńOwieczko, bardzo mi przykro :((((
Sonic. Zapisano.
UsuńRogato, współczuję. Zabiłabym drania. Ale z drugiej strony, taka jego natura...
Kurki Rogatej chodzą luzem, to prędzej, czy później:(
UsuńBo one nie mogą być w wolierach, bo sa nieszczęsliwe. A tak to znów krótko zyją. I bądź tu mądry człowieku.
UsuńŚwietna opowiastka, aż się zastanowiłam kiedy przeoczyłam następną adopcję.
OdpowiedzUsuń:)))) Prezeska Mika też od wpływem, hrehrehre ;)
OdpowiedzUsuńMiało być pod, a nie od :)
UsuńKsan, niebieskie pastylki pobrała, czy co?
Usuń:)))) Mika zmyje nam głowę!
UsuńNiebieskim szamponem?
Ksan, ja tylko ZIELONE!!!!
UsuńTylko? Bo ja oprócz niebieskiego lubię jeszcze kilka innych :)
UsuńOch, co za cudna opowieść. Jutro przeczytam jeszcze raz i jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńKaja, to o mnie! O mnie!!!
UsuńBardzo mi miło, dzięki:)))
Usuńjestes heroina, Hana!!! niebieska.
Usuńswietna opowiastka, no i zwiastowanie rudo-kocie...wydaje mi sie, ze potrzebny Ci jest rudy kot....
Opakowana, weź i przestań:)
UsuńMika, coś Ci wysłałam @ pocztą.
OdpowiedzUsuńDzięki Ewo, wstawiłam!!!
Usuńi ja pomyślałam, że albo przeoczyłam, albo jakiegoś rudzielca od Gosi Hana przytuliła
OdpowiedzUsuńMiko, przednia bajka i taka obrazowa i to blue ... jejku, czytałam jednym tchem :)
Dobrze, że cię nie zatchło... Dzięki za ciepłe słowa.
UsuńSonic, Mika chyba jakiś sen miała. Proroczy?
OdpowiedzUsuńja to się nawet zastanawiam, czy Mika nie napisała tej bajki, nim Ty farbę w rękach miałaś !
UsuńSonic, bo wiesz, telepatia i te sprawy... Ale nie, machłam wieczorkiem po wizycie Grażynki i P. Inspirująco na mnie podziałali:)))
UsuńKoloru niebieskiego ciąg dalszy. Nawet nóżka zbłękitniała i kot pomalowany!
OdpowiedzUsuńTylko czy to jawa, czy sen...?
UsuńMiki nie ma... Maluje domek na niebiesko.
Usuńmam nadzieję, że to nie plamy opadowe hehehhe
UsuńEwa2 musiałam u siebie przepisać notkę, bo sie rozjechała i Cię wytło , sorry !!!!
Ksan, w życiu!!! Ja nie lubię niebieskiego...
UsuńDomek, na zielono.
UsuńAgniecha, ten słynny domek JEST zielony!
UsuńAle zawsze może być zielony bardziej.
UsuńMika, cudne to :)) zaskoczyłaś mnie początkiem, bo skąd Smerf? za chwilę zrozumiałam :) a ten trzeci kot, Hana, też mnie zaintrygował ;)
OdpowiedzUsuńTwórczość ogrodowa Hany ma identyczny odcień jak Smerfy...
UsuńA to bynajmniej nie koniec:)))
UsuńO jak mi się bardzo podobała bajka. Wyluzowałam się po emocjach dzisiejszego gradobicia. Takiego dużego gradu dawno nie widziałam. Nie wiem, czy roślinki nie zostały wytłuczone.
OdpowiedzUsuńAnia Bezowa
Aniu, współczuję gradu. O tej porze roku często się zdarza. Nieraz mi wytłukło kwiatki... Ale cieszę się, że bajka trochę pomogła.
UsuńZapomniałam napisać, że podczas smerfowej imprezy Smerf Kinoman oglądał film "Błękitny Anioł" z Marleną...
OdpowiedzUsuńDobranoc Kureiry, dzięki Mika za niespodziankę!♥
OdpowiedzUsuńSię polecam, Dobrej nocki w kolorze blue...:)))
UsuńWidzisz, Mika? Nie byłoby bajki, przynajmniej takiej, gdybym machła obejście na żółto, dajmy na to.
UsuńByłaby, o małych Chińczykach...
UsuńMika, budzę się o 3.40. Wszyscy śpią , nie chcąc nikogo obudzić zabrałam się za czytanie. Super lektura o poranku :-)
OdpowiedzUsuńHana a może jednak trzeci kot?
Niezła pora na lekturę:)) Mam nadzieję, że będziesz miała dobry dzień potem.
UsuńGraszko, trzeci kot na razie nie. Chyba że jakaś bida się przypałęta sama...
UsuńHana z czystej ciekawości Twoje koty wychodzą na ogród?
UsuńTez sie obudzilam i jeszcze raz przeczytalam, wczoraj wieczorem wiele detali mi umknelo, rano jestem przytomniejsza...Mika, jezeli taka opowiesc machnelas po naszym odejsciu to jestes niesamowita, ale masz fantazje, rzeczywiscie ten kolor niebieski Hany to dokladnie niebieski smerfowy, a teraz Hana doilustrowala i jest cudna bajka!
OdpowiedzUsuńZa oknem chmury, oby nie padalo, chce podziwiac fiolety!
No tak, napisałam po waszym wyjściu... Teraz się przejaśnia, jeszcze będzie słońce, zobaczysz!
UsuńGrażyna, nie masz wyjścia, nawet jeśliu zacznie padać. Smerfowy parasol w rękę i na hale! Ale nie życzę Ci (Wam) deszczu, bukbroń!!!
UsuńWitojcie Kury,
OdpowiedzUsuńdeszcz pada, ciepło jest, szarawo, trawa rośnie w oczach ( inauguracyjne koszenie trawnika odbyło się już dwa dni temu ), pąki na czeremsze pękają, żonkile kwitną. Wypiłam pierwszą kawkę, oblewając przy okazji twarz, szyję, bluzkę, oraz jakieś papiery leżące przed komputerem. Mika, to przez Ciebie! Uważaj z siłą rażenia literatury. Człowiek oczy trzyma w komputerze i nie sprawdza poziomu kawy w kubku i... Katastrofa.
No masz, nie przypuszczałam, że czytanie bajek może przynieść takie skutki!
Usuńdo tego jeszcze moze jej cisnienie szczelic - od tego czytania....
UsuńA nieee. Ciśnienie mam ponoć wyjątkowo niskie. Dobra literatura wywołuje skutki. I już nieważne, jakie. :-)
UsuńDzień dobry Kurki. Szaro, nie pada, wysycha po wieczorno-nocnym deszczu. Chłodno, 13 stopni. Na drzewach więcej zielonego.
OdpowiedzUsuńMiłego piątku Kurniku! ♥♥
Czołgiem Ewo2. U nas też jakoś tak zgniło, chociaż nie pada. Ruszam na gumno, nie ma to jak robota na taką zgniliznę.
UsuńMika bajka jest kapitalna!!!!
OdpowiedzUsuńAle wyczułaś naszą PrezesKurę, litościwa ona ,każde stworzenie przygarnie, nawet rudego pogromcę smerfów.
Najbardziej podobała mi się metamorfoza Klakiera, i że przerobiłaś go na rudego. Gdzieś mi po głowie kołacze, że on czarny był ale pewna nie jestem.
W każdym razie bajka piękna, no i z morałem , który wart zapamiętania.
Naprawdę kochana masz talent, pokłony biję przed nim:))
Ps. Nie napisze ,że całuję po rękach, bo po tekście Haneczki o Szymborskiej zaraz mi się przypomina wypowiedź poetki o tym procederze i pokładam się ze śmiechu:)))
No popatrz, a ja byłam pewna, że kocisko rude było!
UsuńDzięki za komplementy, łasa jestem:))))
Sprawdziłam, jednak rudy był:)
UsuńCzyli mi się pobełtało, pewnie mi się Bonifacy albo Sylwester skojarzył:))
UsuńHahaha Gardenio,a ja własnie całuję Miki rączki...
Usuń:)))
UsuńMika, przeczytałam, że łysa jesteś. I myślę sobie co mają komplementy do łysości? Chyba raczej są nie na miejscu:)))
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPochmurno,chłodno,ale nie pada za to za oknem szaleństwo kolorów kwitną hiacynty,żonkile,tulipany,szafirki,wychodzą kolorowe liście funkii,kwitną mirabelki,żywopłoty już zielone, cudna ta wiosna.
Miko,nie chcesz padania na kolanka to chociaż całuję rączusie,opowieść przepiękna,gratuluję talentu i wyobrażni,ale dla Ciebie Mikuś, to pikuś wysmarować takie opowiadanko:))))do tego śliczna ilustracja Hany i mamy cud-bajeczkę:))
Jeszcze raz przeczytana przy porannej kawce na dobry dzień i zainspirowana kolorem blue kombinuję,że może i ja coś zmaluję...
Dobrego dnia Kurkom:)♥
Elu, zostało mi trochę farby - chcesz?
UsuńKcem!:)
UsuńO, no masz. I co teraz? To był blefff...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo to nici z niebieskiego ślimaka:((((
UsuńHrehrehre pewnie,że bleff...
UsuńA ja mam niebieskiego slimaka. Ceramicznego;)
UsuńHana,a widzisz? Kasia już ma!!!..będę puakać:(
UsuńDaj tę farbę!!
Hej Elu, dzięki za dobre słowo.
Usuń:)♥
UsuńDzień dobry! Świetna bajka! Miałam podobne podejrzenia, jak większość Kurek, ale ja tez raczej z tych rozsądnych, więc szybko przywołałam się do porządku :)))
OdpowiedzUsuńA Klakiera zawsze mi było żal, miał takiego niedobrego pana :(
No właśnie, postanowiłam mu dać lepsze życie:))
UsuńKlakierowi u Hany byłoby na pewno o niebo lepiej i dlatego tak szybko się zgodził ;)
UsuńNinko, ale że kot? Na razie się zarzekam, ale wiesz jak to jest, kiedy jakaś bida zapuka do drzwi...
OdpowiedzUsuńMika, blubajka wyśmienita!
OdpowiedzUsuńHana, ilustracja bardzo :)
U mnie buro i smętnie (pogoda barowa) a po południu ma padać, więc na gumnie niewiele pobędę, choć powinnam, bo roboty od groma...
:))) Pogoda też smętna była.
UsuńIza, u nas też, ale robota na gumnie dobrze robi na smęty.
OdpowiedzUsuńGóralska teoria poznania mówi, że są trzy prawdy: świenta prawda, tys prowda i gówno prowda.
Usuń*Niepotrzebne skreślić.
ks. Józef Tischner
Znam ją, skreślam dwie pierwsze.
UsuńHej Kurki w piątkowe, pochmurne popołudnie. Pokapało troszkę, niewiele, postraszyło raczej, 14 stopni.
OdpowiedzUsuńCo można robić w taką pogodę barową jak się nie ma gumna? Można zrobić przegląd butów letnich i stwierdzić, że sandały się rozpadły, inne letnie też już paskudne.
Stres i nerwy gotowe, bo wybrałam się do miasta na rekonesans. Nie ma dla mnie butów. Dawno wyrosłam ze stópki Kopciuszka, na moje stopy butów się już nie produkuje, a jeśli się już trafią to jakieś takie....no brzydkie i drogie. :-((
Wkurzyłam się i poszłam na wystawę.
Ewa, jaka wystawe?
UsuńZagladalas do CCC, zwykle maja rozne rozmiary, niekopciuszkowe tez. Sama mam wyrosnieta girke;)
wypada obstalowac buciki galante jakies na miare u majstra. albo chodzic w japonkach. badz sabotach (ja kiedys chodzilam caly rok w sabotach...)
UsuńStopy mam zdeformowane, CCC jeszcze nie zaliczyłam, ale nie mam złudzeń.
UsuńJaponek nie cierpię, nie umiem w nich chodzić, saboty takie klasyczne, drewniane? Toż to tortura. Szewcy wyginęli.
O wystawie napiszę na blogu, tylko zdjęcia ogarnę.
Usuńdrewniane sa jak najbardziej wygodne, ja mam kilka par sandalow sabotowych, tzn na drewnie, bardzo wygodne...
Usuńszewcy wygineli? na serio? moze poszli w podziemie....
a japonki to zalezy jakie - te takie cale gumiaste - od razu, jeszcze nie zaloze, to juz mam bomble - nuszki sie poco w cieple....
Takich co robią buty od zera już nie ma. Był jeden ale zamknął pracownię parę lat temu. Chyba, że jest jeszcze gdzieś, o którym nie wiem. Naprawiaczy jeszcze kilku się ostało, fleki przybiją i podeszwę przykleją. Tylko, że teraz buty robią takie, że się ich nie da naprawić.
UsuńSpecjalnie takie buty robią, jak i wszystko zresztą.
UsuńMój syn się uczył robic buty u takiego stareńkiego szewca w Krakowie, ale juz nie robi butów, nie wiem zresztą czy jeszcze żyje.
UsuńBył taki mistrz na ulicy Szpitalnej, znany i popularny. Moja ciocia zamawiała u niego buty.
UsuńEWo, wejdź sobie na stronę firmy Dr Orto, robią buty dla stóp zdeformowanych, może coś znajdziesz. Ja mam stamtąd dwie pary, są świetne, a na moją zreumatyzowaną stopę to jedyne, które mogę ubrać. Oni chyba mają też sklep gdzieś na Grzegórzeckiej, ale nie jestem pewna.
UsuńKurki , co do mojej wargi, bo nie odpisalam pod poprzednim postem. Nie wiem, jak pani zdolna mi to zrobila, a ze jestem czesta klientka dentystow, to sie bardzo dziwie. Chyba trzeba miec talent. Teraz to wszystko skleslo i przybralo dziwny odcien. a szczypie strasznie, gdy cos jem. Dzieki za rady, lody jem, i szalwie przykladam.
OdpowiedzUsuńGrazyna , zazdroszcze tego Zakopanego:)
Ja też zazdraszczam Grażynie. Miki i krokusów.
OdpowiedzUsuńSama sobie zazdraszczam:)) Dziś Grażynka osobiście poznała Zosię, bohaterkę kilku bajek.
UsuńA Zosia grzeczna była? Bo fajna jest.
UsuńWlasnie z Mika wypilysmy herbate i zjadlysmu keksa bardzo dobrego...a Wenezuejlos spacerowal z Tropikiem...teraz jest lekka mzawka w Zakopanem, ale kiedy o osmej rano poszlismy na Polane Chocholowska to byla calkiem ladna pogoda, od czasu do czasu wychodzilo sloneczko, i nawet gory osniezone pokazaywaly sie naszym oczom...krokusy byly w calej swej okazalosci, wiec wykrzykiwalismy och i ach i zdjecia byly robione...piekny dzien warty tego impulsywnego wyjazdu ze stolycy ...nie mniej 20 km mam w nogach i marzy mi sie lozeczko!
UsuńZosie poznalam i wydaje mi sie, ze bedzie ona robila konkurencje Mice, bo caly czas opowiadala nam rozne historyjki wykazujac sie duza kreatrywnoscia w tym wzgledzie. Sliczna dziewczynka w tym momencie bezzebna...
UsuńZosia grzeczna dziewczynka...a jakze!
UsuńTu bym trochę polemizowała...:)) Fajnie wygląda bez dwóch przednich zębów:)
UsuńOglądacie czasem teleturniej "Jeden z dziesięciu"?
OdpowiedzUsuńZ wczorajszego dnia,pytanie do jednego z uczestników(studenta):
-które cielę dwie matki ssie?
-odpowiedż: krowie...
tu na pytanie w teleturnieju - jaka rasa psa byla popularna u krola chinskiego, gosciu odpowiedzial - owczarek alzacki....
UsuńMiało być: mastif tybetański?
UsuńCzy tez nie trafiłam?
pekinczyk....
UsuńNo tak samo się nasuwa...
UsuńCzytałam artykuł pt.Mastif tybetański skarb Tybetu i Chin"i tak mi się skojarzyło.
Hmmm, Elu, jakby nie patrzeć, krowie...
OdpowiedzUsuńNiby tak,ale nie zaliczone:(
OdpowiedzUsuń"Pokorne cielę dwie matki ssie".
Ela, toć wiem przecie!!! Student młody, może go nie karmili takimi mądrościami? Słusznie zresztą, bo to porzekadło działa mi na nerf. Że niby tyły trza sobie zabezpieczać, czy jak? Albo to: siedź w kącie, znajdą cię. Gupie w pień.
OdpowiedzUsuńHanuś wiem,że wiesz,a podejrzewam,że mój syn też by nie znał,miał "alergię" na te porzekadła zwłaszcza w czasach studenckich,jeszcze jak z nami mieszkał często je krytykował,a tego drugiego nie znam.
UsuńNo,ale w teleturnieju padło.
Twój syn - moja krew! Mądry chłopina!
UsuńA mnie to zawsze gadali, siedź w kącie.....na długo mi zostało i jeszcze się kołacze.
UsuńNo właśnie Ewa2. Dlatego uważam, że przysłowia nie zawsze są mądrością narodu.
UsuńI taki jest jego pogląd.Mój syn to żyleta na wszelkie porzekadła i zabobony,potrafi dać półgodzinny wykład przedstawiając swoje racje i udowadniając ich słuszność.Czasami trudne to były rozmowy,zwłaszcza kiedy był w liceum i nie zmienił go,wręcz przeciwnie.
UsuńJa bym to porzekadło rozumiała, że jak się podlizujesz dwóm panom, to masz podwójne korzyści...
UsuńMika, tak właśnie je rozumiem. Jesli ma jakiś głębszy sens, to widocznie jestem za gupia.
UsuńGłębszy sens?
UsuńPowstało dawno temu, a pokora była bardzo wskazana u maluczkich...
No i jakby się temu przyjrzeć to to jest prawda, tylko taka mało...etyczna?
To pochwała cwaniactwa.
UsuńHrehrehre Mikuś, super, a ja właśnie wzięłam się za Muminki, będę jutro gotowe i ślę. Nie rozpisuję się bo przeżywam tak nieprawdopodobny stres z pracą, która dostałam, że spać nie mogę, niedobrze mi a głowa mipenka.
OdpowiedzUsuńBacha, puść farbę, może coś się poradzi?
OdpowiedzUsuńHana, nie da się, to jest taka firma prowadzona przez młodych ludzi, którzy operują tylko komputerem i telefonem komórkowym. Mają programy i funkcje, które dla mnie są czarną magią. Czuję się jakbym przyszła ze Śrredniowiecza. Każdy pracuje wg schematu w domu, spotkania w biurze raz w tygodniu. Jag używałam komórki tylko do sms-ów. Prodramy komp. tylko te które potrzebowałam. A najgorsze jest to że zgłosiłam się do tej pracy na zupełnie inne można powiedzieć stanowisko a dostałam nie tylko co innego ale dokładnie to czego nie potrafie i chciałam uniknąć jak ognia. Ale co mam robić po 2 latach bezrobocia.
OdpowiedzUsuńKury litości...wnioskuję o posta dla człowiekow pracy...no dobra idę czytać...
OdpowiedzUsuńNo toż właśnie jestem wreszcie tym człowiekiem pracy ale jak długo bedzie mnie szef (przystojniak zresztą) tolerował to nie wiem.
OdpowiedzUsuńBacha, kurczę, to można opanować. Te młodziaki wcale nie są takie mądre, jak się wydaje. Oprogramowanie to - za przeproszeniem - małpia zręczność. Nie wymyślają tego dla geniuszy przecież! Większość użytkowników tej haj-techniki to przeciętniaki, albo i gorzej. Niech Ci ktoś pokaże co i gdzie, to może przestaniesz się tak denerwować.
OdpowiedzUsuńBacha, zamienień się ze mną plisssss, ja chcę młodego, przystojnego, dam w zamian odwrotność...mentalnie też!
UsuńJa wiem, że można to opanować tylko to jest etap wstępny, bo cała działalność firmy, a każdy robi co innego ma być odpowiednio dokumentowana na bieżąco i to mnie wkurza. Poza tym , nie chcę już o ty nawet wspominać, co innego było było w anonsie a co innego dostałam i na to mnie szl... trafia, ale ja opracowuję się powoli strategię rozmiękczania tego młokosa.
OdpowiedzUsuńBacha, jak się sama ustawisz od razu na pozycji "nie umiem i nie potrafię" to do d... "Nauczę się i dam radę" to by była lepsza wersja. I to jest tak jak Hana pisze, wszystko dla ludzi. Poza tym jak przychodzisz do całkiem nowej pracy, to ktoś ma obowiązek ci pokazać i przeszkolić przecież!
UsuńOjej Mnemo, ale mentalnie to on może być młody, tylko żeby słowa dotrzymywał i zatrudniał zgodnie z obietnicą.
OdpowiedzUsuńNo i tu mamy problem, dziś dotrzymywanie słowa jest archaiczne.
UsuńMnemo,leć do maila:)
UsuńBacha współczuję, czasem mnie ta pędząca technika przeraża, nie nadążam. Myślę, że sobie poradzisz.
OdpowiedzUsuńKurki, żeby nie siedzieć w kącie z wielkim trudem, wspomagana przez kota znalazłam parę rysunków, które chciałam Wam pokazać. Są w galerii.
Ewa2, ona pędzi, ta technika, to fakt, ale też zżera własny ogon. Jeśli o mnie chodzi, eliminuję niepotrzebne gadżety, idiotyczne aplikacje w telefonie, które tylko pompują baterię itp. Korzystam tylko z tego, co rzeczywiście mi się przydaje. Resztę olewam. I nie jestem w tym osamotniona. Nie ma to kompletnie nic wspólnego z wiekiem. Nie dajmy się zwariować.
UsuńO to to nie dajmy się zwariować, komputer mam bo jest mi potrzebny, telefonu komórkowego nie mam, bo nie jest mi potrzebny, konta w banku tego podstawowego tyż nie mam, bo żeby rozporządzać moją renciną muszę ją widzieć inaczej już dawno zamkli by mnie za długi ;)
UsuńNie jesteś osamotniona,zrobiłam podobnie,a reszta bardzo się dziwi,że nie korzystam z różnych funkcji w telefonie:(
UsuńSzkoda mi życia na te pierdoły:)
Korzystam z kilku funkcji telefonu, tych co mi potrzebne, reszty nawet nie znam.
UsuńPrzecież jak nie korzystam często to i tak zapomnę jak się używa.
Czesc Kurki! Pochłodnialo dziś, pokropilo...
OdpowiedzUsuńPrzydało by mi się 13 tysi, nie wiecie gdzie takie dają? Bo inaczej trza 3 lata czekać na NFZ. I po co my te składki płacimy?
Dajo, czy pożyczajo? Bo z tym dawaniem to zapomnij, no chiba, że postarasz się o tyla dziecków, że wyjdzie te 13 tysi...to wtedy dajo...
UsuńSorry Czeko, dziś mam wisielczy nastrój, a humor czarny...
To ciekawe. Nie chce mi się liczyć, ale ile dziecków trza by mieć na 13 tysi? Wyszło mi 26. Jakby tak dwie Kury się wzięły, to spoko.
UsuńJa odpadam, już się nie niesę i chwała najwyższemu!!
UsuńChyba 27.
UsuńE tam Ksan, o jedno dziecko się nie rozchodzi.
UsuńJeden kot więcej też nie robi różnicy, tak ?
UsuńHe, he wiem do czego Ksan pije...
UsuńZawsze można powiedzieć, że robi różnicę, bo koty to dranie...
Złośliwe i fałszywe!
UsuńDla poprawy humoru przed snem poczytałam jeszcze raz smerfowa opowieść i przy okazji zakurzona (od kury nie od kurzu:)?) Sonic:)))
OdpowiedzUsuńMiłych snów i dobrego humoru na weekend:-)
Późno się zrobiło. Robiłam dla koleżanki pudełko na prezent, kot mi porwał, udało się uratować, ale nie było mi dane skończyć. Na koniec źle sobie przycięłam i nadaje się do wyrzucenia. jak nie mam weny to nic mi nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńIdę poczytać i spać.
Dobrej nocy życzę.